ŚJ w "Pytaniu na śniadanie", TVP2
#21
Napisano 2009-09-30, godz. 19:33
#22
Napisano 2009-10-01, godz. 05:43
Szkoda, że nie mogłem wystąpić w tym programie ze swoją żoną gdy jeszcze byłem ŚJ. Wtedy już by tak słodko to nie wyglądało. Ale tak to zwykle jest - pokazuje się ludzi akurat szczęśliwych, zadaje się proste i ogólnikowe pytania, odpowiedzi tak samo są proste i ogólnikowe bez wnikania w różne szczegóły. I wychodzi na to że wszystko wygląda cudnie i pięknie. I rzeczywiście tak jest, ale głównie na zewnątrz.
Nie wszystko w naszym osobistym życiu wychodzi dobrze. Czasem ludzie związani przysięgą małżeńską rozstają się i budują lub nie budują relacje z nowymi partnerami. Nie jest to wina przynależności do Organizacji, choć zdarza się, że "mądre" rady starszych lub CK przykładają się znacząco pomyślności niejednego świadkowskiego małżeństwa. Ostateczną decyzję, co do rozstania podejmują sami zainteresowani. I nie ma co szukać kozła ofiarnego.
Znacznie ważniejsza sprawą wg mnie jest ewidentne niedobranie partnerów. Niektórzy przywiązuja duże znaczenie do stanu duchowego i zaangażowania w życie organizacyjne przyszłego partnera, co nie zawsze ma przełożenie na faktycznych umiejętnościach wspóżycia z drugim człowiekiem. Zdarza się, że z pozoru dobrze zapowiadające się małżeństwa kończą sie totalną klapą lub zewnętrzną szczęśliwością, jak im bardzo zależy na zostaniu w Organizacji.
#23
Napisano 2009-10-01, godz. 06:02
zdarza się, że "mądre" rady starszych lub CK przykładają się znacząco pomyślności niejednego świadkowskiego małżeństwa.
Zdarza się też, że "mądre" rady starszych lub CK przykładają się znacząco rozpadowi niejednego świadkowskiego małżeństwa. Ale to trzeba chyba samemu przeżyć aby zrozumieć. Fakt, że wiele zależy od samych małżonków, ale Organizacja nie robi praktycznie nic albo daje rady które może znać każdy przeciętny świadek czy nie-świadek. Daje swoje wspaniałe recepty na cudowne chrześcijańskie małżeństwa które jakoś nie działają, zwłaszcza gdy w małżeństwie powstają poważne trudności. I do tego jeszcze zakazy w Organizacji które potrafią zrujnować małżeństwo. Co z tego, że partnerzy są niby dobrani skoro jedna strona po pewnym czasie zaczyna przywiązywać większą wagę do przepisów Organizacji podczas gdy druga strona nie widzi takiej potrzeby? Pisał o tym R. Franz.
Użytkownik ble edytował ten post 2009-10-01, godz. 06:15
#24
Napisano 2009-10-01, godz. 11:09
Mówiąc o zależności między pomyślonością małżeństwa a radami starszych, miałam na myśli dokładnie odwrotny efekt, zapomniałam użyć cudzysłowu. Nie uważam za rozsądne, aby problemy w małżeństwie próbować rozwiązywać przy pomocy osób trzecich, chyba, że za obopólną zgodą u doświadczonego specyjalisty. A takim zapewne nie jest ani starszy w zborze, ani któryś z rodziców małżonków, ani przyjaciółka, ani również CK. Problemy należy rozwiązywać u podstaw i u źródła. Niedojrzałe jest wynoszenie intymnych spraw poza obręb małżeństwa, a to się niestety często zdarza w zborach. I "przecieki" zdarzają się nie tylko przez jednego z nierozważnych małżonków, ale bardzo często przez "godnych zaufania" starszych zboru. Nie trzeba na własnej skórze przeżyć zainteresowanie zboru własnym małżeństwem, żeby zrozumieć jakie to bolesne. Choć na pewno ból rozpadu związku z osobą, z którą miało się wieczne plany, zwłaszcza rozpad w niekorzystnych dla nas okolicznosciach, bywa ogromny i trudny do opanowania. Szczerze Ci współczuję. Trochę potrwa zanim czas uleczy rany.Zdarza się też, że "mądre" rady starszych lub CK przykładają się znacząco rozpadowi niejednego świadkowskiego małżeństwa. Ale to trzeba chyba samemu przeżyć aby zrozumieć.
Co z tego, że partnerzy są niby dobrani skoro jedna strona po pewnym czasie zaczyna przywiązywać większą wagę do przepisów Organizacji podczas gdy druga strona nie widzi takiej potrzeby?
