Skocz do zawartości


Zdjęcie

Dysonans poznawczy u SJ


  • Please log in to reply
43 replies to this topic

#41 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2009-11-30, godz. 19:35

Odświeżam ten wątek, gdyż prowadziliśmy tu kiedyś ciekawą rozmowę na temat dysonansu poznawczego, czynnika wyzwalającego i możliwości zainicjowania takiego czynnika z zewnątrz.

Mam teraz nieco więcej czasu a i jesienna szaruga sprzyja refleksjom. Trochę sięgam pamięcią do okresu świadkowania, do okresu odchodzenia a nawet myślę częściej o dzieciństwie. Czytam Wasze posty i zastanawiam się, dlaczego my ex-śJ odeszliśmy z tego bajkowego świata? przecież był taki cudowny...

...i przyszła mi taka myśl, że tak naprawdę wszyscy odeszliśmy z jednego powodu:

Z powodu wewnętrznego konfliktu, z powodu uczucia, że robimy, że mówimy wbrew sobie!!

Z powodu tego, że chcieliśmy pytać, a musieliśmy milczeć. Wewnętrzne rozdarcie, to strasznie wyniszczające uczucie. Były w zasadzie dwie możliwości: albo stłumić ten konflikt i przypłacić poważnymi problemami psychosomatycznymi, albo stamtąd uciec!

I wtedy pojawiał się czynnik wyzwalający - dla jednych było to zgorszenie, dla innych problemy w małżeństwie, jeszcze inni dostrzegali matactwa WTS, a kolejni byli już kompletnie przytłoczeni. To bez znaczenia. Rzeczywistym powodem był narastający konflikt wewnętrzny. Dzień w dzień coraz bardziej buntowało się serce i rozum.

#42 Profanka

Profanka

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 487 Postów
  • Lokalizacja:z południa

Napisano 2009-11-30, godz. 20:34

Co prawda to prawda! Ten dysonans dotyka bardzo wiele osób. Widzą, że coś jest nie tak, ale się zaangażowali, włożyli serce w sprawę, więc ona nie może być bezwartościowa. Zauważyłam, że w aktualnej literaturze nazywa się to zniechęceniem i kładzie na karb zmęczenia tempem życia - oczywiście świeckiego - i przestrzega przed poddaniem się zniechęceniu. Sama organizacja nie dostrzega w tym zmęczeniu swojego udziału.
Uważam, że władze Biura oddziału uważnie czytają takie fora jak to, żeby wiedzieć co w trawie piszczy i stosownie zareagować. Kapitałem organizacji są ludzie. Jeśli oni stracą zapał i przekonanie to Organizacja stanie się martwym wahadłem - że użyję określenia autorstwa Vadima Zelanda. Uważa on organizacje za wahadła żywiące się energią swoich członków i jest im obojętny los tych członków, ich pomyślność, byle postępowali zgodnie z regułami narzuconymi przez wahadło. Energia może być pozytywna ( popieranie WTS-u) lub negatywna(walka z WTS-sem). Wahadło otrzymuje energię i istnieje. Wyzwolić się spod jego wpływu jest bardzo trudno - ach te reguły!
Uważam, że niwelowanie pytań, zacieranie problemów teologicznych ma na celu utzymanie status quo korzystnego dla systemu. Nie zawsze musi to być niezgodne z interesem członków organizacji. Niektóre osoby znajdują tam poprostu poczucie bezpieczeństwa i ono jest dla nich najważniejsze.
Moja przyjaciółka powtarza mi wciąż - "ale gdzie pójdziemy? Przecież gdzie indziej nie ma prawdy."
I jak jej wytłumaczyć, że nie musimy nigdzie iść???
Umysł ma zamknięty.
... I poznacie prawdę , a prawda was wyswobodzi ... Cóż to jest prawda?

#43 nunek

nunek

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 193 Postów
  • Gadu-Gadu:18612649
  • Płeć:Male

Napisano 2009-12-01, godz. 07:54

Straszny mechanizm.Przez 20 lat żyłem z pytaniami,których bałem się zadać,głosiłem to czego nie czułem.Jedyną osobą,której u schyłku bytności w jedynie słusznej próbowałem zadawać pytania była moja była małżonka-też zniewolona-"daj spokój,nie chcę rozmowy".Potem przełom,pytania do starszych-groch o ścianę.Długie rozmyślania,wspomnienia,obawa(przecież stracę wszystkich znajomych,z których "najgorszy jest lepszy od najlepszego światusa"),obawa przed pustym domem bez gości,obawa przed zamętem w głowach dzieci.....I wreszcie wolność.Okupiona sporym wysiłkiem,ale wolność.

#44 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2009-12-01, godz. 16:17

Uważa on organizacje za wahadła żywiące się energią swoich członków i jest im obojętny los tych członków, ich pomyślność, byle postępowali zgodnie z regułami narzuconymi przez wahadło. Energia może być pozytywna ( popieranie WTS-u) lub negatywna(walka z WTS-sem). Wahadło otrzymuje energię i istnieje. Wyzwolić się spod jego wpływu jest bardzo trudno

WTS jako wahadło...hmm...bardzo ciekawa myśl. Czyżby ono nadal żywiło się moją energią? muszę to przemyśleć...tylko jak tu nie karmić tego wahadła, gdy mama nawet nie odbiera telefonów, gdy z oddali widzę jak przechodzi siostra z wzrokiem utkwionym przed siebie, gdy nie mogę się napić piwa z ulubionym szwagrem:-(

Tylko dlaczego się użalam...przecież opuszczając wahadło znałem reguły tej gry. A jednak, gdzieś tam głęboko, boli.




Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych