Wyjaśniam uprzejmie, że:1) nie użyłem słowa 'tylko' (tylko B16), uznaję inne autorytety (m.in. własne sumienie)w starszych moich wypowiedziach znajdziesz świadectwo osobistego pacyfizmu: pacyfizm jest w katolicyzmie tolerowany a więc w jakiś sposób zgodny z katolicyzmem, acz nie jest nurtem dominującym. Rozumiem że ktoś może nie rozumieć iż zadeklarowany katolik jest zadeklarowanym pacyfistą.2) jestem świadomy niedoskonałości katolicyzmu, wojen krzyżowych, inkwizycji, czytałem całą książkę 'mroki średniowiecza', jestem świadomy że papiestwo ma "więcej trupów" na sumieniu (nawet tylko w latach 1879-2009) niż strażnica i ciało kierownicze, ale moim kryterium oceny autorytetów jest niezmienność nauczania. Postawiłem ją wyżej ciężkich grzechów systemu religijnego.3) wskazanie w stopce że okazuję B16 lojalność podobną do tej którą ŚJ okazują CK -- uważam że sam fakt przynależności do jakiejś organizacji (WTS, KrzK, zbór protestancki, itp.) nie jest błędem, podobnie jak uznawanie jakiś autorytetów (papież, członek ciała kierowniczego, bezwyznaniowy biblista, itp.)4) uważam także za iluzję czyjeś mówienie że "on sam wszystko zbadał zobiektywizował i wyciągnął słuszne wnioski". Uważam, że każdy z nas, choćby zaprzeczał, opiera się na autorytecie innych ludzi a wolność jest w istocie swobodą wyboru autorytetów (lepszych lub gorszych). Dla mnie lepszy = niezmienny.5) kiedyś mialem napisane w stopce (może dalej napis ten tkwi pod moim starym nickiem) że "jest dla mnie oczywiste, że to co jest oczywiste dla jednych, nie musi być oczywiste dla drugich" i nadal tak myslę. Rozumiem, że to, co napisałem może się komuś nie podobać.
Nie oceniam cudzych wypowiedzi w kwestiach "czy mi się podobają, czy też nie". Mogę się nie zgodzić z czyimś poglądem. Temat został baaardzo rozdmuchany we wszystkie możliwe strony. Nikt nie odpowiedział na postawione przeze mnie pytanie, albo ja źle je skonstruowałem. Jednak widzę, że faktycznie nie zajdziemy daleko. Czasem irytują mnie cudze wywody, lanie wody (w moim odczuciu), albo "cwaniactwo" połączone w wszechwiedzą ( a może to tylko moje źle odebrane odczucia...). Nie przeszkadza mi, że ktoś zmienił czy zweryfikował swe poglądy i przeszedł tu czy tam. Popieram świadomość chrześcijańską, choć nie uwazam, że to wsio rawno jak i kogo czcimy, ale nie o tym teraz tu piszemy. Stawiane przez nas wszystkich tu jakiekolwiek pytania tak na prawdę nie służą znalezieniu przez nas odpowiedzi. Raczej chwytania za słółwka, lub wytknięcia czegoś (sam się na tym złapałem). Nikogo nie chcę tez obrażić, ani by ktoś się źle poczuł. Padł komentarz, że jestem ignorantem (czy jakoś tak). Nie jestem, a jeśli ktoś się źle poczuł, przepraszam (Kasztanka).
Z zaciekawieniem obserwowałem jak się rozwija temat, ale on sie rozłaxi, a główne myśli nie zostały zauwaźone i źle pokierowała się ta rozmowa (nie w temacie).
Podkreślę jeszcze raz: nie jestem ŚJ. Katolikiem również nie.
Znam "dobrych" (w mojej ocenie) katolików i "krnąbrnych" ludzi uważających się za ŚJ.
Zgadzam się z tezą "jest dla mnie oczywiste, że to co jest oczywiste dla jednych, nie musi być oczywiste dla drugich", choć... (korci mnie by pociągnąć wątek, ale się powstrzymam...