Myślę, że bardzo istotna rzeczą jest przeanalizowanie z partnerem przed ślubem, naszego zaangażowania w sprawy zborowe i stosunku do wytycznych Organizacji. W praktyce wygląda to niestety tak, że sprawy duchowe schodzą na dalszy plan, na pierwszy wysuwają się sprawy przyziemne. No bo niby małżeństwo to nie tranzakcja, ale umowa jest przecież spisywana. A ostrożność, oprócz zauroczenia, nader pożądana.
#25
Napisano 2009-10-01, godz. 12:22
Niedojrzałe jest wynoszenie intymnych spraw poza obręb małżeństwa, a to się niestety często zdarza w zborach. I "przecieki" zdarzają się nie tylko przez jednego z nierozważnych małżonków, ale bardzo często przez "godnych zaufania" starszych zboru
Warto się zastanowić dlaczego wynoszenie takich spraw się zdarza w zborach. Często motorem napędowym są niektóre przepisy Organizacji - to wolno, tamtego nie wolno, bo coś gdzieś usłyszał, bo coś gdzieś przeczytał w publikacjach, jak ciągle coś komuś nie halo to w końcu leci na skargę do rozmaitych osób. Łatwiej i korzystniej jest oprzeć się o przepisy Organizacji niż o własne widzimisię. Potem jest już tylko reakcja łańcuchowa - okopywanie się, obrona i walka słowna i dalsze ploty i wtrącanie się pewnych osób w nieswoje sprawy. Wszystko się stopniowo rozpada. Później zazwyczaj kogoś się wyklucza i problem z głowy. I dalej starsi się pięknie uśmiechają. Nikogo już nic nie obchodzi, nikt się niczym nie przejmuje, wszystko jest w porządku, winny został ukarany a w zborze są sami dobrzy ludzie. A tymczasem nic nie jest w porządku. Gdyby tych przepisów nie było to by nie było problemu. A tak zawsze można pewne sprawy sprowadzić do tego że "Biblia tego zabrania", "Łamanie prawa Jehowy", "to jest świeckie" i inne tego typu określenia. A "jeśli to jest złe, to trzeba to odrzucić" i nie ważne że tego nie ma w Biblii. Ważne że Organizacja tego zabrania i kropka. Tak więc Organizacja z pewnością ponosi znaczną winę.
Przed ślubem przeważnie dużo się mówi i pięknie postępuje. Ale jak po ślubie komuś zaczyna odbijać i ma ostre walenia to już to nie jest normalne. Wiedział, zawarł związek małżeński a mimo to potem wyskakuje z różnymi pretensjami. Po jakimś czasie ból zamienia się w niechęć. Ostateczne rozstanie przynosi ulgę i orzeźwienie.
Użytkownik ble edytował ten post 2009-10-01, godz. 12:24
#26
Napisano 2010-05-15, godz. 11:03
P.S. Ciekaw jestem czemu np. Chomikuj.pl nie zlikwidują. Widać Chomikuj ma za dużo układów. Beznadziejna hipokryzja.
Użytkownik ble edytował ten post 2010-05-15, godz. 11:09
#27
Napisano 2010-07-17, godz. 17:47
Moje małżeństwo też się rozpadło i mam wrażenie że właśnie starsi zawiedli, za mało zaangażowania, za mało rozmów, za mało wnikliwości. W naszym małżeństwie było za mało słuchania rad Jehowy za dużo polegania na sobie.
Zupełnie odmienne mam odczucia niż wy. Dziwne, a efekt ten sam.
Nocka z kolei zaintrygowała mnie opisem umierającego chłopca. Czy on umierał w szpitalu, nie powstrzymano krwawienia? Nie podano EPO, albo chociaż jakich płynów fizjologicznych? Umrzeć z wykrwawienia w szpitalu? Przecież to nie średniowiecze. A może źle ją zrozumiałem.
--
Temat krwi w odrębnym wątku: link | Moderator
#28
Napisano 2010-07-18, godz. 20:05
Moje małżeństwo też się rozpadło i mam wrażenie że właśnie starsi zawiedli, za mało zaangażowania, za mało rozmów, za mało wnikliwości. W naszym małżeństwie było za mało słuchania rad Jehowy za dużo polegania na sobie.
Opowiedz jak to się stało że twoje małżeństwo się rozpadło. Starsi przeważnie zawodzą bo przecież oni mają zawsze ważniejsze sprawy. A w razie draki jest na to "lekarstwo" - komitet sądowniczy.
Ciekawe czy rodzina ŚJ występująca w programie miała to "załatwione" poprzez Nadarzyn czy sami to zrobili.
#29
Napisano 2010-07-19, godz. 20:08
Mam często podobnie a potem mówię sobie: "aleś ty głupi, umiesz liczyć to licz na Boga"
#30
Napisano 2010-07-19, godz. 20:25
Oj ble, boli cię, masz żale, a może za duże były oczekiwania, za duże nadzieje
Lam, takie odzywki to możesz w zborze stosować nie tutaj. W normalnym świecie takie słowa są odbierane jako brak taktu, żeby nie napisać wprost chamstwo. Ech, bez dalszego komentarza.
Wpadnij do mnie na Facebooku!
#31
Napisano 2010-07-19, godz. 20:34
Słowo pisane ma tą wadę że trudno rozróżnić to i barwę wypowiedzi.
Jeśli zabrzmiało nietaktownie to przepraszam ble, nie tak chciałem, w głosie wyczuła byś troskę, przejęcie i próbę wczucia się w twoją sytuację.
Wież że mężczyźni to jak słonie w składzie porcelany. Mam nadzieję że nie "dołożyłem ci" dokładnie odwrotny był mój zamysł.
#32
Napisano 2010-07-19, godz. 21:41
Oj ble, boli cię, masz żale, a może za duże były oczekiwania, za duże nadzieje
Tzn? Konkretnie, jakie żale? Bo nie za bardzo rozumiem?
Oczekiwania były takie jakie miały być, nadzieje też. Bo jeśli istnieje organizacja która nazywa się prawdziwą i jedyną prawdziwą i najlepszą religią na świecie a swoich członków nazywa "OK" to słusznie oczekiwania były duże jak również nadzieje.
Użytkownik ble edytował ten post 2010-07-19, godz. 21:43
#33
Napisano 2010-07-19, godz. 23:24
Problem tkwi często w tym że patrzymy za mało realnie na rzeczywistość.
Kiedyś pewien brat mnie strasznie drażnił, jego zachowanie, postawa, brak życzliwości. Zmieniło się to jak dowiedziałem się jaki on był przed poznaniem prawdy, jak dużo zmienił i dałem mu czas, nie zawiodłem się.
Inny z kolei zachowywał sie podobnie, miał inna przeszłości i musiałem dać czas Jehowie, skarcił go i facet spojrzał w siebie i skorygował swoje zachowania.
Temat rzeka.
#34
Napisano 2010-07-20, godz. 11:41
Ciekawie piszecie o problemach w rodzinie, ale strasznie ogólnikowo.
Moje małżeństwo też się rozpadło i mam wrażenie że właśnie starsi zawiedli, za mało zaangażowania, za mało rozmów, za mało wnikliwości. W naszym małżeństwie było za mało słuchania rad Jehowy za dużo polegania na sobie.
Zupełnie odmienne mam odczucia niż wy. Dziwne, a efekt ten sam.
nie doczytałam, małżeństwo śj się rozpadło???? czy mieszane???
#35
Napisano 2010-07-20, godz. 18:51
Jak ci teraz.
#36
Napisano 2010-07-20, godz. 20:28
Im wiecej żelaznego przestrzegania zasad Jehowy aka CK aka niewolnika tym mniej rzeczywistosci w zyciu tychże ludzi.Jakie żale, nie wiem. Może żal że nie było tak jak miało być.
Problem tkwi często w tym że patrzymy za mało realnie na rzeczywistość.
#37
Napisano 2010-07-20, godz. 20:42
Problem tkwi często w tym że patrzymy za mało realnie na rzeczywistość.
Tylko jak tu patrzeć realnie na rzeczywistość skoro organizacja kreuje tak "cukierkowo" kreuje wizerunek swój i swych członków w świecie? Ciągle tylko sami uśmiechnięci, dobrze postępujący Świadkowie Jehowy. Wszyscy są OK... Podczas gdy tak naprawdę "w środku" jest zupełnie inaczej. Znam organizację nie tylko od zewnątrz ale i od środka i wiem co jest pięć.
Inny z kolei zachowywał sie podobnie, miał inna przeszłości i musiałem dać czas Jehowie, skarcił go i facet spojrzał w siebie i skorygował swoje zachowania.
Są tacy którzy mnie bardzo zawiedli i do dnia dzisiejszego Jehowa nie zrobił z nimi porządku.
Użytkownik ble edytował ten post 2010-07-20, godz. 20:45
#38
Napisano 2010-07-20, godz. 21:35
Mówisz o cukierkowatym obrazie, przecież o licznych rozłamach piszecie cytując właśnie literaturę ŚJ. Jak dla mnie to za często się mówi że "wielu zostaje wykluczonych za.." , większość życiorysów to : byłem taki a ataki ale z biegiem czasu zrozumiałem i sie zmieniłem, ale taki był już po chrzcie.
Ale rozumie cię, moja żona też chciała widzieć tylko jedną stronę medalu, tą co jej się bardziej podobała. Gdy wreszcie dotarło do niej że medal ma dwie strony to przestał jej sie podobac cały medal mimo to że pierwsza strona nic a nic się nie zmieniła.
Tu są ludzi tylko ludzie a może aż ludzie. Mówią przeciwnicy że ŚJ to niewykształceni prostacy, a mają odwagę iść z Biblią do każdego, do księdza, popa czy pana magistra, idą dyskutują i wracają do domów a wieczorem modlą się do Jehowy prosząc o błogosławieństwo na kolejny dzień.
Podziwiam ich i kocham, skąd oni maja ta siłę, tą wiarę i tą miłość do ludzi. Teraz patrzę na nich jako na całości a nie na poszczególne jednostki.
Kiedyś uważałem że wychowani w prawdzie to ludzie troszkę jakby upośledzeni, nie wiedzą co to zło. Bracią podobają się kobiety w świecie ( które inni nie traktują poważnie) a siostrą faceci (których inne omijają jak ognia). Przypominają niejednokrotnie ćmy, piękne motyle nocy z tym tylko że lecące nie w tym co należy kierunku. Często jak stryjek zamieniają siekierkę na kijek.
A potem z kijkiem i przypalonymi skrzydełkami cierpią wraz ze swoimi dziećmi. Oj ilu ja ich znam, wielu odeszło i nie ma sił uporządkować życia by powrócić. Wielu wróciło albo nigdy nie było poza ale już nie mają tej radości co przedtem, świat ich "wycyckał", albo wycisną jak cytrynę.
Uff rozgadałem się, chyba się rozczulam.
#39
Napisano 2010-07-21, godz. 05:09
Oj ble, cierpliwości, albo oni sami się zmienią uznając swój błąd albo zmieni ich Jehowa. Względem mnie był cierpliwy więc daje mu prawo być cierpliwym względem innych. (o rany jak to pysznie zabrzmiało, ale chyba wiesz co miałem na myśli)
Wiem, że i tak pewne osoby pozostaną w zborach na bardzo długo pomimo swego skandalicznego zachowania. Ale to mnie i tak już nie dotyczy.
Mówisz o cukierkowatym obrazie, przecież o licznych rozłamach piszecie cytując właśnie literaturę ŚJ. Jak dla mnie to za często się mówi że "wielu zostaje wykluczonych za.." , większość życiorysów to : byłem taki a ataki ale z biegiem czasu zrozumiałem i sie zmieniłem, ale taki był już po chrzcie.
Rozłamy rozłamami lecz większe znaczenie ma tutaj podstawowa przekazywana przez organizację treść, czyli podstawowe informacje o organizacji do świata, tak jak pisałem. Większość ludzi nie wnika tak głęboko jak my tylko poprzestają na ogólnikowych informacjach przekazywanych przez organizację. Trzeba być szczerym i zarazem dociekliwym człowiekiem, żeby zajść tak daleko.
Mówią przeciwnicy że ŚJ to niewykształceni prostacy, a mają odwagę iść z Biblią do każdego, do księdza, popa czy pana magistra, idą dyskutują i wracają do domów a wieczorem modlą się do Jehowy prosząc o błogosławieństwo na kolejny dzień.
Podziwiam ich i kocham, skąd oni maja ta siłę, tą wiarę i tą miłość do ludzi. Teraz patrzę na nich jako na całości a nie na poszczególne jednostki.
Idą i dyskutują bo tak im nakazuje organizacja. Nie twierdzę, że wszyscy robią to niechętnie, z przymusu ale na pewno jest jakiś odsetek Świadków Jehowy którzy by chętnie przestali głosić. Nie twierdzę też, że wszyscy nie mają praktycznej miłości do ludzi. Często jednak ta miłość jest bardzo powierzchowna i polega tylko na głoszeniu.
Bracią podobają się kobiety w świecie ( które inni nie traktują poważnie)
Często tak jest. Bo kobieta "ze świata" jest po prostu normalna.
Oj ilu ja ich znam, wielu odeszło i nie ma sił uporządkować życia by powrócić. Wielu wróciło albo nigdy nie było poza ale już nie mają tej radości co przedtem, świat ich "wycyckał", albo wycisną jak cytrynę.
Są tacy co zostali niesłusznie wykluczeni i poza organizacją są szczęśliwi... Wszystko zależy.
Użytkownik ble edytował ten post 2010-07-21, godz. 05:20
#40
Napisano 2010-07-21, godz. 18:21
Co do kobiet to bym tak nie generalizował, nie każda w świecie jest "normalna" tak i jak nie każdy mężczyzna. Nawet zaryzykowałbym twierdzenie że ci normalni to gatunek wymierający.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych