WYKŁADY

PISMA

ŚWIĘTEGO

 

„Ale ścieżka sprawiedliwych, jako światłość jasna, która im dalej,

tym jaśniej świeci aż do dnia doskonałego.”

TOM I

Boski Plan Wieków

Obrona Boskiego charakteru i władzy, pokazująca, przez uznanie i zharmonizowanie wszystkich wersetów Pisma Świętego, iż dozwolenie zła w przeszłości i obecnie ma na celu kształcenie i przygotowywanie ludzkości do wprowadzenia w PRZEPOWIEDZIANY ZŁOTY WIEK, w którym wszystkie narody Ziemi będą błogosławione pełnym poznaniem Boga i pełnią sposobności osiągnięcia życia wiecznego dzięki Odkupicielowi, który wówczas będzie Wielkim Odnowicielem i Dawcą Życia. Dz. Ap. 3:19–21

 

ŚWIECKI RUCH MISYJNY „EPIFANIA”

1986

 

 

PRACĘ TĘ POŚWIĘCONO

 

KRÓLOWI KRÓLÓW I PANU PANÓW

 

DLA POŻYTKU

JEGO POŚWIĘCONYCH ŚWIĘTYCH

OCZEKUJĄCYCH USYNOWIENIA

I

„WSZYSTKICH, KTÓRZY UŻYWAJĄ IMIENIA PANA NASZEGO”,

„DOMOWNIKÓW WIARY”

oraz dla

WZDYCHAJĄCEGO STWORZENIA, CIERPIĄCEGO

I OCZEKUJĄCEGO OBJAWIENIA SYNÓW BOŻYCH

 

 

„A iżbym objaśnił wszystkim, jakaby była społeczność onej tajemnicy,

zakrytej od wieków w Bogu”. „Którą hojnie pokazał przeciwko

nam we wszelkiej mądrości i roztropności, oznajmiwszy nam

tajemnicę woli swojej według upodobania swego, które

był postanowił w samym sobie; Aby w rozrządzeniu

zupełności czasów w jedno zgromadził wszystkie

rzeczy w Chrystusie”

Efez. 3:4, 5, 9; 1:8–10

 

 

Książkę tę napisał w 1886 roku Pastor Ch. T. Russell


PRZEDMOWA WYDAWCÓW

N

IEKIEDY jakaś książka przekracza granice czasu i w dalszym ciągu swą treścią przemawia do licznych pokoleń, stając się w ten sposób ponadczasowym dziełem klasyki. Boski plan wieków należy do współczesnej religijnej klasyki. Według skromnej oceny jego nakłady w przeszłości spiralnie wzrastały osiągając osiem milionów egzemplarzy i nadal z roku na rok wzrastają. Sama wielkość nakładów jednak nie daje wyobrażenia o zakresie jego wpływów. Dzieło to obejmuje nowe idee i koncepcje. Prezentuje łańcuch dowodów Pisma Świętego, które odsłania rozległą wizję majestatycznego planu Boga. Książka ta pozwala Czytelnikowi z łatwością zauważyć występujący w Biblii podział na wieki i mechanizm działania Boga w każdym z nich. Z tego powodu, że dla wielu była pomocą w zrozumieniu Biblii, znana jest dzisiaj pośród jej gorliwych Czytelników jako „klucz do Pisma Świętego”.

Boski plan wieków nie jest książką nową. Został napisany w 1886 roku. Jego ton i zawartość stanowiły wyraźny kontrast z naukami owych czasów. Zbory przygotowane do dawania świadectwa na szeroką skalę oraz nawracania świata, były tak zaskoczone zwartym atakiem ze strony wyższych krytyków Biblii i religii, że nie miały inteligentnych odpowiedzi na owe ataki. Wynikiem tego była daleko idąca utrata wiary w natchnienie Biblii. Boski plan wieków pomógł szczerym chrześcijanom w przeciwstawieniu się fali niewiary, wyjaśniając podstawę wiary nawet niewierzącym.

Autor z nadzwyczajną jasnością sprecyzował światowe aspekty „czasu ucisku”. Gdy inni mówili o pokoju, on ośmielił się mówić o paroksyzmach wojny, rewolucji i anarchii osiągających szczyt w upadku światowych rządów. Podobnie jak ów „ucisk” został dokładnie opisany, tak też nakreślone zostały wydarzenia dnia dzisiejszego oraz przyszłe, aż poza najciemniejsze chwile ucisku do spełnienia się chwalebnego: „przyjdź Królestwo”.

Polecamy tę książkę bez zastrzeżeń jako bezcenny skarb, jako najbardziej wiarygodne i znamienne dzieło religijne dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Każdy spostrzegawczy Czytelnik Biblii dojdzie do wniosku, iż trud studiowania niniejszej pracy nie pozostaje bez nagrody. Uwagi wydawców są oznaczone liczbami, pozostałe poczynił Autor.

 

WYDAWCY 1975 ROK


PRZEDMOWA DO WYDANIA Z 1937 ROKU

O

DDAJĄC niniejszą książkę w ręce Czytelnika, aby spełniła swe zadanie, przynosząc błogosławieństwo ludowi Bożemu, szczególnie zaś Maluczkiemu Stadku, redaktor-wydawca pragnie wyrazić Bogu wdzięczność za ten przywilej służby i pragnie, by czytający i badający tę książkę odnieśli korzyści z jego służby. Bowiem jednym z największych przywilejów, jakie przypadają sługom Bożym, jest oddawanie Panu czci przez przynoszenie błogosławieństw Jego ludowi. To właśnie dzięki Boskiej łasce otrzymaliśmy do dyspozycji środki pieniężne, które pozwoliły nam sfinansować wydanie tej książki. A wypływająca z niej moc błogosławienia i jego potrzeba odczuwana przez wielu, stworzyły podstawę ponownego jej wydania. W związku z tym, ponownie oferujemy ją ludowi Bożemu, modląc się żarliwie, aby mogła stać się źródłem bogatego błogosławieństwa dla swych Czytelników.

Ponowne składanie maszynopisu dało okazję do wprowadzenia kilku niewielkich zmian, które mimo pragnień Autora, nie mogły być wprowadzone w poprzednich wydaniach. Zmiany te wprowadzono po to, aby pewne myśli, widziane uprzednio w sposób niedojrzały, doprowadzić do harmonii z najbardziej dojrzałymi spostrzeżeniami Autora. Większość owych zmian polega na zastąpieniu myśli, zakładającej, że okup został zapłacony na Kalwarii, myślą, iż na Kalwarii okup został złożony lub zapewniony i zdeponowany, i jest to, jak dobrze wiadomo, dojrzały pogląd na ten temat. Kilka pozostałych niewielkich zmian służy temu samemu celowi, to znaczy, doprowadzeniu wyrażonej uprzednio myśli do harmonii z bardziej dojrzałymi poglądami Autora. Trzeba było wprowadzić kilka skróceń, które jednak nie mają wpływu na sens, by zachować tę samą wielkość stron co poprzednio, ponieważ zastosowany tu linotyp wymaga więcej miejsca, niż skład ręczny użyty w poprzedniej edycji.

Prosi się Czytelnika, aby pamiętał — szczególnie w przypadkach, które sugerują zachodzenie powiązań między czasem a wydarzeniami, osiągnięciami, dziełami, osobami i przywilejami, na przykład dostępnością wysokiego powołania, pracą żniwiarską, cierpieniami, jako sprawą odległej przyszłości, wynalazkami itd. — że takie sprawy były omawiane z punktu widzenia czasu, w jakim pisano niniejszą książkę. Redaktor pozwolił sobie zachować tego rodzaju wypowiedzi, w takiej formie, w jakiej je napisano, mimo iż z racji upływu czasu są one obecnie anachronizmami. Pragnął on dokonać jedynie niezbędnych zmian z tego względu, iż w większości przypadków pozostawienie takich form w tekście pozwala na pokazanie, jak dokładnie Autor przewidział przyszłe wydarzenia i warunki, a także dlatego, że z góry powzięta ostrożność będzie wystarczającą obroną przed błędem. Dołączono, rozpoczynający się od 374 strony obszerny trzyczęściowy Dodatek.

Redaktor-wydawca modli się o Boskie błogosławieństwo dla misji, jaką może spełnić niniejsza książka rozpoczynając ponownie swą służbę na rzecz poświęconego ludu Bożego i innych. A w modlitwie swej, raduje się, że przyłączy się do niego lud Boży gdziekolwiek by nie żył. Modlitwa taka rodzi myśl, że ci, którzy będą proponować tę książkę innym, przyłączą się do dzieła przyspieszania jej misji. Przekazując tych kilka słów przedmowy i zapewniając o swej chrześcijańskiej miłości i modlitwie pozostaje,

 

wasz w jedności ducha i służbie

PAUL S. L. JOHNSON

 

Filadelfia, 6 września 1935 rok


PRZEDMOWA AUTORA

A

UTOR i wydawcy publicznie pragną wyrazić Bogu wdzięczność za łaskę, która pozwoliła im wydać ten Tom, i za rezultaty owej łaski w postaci światła, radości, pokoju i społeczności z Bogiem danych licznym zgłodniałym, spragnionym oraz zdezorientowanym duszom. Pierwsza edycja w obecnej formie miała miejsce w 1886 roku. Od tego czasu szybko następowało jedno wydanie za drugim w dwudziestu różnych językach. Dotąd prawie pięć milionów egzemplarzy znalazło się w rękach ludzi na całym świecie.

Nie spodziewamy się, by te wszystkie egzemplarze zostały przeczytane, ale napływające stale listy upewniają nas, że ich treść skutecznie działa w sercach i umysłach ludzi wszędzie. Tysiące ludzi pisze nam, że znalazło się pod wpływem tej książki, choć niektórzy z nich zupełnie nie wierzyli w Biblię jako Boskie objawienie dla ludzkości. Inni piszą, że byli ateistami lub bliskimi ateizmowi, gdyż nie znali przedtem prawdziwego Boga i Jego prawdziwego planu wieków, i nie byli w stanie przyjąć, ocenić lub uczcić tego rodzaju nauk, jakie im zazwyczaj przedstawiano w wyznaniach.

Ponad pięć lat przed pierwszą publikacją tego Tomu wydaliśmy książkę poruszającą te same zagadnienia. Jednak jej tytuł i sposób formułowania myśli były inne. Książka ta nosiła tytuł „Pokarm dla myślących chrześcijan”. Różniła się od obecnej tym, że przede wszystkim atakowała błąd, obalała go, a następnie wznosiła gmach Prawdy. Ostatecznie przekonaliśmy się, że nie był to najlepszy sposób, gdyż niektóre osoby spłoszone obaleniem ich błędów, zrezygnowały z dalszego czytania i tym samym nie ostrzegły piękna struktury Prawdy podanej w miejsce zburzonych błędów.

Niniejszy Tom został napisany w oparciu o inne założenie. Przedstawia on Prawdę, pokazuje jej moc i piękno, a następnie wskazuje na usunięcie błędu jako nie tylko zbędnego, ale zupełnie bezużytecznego i bardzo szkodliwego. Tak więc Czytelnik BOSKIEGO PLANU WIEKÓW na każdym kroku doznaje wzmocnienia swej wiary, bardziej zbliża się do Pana i dlatego ufa, że znajduje się na właściwej drodze. Po dostrzeżeniu Prawdy, coraz bardziej rozumie absurdalność błędów, ich bezwartościowość i z zadowoleniem z nich rezygnuje.

Ów wielki przeciwnik oczywiście nie kocha tego, co otwiera oczy ludu Bożego, powiększa jego cześć dla Boskiej Księgi i narusza jego poleganie na wierzeniach ludzkich. Dlatego ten wielki przeciwnik, jak mogliśmy się spodziewać, pozostaje w silnej opozycji do niniejszej książki. Niewielu zdaje sobie sprawę z mocy i chytrości szatana. Niewielu uświadamia sobie znaczenie słów Apostoła, odnoszących się do księcia ciemności, który przemienia się w sługę światła, by móc zwalczać Prawdę i niszczyć jej wpływ. Niewielu wie, iż chytry nasz przeciwnik usiłuje użyć jednostek najlepszych, najenergiczniejszych, najbardziej wpływowych spomiędzy ludu Bożego do przeszkadzania świeceniu światła i trzymania ludzi z daleka od Boskiego planu wieków.

Niewielu zdaje sobie sprawę, że od początku czasu tworzenia wyznań wiary, 325 r. n.e., rzeczywiście nie studiowano Biblii przez tysiąc dwieście sześćdziesiąt lat. Niewielu wie, iż w tym czasie na owe creda była zwrócona uwaga milionów umysłów, którym nałożono pęta straszliwych błędów i oślepiono pod względem rozumienia Boskiego charakteru — mądrości, sprawiedliwości, miłości i mocy. Niewielu wie, że od czasów Reformacji, gdy Biblia zaczęła wracać do rąk ludu, reformatorzy, mający dobre intencje, ale zwiedzeni, zostali oślepieni i ograniczeni przez błędy przeszłości i z kolei oni sami służyli błędom a także innych trzymali w ciemności. Niewielu rozumie, że prawdziwe studiowanie Biblii, jakie było praktykowane we wczesnym Kościele w czasach Apostołów, dopiero teraz zostało przywrócone studentom Biblii.

We wcześniejszej edycji Tom ten nosił tytuł „Millenial Dawn” (Brzask Tysiąclecia). Zauważyliśmy jednak, iż wprowadziło to wielu w błąd, rozumiano bowiem, że jest to jakaś powieść. Aby nikt nie został zwiedziony i nie kupił tej książki pod wpływem złudzenia, daliśmy jej tytuł, później przyjęty dla obecnej serii, „Wykłady Pisma Świętego”. W ten sposób nikt go opacznie nie zrozumie.

Wielu zadawało nam pytanie, dlaczego tych książek nie ma w księgarniach? Odpowiadamy im, że chociaż właściciele księgarń chcieliby je mieć i sprzedawać, to jednak różni religijni zeloci nie zezwalający na ich sprzedaż zastosowali bojkot. W pierwszej chwili wydaje się to być niepowodzeniem, tak jakby mocy przeciwnika pozwolono przeszkodzić w szerzeniu Prawdy. Bóg jednak łaskawie nadzorował tę sprawę. Prawdopodobnie żadna inna książka nie ma tak dużego nakładu i tak ustabilizowanego obiegu, jak prezentowany Tom. Ci, którzy na skutek uprzedzenia odmawiają przeczytania tej książki i ją zwalczają, czynią to, ponieważ wierzą kłamstwu, fałszywym przedstawieniom.

Wiele egzemplarzy tej książki spalili ludzie, którzy nigdy jej nie przeczytali, lecz znajdowali się pod wpływem błędnych interpretacji nauk religijnych. W taki właśnie sposób traktowano w wiekach ciemnoty naśladowców Jezusa, którzy ponieśli śmierć męczeńską. Tak Jezusowi zadawali cierpienia ci, którzy Jego samego ani Jego nauk nie rozumieli, jak święty Piotr niedwuznacznie oświadcza: „Ale teraz, bracia! wiem, żeście to z nieświadomości uczynili, jako i książęta wasi” (Dz.Ap. 3:17), „(...) bo gdyby byli poznali, nigdyby byli Pana chwały nie ukrzyżowali” (1 Kor. 2:8).

O ile wrogowie tej książki byli napełnieni goryczą, niesprawiedliwością i kłamliwością, o tyle jej przyjaciele — entuzjazmem i gorliwością. Miliony egzemplarzy tego Tomu przeszły przez ręce przyjaciół, którzy z miłości do Prawdy poświęcili swój czas i energię w celu rozpowszechnienia go. W chwili pisania tych słów wiemy, że w przybliżeniu sześćset osób z różnych sfer „opuściło wszystko”, opuściło swoje ziemskie sprawy, zawody i ambicje tylko dlatego, by mogły sławić Pana i błogosławić Jego zgłodniałych prawdy świętych przez doręczenie im tej księgi. Są to lekarze, nauczyciele, pielęgniarki, pastorzy, fryzjerzy, mechanicy, ludzie wszelkich zawodów, których serca zostały dotknięte Boską miłością, którzy pragną sercom i umysłom drugich przekazać błogosławieństwo.

Książki te sprzedaje się po niskich cenach a kolporterzy, którzy je roznoszą, zaledwie pokrywają swoje wydatki. A jednak się radują. Tym bardziej wtedy, gdy mają niedostatek i są uznawani za godnych ponoszenia cierpień i niewygód dla sprawy Pańskiej, Prawdy i Braci. Dobre dzieło się rozwija, poselstwo życia w Chrystusie przechodzi z rąk do rąk. Obecny nakład tego Tomu jest ogromny. Niech błogosławieństwo jakie wyniknie z niego będzie proporcjonalnie wielkie, jak było w przeszłości. Autor i wydawcy nie mogą prosić o więcej.

 

Z najlepszymi życzeniami dla wszystkich Czytelników.

 

Wasz sługa w Panu

CHARLES T. RUSSELL

 

Brooklyn, N. Y.,

1 października 1916 roku


TREŚĆ

WYKŁAD I................................................................................................................................

Noc płaczu i poranek radości – Dwie metody poszukiwania prawdy – Metoda zastosowana w niniejszej pracy – Cel tej pracy – Różnica między pełnym czci studiowaniem Pisma Świętego a niebezpiecznym zwyczajem spekulowania – Przedmiot proroctwa – Teraźniejszy religijny stan świata oceniany z dwóch punktów widzenia – Ciemności egipskie – Tęcza obietnicy – Ścieżka sprawiedliwego ciągle prowadzi naprzód – Przyczyna wielkiego odstępstwa – Reformacja – Ta sama przyczyna przeszkadza prawdziwemu postępowi – Doskonałość poznania nie należy do przeszłości, lecz przyszłości

WYKŁAD II.............................................................................................................................

Zbadanie pozabiblijnych dowodów w świetle rozumu – Teoria nie do utrzymania – Rozumna teoria – Przedstawienie charakteru Boga – Sensowne wnioskowanie

WYKŁAD III...........................................................................................................................

Twierdzenia Biblii i wyraźne dowody jej wiarygodności – Starożytność Biblii i jej zachowanie – Jej wpływ moralny – Motywy pisarzy Biblii – Ogólny charakter Pism – Księgi mojżeszowe – Prawo mojżeszowe – Specyfika rządu ustanowionego przez Mojżesza – Nie był to system klerykalny – Instrukcje dla władców świeckich – Bogaty i biedny — równi wobec zakonu – Zabezpieczenie przed wtrącaniem się do praw ludu – Kapłani nie byli uprzywilejowaną klasą – Z czego się oni utrzymywali itp.? – Zabezpieczenie przed ciemiężeniem cudzoziemców, wdów, sierot i sług – Prorocy Biblii – Czy jest jakiś związek między Zakonem i prorokami a pisarzami Nowego Testamentu? – Cuda nie są niemożliwe – Logiczne wnioski

WYKŁAD IV............................................................................................................................

Boski plan sprecyzowany i usystematyzowany – Trzy wielkie epoki w historii świata – Ich cechy charakterystyczne – „Ziemia na wieki stoi” – Świat przyszły, nowe niebo i nowa ziemia – Podział tych wielkich epok – Ważne zarysy Boskiego planu widziane w ten sposób – Uznanie porządku odkrywa harmonię – Dobre „rozbieranie” Słowa Prawdy

WYKŁAD V.............................................................................................................................

Błysk światła pierwszej obietnicy – Obietnica dana Abrahamowi – Odkładana nadzieja – Wyjaśnienie Tajemnicy zaczyna się od zesłania Ducha Świętego – Co jest ową Tajemnicą? – Dlaczego tak długo nią pozostawała? – Dotąd stanowi tajemnicę dla świata – We właściwym czasie zostanie ujawniona wszystkim – Kiedy Tajemnica zostanie odkryta?

WYKŁAD VI............................................................................................................................

Drugie przyjście naszego Pana — osobiste i przedtysiącletnie – Jego związek z pierwszym przyjściem – Wybór Kościoła i nawrócenie świata – Wybór i wolna łaska – Więźniowie nadziei – Prorocze świadectwa odnoszące się do restytucji – Powrót naszego Pana oczywistą nadzieją Kościoła i świata

WYKŁAD VII..........................................................................................................................

Dlaczego zło jest dozwolone? – Dobro i zło jako zasady – Wrażliwość moralna – Bóg dozwolił na zło, nad którym ma władzę dla dobrego celu – Bóg nie jest autorem grzechu – Próba Adama nie była farsą – Jego pokusa była sroga – Adam zgrzeszył świadomie – Kara za grzech nie jest niesprawiedliwa ani zbyt surowa – W potępieniu wszystkich w Adamie okazała się mądrość, miłość i sprawiedliwość – Powszechność Boskiego prawa

WYKŁAD VIII.........................................................................................................................

Ogólny pogląd na Dzień Sądu – Czy zgadza się on z Pismem Świętym? – Ustalenie znaczenia słów: „sąd” i „dzień” – Pismo Święte mówi o kilku dniach sądu – Pierwszy dzień sądu i jego rezultaty – Wyznaczenie innego dnia sądu – Podobieństwo i różnica między pierwszym i drugim sądem – Obecna odpowiedzialność świata – Dwa sądy interwencyjne i ich cele – Wyraźne różnice w ocenianiu przyszłego sądu – Jak prorocy i apostołowie zapatrywali się na przyszły sąd?

WYKŁAD IX............................................................................................................................

Restytucja zagwarantowana przez okup – Nie życie wieczne, ale próba jego osiągnięcia jest zapewniona przez okup – Warunki i korzyści tej próby – Ofiara Chrystusa była niezbędna – W jaki sposób ludzkość mogła być i była odkupiona przez śmierć jednego? – Wiara i uczynki są jeszcze potrzebne – Kara za dobrowolny grzech jest pewna – Czy będzie dosyć miejsca na ziemi dla wzbudzonych milionów ludzi? – Restytucja a ewolucja

WYKŁAD X.............................................................................................................................

Powszechne błędne zrozumienie – Natura ziemska, czyli ludzka, i niebiańska, czyli duchowa – Ziemska chwała i niebiańska chwała – Biblijne dowody w odniesieniu do istot duchowych – Śmiertelność i nieśmiertelność – Czy śmiertelna istota może żyć wiecznie? – Sprawiedliwość w okazywaniu względów – Zbadanie rzekomo działającej zasady – Rozmaitość w doskonałości – Boskie suwerenne prawa – Boskie wyposażenie człowieka dziełem zadowalającym – Wybór Ciała Chrystusowego – W jaki sposób dokona się przemiana jego natury

WYKŁAD XI............................................................................................................................

Droga szeroka prowadzi do zagłady – Droga wąska prowadzi do życia – Co to jest życie? – Boska natura – Związek między naturą Boską i ludzką – Nagroda na końcu wąskiej drogi – Wysokie powołanie ograniczone do wieku Ewangelii – Trudy i niebezpieczeństwa wąskiej drogi – Gościniec świątobliwości

WYKŁAD XII..........................................................................................................................

Wieki – Żniwa – Poziomy rzeczywistego i uznanego stanowiska – Postępowanie naszego Pana Jezusa – Postępowanie naśladowców Jezusa – Trzy klasy w kościele nominalnym – Rozłączenie w czasie żniwa – Wyniesienie do chwały klasy pomazańców – Klasa wielkiego ucisku – Spalenie kąkolu – Błogosławienie świata – Chwalebny wynik

WYKŁAD XIII.........................................................................................................................

Pierwsze panowanie – Utrata panowania – Odkupienie i przywrócenie panowania – Typiczne Królestwo Boże – Uzurpator – Dwie formy obecnego panowania – Istnienie obecnych władz zarządzone przez Boga – Wizja Nabuchodonozora – Wizja Daniela i jej interpretacja – Królestwa tego świata rozpatrywane z innego punktu widzenia – Właściwy stosunek Kościoła do obecnych rządów – Krótkie zbadanie „Boskiego prawa” królów – Nieuzasadnione roszczenia chrześcijaństwa – Lepsza nadzieja związana z piątym uniwersalnym imperium

WYKŁAD XIV.......................................................................................................................

Doniosłość przedmiotu – Charakter Królestwa – Królestwo wieku Ewangelii – Błędne poglądy poprawione przez Pawła – Rezultaty błędnych poglądów na Królestwo – Dwie formy Królestwa Bożego – Duchowa forma i jej działalność – Ziemska forma i jej działalność – Harmonia w ich działaniu – Chwała ziemskiej formy Królestwa – Chwała niebiańskiej formy – Korzeń przymierza, z którego te gałęzie wyrastają – Ziemska forma Królestwa — izraelska – Zaginione pokolenia – Niebiańskie Jeruzalem – Izrael jako typ – Odrzucenie Izraela i przywrócenie mu łaski – Klasy wybrane – Dziedzice Królestwa – Żelazna władza – Ilustracja celu tysiącletniego panowania – Oddanie Królestwa Ojcu – Pierwotny zamysł Boga w pełni zrealizowany

WYKŁAD XV........................................................................................................................

„Dzień Jehowy”, „dzień pomsty” i „dzień gniewu” – Czas wielkiego ucisku – Jego przyczyna – Świadectwo Biblii o wielkim ucisku – Jego ogień i burza, potrząsanie i roztapianie są symboliczne – Świadectwo Dawida – Świadectwo Jana Objawiciela – Obecna sytuacja i perspektywa przyszłości widziane przez przeciwne sobie partie kapitalistów i robotników najemnych – Lekarstwo, które nie uleczy – Podniesienie zasłony i dopuszczenie światła nastąpi we właściwym czasie – Dowody na to – Warunki świętych w czasie ucisku i ich właściwa postawa

WYKŁAD XVI.......................................................................................................................

Nasze obowiązki wobec prawdy – Jej cena, wartość i pożytek z niej

DODATEK.............................................................................................................................

 


WYKŁAD I

ZIEMSKA NOC GRZECHU ZAKOŃCZY SIĘ PORANKIEM RADOŚCI

Noc płaczu i poranek radości – Dwie metody poszukiwania prawdy – Metoda zastosowana w niniejszej pracy – Cel tej pracy – Różnica między pełnym czci studiowaniem Pisma Świętego a niebezpiecznym zwyczajem spekulowania – Przedmiot proroctwa – Teraźniejszy religijny stan świata oceniany z dwóch punktów widzenia – Ciemności egipskie – Tęcza obietnicy – Ścieżka sprawiedliwego ciągle prowadzi naprzód – Przyczyna wielkiego odstępstwa – Reformacja – Ta sama przyczyna przeszkadza prawdziwemu postępowi – Doskonałość poznania nie należy do przeszłości, lecz przyszłości

 

T

YTUŁ serii wykładów prezentowanych w tej książce — Boski plan wieków — wskazuje na postęp w układzie spraw Boskich, uporządkowanych i przewidzianych przez Boga. Sądzimy, iż nauki Boskiego objawienia okażą się piękne i harmonijne, gdy analizować je będziemy z tego a nie innego stanowiska. Okres dozwolenia grzechu, który jest dla ludzkości ciemną nocą, nigdy nie zostanie zapomniany. Dzień zaś Boskiej sprawiedliwości i łaski będzie ustanowiony przez Mesjasza, który jako Słońce Sprawiedliwości powstanie i w pełni rozświeci się we wszystkich i nad wszystkim, przynosząc zdrowie i błogosławieństwo. Ów przyszły dzień więcej niż zrównoważy straszliwą noc płaczu, tęsknoty, bólu, choroby i śmierci, w której wzdychające stworzenie tak długo przebywało. „Z wieczora bywa płacz, ale z PORANKU wesele” (Ps. 30:6*).

Wszelkie stworzenie jęcząc i trudząc się w bólu, niejako instynktownie oczekuje, tęskni i spodziewa się DNIA zwanego Złotym Wiekiem. Dotąd ludzie szukają go po omacku, ponieważ nie znają wielkich, chwalebnych celów Jehowy. Jednak ich najśmielsze wyobrażenia o takim wieku dalekie są od rzeczywistości, jaka wówczas będzie istniała. Wielki Stwórca przygotował „ucztę z rzeczy tłustych”, która zadziwi wszystkie Jego stworzenia i bardzo przewyższy to, o co mogłyby one, kierując się rozsądkiem, prosić lub czego mogłyby oczekiwać. Tym swoim zdumionym stworzeniom, dostrzegającym długość, szerokość, wysokość i głębokość miłości Bożej, przekraczającej wszelkie oczekiwania, On wyjaśnia: „Boć zaiste myśli moje nie są jako myśli wasze, ani drogi wasze jako drogi moje, mówi Pan; Ale jako wyższe są niebiosa niż ziemia, tak przewyższają drogi moje drogi wasze, a myśli moje myśli wasze” — Izaj. 55:8, 9.

W niniejszej pracy będziemy się starali, ufamy że z powodzeniem, przedstawić zainteresowanemu i nieuprzedzonemu Czytelnikowi plan Boży, odnoszący się do przeszłości, teraźniejszości i przyszłości oraz wyjaśniający postępowanie Boga w tym czasie, w sposób piękniejszy, bardziej harmonijny i sensowny, niż powszechnie jest rozumiany. Z całą stanowczością zaprzeczamy jednak jakoby miał to być wynik szczególnej mądrości lub wyjątkowych zdolności Autora. W świtającym obecnie Dniu Tysiąclecia ujawnia to wszystko Słońce Sprawiedliwości, które odkrywa owe rzeczy jako „teraźniejszą prawdę” obecnie ocenianą przez ludzi szczerych, ludzi o czystych sercach.

Odkąd szerzy się sceptycyzm, podstawa prawdziwej religii, podstawa prawdy, często jest kwestionowana nawet przez ludzi szczerych. Dołożyliśmy wszelkich starań, aby tę podstawę, Słowo Boże, na której wszelka wiara się opiera, odsłonić w stopniu budzącym zaufanie i pewność jej świadectwa, nawet u niewierzącego. Staraliśmy się to wyjaśnić odwołując się do rozumu i w sposób przez rozum akceptowany. Następnie staraliśmy się nauki Pisma Świętego wytłumaczyć w taki sposób, aby, o ile to możliwe, przeciętny umysł ludzki mógł zbadać i zrozumieć różne aspekty owej podstawy w świetle najściślejszych zasad sprawiedliwości.

Niniejszą pracę publikuje się z wiarą, że Pismo Święte objawia logiczny i harmonijny plan, który, gdy się go zrozumie, musi wydać się słusznym każdemu oczyszczonemu sumieniu, oraz w nadziei udzielenia pomocy studentom Słowa Bożego przez podanie pewnych myśli pozostających w zgodzie z sobą i natchnionym Słowem. Ci wszyscy, którzy traktują Biblię jako objawienie Boskiego planu, a do tych zwracamy się szczególnie, bez wątpienia zgodzą się, że jeśli jest natchniona przez Boga, jej nauki jako całość muszą ujawniać plan harmonijny i logiczny sam w sobie a także zgodny z charakterem jego Boskiego Autora. Naszym celem jako poszukiwaczy prawdy powinno być poznanie zupełnego, całkowicie zharmonizowanego Boskiego objawionego planu. Jako dzieci Boże tego właśnie słusznie możemy się spodziewać, zgodnie z obietnicą podaną w Ewangelii Jana 16:13, iż Duch prawdy „wprowadzi was [nas] we wszelką prawdę”.

Jako szukający prawdy mamy do wyboru dwie metody jej poznania. Jedna polega na poszukiwaniu pośród wszystkich poglądów podsuwanych przez rozmaite grupy religijne i wyławianiu z każdej tego elementu, który uznamy za prawdę. Byłaby to praca bez końca. Trudności, jakie napotkalibyśmy posługując się tą metodą, wynikałyby z naszego wypaczonego i przewrotnego sądu lub uprzedzeń opartych na różnych skłonnościach — a kto im nie podlega? Otóż trudności te uniemożliwiłyby poprawną selekcją i moglibyśmy wybrać błąd a odrzucić prawdę. Ponadto, gdybyśmy przyjęli tę metodę jako naszą, stracilibyśmy dużo, ponieważ prawda rozwija się „(...) jako światłość jasna, która im dalej tym bardziej świeci, aż do dnia doskonałego”, przyświecając tym, którzy jej poszukują i chodzą w jej świetle. Tymczasem rozmaite wyznania licznych religii są ustalone i niezmienne, jakimi były wtedy, kiedy powstawały. Różne wyznania muszą zawierać wiele błędów, jeśli w niektórych ważnych kwestiach sprzeciwiają się sobie. Ta metoda doprowadziłaby do labiryntu dezorientacji i zamętu. Druga metoda polega na pozbyciu się wszelkich uprzedzeń i pamiętaniu o tym, iż nikt obecnie nie może dowiedzieć się więcej o planach Boga, niż to On objawił w swoim Słowie, i o tym, że objawił je „cichym i pokornego serca”. Jedynie będąc takimi możemy gorliwie i szczerze starać się o kierownictwo i instrukcje Słowa, a ów wielki Autor będzie nas prowadził do zrozumienia go o tyle, o ile będzie możliwe w danym czasie, dzięki wykorzystywaniu różnych pomocy dostarczonych przez Niego. Patrz: Efez. 4:11–16.

Ta książka jest szczególnie przeznaczona jako pomoc dla takich badaczy. Można zauważyć, iż powołuje się ona wyłącznie na Pismo Święte, uwzględniając historię świecką o tyle, o ile może ona potwierdzić wypełnienie się oświadczeń Pisma Świętego. Do świadectwa współczesnych teologów nie przykładamy żadnej wagi, a dowody tak zwanych ojców Kościoła pominęliśmy. Wielu z nich dawało świadectwo zgodne z opiniami tu wyrażonymi, ale uważamy, iż błędne jest powszechne przekonanie doby dzisiejszej i przeszłości polegające na wierzeniu w pewne doktryny, dlatego że inni, do których mamy zaufanie, w nie wierzyli. Jest to oczywiście powód owocowania błędów, w które wielu zacnych ludzi uwierzyło, i których nauczało z czystym sumieniem (Dz.Ap. 26:9). Poszukiwacze prawdy powinni opróżnić swe umysły z błotnistych wód tradycji i napełnić je u źródła prawdy, czyli Słowa Bożego. Nie należy przywiązywać wagi do jakiejkolwiek nauki religijnej, jeśli ona nie prowadzi poszukującego prawdy do owego źródła.

Nawet do ogólnego i pospiesznego zbadania całej Biblii oraz jej nauk dzieło, które wydajemy, jest zbyt szczupłe. Zdając sobie jednak sprawę z pośpiechu naszych czasów, staraliśmy się być tak zwięzłymi, jak na to pozwalała ważność przedmiotu.

Zainteresowanemu Czytelnikowi chcielibyśmy powiedzieć, że bezużytecznym byłoby pobieżne jedynie przeczytanie tej książki z nadzieją dostrzeżenia w niej mocy i harmonii prezentowanego planu i dowodów Pisma Świętego. Staraliśmy się od początku do końca przedstawić różne fragmenty prawdy nie tylko w sposób, lecz także w porządku, jaki pozwoliłby wszystkim grupom Czytelników jasno zrozumieć wykładany przedmiot i ogólny plan. Jeśli każda dziedzina nauki, aby ją móc ocenić, wymaga gruntownych i systematycznych studiów, tym bardziej wymaga tego nauka o Boskim objawieniu. W odniesieniu do tej pracy jest to podwójnie potrzebne ze względu na to, iż prócz tego, że jest rozprawą na temat prawd Boskiego objawienia, jest też badaniem przedmiotu, z innego o ile wiemy punktu widzenia niż w jakimkolwiek innym dziele. Nie przepraszamy za poruszenie licznych tematów zazwyczaj pomijanych przez chrześcijan, między innymi takich, jak: przyjście naszego Pana oraz proroctwa i symbolizm Starego i Nowego Testamentu. Nie powinno się polecać ani akceptować żadnego systemu teologicznego, który nie zwraca uwagi na najwybitniejsze zarysy nauk Pisma Świętego lub je pomija. Tym niemniej mamy nadzieję, że Czytelnik dostrzeże różnicę między poważnym, rzeczowym i pełnym czci studiowaniem proroctw i innych ksiąg Pisma Świętego w świetle faktów historycznych już wypełnionych, by uzyskać wnioski, jakie uświęcony zdrowy rozsądek może uznać, a pospolitą praktyką powszechnej spekulacji, która zastosowana w odniesieniu do Boskich proroctw jest zbyt skłonna popuszczać wodze fantazji i urojeniom. Kto popada w ten zły nawyk staje się zazwyczaj „prorokiem” (?) zamiast badaczem proroctw.

Nie ma pracy szlachetniejszej i bardziej uszlachetniającej niż pełne czci studiowanie objawionych celów Boga, na które rzeczy pragną patrzeć Aniołowie” (1 Piotra 1:12). Fakt, iż mądrość Boża dostarczyła proroctw traktujących o przyszłości i oświadczeń odnoszących się do teraźniejszości oraz przeszłości, samo przez się jest ze strony Jehowy naganą głupoty tych Jego dzieci, które ignorując i zaniedbując studiowanie Jego Słowa usprawiedliwiają się, mówiąc: „Dosyć jest w piątym rozdziale Mateusza, by każdy człowiek mógł być zbawiony”. Nie powinniśmy też sądzić, że proroctwa były dane jedynie po to, by zaspokoić ciekawość odnoszącą się do przyszłości. Celem proroctw jest zaznajomienie poświęconego dziecka Bożego z planami Ojca i tym samym pozyskanie jego zainteresowania oraz sympatii dla tych planów i umożliwienie mu obserwowania zarówno teraźniejszości, jak i przyszłości z Boskiego punktu widzenia. Zainteresowane więc dziełem Pańskim dziecko Boże może służyć duchem i zrozumieniem, nie tylko jako sługa, lecz także jako dziecko i dziedzic. Objawiając takim osobom to, co nastąpi, proroctwo przeciwdziała obecnym wpływom. Skutkiem starannych studiów nie może być nic innego, jak wzmocnienie wiary i zachęta do świętości.

Czy ludzie nie znający planu Bożego dotyczącego uzdrowienia świata z grzechu oraz jego konsekwencji, znajdując się pod wpływem fałszywych idei, głoszących, iż nominalny kościół w obecnym stanie jest jedynym pośrednikiem w osiąganiu tego celu, nie powinni zastanowić się nad obecnym stanem, w jakim znajduje się świat po głoszeniu Ewangelii przez prawie dziewiętnaście stuleci? Czy stan ten nie powinien budzić poważnych wątpliwości w każdym rozważnym umyśle błędnie poinformowanym? A takich wątpliwości nie przezwycięża się łatwo bez pomocy prawdy. W rzeczywistości dla każdego myślącego obserwatora, jedna z dwóch rzeczy musi być oczywista: albo kościół popełnił wielki błąd, sądząc, iż w tym wieku oraz w obecnym stanie zadaniem jego jest nawrócenie świata, albo plan Boga jest nieudanym pomysłem. Wobec takiej alternatywy, co przyjmiemy za prawdę? Wielu przyjęło i bez wątpienia wielu jeszcze przyjmie pogląd drugi, powiększając tym samym szeregi niedowiarstwa otwarcie bądź skrycie. Jednym z celów tej książki jest pomóc ludziom uczciwym, którzy nie posiadając prawdy upadają.

Obok przedstawiamy diagram opubliko­wany w Londynie przez Londyńskie Towarzystwo Misyjne a następnie w Sta­nach Zjednoczonych przez Prezbite­riańską Radę Misyjną Kobiet, pod nagłówkiem: Milczące wezwanie w imieniu zagranicznych misji. Ów diagram przedstawia smutny obraz ciemnoty i nieznajomości jedynego imienia danego pod niebem, czyli ludziom, przez które możemy być zbawieni.

The Watchman, gazeta chicagowska organizacji Y.M.C.A., opublikowała ten sam diagram i tak go skomentowała:

„Idee niektórych co do duchowego stanu świata są bardzo mgliste i niesprecyzowane. Słyszymy o chlubnym dziele przebudzenia w kraju i za granicą, o niedawnych wysiłkach misyjnych, o tym jak jeden kraj po drugim otwierają się na przyjęcie Ewangelii i o wielkich sumach pieniężnych poświęconych na jej rozpowszechnianie. Zdaje się nam, że czyni się odpowiednie wysiłki dla głoszenia Ewangelii narodom. Obecnie (pisane w 1886 roku) ludność świata oblicza się na 1 424 000 000, tymczasem studiując wspomniany diagram zauważamy, że więcej niż połowę, prawie dwie trzecie ogółu ludzkości stanowią poganie a pozostali są w większości zwolennikami Mahometa bądź członkami wielkich odstępczych kościołów, których religia praktycznie jest schrystianizowanym bałwochwalstwem. O kościołach tych zaledwie można by powiedzieć, że są wierne Ewangelii Chrystusowej i jej nauczają. Co się tyczy stu szesnastu milionów nominalnych protestantów musimy pamiętać jak wielka liczba w Niemczech, Anglii i Stanach Zjednoczonych popadła w niewiarę, w ciemność głębszą niż pogaństwo. Wielu zostało zaślepionych przez różne przesądy lub skrajną ignorancję. W tym czasie kiedy osiem milionów żydów wciąż odrzuca Jezusa z Nazaretu i kiedy więcej niż trzysta milionów tych, którzy noszą Jego imię odstąpiło od wiary, ponad sto siedemdziesiąt milionów kłania się Mahometowi, większość pozostałych ludzi do dnia dzisiejszego czci rzeczy martwe, swoich przodków, nieżyjących bohaterów lub samego diabła. Wszyscy w jakiś sposób czczą stworzenia i służą im zamiast Stworzycielowi, który jest błogosławionym na zawsze Bogiem wszystkich. Czy to nie wystarcza, by zasmucić serca myślących chrześcijan?”

Naprawdę smutny to obraz. I choć odcienie diagramu pokazują różnice między poganami, mahometanami i żydami, wszyscy oni pozostają w zupełnej nieświadomości odnośnie Chrystusa. Niektórzy w pierwszej chwili mogliby przypuścić, iż wyrażony tu pogląd na temat proporcji chrześcijan jest zbyt ciemny i raczej przesadzony, my jednak rozumiemy przeciwnie. Pokazuje on nominalne chrześcijaństwo w możliwie najjaśniejszych kolorach. Na przykład, owe sto szesnaście milionów uważane za protestantów daleko przewyższają prawdziwą ich liczbę. Wierzymy, że szesnaście milionów bliżej określałoby liczbę wyznających dorosłych członków kościoła a przyjęcie jednego miliona, przypuszczamy, byłoby zbyt wygórowaną liczbą dla „maluczkiego stadka”, owych „poświęconych w Chrystusie Jezusie”, „(...) którzy nie według ciała chodzą, ale według ducha”. Należy pamiętać, że na wielką liczbę członków kościoła składają się dzieci i niemowlęta. Dotyczy to szczególnie krajów europejskich. W wielu z nich uznaje się dzieci za członków kościoła już od niemowlęctwa.

Choć prezentowany tu obraz wydaje się ciemny, nie jest najciemniejszym z obrazów przedstawiających upadłą ludzkość. Powyższy wycinek wyobraża jedynie obecne pokolenie. Gdy zastanawiamy się nad tym, że w ciągu sześciu tysięcy lat zostały zmiecione z powierzchni ziemi ogromne rzesze ludzi, z których prawie wszyscy byli objęci tą samą ignorancją i grzechem, jak ciemny jest ten obraz! Rozpatrywany z cieszącego się popularnością punktu widzenia jest w istocie straszny.

Różne wyznania naszej doby uczą, że owe miliardy ludzi, nieświadome jedynego imienia pod niebem, przez które możemy być zbawieni, znajdują się na prostej drodze wiodącej do wiecznych mąk. Uczą też, iż wszystkie ze stu szesnastu milionów protestantów, z wyjątkiem kilku świętych, czeka ten sam los. Nic dziwnego więc, że ci, którzy wierzą w takie straszne rzeczy o planie i celach Jehowy są gorliwi w popieraniu przedsięwzięć misyjnych — dziwi tylko, że nie doprowadza ich to do rozpaczy. Taka wiara i takie wnioski mogłyby pozbawić życie każdej przyjemności i pogrążyć w mroku każdy jasny widok natury.

Aby potwierdzić, że nie przedstawiliśmy fałszywie „ortodoksji” w związku z losem pogan, cytujemy fragment ze wspomnianej już broszury pod nagłówkiem Milczące wezwanie w imieniu zagranicznych misji, w której był opublikowany wspomniany diagram. Końcowe zdanie brzmi: „Głoście Ewangelię wielkim rzeszom ludzkim za granicą — miliardowi dusz, umierających w rozpaczy bez Chrystusa w liczbie stu tysięcy osób dziennie”.

Choć z punktu widzenia ludzkich wyznań taka perspektywa jest przygnębiająca, Pismo Święte prezentuje pogodniejszy pogląd. Przedstawienie owego poglądu jest celem tej książki. Pouczeni Słowem nie możemy uwierzyć, by Boski wielki plan zbawienia był takim nieudanym pomysłem lub by takim miał się okazać. Zakłopotane dziecko Boże z ulgą dostrzega, iż prorok Izajasz taki właśnie stan rzeczy i jego naprawę przewidział, mówiąc: „Bo oto ciemności okryją ziemię, a zaćmienie narody; ale nad tobą wejdzie Pan, a chwała jego nad tobą widziana będzie. I będą chodzić narody [pogańskie] w światłości twojej” (Izaj. 60:2, 3). W zacytowanym proroctwie zaćmienie jest rozświetlone tęczą obietnicy: „I będą chodzić narody [wszelkie narody żyjące na ziemi] w światłości twojej”.

Przedłużające się na świecie niedola i ciemność oraz znikomy rozwój prawdy stanowiły tajemnicę nie tylko dla Kościoła, lecz także świat znał i odczuwał swój stan. Jak owa ciemność, która spowiła Egipt, tak i ta była odczuta. Na potwierdzenie tego zauważmy ducha jaki wyziera z poniższych wierszy zamieszczonych w filadelfijskiej gazecie. Zwątpienie i przygnębienie zintensyfikowane sprzecznościami różnych wyznań dotąd nie zostały rozproszone w umyśle ich autora przez promienie Boskiej prawdy pochodzącej bezpośrednio ze Słowa Bożego:

 

Życie! Tajemnica wielka! Któż powie bez kpiny,
Co za pożytek ma Bóg z owej nędznej gliny?
Jego ręka genialna, co lepszego tworzywa jest warta,
Uformowała ciało, w nim rozum i dusza, i wola uparta —
Zrodzone, by umrzeć — śmierć — nieuniknione przeznaczenie;
Dokąd, ach, dokąd szybko ucieka życiodajne tchnienie?
Nikt z rzeszy tej, tak licznej i wielkiej,
Kto żył i umarł, i cierpiał zło wielkie,
Nigdy nie wrócił, by nam wyjawić Boże zamiary,
I przyszłość skrytą, co grunt stanowi naszej wiary.
Niech z naszej drogi przepadną złej niewiedzy cienie,
Błagamy Panie! Ześlij nam światła jasnego promienie;
Niech mądre widzenie zastąpi wiarę,
Niech światłość jasna rozproszy nocy marę,
Zwątpienie nasze, strach, przerażenie,
Myśl, co podważa Twe przyszłe świata błogosławienie.
Ów lotny umysł — co odpowiedzi z odwagą szuka,
Do drzwi sekciarskich już nie zapuka,
Bo odrzuca dogmaty, co dzisiejszym dniem rządzą,
I zbywszy rozsądku w mroku praw swych błądzą.
Staramy się, Panie, poznać Twą istotę,
Nasze miejsce przy Tobie — i cząstkę naszą, którą potem,
Przyjdzie nam spełnić w myśl zamierzeń planu Twego;
Stwórca Nieskończony i człowiek — stworzenie Jego.
Podnieś zasłonę, co nam widzenie zaciemnia, o Panie,
Rozkaż raz jeszcze: „Niech się światłość stanie”
I objaw Panie sekret tronu Twego,
Bo błądząc w ciemności, szukamy nieznanego.

 

Na to odpowiadamy:

 

Już zdjęta pieczęć z życia tajemnicy — ni Słowo nie zaginie;
Wszystkim opowie, jaką radość Bóg znalazł w owej nędznej glinie.
Którą Jego ręka sprawna, co lepszego tworzywa jest godna,
Uczyniła swym obrazem — umysł i wola Jemu jest podobna.
Ponowne zrodzenie ze śmierci wyzwoli nas lochu
I wyrok złamie, co głosił, że wróci się „proch do prochu”,
Bo On jedyny z zastępów ludu wielkiego,
Co żył i umarł, i doznał cierpienia wszelkiego,
On to powstając, potwierdził Boski plan,
Tę przyszłość, jaką dla nas gotuje nasz Pan.
Jego Słowo nam ześle jasne światła promienie,
One to z drogi usuną złej niewiedzy cienie.
Niech mądre widzenie silne będzie jak wiara
I sprawi, że się rozproszy i przepadnie nocy mara
I zwątpienie, i strach nasz, i przerażenie,
A myśl potwierdzi Twe przyszłe świata błogosławienie.
I teraz Panie umysły trzeźwe, co pytać odwagę mają,
Do drzwi sekciarskich już nie zapukają,
Bo porzuciły dogmaty, co dzisiejszym dniem rządzą,
I zbywszy rozsądku w mroku praw swych błądzą.
Wolno nam szukać i poznać Twą istotę Panie,
Nasze miejsce przy Tobie, zadanie w Twym planie,
Jakie nam spełnić przyjdzie w dziele zamierzenia Twego;
Stwórca Nieskończony i człowiek — stworzenie Jego.
Podnosi zasłonę i odkrywa w całości,
Przed tymi, co w niebiańskiej kroczą światłości,
Chwalebną tajemnicę Boskiego tronu,
Dziś jasną, przed wieki nie znaną nikomu.

 

Takie właśnie błogosławieństwo zbliża się do świata przez objawienie Boskiego celu i odsłonięcie Słowa Bożego. Wierzymy, że ten tom jest częścią tego błogosławieństwa i objawienia.

Te osoby, które zechcą zrezygnować ze wszystkich ludzkich spekulacji a czas poświęcić na badanie Pisma Świętego, nie wyłączając rozumowania, do jakiego Bóg nas zachęca (Izaj. 1:18), dojdą do wniosku, że błogosławiona tęcza obietnicy rozciąga się na niebiosach. Błędnym jest mniemanie, że osoby nie posiadające wiary i wynikającego z niej usprawiedliwienia mogą jasno zrozumieć prawdę. Prawda nie jest dla takich. Psalmista bowiem mówi: „Światłości [prawdy] nasiano sprawiedliwemu” (Ps. 97:11). Dla dziecka Bożego jest przewidziana lampa, której światło rozprasza na jego drodze w wielkim stopniu ciemność. „Słowo twe jest pochodnią nogom moim, a światłością ścieżce mojej” (Ps. 119:105). Ale ta ścieżka jest jedynie „ścieżką sprawiedliwych (...) która im dalej tym bardziej świeci, aż do dnia doskonałego” (Przyp. 4:18). Tymczasem, rzeczywiście nikt nie jest sprawiedliwy: „Nie masz sprawiedliwego ani jednego” (Rzym. 3:10). Klasa, do której to określenie się odnosi, jest „usprawiedliwiona z wiary”. Tylko członkowie tej klasy cieszą się przywilejem chodzenia drogą, na której światło coraz bardziej świeci, aby mogli oni dostrzegać nie tylko obecne wypełnianie się planu Boga, lecz także to, co nastąpi. Prawdą jest, że chociaż ścieżka każdego wierzącego jest oświetlona, to jednak szczególne zastosowanie tego oświadczenia odnosi się do sprawiedliwych (usprawiedliwionych) jako klasy. Patriarchowie, prorocy, Apostołowie i święci przeszłości oraz teraźniejszości kroczyli w jej wzrastającym świetle. Światło to w dalszym ciągu będzie się wzmagać, poza teraźniejszość — „aż do dnia doskonałego”. Jest jedna przedłużająca się ścieżka oraz jedno przedłużające swe świecenie i wzmagające się światło Boskiego świadectwa, oświetlające w miarę jak nastaje właściwy czas.

A więc „Weselcie się w Panu sprawiedliwi”, oczekując wypełnienia tej obietnicy. Wielu ma jednak tak słabą wiarę, iż nie pragnie więcej światła, a z powodu niewierności i obojętności pozostaje w ciemności, choć mogliby chodzić we wzmagającym się świetle.

Duch Boży dany w celu wprowadzania członków Kościoła w prawdę zwraca uwagę na rzeczy zapisane i je objaśnia. Niczego zatem nie potrzebujemy, co nie jest zapisane, bowiem Pismo Święte może uczynić nas mądrymi ku zbawieniu przez wiarę w Jezusa Chrystusa. 2 Tym. 3:15.

Ciągle jeszcze jest prawdą, że „ciemności okrywają ziemię, a zaćmienie narody”, jednak świat nie pozostanie na zawsze w tych warunkach. Mamy zapewnienie, iż „Przyszedł poranek” (Izaj. 21:12). I, jak Bóg sprawia, że naturalne słońce świeci nad sprawiedliwymi i niesprawiedliwymi, tak w dniu Tysiąclecia Słońce Sprawiedliwości będzie świecić dla korzyści całego świata i Ono „(...) oświeci, co skrytego jest w ciemności” (1 Kor. 4:5). Ono też rozproszy szkodliwe opary zła, przynosząc życie, zdrowie, pokój i radość.

Spoglądając wstecz dostrzegamy, że światło wówczas świeciło, ale słabo. Niewyraźne i niezrozumiałe były obietnice minionych lat. Obietnice dane Abrahamowi i innym, typicznie przedstawione w Zakonie oraz ceremoniach cielesnego Izraela, były jedynie cieniami i dawały mgliste pojęcie o wspaniałych i chwalebnych zamysłach Boga. W czasach Jezusa światło się wzmagało. Punktem szczytowym oczekiwania do tego czasu było przekonanie, iż Bóg ześle wyzwoliciela, który wybawi Izrael od jego nieprzyjaciół, wywyższy go jako główny naród na ziemi i w tym stanie potęgi oraz wpływów Bóg użyje jako swego pośrednika do błogosławienia wszystkich narodów. Przedłożenie owemu narodowi propozycji dziedzictwa w królestwie Bożym było tak przeciwne temu, czego on się spodziewał a perspektywy klasy wówczas wybieranej tak się różniły od obiecywanej wielkości, oczywiście analizowane z ludzkiego punktu widzenia, iż prawie wszyscy z wyjątkiem niewielu byli zaślepieni na ogłaszane poselstwo. Zaślepienie i nastroje wrogie głoszonemu poselstwu szczególnie wzrosły wówczas, gdy w procesie realizacji Boskiego planu nastał właściwy czas rozszerzenia poselstwa i zaproszenia do uczestnictwa w obiecanym Królestwie, zaproszenia stosującego się do każdego stworzenia pod niebem, które przez rozwijanie wiary zostaje uznane za dziecko wierzącego Abrahama oraz za dziedzica uczynionej mu obietnicy.

A kiedy Ewangelia, której nauczał Jezus, stawała się zrozumiała od zesłania Ducha Świętego, Kościół widział, iż błogosławieństwa dla świata miały mieć charakter trwały a dla wypełnienia się tego celu Królestwo to miało być duchowe, składające się z prawdziwych Izraelczyków, „Maluczkiego Stadka”, wybranych zarówno z żydów, jak i z pogan, wyniesionych do duchowej natury i mocy. Czytamy zatem, że Jezus „(...) życie na jaśnię wywiódł i nieśmiertelność przez Ewangelię” (2 Tym. 1:10). Od czasów Jezusa przyświeca więcej światła, co zresztą Pan przepowiedział, mówiąc: „Mamci wam jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść nie możecie. Lecz, gdy przyjdzie on Duch prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę (...) i przyszłe rzeczy wam opowie” (Jan 16:12, 13).

Nastał jednak czas po śmierci Apostołów, gdy większość Kościoła poczęła zaniedbywać światło i zwracać się do ludzkich nauczycieli o kierownictwo. Owi nauczyciele nadęci pychą przywłaszczyli sobie tytuły oraz urzędy i zaczęli panować nad dziedzictwem Bożym. Następnie stopniowo rozwinęła się szczególna klasa nazwana „duchowieństwem”, która siebie uważała, i była uważana przez innych, za właściwych przywódców wiary i praktyki, poza Słowem Bożym. Tak więc, z biegiem czasu wskutek nadużywania władzy i nauk omylnych ludzi a lekceważenia Słowa nieomylnego Boga rozwinął się wielki system papieski.

Złe rezultaty spowodowane lekceważeniem prawdy były naprawdę poważne. Jak wszyscy wiedzą, zarówno kościół, jak i cywilizowany świat, prawie zupełnie zostały zniewolone przez ów system i skierowane ku oddawaniu czci tradycji i wyznaniom ludzkim. Z tej niewoli wyrwało śmiałe i błogosławione uderzenie w kierunku odzyskania wolności i Biblii, znane jako Reformacja. Bóg wzbudził odważnych obrońców swego Słowa. Wśród nich znaleźli się Luter, Zwingli, Melanchton, Wycliffe, Knox i inni. Zwrócili oni uwagę na fakt odrzucenia Biblii przez papiestwo i zastąpienie jej dekretami i dogmatami kościoła. Wytknęli też liczne błędne nauki i praktyki, dowodząc, iż zasadzały się one na tradycji, były sprzeczne z prawdą i zwalczały Słowo Boże. Reformatorzy i ich zwolennicy zostali nazwani protestantami, gdyż zaprotestowali przeciw papiestwu i twierdzili, że Słowo Boże jest jedyną poprawną regułą wiary i praktyki. Wiele wiernych dusz w dniach reformacji kroczyło w świetle, jakie wówczas przyświecało. Ale od tamtych czasów protestanci niewielki zrobili postęp, bo zamiast chodzić w świetle zgromadzili się wokół ulubionych wodzów, chcąc zrozumieć tylko tyle, ile oni zrozumieli, nie więcej. Z niewielką miarą prawdy, z wielką ilością błędów wyniesionych z „macierzystego” kościoła zakreślili granice postępu na drodze prawdy, otaczając się murem. Dla wierzeń w taki sposób sformułowanych wiele lat wcześniej większość chrześcijan ma zabobonną cześć, sądząc iż więcej o Boskim planie nie można się dowiedzieć, niż wiedzieli reformatorzy.

Pomyłka ta kosztowała wiele, ponieważ pomimo faktu, iż nieliczne prawdy odzyskano wówczas z rumowiska błędów, istniały szczególne zarysy stale odkrywanych prawd na czasie, których jednak ci chrześcijanie byli pozbawieni z powodu wyznaniowych ograniczeń. Zilustrujemy to. W czasach Noego było prawdą, i ze strony osób chcących kroczyć w przyświecającym wówczas świetle wymagana była wiara, że nastanie potop, o czym ani Adam, ani inni ludzie nic nie wiedzieli. Głoszenie dzisiaj o mającym rzekomo nastąpić potopie nie byłoby prawdą, ale jest wiele innych prawd dyspensacyjnych, które stale stają się prawdami na czasie, o których my, jeśli kroczymy w świetle, będziemy wiedzieć. Tak więc, jeśli posiadamy to światło, jakie przyświecało setki lat temu, i tylko to, pozostajemy poniekąd w ciemności.

Słowo Boże jest wielkim magazynem żywności dla głodnych pielgrzymów zdążających ścieżką światła. Dla dzieci jest w nim mleko a dla dorosłych „twardy pokarm” (1 Piotra 2:2; Żyd. 5:14). Prócz tego magazyn ten mieści w sobie żywność stosowną na różne pory roku i warunki. Jezus powiedział, iż wierny szafarz we właściwym czasie dostarczy z magazynu odpowiedniego pokarmu — nowe i stare rzeczy — dla domowników wiary (Łuk. 12:42; Mat. 13:52). Takich rzeczy nie można by wynieść z żadnego sekciarskiego wyznania, czyli magazynu. Można by w każdym z nich znaleźć nieco starych i dobrych rzeczy, ale niczego nowego. Prawda zawarta w wierzeniach rozmaitych sekt jest tak pokryta błędem i z nim zmieszana, że nie można w niej dostrzec jej wrodzonego piękna i wartości. Różne wyznania stale pozostają ze sobą w konflikcie. Każde z nich twierdzi, że Biblia jest ich podstawą. Pomieszanie pojęć i widoczna niezgoda są przypisywane Słowu Bożemu. To dało początek powszechnie znanemu przysłowiu: „Biblia jest jak stare skrzypce, na których można zagrać każdą melodię”.

Jakże jest to pełne wyrazu w obliczu niewiary naszych czasów, spowodowanej fałszywym przedstawianiem Boskiego charakteru i Jego Słowa przez ludzką tradycję, co jednocześnie ze wzrostem inteligencji, która nie chce dłużej hołdować ślepocie i zabobonnej czci dla opinii wyrażanych przez takich samych ludzi, domaga się uzasadnienia tej nadziei, jaką posiadamy. Wierny badacz Słowa zawsze będzie w stanie podać powód swojej nadziei. Tylko Słowo Boże może uczynić człowieka mądrym i jest „pożyteczne ku nauce, ku strofowaniu (...) Aby człowiek Boży był doskonały (...) dostatecznie wyćwiczony” (1 Piotra 3:15; 2 Tym. 3:15–17). Tylko wspomniany już ów jedyny magazyn zawiera niewyczerpane zapasy starych i nowych rzeczy — pokarm na czas właściwy dla domowników wiary. Z pewnością nikt, kto wierzy oświadczeniu Pisma Świętego, mówiącemu: „Ale ścieżka sprawiedliwych jako światłość jasna, która im dalej tym bardziej świeci, aż do dnia doskonałego”, nie będzie twierdził, że ten doskonały dzień nastał w czasach Lutra. A jeśli nie nastał oczyszczajmy swoje lampy, pilnując ich „jako świecy w ciemnym miejscu świecącej (...) AŻBY DZIEŃ OŚWITNĄŁ” — 2 Piotra 1:19.

Nie wystarcza jednak sam fakt, że znajdujemy się na ścieżce światła, musimy bowiem „chodzić w światłości”, czynić postęp, w przeciwnym razie światło, które się nie zatrzymuje, minie nas i pozostawi w ciemności. Trudność leży w tym, iż wielu rezygnując z postępu na drodze światła siada. Czytelniku weź konkordancję do ręki i sprawdź wersety, w których występują słowa siedzieć i stać, potem porównaj je z wersetami, w których występują słowa chodzić i biec a dojdziesz do wniosku, że istnieje wielka różnica: Jest w nich mowa o ludziach „siedzących w ciemnościach” i siedzących z „naśmiewcami”, o człowieku, który „na drodze grzesznych nie stoi”, lecz jest też mowa o tych, co „chodzą w światłości” i biegną po nagrodę. Izaj. 42:7; Ps. 1:1; Żyd. 12:1.

Doskonałość wiedzy nie należy do przeszłości, ale do przyszłości, ufamy, że do bardzo bliskiej przyszłości. Dopóki tego faktu nie uznamy, nie będziemy przygotowani do ocenienia i oczekiwania na dalsze odkrywanie planu naszego Ojca.

To prawda, że ciągle odwołujemy się do słów proroków i Apostołów jako skarbnicy wszelkiej wiedzy dotyczącej teraźniejszości i przyszłości. Czynimy to nie dlatego, by oni zawsze lepiej rozumieli niż my Boskie plany i cele, lecz dlatego że Bóg ich używał jako swych rzeczników do komunikowania się z nami i z całym Kościołem przez cały wiek chrześcijański, do podawania prawdy związanej z Jego planem tak szybko, jak tylko stawała się prawdą na czasie. Ten fakt jest dostatecznie dowiedziony przez Apostołów. Paweł mówi, iż Bóg oznajmił Kościołowi chrześcijańskiemu tajemnicę swojej woli, którą sam powziął i której nigdy przedtem nie ujawnił, choć ją zanotował w niejasnych wypowiedziach, których nie można było zrozumieć wcześniej niż w czasie właściwym. Zatem oczy naszego zrozumienia powinny być otwarte na ocenienie „wysokiego powołania” przeznaczonego wyłącznie dla wierzących wieku chrześcijańskiego (Efez. 1:9, 10, 17, 18; 3:4–6). To nam jasno pokazuje, że ani prorocy, ani aniołowie nie rozumieli znaczenia ogłaszanych proroctw. Piotr mówi, że gdy niespokojnie wypytywali się o ich znaczenie, Bóg im odpowiadał, iż prawdy ukryte w proroctwach nie były dla nich przeznaczone, ale dla nas, żyjących w wieku chrześcijańskim. Bóg też upomina Kościół, by posiadał nadzieję, iż otrzyma dalszą łaskę (względy, błogosławieństwa) w tej dziedzinie — jeszcze więcej wiedzy z zakresu Boskich planów. 1 Piotra 1:10–13; Dan. 12:8, 9.

Jest oczywiste, że choć Jezus obiecał, iż Kościół będzie wprowadzony we wszelką prawdę, jednak odkrywanie jej miało być stopniowe. Choć Kościół w czasach Apostołów był wolny od licznych błędów, które powstawały w papiestwie i pod jego wpływem, nie sądzimy jednak, by kościół pierwotny tak głęboko i tak jasno rozumiał plan Boga, jak to jest dzisiaj możliwe. Są też dowody wskazujące, iż Apostołowie w różnym stopniu wnikali w Boski plan, mimo iż wszystkie ich pisma były pisane pod kierunkiem i natchnieniem Bożym, co jest też zgodne z prawdą w odniesieniu do wypowiedzi proroków. W celu zilustrowania istniejących wówczas różnic w zakresie wiedzy pamiętajmy o chwilowym niezdecydowanym postępowaniu Piotra i innych Apostołów z wyjątkiem Pawła, gdy Ewangelię zaczęto głosić wśród pogan (Dz.Ap. 10:28; 11:1–3; Gal. 2:11–14). Niepewność Piotra jest silnie zaznaczona jako przeciwieństwo pewności Pawła, którą ten ostatni czerpał ze słów proroków, Boskiego postępowania w przeszłości i bezpośrednio mu udzielonych objawień.

Paweł miał bogatsze objawienia niż którykolwiek z Apostołów. O tych objawieniach nie wolno mu było informować Kościoła ani wyraźnie przedstawić Apostołom (2 Kor. 12:4; Gal. 2:2). A jednak możemy zrozumieć, jakie miały znaczenie dla całego Kościoła owe wizje i objawienia dane Pawłowi. Choć nie wolno mu było powiedzieć, co widział, ani wyszczególniać wszystkich tajemnic Bożych, które odnosiły się do „przyszłych wieków”, jednak to, co widział, dało moc i głębię znaczeniu jego słów, które w świetle późniejszych faktów, proroczych wypełnień i kierownictwa Ducha jesteśmy w stanie ocenić pełniej, niż mógł to uczynić wczesny kościół.

Aby potwierdzić powyższe wypowiedzi przypominamy, co mówi ostatnia księga Biblii — Objawienie, napisana około 96 roku naszej ery. Słowa wprowadzające oznajmiają, iż jest ona szczególnym objawieniem rzeczy, które wcześniej nie były rozumiane. To stanowczo dowodzi, iż do tego czasu Boski plan nie był jeszcze w pełni objawiony. Nie była też ta księga, aż do naszych czasów tym, na co jej nazwa wskazuje — odkryciem, OBJAWIENIEM. O ile to dotyczy wczesnego Kościoła, prawdopodobnie nikt nie rozumiał żadnej części owej księgi. Nawet Jan, który oglądał opisane wizje, nie rozumiał ich znaczenia. Był on zarówno prorokiem, jak i Apostołem. Jako Apostoł rozumiał i nauczał tego, co wówczas było „pokarmem na czas słuszny”, jako prorok mówił o rzeczach, które w przyszłości miały dostarczyć domownikom wiary „pokarmu” na czasie.

W wieku chrześcijaństwa niektórzy święci studiując tę symboliczną księgę usiłowali zrozumieć przyszłość Kościoła i bez wątpienia wszyscy, którzy ją czytali i zrozumieli choć część jej nauk byli błogosławieni zgodnie z daną obietnicą (Obj. 1:3). Dla takich owa księga była otwarta a w dniach reformacji dla Lutra była ważną pomocą w zdecydowaniu, iż papiestwo, którego był sumiennym duszpasterzem, było istotnie wymienionym przez Apostoła „Antychrystem”, którego historia w dużej mierze jest wypełnieniem tego proroctwa.

Tak więc stopniowo Bóg odkrywa swoją prawdę oraz objawia niezmierne bogactwa swej łaski. W następstwie czego wiele więcej światła jest w tej chwili na czasie, niż było kiedykolwiek we wcześniejszych okresach historii Kościoła.

 

„Ujrzymy jeszcze piękno nowe
I światła więcej niźli dziś”.


WYKŁAD II

ISTNIENIE NAJWYŻSZEGO INTELIGENTNEGO STWÓRCY DOWIEDZIONE

Zbadanie pozabiblijnych dowodów w świetle rozumu – Teoria nie do utrzymania – Rozumna teoria – Przedstawienie charakteru Boga – Sensowne wnioskowanie

 

N

AWET ze stanowiska sceptyka, rozsądne i bezstronne zbadanie tego, co jest nieznane, w świetle tego, co jest znane, prowadzi nieuprzedzonego, inteligentnego badacza w kierunku prawdy. Oczywiście, bez bezpośredniego objawienia planów i celów Boga, człowiek może jedynie zbliżyć się do prawdy i dojść do nieokreślonych wniosków. Odłóżmy jednak na chwilę Biblię i popatrzmy na te sprawy wyłącznie z punktu widzenia rozumu.

Kto może przyglądać się niebu przez teleskop lub patrzeć na nie tylko gołym okiem i dostrzec bezmiar stworzenia, jego symetrię, piękno, porządek, harmonię oraz różnorodność, a mimo to wątpi, że Stwórca tych rzeczy w ogromnym stopniu przewyższa zarówno w mądrości, jak i mocy rzeczy stworzone, kto przez chwilę sądzi, że taki porządek powstał przypadkowo, a nie jest dziełem Stwórcy, ten albo w takim stopniu utracił zdolność rozumowania, albo z niej nie skorzystał, iż słusznie, zgodnie z Biblią, można go nazwać głupcem (takim, kto lekceważy rozum lub mu go brak): „Głupi rzekł w sercu swoim: nie masz Boga” (Ps. 14:2). Jakkolwiek by nie było, Biblia jest prawdziwa przynajmniej w tym, do czego zdoła dojść rozsądny umysł. Jest bowiem prawdą oczywistą, iż skutki muszą być następstwem odpowiadających im przyczyn. Nawet każda roślina i każdy kwiat wymownie świadczą o tym. Skomplikowane w konstrukcji, subtelnie piękne w kształcie i budowie mówią o mądrości i umiejętnościach przewyższających ludzkie. Jak krótkowzroczna jest ta niedorzeczność, która szczyci się ludzką zręcznością i pomysłowością a przypadkowi przypisuje regularność, jednolitość i harmonię panującą w naturze; która uznaje prawa natury a zaprzecza, by ta natura miała inteligentnego Prawodawcę.

Ci, którzy zaprzeczają istnieniu inteligentnego Stwórcy, twierdzą, że natura jest jedynym Bogiem, i że z natury rozwinęły się wszelkie formy życia zwierzęcego i roślinnego bez nadzoru inteligencji. Mówią oni, iż proces ewolucji regulowany jest przez prawo „doboru naturalnego”.

Na potwierdzenie tej teorii brak dowodów, bo wszystko, co wokół siebie widzimy, ma niezmienną formę, która nie rozwija się w formy wyższe. Choć jej zwolennicy ponawiali próby, nigdy nie odnieśli sukcesu zarówno w łączeniu różnych gatunków, jak i wytworzeniu nowych niezmiennych odmian. Nie znamy przykładu, który by potwierdził przemianę jednego rodzaju w drugi*. Istnieją ryby, które mogą przez jakiś czas używać swych płetw jako skrzydeł i latać nad wodą. Znamy żaby, które śpiewają, choć nic nie wiadomo o tym, by przemieniały się w ptaki. I mimo, że wśród zwierząt są okazy nieco przypominające wyglądem człowieka, nie ma jednak wcale dowodu, by człowiek rozwinął się z takich stworzeń. Przeciwnie, badania dowodzą, że choć można wyhodować rozmaite odmiany w obrębie jednego gatunku, niemożliwością jest połączenie różnych gatunków lub przemiana jednego gatunku w drugi. Z tego samego powodu nie można osłom i koniom przypisywać pokrewieństwa, chociaż są do siebie podobne, gdyż powszechnie wiadomo, że ich potomstwo jest niedoskonałe i nie może propagować żadnego gatunku.

Gdyby rzeczywiście bezrozumna natura powoływała do istnienia na drodze stwarzania lub ewolucji, kontynuowałaby ten proces i nie byłoby takich zjawisk jak niezmienność gatunków, ponieważ bez inteligencji nie mogłaby zaistnieć niezmienność warunków. Ewolucja byłaby dzisiaj rzeczywistością i bylibyśmy świadkami przemian ryb w ptaki a małp w ludzi. Dochodzimy zatem do wniosku, że taka teoria jest sprzeczna z ludzkim rozumem i Biblią, dowodzi bowiem, iż inteligentne istoty zostały stworzone przez jakąś moc, której brak inteligencji.

Wobec jednej z teorii odnośnie stwarzania w procesie ewolucji (z wyjątkiem człowieka) nie mamy poważnych zastrzeżeń. Oto jej zwięzła prezentacja: Teoria ta zakłada, iż różne istniejące gatunki są stałe i niezmienne o tyle, o ile stałość i niezmienność dotyczy natury, czyli rodzaju. Choć mogą być one rozwinięte do wiele wyższego poziomu, nawet do doskonałości, to jednak te gatunki lub natury na zawsze pozostaną tymi samymi. Teoria ta dalej zakłada, że żaden z niezmiennych gatunków nie był takim stworzony pierwotnie, lecz w odległej przeszłości rozwinęły się one z ziemi, stopniowo w procesie ewolucji jednej formy w drugą. Według ustalonych przez Boga praw ten rozwój, w którym wielką rolę odgrywają zmiany w wyżywieniu i klimacie, mógł trwać tak długo, aż zostały ustalone niezmienne gatunki, jakie obecnie możemy oglądać. Dalsze zmiany są niemożliwe, ostateczny cel Stwórcy pod tym względem, jak to się powszechnie okazuje, został osiągnięty. Aczkolwiek każda z owych różnych rodzin roślin i zwierząt jest zdolna do doskonalenia się lub degradacji, żadna z nich nie ma możliwości przemiany w inną rodzinę lub rodzaj ani nie może zostać wyhodowana z innej rodziny lub rodzaju. Ponieważ każda z nich może dojść do doskonałości własnej niezmiennej natury, cel Stwórcy został osiągnięty. Dalsze zmiany w tej dziedzinie są niemożliwe.

Dowodzi się, że pierwsze rośliny i zwierzęta, z których pochodzi teraźniejsza rozmaitość, wymarły zanim został stworzony człowiek. Zdają się popierać tę teorię szkielety i skamieliny zwierząt oraz roślin dzisiaj już nie istniejących, znalezione głęboko pod powierzchnią ziemi. Omawiana teoria nie ignoruje ani nie odrzuca nauki biblijnej, iż człowiek jest bezpośrednim i doskonałym stworzeniem, ukształtowanym według umysłowego i moralnego obrazu swego Stwórcy a nie rozwiniętym w procesie ewolucji, prawdopodobnie wspólnej dla pozostałych stworzeń. Taki pogląd w żadnym sensie nie tylko nie unieważnia twierdzeń Biblii, lecz je podtrzymuje, wskazując, że natura, taka jaką dziś widzimy, uczy, iż uporządkowała ją inteligentna Istota i Ona była jej pierwszą przyczyną. Niech więc rozum ludzki czyni, co może najlepszego w odtwarzaniu znanych faktów, wynikających z rozumnych i dostatecznie znanych przyczyn, darząc właściwym zaufaniem prawa natury w każdym wypadku. Cofając się wstecz w swych badaniach człowiek rozpozna w całym skomplikowanym mechanizmie natury rękę jej wielkiego Twórcy, inteligentnego, wszechmocnego Boga.

Twierdzimy zatem, że istnienie inteligentnego Stwórcy jest bezspornie dowiedzione prawdą, którą potwierdza wszystko wokoło nas i w nas, gdyż jesteśmy Jego tworem, a wszelka władza umysłu i ciała mówi o cudownej wręcz umiejętności, przechodzącej nasze pojęcie. Zatem On jest Autorem i Stworzycielem tego, co nazywamy naturą. Dowodzimy, iż On wprowadził i ustalił prawa natury, której piękno i harmonię działania widzimy i podziwiamy. I właśnie Tego, którego mądrość zaplanowała wszechświat a moc go podtrzymuje i nim kieruje, którego mądrość i moc bezgranicznie przewyższa nasze, instynktownie czcimy i wielbimy.

Zdanie sobie sprawy z istnienia tego potężnego Boga pociąga za sobą lęk przed Jego wszechpotężną mocą, chyba że uświadomimy sobie i to, że posiada On życzliwość oraz dobroć, zalety równoważące Jego moc. A o tym fakcie jesteśmy upewnieni przez te same dowody, które potwierdzają Jego istnienie, moc i mądrość. Jesteśmy zmuszeni nie tylko do wnioskowania, iż Bóg istnieje i że Jego moc oraz mądrość przewyższają nasze, ale także zmuszeni jesteśmy przez rozum do stwierdzenia, iż największa rzecz stworzona nie jest większa od jej Stwórcy. Stąd musimy wnosić, że największe nawet przejawy dobroci i sprawiedliwości okazywanej przez ludzi są jakościowo niższe od tych, które okazuje sam Stwórca. To samo dotyczy podrzędności ludzkiej mądrości i mocy. Tak więc, widzimy oczyma wyobraźni charakter i przymioty wielkiego Stwórcy. Jest On mądry, sprawiedliwy, miłujący i potężny a zasięg Jego przymiotów z konieczności jest bezgranicznie szerszy niż u największych Jego stworzeń.

Doszedłszy do takich rozsądnych wniosków, mających związek z istnieniem i charakterem Stwórcy, zapytajmy się: Czego możemy się spodziewać od takiej Istoty? Odpowiedź nasuwa się sama przez się, iż posiadanie wspomnianych przymiotów determinuje ich wykorzystywanie, używanie. Boska moc musi być użyta w harmonii z Boską naturą — mądrze, sprawiedliwie i życzliwie. Jakiekolwiek środki prowadziłyby do celu, jakiekolwiek byłoby działanie Boskiej mocy, ostateczny wynik musi być zgodny z Jego naturą i charakterem a każdy krok musi być aprobowany przez Jego nieskończoną mądrość.

Co może być bardziej uzasadnione niż wykorzystywanie takiej mocy w stworzeniu niezliczonych światów wokół nas i w cudownej rozmaitości na Ziemi? Co może być rozsądniejsze od stworzenia człowieka wyposażonego w rozum, zdolnego ocenić dzieła swego Stwórcy i osądzić Jego przymioty — Jego mądrość, sprawiedliwość, moc i miłość? Wszystko to przekonuje i jest w doskonałej harmonii ze znanymi nam faktami.

A teraz przedstawimy swoje końcowe wnioski: Czy nie byłoby rozsądnym przypuszczenie, iż tak nieskończenie mądra i dobra Istota, która stworzyła człowieka zdolnego ocenić swego Stwórcę i Jego plan, nie zostanie pobudzona przez swą miłość i sprawiedliwość do zaspokojenia potrzeb człowieka zgodnie z jego naturą, udzielając mu pewnego OBJAWIENIA? Czy nie byłoby rozsądnym przypuszczenie, iż Bóg dostarczył człowiekowi informacji o celu jego istnienia i planach na przyszłość? A teraz zapytajmy przeciwnie, czy nie byłoby nierozsądnym przypuszczać, iż taki Stwórca stworzy taką istotę jak człowiek, wyposaży ją w zdolność rozumowania sięgającą w przyszłość, a nie da jej żadnego objawienia swoich planów, narażając ją na mające związek z taką przedstawioną sytuacją tęsknoty? Działanie takie byłoby nierozsądne, ponieważ sprzeciwiałoby się charakterowi, jaki słusznie przypisujemy Bogu, byłoby przeciwne właściwemu działaniu Istoty rządzącej się sprawiedliwością i miłością.

Moglibyśmy też mniemać, iż mądrość Boża stwarzając człowieka zadecydowała, by nie udzielać mu wiedzy o jego przyszłości oraz udziale w realizacji planu Stwórcy, a wtedy Boska sprawiedliwość oraz miłość na pewno utrzymywałyby, że człowiek ma pozostać ograniczony w swoich zdolnościach, by nie był stale dręczony i wprawiany w zakłopotanie wątpliwościami, obawą i nieświadomością. W konsekwencji Boska moc byłaby wykorzystana do wprowadzenia tych ograniczeń. Zatem fakt, iż człowiek posiada zdolność oceniania objawienia Boskiego planu w powiązaniu z uznaniem charakteru swego Stwórcy jest dostatecznym dowodem, że Bóg udzieli takiego objawienia, w takim czasie i w taki sposób, jakie Jego mądrość uzna za słuszne. Tak więc, biorąc pod uwagę te rozważania, sądzimy, że gdybyśmy nawet nie znali Biblii, rozum doprowadziłby nas do stanu wyczekiwania i czujności, spodziewając się objawienia, którym Biblia mieni się być. Ponadto, gdy dostrzegamy porządek oraz harmonię stworzenia w ogóle, jak w wielkim procesie twórczym ciała i systemy niebieskie powstawały w czasie i przestrzeni, to na podstawie mniejszych nieprawidłowości, na przykład trzęsień ziemi, cyklonów itp., możemy jedynie wyciągać wnioski, że świadczą one, iż współdziałanie rozmaitych elementów na tym świecie obecnie nie jest jeszcze doskonałe. Zapytanie w celu upewnienia się czy ostatecznie wszystko będzie doskonałe i harmonijne na ziemi, tak jak jest w niebie i wytłumaczenie, dlaczego tak nie jest teraz, nie jest pytaniem nierozsądnym dla człowieka myślącego ani odpowiedzią próżną dla Stwórcy, który demonstruje swoją mądrość, moc i życzliwość. Powinniśmy więc oczekiwać objawienia, spodziewając się, iż będzie ono zawierało takie upewnienie i takie wytłumaczenie.

Ustaliwszy słuszność spodziewania się objawienia nam przez Boga swojej woli i planu, co się tyczy naszej rasy, zbadamy w następnym rozdziale ogólny charakter Biblii, która dowodzi, iż jest takim właśnie objawieniem. A jeśli ta Księga przedstawia charakter Boga w doskonałej harmonii z tym, co rozum w powyższych rozważaniach nam narzucał, powinniśmy wyciągnąć wniosek, iż w ten sposób wskazuje nam ona na potrzebą i słuszność oczekiwania Boskiego objawienia, a jeśli tak sprawa wygląda należy przyjąć świadectwo Biblii za prawdziwe. Jeśli jej nauki pochodzą od Boga, w pełni zostaną docenione, będą w harmonii z Jego charakterem, o którym rozum zapewnia nas, iż jest doskonały w mądrości, sprawiedliwości, miłości i mocy.

 

O, umysły ciekawe, co hen w dal sięgacie,
I poznać chcecie ten stworzenia cud.
Wy drogę Pana w życiu swym oceniacie,
Wy hołd Mu złóżcie, bo to jest wasz Bóg.
Niebiosa głoszą chwałę Twoją Panie,
Twoją mądrość gwiazdy każdej blask.
Lecz gdy Twe Słowo przed oczyma stanie,
Imię Twe najpełniej widzi każdy z nas.


WYKŁAD III

BIBLIA JAKO BOSKIE OBJAWIENIE ROZPATRYWANA W ŚWIETLE ROZUMU

Twierdzenia Biblii i wyraźne dowody jej wiarygodności – Starożytność Biblii i jej zachowanie – Jej wpływ moralny – Motywy pisarzy Biblii – Ogólny charakter Pism – Księgi mojżeszowe – Prawo mojżeszowe – Specyfika rządu ustanowionego przez Mojżesza – Nie był to system klerykalny – Instrukcje dla władców świeckich – Bogaty i biedny — równi wobec zakonu – Zabezpieczenie przed wtrącaniem się do praw ludu – Kapłani nie byli uprzywilejowaną klasą – Z czego się oni utrzymywali itp.? – Zabezpieczenie przed ciemiężeniem cudzoziemców, wdów, sierot i sług – Prorocy Biblii – Czy jest jakiś związek między Zakonem i prorokami a pisarzami Nowego Testamentu? – Cuda nie są niemożliwe – Logiczne wnioski

 

B

IBLIA jest pochodnią cywilizacji i wolności. Jej dodatni wpływ na społeczeństwo jest uznawany przez największych mężów stanu, mimo iż przeważnie patrzą na nią przez różne szkła pozostających ze sobą w konflikcie wyznań, które, powołując się na Biblię, w godny ubolewania sposób fałszywie przedstawiają jej nauki. Ta wielka stara księga jest mimowolnie i zarazem fatalnie przekręcana przez jej przyjaciół, z których wielu położyłoby za nią życie. Wyrządzają jej oni więcej szkody niż jej przeciwnicy, utrzymując, że popiera ona długo uznawane błędne interpretacje jej prawd, odziedziczone po ojcach jako tradycja. Niech więc tacy obudzą się, ponownie przeanalizują swoje wierzenia i wprowadzą swoich wrogów w zakłopotanie przez pozbawienie ich dotychczasowej broni!

Skoro światło natury nasuwa przypuszczenie, że istnieje pełniejsze objawienie niż to, którego dostarcza na­tura, rozsądny, myślący umysł będzie przygotowany do zbadania takich przypuszczeń uchodzących za Boskie objawienie, noszących zewnętrzne znamiona prawdziwości. Biblia dowodzi, iż jest Boskim objawieniem, dostar­czającym dostatecznych argumentów wiarygodnej poprawności swoich dowodzeń, przekazując uzasadnioną nadzieję, iż dokładniejsze rozpatrzenie ujawni zupełniejsze i istotniejsze dowody, iż jest naprawdę Słowem Bo­żym.

Biblia jest najstarszą z istniejących ksiąg. Przetrwała burze trzydziestu stuleci. Wszelkimi sposobami ludzie usiłowali usunąć ją z powierzchni ziemi: ukrywali i palili ją a posiadanie jej traktowali jako przestępstwo karane śmiercią. Najbardziej zawzięcie i najsrożej prześladowali tych, którzy w nią wierzyli. A jednak Księga ta dotąd istnieje. Dzisiaj, gdy wielu jej wrogów nie żyje, a o setkach tomów napisanych w celu jej zdyskredytowania i zniszczenia jej wpływów zapomniano od dawna, Biblia znalazła drogę do każdego narodu i języka na ziemi. Istnieje już ponad dwieście jej różnych tłumaczeń. Fakt, iż ta Księga przetrwała tyle stuleci pomimo bezprece­densowych wysiłków jej usunięcia i zniszczenia, jest co najmniej silnym pośrednim dowodem, że owa wielka Istota, o której Biblia mówi, iż jest jej Autorem, jest też jej Zachowawcą.

Prawdą jest zarówno to, że moralny wpływ Biblii jest zawsze i wszędzie jednakowo dobry, jak i to, iż wszy­scy, którzy stają się pilnymi badaczami jej stronic, są niezmiennie podnoszeni do czystego życia. Inne pisma i różne dzieła naukowe na temat religii dokonały dużo dobrego oraz do pewnego stopnia uszlachetniły i błogo­sławiły ludzkość, jednak wszelkie inne książki zawiodły w niesieniu wzdychającemu stworzeniu radości, pokoju i błogosławieństw, jakie Biblia przyniosła zarówno bogatym, jak i biednym, uczonym i nieuczonym. Biblia nie jest księgą, którą należy tylko przeczytać. Jest to Księga, którą należy starannie i z rozwagą studiować, ponieważ myśli Boże są wyższe od myśli naszych a drogi Jego są wyższe od naszych dróg. Jeśli więc chcemy zrozumieć plan oraz myśli nieskończonego Boga, musimy zmobilizować do tego całą naszą energię. Największe skarby prawdy nie zawsze leżą na wierzchu.

Biblia od początku do końca odnosi się do jednego wybitnego charakteru, Jezusa z Nazaretu, i wskazuje na tego, który, jak twierdzi, był Synem Boga. Od początku do końca czyni sławnym Jego imię, urząd i dzieło. Historia pozabiblijna notuje fakt, w pełni i nie raz potwierdzony, że człowiek nazwany Jezusem z Nazaretu żył i poniekąd był sławny w czasie, na który wskazują pisarze Biblii. Ukrzyżowanie Jezusa, dlatego że nie podobał się Żydom i ich kapłanom, jest następnym faktem ustalonym przez pozabiblijną historię, poza podanym przez pisarzy Nowego Testamentu. Pisarze ci, z wyjątkiem Pawła i Łukasza, należeli do grona uczniów Jezusa z Nazaretu, którego doktryny przedstawili w swoich pismach.

Wydanie jakiejkolwiek książki implikuje istnienie motywów, jakimi kieruje się jej autor. Dlatego pytamy: W jakich motywach znajdowali natchnienie ci mężowie, by bronić sprawy wspomnianej Osoby? Jezus był skazany na śmierć i ukrzyżowany przez Żydów jako złoczyńca, najbardziej religijni spośród nich wyrażali zgodę na jego śmierć i domagali się jej, jak dla kogoś niegodnego życia. Broniąc Jego sprawy i obwieszczając Jego doktryny, pisarze ci odważnie znosili wzgardę, utratę praw i gorycz prześladowań, narażali życie a w niektórych wypadkach ponosili męczeńską śmierć. Zgadzając się z tym, że Jezus był znakomitą osobą zarówno w swym życiu, jak i naukach, jakimi motywami mogli kierować się ci, którzy bronili Jego sprawy po Jego śmierci? Szczególnie, gdy śmierć Jego była tak haniebna? Jeśli przyjmiemy, iż ci pisarze wymyślili swoje opowiadania a Jezus był ich wyimaginowanym ideałem bohatera, jak niedorzecznym byłoby przypuszczenie, że mężowie ci będąc przy zdrowych zmysłach, mogli twierdzić, iż Jezus był Synem Boga, że został poczęty w sposób nadnaturalny, że miał nadnaturalną moc, dzięki której uzdrawiał trędowatych, przywracał wzrok ociemniałym z urodzenia, a słuch głuchym i wzbudzał umarłych? Jak absurdalnym byłoby mniemanie, że wymyślili oni historię o takiej postaci, dowodząc, iż nieliczne grono nieprzyjaciół Jezusa straciło Go jako przestępcę, gdy tymczasem wszyscy Jego przyjaciele i uczniowie, a wśród nich sami pisarze, opuścili Go i uciekli w takiej bolesnej chwili?

Fakt, że świecka historia w pewnych aspektach nie zgadza się z pisarzami Pisma Świętego, nie powinien nas doprowadzić do wniosku, że ich świadectwa nie są prawdziwe. Ci, co tak wnioskują, powinni wskazać na motywy i udowodnić, że owi pisarze przedstawili fałszywe oświadczenia. Jakimi motywami mogli się oni kierować? Czy spodziewali się przez to zyskać bogactwo, sławę, władzę lub jakiekolwiek inne ziemskie korzyści? Ubóstwo przyjaciół Jezusa oraz niepopularność ich bohatera wśród wielu religiantów Judei zaprzecza takiemu przypuszczeniu. Natomiast okoliczności w jakich umarł jako złoczyńca zakłócający pokój, nie cieszący się dobrym imieniem, nie budziły nadziei zdobycia sławy godnej pozazdroszczenia lub ziemskich korzyści przez tych, którzy mogliby czynić wysiłki ponownego rozpowszechnienia Jego nauki. Przeciwnie, gdyby takie cele przyświecały tym, którzy nauczali o Jezusie, czyż raczej nie zrezygnowaliby z nich z pośpiechem, widząc, iż przynoszą hańbę, prześladowanie, więzienie a nawet pozbawienie wszystkiego i śmierć? Rozum wyraźnie poucza, że ludzie, którzy poświęcili dom, reputację, honor i życie, którzy nie ubiegali się o dobra doczesne, lecz których głównym dążeniem było podniesienie swych współbliźnich, wszczepianie moralności najwyższego rzędu, nie tylko kierowali się jakimiś motywami, lecz że ich motywy musiały być czyste a cel bardzo wzniosły. Dalej rozum wskazuje, iż świadectwo takich mężów, pobudzane jedynie czystymi i dobrymi motywami, jest o wiele bardziej godne wiary i zastanowienia niż świadectwo przeciętnych pisarzy. Ludzie owi nie byli fanatykami. Byli to mężowie o zdrowych i rozsądnych umysłach, którzy na każdym kroku dawali dowody swej wiary i nadziei. Byli oni wytrwale wierni wyznawanym przez siebie przekonaniom.

To, co na ich temat powiedzieliśmy, daje się zastosować do różnych pisarzy Starego Testamentu. Byli to na ogół mężowie wybitni z powodu wierności Panu. Historia biblijna bezstronnie notuje i piętnuje ich słabości oraz wady, pochwala zaś ich cnoty oraz wierność. Musi to zadziwiać tych, którzy przypuszczają, że Biblia jest historią zmyśloną, przeznaczoną do wzbudzenia strachu i czci dla systemu religijnego. Jest w Biblii jakaś prawość, która charakteryzuje ją jako prawdę. Oszust pragnący przedstawić człowieka jako wielkiego, a szczególnie niektóre swoje pisma jako natchnione przez Boga, przedstawiłby niewątpliwie jego charakter bez skazy i szlachetny do najwyższego stopnia. Rzecz w tym, iż taki sposób nie został w Biblii użyty, co jest uzasadnionym dowodem, że nie przeznaczono jej do wprowadzania w błąd.

Mając zatem powód do spodziewania się objawienia woli oraz planu Boga i stwierdziwszy, iż Biblia, która dowodzi, że jest owym objawieniem, została napisana przez ludzi, których motywów postępowania nie mamy powodów kwestionować, dostrzegamy raczej powody, by je aprobować. Zbadajmy więc charakter tych pism, utrzymujących, iż są natchnione, i sprawdźmy czy ich nauki odpowiadają charakterowi, jaki słusznie przypisywaliśmy Bogu, i czy noszą one wewnętrzne dowody prawdziwości.

Pierwszych pięć ksiąg Nowego Testamentu oraz liczne księgi Starego Testamentu są opowiadaniami albo historią zdarzeń znanych pisarzom i potwierdzonych przez ich świadectwo. Wszyscy wiedzą o tym, że aby po prostu przedstawić prawdę z odniesieniem się do spraw, które były w pełni znane, nie potrzeba szczególnego objawienia. Skoro Bóg chciał dać ludziom objawienie, fakt, iż te zdarzenia przeszłości niosły z sobą owo objawienie, byłby dostateczną podstawą do rozumnego wniosku, że Bóg będzie nadzorował i tak układał sprawy, by uczciwy pisarz, którego sam wybrał do tego dzieła, zetknął się z niezbędnymi faktami. Wiarygodność wspomnianych partii Biblii prawie zupełnie zależy od charakterów i motywów ich pisarzy. Dobrzy ludzie nie wypowiedzą kłamstwa. Z czystego źródła nie wypłyną brudne wody. Połączone świadectwo owych pism zamyka usta wszelkim podejrzeniom jakoby ich autorzy chcieli powiedzieć lub uczynić coś złego, aby z tego mogło wyniknąć dobro.

W żaden sposób nie można unieważnić prawdziwości pewnych ksiąg Biblii, takich jak: Księgi Królewskie, Kronik, Sędziów itd., gdy się mówi, że są one prawdziwą i pieczołowicie opisaną historią ważnych wydarzeń oraz osób z czasów, w których ci pisarze żyli. Gdy się pamięta, że Pisma hebrajskie zawierają opisy historyczne, przepisy prawa oraz proroctwa i że ich dane historyczne, genealogiczne itp. były bardziej sprecyzowane w podawaniu szczegółowych okoliczności w związku z oczekiwaniem, iż obiecany Mesjasz narodzi się w prostej linii z Abrahama, rozumiemy powód odnotowywania pewnych faktów historycznych, rozważanie których wydaje się niedelikatne w odczuciu człowieka dwudziestego wieku. Na przykład, wyraźny zapis o pochodzeniu narodów Moabitów i Ammonitów i ich pokrewieństwie z Abrahamem i Izraelitami był widocznie potrzebny w rozumieniu historyka, aby podać dokładne dane mające związek z ich pochodzeniem (1 Moj. 19:36–38). Ponadto podany jest podobny opis o dzieciach Judy, z których wywodzi się król Dawid, od którego genealogia Marii, matki Jezusa, i Józefa, jej męża (Łuk. 3:23, 31, 33, 34; Mat. 1:2–16) prowadzi wstecz do Abrahama. Bez wątpienia potrzeba ustalenia dokładnego rodowodu posiadała duże znaczenie, z tego bowiem pokolenia (1 Moj. 49:10) miał się narodzić panujący Król Izraela i obiecany Mesjasz, stąd szczegóły nie podawane w innych wypadkach (1 Moj. 38).

Podobne lub różne mogły być powody zapisania innych faktów historycznych w Biblii, których użyteczność możemy zrozumieć w przyszłości. Gdyby opisywane zdarzenia nie były faktami historycznymi a rozprawami na temat moralności, bez uszczerbku mogłyby być opuszczone, aczkolwiek nikt rozsądny nie powie, że Biblia gdziekolwiek popiera nieczystość. Ponadto dobrze byłoby zwrócić uwagę na to, iż takie same fakty można mniej lub bardziej delikatnie wyrazić w każdym języku. Tłumacze Biblii byli, słusznie zresztą, zbyt sumienni, aby opuścić jakikolwiek zapis, poza tym żyli w czasach, w których nie potrafiono dobierać tak wyrafinowanych wyrażeń, jak obecnie. To samo można powiedzieć o wczesnych okresach biblijnych i sposobach wyrażania się. Na pewno człowiek najbardziej wymagający nie będzie miał zastrzeżeń w tym względzie w odniesieniu do żadnego wyrażenia w Nowym Testamencie.

Księgi Mojżesza i ogłoszone w nich ustawy

Pięć pierwszych ksiąg Biblii znamy jako Pięcioksiąg Mojżesza, mimo, że one nigdzie nie wymieniają jego imienia jako autora. To, że były napisane przez Mojżesza lub pod jego kierunkiem, jest wnioskiem uzasadnionym. Opis śmierci i pogrzebu Mojżesza mógł być dodany przez jego sekretarza. Pominięcie potwierdzenia, że owe księgi zostały napisane przez Mojżesza, nie jest dowodem, iż ich nie napisał, gdyby bowiem napisał je ktoś inny, by zwieść i wprowadzić w błąd, z pewnością stwierdziłby, aby w ten sposób wzmocnić swoje oszustwo, iż napisał je wielki przywódca lub mąż stanu Izraela (por. 5 Moj. 31:9–27). Jednej rzeczy jesteśmy pewni, mianowicie tej, że Mojżesz wyprowadził z Egiptu naród Hebrajczyków. Zorganizował go przy pomocy ustaw przedstawionych w Pięcioksięgu, a naród ów jednomyślnie przez ponad trzy tysiące lat traktował te księgi jako dar otrzymany od Mojżesza. Traktowano je jako święte i dbano, by jota i kreska nie zostały zmienione, dając tym samym gwarancję czystości tekstu.

Pisma Mojżesza zawierają jedyną wiarygodną historię, jaka ocalała z epoki, którą opisuje. Historia chińska usiłuje rozpocząć od stworzenia świata, opowiadając, jak Bóg w łódce wypłynął na wody i trzymaną w ręku bryłę ziemi wrzucił do wody. Ta bryła ziemi, jak dowodzą, stała się światem itd. Cała ta historia jest pozbawiona sensu i nawet dziecko o przeciętnej inteligencji nie pozwoli się nią zwieść. Tymczasem opis podany w księdze Genesis rozpoczyna się rozumnym założeniem, że Bóg, Stwórca, inteligentna pierwsza przyczyna, istniał już przed rozpoczęciem dzieła stwarzania. Opis ten nic nie mówi o Boskim początku, ale o Boskim dziele i początku tego dzieła oraz systematycznym uporządkowanym rozwoju — „Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię”. Potem, przechodząc do początku powstania Ziemi bez szczegółowych wyjaśnień, opowiada o sześciu dniach [epokowych] przygotowywania jej dla człowieka. Relacja ta jest faktycznie potwierdzana przez narastające w ciągu czterech tysięcy lat światło nauki. Dlatego daleko rozsądniejszym jest przyjęcie twierdzenia, że autor tej księgi, Mojżesz, był natchniony przez Boga, niż przypuszczać, że inteligencja jednego człowieka przewyższała połączoną inteligencję oraz poszukiwania pozostałych ludzi, wspomagane przez nowoczesne przyrządy i milionowe fundusze przez okres trzech tysięcy lat.

Następnie przyjrzyjmy się systemowi ustaw przedstawionych w tych pismach. Na pewno nie miały one równych sobie w owych czasach ani od tych czasów do dwudziestego wieku. Ustawy obecnego wieku są wzorowane na zasadach przedstawionych w Prawie Mojżeszowym i głównie opracowywane przez ludzi uznających Prawo Mojżeszowe jako pochodzące od Boga.

Dekalog jest krótkim streszczeniem całego prawa. Dziesięć Przykazań domaga się czci i moralności, co musi uderzyć każdego ich badacza jako godne uwagi. Gdyby nigdy przedtem nie znano tych przykazań a znaleziono teraz wśród ruin i pamiątek Grecji, Rzymu lub Babilonu (narodów, które powstały i upadły dawno po wydaniu tych ustaw) podziwiano by je jako cudowne, jeśli nie nadprzyrodzone. Ale obeznanie z nimi i ich żądaniami zrodziło w jakimś stopniu obojętność, ich rzeczywista wielkość nie jest dostrzegana. Widzą ją tylko nieliczni. Prawdą jest, że przykazania te nie uczą o Chrystusie. Nie były też dane chrześcijanom, lecz Hebrajczykom, nie uczyły wiary w okup, ale przekonywały ludzi o ich grzesznym stanie i potrzebie okupu. Istota owych przykazań została streszczona przez założyciela chrześcijaństwa w słowach: „Przetoż będziesz miłował Pana, Boga twego, ze wszystkiego serca twego, i ze wszystkiej duszy twojej, i ze wszystkiej myśli twojej, i ze wszystkiej siły twojej”, oraz „Będziesz miłował bliźniego twego, jako samego siebie” — Mar. 12:30, 31.

System rządzenia ustanowiony przez Mojżesza różnił się od wszystkich innych, starożytnych i współczesnych, tym, że jak twierdzono, pochodził od samego Stwórcy, wobec którego naród odpowiadał. Utrzymywano, iż jego ustawy oraz instytucje, cywilne i religijne, pochodziły od Boga i, jak się o tym wkrótce przekonamy, były w doskonałej harmonii z tym, o czym rozum nas poucza, iż jest charakterem Boga. W przybytku znajdującym się w centralnym punkcie obozu, w świątnicy najświętszej znajdował się dowód obecności Jehowy jako Króla narodu, skąd środkami nadnaturalnymi otrzymywano instrukcje, w jaki sposób właściwie administrować jego sprawami jako narodu. Ustanowiona została klasa kapłanów, której powierzono pieczę nad przybytkiem, i tylko przez tę klasę wolno było porozumiewać się z Jehową. Pierwszą myślą, jaka w związku z tym mogłaby się komuś nasunąć, być może byłoby: Oto widzimy cel tej organizacji. Jak w wypadku innych narodów, tak i tutaj kapłani rządzą narodem nakazując mu wierzenie i budząc w nim strach dla własnych korzyści i zaszczytów. Ale poczekaj Przyjacielu. Nie przypuszczajmy niczego zbyt pospiesznie. Jeśli istnieje możliwość zbadania interesujących nas spraw na podstawie faktów, nierozsądnym byłoby wyciąganie pochopnych wniosków bez zbadania faktów. Dowody nie do obalenia są przeciwne takim przypuszczeniom. Prawa oraz przywileje kapłanów były ograniczone. Nie posiadali jakiejkolwiek władzy cywilnej i zupełnie nie mieli możliwości wykorzystywania swych urzędów do wpływania na prawa oraz sumienie narodu. Takie zarządzenie wprowadził Mojżesz, członek rodu kapłańskiego.

Kiedy Mojżesz jako Boski przedstawiciel wyprowadził Izraela z niewoli egipskiej, zbieg okoliczności scentralizował władzę w jego ręku i sprawił, iż łagodny Mojżesz stał się autokratą w mocy i autorytecie, choć z powodu łagodnego usposobienia w rzeczywistości był najpracowitszym sługą narodu, który życie strawił w uciążliwych troskach swego stanowiska. Wtedy to została ustanowiona władza cywilna, która właściwie była demokracją. Proszę nas źle nie zrozumieć, bowiem traktując sprawę z punktu widzenia niewierzących oceniamy rząd Izraela jako demokrację, lecz traktując ją z punktu widzenia twierdzeń tego narodu, rząd ów był teokracją, to znaczy, Boskim rządem. Ustawy, do których nie było wolno wprowadzać poprawek, pochodziły od Boga a były przekazywane przez Mojżesza. Izraelici nie mogli ani dodać, ani ująć czegokolwiek ze swego kodeksu. Tak więc system władzy Izraela różnił się od każdego innego rządu cywilnego istniejącego przedtem i potem. „I rzekł Pan do Mojżesza: Zbierz mi siedemdziesiąt mężów z starszych Izraelskich, które znasz, że są starszymi ludu, i książęta jego, a przywiedź je przed namiot zgromadzenia, i stać tam będą z tobą; Ja zstąpię, i będę tam mówił z tobą, i wziąwszy z Ducha, który jest w tobie, udzielę im; i poniosą z tobą brzemię ludu, a nie poniesiesz go ty sam” (4 Moj. 11:16, 17). Proszę przeczytać też wersety od 24 do 30, w których podany jest przykład godny prawdziwego, szczerego i cichego męża stanu). Mojżesz mówiąc po raz drugi o tych sprawach, powiedział: „I obrałem przedniejsze z pokoleń waszych, męże mądre i doświadczone, i postanowiłem je przełożonymi nad wami: tysiączniki, i setniki, i pięćdziesiątniki, i dziesiątniki, i rządce w pokoleniach waszych” — 5 Moj. 1:15; 2 Moj. 18:13–26.

Wydaje się, że ten znakomity prawodawca daleki był od usiłowań uwiecznienia lub pomnożenia swej władzy przez powierzenie rządu nad narodem kontroli swoich bezpośrednich krewnych z pokolenia kapłańskiego, którzy mogliby użyć swej władzy religijnej do ograniczenia praw oraz wolności narodu. Przeciwnie, przedstawił on ludowi formę rządów obliczoną na kultywowanie ducha wolności. W historii innych narodów i władców nie spotyka się sytuacji analogicznej. W każdym wypadku panujący dążył do wyniesienia siebie i powiększenia swej władzy. Nawet wtedy, gdy udzielano pomocy w ustanawianiu republik, czyniono to, jak wynikało z późniejszych wydarzeń, by w rezultacie działań politycznych zyskać przychylność ludu i umocnić swoje wpływy, co mogłoby prowadzić do większego scentralizowania władzy we własnym i rodziny ręku. Wydaje się, że nie sprawiłoby to kłopotu tym, którzy posiadali religijny autorytet w danym pokoleniu i byli uznawani przez lud za tych, którymi rządzi Bóg ze świątnicy najświętszej. Jest nie do pomyślenia, by mąż zdolny do sformułowania takich ustaw i rządzenia takim ludem był tak tępy w rozumowaniu, że nie orientowałby się do czego mogłoby doprowadzić jego postępowanie. Władza była złożona w rękach ludu do tego stopnia, że choć przewidziano, iż z trudniejszymi sprawami starsi ludu mieli się zwracać do Mojżesza, to jednak sami mieli decydować, jakie sprawy przedstawią Mojżeszowi: „(...) a jeśliby co przytrudniejszym było dla was, odniesiecie do mnie, a ja tego przesłucham” — 5 Moj. 1:17.

Izrael był więc republiką, której urzędnicy działali zgodnie z Boskim poleceniem. Tych, którzy nieświadomie utrzymują, że Biblia sankcjonuje rządy ustanowionej monarchii nad ludem zamiast „rządów ludu przez lud”, informujemy, że owa republikańska forma rządu cywilnego trwała ponad czterysta lat. Potem zamieniono ją na królestwo na żądanie „starszych” bez Pańskiej aprobaty. Do Samuela, który działał w pewnym sensie jako nieformalny prezydent, Bóg rzekł: „Usłuchaj głosu ludu tego we wszystkim, coć powiedzą; albowiem nie tobą wzgardzili, ale mną wzgardzili, iżbym nie królował nad nimi”. Na żądanie Boga wytłumaczył Samuel narodowi izraelskiemu, w jaki sposób jego prawa i swobody zostaną znieważone i jak jego członkowie staną się sługami w wyniku takiej zmiany. Ale Izrael był zaślepiony popularną ideą narodów ościennych (1 Sam. 8:6–22). Czytając relację wyrażającą pragnienie posiadania przez nich króla, któż nie pozostanie pod wrażeniem, że Mojżesz mógł bez trudności zdecydowanie umocnić się na czele wielkiego imperium?

Mimo, że Izrael jako całość stanowił jeden naród, jednak po śmierci Jakuba został uznany w nim podział plemienny. Każda rodzina, czyli pokolenie, jednomyślnie wybierała lub uznawała pewnych członków za swych przedstawicieli albo wodzów. Zwyczaj ten utrzymywał się nawet w ciągu długiej niewoli w Egipcie. Nazywano ich wodzami lub starszymi i tej właśnie starszyźnie Mojżesz powierzył zaszczyt i władzę cywilnego panowania. Gdyby jednak Mojżesz pragnął scentralizowania władzy w swym i rodziny ręku, byliby oni ostatnimi, których by uhonorował władzą i stanowiskami.

Instrukcje udzielone osobom wyznaczonym do pełnienia władzy świeckiej jako pochodzące od Boga są przykładem prostoty i czystości. Mojżesz oświadczył ludowi w obecności owych sędziów: „I rozkazałem sędziom waszym na on czas, mówiąc: Wysłuchiwajcie spraw między bracią waszą, i sądźcie sprawiedliwie między mężem i między bratem jego, i między przychodniem [obcokrajowcem] jego. Nie miejcie względu na osoby przy sądzie; tak małego jako wielkiego wysłuchiwajcie; nie bójcie się nikogo, albowiem sąd Boży jest; a jeśliby co przytrudniejszym było dla was, odnieście do mnie, a ja tego przesłucham” (5 Moj. 1:16, 17). Po śmierci Mojżesza trudne sprawy bezpośrednio były przedstawiane Panu przez najwyższego kapłana. Odpowiedź otrzymywana przez urim i tummim brzmiała: tak lub nie.

Co powiemy w świetle tych faktów o teorii, sugerującej, iż te księgi zostały napisane przez nieuczciwych kapłanów, aby sobie zabezpieczyć wpływy i władzę nad ludem? Czy tacy ludzie dla takiego celu zmyśliliby zapisy szkodzące celowi, jaki zamierzali osiągnąć? Zapisy, które stanowczo dowodzą, iż wielki wódz Izraela na rozkaz Boga odsunął kapłanów od władzy cywilnej oddając ją w ręce ludu, chociaż sam należał do rodu kapłańskiego? Czy ktokolwiek mógłby uznać taką konkluzję za rozsądną?

Ponadto zasługuje na uwagę fakt, iż ustawy najbardziej rozwiniętych cywilizacji dwudziestego wieku, troskliwiej nie zabezpieczają praw i przywilejów biednych oraz bogatych jako równych wobec prawa cywilnego. Prawo Mojżeszowe nie czyniło w tym względzie absolutnie żadnej różnicy. Żaden naród nie wydał tylu dekretów, które z równą troską strzegłyby lud przed niebezpieczeństwem zubożenia jednych i nadmiernym bogaceniem oraz powiększaniem władzy drugich i regulowały tę sprawę. Prawo Mojżeszowe przewidywało przywracanie do pierwotnego stanu posiadania, czyli restytucję, co pięćdziesiąt lat, w tak zwanych latach jubileuszowych. Prawo to zapobiegając zupełnemu ubóstwu, zapobiegło tym samym gromadzeniu bogactwa w rękach nielicznych osób (3 Moj. 25:9, 13–23, 27–30). W rzeczywistości uczyło ono ów naród uważać się nawzajem za braci i działać odpowiednio do tego, czyli pomagać sobie bez wynagrodzenia i przyjmowania lichwiarskich odsetek. Patrz: 2 Moj. 22:25; 3 Moj. 25:36, 37; 4 Moj. 26:52–56.

Wszystkie ustawy ogłaszano publicznie, aby w ten sposób zapobiec nadużyciom w manipulowaniu prawami ludu. Były też wystawione w takim miejscu, w którym każdy, kto chciał je przepisać, mógł to uczynić. W tym celu, aby najuboższy i najmniej wykształcony mógł je poznać, nałożono na kapłanów obowiązek odczytywania ich zebranym w czasie świąt, które obchodzono, co siedem lat (5 Moj. 31:10–13). Czy słuszne jest mniemanie, iż takie ustawy i zarządzenia ustanawiali źli ludzie lub tacy, którzy za pomocą intryg chcieli pozbawić naród jego wolności i szczęścia? Takie przypuszczenie byłoby niedorzeczne.

Jeśli idzie o zabezpieczenie praw i interesów obcokrajowców, a nawet wrogów, prawo Mojżeszowe o trzydzieści dwa stulecia wyprzedziło podobne ustawy, o ile rzeczywiście w jakimkolwiek najbardziej cywilizowanym kraju doby obecnej istnieje równe mu pod względem bezstronności i życzliwości. Czytamy w Biblii:

„Prawo jednakie mieć będziecie; tak przychodzeń [obcokrajowiec], jako i w domu zrodzony będzie u was, bom ja Pan, Bóg wasz” — 2 Moj. 12:49; 3 Moj. 24:22.

„Będzieli mieszkał z tobą przychodzeń w ziemi waszej, nie czyńcie mu krzywdy; Jako jeden z waszych w domu zrodzonych będzie u was przychodzeń, który jest u was gościem, i miłować go będziesz jako sam siebie; boście i wy przychodniami byli w ziemi Egipskiej; Jam Pan, Bóg wasz” — 3 Moj. 19:33, 34.

„Gdybyś natrafił wołu nieprzyjaciela twego, albo osła jego błądzącego, zwrócisz a dowiedziesz go do niego, Jeślibyś ujrzał, że osioł tego, który cię ma w nienawiści, leży pod brzemieniem swoim, azali zaniechasz, abyś mu pomóc nie miał? Owszem poratujesz [pomożesz] go pospołu z nim” — 2 Moj. 23:4, 5.

Nie zapomniano też o niemych zwierzętach. Tak wobec nich, jak i wobec ludzi okrucieństwo było surowo zabronione. Wół w czasie młócenia zboża nie mógł mieć kagańca na pysku, z tego powodu, że pracujący zasługuje na posiłek. Wół i osioł nie mogły ciągnąć jednego pługa, ponieważ nie mają takiej samej siły i równego kroku; byłoby to okrucieństwem. Odpoczynek dla nich też był zabezpieczony. 5 Moj. 25:4; 22:10; 2 Moj. 23:12.

Niektórzy ludzie mogliby twierdzić, że kapłaństwo było samolubną instytucją, gdyż pokolenie Lewitów utrzymywało się z corocznej dziesięciny indywidualnie przedkładanej kapłanom przez ich braci z pozostałych pokoleń. Fakt ten, przedstawiony w taki sposób, jest krzywdzącą prezentacją powszechną pośród sceptyków, którzy być może nieświadomie, fałszywie przedstawiają jeden z najbardziej godnych uwagi dowodów udziału Boga w zorganizowaniu tego systemu, nie będącego dziełem samolubstwa i intryg kapłaństwa. Wprawdzie często zdarza się, iż jest on fałszywie przedstawiany przez współczesne kapłaństwo, które powołując się na ów system jako precedens nie wyjaśnia jednak, na jakiej zasadzie został ustanowiony i na czym polegała metoda płacenia dziesięciny.

Faktycznie, sprawa obłożenia dziesięciną była oparta na ścisłej sprawiedliwości. Gdy Izrael posiadł ziemię Chananejską, Lewici mieli takie samo prawo do udziału w ziemi, jak pozostałe pokolenia. Na wyraźny rozkaz Boga nie otrzymali jednak ziemi, z wyjątkiem pewnych miast lub wiosek, w których mieli zamieszkać, rozproszeni pośród różnych pokoleń, i usługiwać im w sprawach związanych z religią. Dziewięć razy zakaz ów był wydawany przed podziałem ziemi. W zamian za ziemię powinni coś otrzymać i dlatego właśnie dziesięcina była tym godziwym i sprawiedliwym zapewnieniem ich bytu. To nie wszystko: dziesięcina, jak już dowiedzieliśmy się, chociaż była wobec pokolenia Lewiego sprawiedliwym długiem, nie była jednak nałożonym siłą podatkiem, lecz płaconą dobrowolnie daniną. Żadną też groźbą nie zmuszano do płacenia dziesięciny. Składanie jej zależało od sumień Izraelczyków. Jedynymi napomnieniami pod adresem ludu w tej sprawie są następujące wersety: „A strzeż się, abyś snać nie opuszczał Lewity po wszystkie dni twoje w ziemi twojej” (5 Moj. 12:19). „A Lewity, który mieszka w bramach twoich, nie opuścisz go, ponieważ nie ma działu, ani dziedzictwa z tobą” [w ziemi] — 5 Moj. 14:27.

Pytamy zatem, czy rozsądnym jest przypuszczenie, że ten układ spraw został ustalony przez samolubnych i ambitnych kapłanów? Zarządzenie wydziedziczające ich samych i uzależniające od utrzymywania ich przez współbraci? Czy rozum nie mówi nam o czymś przeciwnym?

W harmonii z powyższym i jednako niewytłumaczalny, jak tylko w sposób już przedstawiony, tj. iż Bóg jest autorem tych ustaw, jest fakt, że nie poczyniono żadnego zabezpieczenia, by oddawano cześć kapłanom. Oszuści nie byliby w żadnej sprawie tak ostrożnymi, jak w zapewnieniu sobie czci oraz szacunku a srogich kar i klątw dla tych, którzy by ich źle traktowali. Niczego takiego w Piśmie Świętym nie ma. Nic nie mówi ono o zabezpieczeniu oddawania szczególnej czci kapłanom ani o ich nietykalności w obliczu przemocy lub znieważenia. Prawo powszechne, które nie robiło różnicy między klasami i nie miało względu na osoby, było ich jedyną ochroną. Jest to tym bardziej znamienne, iż sposób traktowania sług, cudzoziemców i starców był przedmiotem specjalnego ustawodawstwa. Na przykład: „Przychodniowi nie uczynisz krzywdy (...) wdowy ani sieroty trapić nie będziecie (...) a one by wołały do mnie [Boga], słysząc wysłucham wołanie ich. I rozgniewa się zapalczywość moja, a pobiję was mieczem, i będą żony wasze wdowami, a synowie wasi sierotami” (2 Moj. 22:21–24; 23:9; 3 Moj. 19:33, 34). „Nie uczynisz krzywdy najemnikowi ubogiemu, i potrzebnemu z braci twoich, albo z cudzoziemców twoich, którzy są w ziemi twej, w bramach twoich. Tegoż dnia dasz mu zapłatę jego przed zajściem słońca, albowiem ubogi jest, a z tego żywi duszę swoją, żeby nie wołał przeciwko tobie do Pana, a zostałby na tobie grzech” (3 Moj. 19:13; 5 Moj. 24:14, 15; 2 Moj. 21:26, 27). „Przed człowiekiem sędziwym powstań, a czcij osobę starego” (3 Moj. 19:32 oraz 19:14). To wszystko, a jednak nie ma w tym niczego szczególnego na temat kapłanów, Lewitów lub ich dziesięcin.

Zarządzenia sanitarne Zakonu tak potrzebne biednemu i długo ciemiężonemu narodowi razem z zarządzeniami i ograniczeniami dotyczącymi zwierząt czystych i nieczystych, które mogły lub nie mogły być spożywane, są godne uwagi i łącznie z innymi zarysami będą stanowiły, jeśli miejsce na to pozwoli, przedmiot naszych dociekań, pokazując, iż Zakon nie pozostaje w tyle za ostatnimi wynikami wiedzy medycznej doby dzisiejszej, jeśli ich nie wyprzedza. Zakon Mojżeszowy ma też charakter typiczny, ale to zagadnienie musimy pozostawić do późniejszego omówienia, chociaż, pomimo naszego pobieżnego przeglądu, otrzymaliśmy przytłaczające dowody, iż to prawo, które stanowi jedynie zręby całego systemu objawionej religii, której szczegóły uzupełniają pozostałe części Biblii, jest naprawdę wspaniałą manifestacją mądrości i sprawiedliwości, szczególnie jednak wtedy, gdy zwróci się uwagę na czas jego powstania.

Wszyscy muszą przyznać, iż Zakon analizowany w świetle rozumu nie nosi śladów autorstwa złych ludzi, lecz odpowiada temu, czego natura naucza na temat Boskiego charakteru. Zakon daje dowody Boskiej mądrości, sprawiedliwości i miłości. Ponadto Mojżesz, ów pobożny i szlachetny prawodawca, nie przyznaje się do autorstwa tych ustaw, lecz przypisuje je Bogu (2 Moj. 24:12; 5 Moj. 9:9–11; 2 Moj. 26:30; 3 Moj. 1:1). Zważywszy jego charakter oraz rozkaz wydany ludziom, by nie świadczyli fałszywie, unikali hipokryzji oraz kłamstwa, czy właściwym byłoby przypuszczenie, że taki mąż mógłby kłamać i manipulować własnymi poglądami oraz ustawami jakoby pochodzącymi od Boga? Należałoby też pamiętać, że obecnie studiujemy kopie Biblii i dlatego uczciwość, która ją cechuje, stosuje się też do następców Mojżesza, bo choć wśród nich znajdowali się ludzie źli, którzy starali się o własne dobro a nie bliźnich, oczywiste jest jednak, że nie usiłowali sfałszować Świętych Pism, które do dzisiejszego dnia pozostały czystymi.

Prorocy Biblii

Przypatrzmy się teraz ogólnemu charakterowi proroków Biblii oraz ich świadectwom. Zadziwiającym faktem jest, iż ci prorocy, z nielicznymi wyjątkami, nie pochodzili z klasy kapłańskiej, i to, że proroctwa ich powszechnie budziły odrazę zarówno u zdegradowanego i oportunistycznego kapłaństwa, jak i narodu skłonnego do bałwochwalstwa. Istotą ich posłania od Boga do narodu było zazwyczaj strofowanie za grzech powiązane z ostrzeżeniem o nadchodzących karach i przeplatane sporadycznymi obietnicami o przyszłych błogosławieństwach, jakie nastąpią po ich oczyszczeniu z grzechu i powróceniu do Pańskiej łaski. Doświadczenia ich w większości były nie do pozazdroszczenia, bowiem urągano im, wielu z nich uwięziono i skazano na gwałtowną śmierć. Zobacz: 1 Król. 18:4, 10, 17, 18; 19:10; Jer. 38:6; Żyd. 11:32–38. W niektórych wypadkach lata upłynęły po ich śmierci zanim uznano ich prawdziwy charakter jako Boskich proroków. Mówimy tylko o tych proroczych pisarzach, których oświadczenia dowodzą bezpośredniej inspiracji ze strony Jehowy. W związku z tym warto zwrócić uwagę, że w nadaniu Zakonu Izraelowi nie pośredniczyli kapłani. Dał go Bóg ludowi przez Mojżesza (2 Moj. 19:17–25; 5 Moj. 5:1–5). Ponadto zobowiązano każdego Izraelitę do strofowania tych, którzy naruszyliby Zakon (3 Moj. 19:17). A zatem wszyscy byli upoważnieni do nauczania i napominania. Kiedy jednak większość była, jak to się też dzieje w naszych czasach, zaabsorbowana troską o byt i stawała się obojętną i bezbożną, stosunkowo nieliczni zastosowali się do wymagań, naprawiania i napominania do pobożności, a tych określano mianem „proroków” zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie. Słowo „prorok” w powszechnym użyciu, znaczy publiczny wykładowca. Publicznych nauczycieli bałwochwalstwa również tak nazywano, na przykład: „proroki Baalowe” itp. Patrz: 1 Kor. 14:1–6; 2 Piotra 2:1; Mat. 7:15; 14:5; Neh. 6:7; 1 Król. 18:40; Tyt. 1:12.

Prorokowanie w sensie zwykłego nauczania stało się następnie popularne w pewnej klasie i zwyrodniało przybierając formę nauczania faryzeuszostwa w miejsce przykazań Boskich, tradycji starszych. Sprzeciwiający się tym samym prawdzie stawali się fałszywymi prorokami, czyli fałszywymi nauczycielami (Mat. 15:2–9).

Z wielkiej klasy ludzi zwanych prorokami Bóg w różnych czasach wybrał tych, którym powierzał przekazanie poselstwa, odnoszącego się niekiedy do spraw niedalekich a czasem do przyszłych wydarzeń. Na pisarzy tej klasy mężów, którzy mówili i pisali pod wpływem Ducha Świętego, zwrócimy teraz uwagę. Można ich właściwie określić:

Upoważnieni przez Boga prorocy i wieszcze

Należy pamiętać, że prorocy ci głównie byli ludźmi świeckimi nie pobierającymi zasiłku z dziesięciny pokolenia kapłańskiego. Gdy do tego dodamy fakt, iż często gromili oni nie tylko królów i sędziów, lecz także kapłanów (nie strofowali oni urzędu, ale osobiste grzechy ludzi, którzy je popełniali), staje się oczywistym, że nie możemy twierdzić w oparciu o rozum, iż ci prorocy byli zwolennikami jakiegokolwiek porozumienia z kapłanami lub kimś innym, aby móc fabrykować kłamstwo w imieniu Boga. Rozum w świetle faktów zaprzecza takiemu podejrzeniu.

Jeśli zatem nie znajdujemy powodu, by podawać w wątpliwość motywy różnych pisarzy Biblii, a stwierdzamy, iż duch sprawiedliwości i prawdy występuje w rozmaitych częściach ich pism, starajmy się następnie zdobyć informacje, czy istnieje jakieś ogniwo lub więź, między tym, co pisał Mojżesz i inni prorocy oraz pisarze Nowego Testamentu. Jeśli stwierdzimy, że istnieje jedna wspólna linia myśli przebiegająca przez pisma Zakonu, Proroków i Nowego Testamentu, która obejmuje okres tysiąca pięciuset lat, i weźmiemy pod uwagę razem z charakterem tych pisarzy, to będzie słusznym powodem przyznania racji ich twierdzeniu, iż są przez Boga natchnione, szczególnie wtedy, gdy wspólny ich temat jest wielki i szlachetny, odpowiadający temu, czego uświęcony zdrowy rozsądek naucza o charakterze i przymiotach Boga.

Dostrzegamy, że jeden plan, duch, cel i zamiar przenika całą tę Księgę. Pierwsze jej stronice zawierają informacje o stworzeniu i upadku człowieka, ostatnie mówią o uleczeniu człowieka z tego upadku. Środkowe zapisy wskazują kolejne etapy Boskiego planu zmierzające do spełnienia tego celu. Harmonia i kontrast zarazem pierwszych trzech i ostatnich trzech rozdziałów Biblii są uderzające. Jedne przedstawiają pierwsze stworzenie, drugie odnowione lub uzdrowione stworzenie oraz usunięcie grzechu i zakończenie działania kary klątwy. Pierwsze pokazują szatana i zło wkraczające na świat, by zwodzić i niszczyć, ostatnie pokazują nie spełnione dzieło szatana a ludzi zgubionych przez niego przywróconych do życia, zło wytępione i szatana zniszczonego. Jedne pokazują pierwsze panowanie utracone przez Adama, te drugie natomiast mówią o panowaniu odzyskanym i utwierdzonym przez Chrystusa oraz Boskiej woli wykonywanej na ziemi, tak jak jest wykonywana w niebie. Pierwsze rozdziały pokazują grzech jako przyczynę degradacji, hańby i śmierci, ostatnie rozdziały pokazują, że nagrodą sprawiedliwości jest chwała, cześć i życie.

Biblia, choć pisana przez wielu w różnych czasach, w odmiennych okolicznościach, jest nie tylko zbiorem przepisów na temat moralności, mądrych sentencji i słów pociechy. Biblia jest czymś więcej, bo jest racjonalną, filozoficzną i harmonijną wypowiedzią na temat przyczyn obecnego zła w świecie, jedynego lekarstwa i ostatecznych wyników, tak jak je widzi Boska mądrość, która ów plan opracowała zanim zaczął być realizowany, wyznaczając w nim zarazem ścieżkę dla ludu Bożego, podtrzymując i wzmacniając go nadzwyczaj wielkimi i cennymi obietnicami, które we właściwym czasie miały być zrealizowane.

Nauka Księgi Rodzaju, że człowiek był próbowany w stanie pierwotnej doskonałości w jednym przedstawicielu, który upadł, że obecna niedoskonałość, choroby i śmierć są rezultatem tego upadku, że Bóg człowieka nie opuścił i ostatecznie zbawi go przez odkupiciela, urodzonego z niewiasty (1 Moj. 3:15), przewija się przez całą Księgę. Nieodzowność śmierci odkupiciela jako ofiary za grzechy oraz zwrócenie uwagi na jego sprawiedliwość jako przykrycie naszych grzechów są zobrazowane w odzieży ze skór sporządzonej dla Adama i Ewy; w przyjęciu ofiary Abla; w Izaaka leżącym na ołtarzu; w śmierci różnych ofiar, dzięki którym patriarchowie mieli przystęp do Boga oraz w tych ofiarach, które zostały ustanowione pod Zakonem i ustawicznie składane przez cały wiek żydowski. Prorocy, choć cieszący się zaufaniem, niewiele zrozumieli ze znaczenia niektórych swoich wypowiedzi (1 Piotra 1:12), wzmiankując o włożeniu grzechów na jedną osobę zamiast na nieme zwierzę, a w proroczych wizjach widzieli tego, który miał odkupić i wyzwolić ludzkość. Pisali o nim: „jako baranek na zabicie wiedziony był”, „kaźń pokoju naszego jest na nim” a „sinością jego jesteśmy uzdrowieni” oraz, iż „Najwzgardzeńszy był i najpodlejszy z ludzi, mąż boleści, świadomy niemocy”, „A Pan włożył nań nieprawość wszystkich nas” (Izaj. 53:3–6). Przepowiadali, gdzie ów wyzwoliciel się urodzi (Mich. 5:2) i kiedy umrze, zapewniając nas, iż „(...) mu to nic nie zaszkodzi” (według angielskiej Authorized Version: „(...) lecz nie za siebie”, Dan. 9:26). Owi prorocy wspominają o różnych znakach szczególnych odnoszących się do niego, a mianowicie, że będzie „sprawiedliwy”, wolny od „zdrady” i „nieprawości” oraz jakiejkolwiek przyczyny zasługującej na śmierć (Izaj. 53:8, 9, 11); że zostanie zdradzony za trzydzieści srebrników (Zach. 11:12); że w swej śmierci będzie „policzon” z przestępcami (Izaj. 53:12); że żadna jego kość nie zostanie złamana (Ps. 34:21; Jan 19:36) oraz, że choć umrze i zostanie pogrzebany, dusza jego nie dozna skażenia ani nie pozostanie w grobie. Ps. 16:10; Dz.Ap. 2:31.

Pisarze Nowego Testamentu jasno i dobitnie a jednak prosto podają zapis wypełnienia się wszystkich wymienionych przepowiedni w Jezusie z Nazaretu i przy pomocy logicznego rozumowania pokazują, iż taka cena okupu, jaką On złożył, była potrzebna, by grzechy świata mogły być przekreślone, o czym wcześniej było przepowiedziane w Zakonie i Prorokach (Izaj. 1:18). Pisarze ci nakreślili cały plan w sposób najbardziej logiczny i przekonywający nie odwołując się ani do uprzedzeń, ani do namiętności swoich słuchaczy, ale jedynie do ich oświeconych umysłów, prezentując w wysokim stopniu dokładne i przekonywające rozumowanie dotyczące wszelkich przedmiotów. Patrz: Rzym. 5:17–19 i dalej aż do dwunastego rozdziału.

Mojżesz wskazał w Zakonie nie tylko na ofiarę, lecz także na wymazanie grzechów i błogosławienie ludu pod panowaniem wielkiego wyzwoliciela, którego moc i władza, jak oznajmił, daleko przewyższają jego własną, choć ma być podobna do sprawowanej przez niego (5 Moj. 18:15, 19). Obiecany wyzwoliciel ma błogosławić nie tylko Izraela, lecz przez Izraela „wszystkie narody ziemi” (1 Moj. 12:3; 18:18; 22:18; 26:4). Pomimo uprzedzeń narodu żydowskiego, prorocy kontynuowali tę samą linię, oświadczając, iż Mesjasz będzie „za światłość poganom” (Izaj. 49:6; Łuk. 2:32), że poganie przyjdą do Niego „od kończyn ziemi” (Jer. 16:19), że Jego imię „wielkie jest (...) między narodami” (Mal. 1:11) i że „objawi się chwała Pańska, a ujrzy wszelkie ciało społem” — Izaj. 40:5. Patrz też Izaj. 42:1–7.

Pisarze Nowego Testamentu twierdzą, że posiadają Boskie namaszczenie, które pozwala zrozumieć im wypełnianie się proroctw dotyczących ofiary Chrystusa. Zatem oni mimo uprzedzenia, jako Żydzi bowiem wierzyli, że wszelkie błogosławieństwa są ograniczone do własnego ich narodu (Dz.Ap. 11:1–18), byli w stanie zrozumieć, że chociaż naród izraelski będzie błogosławiony, wszystkie narody żyjące na ziemi też będą błogosławione w Chrystusie i przez Chrystusa. Pisarze ci też rozumieli, że zanim nastąpi błogosławienie Izraela bądź świata, dokonany będzie wybór „maluczkiego stadka” z żydów i pogan. Maluczkie Stadko będzie poddane próbie czy okaże się godne współdziedzictwa w chwale i zaszczycie z Wielkim Wyzwolicielem i udziału z Nim w zaszczycie błogosławienia Izraela a także wszystkich pozostałych narodów — Rzym. 8:17.

Ci sami pisarze wskazują na harmonię tego poglądu z tym, co jest napisane w Zakonie i Prorokach, oraz na wielkość i szerokość planu, jaki prezentują, a który przewyższa najwznioślejsze pojęcie słów: „oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie wszystkiemu ludowi”.

Myśl o Mesjaszu jako władcy nie tylko Izraela, lecz także całego świata, zasugerowana w księgach Mojżeszowych, jest myślą przewodnią wszystkich proroctw. Idea Królestwa jest też najważniejszą nauką Apostołów a Jezus pouczył nas jak mamy się modlić: „Przyjdź Królestwo Twoje” i obiecał, że uczestniczyć w królestwie tym będą ci, którzy wpierw cierpiąc dla prawdy udowodnią, że są tego godni.

Nadzieja wspaniałego przyszłego królestwa dawała wszystkim wiernym odwagę w znoszeniu prześladowań i urągań, utraty praw i strat, nawet aż do śmierci włącznie. W wielkim zaś alegorycznym proroctwie, które zamyka Nowy Testament dokładnie są przedstawieni: godny „Baranek zabity” (Obj. 5:12), godni „zwycięzcy”, których On uczyni królami i kapłanami w swoim królestwie oraz te próby i przeszkody, które muszą oni pokonywać, aby byli godnymi uczestnictwa w tym królestwie. Następnie są przedstawione symbolicznie reprezentacje błogosławieństw, jakie spłyną na świat w czasie tysiącletniego panowania, gdy szatan zostanie związany a śmierć i smutek Adamowy zniszczone, gdy wszystkie narody ziemi będą chodzić w świetle niebiańskiego królestwa — nowego Jeruzalem.

Biblia od początku do końca podtrzymuje doktrynę, której nigdzie więcej nie można znaleźć, a która jest w opozycji do teorii głoszonych przez wszystkie pogańskie religie, iż życie przyszłe dla tych, co zmarli, nastąpi dzięki POWSTANIU Z MARTWYCH. Wszyscy natchnieni pisarze pokładają swoje zaufanie w odkupicielu a jeden z nich oświadcza, że „z poranku”, gdy Bóg ich wezwie z grobu a oni wyjdą, źli nie będą już więcej panować na ziemi, bo „sprawiedliwi panować będą nam nimi z poranku” (Ps. 49:15). O zmartwychwstaniu nauczają prorocy a pisarze Nowego Testamentu pokładają w nim wszelkie swe nadzieje dotyczące przyszłego życia. Paweł tak się o nim wyraził: „Bo jeźlić zmartwychwstania nie masz, tedyć i Chrystus nie jest wzbudzony. A jeźlić Chrystus nie jest wzbudzony, tedyć daremne kazanie nasze (...) Zatem i ci poginęli, którzy zasnęli w Chrystusie (...) Lecz teraz Chrystus z martwych wzbudzony jest, i stał się pierwiastkiem tych, którzy zasnęli (...) Albowiem jako w Adamie wszyscy umierają, tak i w Chrystusie wszyscy ożywieni będą” — 1 Kor. 15:13–22.

Chociaż może się wydawać, że liczne kółka w zegarze są niepotrzebne, to jednak nawet te najwolniejsze są niezbędne, tak Biblia, składająca się z wielu części i przygotowywana przez wielu pisarzy, jest zupełną i harmonijną całością. Ani jedna część nie jest niepotrzebna i choć niektóre z nich bardziej się wyróżniają niż pozostałe, wszystkie są użyteczne i potrzebne. Wśród tak zwanych „postępowych myślicieli” i „wielkich teologów” doby dzisiejszej popularnym stało się lekkie traktowanie lub ignorowanie, jeśli nie zaprzeczanie, licznych „cudów” Starego Testamentu i nazywanie ich „babskimi baśniami”. Do takich cudów ich zdaniem należą relacje o Jonaszu i wielkiej rybie, Noem i arce, Ewie i wężu, zatrzymaniu słońca na rozkaz Jozuego i mówiącej oślicy Balaama. Widocznie owi mądrzy ludzie przeoczają fakt, iż różne części Biblii tak się przeplatają i łączą z sobą, że zdyskredytowanie lub usunięcie z nich tych cudów, byłoby zniszczeniem lub zdyskredytowaniem całości. Bo jeśli pierwotne relacje są fałszywe, ci którzy je powtarzali byli też fałszerzami lub ofiarami oszustwa. W obu wypadkach byłoby niemożliwe przyjęcie przez nas ich świadectwa jako pochodzącego z natchnienia Bożego. Wyeliminowanie z Biblii wspomnianych cudów unieważniłoby świadectwa jej głównych pisarzy, prócz tego świadectwa naszego Pana Jezusa. Historia upadku jest poświadczona przez Pawła (Rzym. 5:17), także oszukanie Ewy przez węża (2 Kor. 11:3; 1 Tym. 2:14). Zauważmy też odniesienie się naszego Pana do ostatniego punktu: Obj. 12:9 i 20:2. Zatrzymanie słońca w czasie pokonywania Amorejczyków było dowodem mocy Pańskiej, co oczywiście jest typem tej mocy, jaką w przyszłości, gdy nastanie „dzień Pański”, zamanifestuje Ten, którego Jozue był typem. Poświadczają to trzej prorocy (Izaj. 28:21; Abak. 2:1–3, 13, 14 i 3:2–11; Zach. 14:1, 6, 7). Zapis o mówiącej oślicy jest potwierdzony przez Judę (werset 11) przez Piotra (2 Piotra 2:16). Wielki nauczyciel, Jezus, potwierdza opowieść o Jonaszu i wielkiej rybie oraz o Noem i potopie (Mat. 12:40; 24:38, 39; Łuk. 17:26; patrz też 1 Piotra 3:20). Naprawdę nie były to większe cuda od tych, których dokonywali Jezus i Apostołowie, jak na przykład przemiana wody w wino, uzdrawiania chorych itd. A cud wzbudzenia ze śmierci jest najwspanialszy ze wszystkich.

Cuda te, choć nie są powszechne w naszym życiu, każdego dnia mają swoje odpowiedniki, które nam spowszedniały i dlatego ich nie zauważamy. Na przykład, rozmnażanie się żyjących organizmów zarówno zwierzęcych, jak i roślinnych przechodzi nasze pojęcie i naszą władzę, stąd jest cudowne. Widzimy przejawiający się pierwiastek życia, ale nie możemy go ani zrozumieć, ani wyprodukować. Zasadzamy dwa nasiona obok siebie. Warunki, powietrze, woda i gleba są takie same. One rosną, nie możemy powiedzieć, w jaki sposób, i tego cudu nie może wyjaśnić najmądrzejszy filozof. Owe nasiona rozwijają się w organizmy o przeciwnych tendencjach. Jeden się pnie, drugi stoi prosto. Kształt, kwiat, kolor różnią się, chociaż warunki były te same. Takie cuda stały się dla nas powszednimi i po okresie dzieciństwa nie zwracamy już na nie uwagi. One jednak przejawiają moc przechodzącą naszą własną oraz naszą ograniczoną inteligencję, jak tych kilka cudów zapisanych w Biblii dla szczególnych celów, i jako zamierzone ilustracje wszechmocy oraz możliwości pokonywania przez wielkiego Stwórcę każdej przeszkody a także spełniania każdej Jego woli, a tym samym i obietnicy wzbudzenia wszystkich umarłych, wykorzenienia zła oraz ostatecznie zesłania deszczu wiecznej sprawiedliwości.

Poprzestaniemy na tym. Każdy punkt zbadaliśmy w świetle rozumu. Stwierdziliśmy, że istnieje Bóg, najwyższy, inteligentny Stwórca, w którym mądrość, sprawiedliwość, miłość i moc współdziałają w doskonałej harmonii. Orzekliśmy, iż rozsądnym jest spodziewać się objawienia przez Niego planu tym swoim stworzeniom, które zdolne są ten plan ocenić i nim się zainteresować. Doszliśmy do wniosku, że Biblia utrzymuje, iż jest owym objawieniem, zasługującym na rozważenie. Zastanowiliśmy się nad jej pisarzami i nad ich możliwymi celami, w świetle tego, co nauczali. Byliśmy zdumieni, a rozum nam powiedział, iż taka mądrość w połączeniu z taką czystością motywów nie była chytrym działaniem przebiegłych ludzi w samolubnych celach. Rozum przekonał nas, iż bardziej prawdopodobnym jest, że takie sprawiedliwe oraz życzliwe uczucia i ustawy muszą pochodzić od Boga a nie od ludzi i obstawał, że nie mogą być one dziełem niegodziwych kapłanów. Przekonaliśmy się o harmonii świadectwa dotyczącego Jezusa, Jego okupowej ofiary, zmartwychwstania i wynikających z niego błogosławieństw dla wszystkich w Jego przyszłym chwalebnym królestwie. Rozum powiedział nam też, iż tak wielki i wszechstronny plan, przekraczający wszystko, czego moglibyśmy się spodziewać, lecz zbudowany na takich rozumnych wnioskach, musi być planem Boga, którego poszukujemy. Nie może być on wymysłem człowieka, bo nawet, gdy jest objawiony, jest zbyt wielki, by człowiek mógł w niego uwierzyć.

Kiedy Kolumb natrafił na rzekę Orinoko, ktoś powiedział, że odkrył wyspę. Na co Kolumb odpowiedział: „Taka rzeka jak ta nie wypływa z wyspy. Tak potężny potok musi odprowadzać wody z kontynentu”. Głębia, moc, mądrość i zasięg świadectwa Biblii również przekonują nas, że nie człowiek, lecz potężny Bóg jest autorem swego planu i objawień. Pośpiesznie przejrzeliśmy twierdzenie Pisma Świętego, że pochodzi od Boga i stwierdziliśmy, iż twierdzenia te są słuszne. Następne rozdziały odkryją różne części Boskiego planu. Ufamy, że dostarczą obszernych dowodów każdemu otwartemu umysłowi, iż Biblia jest Boskim natchnionym objawieniem i że długość, szerokość, wysokość oraz głębokość tego planu chwalebnie odbijają Boski charakter, dotychczas niejasno pojmowany, ale teraz wyraźnie rozumiany w świetle brzasku dnia tysiącletniego.

Bezcenny Skarb

Więcej zapłacić za wielkie prawdy potrzeba,
Niż za te, wśród których człowiek żyje codziennie,
Które bez trudu przychodzą w dostatku chleba
I które wiatr rzuca przed Ciebie, przede mnie.
Dla wielkich prawd wiele trzeba poświęcić.
Przypadek nie wskaże doń drogi ni senne marzenia.
Posiądą je ci tylko, co w boju niezgięci,
Co ślady wiatrów i prądów przeciwnych noszą uderzenia.
Gdy kiedyś wśród starć i trudów i w żalu srogim
W moc zbrojne Cię ramię Boże dosięgnie
I serce rolę przeorze, co leży odłogiem,
Ukryte prawdy ziarno zobaczy światło dzienne.
Nie w szynku przy chlebie i winie
Ni śród brylantów w złoto wprawionych,
Nie w głośnych salonach, night-clubach, kasynie
Ani nie w blasku królewskiej korony.
Nie w sektach różne głoszących wyznania,
Nie w niecnych przetargach kościoła ze światem,
Nie znajdzie się prawdy skarbu pięknego w łopianach
I nie zachwyci jej flagi wdzięcznym łopotem.
Bo prawda z ziemi uprawnej wyrasta jak zboże
I trud nagradza cierpliwy, gorliwość i wiarę.
Tych, co szukają, tych chętnie wspomoże
Swym skarbem możnym i wiecznym bogactwa darem.


WYKŁAD IV

OKREŚLENIE ŚWIATÓW I WIEKÓW W ROZWOJU BOSKIEGO PLANU

Boski plan sprecyzowany i usystematyzowany – Trzy wielkie epoki w historii świata – Ich cechy charakterystyczne – „Ziemia na wieki stoi” – Świat przyszły, nowe niebo i nowa ziemia – Podział tych wielkich epok – Ważne zarysy Boskiego planu widziane w ten sposób – Uznanie porządku odkrywa harmonię – Dobre „rozbieranie” Słowa Prawdy

 

N

IEKTÓRZY błądzą oceniając umiejętność oraz mądrość wielkiego architekta i budowniczego na podstawie jego niedokończonego dzieła, podobnie wielu w swej niewiedzy błędnie teraz ocenia Boga na podstawie niedokończonego przez Niego dzieła. Ale w przyszłości, gdy rusztowanie zła, które było dozwolone w celu utrzymywania człowieka w karności, a które w końcu będzie odrzucone dla jego dobra, zostanie usunięte a rumowisko oczyszczone, dokończone dzieło Boga będzie obwieszczać każdemu Jego nieskończoną mądrość i moc. Wówczas okaże się, że plany Boga pozostają w harmonii z Jego chwalebnym charakterem.

Skoro Bóg zapewnił nas, że ma wyraźnie określony cel i że wszystkie Jego cele zostaną osiągnięte, wypada nam jako Jego dzieciom z pilnością dowiadywać się, jakie to są plany, żebyśmy mogli być z nimi w zgodzie. Proszę zauważyć, z jakim naciskiem Jehowa potwierdza niewzruszoność swego celu: „Przysiągł Pan zastępów, mówiąc: Zaiste jakom umyślił, tak będzie, a jakom uradził, tak się stanie”. „A ponieważ Pan zastępów postanowił, któż go wzruszy?”. „Bom ja Bóg, a niemasz żadnego Boga więcej, i nie masz mnie podobnego (...) rada moja ostoi się, i wszystką wolę moją uczynię (...) Rzekłem, a dowiodę tego; umyśliłem, a uczynię to” (Izaj. 14:24–27; 46:9–11). Dlatego, choć przypadkowe lub tajemnicze może się wydawać postępowanie Boga wobec człowieka, jednak ci, co wierzą świadectwu Jego Słowa, muszą uznać, iż Jego pierwotny i niezmienny plan posuwał się naprzód i dalej się posuwa, aż do zakończenia.

Podczas gdy rzesze społeczeństwa pogrążonego w ignorancji muszą oczekiwać na rzeczywisty rozwój Boskiego planu, zanim będą mogły zdać sobie sprawę z chwalebnego charakteru Boskiego architekta, przywilejem dziecka Bożego jest wiarą dostrzegać w świetle swojej lampy przepowiedzianą przyszłą chwałę i dzięki temu ocenić to postępowanie, zdające się być tajemniczym zarówno w przeszłości, jak i obecnie. Dlatego też jako zainteresowani synowie Boga i spadkobiercy obiecanego dziedzictwa stosujemy się do Słowa Ojcowskiego, pragnąc zrozumieć Jego cele i opierać się na tych planach oraz podanych w nich szczegółach. Z nich dowiadujemy się, że Boski plan w odniesieniu do człowieka obejmuje trzy wielkie okresy, które rozpoczynają się od stworzenia człowieka i sięgają do nieograniczonej przyszłości. Piotr i Paweł nazywają te trzy okresy „trzema światami”. Prezentujemy je w poniższym wykresie.

Wielkie epoki zwane „światami”

Owe trzy wielkie epoki przed­stawiają trzy różne sposoby przeja­wiania się Boskiej opatrzności. Pierwsza epoka, od stworzenia do potopu, podlegała administracji aniołów. Apostoł Piotr nazywa ją: „(...) ON PIERWSZY ŚWIAT” — 2 Piotra 3:6.

Druga wielka epoka, od potopu do ustanowienia królestwa Bożego, znajduje się pod ograniczoną kontrolą szatana, którego Apostoł Jan określa mianem: „książę świata tego”, i dlatego nazywa się „TERAŹNIEJSZYM WIEKIEM ZŁYM” — Gal. 1:4; 2 Piotra 3:7.

Trzecia epoka będzie trwać „(...) aż na wieki wieczne” (Izaj. 45:17) pod Boską administracją jako królestwo Boże. Nazwana jest „ŚWIATEM PRZYSZŁYM”, w którym „sprawiedliwość mieszka” — Żyd. 2:5; 2 Piotra 3:13.

Pierwszy z tych trzech okresów, czyli „światów”, pod zarządem aniołów zakończył się niepowodzeniem; drugi, pod kierownictwem szatana, uzurpatora, istotnie jest „złym światem”; lecz trzeci okres będzie erą sprawiedliwości i błogosławieństwa dla wszystkich rodzajów ziemi.

Dwa ostatnie z tych „światów” są przedstawione bardziej szczegółowo a wypowiedzi odnoszące się do nich są niezwykle kontrastowe. Obecny, czyli drugi okres, jest nazwany „teraźniejszym wiekiem złym” nie dlatego, że w nim nie ma niczego dobrego, ale dlatego, że dozwolono w nim na przewagę zła. „Owszem, pyszne mamy za błogosławione, ponieważ się ci budują, którzy czynią niezbożność, a którzy kuszą Boga, zachowani bywają” (Mal. 3:15). Trzeci świat, epoka, jest wzmiankowany jako „ŚWIAT PRZYSZŁY”, w którym „sprawiedliwość mieszka”, nie dlatego, że w nim nie będzie zła, lecz z tego powodu, że zło nie będzie miało w nim przewagi. Usuwanie zła będzie stopniowe i będzie wymagać całego tysiąca lat. Zło nie będzie wówczas panowało, nie będzie się rozwijało. Już dłużej człowiekowi złemu nie będzie się powodzić, ale „sprawiedliwy zakwitnie” (Ps. 72:7), posłuszni „dóbr ziemi pożywać będą” (Izaj. 1:19) i „złośnicy będą wykorzenieni” (Ps. 37:9).

Z tego wynika, że następny świat będzie tak różny, iż stanowić będzie zupełne przeciwieństwo obecnego świata we wszystkich niemal szczegółach. Słowa naszego Pana pokazują, dlaczego istnieje taka różnica między obecnym a przyszłym światem. Różnica wynika stąd, że Pan będzie księciem lub władcą przyszłego świata, w którym sprawiedliwość i prawda będą cieszyć się powodzeniem, gdy tymczasem księciem (władcą) obecnego złego świata, w którym zło się rozwija a człowiek zły kwitnie, jest szatan. Taka sytuacja istnieje, ponieważ, jak powiedział Jezus, książę tego świata „we mnie nic nie ma” a w konsekwencji nie interesuje się Jego naśladowcami, z wyjątkiem sprzeciwiania się im, kuszenia i niepokojenia ich oraz poniewierania nimi (Jan 14:30; 2 Kor. 12:7). Zatem, kto w obecnym złym świecie lub epoce chce żyć pobożnie, będzie znosił prześladowania, gdy tymczasem człowiek zły zakwitnie „jako drzewo zielone samorosłe”. 2 Tym. 3:12; Ps. 37:35.

Jezus powiedział: „Królestwo moje nie jest z tego świata” i dopóki owa era lub „świat przyszły” nie nastanie, królestwo Chrystusa nie będzie sprawować kontroli na ziemi. Nauczono nas modlić się, „Przyjdź królestwo twoje; bądź wola twoja (...) na ziemi” i mieć nadzieję, iż przyjdzie. Szatan jest władcą „świata ciemności wieku tego” i dlatego „ciemności okryją ziemię, a zaćmienie narody”. Teraz ma on władzę i panuje w sercach „synów niedowiarstwa”. Efez. 2:2; 6:12.

Musi być pewna posiadająca duże znaczenie część planu wielkiego Architekta, dotycząca planu zbawienia człowieka, która nie jest jeszcze w pełni rozwinięta, gdyż w przeciwnym razie nowy książę by już panował i nowy świat dawno byłby wprowadzony. Dlaczego jest odłożony do wyznaczonego czasu i w jaki sposób będzie dokonana przemiana obecnego panowania zła pod rządami szatana w panowanie sprawiedliwości pod władzą Chrystusa, to interesujące zagadnienia, które obszerniej będą wyjaśnione w dalszej części książki. Na razie wystarczy powiedzieć, że królestwa tego świata, obecnie poddane szatanowi, w czasie odpowiednim staną się królestwami „Pana naszego i Chrystusa Jego” (Obj. 11:5). Kontekst wskazuje, że ta zmiana nastąpi w czasie powszechnego ucisku. Jezus w związku z tym rzekł: „Nikt nie może sprzętu mocarzowego, wszedłszy do domu jego, rozchwycić, jeśliby pierwej mocarza onego nie związał; a potem dom jego splądruje” (Mar. 3:22–27). Tak więc, dowiedzieliśmy się, że szatan wpierw musi być związany, pozbawiony swobody działania i usunięty, zanim Chrystusowe panowanie sprawiedliwości i pokoju zostanie ustanowione. To wiązanie szatana jest więc pierwszym dziełem nowego świata — Obj. 20:2.

Powinno się pamiętać o tym, że podstawą wszystkich wyżej wymienionych „światów” i dyspensacji jest Ziemia; że chociaż wieki mijają a światy się zmieniają, Ziemia dalej istnieje — „(...) ziemia na wieki stoi” (Kazn. 1:4). Rozwijając dalej tę samą ilustrację, Piotr nazywa każdy ze wspomnianych okresów odrębnym niebem i ziemią. Słowo niebo symbolizuje wyższe, czyli duchowe władze sprawujące kontrolę, zaś ziemia symbolizuje rząd sprawowany przez ludzi oraz system społecznych zarządzeń. Zatem pierwsze niebo i ziemia, czyli istniejący w owym okresie porządek i ustrój społeczny, służący ich celom, przestał istnieć w potopie. Ale fizyczne niebo (firmament i atmosfera) oraz fizyczna ziemia nie przestały istnieć, one pozostały. Podobnie obecny świat (niebo i ziemia) przeminie z wielkim trzaskiem „a żywioły rozpalone ogniem stopnieją” — w zamieszaniu, ucisku i rozkładzie. Wiązany mocarz (szatan) walczył będzie o utrzymanie swej władzy. Istniejący porządek, czyli zasady organizacji rządowej i społecznej, nie ten będący fizycznym niebem i ziemią, przeminie. Teraźniejsze niebo (władze sprawujące duchową kontrolę) musi ustąpić miejsca „nowym niebiosom” — duchowej kontroli Chrystusa. Teraźniejsza ziemia (społeczeństwo ludzkie zorganizowane pod nadzorem szatana) musi (symbolicznie) być stopiona i rozpłynąć się na początku „onego dnia Pańskiego”, który będzie „pałający jako piec” (Mal. 4:1). Stopniowo będzie ona zastępowana przez „nową ziemię”, czyli zorganizowane społeczeństwo będące w harmonii z nowym Księciem ziemi — Chrystusem. Sprawiedliwość, pokój i miłość zapanują wśród ludzi, gdy istniejące zarządzenia ustąpią miejsca nowemu i lepszemu królestwu, którego podstawą będzie najściślejsza sprawiedliwość.

Pawłowi dane było rzucić przelotne spojrzenie na przyszły wiek lub, jak on go nazywa, „świat przyszły”. Mówi on, iż „zachwycony był” (nie może powiedzieć czy to było fizycznie, czy w duchu, czy jedno i drugie, tak realne było dla jego wzroku), czyli przeniesiony w czasie w nowe warunki społeczne, „nowe niebiosa”, stąd jego określenie: „aż do trzeciego nieba”. Ujrzał rzeczy takimi, jakie będą wówczas, gdy Chrystus będzie sprawował duchową kontrolę, rzeczy, których on nie może wyjawić (2 Kor. 12:2–4). Bez wątpienia było to, to samo, co później ujrzał Jan, i o czym pozwolono mu powiedzieć Kościołowi w symbolach. Rzeczy te stawały się zrozumiałe we właściwym czasie. Jan, w objawieniu danym mu przez Pana na wyspie Patmos, w widzeniu był prowadzony przez teraźniejszy wiek chrześcijański oraz jego zmienne obrazy kościoła i państwa do końca obecnego złego świata lub epoki, gdzie w proroczej wizji ujrzał związanego szatana, panującego Chrystusa i ustanowione nowe niebo i ziemię, gdyż „pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęła” (Obj. 21:1).

Wieki czyli epoki

Teraz zwróćmy uwagę na wieki, na podział owych wielkich epok, co ilustruje poniższy wykres.

Pierwsza wielka epoka („świat”) nie była podzielona. Sposób Boskiego postępowania nie zmieniał się przez cały ten okres — od upadku Adama do potopu. Bóg dał człowiekowi swoje prawo, które zostało wpisane w naturę człowieka, ale gdy tenże zgrzeszył, Bóg do pewnego stopnia pozwolił mu postępować według własnego uznania, co zresztą „złe było po wszystkie dni” (1 Moj. 6:5). Tak więc, człowiek mógł zdać sobie sprawę ze swego braku zdrowego rozsądku i z tego, że Boska mądrość nakazująca bezwzględne posłuszeństwo dała świadectwo swego działania. Ta epoka znalazła swój koniec w potopie, który zniszczył wszystkich z wyjątkiem wiernego Noego i jego rodziny. A zatem ów pierwszy wiek nie tylko ujawnił zgubne skutki grzechu, lecz także pokazał, iż skłonność do grzechu prowadzi w dół do większej degradacji i nędzy, dowodząc potrzeby interwencji Jehowy, jeśli odzyskanie tego, „co było zginęło” (Mat. 18:11), pierwotny stan człowieka, kiedykolwiek miało być zrealizowane.

Druga epoka, „teraźniejszy świat zły”, obejmuje trzy wieki a każdy jest kolejnym etapem planu Boga zmierzającym do zniweczenia zła. Każdy następny krok jest korzystniejszy niż poprzedzający i przenosi plan bliżej jego zakończenia.

Trzecia wielka epoka, „świat przyszły” — przyszły w stosunku do drugiego adwentu Chrystusa, obejmuje wiek Tysiąclecia, czyli „czas naprawienia” (Dz.Ap. 3:20), po którym nastaną dalsze „światy przyszłe”. Szczegóły nie zostały objawione. Teraźniejsze objawienia dotyczą uleczenia człowieka z grzechu a nie wieczności chwały, jaka potem nastąpi.

Pierwszy wiek teraźniejszego świata nazywany jest WIEKIEM PATRIARCHÓW, ponieważ w tym okresie Boska łaska i Jego postępowanie z ludźmi ograniczało się do nielicznych jednostek. Pozostali ludzie byli jak gdyby zignorowani. Uprzywilejowanymi zostali patriarchowie: Noe, Abraham, Izaak i Jakub. Każdy z nich kolejno zdawał się cieszyć względami Boga. Ze śmiercią Jakuba skończył się ten wiek i taki sposób postępowania Boga. Wówczas potomkowie Jakuba po raz pierwszy zostali nazwani „dwunastoma pokoleniami izraelskimi” i jako całość uznani przez Boga za Jego „lud osobliwy”. Dzięki typicznym ofiarom lud ów był typicznie „narodem świętym”, odłączonym w szczególnym celu od pozostałych narodów i dlatego mógł korzystać z pewnych szczególnych względów. Czas przeznaczony na wypełnianie się tych zarysów Boskiego planu, który zaczął się ze śmiercią Jakuba i zakończył ze śmiercią Chrystusa, nazywamy WIEKIEM ŻYDOWSKIM lub wiekiem Zakonu. W tym czasie Bóg szczególnie ten naród błogosławił. Dał mu swoje prawo, zawarł z nim wyjątkowe przymierze, dał mu przybytek, w którego świątnicy najświętszej chwała szekinach stanowiła reprezentację obecności Jehowy jako jego Wodza i Króla. Temu narodowi posyłał proroków i ostatecznie swego Syna. Pośród niego Jezus czynił cuda i nauczał, nie chcąc odwiedzać ludów ościennych i nie pozwalając swoim uczniom chodzić do nich. Gdy wysyłał Apostołów powiedział: „Na drogę pogan nie zachodźcie, i do miasta Samarytańczyków nie wchodźcie; Ale raczej idźcie do owiec, które zginęły z domu Izraelskiego” (Mat. 10:5, 6). Rzekł też do nich: „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęly z domu Izraela” (Mat. 15:24, BT). Pięć dni przed swoim ukrzyżowaniem Jezus oznajmił: „Oto dom wasz pusty zostanie” (Mat. 23:38). Słowa te wskazują na koniec narodowej łaski związany z udrzuceniem i ukrzyżowniem Jezusa.

Od śmierci Jezusa zaczął się więc nowy wiek — WIEK CHRZEŚCIJAŃSKI lub WIEK EWANGELII, w którym miała być zwiastowana dobra nowina o usprawiedliwieniu, nie tylko Żydom, lecz także wszystkim narodom, bo Jezus Chrystus z łaski Boga, za wszystkich ludzi zaznał śmierci. W czasie tego wieku Ewangelii istnieje też pewna klasa powołana do uczestniczenia w szczególnej łasce. Tej klasie przedstawione zostały wyjątkowe obietnice, mianowicie tym, którzy przez wiarę przyjęli Jezusa Chrystusa jako swego Odkupiciela i Pana i postępowali Jego śladami. Proklamowanie tu i tam Ewangelii na ziemi trwa już prawie dziewiętnaście stuleci. Można więc powiedzieć, że głoszono ją mniej więcej każdemu narodowi. Ewangelia nie nawróciła jednak narodów, nie była do tego przeznaczona w tym wieku, lecz tu i ówdzie dokonała wyboru pewnych osób, w sumie nazwanych „maluczkim stadkiem”, co zresztą Jezus przepowiedział (Łuk. 12:32), mówiąc, iż Ojciec ma przyjemność dać im Królestwo w wieku, który nastąpi po obecnym.

Z obecnym wiekiem skończy się „teraźniejszy wiek zły”. Zwróćmy uwagę, że choć Bóg dozwolił na przewagę i panowanie zła, z pozorną szkodą dla Jego sprawy, to jednak Jego głębokie zamysły trwale były realizowane zgodnie z ustalonym i nakreślonym planem oraz w ścisłym porządku chronologicznym, jaki On wyznaczył. Z końcem tego wieku i z brzaskiem następnego, wieku Tysiąclecia, szatan zostanie związany a jego władza zniweczona, co przygotuje ustanowienie królestwa Chrystusowego na początku wieku, „w którym sprawiedliwość mieszka”.

Tysiąclecie, oznaczające okres tysiąca lat, jednomyślnie jest użyte jako nazwa określająca czas wyszczególniony w Obj. 20:4, mówiący o tysiącu lat panowania Chrystusa, pierwszym wieku przyszłego świata. W wieku Tysiąclecia nastąpi przywrócenia do pierwotnego stanu wszystkich rzeczy utraconych na skutek upadku Adama (Dz.Ap. 3:19–21). Przed końcem wspomnianego wieku wszelkie łzy zostaną otarte. Poza jego granicami, w przyszłych błogosławionych wiekach nie będzie więcej śmierci ani smutku, ani płaczu. Nie będzie też wówczas więcej bólu. Te pierwsze rzeczy przeminą (Obj. 21:4). Boskie objawienie nie podaje szczegółów dotyczących przyszłości, dlatego na tym poprzestaniemy.

Dotąd zaledwie rzuciliśmy okiem na szkic planu wieków. Im bardziej będziemy go badać, tym bardziej będziemy dostrzegać jego doskonałą harmonię, piękno i porządek. Każdy wiek ma swoją część do spełnienia, potrzebną do skompletowania rozwijającego się planu Bożego jako całości. Ten plan jest progresywny, stopniowo wypełnia się z wieku na wiek, wznosi się i postępuje naprzód, aż do osiągnięcia oryginalnego zamierzenia Boskiego architekta, „który sprawuje wszystko według rady woli swojej” (Efez. 1:11). Żaden z tych wielkich okresów nie jest o godzinę za długi lub za krótki, by spełnić swoje cele. Bóg jest mądrym ekonomistą, zarówno w odniesieniu do czasu, jak i środków, choć Jego zasoby są niewyczerpane. Żadna siła, najbardziej złośliwa, nawet na chwilę nie opóźni ani pokrzyżuje Jego zamiarów. Wszystko, zarówno dobro, jak i zło, pod Boskim nadzorem i władzą współpracuje w wypełnianiu Jego woli.

Dla umysłu niewykształconego i niepokornego, który zaledwie może zrozumieć odrobinę skomplikowanej maszynerii Boskiego planu, jawi się ona jako anarchia, zamieszanie i nieudany pomysł, tak właśnie, jak całość lub tylko część złożonej machiny przedstawia się dziecku. Dla jego niedojrzałego i niewyrobionego umysłu jest ona niepojęta a przeciwne sobie ruchy jej kół i pasów powodują zakłopotanie. Dojrzałość i dociekliwość pokażą, iż pozorne zamieszanie jest wspaniałą harmonią, doprowadzającą do dobrych rezultatów. Maszyna ta była jednak prawdziwie osiągnięciem, zanim dziecko zrozumiało zasady jej działania. Skoro więc Boski plan istnieje i przez wieki istniał w uwieńczonym powodzeniem działaniu, człowiek doznawał potrzebnego ćwiczenia, nie tylko uzdalniającego go do zrozumienia zawiłości funkcjonowania, lecz także doświadczania jego błogosławionych rezultatów.

W miarę jak kontynuujemy nasze studia nad Boskim planem jest rzeczą niezbędną zapamiętanie wspomnianych wieków oraz ich poszczególnych osobliwości i celów, ponieważ w żadnym z nich jako zamkniętym okresie nie można dostrzec tego planu, lecz we wszystkich razem, podobnie jak ogniwo nie jest łańcuchem, ale liczne ogniwa połączone tworzą łańcuch. Właściwe pojęcie o całym planie będziemy mieli wówczas, gdy dostrzeżemy cechy charakterystyczne każdej części i w ten sposób będziemy zdolni „dobrze rozbierać słowo prawdy”.

Żadne wyrażenie Słowa Bożego odnoszące się do jednej epoki lub wieku nie powinno być stosowane do drugiej epoki, tak jak rzeczy określające jeden wiek nie mogą być prawdziwe w odniesieniu do drugiego wieku. Na przykład, nieprawdą byłoby utrzymywanie w dzisiejszych czasach, że wiedza Pańska napełnia całą ziemię albo, że nie ma dzisiaj potrzeby mówienia bliźnim „Poznajcie Pana” (Izaj. 11:9; Jer. 31:34). To nie jest prawdą w tym wieku i nie może być prawdą wcześniej, aż Pan przyszedłszy ponownie nie ustanowi swego Królestwa, ponieważ w tym wieku wiele było zwodzącego wprowadzania w błąd. Jesteśmy poinformowani, że nawet na samym końcu tego wieku, „w ostateczne dni (...) źli ludzie i zwodziciele postąpią w gorsze, jako zwodzący, tak i zwiedzeni” (2 Tym. 3:1, 13). W wyniku panowania Mesjasza w wieku Tysiąclecia, wiedza i sprawiedliwość napełnią ziemię tak, jak morze jest napełnione wodą.

Podobnym błędem, zresztą bardzo powszechnym, jest mniemanie, iż królestwo Boże jest już teraz ustanowione na ziemi a wola Boża jest wypełniana przez narody. Jest to oczywiście dalekie od prawdy, gdyż królestwa tego świata są podtrzymywane i wzbogacane przez ciemiężenie, niesprawiedliwość i oszukaństwo w takim stopniu, w jakim wzrastająca inteligencja ludzi na to pozwala. Szatan, obecny „książę tego świata”, musi być usunięty a królestwa będące pod jego kontrolą muszą stać się królestwami Pana naszego i Pomazańca Jego wtedy, gdy On sam będzie sprawował swą wielką władzę i panowanie.

Dzięki światłu, jakie obecnie przyświeca domownikom wiary, dostrzegamy, iż systematyczność oraz porządek znamionowały majestatyczne kroki naszego Boga w wiekach minionych. Przekonują nas też o tym poniższe strofy Cowpera, natchnione przez żywą wiarę, która ufa tam, gdzie nie może wyśledzić wszechmocnego Jehowy:

On tylko może

Tajnymi Bóg kroczy drogami
Do życia przywodząc swe dziwy:
To w morzu stopy ślad swojej zostawi,
To w wichrze przebywa straszliwym.

 

On strzeże swych planów świetlanych
I wolę swą zawsze wprowadza w czyn,
Bo w możliwości głębinach nieznanych
Całą swą wielką moc skrył.

 

O, bojaźliwi! — nabierzcie odwagi,
Gdyż chmury straszliwe nad wami
Są z woli Boga i z Jego znikną woli,
Gdy słońce miłości zaświeci wam nad głowami.

 

Nie sądźcież Boga jako was słabość mami,
Niech ufność wzbudzą łaski, których nie zliczę.
Pod maską ze zmarszczonymi brwiami
Kryje się uśmiechnięte oblicze.

 

Szybko się rodzą Boże cele,
Coraz jaśniejszy każdy cel nowy,
Pączek mieć może gorzkości wiele,
Lecz jakże słodki nektar kwiatowy.

 

Ślepa niewiara z pewnością zbłądzi,
Daremnie ważąc dzieła Boże.
Bóg tylko może swe czyny osądzić
I plan wykonać On tylko może.

 

                            * * *

 

Nie wiem, radość czy smutek przyniesie
Droga, co w dal nieznaną ucieka sprzed oczu.
Nie znam chmur czarnych, co przyszłość skryły,
Ni kwiatów, co mogą na drogi wyróść poboczu.

 

Jest jednak mój stały towarzysz podróży,
Co radość mą dzieli i losu znosi niedolę.
On ukojeniem, pociechą duszy,
On też zna drogę, którą wybiorę.


WYKŁAD V

„TAJEMNICĘ ONĄ, KTÓRA BYŁA ZAKRYTA OD WIEKÓW I OD RODZAJÓW, ALE TERAZ OBJAWIONA JEST ŚWIĘTYM JEGO”
Kol. 1:26.

Błysk światła pierwszej obietnicy – Obietnica dana Abrahamowi – Odkładana nadzieja – Wyjaśnienie Tajemnicy zaczyna się od zesłania Ducha Świętego – Co jest ową Tajemnicą? – Dlaczego tak długo nią pozostawała? – Dotąd stanowi tajemnicę dla świata – We właściwym czasie zostanie ujawniona wszystkim – Kiedy Tajemnica zostanie odkryta?

 

O

DKĄD ludzkość jest utrzymywana w ryzach zła i niezdolna zrozumieć jego potrzeby, Bóg wiele razy wyrażał swój zamiar przywrócenia jej do pierwotnego stanu i błogosławienia przez przyszłego wyzwoliciela. Kto miał być owym Wyzwolicielem, było tajemnicą przez cztery tysiące lat a zaczęło być objawiane po zmartwychwstaniu Chrystusa, na początku chrześcijańskiej ery Ewangelii.

Wracając myślą do czasu, gdy nasi pierwsi rodzice utracili życie i rajską szczęśliwość, widzimy ich przepełnionych smutkiem pod sprawiedliwą karą za grzech, bez promyka nadziei, z wyjątkiem przyciągającego uwagę niejasnego oświadczenia, iż nasienie niewiasty potrze głowę węża. Aczkolwiek w świetle późniejszego rozwoju obietnica ta stała się dla nas pełną znaczenia, dla nich była słabym i migoczącym światłem. Prawie dwa tysiące lat przeminęło bez jakichkolwiek oznak spełniania się tej obietnicy.

Około dwóch tysięcy lat później Bóg wezwał Abrahama i obiecał mu, że nasienie jego będzie błogosławić wszystkie narody ziemi. Wskazywało to, iż Bóg podtrzymywał jeszcze swój pierwotnie wyrażony zamysł i był skłonny go wreszcie spełnić. Czas mijał. Obiecana ziemia chananejska nie znajdowała się jeszcze w jego posiadaniu. Abraham i Sara postarzeli się a nie mieli dotąd potomstwa. Abraham wyciągnął z tego wniosek, że musi Bogu pomóc w wypełnieniu Jego obietnicy. Tak więc, urodził się Ismael. Pomoc jego nie była potrzebna, ponieważ w czasie właściwym urodził się Izaak, dziecię nadziei i obietnicy. Wydawało się wówczas, iż obiecany władca i błogosławiciel narodów przyszedł. Ale nie. Lata mijały a Boska obietnica na pozór zawiodła, bo umarł Izaak i jego dziedzic, Jakub. Jednak wiara nielicznych osób mocno trzymała się tej obietnicy, która została potwierdzona przez Boga, gdyż przymierze „Które postanowił z Abrahamem” było zagwarantowane przez Boga: „(...) i na przysięgę jego z Izaakiem; I postanowił to Jakubowi (...) a Izraelowi za przymierze wieczne” — 1 Kron. 16:16, 17.

Od czasu śmierci Jakuba, kiedy to jego potomkowie zostali po raz pierwszy nazwani DWUNASTOMA POKOLENIAMI IZRAELA i uznani przez Boga za naród wybrany (1 Moj. 49:28; 5 Moj. 26:5), oczekiwania, iż naród ten jako całość, jako obiecane nasienie Abrahama posiądzie Chanaan i będzie panował oraz błogosławił świat, wydawały się w przededniu spełnienia, a zwłaszcza, gdy ciesząc się względami Egiptu stał się narodem potężnym. Ale nadzieja prawie została zniweczona a o obietnicy prawie zapomniano, gdy Egipcjanie zdobyli władzę nad Izraelitami, traktując ich przez długi okres jako niewolników.

Rzeczywiście Boskie obietnice były okryte tajemnicą a o Pańskich sposobach postępowania z nimi w przeszłości prawie nie pamiętano. A jednak we właściwym czasie przyszedł Mojżesz, wielki wyzwoliciel, przez którego Bóg wyzwolił naród żydowski z niewoli, czyniąc wiele cudów dla jego dobra. Przed wejściem do Chanaan ten wielki wyzwoliciel umarł, lecz przedtem jako rzecznik Pana oznajmił: „Proroka z pośrodku ciebie, z braci twej, jakom ja jest, wzbudzi tobie Pan, Bóg twój” (5 Moj. 18:15; Dz.Ap. 3:22). Pozwoliło to głębiej wglądnąć w Boski plan, pokazujący, iż nie tylko naród ten w całości ma mieć związek z przyszłym dziełem panowania i błogosławienia, lecz że osoba wybrana spośród niego poprowadzi do zwycięstwa oraz spełnienia obietnicy. I wtedy Jozue, którego imię znaczy wyzwoliciel lub zbawiciel, stał się ich wodzem. Pod jego kierunkiem odnosili wielkie zwycięstwa i rzeczywiście weszli do ziemi obiecanej, co gwarantowało przymierze. Zdawało się wówczas, iż Jozue jest owym prawdziwym wodzem i że realizacja obietnicy dobiegała końca.

Jozue umarł a oni jako naród nie uczynili żadnego postępu aż otrzymali królów, Dawida i Salomona. Wówczas osiągnęli szczyt swej sławy i (...) zamiast ujrzeć wypełnienie obietnicy, zostali pozbawieni władzy. Stali się lennikami innych narodów. Niektórzy jednak mocno wierzyli w Boską obietnicę i w dalszym ciągu oczekiwali na wielkiego wyzwoliciela, którego Mojżesz, Jozue, Dawid i Salomon byli jedynie typami.

Mniej więcej w tym czasie, kiedy narodził się Jezus, wszyscy ludzie spodziewali się Mesjasza, przyszłego króla Izraela a przez niego całego świata. Nadzieja chwały Izraela i chwały jego przyszłego króla zainspirowana przez typy i proroctwa mówiące o jego wielkości i mocy, stała się powodem przeoczenia innego zbioru typów i proroctw, zwracających uwagę na dzieło związane z cierpieniem i śmiercią jako okupem za grzeszników, które musiało nastąpić przed nastaniem czasu błogosławieństw. Ta konieczność była symbolizowana w Wielkanocy, jaką obchodzono tuż przed wyzwoleniem całego narodu z Egiptu, w zabiciu zwierząt i daniu prawa przymierza (Żyd. 9:11–20; 10:8–18) oraz w ofiarach pojednania składanych ustawicznie każdego roku przez kapłaństwo. Przeoczyli również to, co mówili prorocy, o czym informuje 1 Piotra 1:11: „(...) świadcząc pierwej o utrapieniach, które miały przyjść na Chrystusa i o zatem wielkiej zatem chwale”. Kiedy pojawił się Jezus jako ofiara, nie uznali Go. Nie znali oni czasu swego nawiedzenia (Łuk. 19:44). Najbliżsi nawet Jego naśladowcy byli srodze zakłopotani, gdy Jezus umarł. Ze smutkiem rzekli: „A myśmy się spodziewali, iż on miał odkupić Izraela” (Łuk. 24:21). Widocznie w Nim źle ulokowali swoje zaufanie. Omieszkali zrozumieć, że śmierć ich przywódcy była gwarancją nowego przymierza, a po jego wprowadzeniu miały nastąpić błogosławieństwa, częściowe spełnienie obietnic przymierza. Kiedy jednak dowiedzieli się, iż powstał z grobu, ich obumarłe nadzieje ponownie ożyły (1 Piotra 1:3) a gdy miał ich opuścić, zapytali Go o długo żywioną i długo odraczaną nadzieję, mówiąc: „Panie! izali w tym czasie naprawisz królestwo Izraelskie?” Na ogół nadzieje ich były poprawne, choć nie wiedzieli, kiedy się spełnią. Widoczne to jest w odpowiedzi naszego Pana: „Nie wasza rzecz jest, znać czasy i chwile, które Ojciec w swojej mocy położył” — Dz.Ap. 1:6, 7.

Jaki teraz Boski plan przybierze obrót? — pytanie to musieli sobie zadawać uczniowie Jezusa po Jego wniebowstąpieniu. Pamiętajmy, iż nauki naszego Pana dotyczące królestwa przeważnie były przedstawiane w przypowieściach i niejasnych wypowiedziach. Jezus powiedział im: „Mamci wam jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść nie możecie. Lecz, gdy przyjdzie on Duch prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę”. „Onci was nauczy wszystkiego, i przypomni wam wszystko, comkolwiek wam powiedział” (Jan 16:12, 13; 14:26). Zatem nie mogli tych spraw zrozumieć przed zesłaniem Ducha Świętego.

Ale nawet po zesłaniu Ducha Świętego upłynął jakiś czas zanim jasno i w pełni zrozumieli dokonujące się dzieło oraz jego związek z oryginalnym przymierzem (Dz.Ap. 11:9; Gal. 2:2, 12, 14). Jednak Bóg używał ich nawet wtedy, gdy jeszcze w pełni i jasno wspomnianego dzieła nie rozumieli. Używał ich jako swych rzeczników a natchnione słowa, które zapisali, prawdopodobnie były jaśniejszymi i głębszymi wyrażeniami prawdy, niż oni sami w pełni mogli pojąć. Na przykład, przeczytajmy przemówienie Jakuba, w którym mówi: „Szymon powiedział, jako Bóg najpierw wejrzał na pogany, aby z nich wziął lud [oblubienicę] imieniowi swemu. A z tem się zgadzają mowy prorockie, jako jest napisano: Potem [po wybraniu spośród pogan tego ludu] się wrócę, a pobuduję zasię przybytek Dawidowy [ziemskie dominium] upadły, a obaliny jego zasię pobuduję i znowu go wystawię” — Dz.Ap. 15:14–16.

W opatrzności Bożej Jakub począł wyjaśniać, w związku z posłaniem przez Piotra Ewangelii do pierwszego nawróconego poganina a przez Pawła do pogan w ogóle, iż w tym wieku wierzący żydzi i poganie mają być traktowani na równi. Następnie zajrzał do proroctw i stwierdził, iż tak właśnie jest napisane, to znaczy, iż po ukończeniu dzieła wieku Ewangelii zaczną się wypełniać obietnice związane z Izraelem według ciała. Stopniowo tę wielką tajemnicę tak długo ukrytą nieliczni — święci, szczególnie „przyjaciele” Boga — zaczynali rozumieć.

Paweł oświadcza (Kol. 1:27), iż ową tajemnicą, która była ukryta od wieków i przed generacjami, obecnie ujawnianą Jego świętym, jest

„Chrystus między wami*, nadzieja ona chwały”

Oto owa wielka tajemnica Boga ukryta przez wszystkie minione wieki i nadal ukryta przed wszystkimi z wyjątkiem szczególnej klasy — świętych, czyli poświęconych wierzących. Co jednak kryje się w wyrażeniu „Chrystus między wami”? Dowiedzieliśmy się, że Jezus był pomazany Duchem Świętym (Dz.Ap. 10:38), przez co zrozumieliśmy, iż jest Chrystusem — pomazańcem — gdyż słowo Chrystus znaczy pomazaniec. Apostoł Jan mówi, że to pomazanie, które my (poświęceni wierzący) otrzymaliśmy pozostaje w nas (1 Jana 2:27). A zatem święci tego wieku Ewangelii są gronem pomazańców — pomazanymi na królów i kapłanów przez Boga (2 Kor. 1:21; 1 Piotra 2:9) i wspólnie z Jezusem, ich wodzem oraz Panem, stanowią Pomazańca Jehowy — Chrystusa.

W harmonii z tym nauczaniem Jana, że też jesteśmy pomazańcami, Paweł zapewnia, iż ową tajemnicą, która w minionych wiekach była trzymana w sekrecie a teraz bywa wyjawiana świętym, jest fakt, iż Chrystus (pomazaniec) „nie jest jednym członkiem, ale wieloma”, tak jak „ciało jedno jest, a członków ma wiele, ale wszystkie członki ciała jednego, choć ich wiele jest, są jednym ciałem: tak i Chrystus” (1 Kor. 12:12–28). Jezus jest pomazańcem, aby był Głową lub Panem Kościoła, który jest Jego ciałem (lub Jego oblubienicą, jak to pokazuje inny obraz — Efez. 5:25–30) i wspólnie stanowią owo obiecane „nasienie” — wielkiego Wyzwoliciela: „A jeśliście wy Chrystusowi, tedyście nasieniem Abrahamowym, a według obietnicy dziedzicami” — Gal. 3:29.

Apostoł poważnie ostrzega Kościół przed nieuzasadnionymi roszczeniami, mówiąc o Jezusie jako o tym, któremu Bóg „wszystko poddał pod nogi jego; a onego dał za głowę nad wszystkim kościołowi”, „aby on między wszystkimi przodkował” (Efez. 1:22; Kol. 1:18). Pod postacią ciała ludzkiego wspaniale i przekonująco przedstawia on nasz zażyły z Nim związek. O tej samej jedności nauczał Jezus, mówiąc: „Jam jest winna macica a wyście latorośle” — Jan 15:5.

Nasza jedność z Jezusem jako członków Chrystusa, grona pomazańców, dobrze jest zilustrowana w figurze piramidy.

Kamień szczytowy sam w sobie jest doskonałą piramidą. Z pozostałych kamieni pod tym szczytowym kamieniem można w taki sposób budować dalej w harmonii ze wszystkimi charakterystycznymi liniami szczytowego kamienia, iż skonstruowana całość będzie zupełną piramidą. Jak wspaniale ilustruje to nasze stanowisko jak członków owego „Nasienia” — „Chrystusa”. Połączeni harmonijnie z naszą Głową jako żywe kamienie jesteśmy doskonałością — rozłączeni z Nim jesteśmy niczym.

Doskonały Jezus został bardzo wywyższony a my obecnie oddajemy się Jemu, abyśmy odpowiednio ukształtowani według Jego wzoru mogli być rozwinięci w budynek Boży. W zwyczajnej budowli nie ma głównego kamienia narożnego, ale w naszym budynku jest jeden naczelny kamień węgielny, kamień szczytowy, jak jest napisane: „Oto kładę na Syjonie kamień narożny węgielny, wybrany”. „Do którego przystępując, do kamienia żywego (...) i wy jako żywe [żyjące] kamienie budujcie się w dom duchowny, w kapłaństwo święte, ku ofiarowaniu duchownych* ofiar, przyjemnych Bogu przez Jezusa Chrystusa” (1 Piotra 2:4–6). Ufamy, iż wkrótce jedność między Jezusem, „Głową”, i „Kościołem”, który jest Jego ciałem, zostanie osiągnięta.

Serdecznie umiłowani, musimy znieść jeszcze wiele ciosów i liczne polerujące doświadczenia, poddać się przekształceniom oraz licznym przystosowaniom do wzoru Jezusa pod kierunkiem wielkiego Budowniczego. A w celu pozyskania zdolności i ideałów rozwijanych w nas przez Budowniczego, będziemy musieli się starać, aby nie było w nas przewrotnej woli, naszej własnej, sprzeciwiającej się lub udaremniającej doskonalenie się Jego woli w nas. Musimy być jak dzieci — pokorni: „Pokorą bądźcie wewnątrz ozdobieni, gdyż Bóg się pysznym sprzeciwia, a pokornym łaskę daje”. Uniżajmy się tedy pod mocną ręką Bożą, aby nas wywyższył czasu swego (1 Piotra 5:5, 6), tak jak wywyższył naszą Głowę i prekursora — Filip. 2:8, 9.

Naprawdę jest to wspaniałe poselstwo i w miarę jak udajemy się do Słowa Bożego z zapytaniem dotyczącym wysokiego powołania zauważmy, iż wszyscy prorocy wymownie obwieszczali łaskę [łaskę lub błogosławieństwo], która miała spłynąć na nas (1 Piotra 1:10), gdy tymczasem typy, przypowieści i dotąd niejasne wyrażenia stawały się zrozumiałe, rzucając swoje światło na „wąską ścieżkę”, po której grono pomazanych [Chrystus] ma biec po ofiarowaną nagrodę teraz odkrytą. Jest to istotnie tajemnica, o której nigdy wcześniej nie myślano — iż Bóg zamierza wzbudzić nie tylko jakiegoś wyzwoliciela, lecz wyzwoliciela składającego się z wielu członków. To jest to „wysokie powołanie”, które mają przywilej osiągnąć poświęceni wierzący wieku Ewangelii. Jezus nie usiłował wyjaśnić tego uczniom, gdy jeszcze nie byli spłodzeni z Ducha i oczekiwali zesłania Ducha Świętego, kiedy to zostali pomazani — spłodzeni do nowej natury. Z wyjaśnień Pawła wiemy, że nikt prócz „nowych stworzeń” nie może teraz ocenić lub zrozumieć tego wysokiego powołania. Mówi on: „Ale mówimy mądrość Bożą w tajemnicy, która jest zakryta [plan], którą Bóg przeznaczył przed wieki ku chwale naszej, której żaden z książąt [głównych wodzów] tego świata nie poznał (...) jako napisano: czego oko nie widziało i ucho nie słyszało i na serce ludzkie nie wstąpiło, co nagotował Bóg tym, którzy go miłują. Ale nam to Bóg objawił przez Ducha swojego” — 1 Kor. 2:6–14.

W Liście do Galatów Paweł wyjaśnia całą tajemnicę i pokazuje, jak ma się wypełnić przymierze Abrahamowe. Dowodzi on, iż Zakon dany Izraelowi nie koliduje z oryginalnym przymierzem (Gal. 3:15–18) i że nasieniem Abrahamowym, które ma błogosławić wszystkie narody jest Chrystus (werset 16). Następnie, przedstawiając dalej ideę, iż Chrystus obejmuje wszystkich pomazanych Duchem, powiada on: „Bo którzykolwiek jesteście w Chrystusa ochrzczeni, w Chrystusaście się oblekli (...) A jeźliście wy Chrystusowi, tedyście [razem z Jezusem] nasieniem Abrahamowym, a według obietnicy [danej Abrahamowi] dziedzicami” (wersety 27, 29). Rozwijając dalej tę samą myśl pokazuje on (Gal. 4), że Abraham był typem Jehowy, Sara typem przymierza lub obietnicy a Izaak typem Chrystusa (głowy i ciała). I w końcu dodaje: „My tedy, bracia! tak jako Izaak, jesteśmy dziatkami obietnicy” (werset 28). Tak więc Boski plan został ukryty w typach, aż do początku wieku Ewangelii, kiedy to Chrystus zaczął się rozwijać.

Istniała jakaś potrzeba zachowania tej tajemnicy w ukryciu, w przeciwnym razie nie zostałaby ukryta. Było to potrzebne, bo gdyby plan ów został w pełni światu objawiony, świat zniweczyłby jego nadzieje. Gdyby ludzie plan ten znali, nie ukrzyżowaliby Pana chwały ani nie prześladowali Kościoła, który jest Jego ciałem (1 Kor. 2:8). Nie tylko śmierć Chrystusa, jako cena odkupienia człowieka, byłaby uniemożliwiona, gdyby plan nie pozostał tajemnicą dla świata, ale próba wiary członków Kościoła jako współuczestników cierpień Chrystusa byłaby też niemożliwa, gdyż „świat nie zna nas [jako Jego współdziedziców], iż [z tego samego powodu, że] onego nie zna” (1 Jana 3:1).

Nie tylko plan Boży i Chrystus, który jest ucieleśnieniem tego planu, są tajemnicą dla świata, ale i szczególny sposób postępowania członków maluczkiego stadka wyróżnia ich jako „lud osobliwy”. Dla świata było tajemnicą, dlaczego taki wybitny człowiek, jak Jezus z Nazaretu spędził swoje życie i wykorzystał swe uzdolnienia w taki właśnie sposób. Gdyby zwrócił swoją uwagę na politykę, prawo, handel lub popularną religię mógłby stać się wielkim i szanowanym. Według opinii ludzkiej zmarnował swoje życie. Mówiono o Nim: „Diabelstwo ma i szaleje”. Jego życie i nauki były dla nich tajemnicą. Nie mogli Go zrozumieć.

Apostołowie i ich towarzysze podobnie byli dla świata tajemnicą. Opuścili oni swoje intratne zawody itd., by móc ogłaszać przebaczenie grzechów przez śmierć wzgardzonego i ukrzyżowanego Jezusa. Paweł porzucił wysokie stanowisko i wpływy towarzyskie, by pracować własnymi rękoma i głosić o Chrystusie oraz o niewidzialnej koronie dla wszystkich wierzących, którzy powinni chodzić śladami Jezusa. Było to tak tajemnicze, że ktoś powiedział: „Szalejesz Pawle! wielka nauka przywodzi cię do szaleństwa”. Wszyscy ci, co w ten sposób chodzą śladami Mistrza są, jak Paweł, uważani za głupców z powodu wiary w Chrystusa.

Boski plan nie będzie zawsze okryty tajemnicą. Brzask tysiącletniego dnia przyniesie pełniejsze światło Boże człowiekowi, „(...) bo ziemia będzie napełniona znajomością Pańską”. Słońcem, które na swych skrzydłach przyniesie zdrowie i rozproszy ciemność ignorancji, jest Chrystus w chwale Tysiąclecia. Nie jest to tylko sama Głowa, lecz także członkowie Jego ciała. Jest bowiem napisane, że jeśli z Nim cierpimy, z Nim też dostąpimy zaszczytu. „Ale gdy się Chrystus on żywot nasz pokaże, tedy i wy z nim okażecie się w chwale”. „Tedy sprawiedliwi lśnić się będą jako słońce w królestwie Ojca swego”. Rzym. 8:17; 2 Tym. 2:11, 12; Kol. 3:4 i Mat. 13:43.

Dla wszystkich, z wyjątkiem tych, którzy przez spłodzenie otrzymali nowy umysł, „zmysł Chrystusowy”, obietnice, w które wierzymy, i nadzieje, które żywimy, zdają się być nierealne oraz zbyt nieprawdopodobne, by mogły być osiągalne. W przyszłym wieku, kiedy Bóg „wyleje ducha swego na wszelkie ciało”, jak w tym wieku On go wylewa na swe „sługi i służebnice”, wszyscy zrozumieją i ocenią obietnice, jakie obecnie pojęło „maluczkie stadko”. Wszyscy będą się wówczas cieszyć z posłuszeństwa i wywyższenia Kościoła, mówiąc: „Weselmy się i radujmy się, a dajmy mu chwałę; bo przyszło wesele Barankowe, a małżonka jego nagotowała się” (Obj. 19:7). Będą się cieszyć z wywyższenia Kościoła, przez który spłyną na nich błogosławieństwa. Gdy ludzie zdadzą sobie sprawę, że „bardzo wielkie i kosztowne obietnice” odziedziczone przez Pomazańca (głowę i ciało) nie są dla nich przeznaczone, ale wypełniły się w nas, będą błogosławieni przez tę lekcję zilustrowaną w Kościele. Choć sami będą ubiegać się o błogosławieństwa, jakie wówczas będą dla nich przeznaczone, jednak skorzystają z przykładu Kościoła i w jego imieniu uwielbią Boga. Wiedza ta nie wzbudzi w nich zazdrości, gdyż w nowym ustroju społecznym powołanie do doskonałej ludzkiej natury zadowoli ich, okazując się bardziej upragnionym niż zmiana natury.

Wtedy już dłużej nie będzie tajemnicy. Świat zrozumie, że duch Boży był w Chrystusie a duch Chrystusowy w nas — Bóg zamanifestowany w ciele — co było źle zrozumiane. Przekonają się wówczas wszyscy, że nie byliśmy szaleńcami ani głupcami, lecz że wybraliśmy lepszą część ubiegając się o wieczne bogactwa i zaszczyty oraz koronę dla nich niewidzialną.

W rzeczy samej tajemnica Boża skończy się w czasie brzmienia siódmej [symbolicznej] trąby (Obj. 10:7). Odnosi się to do tajemnicy w obu znaczeniach: tajemnicy różnych zarysów Boskiego planu, które wówczas staną się zrozumiałe, i „tajemnicy Bożej”, iż Kościół jest ucieleśnieniem tego planu. Obie będą zrealizowane. Tajemniczy, ukryty plan pokaże pełną, całkowitą liczbę członków ciała Chrystusowego a więc ono, CIAŁO CHRYSTUSOWE, będzie zupełne. Plan przestanie być tajemnicą, ponieważ nie będzie już celu utrzymywania w niej. Wielkość tajemnicy tak długo trzymanej w sekrecie, ukrytej w obietnicach, typach oraz figurach i wspaniałej łasce zlewanej dla tych, którzy byli powołani do udziału w tej tajemnicy (Efez. 3:9), wskazuje nam, iż dzieło ukończenia, dla którego Jehowa przez sześć tysięcy lat utrzymywał ludzkość w oczekiwaniu i nadziei, musiało być dziełem ogromnym, wielkim dziełem, godnym takich prowadzonych na wielką skalę przygotowań. Czy nie możemy się tego spodziewać, gdy świat będzie błogosławiony, zasłona tajemnicy usuwana a deszcz błogosławieństw spływał? Tak się stanie, bowiem wszelkie stworzenie dotąd wzdycha i mozoli się w bólu, oczekując realizacji tej tajemnicy, objawienia się synów Bożych, obiecanego „nasienia”, przez które wszyscy ludzie będą błogosławieni (Rzym. 8:19, 21, 22).

Dzień Pańskiej Ofiary

 

            Tobie ofiaruję:

 

Wszystkie serca uderzenia — są Twoje,
Twoje ludzkie sprawy moje,
Wszelka radość i cierpienia,
Przejaw woli i myślenia
            Boże mój, błogosławiony!

 

Wszelki strach mój i nadzieja,
Każdy uśmiech i westchnienia,
Każdy hymn i pieśni me
            „Laudamus Te”.

 

Weź je wszystkie święty Panie,
Zwiąż je sznurem tajnym swym,
Siebie wielbij w moim stanie
            O, Uwielbiony!

 

Niech Twe Słowo je pomnoży,
Wzmocnij, poświęć, Panie, ożyw
W doskonałej swej miłości,
W którejś jest niedościgniony.


WYKŁAD VI

POWRÓT NASZEGO PANA. CEL JEGO PRZYJŚCIA, RESTYTUCJA WSZYSTKICH RZECZY

Drugie przyjście naszego Pana — osobiste i przedtysiącletnie – Jego związek z pierwszym przyjściem – Wybór Kościoła i nawrócenie świata – Wybór i wolna łaska – Więźniowie nadziei – Prorocze świadectwa odnoszące się do restytucji – Powrót naszego Pana oczywistą nadzieją Kościoła i świata

 

„(...) a posłałby onego, który wam opowiedziany jest, Jezusa Chrystusa. Który zaiste niebiosa ma objąć aż do czasu naprawienia wszystkich rzeczy, co był przepowiedział Bóg przez usta wszystkich świętych swoich proroków od wieków” — Dz. Ap. 3:20, 21.

 

N

ASZ Pan zmierzał do tego, by Jego uczniowie zrozumieli, iż w pewnym celu, w pewien sposób i w pewnym czasie przyjdzie On powtórnie, z czym, jak sądzimy, zgadzają się i w co wierzą wszyscy zaznajomieni z Pismem Świętym. Istotnie, Jezus rzekł do swoich uczniów: „A oto Jam jest z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mat. 28:20). I był z Kościołem bez przerwy przez swego Ducha oraz swoje Słowo, prowadząc go, kierując nim, pocieszając i podtrzymując jego świętych przez dodawanie im otuchy we wszystkich utrapieniach. Chociaż Kościół cieszył się błogosławieństwami wynikającymi ze świadomości, iż Pan wie o wszystkich jego sprawach, że bezustannie troszczy się o niego, miłuje go, jednak tęsknił do Jego obiecanego osobistego powrotu; bo kiedy Pan rzekł: „(...) a gdy odejdę (...) przyjdę zasię” (Jan 14:3), na pewno mówił o swoim powtórnym osobistym przyjściu.

Niektórzy sądzą, że odniósł się On do zesłania Ducha Świętego w Zielone Świątki, inni, że do zburzenia Jerozolimy itd., ale widocznie przeoczają oni fakt, iż w ostatniej księdze Biblii, napisanej około sześćdziesiąt lat po zesłaniu Ducha Świętego a dwadzieścia sześć lat po zburzeniu Jerozolimy, ten, który umarł, a jest żywy, mówi o owym wydarzeniu jako przyszłym, oświadczając: „A oto przychodzę rychło, a zapłata moja jest ze mną (...)”. Natchniony Jan odpowiada: „I owszem przyjdź, Panie Jezusie!” — Obj. 22:12, 20.

Są tacy, którzy uważają, że nawracanie się grzeszników stanowi część przyjścia Chrystusa i że On tak długo będzie przychodził aż cały świat zostanie nawrócony. Wówczas, jak powiadają, dokonane będzie Jego zupełne przyjście.

Ci ludzie widocznie zapominają o świadectwie Pisma Świętego, które oznajmia zupełnie coś odmiennego od tego, czego się spodziewają. A mianowicie mówi ono, iż w czasie powtórnego przyjścia naszego Pana świat będzie daleki od nawrócenia się do Boga, że „(...) w ostateczne dni nastaną czasy trudne. Albowiem będą ludzie (...) rozkoszy raczej miłujący niż miłujący Boga” (2 Tym. 3:1–4). „Lecz źli ludzie i zwodziciele postąpią w gorsze, jako zwodzący tak i zwiedzeni” (werset 13). Zapomnieli o szczególnym ostrzeżeniu Mistrza skierowanym do Jego maluczkiego stadka: „A strzeżcie się (...) a nagleby na was przyszedł ten dzień (...) Albowiem jako sidło przypadnie na wszystkie [bez różnicy], którzy mieszkają na obliczu wszystkiej ziemi” (Łuk. 21:34, 35). Ponadto możemy być pewni, że kiedy Pismo Święte mówi: „(...) i narzekać będą przed nim wszystkie pokolenia ziemi”, kiedy ujrzą Go przychodzącego (Obj. 1:7), żadnej wzmianki nie czyni na temat nawrócenia grzeszników. Czy wszyscy ludzie lamentują z powodu nawrócenia się grzeszników? Przeciwnie, ten werset, niemal każdy to przyzna, odnosi się do obecności Chrystusa na ziemi i naucza, iż nie wszyscy ludzie na ziemi będą zadowoleni z pojawienia się Pana, co z pewnością miałoby miejsce, gdyby wszyscy byli nawróceni.

Są też tacy, którzy spodziewają się rzeczywistego przyjścia i obecności Pana, ale czas tego wydarzenia odnoszą do dalekiej przyszłości, utrzymując, iż wskutek wysiłków Kościoła w jego obecnym stanie świat musi być nawrócony, co zarazem będzie wprowadzeniem wieku Tysiąclecia. Dowodzą też, że kiedy świat będzie już nawrócony, szatan związany, znajomość Pańska napełni całą ziemię, zaś narody już więcej nie będą przygotowywać się do wojny, wówczas dzieło Chrystusa w jego obecnym stanie będzie ukończone. A kiedy Kościół wypełni swoje wielkie i trudne zadanie, Pan przyjdzie, aby zakończyć ziemskie sprawy, wynagrodzić wierzących i potępić grzeszników.

Niektóre wersety Pisma Świętego, czytane w oderwaniu, zdają się ów pogląd potwierdzać, ale gdy na Boskie Słowo i plan patrzy się jako na całość, okazuje się, że wszystkie one podtrzymują pogląd przeciwny, mianowicie, że Chrystus przyjdzie przed nawróceniem świata i będzie panował w tym celu, by nawrócić świat; że Kościół teraz jest doświadczany a nagrodą obiecaną zwycięzcom jest udział z Panem Jezusem w tym panowaniu po ich uwielbieniu, co właśnie jest owym pośrednictwem wyznaczonym przez Boga do błogosławienia świata i działaniem, by wiedza Pańska dotarła do każdego stworzenia. Oto Pańskie szczególne obietnice: „Kto zwycięży, dam mu siedzieć z sobą na stolicy mojej (...)” (Obj. 3:21), „(...) i ożyli, i królowali z Chrystusem tysiąc lat” (Obj. 20:4).

Zwrócimy uwagę na dwa wersety, do których głównie odwołują się ci, którzy twierdzą, iż Pan nie przyjdzie wcześniej aż po Tysiącleciu. Pierwszy z nich mówi: „I będzie kazana ta Ewangelia królestwa po wszystkim świecie, na świadectwo wszystkim narodom. A tedyć przyjdzie koniec” (Mat. 24:14). Utrzymują oni, iż zacytowany werset odnosi się do nawrócenia świata przed końcem wieku Ewangelii. Jednak dawanie świadectwa światu nie znaczy nawrócenia świata. Werset ten nic nie mówi o tym jak to świadectwo zostanie przyjęte. Świadectwo, o którym mowa już było dane. W 1861 roku sprawozdania Towarzystw Biblijnych dowiodły, że Ewangelia została wydana w każdym języku ziemi, choć nie wszyscy ludzie z milionów żyjących na ziemi ją przyjęli. Nie, nawet połowa z miliarda sześciuset milionów żyjących nigdy nie słyszała imienia Jezus. A przecież warunek tekstu został wypełniony: Ewangelia była głoszona na całym świecie na świadectwo każdemu narodowi.

Apostoł (Dz.Ap. 15:14) mówi, iż głównym celem Ewangelii w teraźniejszym wieku jest, aby „(...) Bóg (...) wziął lud” dla imienia Chrystusowego, zwycięski Kościół, który w Jego drugim adwencie, będzie z Nim zjednoczony i otrzyma Jego imię. Dawanie świadectwa światu w tym wieku jest podrzędnym celem.

Drugi werset, to Psalm 110:1: „Siądź po prawicy mojej, dokąd nie położę nieprzyjaciół twoich podnóżkiem nóg twoich”. Nieuchwytną, nieokreśloną myślą zacytowanego wersetu zdaje się być sugestia, że gdzieś w niebiosach Chrystus siedzi na materialnym tronie i czeka aż dzieło poddawania wszystkich rzeczy zostanie dla Niego dokonane przez Kościół i że wówczas przyjdzie On, by objąć panowanie. Jest to błędne zrozumienie. Tron Boga, o którym mowa, nie jest materialnym tronem. Słowo to określa najwyższy autorytet i władzę Boga. Pan Jezus został wywyższony do dzielenia z Bogiem Jego władzy. Paweł oświadcza: „Dlatego też Bóg nader go wywyższył, i darował mu [Jezusowi] imię, które jest nad wszelkie imię” (Filip. 2:9). Bóg dał Jezusowi autorytet stawiający Go ponad wszystkich, zaraz po Ojcu. Gdyby Chrystus siedział na materialnym tronie czekając, aż Jego nieprzyjaciele staną się Jego podnóżkiem [wszyscy pokonani], nie mógłby oczywiście przyjść przed ujarzmieniem wszystkich rzeczy. Jeśli jednak „prawica” z Psalmu 110 nie określa jakiegoś konkretnego miejsca ani ławy sędziowskiej, ale, jak utrzymujemy, władzę, autorytet, panowanie, to analizowany werset nie będzie kolidował z innym nauczającym, że On przyjdzie „(...) wszystkie rzeczy sobie podbić (...)” (Filip. 3:21) dzięki nadanej Mu władzy. Zilustrujemy to: Na tronie niemieckim zasiada cesarz Wilhelm. Wypowiadając to zdanie nie myślimy o królewskim tronie, na którym naturalnie on nie często zasiada. Kiedy mówimy, że on zasiada na tronie, rozumiemy przez to, że on rządzi krajem niemieckim. Prawa ręka oznacza główne miejsce, znakomite stanowisko lub względy, następne po głównym władcy. W taki sposób książę Bismarck był wywyższony, czyli zasiadał po prawej ręce cesarza. Józef znajdował się po prawej ręce faraona w królestwie Egiptu, nie dosłownie, lecz według zwyczajowo przyjętego sposobu wyrażania się. Słowa Jezusa do Kajfasza są zgodne z tą myślą: „Odtąd ujrzycie Syna człowieczego na prawicy mocy Bożej, i przychodzącego na obłokach niebieskich” (Mat. 26:64). Będzie po prawej ręce, gdy przyjdzie, i pozostanie po prawej stronie w wieku Tysiąclecia i na zawsze.

Dalsze rozpatrywanie Boskiego objawionego planu pozwoli na szersze zrozumienie celu zarówno pierwszego, jak i drugiego przyjścia. Powinniśmy pamiętać, iż oba te wydarzenia stanowią części tego samego planu. Ściśle określonym dziełem pierwszego adwentu było odkupienie ludzi, drugiego zaś przywrócenie do pierwotnego stanu, błogosławienie i wyzwolenie odkupionych. Po złożeniu swego życia na okup za wszystkich, nasz Pan wstąpił do nieba, by przedstawić tę ofiarę Ojcu, dokonując w ten sposób pojednania za grzech człowieka. Pan zwleka i zezwala „księciu tego świata” na kontynuowanie rządów zła, aż wybierze „(...) oblubienicę, małżonkę Barankową”, która musi być godna takiego honoru, musi przezwyciężyć wpływy teraźniejszego złego świata. Potem dzieło udzielania rzeszom ludzkim wielkich błogosławieństw, zabezpieczonych przez ofiarę Jezusa, będzie gotowe do rozpoczęcia a On wystąpi, by błogosławić wszystkie rodziny ziemi.

To prawda, że dzieło przywracania do pierwotnego stanu i błogosławienia mogło rozpocząć się od razu po zapłaceniu ceny okupu przez Odkupiciela i wtedy byłoby tylko jedno przyjście Mesjasza, panowanie i błogosławienie rozpoczęłoby się od razu, tak jak tego w czasie pierwszego przyjścia spodziewali się Apostołowie (Dz.Ap. 1:6). Ale Bóg przewidział „coś lepszego” dla nas, dla chrześcijańskiego kościoła (Żyd. 11:40), stąd w naszym interesie leży, by dziewiętnaście wieków przedzieliło panowanie Chrystusa od cierpień Głowy.

Ów okres pomiędzy pierwszym a drugim adwentem, pomiędzy złożeniem okupu za wszystkich a błogosławieniem wszystkich, jest przeznaczony na próbowanie i wybór Kościoła, który jest ciałem Chrystusa. W przeciwnym razie byłoby tylko jedno przyjście a dzieło, które zostanie dokonane w czasie Jego drugiej obecności, w Tysiącleciu, nastąpiłoby po zmartwychwstaniu Jezusa. Albo, zamiast mówić o tym, że dzieło drugiego adwentu nastąpiłoby natychmiast po wykonaniu zadania pierwszego, mówmy raczej, iż gdyby Jehowa nie miał zamiaru wybrania „maluczkiego stadka”, „ciała Chrystusowego”, pierwszy adwent nie nastąpiłby wtedy, kiedy nastąpił, ale w czasie drugiego adwentu, a w takim razie byłoby tylko jedno przyjście. Bóg widocznie zamierzył dozwolenie zła w ciągu sześciu tysięcy lat, jak również to, że oczyszczenie i restytucja wszystkiego będą dokonane w siódmym tysiącu lat.

Przyjście Jezusa rozumiane jako ofiara i okup za grzeszników wystarczająco wyprzedziło czas błogosławienia oraz restytuowania ludzkości, umożliwiając dokonanie wyboru Jezusowego „maluczkiego stadka” i „współdziedziców”. To wyjaśni niektórym osobom widoczne odkładanie ze strony Boga obiecanych i zabezpieczonych okupem błogosławieństw. Błogosławieństwa nastąpią we właściwym czasie, zgodnie z pierwotnym planem, choć, dla chwalebnego celu, cena była zapewniona dużo wcześniej, niż człowiek mógł się tego spodziewać.

Apostoł informuje nas, iż Jezus znajdując się w niebie był nieobecny na ziemi w ciągu całego tego okresu między Jego wniebowstąpieniem a początkiem czasów restytucji, czyli wieku Tysiąclecia — „którego niebo musi zatrzymać aż do czasu odnowienia wszystkich rzeczy” itd. (Dz.Ap. 3:21 — BT). Tak więc, jeśli Pismo Święte naucza, że celem drugiego adwentu naszego Pana jest odnowienie wszystkich rzeczy i że w czasie Jego objawienia się narody dalekie będą od nawrócenia, a nawet znajdować się będą w stanie gniewu (Obj. 11:18) i opozycji, należałoby przyjąć, że Kościół nie wypełnił swej misji i tym samym plan Boga zostanie zniweczony albo, jak twierdzimy i wyjaśniamy, Kościół w obecnym wieku nie miał nawrócić świata. Jego misją natomiast było głoszenie Ewangelii na całym świecie na świadectwo oraz przygotowanie się pod Boskim kierunkiem do jego wielkiej przyszłej działalności. Bóg bynajmniej dotąd nie wykorzystał swej władzy do nawrócenia świata. Mało tego, On nawet nie usiłował nawracać świata.

Zdanie to może wydać się niektórym osobom dziwne, ale niech się nad tym zastanowią. Gdyby Bóg pokusił się o dokonanie takiego dzieła doznane tu niepowodzenie byłoby oczywiste, zwłaszcza, jak to zauważyliśmy powyżej, jedynie niewielki ułamek z miliardów ludzi żyjących na ziemi słyszał ze zrozumieniem o jedynym imieniu, przez które musi uzyskać zbawienie. Dosadnie wyraziliśmy się o poglądach i naukach niektórych wiodących wyznań — baptystów, prezbiterian i innych — mianowicie, iż Bóg ze świata wybiera „maluczkie stadko”, Kościół. Wierzą oni w to, że Bóg nie czyni nic poza wybraniem owego Kościoła, tymczasem w Piśmie Świętym znajdujemy nauki o następnym kroku w Boskim planie: RESTYTUCJI dla świata, która ma być dokonana przez wybrany Kościół, gdy zostanie on skompletowany i dostąpi chwały. „Maluczkie stadko”, zwycięzcy tego wieku Ewangelii, jest tylko ciałem „owego Nasienia”, w którym lub przez które wszystkie rodzaje ziemi będą błogosławione.

Ci, którzy utrzymują, że Jehowa przez sześć tysięcy lat usiłował nawrócić świat, ale przez cały ten czas doznawał zawodu, napotykają na trudność w pogodzeniu swego poglądu z zapewnieniem Biblii, iż wszelkie zamiary Boga będą zrealizowane i Jego Słowo nie wróci do Niego nie spełnione, ale mu się powiedzie w tych sprawach, w których zostało wysłane (Izaj. 55:11). Fakt, iż świat dotąd nie został nawrócony a wiedza Pańska jeszcze nie napełniła ziemi, jest dowodem, że w takiej misji jeszcze nie została wysłana.

Te rozważania doprowadzają nas do owych dwóch pojęć, które podzieliły chrześcijaństwo, mianowicie: „wybór” i „wolna łaska”. Żaden badacz Biblii nie zaprzeczy temu, że te dwie doktryny, mimo oczywistych sprzeczności, mają poparcie Pisma Świętego. Fakt ten natychmiast każe nam przypuszczać, że w jakiś sposób one obie muszą być prawdziwe. W żadnym wypadku jednak nie można ich inaczej pogodzić jak tylko przez zachowanie Boskiego prawa, porządku i „dobre rozbieranie słowa prawdy” w tym przedmiocie. Wspomniany porządek, tak jak jest przedstawiony w planie wieków, jeśli jest przestrzegany, wyraźnie wykaże, że wybór dokonywał się w obecnym i przeszłym wieku a to, co jest określane jako wolna łaska, jest ogólnie mówiąc łaskawym postanowieniem na rzecz świata dotyczącym Tysiąclecia. Jeśli zapamiętamy charakterystyczne cechy epok i wieków podane w ogólnych zarysach w poprzednim rozdziale a wszystkie wersety odnoszące się o wyboru i wolnej łaski przeanalizujemy i zlokalizujemy, stwierdzimy, że traktujące o wyborze stosują się do minionego i obecnego wieku, tymczasem nauczające o wolnej łasce w pełni dają się zastosować do przyszłego wieku.

Tym niemniej wybór, tak jak o nim naucza Biblia, nie jest przymusem czy fatalizmem, w co zazwyczaj wierzą i o czym nauczają jego obrońcy, ale jest wyborem osób nadających się i posiadających umiejętność przystosowywania się do obrazu, jaki Bóg miał w swym zamyśle w okresie wyznaczonym do tego celu.

Doktryna o wolnej łasce broniona przez arminian jest o wiele większym zamanifestowaniem obfitej łaski Bożej niż jej najżarliwsi obrońcy kiedykolwiek nauczali. Boska łaska w Chrystusie jest zawsze wolna w znaczeniu nie zasłużenia na nią, ale od popadnięcia człowieka w grzech aż do obecnych czasów niektóre Boskie łaski bywały ograniczane do szczególnych jednostek, narodów i klas, zaś w przyszłym wieku cały świat zostanie zaproszony do uczestniczenia w korzyściach, jakie wówczas zostaną zaofiarowane na warunkach, z którymi wszyscy się zapoznają i kto zechce będzie mógł przyjść i pić ze źródła darmo — Obj. 22:17.

Spoglądając wstecz dostrzegamy wybór Abrahama i pewnych jego potomków, którzy stali się przewodami, przez które miało przyjść obiecane nasienie, mające błogosławić wszystkie narody ziemi (Gal. 3:29). Dostrzegamy też wybór Izraela spomiędzy wszystkich narodów, jako tego jedynego narodu, w którym Bóg typicznie zilustrował, w jaki sposób to wielkie dzieło na rzecz świata zostanie dokonane. Chodzi tu o wyzwolenie Izraela z Egiptu, jego Chanaan, przymierza, ustawy, ofiary za grzechy w celu wymazania jego win i pokropienia ludu, jego kapłaństwo, którego zadaniem było spełnianie tych ofiar, będące miniaturą i typiczną reprezentacją rzeczywistego kapłaństwa i ofiar składanych dla oczyszczenia szerokich rzesz rodzaju ludzkiego. Bóg zwracając się do ludu rzekł: „Tylkom was samych poznał ze wszystkich rodzajów ziemi” (Am. 3:2). Tylko ten naród był uznawany aż przyszedł Chrystus, a nawet i potem, gdyż służba naszego Pana ograniczała się do niego i nie pozwalał On swoim uczniom chodzić do innych, mówiąc, gdy ich wysyłał: „Na drogę pogan nie zachodźcie, i do miasta Samarytańczyków nie wchodźcie”. Dlaczego Panie? Dlatego, wyjaśnił, że „(...) jestem posłany tylko do owiec, które zginęły z domu Izraelskiego” (Mat. 10:5, 6; 15:24). Cały swój czas aż do śmierci poświęcił im. Wówczas to nastąpiło Jego pierwsze dzieło na rzecz świata, zamanifestowanie po raz pierwszy wolnej i wszystko obejmującej łaski, która we właściwym czasie będzie dla wszystkich rzeczywistym błogosławieństwem.

Ów największy dar Boży nie był ograniczony do narodu lub klasy. Nie był on tylko dla Izraela, ale dla całego świata, gdyż Jezus Chrystus z łaski Bożej za wszystkich śmierci skosztował (Żyd. 2:9).

Obecnie, w wieku Ewangelii, odbywa się też pewnego rodzaju wybór. Niektóre części świata są bardziej uprzywilejowane od innych Ewangelią (która jest darmo dla słuchających). Rzuć okiem na mapę świata i popatrz jak niewielu, proporcjonalnie do całości, jest oświeconych i ubłogosławionych przynajmniej w pewnym stopniu Ewangelią Chrystusową. Porównaj swoje przywileje i wiedzę z przywilejami i wiedzą milionów pozostających dzisiaj w pogańskiej ciemności, którzy nigdy nie słyszeli o wyborze a tym samym nie zostali powołani. Gdy wybrana grupa (osoby, które zostały powołane, by stać się synami Boga, dziedzicami Boga i współdziedzicami z Jezusem Chrystusem naszym Panem, który sprawił, że ich powołanie i wybór jest pewny) będzie skompletowana, realizacja planu Bożego mającego na celu zbawienie świata dopiero się rozpocznie.

Owo nasienie nie wcześniej potrze głowę węża, aż zostanie wybrane, rozwinięte i wywyższone do sprawowania władzy. „A Bóg pokoju zetrze szatana pod nogi wasze w rychle” (Rzym. 16:20; 1 Moj. 3:15). Wiek Ewangelii przygotowuje czystą pannę, wierny Kościół, dla nadchodzącego Oblubieńca. Na końcu wieku Ewangelii, gdy ona będzie już gotowa (Obj. 19:7), przyjdzie Oblubieniec i ci, którzy będą gotowi, wejdą z Nim na wesele. Drugi Adam i druga Ewa stanowić będą jedność i wówczas rozpocznie się chwalebne dzieło restytucji. W następnym świecie, nowym niebie i nowej ziemi, Kościół nie będzie dłużej zaręczoną panną, ale Oblubienicą. Wówczas spełnią się słowa: „A Duch i oblubienica mówią: Przyjdź! A kto słyszy, niech rzecze: Przyjdź! A kto pragnie, niech przyjdzie; a kto chce, niech bierze wodę żywota darmo” — Obj. 22:17.

Od wieku Ewangelii daleko do zakończenia misji Kościoła, jest ona tylko okresem koniecznych przygotowań do przyszłej pracy. Do wypełnienia wspomnianej obietnicy i przyszłego błogosławieństwa wszelkie stworzenie wzdycha, mozoląc się w bólu aż dotąd i oczekując objawienia się synów Bożych (Rzym. 8:22, 19). Błogosławionym faktem jest wolna łaska w najpełniejszym wymiarze, nie tylko dla żyjących, lecz także dla tych, co umarli, łaska przewidziana w planie naszego Ojca jako błogosławiona sposobność przyszłego wieku.

Niektórzy rozumiejąc nieco błogosławieństwa właściwe dla okresu drugiego adwentu i oceniając w pewnej mierze fakt, iż Pan przychodzi, by obdarzać ludzkość wielkim błogosławieństwem zapewnionym kosztem własnej śmierci, wykazują brak zrozumienia dla tej ostatniej propozycji, mianowicie, iż ci, co teraz są w grobach, będą tak samo mieli udział w chwalebnym panowaniu Mesjasza, jak ci, którzy wówczas będą zupełnie poddani niewoli skażenia — śmierci. Jednak jak pewnym jest, że Jezus umarł za wszystkich, tak pewnym jest, że wszyscy muszą skorzystać z błogosławieństw i możliwości zapewnionych przez Jego kosztowną krew. Stąd powinniśmy się spodziewać w Tysiącleciu błogosławieństw dla tych wszystkich, którzy będą w grobach, jak i dla tych, którzy będą żywi. W miarę jak będziemy poznawać świadectwa Pańskie w tym względzie, poznamy liczne dowody potwierdzające ten pogląd. W Boskim planie, w związku z ich uwolnieniem z grobów, są oni nazwani więźniami nadziei.

Ocenia się, że około sto czterdzieści trzy miliardy istot ludzkich żyło na ziemi w ciągu sześciu tysięcy lat od stworzenia Adama. Z tej liczby, szacując hojnie, można rozsądnie przyjąć, iż mniej niż jeden miliard było świętych Bożych. Z tej i tak zawyżonej liczby, ogółem wziąwszy, pozostają sto czterdzieści dwa miliardy (142 000 000 000 ) tych, którzy umarli nie mając wiary i nadziei w jednym imieniu danym pod niebem, czyli ludziom, przez które możemy być zbawieni. Istotnie, większość z nich nigdy nie dowiedziała się ani nie słyszała o Jezusie, nie mogła więc wierzyć w Tego, o którym nic nie wiedziała.

Co stało się, zapytujemy, z tym wielkim mnóstwem ludzi, o których liczby dają nam niedostateczne wyobrażenie? Jaki jest i jaki będzie ich stan? Czy Bóg im niczego nie zapewnił, przewidując z pewnością ich stan oraz okoliczności? Czy On od założenia świata bezlitośnie dla tych nieszczęśliwych przewidział beznadziejne wieczne męki, jak wiele z Jego dzieci twierdzi? A może ma On jeszcze w zapasie, w wysokości i głębokości, w długości i szerokości swego planu, zachowane dla nich sposobności i tym wszystkim, którzy dowiedziawszy się o tym jedynym imieniu okażą posłuszeństwo jej warunkom, pozwoli radować się wiecznym życiem?

Myślący chrześcijanin stawia sobie takie pytania i pragnie prawdziwej odpowiedzi, harmonijnej z charakterem Jehowy, tymczasem otrzymuje rozmaite rozwiązania tej sprawy:

Ateizm odpowiada: Wszyscy oni umarli na zawsze. Nie ma życia przyszłego. Nigdy nie będą już żyli.

Kalwinizm odpowiada: Oni nie zostali wybrani do zbawienia. Bóg z góry postanowił i przeznaczył ich na stracenie, na pójście do piekła, w którym teraz się znajdują wijąc się w agonii. Pozostaną w nim na zawsze bez nadziei.

Arminianizm odpowiada: Wierzymy, że Bóg wielu wybacza z powodu ich ignorancji. Ci, którzy postępowali jak najlepiej umieli mogą być pewni, że staną się częścią „kościoła pierworodnych”, chociażby nigdy nawet nie słyszeli o Jezusie.

Do ostatniego z przytoczonych poglądów skłania się większość chrześcijan ze wszystkich denominacji (choć wyznania wiary niektórych pozostają w sprzeczności z tym poglądem), czując, że każdy inny pogląd nie dałby się pogodzić z Boską sprawiedliwością. Ale czy Pismo Święte podtrzymuje ostatni pogląd? Czy ono naucza, że nieznajomość jest fundamentem zbawienia? Nie. Jedyną podstawą zbawienia wymienioną przez Pismo Święte jest wiara w Chrystusa jako naszego odkupiciela i Pana „(...) łaską jesteście zbawieni przez wiarę” (Efez. 2:8). Usprawiedliwienie przez wiarę jest podstawową zasadą całego systemu chrześcijaństwa. Na pytanie: Co muszę zrobić, by być zbawionym? Apostoł odpowiada: Wierz w Pana Jezusa Chrystusa. „I nie masz w żadnym innym zbawienia; albowiem nie masz żadnego imienia pod niebem, danego ludziom, przez którebyśmy mogli być zbawieni” (Dz.Ap. 4:12). „Każdy bowiem, ktoby wzywał imienia Pańskiego, zbawiony będzie” — Rzym. 10:13.

Paweł jednak uzasadnia, że człowiek wpierw musi usłyszeć Ewangelię, zanim mógłby uwierzyć, mówiąc: „Jakoż tedy wzywać będą tego, w którego nie uwierzyli? a jako uwierzą w tego, o którym nie słyszeli? a jako usłyszą bez kaznodziei?” — Rzym. 10:14.

Niektórzy dowodzą, że Paweł naucza, iż ignorancja zbawi ludzi, gdy mówi on, że „(...) poganie (...) zakonu nie mając, sami sobie są zakonem” (Rzym. 2:14). Z tego wnioskują, że to prawo, jakie tkwi w sercach pogan, wystarcza do ich usprawiedliwienia. Takie osoby nie rozumieją jednak Pawła. Dowodzi on bowiem, że cały świat jest winien wobec Boga (Rzym. 3:19), że poganie, którzy nie mają spisanego prawa, zostali potępieni, a nie usprawiedliwieni, przez własne sumienie, które bądź ich usprawiedliwia, bądź potępia, co dowodzi, że nie mają doskonałości i są niegodni życia, jak Żydzi, którzy mając spisane prawo byli przez nie potępieni, „(...) gdyż przez zakon jest poznanie grzechu” (Rzym. 3:20). Zakon dany Żydom ujawnił ich słabości. Jego zamierzeniem było pokazać im, iż byli niezdolni usprawiedliwić się przed Bogiem, gdyż: „z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwione żadne ciało przed oblicznością jego [Boga]”. Spisane prawo potępiło Żydów a poganie posiadali dzięki światłu dostatecznie wrażliwe sumienie, które ich potępiało. Zatem usta każdego muszą pozostać zamknięte w sprawie roszczenia sobie prawa do życia i tak cały świat jest winny wobec Boga.

Mając w pamięci wypowiedź Jakuba (2:10), iż ktobykolwiek zachował cały zakon a przekroczyłby jedno jego przykazanie, byłby winien i nie mógłby domagać się żadnego z błogosławieństw obiecanych przez przymierze Zakonu, zdajemy sobie sprawę, że istotnie „Nie masz sprawiedliwego ani jednego” (Rzym. 3:10). W ten sposób Pismo Święte pozbawia każdego wszelkiej nadziei zbawienia, pokazując, że nikt z potępionych nie jest w stanie uzyskać życia wiecznego na podstawie dobrych uczynków oraz nieświadomości jako podstawy zbawienia. Nieświadomość nie upoważnia nikogo do nagrody, jaką otrzymuje się dzięki wierze i posłuszeństwu.

Wielu chrześcijan nie chce wierzyć, że miliony nieświadomych pogan oraz dzieci zostały na wieki stracone (nauczano ich, że to znaczy, iż zostały posłane do miejsca wiecznych oraz beznadziejnych mąk), i utrzymuje, wbrew oświadczeniom Biblii, że Bóg nie potępi nieświadomych. Podziwiamy liberalność ich serc oraz ocenę Boskiej dobroci, ale radzimy im, by nie spieszyli się za bardzo z ignorowaniem Boskich wypowiedzi. Bóg będzie błogosławił wszystkich w sposób lepszy niż przez niewiedzę.

Czy tacy ludzie działają w zgodzie z przyjętym przez siebie wierzeniem? Nie, gdyż mimo zapewnień, że wierzą, iż osoby nieświadome będą zbawione z powodu swej niewiedzy, nie przestają wysyłać do pogan misjonarzy, z których tysiące narażają swe życie, co pociąga także za sobą milionowe wydatki. Gdyby wszyscy poganie, lub chociaż połowa z nich, mogli być zbawieni przez nieświadomość, to przez wysyłanie misjonarzy nauczających o Chrystusie czyni się im niezaprzeczoną krzywdę. Zaledwie jeden na tysiąc uwierzy przybywającym misjonarzom. Gdyby więc ten pogląd był prawdziwy, o wiele lepszym byłoby pozostawienie pogan w nieświadomości, w takiej bowiem sytuacji większa ich liczba byłaby zbawiona. Argumentując dalej w ten sam sposób można by postawić pytanie: czy gdyby Bóg pozostawił wszystkich ludzi w nieświadomości, wszyscy byliby zbawieni? Jeśli tak, przyjście i śmierć Jezusa byłyby bezużyteczne, głoszenie i cierpienia Apostołów oraz świętych byłyby próżne a tak zwana ewangelia zamiast być dobrą nowiną, byłaby złą nowiną. Wysyłanie misjonarzy do pogan przez tych, którzy wierzą w kalwinistyczny, czyli fatalistyczny, pogląd o wyborze, mówiący, że wieczne przeznaczenie każdej jednostki było nieodmiennie ustalone zanim zaczęła istnieć, jest więcej niż niedorzeczne i świadczy o braku rozsądku.

Biblia, która jest pełna ducha misyjnego nie uczy o istnieniu licznych sposobów zbawienia — jednego przez wiarę, drugiego przez uczynki i jeszcze innego przez nieświadomość. Nie naucza też przynoszącej Bogu ujmę doktryny o przeznaczeniu. Biblia pokazując, że wszelkie inne drzwi nadziei są zamknięte dla rodzaju ludzkiego, otwiera szeroko jedne, jedyne drzwi, i ogłasza, iż każdy, kto tylko zechce, może przez nie wejść, by otrzymać życie. Pismo Święte oznajmia też, że wszyscy, którzy teraz nie widzą błogosławionego przywileju wejścia lub go nie oceniają, w krótkim czasie zostaną doprowadzeni do pełnej wiedzy i oceny. Jedyna droga, dzięki której wszyscy z potępionej rasy mogą przyjść do Boga, nie zależy od dobrych uczynków ani od ignorancji, lecz od wiary w kosztowną krew Chtystusa, która gładzi grzech świata (1 Piotra 1:19; Jan 1:29). To jest Ewangelia, dobra nowina o wielkiej radości, „(...) która będzie WSZYSTKIEMU LUDOWI”.

Przypuśćmy, że traktujemy te sprawy tak właśnie, jak Bóg nam je przedstawia, i sprawę oczyszczenia swego charakteru pozostawiamy samemu Bogu. Zapytajmy się: Co się stało z owymi stu czterdziestoma dwoma miliardami umarłych?

Cokolwiek by się z nimi stało możemy być pewni, że nie znajdują się w miejscu cierpień, gdyż Pismo Święte uczy nie tylko o tym, że pełna nagroda nie wcześniej będzie udzielona Kościołowi aż Chrystus przyjdzie i nagrodzi każdego człowieka (Mat. 16:27), ale także o tym, że niesprawiedliwi zostaną wówczas ukarani. Niezależnie od tego, jaki jest ich stan obecny, nie może on być pełnią nagrody przewidzianej dla nich, o czym mówi Piotr: „Umie Pan pobożnych z pokuszenia wyrywać, a niesprawiedliwych na dzień sądu ku karaniu zachować” (2 Piotra 2:9). I tak Pan postąpi.

Myśl, iż tylu naszych bliźnich ma zginąć tylko dlatego, że nie miało możliwości zdobycia tej wiedzy, która jest potrzebna do zbawienia, sprawia przykrość wszystkim mającym choć iskierkę miłości czy litości. I w tym wypadku zdaje się, iż taka nauka nie da się pogodzić z licznymi wersetami Pisma Świętego. Pomijając całą nadzieję pokładaną w restytucji przyszłego wieku i przyjmując, że przeszłość i teraźniejszość są jedynymi okresami dającymi okazję ubiegania się o życie wieczne, jak mamy zrozumieć następujące wyrażenia: „Bóg jest miłością” i „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny” (1 Jana 4:8; Jan 3:16)? Czyż nie wydaje się, że jeżeli Bóg tak bardzo umiłował świat, to nie poczynił jakichś kroków, by nie tylko wierzący mogli być zbawieni, lecz także, by wszyscy mogli usłyszeć i uwierzyć?

Ponadto, wyniki naszych obserwacji są sprzeczne z tym, co mówi następujący werset: „Tenci był tą prawdziwą światłością, która oświeca każdego człowieka, przychodzącego na świat” (Jan 1:19). Tak nie jest, nie każdy człowiek był oświecony, można raczej zauważyć, że nasz Pan oświecił nieliczne osoby z miliardów ziemian. Nawet w obecnych stosunkowo oświeconych czasach miliony pogan nie dają żadnego dowodu takiego oświecenia, nie dawali takich dowodów Sodomici ani rzesze innych ludzi żyjących w minionych wiekach.

Czytamy w Biblii, iż Jezus Chrystus, „(...) z łaski Bożej za wszystkich — ludzi — śmierci skosztował” (Żyd. 2:9). Jeśli Chrystus umarł za wspomniane już sto czterdzieści trzy miliardy i z jakiegoś powodu ofiara ta stałaby się skuteczna tylko dla jednego miliarda, czy zbawienie nie okazałoby się fiaskiem? A w takim wypadku czy wypowiedź Apostoła nie jest zbyt ogólna? A kiedy czytamy jeszcze: „(...) bo oto zwiastuję wam radość wielką (ewangelię), która będzie WSZYSTKIEMU LUDOWI” (Łuk. 2:10) i spoglądamy wokół siebie, dostrzegamy, że tylko dla „maluczkiego stadka” stała się ona dobrą nowiną (ewangelią) a nie dla wszystkich ludzi. Zastanowimy się więc czy aniołowie nie przesadzili dobroci i rozległości ogłaszanego poselstwa i nie przechwalili doniosłości dzieła, jakiego miał dokonać zapowiadany przez nich Mesjasz?

Inna jeszcze wypowiedź głosi: „Boć jeden jest Bóg, jeden także pośrednik między Bogiem i ludźmi, człowiek Chrystus Jezus. Który dał samego siebie na okup za wszystkich” (1 Tym. 2:5, 6). Okup za wszystkich? Dlaczego zatem wszyscy nie są objęci błogosławieństwem wynikającym z śmierci Chrystusa? Dlaczego wszyscy nie mają poznać prawdy, w którą mogliby uwierzyć?

Bez klucza wypowiedzi te zdają się być niezrozumiałe, sprzeczne z sobą, ale gdy znajdujemy klucz do Boskiego planu, wszystkie wersety jednogłośnie oświadczają „Bóg jest miłością”. Klucz mieści się w drugiej części ostatniego z zacytowanych wersetów: „Który dał samego siebie na okup za wszystkich, CO JEST ŚWIADECTWEM CZASÓW JEGO” (w lepszych przekładach: „o czym będzie świadczone w czasie właściwym”). Bóg ma czas właściwy na wszystko. Bóg mógł dać to świadectwo ludziom żyjącym w przeszłości, ale fakt, iż tego nie uczynił, dowodzi, że czas właściwy dla nich będzie w przyszłości. Dla wszystkich, którzy będą należeć do Kościoła, oblubienicy Chrystusa, i dzielić zaszczyty królestwa, teraźniejszość jest „czasem właściwym”, by usłyszeć: a „Kto ma uszy niechaj słucha”, niechaj słucha i uważa, bowiem odpowiednio do tego będzie błogosławiony. Choć Jezus zapłacił za nas okup zanim urodziliśmy się, to jednak wiele lat później nie był dla nas jeszcze czas właściwy, by dowiedzieć się o tym okupie, bo tylko jego ocena niesie z sobą odpowiedzialność; odpowiedzialność jedynie w takiej mierze, w jakiej jesteśmy zdolni okup zrozumieć i ocenić. Ta sama zasada odnosi się do wszystkich: W przewidzianym przez Boga czasie właściwym wszyscy dowiedzą się o okupie i wszyscy wówczas będą mogli w niego uwierzyć i być przez niego błogosławionymi.

Przeważa opinia, iż ze śmiercią kończy się wszelka próba, nie ma jednak wersetu Pisma Świętego, który by tego nauczał, ale wszystkie wyżej zacytowane oraz wiele innych wersetów okazałoby się bez znaczenia lub gorzej, gdyby śmierć istotnie kończyła wszelkie nadzieje nieświadomych rzesz ludzkich. Jednak jeden werset zdaje się pogląd ten podtrzymywać: „(...) na którymkolwiek miejscu upadnie to drzewo, tam zostanie” (Kazn. 11:3). Jeśli przytoczony werset ma jakikolwiek związek z przyszłością człowieka, wskazuje on, że stan człowieka w jakim zszedł do grobu nie zmieni się dopóki nie zostanie wzbudzony. I to jest jednolitą nauką całego Pisma Świętego odnoszącą się do tego przedmiotu, co udowodnią dalsze rozdziały. Skoro Bóg nie zamierza zbawić ludzi z powodu ich ignorancji, ale chce „(...) aby wszyscy ludzie (...) ku znajomości prawdy przyszli” (1 Tym. 2:4) i skoro rzesze ludzkie umierały w nieświadomości a „(...) nie masz żadnej pracy, ani myśli, ani umiejętności, ani mądrości w grobie” (Kazn. 9:10), Bóg przygotował wzbudzenie umarłych w tym celu, by ludzie posiedli wiedzę, wiarę i zbawienie. Stąd Jego planem jest: „Albowiem jako w Adamie wszyscy umierają, tak i w Chrystusie wszyscy ożywieni będą. Ale każdy w swoim rzędzie” — Kościół, Oblubienica, ciało Chrystusa, wpierw, a potem, w wieku Tysiąclecia, wszyscy którzy Go przyjmą w czasie Jego obecności (błędne tłumaczenie podaje przyjście) trwającej tysiąc lat, ci wszyscy, którzy w Pańskim czasie właściwym poznają Go od najmniejszego do największego — 1 Kor. 15:22.

Jak śmierć nastąpiła z powodu pierwszego Adama, tak życie nastanie dzięki drugiemu Adamowi. Wszystko, co ludzkość straciła będąc w pierwszym Adamie, zostanie przywrócone tym, którzy uwierzą w drugiego Adama. Gdy się obudzą, mając za sobą doświadczenie ze złem, którego brakowało Adamowi, i z wdzięcznością przyjmą odkupienie jako dar Boży, będą mogli dalej żyć wiecznie pod pierwotnym warunkiem posłuszeństwa. Zupełne posłuszeństwo będzie wymagane, ale i możliwość zupełnego posłuszeństwa będzie udzielona pod sprawiedliwym panowaniem Księcia Pokoju. Tak wygląda zbawienie ofiarowane światu.

Zastanówmy się nad jeszcze jednym wersetem, który powszechnie jest ignorowany. Uznają go uniwersaliści i choć nie jesteśmy uniwersalistami, rościmy sobie prawo do posługiwania się tym wersetem, wierzenia w jego treść i radowania się z niego — jak z każdego świadectwa Słowa Bożego. Oto ów werset: „(...) nadzieję mamy w Bogu żywym, który jest zbawicielem wszystkich ludzi, a najwięcej wiernych” (1 Tym. 4:10). Bóg chce zbawić wszystkich ludzi, ale nie zbawi nikogo prócz tych, którzy przyjdą do Niego przez Chrystusa. Boskie arbitralne zbawienie wszystkich ludzi nie pozostaje w konflikcie z ich swobodą lub wolą czy wolnością wyboru. Bóg nie da ludziom życia wbrew ich woli: „(...) żem żywot i śmierć przedłożył przed oczyma twemi (...) obierz żywot, abyś żył”.

Symeon przeciwstawił owe dwa zbawienia, mówiąc: „Gdyż oczy moje oglądały zbawienie twoje (...) Światłość ku objawieniu poganom, a chwałę ludu twego Izraelskiego [prawdziwych Izraelczyków]”. Wypowiedź ta pozostaje w zgodzie z oświadczeniem Apostoła, iż fakt, że Jezus Chrystus, Pośrednik, dał siebie samego na okup za wszystkich, o czym będzie świadczone wszystkim WE WŁAŚCIWYM CZASIE, to właśnie to, z czym zetkną się wszyscy ludzie, niezależnie od ich wiary czy woli. To jest owa dobra nowina o Zbawicielu wszystkich ludzi (Łuk. 2:10, 11), ale szczególne zbawienie od grzechu i śmierci dotyczy tylko Jego ludu (Mat. 1:21), zwłaszcza tego ludu, który w Niego wierzy, gdyż gniew Boży pozostaje nad niewierzącymi (Jan 3:36).

Rozumiemy zatem, że powszechne zbawienie, z którym w przyszłości zetknie się każdy człowiek, składa się ze światła przychodzącego z prawdziwej światłości oraz sposobności wyboru życia. Większość rodzaju ludzkiego znajduje się w grobie, dlatego też istnieje potrzeba wyprowadzenia wszystkich z grobu w tym celu, by dać im świadectwo dobrej nowiny o Zbawicielu. Także szczególne zbawienie, którym wierzący cieszą się obecnie w nadziei (Rzym. 8:24), a którego rzeczywistość w wieku Tysiąclecia będzie ujawniona tym, którzy uwierzą w onym dniu, jest zupełnym uwolnieniem spod jarzma grzechu oraz śmierci do chwalebnej wolności dzieci Bożych. Osiągnięcie wszystkich tych błogosławieństw będzie uzależnione od serdecznego zastosowania się do ustaw królestwa Chrystusowego, szybkości osiągania doskonałości wskazującej na stopień miłości do Króla i Jego prawa miłości. Jeśli ktokolwiek oświecony przez Prawdę i doprowadzony do poznania miłości Bożej oraz przywrócony do ludzkiej doskonałości (rzeczywiście lub w sposób poczytany za doskonały) będzie „się schraniał” i stanie się „bojaźliwym” (Żyd. 10:38, 39; Obj. 21:8) razem z niewiernymi, będzie „wygładzony z ludu” (Dz.Ap. 3:23). Jest to śmierć druga.

Tak więc wszystkie trudne wersety zostały dotąd wyjaśnione przez zdanie: „(...) co jest świadectwem czasów jego” (o czym będzie świadczone we właściwym czasie). We właściwym czasie owo prawdziwe światło oświeci każdego człowieka, który przyszedł na świat. We właściwym czasie światło to stanie się „radością wielką, która będzie wszystkiemu ludowi”. W inny sposób tekstów tych nie można wyjaśnić bez zniekształcania. Paweł przytacza ten argument z naciskiem w Liście do Rzym. 5:18, 19. Uzasadnia on, że jak wszyscy ludzie zostali skazani na śmierć z powodu grzechu Adama, tak sprawiedliwość Chrystusa i Jego posłuszeństwo aż do śmierci stały się podstawą usprawiedliwienia. I jak wszyscy stracili życie w pierwszym Adamie, tak wszyscy, pomijając osobiste przewinienia, mogą otrzymać życie przez przyjęcie drugiego Adama.

Piotr nam powiada, iż restytucję, czyli czas naprawienia wszystkich rzeczy, przepowiadali wszyscy święci prorocy (Dz.Ap. 3:19–21). Każdy z nich o niej nauczał. Ezechiel opisuje ją jako dolinę suchych kości: „te kości są wszystek dom Izraelski”. Bóg mówi do Izraela: „Tak mówi panujący Pan: Oto ja otworzę groby wasze, i wywiodę was z grobów waszych, ludu mój! i przywiodę was do ziemi Izraelskiej! I dowiecie się, żem Ja Pan (...) I dam w was ducha mojego a ożyjecie, i dam wam odpocząć w ziemi waszej; i dowiecie się, że Ja Pan mówię to i uczynię, mówi Pan” — Ezech. 37:11–14.

Z tym zgadzają się słowa Pawła (Rzym. 11:25, 26): „(...) zatwardziałość dotknęła tylko część Izraela aż do czasu, gdy wejdzie (...) pełnia pogan [wybrane grono, oblubienica Chrystusa]. I tak cały Izrael będzie zbawiony” (BT), czyli przyprowadzony z powrotem ze stanu rozproszenia, gdyż „Nie odrzuciłci Bóg ludu swego, który przejrzał” (w. 2). Naród ten został odrzucony od Boskiej łaski wtedy, gdy wybierana była oblubienica Chrystusowa, ale ponownie będzie przywrócony, gdy wspomniane dzieło się zakończy (w. 28–33). Proroctwa te są pełne oświadczeń, mówiących, w jaki sposób Bóg ponownie go wszczepi i już więcej nie wykorzeni. „Tak mówi Pan, Bóg Izraelski (...) I obrócę oko moje na nich ku dobremu, i przywiodę ich do tej ziemi, gdzie ich pobuduję, a nie skażę, i wszczepię ich, a nie wykorzenię. Albowiem dam im serce, aby mię poznali, żem ja Pan; i będą mi ludem moim, a Ja będą Bogiem ich, gdy się nawrócą do mnie całym sercem swoim” (Jer. 24:5–7; 31:28; 32:40–42; 33:6–16). Te słowa nie mogą odnosić się jedynie do przywrócenia ich do ziemi po poprzednich niewolach w Babilonii, Syrii itp., ponieważ później zostali znowu wykorzenieni.

Ponadto Pan rzekł: „Za onych dni nie będą więcej mówić: Ojcowie jedli grona cierpkie a synów zęby ścierpnęły; Owszem raczej rzeką: każdy [kto umiera] dla nieprawości swojej umrze (...)” (Jer. 31:29, 30). Ale teraz tak nie jest. Nikt obecnie nie umiera za swoje grzechy, lecz za grzech Adama — „w Adamie wszyscy umierają”. Adam spożył cierpki owoc grzechu i nasi ojcowie nadal go spożywali, powodując dalsze choroby i niedole u swoich dzieci i tym samym przyspieszając karę, śmierć. Owym dniem, w którym, „(...) każdy [kto umiera] dla nieprawości swojej umrze” jest jedynie dzień Tysiąclecia, czyli Restytucji.

Liczne proroctwa i obietnice dotyczące przyszłych błogosławieństw zdają się odnosić wyłącznie do Izraela. Należy jednak pamiętać, iż był to naród typiczny i jemu dane były obietnice, które czasem stosowały się szczególnie do tego narodu, ogólnie jednak miały szersze zastosowanie, odnosiły się do całej ludzkości, którą ów naród przedstawiał. Izrael jako naród stanowił typ całego świata a jego kapłaństwo było typem „maluczkiego stadka”, głowy i ciała Chrystusa, „królewskiego kapłaństwa”, natomiast ofiary, oczyszczenia i pojednania dokonywane na rzecz Izraela przedstawiają „lepsze ofiary”, pełniejsze oczyszczenia i rzeczywiste pojednanie „za grzechy całego świata”, którego oni są częścią.

Prócz Izraela Bóg po imieniu nazywa też inne narody i obiecuje przywrócić je do łask. Przekonywującą ilustracją, jaką już podaliśmy, są sodomici. Jeśli stwierdzimy, że istnieje jasna nauka o restytucji mieszkańców Sodomy, możemy być przekonani o prawdziwości tej chwalebnej doktryny mówiącej o przywróceniu do pierwotnego stanu wszystkich ludzi, o czym przepowiadali wszyscy święci prorocy. Dlaczego sodomici nie mieliby mieć tej samej sposobności osiągnięcia doskonałości i życia wiecznego, co Izrael i każdy z nas? Istotnie, nie byli oni sprawiedliwi, ale sprawiedliwym nie był też Izrael ani nikt z nas, mimo iż dowiedzieliśmy się o Ewangelii. „Nie masz sprawiedliwego ani jednego”, prócz przypisanej sprawiedliwości Chrystusa, który umarł za wszystkich. Własne słowa naszego Pana powiadają nam, że choć Bóg zesłał deszcz ognia z nieba niszcząc sodomitów z powodu ich niegodziwości, jednak nie byli oni takimi wielkimi grzesznikami z Jego punktu widzenia, jakimi byli Żydzi, posiadający więcej wiedzy (1 Moj. 19:24; Łuk. 17:29). Do Żydów w Kapernaum Jezus powiedział: „(...) gdyby się były w Sodomie te cuda działy, które się działy w tobie, zostałaby była aż do dnia dzisiejszego” (Mat. 11:23).

Tym samym Pan uczy, iż sodomici nie mieli pełnej sposobności i zapewnia im taką sposobność, gdy dodaje (w. 24) „Nawet powiadam wam: Iż lżej będzie ziemi Sodomskiej w dzień sądny niżeli tobie”. Właściwości dnia sądu i jego dzieło będą przedstawione w następnych rozdziałach. Tu jedynie zwracamy uwagę na fakt, że będzie to znośny („lżej będzie”) czas dla Kapernaum a jeszcze bardziej znośny dla Sodomy, bowiem mieszkańcy owych miast nie mieli pełnej wiedzy ani doznali błogosławieństw, jakie mają nastąpić przez obiecane „nasienie”, jednak Kapernaum grzeszyło przeciwko większemu światłu.

Jeśli więc Kapernaum i Izrael mają być wspomniani i błogosławieni w warunkach działania nowego przymierza zapieczętowanego krwią Jezusa, dlaczego sodomici nie mieliby też być błogosławieni razem ze „wszystkimi narodami ziemi?” Z pewnością będą. Pamiętajmy, że choć Bóg dozwolił by „(...) spadł jako deszcz ogień z siarką z nieba, i wytracił wszystkie”, wiele stuleci przed narodzeniem Jezusa, to gdy jest mowa o przywróceniu ich do łaski, nasuwa się wniosek o wzbudzeniu ich, o ich wyjściu z grobów.

Zbadajmy teraz proroctwo Ezechiela 16:48–63. Przeczytajmy je uważnie. Jest to wypowiedź Boga o Izraelu, którego porównuje z sąsiednią Samarią oraz z Sodomą, o mieszkańcach ich, o których mówi: „(...) przetożem je zniósł, jako mi się zdało”. Ani Jezus, ani prorok nie dają żadnego wyjaśnienia tego pozornie niejednakowego postępowania Boga w zniszczeniu Sodomy i pozwoleniu bardziej winnym niż Sodoma ujść przed karą. W „czasie właściwym”, gdy wielkie zamiary Boga będą znane, sprawa ta stanie się jasną. Prorok po prostu oświadcza, że Bogu „się zdało” tak postąpić a Jezus dodaje, że lżej im będzie w dniu sądu, niż drugim bardziej winnym. W związku z domniemaniem, iż ze śmiercią kończy się wszelka próba i że w przyszłości nie będzie żadnej możliwości poznania prawdy i okazania wobec niej posłuszeństwa, możemy zapytać: Dlaczego Bóg uznał za dobre usunięcie owych ludzi bez dania im szansy zbawienia na podstawie wiedzy o jedynym imieniu, przez które mogą być zbawieni? Odpowiedź jest prosta: Nie był to jeszcze dla nich czas właściwy. W „czasie właściwym” zostaną wzbudzeni z martwych i doprowadzeni i poznania prawdy a tym samym błogosławieni razem ze wszystkimi rodzinami ziemi przez obiecane „nasienie”. Wówczas będą oni poddani próbie w celu otrzymania życia wiecznego.

Tylko takie wyjaśnienie, a nie inne, pozwoli zrozumieć nam sposób postępowania miłującego Boga z Amalekitami i innymi narodami, które On nie tylko pozwolił, ale także rozkazał zgładzić, mówiąc: „Przetoż idź, i pobij Amaleka, i wytrać jako przeklęte wszystko, co ma; nie folguj mu, ale wybij od męża aż do niewiasty, od małego aż do ssącego, od wołu aż do owcy, od wielbłąda aż do osła” (1 Sam. 15:3). To na pozór lekkomyślne pozbawienie życia wydaje się nie do pogodzenia z miłością przypisywaną Bogu i nauką Jezusa, mówiącą „Miłujcie nieprzyjacioły wasze” itd. dopóty, dopóki nie zrozumiemy systematycznie uporządkowanego planu Boga, owego „czasu właściwego” przeznaczonego do spełnienia każdego jego zarysu oraz faktu, iż każdy członek rodzaju ludzkiego ma w nim swe miejsce.

Rozumiemy teraz, że Amalekici, sodomici i inni są przykładami sprawiedliwego oburzenia Boga oraz Jego zdecydowania w sprawie ostatecznego i zupełnego zniszczenia złoczyńców, przykładami, z których odniosą korzyść nie tylko drudzy, lecz także oni sami, gdy nadejdzie dzień ich sądu lub próby. Ludzie ci mogli równie dobrze umrzeć wówczas na skutek choroby lub dotknięci plagą. Dla nich nie ma to takiego znaczenia, mieli jedynie poznać zło, a kiedy znajdą się na próbie w czasie właściwym będą mogli nauczyć się sprawiedliwości, odróżnić i wybrać dobro oraz posiąść życie wieczne.

Zbadajmy jednak dalszy ciąg proroctwa. Po porównaniu Izraela z Sodomą oraz Samarią i wyraźnym zaznaczeniu, iż jest on godny potępienia (Ezech. 16:48–54), Pan powiedział: „Przywrócęli zaś więźniów ich, to jest, więźniów Sodomy i córek jej, i więźniów Samarii i córek jej: tedyć też przywiodę pojmanych więźniów twoich w pośrodku ich”. Więźniami, o których mowa nie może być nikt inny jak więźniowie śmierci, gdyż wspomniane osoby wówczas nie żyły. W stanie śmierci wszyscy są więźniami. Chrystus idzie, by otworzyć drzwi grobu i uwolnić uwięzionych (Izaj. 61:1; Zach. 9:11). W wersecie 55 jest to nazwane powrotem „do pierwszego stanu swego” — restytucją.

Niektórzy chętnie przyjmują Boskie miłosierdzie przebaczające im przez Chrystusa popełniane przez nich, mimo większego światła i wiedzy, grzechy oraz słabości. Nie mogą jednak wyobrazić sobie tej samej łaski, ale zastosowanej w czasie działania nowego przymierza na rzecz drugich, choć zdają się zgadzać z oświadczeniem Apostoła, iż Jezus Chrystus z łaski Bożej za każdego człowieka zaznał śmierci. Niektórzy z nich zakładają, iż Pan w tym proroctwie ironicznie przemawia do Żydów, dając im do zrozumienia, że chętnie przywróciłby z powrotem ich oraz sodomitów, ale ani jednych, ani drugich nie ma zamiaru przywrócić do życia. Zwróćmy uwagę na to, czy kolejne wersety z tą ideą się zgadzają. Pan mówi: „Wszakże wspomnę na przymierze moje z tobą, uczynione za dni młodości twojej, i stwierdzę z tobą przymierze wieczne. I wspomnisz na drogi twoje, i zawstydzisz się (...) A tak utwierdzę przymierze moje z tobą, a dowiesz się, żem ja Pan. Abyś wspomniała, i zawstydziła się, i nie mogła więcej otworzyć ust dla wstydu swego, gdy cię oczyszczę od wszystkiego, coś czyniła MÓWI PANUJĄCY PAN”. Jeśli obietnica jest w taki sposób określona przez wielkiego Jehowę, wszyscy, którzy zaaprobowali prawdziwość Boga, mogą pełni ufności radować się z jej pewności, szczególnie ci, którzy rozumieją, że błogosławieństwa nowego przymierza zostały przez Boga potwierdzone w Chrystusie, którego drogocenna krew pieczętuje wspomniane przymierze.

Apostoł Paweł dodaje do tego swoje świadectwo mówiąc: „A tak wszystek Izrael [żyjący i zmarły] będzie zbawiony [uleczony od ślepoty], jako napisano: Przyjdzie z Syjonu wybawiciel, i odwróci niepobożność od Jakuba. A toć będzie przymierze moje z nimi, gdy odejmę grzechy ich (...) według wybrania są miłymi dla ojców. Albowiem darów swoich i wezwania Bóg nie żałuje” — Rzym. 11:26–29.

Nie dziwmy się, iż Żydzi, sodomici, Samarytanie i cała ludzkość, wszyscy będą zawstydzeni, gdy w „czasie właściwym” Bóg im okaże bogactwo swej łaski. Tak, wielu z tych, którzy teraz są dziećmi Bożymi, będzie bardzo zdziwionych, gdy ujrzy, jak Bóg umiłował ŚWIAT oraz jak bardzo Jego myśli i plany przewyższają ich własne.

Chrześcijanie wierzą na ogół, że wszystkie Boskie błogosławieństwa są przeznaczone jedynie dla wybranego Kościoła. Obecnie jednak zaczynamy rozumieć, że plan Boga jest obszerniejszy niż przypuszczaliśmy i choć przeznaczył dla Kościoła „(...) bardzo wielkie i kosztowne obietnice”, dokonał też hojnych postanowień na rzecz świata, który tak umiłował, że go odkupił. Żydzi popełnili ten sam błąd przypuszczając, iż wszelkie obietnice Boga były przeznaczone wyłącznie dla nich, gdy jednak nastał ów „czas właściwy” i poganie doznali łaski, ta część Izraela, której serca były dostatecznie obszerne, by przeżyć radość w związku z tym dowodem Boskiej łaski, uczestniczyła w owej wzrastającej łasce, podczas gdy reszta była ślepa z powodu uprzedzenia i ludzkiej tradycji. Niech ci członkowie Kościoła, którzy dostrzegają wschodzące światło wieku Tysiąclecia z jego chwalebnymi korzyściami dla całego świata, będą ostrożnymi, w przeciwnym razie znajdą się w opozycji do wzrastającego światła i przez jakiś czas mogą nie dostrzegać jego chwały i błogosławieństw.

Jak różnym jest ten chwalebny plan Boga, dotyczący wyboru w obecnym czasie nielicznych jednostek w tym celu, by w przyszłości mogły one błogosławić wielu, od przekręceń tych prawd przedstawianych przez dwa przeciwne sobie poglądy — kalwinizm i arminianizm. Pierwszy zaprzecza biblijnej doktrynie o wolnej łasce i żałośnie przekręca chwalebną doktrynę o wyborze. Drugi pogląd zaprzecza doktrynie o wyborze i zawodzi w zrozumieniu pełni błogosławionej Boskiej wolnej łaski.

Kalwinizm powiada: Bóg jest mądry. Zna On koniec na początku i jak wszystkie Jego cele, tak i ten będzie spełniony. Bóg nigdy nie zamierzał zbawić więcej niż niewielu, czyli Kościół. Kościół został zbawiony przez Boga, który z góry postanowił, że będzie zbawiony na wieki. Wszystkich innych tak samo wybrał i z góry przeznaczył na męki wieczne, bo „Znajomeć są Bogu od wieku wszystkie sprawy jego”.

Pogląd ten ma swoje dobre strony. Uznaje Boską wszechwiedzę. Zgadzałby się zatem z naszym ideałem o wielkości Boga, gdyby nie brak dwóch podstawowych zalet świadczących o wielkości, mianowicie, miłości i sprawiedliwości. Żadna z tych zalet nie jest przedstawiona w doprowadzeniu do urodzenia się stu czterdziestu dwóch miliardów istot skazanych na wieczne męki przed ich urodzeniem, wbrew protestom Jego miłości. Skoro Bóg jest miłością a sprawiedliwość podstawą Jego tronu, Jego charakter nie może być takim.

Arminianizm mówi: Tak, Bóg jest miłością. Działał w najlepszej intencji stwarzając człowieka. Bóg nie chciał ludziom czynić krzywdy, tylko dobro. Ale szatanowi udało się skusić pierwszą parę. W ten sposób grzech nastał na świecie a przez grzech śmierć. Od tego czasu Bóg czynił wszystko, co mógł, by wyzwolić człowieka od jego nieprzyjaciela, dał nawet swego Syna. Mimo iż od tego czasu upłynęło już sześć tysięcy lat, Ewangelia dotarła do niewspółmiernie małej liczby ludzi, mamy jednak nadzieję i ufamy, że w ciągu następnych sześciu tysięcy lat, dzięki energii i wspaniałomyślności kościoła, Bóg uleczy zło wprowadzone przez szatana a wszyscy żyjący wówczas dowiedzą się wreszcie o Jego miłości. Zatem będą mieli okazję uwierzyć i być zbawionymi.

Ten pogląd przedstawia Boga jako istotę pełną miłości oraz życzliwych zamiarów wobec swoich stworzeń, wskazując, iż brak Mu kompetencji i odpowiednich zdolności przewidywania, by móc zrealizować swoje życzliwe zamierzenia, czyli że brak jest Bogu mądrości i mocy. Z takiego punktu widzenia wydawałoby się, że kiedy Bóg jest zajęty przygotowaniami i obmyślaniem dobra dla swych nowo stworzonych dzieci, wtargnął szatan i jednym mistrzowskim uderzeniem pokrzyżował wszelkie plany Boga w takiej mierze, iż Bóg wyczerpawszy całą swą moc musi spędzić dwanaście tysięcy lat na przywracaniu sprawiedliwości przynajmniej w takim stopniu, w jakim ci ludzie, którzy pozostaną żywi, będą mogli mieć sposobność wyboru zarówno dobra, jak i zła. Lecz owe sto czterdzieści dwa miliardy z minionych sześciu tysięcy lat i wielu lat następnych, są według tego poglądu, stracone na całą wieczność, mimo miłości Boga do nich, tylko dlatego że szatan wtrącił się ze swoim planem. Tak więc, szatanowi udaje się posyłać tysiące na męki wieczne, na jednego którego Bóg zbawia na wieczność.

Podany tu pogląd musi zwiększyć ocenę człowieka w odniesieniu do mądrości i mocy szatana a zmniejszyć jego ocenę dla tych przymiotów Boga, o którym Psalmista mówi coś zupełnie przeciwnego: „Albowiem on rzekł, i stało się; on rozkazał, a stanęło”. Ale nie! Szatan ani nie zaskoczył Boga, ani Mu nie dorównał. Nie pokrzyżował też w najmniejszym stopniu Jego planów. Bóg jest, i zawsze był, panem sytuacji i w końcu będzie widoczne, że wszystko współdziałało w celu zrealizowania Jego celów.

Doktryny o wyborze i wolnej łasce nauczane przez kalwinizm i arminianizm nigdy nie mogą być zharmonizowane z sobą, rozumem i Biblią, ale owe dwie chwalebne doktryny biblijne są doskonale i cudownie harmonijne, oczywiście z punktu widzenia planu wieków.

Rozumiejąc zatem, że tak wiele wielkich i chwalebnych zarysów planu Bożego, odnoszących się do zbawienia człowieka z grzechu i śmierci, należy do przyszłości, a drugi adwent naszego Pana Jezusa jest pierwszym zamierzonym krokiem w wypełnianiu się owych od dawna obiecanych oraz oczekiwanych błogosławieństw, czy nie powinniśmy z większym przejęciem pragnąć Jego drugiego adwentu, niż mniej powiadomieni Żydzi wyczekiwali i wzdychali do Jego pierwszego adwentu? Rozumiejąc też, iż czas panowania zła, niesprawiedliwości i śmierci zbliża się ku końcowi dzięki zwierzchnictwu mocy, jaką Pan będzie wówczas przejawiał, i że sprawiedliwość, prawda oraz pokój będą uniwersalne, kto nie cieszyłby się oglądając Jego dzień? A kto z tych, co cierpią teraz z Chrystusem, natchnionych drogocenną obietnicą mówiącą, „(...) jeźli tylko z nim cierpimy, abyśmy też z nim byli uwielbieni”, nie podniesie głowy i nie będzie się cieszył z każdego dowodu zbliżania się Mistrza, wiedząc, iż nasze wyzwolenie i wyniesienie wraz z Nim zbliża się? Niewątpliwie wszyscy sympatyzujący z misją błogosławienia przez Jezusa i Jego duchem miłości powitają każdy dowód Jego zbliżającego się przyjścia jako dowód bliskiej już „radości wielkiej, która będzie wszystkiemu ludowi”.

Oto Dzień Się Przybliżył

Pielgrzymie biedny i bez sił, nie rzucaj drogi, bliski dzień!
Strudzonyś, prawda, promień dnia rozproszy, zwalczy chmury cień.
Wytrzymaj jeszcze, spoczynku zaczekaj,
Nie zaśnij strudzony tym; żeś nie zwlekał.

 

Noc życia — marność, lecz oto, patrz: to twój nadchodzi bliski dzień!
Przeminie ciemność z ziemskich niw, więc srogi oddal od się lęk.
Już wkrótce zdobędziesz wysokich szczyt gór.
Radości, pokoju hymn wzniesie rad chór.

 

„Radosna nadzieja” — niech motto zawsze twoje brzmi — bo bliski dzień.
O, jakież łaski poznasz tam, więc raduj się, uśmiechaj się!
I przepasz biodra, sandały wiąż u nóg,
Choć droga trudna i choć ciemna, jej koniec wynagrodzi Bóg.


WYKŁAD VII

DOZWOLENIE ZŁA I JEGO ZWIĄZEK Z BOSKIM PLANEM

Dlaczego zło jest dozwolone? – Dobro i zło jako zasady – Wrażliwość moralna – Bóg dozwolił na zło, nad którym ma władzę dla dobrego celu – Bóg nie jest autorem grzechu – Próba Adama nie była farsą – Jego pokusa była sroga – Adam zgrzeszył świadomie – Kara za grzech nie jest niesprawiedliwa ani zbyt surowa – W potępieniu wszystkich w Adamie okazała się mądrość, miłość i sprawiedliwość – Powszechność Boskiego prawa

 

Z

ŁEM jest wszystko to, co rodzi nieszczęście, co bezpośrednio jak i pośrednio powoduje cierpienia wszelkiego rodzaju — Webster. A zatem przedmiot ten nie tylko obejmuje ludzkie dolegliwości, smutki, bóle, słabości i śmierć, ale je wszystkie analizuje, cofając się w poszukiwaniach do ich pierwszej przyczyny, grzechu, oraz sposobu uleczenia z niego. A więc grzech jest przyczyną zła, zaś usunięcie go jest jedynym środkiem trwałego uleczenia choroby.

W związku z tym dociekliwemu umysłowi coraz częściej nasuwają się pytania: Dlaczego Bóg zezwolił na obecne panowania zła? Dlaczego pozwolił On szatanowi zwieść naszych pierwszych rodziców, mimo że stworzył ich doskonałymi i sprawiedliwymi? Dlaczego dopuścił, by zakazane drzewo znalazło się pośród drzew dobrych? I pomimo wszelkich wysiłków nieodparcie, samo przez się narzucać się będzie pytanie: Czy Bóg nie mógł przeszkodzić upadkowi człowieka?

Trudność ze znalezieniem odpowiedzi niewątpliwie powstaje z powodu niemożności zrozumienia Boskiego planu. Bóg mógł zapobiec grzechowi. Fakt, że tego nie uczynił, powinien być dla nas wystarczającym dowodem, iż dozwolenie na jego obecne panowanie jest zamierzone w celu osiągnięcia ostatecznie większego dobra. Pełne zrozumienie zamiarów Boga dowiedzie, iż mądrość była motorem takiego postępowania. Niektórzy dopytują się: Czy Bóg, dla którego wszystko jest możliwe, mógł w odpowiedniej chwili nie dopuścić do wypełnienia się zamiarów szatana? Bez wątpienia mógł. Ale taka ingerencja przeszkodziłaby wypełnieniu się Jego własnych zamiarów. Boskim celem było zamanifestowanie doskonałości, majestatu i sprawiedliwego autorytetu Jego prawa oraz pokazanie ludziom i aniołom złych skutków wynikających z pogwałcenia tego prawa. Ponadto niektóre rzeczy w samej swej istocie są niemożliwe nawet dla Boga, co zresztą Pismo Święte potwierdza. Niemożliwe jest „(...) aby Bóg kłamał” (Żyd. 6:18), „(...) i zaprzeć samego siebie nie może” (2 Tym. 2:13). Nie może też czynić zła i dlatego opracowany przez Niego plan jest najmądrzejszym planem, mającym na celu przyprowadzenie Jego stworzeń do życia, mimo że nasza krótkowzroczność przez jakiś czas może nie dostrzegać zakrytych źródeł nieskończonej mądrości.

Pismo Święte oznajmia, że wszystkie rzeczy zostały stworzone dla przyjemności Boga (Obj. 4:11); niewątpliwie dla przyjemności płynącej z udzielania błogosławieństw i przejawiania przymiotów Jego chwalebnej istoty. Choć w trakcie realizowania dobroczynnych zamiarów Bóg do pewnego czasu dozwala złu i czyniącym zło na aktywne działanie, nie czyni tego przez wzgląd na zło lub sprzymierzenie się z grzechem. Oświadcza On, że „(...) nie kocha się w nieprawości” (Ps. 5:5). Mimo, iż jest przeciwny złu pod każdym względem, dozwala (tj. nie przeszkadza) na nie do czasu, ponieważ mądrość Jego widzi, że w ten sposób może być udzielona Jego stworzeniom trwała i cenna lekcja.

Jest oczywistą prawdą, że każdej dobrej zasadzie odpowiada zła, jak na przykład, prawdzie odpowiada fałsz, miłości — nienawiść, sprawiedliwości — niesprawiedliwość. Odróżniamy owe przeciwne zasady jako dobro i zło, kiedy zauważamy skutki wynikające z zastosowania ich w praktyce. Tę zasadę, która, gdy jest aktywna, niesie z sobą skutek dobroczynny, najwyższy porządek, harmonię oraz szczęście, nazywamy zasadą dobra, a jej przeciwieństwo powodujące niezgodę, zgryzotę i zniszczenie nazywamy zasadą zła. Wyniki działania tych zasad nazywamy dobrem i złem a inteligentną istotę, zdolną odróżnić zasadę dobra od zasady zła, pozwalającą rządzić sobą jednej bądź drugiej zasadzie, nazywamy prawą lub grzeszną.

Zdolność rozróżniania między zasadami dobra i zła nazywamy wrażliwością moralną, czyli sumieniem. Dzięki tej wrażliwości moralnej, jaką Bóg dał człowiekowi, jesteśmy w stanie osądzić Boga i uznać, że jest On dobry. Do zasad moralnych Bóg zawsze się odwołuje, by dowieść swej prawości czy sprawiedliwości. Ta sama moralność pozwoliła Adamowi rozpoznać grzech, czyli niesprawiedliwość, jako zło, zanim jeszcze zetknął się z jego skutkami. Boskie stworzenia niższych rzędów nie zostały wyposażone w ową wrażliwość moralną. Pies ma pewną pojętność, ale nie w takim stopniu, choć może on poznać, że pewne działania wywołują zadowolenie u jego pana i są nagradzane a inne przynoszą niezadowolenie. Pies może kraść lub odebrać życie, ale nie zostanie za to nazwany grzesznikiem. Może też chronić mienie i życie, lecz nikt nie nazwie tego cnotą, ponieważ pies jest nieświadomy moralnej wartości swoich czynów.

Bóg mógł stworzyć człowieka bez zdolności rozróżniania między dobrem a złem lub zdolnego jedynie odróżniać dobro i je czynić. Gdyby jednak stworzył go takim, człowiek byłby żywą maszyną a nie obrazem swego Stwórcy pod względem władz sądzenia. Bóg mógł też stworzyć człowieka doskonałym i wolnym, co zresztą uczynił, i zabezpieczyć go przed pokusami szatana. Jednak w takim wypadku doświadczenie człowieka ograniczyłoby się wyłącznie do dobra a sam byłby ustawicznie wystawiony na sugestie zła z zewnątrz i ambicje od wewnątrz, co uczyniłoby jego wieczną przyszłość niepewną, zaś wybuch nieposłuszeństwa i nieporządku byłby zawsze możliwy. Ponadto dobro nie byłoby nigdy tak cenione, jak w kontraście ze złem.

Bóg wpierw zapoznał swoje stworzenia z dobrem otaczającym je w Edenie a następnie jako karę za nieposłuszeństwo dał im poznać bolesną lekcję zła. Wypędzonym z Edenu i pozbawionym towarzystwa z Bogiem dozwolone zostało doświadczyć chorób, bólu i śmierci, ażeby na zawsze poznali zło oraz niewłaściwość i niezmiernie przestępczy charakter grzechu.

Przez porównanie rezultatów ludzie doszli do zrozumienia i właściwej oceny obu. „Tedy rzekł Pan Bóg: Oto Adam stał się jako jeden z nas, wiedzący dobre i złe” (1 Moj. 3:22). Potomstwo Adama ma w tym udział z tą różnicą, że ono wpierw otrzymując wiedzę na temat zła, nie jest w stanie w pełni zrozumieć dobra. Zrozumie je w Tysiącleciu w wyniku odkupienia dokonanego przez tego, który wówczas będzie Sędzią i Królem wszystkich ludzi.

Wspomniana tu wrażliwość moralna, czyli zdolność rozróżniania między dobrem a złem, oraz swoboda posługiwania się nią przez Adama, była ważnym zarysem podobieństwa do Boga. Zasada dobra i zła była wpisana w naturalnej konstytucji człowieka. Była ona składnikiem jego natury, jak jest składnikiem natury Boskiej. Nie zapominajmy jednak, że ten obraz, czyli Boskie podobieństwo pierwotnie umieszczone w naturze człowieka, stracił wiele ze swego wyraźnego zarysu na skutek zacierającego, deprawującego wpływu grzechu, stąd nie jest teraz takim, jakim był w pierwszym człowieku. Możliwość kochania znaczy też możliwość nienawidzenia a zatem możemy wnosić, że Stwórca nie mógł stworzyć człowieka na swoje podobieństwo z możliwością miłowania i zdolnością czynienia dobra bez odpowiednich możliwości nienawidzenia i czynienia zła. Ta swoboda wyboru nazwana niezależnym wewnętrznym działaniem, czyli wolną wolą, jest częścią pierwotnego wyposażenia człowieka, co łącznie z pełną miarą jego umysłowych i moralnych zdolności stanowiło obraz jego Stwórcy. Obecnie po sześciu tysiącach lat degradacji wiele z pierwotnego podobieństwa zatarło się z powodu grzechu i nie jesteśmy już wolni, zostaliśmy w większym lub mniejszym stopniu ograniczeni przez grzech oraz jego skutki. Grzech stał się łatwiejszym i dlatego przyjemniejszym dla upadłej ludzkości niż sprawiedliwość.

Nie wątpimy, że Bóg mógł dać Adamowi żywe wyobrażenie licznych skutków grzechu i powstrzymać go przed popełnieniem go, ale wierzymy, iż przewidział ON, że konkretne doświadczenie zła będzie na wieki najpewniejszą i najtrwalszą lekcją. Z tego też powodu Bóg nie przeszkodził, lecz pozwolił, aby człowiek dokonał wyboru i odczuł skutki zła. Gdyby Bóg nigdy nie zezwolił na grzech, człowiek nie mógłby się temu sprzeciwić i w rezultacie nie miałby żadnej zasługi w prawym postępowaniu. Bóg poszukuje takich, którzy by Go czcili, ale czcili w duchu i prawdzie. Pragnie On raczej inteligentnego i chętnego posłuszeństwa niż nieświadomej, mechanicznej służby. Bóg miał już działające nieożywione mechaniczne czynniki wypełniające Jego wolę, jednak Jego zamierzeniem było stworzenie czegoś wznioślejszego, istoty inteligentnej podobnej do Niego, pana ziemi, którego lojalność i sprawiedliwość byłyby oparte na zrozumieniu dobra i zła.

Zasady dobra i zła jako zasady zawsze istniały i zawsze muszą istnieć, zaś wszystkie doskonałe, inteligentne istoty stworzone na podobieństwo Boga muszą mieć swobodę wyboru tego czy tamtego, chociaż jedynie zasada dobra będzie wiecznie aktywna. Pismo Święte informuje, że działanie zasady zła dozwolone będzie do czasu spełnienia się Boskich zamiarów, że na wieki przestanie być aktywna a wszyscy ci, którzy zechcą kierować się tą zasadą, przestaną istnieć na zawsze (1 Kor. 15:25, 26; Żyd. 2:14). Jedynie czynienie dobra i czyniący dobro będą trwać wiecznie.

Pytanie jednak powraca w innej formie: Czy człowiek nie mógł zapoznać się ze złem w jakiś inny sposób niż przez doświadczenie? Istnieją cztery sposoby poznania: przez intuicję, obserwację, doświadczenie i informację otrzymaną ze źródeł uznanych za bezwzględnie prawdziwe. Wiedza intuicyjna byłaby bezpośrednim zrozumieniem z pominięciem procesu rozumowania lub potrzeby dowodu. Taką wiedzę posiada jedynie Jehowa, wieczne źródło wszelkiej mądrości i prawdy, który z konieczności i natury rzeczy jest nadrzędnym wobec wszystkich swoich stworzeń. Przeto ludzka wiedza dotycząca dobra i zła nie może być intuicyjna. Człowiek mógłby posiąść wiedzę na podstawie obserwacji, ale w takim razie musiałby być przygotowany pokaz zła i jego wyników, by człowiek mógł poczynić stosowne obserwacje. Taka sytuacja wymagałaby zezwolenia na zło gdziekolwiek, wśród jakichkolwiek istot. Dlaczego więc nie wśród ludzi na Ziemi, lub gdzieś indziej wśród innych istot?

Dlaczego człowiek nie miałby być tą ilustracją i otrzymać odpowiednią wiedzę przez realne doświadczenie? Tak właśnie się stało: człowiek zdobył rzeczywiste doświadczenie i posłużył jako ilustracja innym oraz stał się „dziwowiskiem” dla aniołów (1 Kor. 4:9).

Adam posiadł wiedzę o istnieniu zła na podstawie informacji, co jednak nie wystarczyło, by mógł powstrzymać się przed doświadczeniem. Adam i Ewa znali Boga jako swego Stwórcę a tym samym jako tego, który miał prawo kontrolować ich i kierować nimi. O zakazanym drzewie Bóg powiedział: „(...) dnia, którego jeść będziesz z niego, śmiercią umrzesz”. Mieli przeto teoretyczną wiedzę zła, mimo że nigdy go nie zaobserwowali ani nie doświadczyli jego skutków. Nie docenili ani opiekuńczej władzy Stwórcy i Jego dobroczynnego prawa, ani niebezpieczeństw, przed którymi zamierzał ich chronić. Dlatego ulegli pokusie, na którą Bóg w ten sposób dozwolił. Boska mądrość nakreśliła ostateczny pożytek tej próby.

Niewielu docenia surowość pokusy, jakiej podlegali nasi pierwsi rodzice, Boską sprawiedliwość wiążącą tak surową karę z tym, co wielu uważa za małe przestępstwo. Trochę zastanowienia wyjaśni tę sprawę. Pismo Święte podaje prostą opowieść o tym, jak kobieta, strona słabsza, została zwiedziona i stała się przestępczynią. Jej doświadczenie z Bogiem i poznanie Go były bardziej ograniczone niż w wypadku Adama. Adam został stworzony wpierw i to jego Bóg bezpośrednio poinformował, przed stworzeniem Ewy, o karze za grzech, gdy tymczasem Ewa prawdopodobnie informacje uzyskała od Adama. Sięgając po owoc, zaufawszy zwodniczemu przedstawieniu sprawy przez szatana, być może nie zdawała sobie ona sprawy z rozmiarów przestępstwa, chociaż prawdopodobnie miała obawy i niejasne pojęcie, że wszystko nie jest w porządku. Mimo iż była zwiedziona, Paweł powiada, że stała się przestępczynią, chociaż nie tak winną, jaką byłaby, gdyby zgrzeszyła lepiej rozumiejąc sprawę.

Adam, jak wspomnieliśmy, w przeciwieństwie do Ewy nie był zwiedziony (1 Tym. 2:14). Naruszył zatem prawo zdając sobie najwyraźniej sprawę z popełnionego grzechu i grożącej kary, rozumiał, że musi umrzeć. Bez trudu możemy domyślić się na czym polegała pokusa, która pobudziła go do braku rozwagi i naraziła na poniesienie wydanego wyroku. Pamiętając, że oboje byli doskonałymi istotami, stworzonymi na umysłowe i moralne podobieństwo swego Stwórcy, rozumiemy, że Boski pierwiastek miłości został zastąpiony przez wyraźnie ujawniającą się miłość doskonałego człowieka do swej ukochanej towarzyszki, doskonałej kobiety. Adam zdawał sobie sprawę z popełnionego grzechu i obawiał się śmierci Ewy, rozumiejąc więc swoją stratę (bez nadziei odzyskania jej, gdyż dotąd taka nadzieja nie była dana), w rozpaczy niebacznie zdecydował się umrzeć razem z nią. Uznał swoje życie bez jej towarzystwa za nieszczęśliwe i bezwartościowe, dobrowolnie wziął udział w jej nieposłuszeństwie, by uczestniczyć w karze, jaką miała ponieść. Oboje „zgrzeszyli”, jak to przedstawia Apostoł (Rzym. 5:14; 1 Tym. 2:14). Ale Adam i Ewa byli traktowani jako jedno a nie „dwoje”, stąd Ewa miała udział w karze, do wprowadzenia której na Adama się przyczyniła — Rzym. 5:12, 17–19.

Bóg nie tylko przewidział, że człowiek otrzymawszy wolność wyboru, z powodu niemożności pełnej oceny grzechu i jego skutków, wybierze grzech, ale także wiedział, że kiedy człowiek zaznajomi się z grzechem wciąż będzie go wybierał, ponieważ ta znajomość tak osłabi jego moralną naturę, że zło stopniowo stawać się będzie przyjemniejsze i bardziej pożądane przez niego niż dobro. Wszelako Bóg zamierzył zezwolić na zło, dlatego przewidział lekarstwo mające uwolnić człowieka od jego następstw. Wiedział, że przeprowadzi go przez doświadczenie do pełnego uznania, iż grzech się „(...) stał nader grzeszącym” (Rzym. 7:13) a cnota przez porównanie z nim niezrównanie wspaniała, ucząc człowieka większej miłości i czci dla swego Stwórcy, który jest źródłem wszelkiego dobra, oraz unikania wszystkiego, co sprowadza tyle niedoli i cierpień. Ostateczny wynik okaże się w większej miłości do Boga i w większym znienawidzeniu wszystkiego, co się sprzeciwia Jego woli. Nastąpi wtedy utwierdzenie w wiecznej sprawiedliwości wszystkich takich, którzy odniosą korzyść z lekcji, jakich Bóg uczy obecnie przez dozwolenie grzechu i zależnego od niego zła. Powinno się jednak dostrzec wielką różnicę między bezspornym faktem dozwolenia zła przez Boga a poważnym błędem tych, którzy oskarżają Boga o autorstwo i sprowokowanie grzechu. Ostatni pogląd jest zarówno bluźnierczy, jak i sprzeczny z faktami przedstawionymi w Piśmie Świętym. Można by rzec, że osoby, które popadają w ten błąd, czynią to w wysiłku znalezienia innego planu zbawienia niż ten, jaki Bóg przewidział, przez ofiarę Chrystusa jako cenę okupu za nas. Jeśli udało się im przekonać siebie i drugich, że Bóg jest odpowiedzialny za wszelki grzech, niegodziwość i zbrodnię*, a człowiek jako niewinne narzędzie w Jego rękach został zmuszony do grzeszenia, to w takim razie utorowali drogę teorii, że nie ofiara za nasze grzechy, nie jakakolwiek forma miłosierdzia była potrzebna, lecz po prostu i jedynie SPRAWIEDLIWOŚĆ. W ten sposób dali podstawę innej części tej fałszywej teorii, mianowicie uniwersalizmowi, twierdząc, że Bóg spowodował grzech, niegodziwość oraz zbrodnię i On też spowoduje wyzwolenie całej ludzkości z grzechu i śmierci. Dowodząc, że Bóg chciał spowodować i spowodował grzech i że nikt nie mógł się temu oprzeć, twierdzą oni, iż w takim razie, gdy Bóg zechce zaprowadzić sprawiedliwość, podobnie nikt nie będzie mógł się Jemu oprzeć. Jednak w takim rozumowaniu pomija się najwspanialszą zaletę człowieka, wolność woli lub możliwość wyboru, najbardziej uderzające podobieństwo do jego Stwórcy. Teoretycznie więc człowiek zostaje zdegradowany do maszyny działającej tylko wtedy, kiedy się ją uruchomi. Gdyby tak było, człowiek zamiast być panem ziemi byłby niższym nawet od owadów, bo bez wątpienia owady mają wolę lub prawo wyboru. Nawet maleńkiej mrówce dana jest władza woli, zaś człowiek nie może zniszczyć jej woli, mimo że dzięki swej większej władzy może się jej sprzeciwić lub jej przeszkodzić.

Istotnie, Bóg ma władzę umożliwiającą zmuszenie człowieka do grzechu lub sprawiedliwości, ale Jego Słowo oznajmia, że nie ma On takiego zamiaru. Bóg nie mógłby, postępując konsekwentnie, zmusić człowieka do grzechu z takiego samego powodu, z jakiego „(...) zaprzeć samego siebie nie może”. Takie postępowanie byłoby niezgodne z Jego sprawiedliwym charakterem, a tym samym niemożliwe. Bóg szuka czci i miłości, ale tylko u tych, którzy by Go czcili w duchu i prawdzie. W tym celu dał On człowiekowi wolną wolę, podobną do własnej, i pragnie, aby człowiek wybrał sprawiedliwość. Zezwolenie człowiekowi na dokonanie wyboru doprowadziło go do upadku, śmierci i pozbawienia społeczności, łaski oraz błogosławieństw. Przez doświadczenie z grzechem i śmiercią człowiek praktycznie zetknął się z tym, z czym Bóg chciał go zapoznać teoretycznie, bez doświadczenia grzechu i jego skutków. Boska uprzednia znajomość postępowania człowieka nie została wykorzystana przeciwko niemu jako podstawa, by go zdegradować do stanu człowieka-maszyny. Wprost przeciwnie, Bóg użył tej wiedzy dla dobra człowieka, bo przewidując, jak zachowa się człowiek, gdy mu się pozostawi wolność wyboru, nie przeszkodził mu w spróbowaniu doświadczalnie goryczy grzechu i jego skutków, lecz natychmiast zaczął przygotowywać środki, mające na celu uleczenie człowieka z jego pierwszego wykroczenia przez dostarczenie Odkupiciela, wielkiego Zbawcy, mogącego w najwyższym stopniu zbawić tych wszystkich, którzy zechcą powrócić do Boga przez Niego. W tym celu — by człowiek mógł mieć wolną wolę i jednocześnie odnieść korzyść ze swego pierwszego niepowodzenia w korzystaniu z niej w nieposłuszeństwie Boskiej woli — Bóg nie tylko dostarczył okup za wszystkich, lecz również wszystkim zapewnił stosowną wiedzę o możliwości skorzystania z zaproponowanego w podany wyżej sposób pojednania z Nim, w odpowiednim czasie świadczonego wszystkim ludziom — 1 Tym. 2:3–6.

Surowość kary nie była zamanifestowaniem nienawiści i złych zamiarów ze strony Boga, ale koniecznym i nieuchronnym ostatecznym rezultatem zła, na zrozumienie i odczucie którego Bóg zezwolił. Bóg może podtrzymywać życie tak długo, jak uważa, iż nadaje ono się do czegoś, nawet wbrew niszczycielskiej władzy obecnego zła, lecz jak niemożliwym jest, by Bóg kłamał, tak niemożliwym jest podtrzymywanie przez Niego takiego życia wiecznie. Znaczy to, że z punktu widzenia moralności jest to niemożliwe. Takie życie grzesznika mogłoby stać się źródłem nieszczęścia dla niego i drugich. Bóg jest zbyt dobry, by podtrzymywał istnienie tak bezużyteczne i szkodliwe dla grzesznika i drugich. Gdyby Jego moc podtrzymująca życie została cofnięta, nastąpiłoby zniszczenie jako naturalny wynik zła. Życie jest łaską, darem Bożym, którą otrzymają na wieczność tylko posłuszni.

Nie wyrządzono potomkom Adama żadnej niesprawiedliwości, nie dając każdemu z nich indywidualnej próby. Jehowa pod żadnym względem nie był zobowiązany do powołania nas do istnienia. Uczynił to jednak, ale żadna zasada sprawiedliwości nie zobowiązywała Go do przedłużania naszego istnienia wiecznie ani do udzielenia nam obietnicy życia wiecznego na warunku posłuszeństwa. Zapamiętajmy to dobrze. Teraźniejsze życie, które od kołyski do grobu jest procesem umierania, mimo zła i zawodów, nawet gdyby nie było przyszłego życia, byłoby dobrodziejstwem, łaską. Znaczna większość ludzi, z nielicznymi wyjątkami (samobójcy), docenia je. Wspomniane wyjątki nasze sądy wciąż uznają za niezrównoważone umysłowo, w przeciwnym bowiem razie nie pozbawiałyby się obecnych błogosławieństw. Poza tym zachowanie się pierwszego człowieka, Adama, pokazuje, że jego dzieci postąpiłyby tak samo, gdyby znalazły się w podobnych warunkach.

Wielu przyswoiło sobie błędną ideę, że Bóg postawił rodzaj ludzki na próbie życia z alternatywnymi wiecznymi mękami, mimo że o takiej karze nie ma nawet żadnej wzmianki. Łaską, czyli błogosławieństwem Boga dla Jego posłusznych dzieci, jest życie — nieprzerwane życie — wolne od bólu, chorób i jakichkolwiek przejawów chylenia się ku upadkowi i śmierci. Adam otrzymał pełnię tych błogosławieństw, lecz został ostrzeżony, że utraci ów dar, jeśli nie będzie posłuszny Bogu — „(...) dnia, którego jeść będziesz z niego, śmiercią umrzesz”. Nie wiedział on nic o życiu w mękach jako karze za grzech. Życie wieczne było obiecane tylko posłusznym. Życie jest darem Bożym a śmierć, przeciwieństwo życia, jest karą, jaką Bóg wyznaczył.

Żadne wersety Starego Testamentu nie przywodzą na myśl wiecznych mąk a tylko nieliczne wyrażenia w Nowym Testamencie mogą być tak błędnie zinterpretowane, że wydają się nauczać o nich. Takie wyrażenia można znaleźć wśród symbolów Księgi Objawienia lub w przypowieściach i niejasnych wyrażeniach naszego Pana, których nie rozumieli ludzie słuchający ich (Łuk. 8:10) i które zdają się zaledwie trochę bardziej zrozumiałe dzisiaj. „Albowiem zapłata za grzech jest śmierć” (Rzym. 6:23). „Dusza, która grzeszy, ta umrze” — Ezech. 18:4.

Wielu sądzi, że Bóg postąpił niesprawiedliwie dozwalając, by w Adamie było potępione jego potomstwo, zamiast każdemu indywidualnie dać szansę w próbie na życie wieczne, podobnej do tej, jaką przeszedł Adam. Co powiedzą oni, gdy dowiedzą się, że dogodna sposobność i próba dla świata będzie bardziej korzystna, niż była wówczas dla Adama, i o tym, że właśnie dlatego Bóg przyjął plan zezwalający rasie Adamowej na udział w karze Adama w sposób naturalny? Wierzymy, że tak właśnie sprawa się przedstawia, i postaramy się ją wyjaśnić.

Bóg zapewnia nas, że jak potępienie objęło wszystkich w Adamie, tak On postarał się o nową głowę — ojca, czyli dawcę życia — rodzaju ludzkiego, który obejmie wszystkich, którzy przez wiarę i posłuszeństwo będą uczestniczyć w Nim. Postarał się też o to, by tak jak w Adamie wszyscy mieli udział w przekleństwie, tak w Chrystusie wszyscy mieli udział w błogosławieństwach restytucji. Kościół stanowi wyjątek (Rzym. 5:12, 18, 19). Tak rozumując widzimy, że śmierć Jezusa, owego nieskalanego i bezgrzesznego, była zupełnym zadośćuczynieniem Bogu za grzech Adama. Jak jeden człowiek zgrzeszył a wszyscy ludzie mieli udział w wydanym na niego wyroku i karze, tak Jezus poniósłszy karę za jednego grzesznika, kupił nie tylko Adama, ale całe jego potomstwo — wszystkich ludzi — które przez dziedziczenie miało udział w jego słabościach i grzechach oraz karze za nie — śmierci. Nasz Pan, „człowiek Chrystus Jezus”, sam nieskalany posiadał w sobie nasienie, czyli nienarodzone potomstwo podobnie nieskalane grzechem, dał wszystko, co obejmowało Jego ludzkie życie i prawo do życia będące zupełną ceną okupu za Adama i jego rodzinę lub nasienie, jakie było w nim, gdy zapadł wyrok.

Po całkowitym nabyciu życia Adama i jego potomstwa, Chrystus zaproponował usynowienie jego nasienia, jego dzieci, wszystkich z rodziny Adama, którzy zechcą przyjąć warunki nowego przymierza i tym samym przez wiarę i posłuszeństwo wejść do rodziny Boga i otrzymać życie wieczne. W taki sposób Odkupiciel „(...) ujrzał nasienie swoje [tych wszystkich z nasienia Adama, którzy przyjmą adopcję na Jego warunkach], przedłużył dni swoich [zmartwychwstał do natury wyższej niż ludzka, danej Mu przez Ojca w nagrodę za posłuszeństwo]”, a wszystko to w najbardziej nieprawdopodobny sposób — przez ofiarowanie własnego życia i nie narodzonego potomstwa. Zostało to zapisane w taki sposób: „Albowiem jako w Adamie wszyscy umierają, tak i w Chrystusie wszyscy ożywieni będą” — 1 Kor. 15:22.

Krzywda, jakiej doznaliśmy przez upadek Adama (nie doznaliśmy niesprawiedliwości), jest, dzięki łasce Bożej, więcej niż wynagrodzona przez łaskę Chrystusa a prędzej lub później wszyscy (w Boskim czasie właściwym) będą mieli zupełną możliwość powrotu do tego samego stanowiska, jakim cieszył się Adam, zanim zgrzeszył. Ci, którzy nie otrzymali pełnej wiedzy i przez wiarę nie posiedli tej łaski Bożej teraz (a takich jest większość, włączając dzieci i pogan), na pewno będą mieli te przywileje w przyszłym wieku, czyli w „świecie przyszłym” (Żyd. 2:5); w wieku, jaki nastąpi po obecnym. W tym celu „(...) wszyscy, którzy spoczywają w grobach (...) pójdą na zmartwychwstanie” (Jan 5:28, 29 — BT). Każdy (w tym wieku lub przyszłym) otrzyma pełną informację o cenie kupna złożonej przez naszego Pana Jezusa i wynikających z tego przywilejach i każdy będzie traktowany jakoby był na próbie, tak jak był Adam. Posłuszeństwo przyniesie z sobą wieczne życie a nieposłuszeństwo wieczną śmierć — „wtórą śmierć”. Jednak doskonałe posłuszeństwo bez doskonałych możliwości wykonania go nie będzie wymagane od nikogo. W okresie działania przymierza łaski w wieku Ewangelii członkowie Kościoła posiadali sprawiedliwość Chrystusową przypisaną im przez wiarę, w celu przykrycia ich nieuniknionych wad spowodowanych słabościami natury ludzkiej. Boska łaska także będzie działała w wieku Tysiąclecia na korzyść każdego, „kto chce” (Obj. 22:17) spomiędzy świata. Nie można się spodziewać pełnej doskonałości moralnej (co będzie przywilejem wszystkich przed końcem wieku Tysiąclecia) zanim nie osiągnie się absolutnej doskonałości fizycznej. Nowa próba jako rezultat złożonego okupu i działania nowego przymierza będzie się różniła od próby w Edenie tym, że będzie dotyczyła tylko indywidualnej przyszłości każdego człowieka.

Czy nie będzie to dla niektórych z rodzaju ludzkiego drugą szansą zdobycia życia wiecznego? Odpowiadamy: Pierwszą szansę zyskania życia wiecznego Adam w wyniku nieposłuszeństwa stracił dla siebie i swego potomstwa, gdy ono jeszcze było „w biodrach ojcowskich”. W trakcie owej pierwszej próby „(...) na wszystkich ludzi śmierć (potępienie) przyszła”, ale plan Boga przewidywał, by przez okupową ofiarę Chrystusa zarówno Adam, jak i wszyscy, którzy utracili życie przez jego upadek, mogli, po doświadczeniu „grzeszności grzechu” i ciężaru kary za grzech, mieć okazję nawrócenia się do Boga przez wiarę w Odkupiciela. Gdyby ktoś chciał to nazwać „drugą szansą”, niech nazywa. Będzie to na pewno druga szansa Adama i w jakimś sensie całej jego odkupionej rodziny, lecz będzie to pierwsza indywidualna sposobność jego potomków, którzy, gdy się rodzili, podlegali wyrokowi śmierci. Nazywajmy to jak chcemy, fakty i tak się nie zmienią, to znaczy, wszyscy zostaliśmy skazani na śmierć z powodu nieposłuszeństwa i wszyscy (w wieku Tysiąclecia) będziemy radować się pełnią sposobności zyskania życia wiecznego pod wpływem sprzyjających warunków nowego przymierza. To, jak anioł oznajmił, jest zwiastowaniem „(...) radości wielkiej, która będzie wszystkiemu ludowi”. Apostoł powiada, że ta łaska Boża, iż nasz Pan Jezus „(...) dał samego siebie na okup za wszystkich” musi być świadczona wszystkim w „czasach jego” (Rzym. 5:17–19; 1 Tym. 2:4–6). Człowiek, nie Bóg, ograniczył do wieku Ewangelii swoją szansę lub sposobność otrzymania życia. Tymczasem Bóg mówi nam, że wiek Ewangelii jest przeznaczony jedynie do wyboru Kościoła, królewskiego kapłaństwa, przez które w następnym wieku wszyscy pozostali ludzie będą doprowadzeni do dokładnej znajomości prawdy przez udzielenie im pełni sposobności zapewniających życie wieczne pod działaniem nowego przymierza.

Jaka korzyść wypływa z takiego sposobu postępowania? Dlaczego wszystkim nie była dana indywidualna próba mogąca zapewnić życie wieczne teraz, wszystkim równocześnie, z pominięciem długiego okresu próby Adamowej i potępienia go, udziału jego potomstwa w wydanym na niego wyroku i odkupieniu wszystkich przez ofiarę Chrystusa oraz przedłożeniu wszystkim na nowo wiecznego życia na podstawie warunków nowego przymierza? Jeśli zło musiało być dozwolone ze względu na wolną wolę człowieka, dlaczego jego wytępienie wymaga zastosowania takich specyficznych i zawiłych metod? Dlaczego Bóg zezwala na oddziaływanie tylu cierpień na wielu, którzy ostatecznie otrzymają dar życia jako Jego posłuszne dzieci?

Tak, to jest to zagadnienie, na którym koncentruje się cały przedmiot. Gdyby Bóg zarządził rozmnożenie się rodzaju ludzkiego w inny sposób, na przykład taki, by dzieci nie miały udziału w skutkach wynikających z grzechów rodziców — w słabościach umysłowych, moralnych i fizycznych — i gdyby Stwórca tak zarządził, by każdy w celu wypróbowania go miał sprzyjające warunki Edenu, i tylko grzesznicy byliby potępieni i „wytraceni” to czy wielu mogłoby w takich korzystnych warunkach okazać się godnymi lub niegodnymi życia?

Jeśli ten jeden przykład Adama przyjmiemy jako kryterium (Adam z pewnością był wzorem doskonałego człowieczeństwa), dojdziemy do wniosku, że nikt nie okazałby się zupełnie posłuszny i godny życia, ponieważ nikt nie posiadałby dokładnej wiedzy o Bogu i tej wynikającej z doświadczenia z Nim, jaka rozwinęłaby w człowieku zupełne zaufanie do Jego praw, ponad osobisty osąd. Pismo Święte zapewnia, że właśnie wiedza, jaką Chrystus miał o Ojcu, pozwoliła Mu zaufać Bogu i być wobec Niego posłusznym bez zastrzeżeń (Izaj. 53:11). Przyjmijmy, że w wyniku próby jedna czwarta zyskałaby życie lub może nawet zasłużyłaby na nie połowa, a druga połowa zostałaby ukarana za grzech śmiercią. I cóż wtedy? Załóżmy, że ta druga połowa, posłuszni, nie zgrzeszyłaby ani nie poznała grzechu. Czy w takiej sytuacji ludzie ci nie byliby przez całe życie ciekawi rzeczy zakazanych, powstrzymywani jedynie strachem przed Bogiem i karą? Ich służba nie mogłaby być tak serdeczna, jak po poznaniu dobra i zła, i tym samym nie pozwoliłaby ocenić im w pełni łaskawych zamiarów Stwórcy ustanawiającego prawa rządzące Jego postępowaniem jak i postępowaniem Jego stworzeń.

Teraz zwróćmy uwagę na tę połowę, która wskutek swoich dobrowolnych grzechów umiera, na wieczność pozbawiona życia. Jedyna nadzieja tych ludzi zawisłaby na Bogu, na przekonaniu, że On w swej miłości będzie pamiętał o nich jako swoich stworzeniach, dziełu Jego rąk, i da im nową próbę. Ale po co? Czy po to, by po wzbudzeniu ich i ponownym wypróbowaniu, niektórzy z nich, z powodu większego doświadczenia, mogli wybrać posłuszeństwo i żyć?

Gdyby nawet założyć, że ów plan przyniesie podobnie dobre wyniki, jak plan przyjęty przez Boga, byłyby w stosunku do niego pewne zarzuty:

O ile silniej podkreślona jest mądrość Boża w ograniczeniu grzechu do pewnych rozmiarów zakładanych przez przyjęty plan. O ile lepiej, niż nasz słaby umysł może pojąć, jest mieć tylko doskonałe i bezstronne prawo, mówiące, że karą za dobrowolny grzech jest śmierć — zniszczenie — przerwanie życia. Bóg ograniczył zło, na które dozwolił, planując tysiącletnie panowanie Chrystusa, które dokona zupełnego wytępienia zła oraz dobrowolnych złoczyńców i na wieczność całą wprowadzi sprawiedliwość opartą na pełni wiedzy a także doskonałym, dobrowolnym posłuszeństwie doskonałych istot.

Istnieją jednak jeszcze dwa inne zastrzeżenia co do omawianego planu polegającego na wypróbowaniu każdej osoby oddzielnie. Jeden Odkupiciel wystarczał zupełnie w planie przyjętym przez Boga, a że zgrzeszył jeden człowiek, jeden tylko został potępiony (inni podzielili jego skazanie). A gdyby owa pierwsza próba była indywidualną próbą i gdyby połowa ludzi zgrzeszyła i została indywidualnie potępiona, na każdą potępioną jednostkę byłaby wymagana ofiara odkupiciela. Jedno nie utracone życie mogłoby odkupić jedno utracone życie, nie więcej. Jeden doskonały człowiek, „człowiek Chrystus Jezus”, który odkupił upadłego Adama (i nas zgubionych w nim) nie mógłby być „okupem [równoważną ceną] za WSZYSTKICH” w żadnych innych okolicznościach niż te, które Bóg przewidział w swoim planie.

Przypuśćmy, że ogólna liczba ludzi od Adama wynosi sto miliardów i że tylko połowa z nich zgrzeszyła, zaś śmierć drugiej połowy, czyli pięćdziesięciu miliardów posłusznych, doskonałych ludzi byłaby potrzebna, aby złożyć okup [równoważną cenę] za pięćdziesiąt miliardów grzeszników; według tego planu śmierć objęłaby także wszystkich ludzi. Zatem plan ten nie pociągałby za sobą mniej cierpień, niż doznajemy obecnie.

Drugie zastrzeżenie wobec takiego planu dotyczy poważnego zdezorganizowania Boskich planów związanych z wyborem i wywyższeniem do Boskiej natury „maluczkiego stadka”, ciała Chrystusowego, tego grona, którego Jezus jest Głową i Panem. Bóg nie mógłby, kierując się sprawiedliwością, rozkazać pięćdziesięciu miliardom posłusznych synów poświęcić swoje prawa, przywileje i życie jako okup za grzeszników, bowiem według Jego prawa ich posłuszeństwo zasłużyłoby na przywilej wiecznego życia. Stąd, jeśli ci doskonali ludzie zostaliby poproszeni o stanie się odkupicielami tych, którzy zgrzeszyli, w Boskim planie byłaby, jak w wypadku Pana Jezusa, przewidziana dla nich szczególna nagroda, aby mogli „dla wystawionej sobie radości” znieść tę karę za swoich braci. A co byłoby, gdyby im dano taką samą nagrodę, jaka spotkała naszego Pana, mianowicie, uczestnictwo w nowej naturze, Boskiej, oraz wywyższenie ponad aniołów, zwierzchności, moce i wszelkie inne imię, jakie jest wzywane — następne po Jehowie (Efez. 1:20, 21)? W takiej sytuacji byłaby ogromna liczba istot w Boskiej naturze, czego mądrość Boża widocznie nie zaaprobowała. Ponad pięćdziesiąt miliardów owych istot w takich warunkach byłoby równych sobie, nie byłoby wśród nich wodza lub głowy, gdy tymczasem Boski plan przewidział tylko jednego Odkupiciela, jednego wywyższonego do Boskiej natury oraz „maluczkie stadko” tych, których odkupił i którzy chodzą Jego śladami cierpień i samozaparcia, aby mogli uczestniczyć w Jego imieniu, zaszczycie, chwale i naturze, tak jak żona uczestniczy w przywilejach męża.

Ci którzy doceniają ten zarys Boskiego planu, jaki skazał wszystkich w jednym przedstawicielu i otworzył drogę dla okupu i restytucji wszystkich przez jednego Odkupiciela, znajdą w nim rozwiązanie licznych dylematów. Zrozumieją oni, że potępienie wszystkich w jednym jest przeciwieństwem krzywdy, jest bowiem wielką łaską dla wszystkich, jeśli się je rozważa z punktu widzenia powiązania z Boskim planem, w celu dostarczenia usprawiedliwienia dla wszystkich przez ofiarę jednego człowieka. Zło na zawsze zostanie zniszczone, gdy Boski cel dozwolenia go będzie osiągnięty, a korzyści wypływające z okupu będą współmierne do kary za grzech. Jednakże nie jest możliwa właściwa ocena tego zarysu planu Bożego bez zupełnego uznania przestępczego charakteru grzechu, istoty kary za niego — śmierci, ważności i wartości okupu danego przez naszego Pana Jezusa oraz pozytywnego i całkowitego przywrócenia człowiekowi sprzyjających warunków. Warunków, w których będzie miał pełną i wystarczającą próbę, zanim zostanie uznany godnym nagrody (wiecznego życia) lub kary (wiecznej śmierci).

Biorąc pod uwagę wielki plan zbawienia i wynikające z niego „naprawienie wszystkich rzeczy” przez Chrystusa, rozumiemy błogosławieństwa wynikające z dozwolenia zła, które, być może, w inny sposób nie mogłyby być w pełni uzyskane.

Nie tylko człowiek odniesie wieczną korzyść z przeżytego doświadczenia, ale i aniołowie na skutek obserwacji doświadczeń człowieka. Wszyscy jednak otrzymają dodatkowe korzyści dzięki poznaniu Boskiego charakteru ujawnionego w Jego planie. Gdy plan Boga będzie całkowicie zrealizowany, wszyscy będą mogli zrozumieć jasno Jego mądrość, sprawiedliwość, miłość i moc. Zrozumieją oni sprawiedliwość, która nie mogła zlekceważyć Boskiego rozporządzenia ani zbawić słusznie potępionej ludzkości bez zupełnego unieważnienia jej kary przez chętnego odkupiciela. Zrozumieją miłość, która dostarczyła tę wspaniałą ofiarę i wysoce wywyższyła Odkupiciela, dając Mu miejsce po prawicy Bożej, dając Mu moc i autorytet, dzięki którym będzie mógł przywrócić do życia ludzi kupionych własną krwią. Zrozumieją też moc i mądrość, które działają w kierunku chwalebnego przeznaczenia Boskich stworzeń i zwyciężają każdy przeciwny wpływ, tak iż stworzenia te stają się chętnymi lub niechętnymi czynnikami w realizowaniu ostatecznych wypełniających się wielkich zamierzeń Boga. Gdyby zło nie było dozwolone i zwyciężone przez Boską opatrzność, nie możemy zrozumieć, jak w inny sposób mogłyby być osiągnięte takie rezultaty. Dozwolenie zła na jakiś czas między ludźmi zamanifestowało dalekowzroczną mądrość, która wykorzystała wszystkie towarzyszące okoliczności i środki umożliwiające naprawę i wytyczyła ostateczny wynik dzięki Boskiej mocy i łasce.

Podczas wieku Ewangelii grzech oraz towarzyszące mu zło dodatkowo były wykorzystywane do ćwiczenia i przygotowywania Kościoła. Gdyby grzech nie został dozwolony, ofiara Pana Jezusa i Jego Kościoła, za którą otrzymują Boską naturę, byłaby niemożliwa.

Wydaje się zrozumiałe, iż w zasadzie to samo Boskie prawo, któremu obecnie podlega ludzkość i według którego posłuszeństwo bywa nagradzane życiem a nieposłuszeństwo karą śmierci, ostatecznie musi sprawować rządy w odniesieniu do wszystkich Boskich inteligentnych stworzeń. To prawo, zgodnie z określeniem naszego Pana, można zawrzeć w jednym słowie: Miłość. „Będziesz miłował Pana, Boga twego, ze wszystkiego serca twego, i ze wszystkiej duszy twojej, i ze wszystkiej siły twojej, i ze wszystkiej myśli twojej; a bliźniego twego jak siebie samego” (Łuk. 10:27). Ostatecznie, gdy cele Boga zostaną zrealizowane, a chwała Boskiego charakteru objawiona wszystkim inteligentnym stworzeniom, wszyscy zrozumieją, że tymczasowe dozwolenie zła było mądrym elementem Boskiego działania. Dzisiaj można to dostrzec jedynie okiem wiary, gdy patrzy się w przyszłość przez pryzmat Słowa Bożego na rzeczy przepowiadane od początku świata przez usta wszystkich świętych proroków, czyli na restytucję, to jest przywrócenie wszystkiego do pierwotnego stanu.


WYKŁAD VIII

DZIEŃ SĄDU

Ogólny pogląd na Dzień Sądu – Czy zgadza się on z Pismem Świętym? – Ustalenie znaczenia słów: „sąd” i „dzień” – Pismo Święte mówi o kilku dniach sądu – Pierwszy dzień sądu i jego rezultaty – Wyznaczenie innego dnia sądu – Podobieństwo i różnica między pierwszym i drugim sądem – Obecna odpowiedzialność świata – Dwa sądy interwencyjne i ich cele – Wyraźne różnice w ocenianiu przyszłego sądu – Jak prorocy i apostołowie zapatrywali się na przyszły sąd?

 

B

ÓG „postanowił dzień, w który będzie sądził wszystek świat w sprawiedliwości przez męża, którego na to naznaczył”, „Jezusa Chrystusa sprawiedliwego”. „Bo Ojciec nikogo nie sądzi, lecz wszystek sąd dał Synowi” — Dz.Ap. 17:31; 1 Jana 2:1; Jan 5:22.

O dniu sądu wśród ludzi panuje bardzo niejasne i nieokreślone pojęcie. Pogląd najczęściej przyjmowany powiada, że Chrystus przyjdzie na ziemię i siedząc na wielkim białym tronie przywoła świętych oraz grzeszników, których po ustawieniu przed sobą w szeregu będzie sądził pośród wielkich wstrząsów natury, jak trzęsienia ziemi, otwieranie się grobów, pękanie skał i walenie się gór. Drżący grzesznicy wyprowadzeni z głębin wiecznej niedoli usłyszą szczegółowe powtórzenie ich grzechów i będą odesłani z powrotem do wiecznego bezlitosnego przeznaczenia. Święci natomiast zostaną sprowadzeni z nieba, by byli świadkami nieszczęścia i rozpaczy potępionych, by usłyszeli ponownie decyzję odnoszącą się do nich i powrócili do nieba. Według przeważającej teorii wszyscy otrzymują karę i nagrodę w chwili śmierci, a sąd ostateczny dla odróżnienia jest nazywany pospolicie sądem powszechnym. Jest on jedynie powtórzeniem pierwszego wyroku bez zrozumiałego celu, skoro, jak twierdzą, decyzja ostateczna i niezmienna jest ogłaszana w chwili śmierci.

Cały przypuszczalny czas przeznaczony na wykonanie tego ogromnego dzieła osądzenia miliardów istot wynosi dwadzieścia cztery godziny. Koncepcja ta jest bardzo prymitywna i pozostaje w sprzeczności z natchnionym Słowem. Jest ona zbyt dosłownym interpretowaniem przypowieści naszego Pana o owcach i kozłach (Mat. 25:31–46). Ilustruje absurdalność wysiłków mających na celu dosłowne tłumaczenie tego, co jest podane językiem obrazowym. Przypowieść nigdy nie jest ścisłym przedstawieniem, jest jedynie ilustracją pewnej prawdy, czymś, co w wielu aspektach jest do niej podobne. Gdyby wspomniana przypowieść była dosłownym opisem sposobu sądzenia, należałoby ją odnieść do owiec i kozłów, tak jak to jest napisane, a nie do ludzkości. Zwróćmy teraz uwagę na bardziej biblijny i rozsądniejszy pogląd, dotyczący dzieła i wyników wielkiego dnia sądu, jaki Bóg ustanowił, pogląd z którym zgadzają się i powinny się zgadzać wszelkie oparte na rozumie i Biblii wnioski wyciągnięte ze wszystkich przypowieści i figur Pisma Świętego.

Wyraz sąd znaczy więcej niż tylko wydanie wyroku. Zawiera on też ideę procesu sądowego jak i wydanie decyzji w oparciu o przeprowadzony proces. Takie znaczenie jest właściwe nie tylko dla polskiego słowa sąd, lecz również dla greckiego, z którego zostało przetłumaczone.

Wyraz dzień, który zarówno w Piśmie Świętym, jak i w potocznym użyciu, najczęściej jest używany do określenia czasu trwającego dwanaście lub dwadzieścia cztery godziny, w istocie oznacza każdy określony lub szczególny okres. Tak więc, na przykład, mówimy o dniach Noego, dniach Lutra, dniach Waszyngtona. W taki sposób Biblia cały okres stworzenia nazywa dniem: „Teć są zrodzenia niebios, i ziemi, gdy były stworzone, dnia (...)” (1 Moj. 2:4), w jakimś długim, określonym czasie. Czytamy też o „dniu onego pokuszenia na puszczy” trwającym czterdzieści lat (Żyd. 3:8, 9); „(...) w dzień zbawienia (...)” (2 Kor. 6:2). Są też wersety odnoszące się do czterdziestoletniego okresu kończącego wiek żydowski i podobnego czasu ucisku w końcu wieku Ewangelii: „dzień pomsty”, „dzień gniewu”, „dzień ucisku”. Czytamy też o „dniu Chrystusowym”, „dniu sądu” i „jego dniu” — dniach stosujących się do wieku Tysiąclecia, kiedy to Mesjasz będzie panował, sprawował rządy i sądził świat w sprawiedliwości, prowadząc procesy sądowe jak i ferując wyroki. O tym okresie jest napisane, że Bóg będzie sądził świat w sprawiedliwości i w tym dniu pokaże, kto jest owym błogosławionym i możnym Królem królów i Panem panów (Dz.Ap. 17:31; 1 Tym. 6:15). Nie rozumiemy dlaczego ci, którzy uważają, że dzień sądu będzie trwał dwanaście lub dwadzieścia cztery godziny, uznają jednocześnie szersze znaczenie słowa dzień w innych podobnych wypadkach, w odniesieniu do dnia sądu ulegają tradycji nie sprawdzając dowodów i nie badając sprawy.

Wszyscy, którzy starannie sprawdzą w konkordancji biblijnej adnotacje odnoszące się do dnia sądu i zauważą rodzaj oraz ogrom pracy, jaka ma być wykonana w tym okresie, wkrótce zrozumieją niedorzeczność ogólnego poglądu i potrzebę nadania wyrazowi dzień szerszego znaczenia.

Chociaż Pismo Święte mówi o wielkim dniu sądu lub próby który należy jeszcze do przyszłości, i pokazuje, że rzesze ludzkości będą miały swoją zupełną próbę i ostateczny wyrok w tym dniu, to jednak ono też naucza, że są jeszcze inne dni sądu, podczas których są próbowane pewne wybrane klasy.

Pierwszy wielki sąd [próba i wyrok] odbył się na początku, w Edenie, gdy cały rodzaj ludzki reprezentowany w swej głowie, Adamie, był sądzony przez Boga. Orzeczenie tego wyroku brzmiało: winien, nieposłuszny, niegodny życia. Nałożoną karą była śmierć — „śmiercią umrzesz” (1 Moj. 2:17, w wersji hebrajskiej: „umierając umrzesz”). Tak więc, „w Adamie wszyscy umierają” (1 Kor. 15:22). Czas próby w Edenie był pierwszym dniem sądu świata a decyzja Sędziego (Jehowy) została wówczas wprowadzona w życie.

„Bo gniew Boży objawia się z nieba przeciwko wszelakiej niepobożności i niesprawiedliwości”. Gniew ten można zauważyć w każdym orszaku pogrzebowym. Każdy grób jest jego świadkiem. W każdym bólu i cierpieniu, jakich doświadczamy — to wszystko jest rezultatem pierwszego sądu i wyroku — na skutek sprawiedliwego wyroku Boga odczuwamy, że nie jesteśmy godni życia i błogosławieństw pierwotnie przygotowanych dla posłusznego człowieka, stworzonego na podobieństwo Boga. Ludzkość ma być uwolniona od wyroku pierwszego sądu przez jedną ofiarę za wszystkich, złożoną przez wielkiego Odkupiciela. Wszyscy mają być uwolnieni z grobu i wyroku śmierci — zniszczenia — która z punktu widzenia tego odkupienia dłużej nie jest rozumiana jako śmierć w całym, wiecznym tego słowa znaczeniu, lecz raczej jako tymczasowy sen, bowiem z poranku Tysiąclecia wszyscy będą obudzeni przez Dawcę życia, który odkupił wszystkich. Tylko członkowie Kościoła, składającego się z wyznawców Chrystusa, dotąd w jakimś sensie zostali uwolnieni lub „uszli” spod pierwotnego wyroku i kary. Ich uwolnienie nie jest jeszcze aktualne, ale tylko uznane za takie przez wiarę. „Albowiem nadziejąśmy zbawieni”. Rzeczywistego uwolnienia od kary śmierci (mającej swój początek od Adama; uciec można od niej przez Chrystusa) nie dozna w pełni nikt wcześniej aż nastąpi poranek zmartwychwstania, gdy zostaniemy obudzeni na podobieństwo naszego Odkupiciela. Fakt, iż posiedliśmy wiedzę o Boskim chwalebnym planie w Chrystusie „(...) uszliśmy skażenia tego, które [dotąd] jest na świecie”, nie dowodzi, że drudzy nie będą mieli przyszłej nadziei ucieczki, dowodzi raczej czegoś przeciwnego, tego, że jesteśmy u Boga pierwiastkami Jego stworzeń. Nasza ucieczka ze śmierci w Adamie do życia w Chrystusie jest jedynie przedsmakiem wyzwolenia tych, którzy pragną być wyzwoleni z niewoli skażenia [śmierci] do wolności życia właściwego dla tych wszystkich, których Bóg uzna za synów. Każdy, kto chce, może być wyzwolony ze śmierci do życia bez względu na różnice natur, jakie Bóg przygotował dla swoich synów na różnych poziomach bytu. Wiek Ewangelii jest dniem próby na życie lub śmierć dla wszystkich powołanych do Boskiej natury.

Bóg jednak wyznaczył dzień, w którym będzie sądził świat. Co to znaczy? Czyżby Bóg zmienił zdanie? Czy doszedł do wniosku, że próba pierwszego człowieka i wydanie ogólnego wyroku było niesprawiedliwe, zbyt surowe, i że On postanowił sądzić świat indywidualnie? Nie. Tak sprawa się nie przedstawia. Gdyby tak było, nie mielibyśmy lepszej gwarancji, iż decyzja odnosząca się do przyszłej próby będzie sprawiedliwsza niż ta, jaka była podjęta w przeszłości. Nie chodzi o to, że Bóg mógł uznać swoją decyzję w pierwszym osądzie za niesprawiedliwą, ale że przygotował On uwolnienie od kary pierwszego sądu w tym celu, aby mógł przeprowadzić w bardziej sprzyjających warunkach inny proces sądowy (próbę), któremu poddany byłby cały rodzaj ludzki, wszyscy bowiem mieli doświadczenie z grzechem i jego skutkami. Bóg nie zmienił niczego w swym pierwotnym planie, który został opracowany, zanim powstał świat. Sam dobitnie nas informuje, że On się nie zmienia i że pod żadnym pozorem nie może oczyścić winnego. Bóg wyegzekwuje w całości karę sprawiedliwie nałożoną. Tę całą karę poniósł Odkupiciel, czyli Zastępca dany przez Boga, Jezus Chrystus, który „(...) z łaski Bożej za wszystkich śmierci skosztował”. Nasz Pan własnym swoim życiem zapłacił okup za rodzinę Adamową, może zatem słusznie wszystkim ludziom przedstawić nową ofertę uzyskania życia. Oferta ta przedstawiona jest Kościołowi w przymierzu ofiary (Ps. 50:5; Rzym. 12:1), światu w nowym przymierzu (Rzym. 14:9; Żyd. 10:16; Jer. 31:31).

Dalej jesteśmy informowani, że kiedy Bóg postawi świat na indywidualną próbę, Sędzią będzie Chrystus, którego Jehowa w ten sposób zaszczyci za Jego posłuszeństwo aż do śmierci, mające na celu nasze odkupienie. Bóg bardzo wywyższył Chrystusa aż do Boskiej natury, aby mógł być Księciem oraz Zbawicielem (Dz.Ap. 5:31) i uleczyć ze śmierci jak również udzielić sądu wszystkim, których kupił swoją drogocenną krwią. Bóg cały sąd przekazał Synowi i obdarzył Go wszelką władzą w niebie i na ziemi, Jan 5:22.

Zatem to jest ów wielce wywyższony, chwalebny Chrystus, który tak umiłował świat, że życie swoje złożył za niego jako cenę okupu, i On będzie Sędzią świata podczas jego przyszłej obiecanej próby. Sam Jehowa wyznaczył Go na ten urząd w tym właśnie celu. Skoro zatem takimi są wyraźne deklaracje Pisma Świętego, nie mamy się czego obawiać. Przeciwnie istnieje dla wszystkich powód do radości, gdy spogląda się w przyszłość ku dniowi sądu. Charakter Sędziego jest dostateczną gwarancją, iż sąd będzie sprawiedliwy i miłosierny, uwzględniający słabości wszystkich aż chętni i posłuszni zostaną doprowadzeni do pierwotnej doskonałości utraconej w Edenie.

Sędzia w dawnych czasach wykonywał sprawiedliwość i łagodził cierpienia uciskanych. Zauważmy na przykład, jak Izrael, kiedy był ciemiężony przez swoich wrogów z powodu przestępstw wobec Boga, był od czasu do czasu uwalniany i błogosławiony w wyniku działalności sędziów. Czytamy o jednym z nich: „Potem wołali synowie Izraelscy do Pana; i wzbudził Pan wybawiciela (...) Otonijela (...) I był nad nim Duch Pański, a sądził Izraela; a gdy się ruszył na wojnę podał Pan w rękę jego (...) A tak była w pokoju ziemia przez czterdzieści lat” (Sędz. 3:9–11). Tak też, choć świat długo znajdował się pod panowaniem i uciskiem szatana, to jednak niedługo Ten, który zapłacił za grzechy wszystkich własną drogocenną krwią, przejmie władzę i panowanie. Wyzwoli i będzie sądził tych, których tak umiłował, że ich odkupił.

Z tymi wnioskami zgadzają się wszystkie prorocze deklaracje. W Ps. 98:9 czytamy: „On będzie sądził okrąg świata w sprawiedliwości, i narody w prawości”.

Przyszły sąd będzie się opierał na tych samych zasadach co pierwszy. To samo prawo wymagające posłuszeństwa będzie prezentowane z tą samą nagrodą — życiem — i tą samą karą — śmiercią. Jak pierwsza próba miała swój początek, rozwój i zakończenie — wydanie wyroku, tak będzie z drugą próbą. Wyrok drugiej próby będzie taki sam jak pierwszej: życie dla sprawiedliwych a śmierć dla niesprawiedliwych. Druga próba będzie korzystniejsza niż pierwsza z powodu doświadczeń uzyskanych w kontakcie ze skutkami pierwszej próby. Inaczej jednak niż było w pierwszej próbie, będzie w drugiej, bowiem każdy człowiek będzie próbowany indywidualnie, a nie jeden za drugiego. Nikt wówczas nie umrze z powodu grzechu Adamowego lub z powodu odziedziczonych niedoskonałości. Nie będzie się wtedy mówić „Ojcowie jedli grona cierpkie, a synów zęby ścierpnęły”, „każdego człowieka, któryby jadł grona cierpkie, ścierpną zęby jego”, lecz „(...) dusza, która grzeszy, ta umrze” (Ezech. 18:4; Jer. 31:29, 30). Wówczas w odniesieniu do świata prawdą będzie to, co dzisiaj w odniesieniu do Kościoła, to jest, że człowiek nie będzie sądzony według tego, czego nie ma, ale według tego, co ma (2 Kor. 8:12). W okresie rządów Chrystusa ludzkość stopniowo będzie kształcona, instruowana i utrzymywana w karności aż do osiągnięcia doskonałości. Kiedy już osiągnie doskonałość, wymagana będzie od niej zupełna harmonia z Bogiem. Ktokolwiek jednak upadłby i przestał być posłuszny, zostanie uznany za nie zasługującego na życie i umrze. Grzech, który przez Adama przyniósł śmierć ludzkości, był po prostu jednym aktem nieposłuszeństwa, ale przez ten akt Adam utracił doskonałość. Bóg miał prawo domagać się od niego doskonałego posłuszeństwa, bowiem stworzył go doskonałym. Tego samego będzie się Bóg domagał od wszystkich ludzi, kiedy wielkie dzieło restytucji zostanie zakończone. Nie zezwoli On na pozyskanie wiecznego życia nikomu, kto w najmniejszym nawet stopniu oddali się od doskonałości. Niewielkie nawet odchylenie od doskonałości będzie wówczas znaczyło dobrowolny grzech przeciwko zupełnemu światłu i doskonałym możliwościom.

Każdy, kto dobrowolnie zgrzeszy przeciwko zupełnemu światłu i posiadanym zdolnościom, zginie w śmierci drugiej. Ktokolwiek w tym wieku próby, w pełni blasku światła, odtrąci zaofiarowaną łaskę i nie uczyni żadnego postępu w kierunku doskonałości w ciągu stu lat, zostanie uznany niegodnym życia i „wykorzeniony” spośród żyjących. Sto lat będzie okresem porównanym z dzieciństwem. O dniu tym napisano: „(...) bo dziecię we stu latach umrze; ale grzesznik, choćby miał i sto lat, przeklęty będzie” (Izaj. 65:20). A zatem każdy będzie miał przynajmniej sto lat próby, a jeśli nie zrezygnuje z chęci uczynienia postępu, jego próba przeciągnie się przez cały dzień Chrystusowy, osiągając punkt szczytowy przy jego końcu.

Wynik ostateczny przyszłego sądu jest jasno przedstawiony w przypowieści o owcach i kozłach (Mat. 25:31–46), w Obj. 20:15; 21:8 i w 1 Kor. 15:25. Te oraz inne wersety biblijne pokazują, że przy końcu sądu owe dwie klasy zostaną zupełnie rozdzielone — na posłusznych i nieposłusznych; na tych, którzy pozostaną w zgodzie z duchem Boskiego prawa i tych, którzy będą z nim w sprzeczności. Jedni otrzymają życie wieczne, drudzy zostaną skazani na śmierć (drugą śmierć). Wyrok będzie taki sam, jak był podczas pierwszego sądu, z jakiego zostali tymczasowo zwolnieni przez Chrystusa, który zapewnił im prawo uwolnienia składając za nich okup — przez własną śmierć. Okup po raz drugi nie będzie za nich złożony, nie będzie dla nich uwolnienia lub zmartwychwstania. Ich grzechy będą uznane za dobrowolne, indywidualne grzechy przeciw zupełnemu światłu i sposobnościom w najbardziej sprzyjającej indywidualnej próbie.

Nie chcielibyśmy być rozumiani jako ignorujący obecną odpowiedzialność świata, którą ma każdy człowiek proporcjonalnie do posiadanego światła, większego lub mniejszego, bez względu na to czy to jest światło natury, czy objawienia. „Na każdym miejscu oczy Pańskie upatrują złe i dobre”. „Ponieważ każdy uczynek, i każdą rzecz tajną, lub dobrą, lub złą, Bóg na sąd przywiedzie” (Przyp. 15:3; Kazn. 12:14). Dobre i złe uczynki spełniane w tym życiu otrzymają sprawiedliwe wynagrodzenie, teraz lub w przyszłości. „Grzechy niektórych ludzi przedtem są jawne, i uprzedzają na sąd, a za niektórymi idą pozad” (1 Tym. 5:24). Tylko „maluczkie stadko” posiada obecnie tyle światła, iż jest narażone na ostateczną karę, drugą śmierć. Temat dotyczący obecnej odpowiedzialności świata poruszyliśmy pobieżnie, pozostawiając szczegóły do dalszych rozważań.

Okres około sześciu tysięcy lat dzieli jeden sąd świata od drugiego. W tym okresie Bóg wybrał spośród ludzi dwie szczególne klasy, które poddawał próbie, utrzymywał w karności i instruował, aby ich członkowie mogli być zaszczyconymi narzędziami w dniu sądu świata.

Te dwie klasy zostały określone przez Pawła (Żyd. 3:5, 6) jako dom synów i dom sług. Pierwsza składa się z tych, którzy byli próbowani i okazali się wiernymi zwycięzcami w epoce chrześcijańskiej, druga składa się z tych, którzy próbowani okazali się wiernymi zwycięzcami w okresie poprzedzającym wiek chrześcijański. Szczególny wybór, o jakim mowa, w żadnym sensie nie koliduje z sądem lub próbą obiecaną wszystkim ludziom w wieku, który nastąpi po obecnym wieku Ewangelii. Nikt z dwóch wspomnianych klas, kto pomyślnie przeszedł próbę nie stanie na sądzie razem ze światem, każdy otrzyma swoją nagrodę, kiedy będzie trwał sąd świata. Będą oni Boskimi narzędziami w błogosławieniu świata, w udzielaniu ludziom instrukcji oraz potrzebnych ćwiczeń, by wszyscy mogli końcową próbę sądu przeżyć pomyślnie. „Azaż nie wiecie, iż święci będą sądzili świat”? 1 Kor. 6:2.

Te wybrane do specjalnych celów klasy, podobnie jak cała ludzkość, były pod wyrokiem Adamowego potępienia, ale stały się uczestnikami w wierze korzystając z dobrodziejstwa śmierci Chrystusa. Po usprawiedliwieniu z wiary w Boskie obietnice i wypełnieniu wypływających z niego warunków ich powołania, zostali uznani za godnych wywyższenia do stanowisk, zaszczytów i władzy.

Próba, czyli sąd, obu klas była surowsza, niż będzie próba świata w czasie dnia sądu świata. Obie te klasy musiały opierać się szatanowi, księciu tego świata, oraz jego zasadzkom i usidleniom, tymczasem w dniu sądu świata będzie panował Chrystus a szatan zostanie związany, by dłużej nie mógł zwodzić narodów (Obj. 20:3). Obie wspomniane klasy znosiły prześladowania dla sprawiedliwości, tymczasem w przyszłości ludzie będą nagradzani za sprawiedliwe postępowanie a karani za niesprawiedliwe. Pierwsi spotykali na swej drodze wielkie przeszkody i sidła, dla drugich zostaną one usunięte w okresie ich próby. Ponieważ próba obu klas była o wiele sroższa od próby świata, nagrody też będą stosunkowo większe.

Z powodu krętactw wielkiego zwodziciela, szatana, zarówno świat, jaki nominalny kościół zostali ograbieni z błogosławionych zapewnień o przyszłym sprawiedliwym sądzie. Wiedzą oni, że Biblia uczy o przyszłym dniu sądu, lecz oczekują go jedynie z obawą i ze strachem. Z powodu tego strachu nie pragną oni nadejścia dnia Pańskiego. Odsuwają go od siebie i nawet nie chcą słyszeć o nim. Nie mają najmniejszego pojęcia, jakie błogosławieństwa są przygotowane dla świata na czas chwalebnego panowania Tego, kogo Bóg wyznaczył do sądzenia świata w sprawiedliwości. Wśród czynników wywierających najbardziej oślepiający wpływ, a którymi szatan zwodził ludzi i utrzymywał w ignorancji wobec prawdy mówiącej o dniu sądu, były błędy, które zakradły się do wyznań wiary i śpiewników rozmaitych wyznań religijnych. Wielu ocenia te błędy jako bardziej doniosłe niż Słowo Boże.

Jak odmiennie zapatrywali się na obiecany dzień sądu prorocy i apostołowie! Zwróćmy uwagę na radosne prorocze wyrażenia Dawida (1 Kron. 16:31–34):

„Niech się rozradują niebiosa,
Niech się rozweseli ziemia,
Niech mówią w narodach: Pan króluje!
Niech zaszumi morze i ze wszystkim co w nim jest;
Niech się rozraduje pole i wszystko, co na nim jest;
Tedy się rozweselą drzewa leśne przez Panem,
ALBOWIEM PRZYSZEDŁ SĄDZIĆ ZIEMIĘ.
Wysławiajcie Pana, albowiem dobry,
Bo na wieki trwa miłosierdzie Jego”.

Na ten sam dzień wskazuje Apostoł zapewniając nas, że wszystkie stworzenia wzdychają i mozolą się w bólu w oczekiwaniu na wielkiego Sędziego, który wyzwoli wszystkich i będzie błogosławił świat oraz wywyższy i zaszczyci Kościół. Rzym. 8:21, 22.

W Ewangelii Jana 5:28,29 zawarta jest cenna obietnica dla świata o przyszłym sądzie-próbie, mającym dać życie wieczne. Wówczas ci, którzy postępowali źle, którzy nie zyskali Boskiego uznania, powstaną z grobów [podnosząc się do doskonałości] przez sądy, „chłosty” i kary.

Przyszłe Życie

Dla Boga jedno: burzliwie czy pogodnie,
Czas ryzyka, czas wytchnienia.
Równo rozdane i z miarą zgodnie
Cios strzałą zadan i balsam do leczenia.
W swych sądach jest niezrozumiały
A w czynach dziwny i tajemny.
On zło zamienia w dobro trwałe
I rzeczom koniec czyni nieprzyjemnym.
Gdy sprawiedliwość drogą siły kroczy,
Miłość nadzieję i wiarę w nas wspiera.
Na świat, co z grzechu oczyszczon będzie
Czeka w przyszłości pokoju wieczna era.

 

Kiedy złe moce strasznej wichury
Jego surowsze cele spełnić muszą,
Ludzkim talentem nic tu nie wskórasz,
Gdy przeciw tobie wichry, co kruszą.
Na drodze mrocznej i zwodniczej
Niech ciche serca wciąż ufają,
Któż bowiem zmieni Jego wolę,
To Jego Słowa nadzieję nam dają.
Spokojny bądź, gdyś w Jego pieczy,
Bo On uciszy wichrów wycie,
I zaprowadzi mimo burzy,
Pokój na całe przyszłe życie.

 

„Patrz ziemio!”, oto nie przekroczy burza
Granicy, którą ustanowił Bóg,
A gdy wykona swe zadanie,
Zapomnisz ból, co zadał ci twój wróg.
Gdzie lemiesz smutku ziemię zorał,
Tam kwiat żywota wzrośnie czysty,
Bo Bóg ci nada prawa nowe,
Szczęście i pokój wiekuisty.
W Nim złóż nadzieję, bo Jego plan
Przyniesie ci zwycięskie wyzwolenie,
Więc nie bój się, bo wkrótce sam,
Przyszłego pokoju radosne ujrzysz promienie.


WYKŁAD IX

OKUP I RESTYTUCJA

Restytucja zagwarantowana przez okup – Nie życie wieczne, ale próba jego osiągnięcia jest zapewniona przez okup – Warunki i korzyści tej próby – Ofiara Chrystusa była niezbędna – W jaki sposób ludzkość mogła być i była odkupiona przez śmierć jednego? – Wiara i uczynki są jeszcze potrzebne – Kara za dobrowolny grzech jest pewna – Czy będzie dosyć miejsca na ziemi dla wzbudzonych milionów ludzi? – Restytucja a ewolucja

 

Z

 PRZEDSTAWIONEGO w ogólnym zarysie Boskiego planu jest widoczne, że zamiar Boga wobec ludzkości to restytucja, czyli przywrócenie do pierwotnej doskonałości i chwały utraconej w Edenie. Najsilniejszy i decydujący dowód odnoszący się do tego przedmiotu najlepiej może być zrozumiały wtedy, gdy zasięg i natura okupu są w pełni docenione. Restytucja przepowiedziana przez apostołów i proroków musi nastąpić po złożeniu okupu jako sprawiedliwy i logiczny bieg wydarzeń. Odpowiednio do Boskiego zarządzenia dotyczącego zaplanowania okupu cała ludzkość, z wyjątkiem dobrowolnie odrzucających zbawczą moc wielkiego Wyzwoliciela, musi być uwolniona od pierwotnej kary: „(...) z niewoli skażenia” — śmierci, bowiem w przeciwnym wypadku okup nie byłby korzyścią dla wszystkich.

Rozumowanie Pawła na ten temat jest zupełnie zrozumiałe i dobitne (Rzym. 14:9), „Gdyż na to Chrystus i umarł i powstał i ożył, aby i nad umarłymi i nad żywymi panował”. To znaczy, że celem śmierci i zmartwychwstania naszego Pana nie było błogosławienie i przywrócenie do pierwotnej doskonałości wyłącznie żyjących ludzi i panowanie nad nimi, lecz zdobycie władzy, czy pełnej kontroli, nad umarłymi i nad żywymi po to, by z dobrodziejstw wynikających z Jego okupu korzystali jedni i drudzy*. Jezus „(...) dał samego siebie na okup [równoważną cenę] za wszystkich” dlatego, by wszystkich mógł błogosławić i każdemu człowiekowi dać osobistą próbę w celu uzyskania życia. Dowodzenie, że On dał „okup za wszystkich” i jednocześnie twierdzenie, że tylko garstka odkupionych otrzyma jakieś dobrodziejstwo wypływające z niego, jest absurdem. Wskazywałoby ono, iż Bóg otrzymawszy cenę okupu niesprawiedliwie odmówił uwolnienia odkupionych lub, że Pan po odkupieniu wszystkich albo nie był w stanie, albo nie chciał wykonać pierwotnego dobrowolnie podjętego zamierzenia. Niezmienność Boskiego planu, nie mniejsza niż doskonałość Boskiej sprawiedliwości i miłości odrzuca i sprzeciwia się takiej myśli, zapewniając, że oryginalny i łaskawy plan, którego „okup za wszystkich” jest podstawą, będzie w pełni zrealizowany w Boskim „czasie właściwym” przynosząc wiernym wyznawcom błogosławieństwa uwolnienia spod Adamowego potępienia oraz przywrócenie praw i swobód synów Bożych, jakimi cieszono się przed popełnieniem grzechu i wydaniem wyroku.

Niech tylko rzeczywiste korzyści i skutki wypływające z okupu zostaną właściwie zrozumiane, a wszystkie zastrzeżenia co do jego powszechnego zastosowania muszą zniknąć. „Okup za wszystkich” złożony przez „człowieka Jezusa Chrystusa” nie daje ani gwarantuje żadnemu człowiekowi wiecznego życia lub błogosławieństw, ale zapewnia każdemu człowiekowi drugą sposobność, czyli próbę otrzymania życia wiecznego. Pierwsza próba człowieka, której wynikiem była utrata błogosławieństw pierwotnie nadanych, rzeczywiście zmieniła się w błogosławieństwo doświadczenia lojalnych w sercu ludzi, dzięki przewidzianemu przez Boga okupowi. Jednak fakt, iż ludzie zostali odkupieni z pierwszej kary, nie gwarantuje, że gdy będą oni poddanie osobistej próbie w celu otrzymania życia wiecznego, okażą posłuszeństwo, bez którego nikt nie otrzyma zezwolenia na życie wieczne. Człowiek z powodu obecnego doświadczenia z grzechem i jego gorzką karą będzie w pełni przestrzeżony, kiedy jako wynik okupu otrzyma drugą, indywidualną próbę, pod okiem i kontrolą Tego, który go tak umiłował, że dał swoje życie za niego i który nie chce, by zginął ktokolwiek, lecz chce, by wszyscy nawrócili się do Boga i żyli. Możemy być pewni, że tylko dobrowolnie nieposłuszni grzesznicy otrzymają karę w wyniku drugiej próby. Tą karą będzie śmierć druga, od której nie będzie możliwości odkupienia, ponieważ nie byłoby sensu w ponownym składaniu okupu i przeprowadzaniu dalszej próby. Wszyscy w pełni zrozumieli i zaznali zarówno dobra, jak i zła. Wszyscy byli świadkami dobroci i miłości Bożej i jej doznali. Wszyscy będą mieli pełną, prawdziwą i indywidualną próbę mającą zapewnić im życie w najbardziej sprzyjających warunkach. O więcej nie można prosić i więcej nie będzie udzielone. Ta próba zadecyduje na zawsze, kto okaże się sprawiedliwym i świętym w tysiącu dalszych prób, i ona też określi, kto okazałby się niesprawiedliwym, bezbożnym i plugawym w dalszym ciągu w obliczu tysiąca prób.

Bezużyteczna byłaby następna próba mająca zapewnić życie, udzielona dokładnie w takich samych okolicznościach. Chociaż okoliczności doświadczania istot będą różne, przyjaźniejsze, warunki ich prób osobistych w celu otrzymania życia będą takie same, jak w próbie Adamowej. Prawo Boże pozostanie takie samo, ono się nie zmienia. Zawsze będzie powtarzać: „dusza, która grzeszy, ta umrze”, a warunki człowieka, jeśli idzie o otoczenie, nie będą przyjaźniejsze, niż były w Edenie. Różnica dotyczy wzrostu wiedzy. Doświadczenie ze złem kontrastujące w doświadczeniu z dobrem, jakiego każdy dozna w przeżywanych próbach przyszłego wieku, będzie stanowić korzyść z racji zupełnie różnych wyników uzyskiwanych w drugiej próbie dzięki „okupowi za wszystkich”, który Boska mądrość i miłość dostarczyły i tym samym zapewniły, że będzie on błogosławieństwem dla wszystkich. Nie można wyobrazić sobie pomyślniejszej próby, korzystniejszego prawa i bardziej sprzyjających warunków czy okoliczności jako powodów do przygotowania drugiego okupu w celu podjęcia następnej próby oprócz tej w wieku Tysiąclecia.

Złożony okup nie uwalnia nikogo od grzechu, nie zamierza uważać grzeszników za świętych i wprowadzić ich do wiecznego raju. Okup zwalnia jedynie grzesznika od pierwszego potępienia i jego skutków, bezpośrednich bądź pośrednich, i umieszcza go ponownie na próbie, by zdobył życie. Czy w tej próbie otrzyma wieczne życie, czy go nie otrzyma, zadecyduje jego własne dobrowolne posłuszeństwo lub dobrowolne nieposłuszeństwo.

Nie należy też przypuszczać, co wielu czyni, że wszyscy, którzy żyją w kraju cywilizowanym, rozumieją i posiadają Biblię tym samym mają pełną sposobność lub próbę w celu otrzymania życia. Należy pamiętać, że upadek nie dotknął wszystkich dzieci Adama w jednakowym stopniu. Niektórzy przyszli na świat tak słabi i zdeprawowani, że z łatwością zostali zaślepieni przez boga tego świata, szatana, i zaprowadzeni w niewolę przez nie dający spokoju i oblegający ich grzech. Wszyscy mniej lub więcej znajdują się pod jego wpływem, bo kiedy nawet chcą czynić dobro, to zło jest obecnie potężniejsze z powodu wpływu otoczenia itp. Wobec tego, prawie niemożliwe jest czynienie dobra, jak tego pragną, a zło, którego nie chcą, jest prawie nieuniknione.

Naprawdę niewielka jest liczba tych, którzy w obecnym czasie z oddaniem i doświadczalnie uczą się tej wolności, przez którą Chrystus uczynił ich wolnymi z powodu przyjęcia Jego okupu i poddania się Jego kontroli dla dalszego kierowania nimi. Jedynie ci nieliczni, Kościół, powołani i próbowani wcześniej w szczególnym celu stania się współpracownikami Boga w błogosławieniu świata — mający obecnie dać świadectwo a w przyszłości panować, błogosławić i sądzić świat w wieku jego próby — wciąż jeszcze korzystają w pewnej mierze z dobrodziejstw okupu, to znaczy, że teraz są na próbie życia. Tym niewielu są zaliczone (otrzymali je przez wiarę) wszystkie błogosławieństwa restytucji, które będą udzielone światu w przyszłym wieku. Mimo że nie są doskonali, że nie zostali aktualnie przywróceni do stanu, w jakim był Adam, są traktowani w sposób wyrównujący tę różnicę. Przez wiarę w Chrystusa są uznani za doskonałych, a zatem przywróceni do doskonałości i Boskich względów, jak gdyby już nie byli grzesznikami. Niedoskonałości ich i nieuniknione słabości są wyrównywane przez okup, nie są im przypisywane, lecz przykrywane doskonałością Odkupiciela. Stąd próba członków Kościoła, z powodu zaliczonej im pozycji w Chrystusie, jest tak sprawiedliwa, jak ta, którą świat przeżyje w czasie jego próby. Wszyscy ludzie zostaną doprowadzeni do zupełnego poznania prawdy i każdy człowiek, o ile przyjmie jej postanowienia i warunki, nie będzie dłużej traktowany jako grzesznik, lecz jako syn, dla którego wszystkie błogosławieństwa restytucji zostały zamierzone.

Jedyna różnica między doświadczeniami świata w okresie próby a doświadczeniami Kościoła w czasie jego próby będzie polegała na tym, że posłuszny członek klasy restytucyjnej natychmiast będzie otrzymywał błogosławieństwa restytucji w miarę jak będzie się pozbywał swoich słabości — umysłowych i fizycznych. Natomiast członkowie Kościoła ewangelicznego, poświęceni Panu na służbę aż do śmierci, umierają a doskonałość otrzymają momentalnie w pierwszym zmartwychwstaniu. Inna różnica między tymi próbami polega na środowisku przyszłego wieku, na tym, że społeczeństwo, rząd itp. będą sprzyjać sprawiedliwym, nagradzać wiarę i posłuszeństwo a karać grzech. Tymczasem obecnie pod panowaniem księcia tego świata próba Kościoła przebiega w okolicznościach niekorzystnych dla sprawiedliwości, wiary itp. Różnica ta będzie zrekompensowana w nagrodzie zaszczytu i czci Boskiej natury zaofiarowanej Kościołowi w dodatku do daru życia wiecznego.

Śmierć Adama była pewna, mimo że nastąpiła po dziewięćset trzydziestu latach umierania. Ponieważ Adam sam znajdował się w procesie umierania, wszystkie jego dzieci urodziły się w tym samym stanie umierania bez prawa do życia. One tak jak ich rodzice też umierają prędzej czy później. Powinno się jednak pamiętać, że nie ból i cierpienie w umieraniu, lecz śmierć — wygaszenie życia — która kończy umieranie, jest karą za grzech. Cierpienie jest przypadkowe; kara spada na wielu w wielkich cierpieniach, inni nie cierpią w ogóle. Dalej należy pamiętać, że kiedy Adam stracił życie, stracił je na zawsze i żaden z jego potomków nie był w stanie zmazać jego winy ani odzyskać utraconego dziedzictwa. Zatem wszyscy ludzie bądź już umierali, bądź umierają. Jeśli jednak nie mogą oni odpokutować swojej winy przed śmiercią, z pewnością nie mogą tego dokonać, gdy nie żyją — gdy nie istnieją. Karą za grzech nie była tylko śmierć z zachowanym przywilejem i prawem powrócenia do życia. W ogłoszonym wyroku nie było wzmianki o uwolnieniu (1 Moj. 2:17). Restytucja zatem ze strony Boga jest aktem wolnej łaski. I zaledwie człowiek ściągnął karę na siebie, zaledwie została ona ogłoszona, została uczyniona wzmianka o Boskiej wolnej łasce, która, gdy zostanie zrealizowana, w pełni obwieści Jego miłość.

Gdyby nie było promyka nadziei udzielonego w zdaniu: nasienie niewiasty potrze głowę węża, ludzkość byłaby pogrążona w zupełnej rozpaczy, ale owa obietnica wskazała, że Bóg wobec człowieka ma jakiś korzystny plan. Kiedy Bóg przysiągł Abrahamowi, że przez jego nasienie wszystkie narody ziemi będą błogosławione, nasunął myśl, że nastąpi zmartwychwstanie lub restytucja wszystkich, ponieważ wielu wówczas już nie żyło a inni od tego czasu umierali nie otrzymawszy obiecanego błogosławieństwa. Obietnica ta w dalszym ciągu jest pewna, bo wszyscy będą błogosławieni, kiedy nadejdą czasy restytucji lub „ochłody” (Dz.Ap. 3:19). Ponadto, skoro błogosławieństwo wskazuje na łaskę, a Boska łaska została odjęta i w jej miejsce nastał Jego wyrok z powodu grzechu, to obietnica przyszłego szczęścia wskazuje na usunięcie wyroku i w jego rezultacie powrót do Boskiej łaski. To także wskazuje, że Bóg albo złagodzi postępowanie, zmieni wyrok i oczyści winną ludzkość, albo ma On jakiś plan, dzięki któremu ludzkość może być odkupiona wskutek zapłacenia za nią kary przez kogoś innego.

Bóg nie pozostawił Abrahama w niepewności odnośnie swego planu, ale pokazał na podstawie różnych typicznych ofiar, że wszyscy przychodzący do Niego powinni przynosić ofiary i że On się nie da i nie może się dać ubłagać ani wybaczyć grzechu — i to, że jedynym sposobem wymazania grzechu i zniesienia kary jest dostateczność ofiary, jaka zadośćuczyniłaby karze. To zostało pokazane Abrahamowi w bardzo znamiennym typie: syn Abrahama, w którym skupiła się obietnica błogosławienia, musiał być wpierw ofiarowany, zanim mógł błogosławić, i Abraham przyjął go od umarłych w sposób obrazowy (Żyd. 11:19). W tej ilustracji Izaak stanowi typ prawdziwego nasienia, Jezusa Chrystusa, który poniósł śmierć, aby odkupić ludzi w tym celu, by wszyscy odkupieni mogli otrzymać przyobiecane błogosławieństwo. Gdyby Abraham sądził, że Bóg wybaczy człowiekowi lub go uwolni od winy, czułby, że Bóg jest niestały i dlatego nie ufałby bezgranicznie w uczynione mu obietnice. Mógłby rozumować, że jeśli Bóg raz zmienił swoje zdanie, dlaczego nie mógłby zmienić go ponownie. Jeśli ustąpiłby w sprawie wyroku śmierci, czy nie mógłby ustąpić w sprawie obiecanej łaski i błogosławieństwa? Bóg nas nie pozostawia w takiej niepewności. Daje On nam wystarczające zapewnienie zarówno o swojej sprawiedliwości, jak i niezmienności. Bóg nie może winnych uwolnić od winy, mimo iż tak ich umiłował, że „Syna swego jednorodzonego dał [na śmierć]” za nas wszystkich.

Cały rodzaj ludzki był w Adamie, gdy go Bóg potępił, i przez Adama też ludzkość utraciła życie. Kiedy więc Jezus „(...) dał samego siebie na okup za wszystkich” jego śmierć pociągała za sobą możliwość śmierci nie narodzonej rasy będącej w jego biodrach. Pełne zadośćuczynienie, czyli równoważna cena za wszystkich ludzi, zostało złożone w ręku Sprawiedliwości, by we „właściwym czasie” mogło być zastosowane. Ten, kto w taki sposób kupił wszystkich, ma pełną władzę przywrócenia do pierwotnej doskonałości wszystkich, którzy przychodzą do Boga przez Niego.

„Przetoż tedy jako przez jednego upadek na wszystkich ludzi przyszła wina ku potępieniu: tak też przez jednego usprawiedliwienie na wszystkich ludzi przyszedł dar ku usprawiedliwieniu żywota. Bo jako przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wiele się ich stało grzesznymi: tak przez posłuszeństwo jednego człowieka wiele się ich stało (stanie się — Diaglott) sprawiedliwymi” (Rzym. 5:18, 19). Wniosek jest prosty: Ilu uczestniczy w śmierci z powodu grzechu Adama, tylu otrzyma przywilej życia zaofiarowany im przez naszego Pana Jezusa, który umarł za nich i jako ofiara stał się zastępcą Adama wobec przekroczonego prawa. W ten sposób „dał samego siebie na okup za wszystkich”. Umarł „sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby nas przywiódł do Boga” (1 Piotra 3:18). Nie powinno się jednak nigdy przeoczyć faktu, iż wszystkie Boskie postanowienia odnoszące się do ludzkości uznają ludzką wolę jako niezawodny czynnik w otrzymywaniu Boskich łask tak obficie dostarczanych. Niektórzy przeoczyli ten zarys w badaniu wersetów właśnie przytoczonych — Rzym. 5:18, 19. Apostoł oświadcza, że jak potępiający wyrok rozciąga się na całe nasienie Adama, tak też przez posłuszeństwo naszego Pana Jezusa Chrystusa planowi Ojca, przez Jego ofiarę na naszą korzyść „dar z łaski” objął wszystkich — dar przebaczenia, który przyjęty stanowi usprawiedliwienie, podstawę wiecznego życia. „Bo jako przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wiele się ich stało grzesznymi: tak przez posłuszeństwo jednego człowieka wiele się ich stanie [nie stało] sprawiedliwymi”. Gdyby sam okup, bez przyjęcia go przez nas, czynił nas sprawiedliwymi, wtedy czytalibyśmy: przez posłuszeństwo jednego człowieka wielu stało się sprawiedliwymi.

Chociaż cena okupu została złożona przez Odkupiciela, niewielu podczas wieku Ewangelii stało się sprawiedliwymi — usprawiedliwionymi — „przez wiarę we krwi jego”. Skoro jednak Chrystus jest przebłaganiem (zadośćuczynieniem) za grzechy całego świata, to w czasie działania nowego przymierza wszyscy ludzie dzięki temu będą mogli być przez Niego oczyszczeni i uwolnieni od kary za grzech Adamowy.

U Boga nie ma niesprawiedliwości, dlatego „Jeślibyśmy wyznali grzechy nasze, wiernyć jest Bóg i sprawiedliwy, aby nam odpuścił grzechy, i oczyścił nas od wszelkiej nieprawości” (1 Jana 1:9). Jak Bóg byłby niesprawiedliwy pozwalając nam uniknąć zapowiedzianej kary przed daniem zadośćuczynienia, tak też daje nam do zrozumienia, że niesprawiedliwy byłby także gdyby pozbawił nas restytucji, skoro na skutek Jego zarządzenia kara za nas została zapłacona. Ta sama niezachwiana sprawiedliwość, która raz potępiła człowieka na śmierć, teraz zobowiązuje się uwolnić wszystkich, którzy przyznając się do swych grzechów, pragną osiągnąć życie przez Chrystusa. „Bóg jest, który usprawiedliwia. Któż jest, coby je potępił? Chrystus jest, który umarł, owszem i zmartwychwstał, który też jest na prawicy Bożej, który się też przyczynia za nami” (Rzym. 8:33, 34).

Pełna miara okupu jest najsilniejszym z możliwych argumentów na restytucję tych wszystkich ludzi, którzy zechcą ją przyjąć na zaofiarowanych warunkach (Obj. 22:17). Rękojmią prawdziwego charakteru Boga jest sprawiedliwość i Jego dobre imię. Każda obietnica uczyniona przez Niego zawiera to w sobie. Każda ofiara składana w typie wskazuje na wielką i dostateczną ofiarę — „Baranka Bożego, który gładzi GRZECH ŚWIATA”, który jest „ubłaganiem [zadośćuczynieniem] za grzechy nasze [Kościoła]; a nie tylko za nasze, ale też za grzechy wszystkiego świata” (Jan 1:29; 1 Jana 2:2). Skoro śmierć jest karą, czyli zapłatą za grzech, to gdy grzech zostanie unieważniony, zapłata za niego we właściwym czasie też się skończy. Każdy inny pogląd byłby nierozsądny i niesprawiedliwy. Fakt, iż nie nastąpiło jeszcze przywrócenie tego, co Adam stracił, chociaż upłynęły prawie dwa tysiące lat od śmierci naszego Pana, nie świadczy przeciwko restytucji, tak jak fakt, iż minęły cztery tysiące lat przed Jego śmiercią, nie dowodzi, że Bóg nie zaplanował odkupienia przed stworzeniem świata. Zarówno dwa tysiące lat od śmierci Chrystusa, jak i cztery tysiące lat przed Jego śmiercią były okresami przeznaczonymi na wykonanie innych części dzieła, przygotowaniem do „czasu naprawienia (restytucji) wszystkich rzeczy”.

Nie sądźmy zbyt pochopnie, że prezentowany tu pogląd pozostaje w sprzeczności z nauką Pisma Świętego, iż wiara w Boga, pokuta za grzech i poprawa charakteru są niezbędne do zbawienia. Zarys ten będzie omówiony dalej a obecnie jedynie nadmieniamy, iż niewielu miało dostateczną miarę światła, by rozwinąć pełnię wiary, pokutę i reformę charakteru. Niektórzy byli częściowo, inni zupełnie zaślepieni przez boga tego świata, jedni i drudzy muszą być uleczeni ze ślepoty i śmierci, by każdy mógł zdobyć dla siebie pełną szansę udowodnienia przez posłuszeństwo lub nieposłuszeństwo, że jest godny lub niegodny życia wiecznego. Wówczas ci wszyscy, którzy dowiodą, iż nie zasługują na życie, umrą ponownie śmiercią drugą, z której już nie zostaną odkupieni a tym samym nie zmartwychwstaną. Śmierć, która następuje z powodu grzechu Adama, i wszelkie niedoskonałości, jakie z niego wynikają, będą usunięte na skutek odkupienia w Jezusie Chrystusie. Jednak śmierć, która nastąpi w wyniku osobistego, dobrowolnego odstępstwa, będzie ostateczna. Za taki grzech nie będzie nigdy wybaczenia, a kara za niego, śmierć druga, będzie wieczna — nie będzie nią wieczne umieranie, lecz wieczna śmierć, śmierć nie przerwana przez zmartwychwstanie.

Filozofia planu odkupienia zostanie przedstawiona w następnym tomie. W tym ustalamy tylko fakt, iż odkupienie przez Jezusa Chrystusa sięga tak daleko ze swymi błogosławionymi skutkami i sposobnościami, jak daleko sięgał grzech Adamowy w swym nieszczęściu i upadku, i to, że wszyscy, którzy zostali potępieni i znosili cierpienia z powodu upadku jednego, „we właściwym czasie” zostaną uwolnieni od wszelkiej niedoli przez drugiego. Nikt nie będzie mógł ocenić tego biblijnego argumentu, kto nie zgodzi się ze stwierdzeniem Pisma Świętego, iż śmierć — unicestwienie istnienia — jest karą za grzech. Ci, którzy myślą o śmierci jako o życiu w mękach, nie tylko ignorują znaczenia słów śmierć i życie, które są zupełnie inne, przeciwstawne, ale także wikłają się w dwie niedorzeczności. Absurdem jest przypuszczenie, że Bóg mógłby przedłużać istnienie Adama na wieczność za jakikolwiek grzech, który by on popełnił, a szczególnie za tak stosunkowo małe wykroczenie, jakim było spożycie zakazanego owocu. Poza tym, jeśli Pan Jezus odkupił ludzkość, umarł w nasze miejsce, stał się okupem za nas, znalazł się w stanie śmierci, aby nas od niej uwolnić, czy nie jest to oczywiste, że śmierć, którą poniósł za niesprawiedliwego, była taka sama jak ta, na jaką ludzkość została skazana? Czy zatem cierpiał On wieczne męki za nasze grzechy? A jeśli nie, to pewnym jest, że On umarł za nasze grzechy. Karą za nasze grzechy była śmierć, a nie życie w jakimkolwiek sensie czy stanie.

A co najdziwniejsze, to zrozumienie, że teoria o wiecznych mękach jest sprzeczna z oświadczeniem, iż „Pan włożył nań nieprawość wszystkich nas” i Chrystus „umarł za grzechy nasze”. Rozumiejąc, że jedno lub drugie musi być odrzucone jako nielogiczne, niektórzy tak są przywiązani do idei wiecznych mąk i tak ją cenią, jak jaki smakołyk, iż ją podtrzymują nie bacząc na Pismo Święte i rozmyślnie zaprzeczają, by Jezus miał złożyć cenę okupu za świat, chociaż tej prawdy naucza każda strona Biblii.

Czy restytucja jest wykonalna?

Niektórzy przypuszczają, że gdyby powstały miliardy zmarłych, nie byłoby dla wszystkich miejsca na ziemi, a gdyby się nawet znalazło miejsce, ziemia nie byłaby w stanie wyżywić tak wielkiej populacji. Są tacy, którzy utrzymują, że ziemia jest ogromnym cmentarzyskiem i gdyby wszyscy zmarli zostali obudzeni, deptaliby po sobie z braku miejsca.

Jest to bardzo ważna sprawa. Dziwnym by to było, gdybyśmy stwierdzili, że Biblia głosi restytucję dla wszystkich ludzi, a według aktualnych obliczeń okazałoby się, że brak dla nich miejsca na ziemi! Sprawdźmy to. Policzcie a przekonacie się, że miejsca jest pod dostatkiem w celu „naprawienia — restytucji — wszystkich rzeczy, co był przepowiedział Bóg przez usta wszystkich świętych proroków od wieków”.

Przypuśćmy, że od stworzenia człowieka upłynęło sześć tysięcy lat i że teraz żyje na ziemi jeden miliard i czterysta milionów ludzi (pisane w 1886 roku). Rozwój ludzkości zaczął się od jednej pary. Przeprowadźmy teraz bardzo ogólne obliczenie, zakładając że od początku było tylu ludzi, ilu jest teraz, i że nigdy nie było mniej, chociaż potop zmniejszył tę liczbę do ośmiu osób. Ponadto bądźmy dalej liberalnymi i przyjmijmy trzy generacje na jedno stulecie, czyli trzydzieści trzy lata dla jednej generacji, mimo że według 1 Moj. 5 od Adama do potopu, czyli w okresie liczącym jeden tysiąc sześćset pięćdziesiąt sześć lat, było jedenaście generacji, co daje około stu pięćdziesięciu lat na jedną generację. Podsumujmy to: sześć tysięcy lat stanowi sześćdziesiąt stuleci; trzy generacje przypadające na jedno stulecie dają ich sto osiemdziesiąt od Adama; pomnóżmy jeden miliard czterysta milionów razy sto osiemdziesiąt generacji i otrzymamy dwieście pięćdziesiąt dwa miliardy ludzi (252 000 000 000) żyjących od stworzenia do obecnych czasów, według naszego bardzo ogólnego obliczenia, które prawdopodobnie jest co najmniej podwojeniem rzeczywistej liczby.

Gdzie znaleźlibyśmy dosyć miejsca dla takiego mnóstwa? Zmierzmy kraj i zobaczmy. Stan Teksas, USA, liczy dwieście trzydzieści siedem tysięcy mil kwadratowych. W jednej mili mieści się dwadzieścia siedem milionów osiemset siedemdziesiąt osiem tysięcy czterysta stóp kwadratowych a zatem stan Teksas liczy sześć bilionów sześćset siedem miliardów sto osiemdziesiąt milionów osiemset tysięcy (6 607 180 800 000) stóp kwadratowych. Przeznaczając dziesięć stóp kwadratowych powierzchni ziemi dla martwego ciała stwierdzamy, że Teksas jako cmentarz pomieściłby owe 6 607 180 800 000 ciał, czyli około trzykrotnie więcej niż nasze wygórowane wyliczenie wykazało w odniesieniu do liczby ludzi żyjących na ziemi.

Osoba stojąca zajmuje powierzchnię około jednej i dwu trzecich stopy kwadratowej. Według tego obliczenia obecna populacja (jeden miliard czterysta milionów osób) pomieściłaby się na obszarze liczącym osiemdziesiąt sześć mil kwadratowych — powierzchni o wiele mniejszej, niż zajmowana przez Londyn lub Filadelfię. Irlandia jako wyspa (obszar liczący około trzydziestu dwóch tysięcy mil kwadratowych) mogłaby pomieścić więcej niż dwukrotną liczbę ludzi żyjących w ogóle na ziemi, nawet według naszego wygórowanego obliczenia.

Nie ma więc większych trudności w usunięciu tej przeszkody. A kiedy przypomnimy sobie proroctwo Izajasza (35:1–6), mówiące o tym, że ziemia powiększy swój urodzaj a pustynia weselić się będzie i zakwitnie jak róża i potoki na niej wytrysną, widzimy, że Bóg wskazuje nam, iż On w swoim planie przewidział i hojnie zabezpieczy wszelkie potrzeby swoich stworzeń w sposób zupełnie naturalny.

Restytucja a ewolucja

Mógłby ktoś zarzucić, że świadectwo Pisma Świętego, dotyczące przywrócenia człowieka do pierwotnego stanu, nie pozostaje w harmonii a nauką i filozofią, które dowodzą wyższości inteligencji dwudziestego wieku. Ich zwolennicy twierdzą, że jest oczywiste, iż człowiekowi pierwotnemu musiało brakować inteligencji, która według nich jest wynikiem rozwoju. Z tego punktu widzenia restytucja byłaby czymś niepożądanym i oczywiście przeciwieństwem błogosławieństwa.

Na pierwszy rzut oka takie rozumowanie wydaje się wiarygodne i wielu zdaje się je przyjmować jako prawdę bez starannego zbadania, powtarzając za szanowanym kaznodzieją brooklyńskim: Jeśli Adam w ogóle upadł jego upadek był w górę a im bardziej i szybciej odbiegamy od stanu pierwotnego, tym lepiej dla nas i tych wszystkich, których to dotyczy.

Filozofia zatem, głoszona nawet z ambony, odebrałaby Słowu Bożemu znaczenie, a gdyby było możliwe przekonałaby nas, że dwunastu Apostołów było głupcami, gdy oznajmiało, że śmierć i wszelkie utrapienia nastąpiły z powodu nieposłuszeństwa pierwszego człowieka i że one mogą być usunięte a człowiek przywrócony do łaski Bożej tylko dzięki okupowi (Rzym. 5:10, 12, 17–19, 21; 8:19–22; Dz.Ap. 3:19–21; Obj. 21:3–5). Nie wyciągajmy jednak pospiesznych wniosków, iż filozofia ta jest nie do pokonania. Czyż wyzbędziemy się doktryn apostolskich odnoszących się do pochodzenia grzechu i śmierci oraz powrotu do pierwotnej doskonałości? Jeśli tak, to uczciwie powinniśmy całkowicie odrzucić ich świadectwo jako nie natchnione i w konsekwencji bez szczególnego znaczenia czy autorytetu. A zatem zbadajmy pokrótce w świetle faktów ów coraz popularniejszy pogląd a zobaczymy, jak głęboka jest ta filozofia.

Pewien obrońca i przedstawiciel tej teorii mówi: „Człowiek na początku znajdował się w stanie, w którym dominowała jego zwierzęca natura i niemal nim rządziła. Następnie rozwijał się powoli z jednego stanu w drugi aż dotąd, gdy przeciętny człowiek osiągnął stan, w którym, można by powiedzieć, zaczął nim kierować umysł. Stąd obecny wiek może być uważany i nazywany wiekiem rozumu. Rozum dodał bodźca wielkim przedsięwzięciom w dzisiejszych czasach. Rozum przejmuje władzę. Żywioły ziemi, powietrza i wody są poddawane jego kontroli. Człowiek przykłada rękę do wszystkich sił fizycznych i wolno, ale pewnie zyskuje taką władzę nad dobrami natury, iż daje dowody, że może zawołać językiem Aleksandra Selkirka Jestem panem wszystkiego, co widzę”.

Fakt, iż na pierwszy rzut oka teoria ta wydaje się logiczna, nie zmusza nas do pospiesznego jej przyjmowania ani wysiłków naginania Biblii do harmonii z nią. Biblię sprawdzaliśmy na tysiąc sposobów i wiemy bez żadnej wątpliwości, że zawiera ona nadludzką mądrość, która sprawia, iż jej oświadczenia są nieomylne. Pamiętajmy też, że chociaż badania naukowe są zalecane, a sugestie nauki należy rozważać, to jednak jej wnioski w żaden sposób nie są nieomylne. Nic więc dziwnego, iż nauka tysiące razy dowiodła, że jej teorie są błędne. Pamiętajmy o tym, że prawdziwy uczony jest tylko uczniem usiłującym w wielu niesprzyjających okolicznościach oraz zmaganiach z trudnościami prawie nie do pokonania uczyć się z wielkiej księgi natury, historii i przeznaczenia człowieka oraz jego środowiska.

Zatem nie sprzeciwialibyśmy się ani przeszkadzali badaniom naukowym, ale dowiadując się o sugestiach badaczy księgi natury chcemy starannie porównać ich wnioski, które tak często były częściowo lub całkowicie błędne, z księgą Boskiego objawienia, by potwierdzić nauki uczonych lub im zaprzeczyć „zakonem i świadectwem; a jeśli nie chcą, niechże mówią według słowa tego, w którym nie masz żadnej zorzy” (Izaj. 8:20). Dokładna znajomość obu tych ksiąg dowiedzie, że pozostają we wzajemnej harmonii, zanim jednak taką wiedzę posiądziemy Boskiemu objawieniu należy dać pierwszeństwo i ono musi być dla dzieci Bożych miernikiem, na podstawie którego przypuszczalne odkrycia omylnych współbliźnich mają być oceniane.

Ale mimo pozostawania przy tej zasadzie, zastanówmy się czy nie ma jakiegoś innego rozsądnego rozwiązania dla owej wzrastającej wiedzy, biegłości i władzy człowieka niż to, które głosi teoria ewolucji — jakoby człowiek pierwotnie rozwinięty z bardzo niskiego poziomu istnienia obecnie osiągnął najwyższy — „wiek rozumu”. Być może, iż stwierdzimy, że wszelkich wynalazków i wygód, powszechnego wykształcenia i szerszego rozpowszechniania powiększającej się wiedzy nie można przypisywać większym zdolnościom umysłowym, lecz bardziej sprzyjającym okolicznościom pozwalającym na wykorzystywanie rozumu. Zaprzeczamy pojęciu jakoby zdolności umysłowe były dzisiaj większe niż w latach minionych, ale przyznajemy bez żenady, że obecnie istnieją bardziej sprzyjające okoliczności i ludzka zdolność umysłowa jest dzisiaj bardziej powszechna niż była w jakimkolwiek minionym okresie i stąd szansa większego jej uzewnętrznienia. Czy studenci odbywający studia w zakresie malarstwa i rzeźby w obecnym „wieku rozumu” nie cofają się do wielkich mistrzów przeszłości? Czy takim postępowaniem nie przyznają im większych zdolności umysłowych i oryginalności wzoru, czy zręczności wykonania godnego naśladownictwa? Czy obecny „wiek rozumu” nie korzysta obficie z oryginalności pomysłów z dziedziny architektury minionych wieków. Czy mówcy i logicy tego „wieku rozumu” nie studiują i nie naśladują metod i rozumowania Platona, Arystotelesa, Demostenesa i innych z przeszłości? Czyż wielu dzisiejszych mówców nie zazdrości Demostenesowi lub Apollosowi zdolności mówczych albo bardziej jeszcze Apostołowi Pawłowi zdolności jasnego rozumowania?

Cofając się jeszcze bardziej możemy przytoczyć przykłady zdolności retorycznych licznych proroków i wzniosłych poetyckich obrazów przeplatających się w psalmach. Odsyłamy owych filozofów „wieku rozumu” do mądrości i logiki, także wzniosłej wrażliwości moralnej Ijoba i jego pocieszycieli. A co powiemy o Mojżeszu „wyćwiczonym” we wszelkiej mądrości egipskiej? Prawa podane przez niego stały się podstawą praw wszystkich cywilizowanych narodów i dotąd są uznawane za uosobienie niepojętej mądrości.

Wykopaliska zasypanych starożytnych miast dostarczyły wiadomości o sztuce i wiedzy minionych wieków, która zadziwiła filozofów tak zwanego „wieku rozumu”. Starożytne metody balsamowania zmarłych, hartowania miedzi, wytwarzania giętkiego szkła i stali damasceńskiej należą do osiągnięć odległej przeszłości, jakich rozum obecnego wieku z całą swoją przewagą nie jest w stanie ani zrozumieć, ani odtworzyć.

Gdy cofniemy się o cztery tysiące lat wstecz do czasów Abrahama natrafimy na Wielką Piramidę w Egipcie, obiekt podziwu i zainteresowania najwybitniejszych naukowców obecnej doby. Jej konstrukcja jest w zupełnej zgodzie z najbardziej postępowymi osiągnięciami nauki w zakresie matematyki i astronomii teraźniejszego „wieku rozumu”. Po prostu uczy ona prawd, które dzisiaj przy użyciu nowoczesnych instrumentów zaledwie mogą być zbliżone do tamtych. Tak uderzające i jasne są jej nauki, iż niektórzy czołowi astronomowie bez wahania wypowiadali się o jej Boskim pochodzeniu. Jeśliby nawet ewolucjoniści „wieku rozumu” przyznali, że piramida ta została zbudowana pod kierunkiem Boga, a mądrość w niej zawarta jest nadludzka, musieliby też przyznać, że została zbudowana przez ludzi. Fakt, iż w owym odległym dniu jakaś grupa ludzi miała zdolność umysłową pozwalającą jej podjąć to Boskie zarządzenie, którego niewielu podjęłoby się dzisiaj, nawet gdyby mieli model takiej piramidy i wszelkie współczesne naukowe urządzenia, dowodzi że nasz „wiek rozumu” rozwija raczej zarozumiałość większą od tej, jaką okoliczności i fakty mogłyby usprawiedliwić.

Jeśli więc upewniliśmy się, że zdolności umysłowe dzisiaj nie są większe niż były w wiekach przeszłych, raczej mniejsze, jak w takim razie mamy zrozumieć powszechny wzrost wiedzy, modnych wynalazków itp.? Ufamy, że odpowiemy na to pytanie w sposób logiczny i zgodny z Pismem Świętym. Wynalazki i odkrycia, które wydają się tak wartościowe i są uważane za dowód „rozumu” tego „wieku”, w istocie swej są bardzo nowoczesnymi. Prawie wszystkie zostały dokonane w ostatnim stuleciu a do najważniejszych należą te z ostatnich sześćdziesięciu lat, na przykład, zastosowanie pary i elektryczności do telegrafu, kolejnictwa, statków parowych i urządzeń mechanicznych w przemyśle. O ile to są dowody wzrastających zdolności umysłowych to „wiek rozumu” stanowi zaledwie początek i logiczny wniosek wskazywałby na wiek następny przynoszący na każdym kroku dowody cudów występujących codziennie. A gdyby tempo rozwoju było takie same, czym by się zakończyło?

Przyjrzyjmy się sprawie jeszcze raz: Czy wszyscy ludzie są wynalazcami? Jak nieliczni są ci, których wynalazki są istotnie użyteczne i praktyczne, w porównaniu z liczbą tych, którzy je doceniają i z nich korzystają, gdy wpadną im w ręce! Nie wyrażamy się lekceważąco o tych użytecznych i bardzo cenionych ludziach w społeczeństwie, gdy mówimy, że mniejszość z nich posiada wielkie zdolności umysłowe. Niektórzy najbystrzejsi ludzie na świecie i najgłębsi myśliciele nie są wynalazcami urządzeń mechanicznych. Zdarzają się wynalazcy intelektualnie tak leniwi, iż wszyscy naokoło się dziwią w jaki sposób mogli oni wpaść na pomysł dokonanego odkrycia. Wielkie odkrycia (elektryczność, moc pary itp.), jakich liczni ludzie na przestrzeni wielu lat dokonują, które stosują i od czasu do czasu ulepszają, zostały na ogół dokonane przez przypadek, nie poszukiwane i bez zaangażowania wielkich zdolności umysłowych.

Z ludzkiego punktu widzenia sprawę wynalazków możemy wytłumaczyć następująco: Wynalazek druku w 1440 roku stanowi punkt wyjściowy. Równolegle z drukowaniem książek nastąpiło utrwalanie myśli i odkryć myślicieli i obserwatorów, które bez tego wynalazku nigdy nie byłyby znane ich następcom. Razem z książkami pojawiło się szersze wykształcenie ogólne i ostatecznie szkoły powszechne. Szkoły i uniwersytety nie podnoszą ludzkich zdolności, ale upowszechniają ćwiczenia umysłowe i dlatego pomagają w rozwijaniu zdolności już posiadanych. W miarę jak wiedza stawała się bardziej powszechna a książki czymś powszedniejszym, pokolenia, które z nich korzystały, miały decydującą przewagę nad poprzednimi generacjami. Na jednego myśliciela w dobie minionej przypada tysiąc obecnie, którzy nawzajem zaostrzają swoją ciekawość i pobudzają się wzajemnymi sugestiami a dzięki książkom przekazują późniejszym pokoleniom doświadczenia przeszłości w połączeniu ze swoimi. Wykształcenie i towarzysząca mu godna pochwały ambicja, inicjatywa oraz pragnienie zdobycia uznania i znajomość rzeczy, wzmocnione przez informacje i opisy wynalazków w codziennej prasie, pobudzają i rozjaśniają władze percepcyjne człowieka, o ile możliwe pobudzają do czujności w zakresie odkryć i wynalazków dla dobra i wygody społeczeństwa. Dlatego podkreślamy, iż wynalazki z czysto ludzkiego punktu widzenia świadczą może nie o wzroście zdolności umysłowych, a raczej o zaostrzeniu percepcji z powodów naturalnych.

A teraz zobaczmy, czego Pismo Święte uczy na ten temat. Chwilowo przyjęliśmy, jak powyżej przedstawiono, iż wynalazki, wzrost wiedzy itp. pośród ludzi stanowią rezultat przyczyn naturalnych. Wierzymy, że owe naturalne przyczyny zostały przez Boga Jehowę zaplanowane i zamierzone dawno temu i że we właściwym czasie wystąpiły, dzięki Boskiej opatrzności, przez którą Bóg „(...) sprawuje wszystko według rady woli swojej” (Efez. 1:11). Odpowiednio do planu objawionego w Biblii Bóg dozwolił, by zło i cierpienie panowały i uciskały świat przez sześć tysięcy lat i postanowił, by w siódmym tysiącleciu wszystkie rzeczy zostały przywrócone do pierwotnej doskonałości a zło wykorzenione, by Jezus Chrystus, którego On do tego dzieła wyznaczył, zniszczył zło i jego skutki. Kiedy więc dobiegał końca okres sześciu tysięcy lat panowania zła, Bóg pozwolił, by zaistniały okoliczności sprzyjające odkryciom i studiowaniu Jego Księgi Objawienia i Jego Księgi Natury oraz przygotowaniom środków mechanicznych i chemicznych przydatnych w błogosławieniu i podnoszeniu ludzkości w wieku Tysiąclecia, który obecnie się zaczyna. Prorocze oświadczenie jasno wskazuje, że taki był cel Boskiego planu: „Ale ty, Danijelu! zamknij te słowa, i zapieczętuj tę księgę aż do czasu naznaczonego; [wówczas] .. wiele ich przebieży, i rozmnoży się UMIEJĘTNOŚĆ [a nie zdolność] (...) nadto wszyscy niezbożni nie zrozumieją [Boskiego planu i sposobu postępowania], ale mądrzy zrozumieją (...) a będzie czas uciśnienia, jakiego nie było, jako narody poczęły być, aż do tego czasu” (Dan. 12:1, 4, 10).

Niektórym może wydawać się dziwne, że Bóg nie ułożył spraw tak, by obecne wynalazki i błogosławieństwa wystąpiły wcześniej i przyniosły człowiekowi ulgę w znoszeniu przekleństwa. Powinno się pamiętać, że Boski plan przewidywał danie ludzkości możliwości pełnego zrozumienia przekleństwa, w tym celu, aby gdy nastanie okres błogosławienia, wszyscy mogli na zawsze przekonać się o bezowocności grzechu. Ponadto Bóg przewidział i przepowiedział, to z czego świat nie zdaje sobie sprawy, mianowicie, iż Jego najwyborniejsze błogosławieństwa prowadziłyby do większego zła, gdyby zostały udzielone tym, których serca nie pozostają w zgodzie ze sprawiedliwymi prawami wszechświata. Ostatecznie okaże się, że obecne zezwolenie Boga na stopniowe zwiększanie błogosławieństw jest w tej sprawie praktyczną lekcją, która może służyć jako przykład przez całą wieczność — aniołom i odrodzonej ludzkości. Co można zilustrować dwoma przykładami.

Po pierwsze. Tak długo jak ludzkość znajduje się w obecnym upadłym stanie, bez surowych praw i kar oraz dostatecznie silnego rządu domagającego się ich przestrzegania, samolubne skłonności będą mniej lub więcej wywierać wpływ na wszystkich. Prawdopodobnie z powodu nierównych osobistych zdolności ludzi musi to przebiegać w taki sposób, że wynalazki i maszyny oraz urządzenia oszczędzające pracę — po ożywieniu i zachęcie spowodowanymi produkcją maszyn — w rezultacie czynią bogatych bogatszymi a biednych biedniejszymi. Oczywista tendencja do tworzenia monopolu i powiększania własnych dóbr daje bezpośrednią przewagę tym, których naturalne zdolności i tak stawiają w najbardziej uprzywilejowanej pozycji.

Po drugie. Gdyby można było wprowadzić prawodawstwo odnośnie podziału obecnego bogactwa i jego dziennego przyrostu równo między wszystkie klasy społeczeństwa, co jest niemożliwe, i tak bez ludzkiej doskonałości czy nadprzyrodzonego rządu nie można by regulować spraw ludzkich, bowiem wyniki byłyby bardziej krzywdzące niż obecne warunki. Gdyby korzyści wynikające z urządzeń mechanicznych oszczędzających pracę ludzką i wszystkie nowoczesne urządzenia były dzielone równo, rezultatem byłoby zmniejszenie liczby godzin pracy i powiększenie wolnego czasu. Bezczynność jest dla upadłych istot najbardziej szkodliwą rzeczą. Gdyby nie istniała potrzeba pracy w pocie czoła upadek naszej rasy byłby o wiele szybszy. Próżnowanie jest matką występku a umysłowa, moralna i fizyczna degradacja nastąpiłaby niezawodnie. Zatem mądrość i dobroć Boża widoczne są w powstrzymywaniu tych błogosławieństw aż do właściwego czasu, gdy wprowadzenie ich stanowić będzie przygotowanie do okresu tysiącletniego, w którym błogosławieństwa te będą udzielone. Pod kontrolą nadnaturalnego rządu królestwa Bożego, nie tylko wszelkie błogosławieństwa będą równo dzielone między ludzi, ale i czas wolny będzie tak uregulowany przez ten sam nadnaturalny rząd, iż jego działalność doprowadzi do rozwoju cnót i powszechnej tendencji doskonalenia się pod względem umysłowym, moralnym i fizycznym. Na obecne mnożenie się wynalazków oraz innych błogosławieństw wzrastającej wiedzy tego „dnia przygotowania” („dniu potykania”, Nah. 2:3), Bóg zezwolił w sposób naturalny, a ludzie pochlebiając sobie mówią, iż są one wynikiem „wieku rozumu”. Dlatego ci wielcy filozofowie w wielkiej mierze przeżyją zawód. Wzrost tych błogosławieństw niesie z sobą czas ucisku, jakiego nie było, odkąd nastały narody na ziemi.

Prorok Daniel, jak wskazują powyżej zacytowane wersety, łączy wzrost wiedzy z czasem ucisku. Wiedza powoduje ucisk z powodu deprawacji ludzkości. Wzrastająca wiedza nie tylko dała światu wspaniałe urządzenia oszczędzające pracę i sprawiające wygodę, lecz doprowadziła także do wzrostu znaczenia medycyny, dzięki której przedłużono życie tysiącom ludzi i oświeciła ludzkość do tego stopnia, że ludzka rzeźnia, wojna, stała się mniej popularna a tym samym i dalsze tysiące zachowały życie pomnażając rasę, której wzrost w żadnym okresie historii nie był tak szybki jak dzisiaj. Z szybkim wzrostem liczby ludności odpowiednio zmniejsza się zapotrzebowanie na jej pracę a filozofowie „wieku rozumu” mają przed sobą problem dostarczenia dla całej tej szybko rosnącej klasy zatrudnienia i żywności, gdy tymczasem w większości wypadków pracę ludzką zastąpiły maszyny a potrzeby ludzi i ich wymagania nie znają granic. Rozwiązanie tego problemu, co ostatecznie ci filozofowie muszą przyznać, leży poza możliwościami ich zdolności umysłowych.

Samolubstwo dalej będzie miało kontrolę nad bogaczami, którzy w swych rękach utrzymują władzę i korzyści, zaślepiające ich zdrowy rozsądek i poczucie sprawiedliwości. Podobne samolubstwo biedniejszej klasy w połączeniu z instynktem samozachowawczym i wzrastającą wiedzą o jej prawach ośmieli jednych i zachęci drugich a tymczasem wynik tych błogosławieństw okaże się straszny. Nastąpi czas ucisku istotnie taki, jakiego nie było dotąd od początku istnienia narodów. Powodem tego jest fakt, iż człowiek w stanie deprawacji nie może we właściwy sposób korzystać z tych błogosławieństw bez kierownictwa i kontroli. Człowiek nie wcześniej będzie zdolny w pełni korzystać z wolności bez obawy przed krzywdą i niebezpieczeństwem, aż rządy Tysiąclecia ponownie wypiszą Boskie prawo w jego odrodzonym sercu.

Dzień ucisku zakończy się w czasie właściwym, wówczas gdy Ten, który przemówił do szalejącego Morza Galilejskiego, podobnie z autorytetem rozkaże wzburzonym ludzkim namiętnościom, mówiąc: „Umilknij a uśmierz się!” Gdy Książę Pokoju „powstanie” (Dan. 12:1) w mocy, nastąpi wielkie uciszenie (Mar. 4:39). Wówczas szalejące i ścierające się z sobą żywioły rozpoznają autorytet „Pomazańca Jehowy”. „Bo się objawi chwała Pańska, a ujrzy wszelkie ciało społem” rozpoczęte panowanie Chrystusa, które sprawi, że „błogosławione będą (...) wszystkie narody ziemi”.

Wówczas ludzie zrozumieją, że to, co przypisywali ewolucji, czyli naturalnemu rozwojowi i umiejętności „wieku rozumu”, było błyskawicami Jehowy oświecającymi ziemię (Ps. 77:19) w owym „dniu potykania jego” (Nah. 2:3) dla dobra ludzkości. Teraz jednak tylko święci i mądrzy posiadający niebiańską mądrość mogą to zrozumieć, bowiem „Tajemnica Pańska objawiona jest tym, którzy się go boją, a przymierze swoje oznajmuje im” (Ps. 25:14). Chwała niech będzie Bogu za to, że w czasie powiększania się ogólnej wiedzy zarządził też, by Jego dzieci nie były „niepożytecznymi (...) w znajomości Pana” i w ocenianiu Jego planów. Dzięki ocenie Jego Słowa i planów jesteśmy w stanie odróżnić próżną filozofię i głupotę tradycji ludzkiej i im się przeciwstawić z powodu ich sprzeciwu wobec Słowa Bożego.

Opis biblijny o stworzeniu człowieka podaje, że Bóg stworzył doskonałego i uczciwego człowieka, swój ziemski obraz. Tymczasem człowiek przez różne swoje pomysły zdeprawował się (1 Moj. 1:27; Rzym. 5:12; Kazn. 7:29). Wszyscy ludzie są grzesznikami i nie mogą nawzajem sobie pomóc, nikt w żaden sposób nie mógł i nie może odkupić swego brata ani dać Bogu okupu za niego (Ps. 49:8, 16). Bóg pełen współczucia i miłości powziął w tej sprawie pewien plan: Syn Boży stał się człowiekiem i złożył za człowieka cenę okupu. W nagrodę za tę ofiarę i w celu ukończenia wielkiego dzieła pojednania został bardzo wywyższony, bo aż do Boskiej natury. Wkrótce, we właściwym czasie, dokona restytucji rodzaju ludzkiego, człowiek odzyska pierwotną doskonałość i wszelkie błogosławieństwa, jakie wówczas posiadał. O tych rzeczach od początku do końca Pismo Święte wyraźnie uczy, pozostając w bezpośredniej opozycji wobec teorii ewolucji, a raczej „fałszywie nazwanej umiejętności”. Nauki jej sprzeciwiają się Słowu Bożemu i pozostają w nieprzejednanym konflikcie z nim.

 

Posępnie, na ziemskim niebie gniewne chmury się puszą,
I zemsta Boga ciąży nad ziemi mroczną duszą,
Lecz ona ma powstać, przez Boga oczyszczona,
W strumieniu chwały i piękna ochrzczona.

 

Tak, ziemio, ty kiedyś powstaniesz, a pomoc Ojca twego,
Uleczy ranę zadaną oczyszczającą dłonią Jego.
I osądzi bezlitosną władzę ciemięzcy dumnego,
I strzaska okowy, i rozerwie pęta, jakie krępują człeka każdego.

 

Wtedy na twej glebie, nieśmiertelna zieleń wyrośnie wokoło,
Odezwijcie się góry, i wy doliny śpiewajcie wesoło,
Nigdy też więcej twej spragnionej skały nie skruszy samotność,
Niedowiarka lekceważący gest ni poganina pogardy przewrotność.

 

Dziesięciokrotny zysk przyniesie piasek pustyni ognistej,
A nowy Eden pokryje wkrótce pola cierniste,
Wtedy ujrzymy jak oto wiodąc swą rozliczną rotę
Wszechmocny anioł idzie, trzymając w ręku berło złote.

 

Nadchodzącej władzy przyzywa wizje, gdy berło wzniesie,
Mierzy każdą wieżę, imię każdej bramie niesie,
I łamie ciężką pieczęć, która Twego Lwa wstrzymuje,
Lecz oto w swym majestacie Juda, Lew Twój, władzę obejmuje.


WYKŁAD X

NATURY: LUDZKA I DUCHOWA — ODRĘBNE I RÓŻNE

Powszechne błędne zrozumienie – Natura ziemska, czyli ludzka, i niebiańska, czyli duchowa – Ziemska chwała i niebiańska chwała – Biblijne dowody w odniesieniu do istot duchowych – Śmiertelność i nieśmiertelność – Czy śmiertelna istota może żyć wiecznie? – Sprawiedliwość w okazywaniu względów – Zbadanie rzekomo działającej zasady – Rozmaitość w doskonałości – Boskie suwerenne prawa – Boskie wyposażenie człowieka dziełem zadowalającym – Wybór Ciała Chrystusowego – W jaki sposób dokona się przemiana jego natury

 

Z

 POWODU niezrozumienia planu Bożego, który ogólnie biorąc przewiduje restytucję ludzkości, czyli przy­wrócenie jej do poprzedniego stanu — ludzkiej doskonałości w Edenie — i w którym to planie Kościół chrześcijański stanowi wyjątek, gdyż ma on doznać przemiany natury do duchowej, chrześcijanie można by rzec przypuszczają, że nikt nie będzie zbawiony, z wyjątkiem tych, którzy osiągną duchową naturę. Pismo Święte choć podtrzymuje obietnice życia, błogosławieństw i restytucji dla wszystkich rodzajów ziemi, przemianę do duchowej natury proponuje i obiecuje tylko Kościołowi wybranemu w ciągu wieku Ewangelii. Nie ma w Biblii ani jednego wersetu, który by podtrzymywał takie nadzieje dla kogokolwiek innego.

Gdyby rzesze ludzkie zostały wybawione z degradacji, słabości, bólu, cierpień i śmierci będących wynikiem grzechu i zostały przywrócone do stanu ludzkiej doskonałości, jaką człowiek miał przez upadkiem, to byłyby rzeczywiście i zupełnie wybawione z tego upadku tak jak ci, którzy podczas wieku Ewangelii uczestniczyli w „wysokim powołaniu” i stali się „uczestnikami Boskiej natury” — BT.

Niemożność zrozumienia właściwie, co stanowi doskonałe człowieczeństwo, błędne zrozumienie słów śmiertelny i nieśmiertelny i niewłaściwe pojęcie o sprawiedliwości wspólnie doprowadziło do tego błędu, okryło tajemnicą liczne wersety, które inaczej byłyby z łatwością zrozumiane. Powszechny pogląd, choć nie poparty ani jednym wersetem biblijnym, utrzymuje, że na ziemi nie było nigdy doskonałego człowieka, że człowiek taki jakim go widzimy, jest częściowo rozwiniętym człowiekiem, i jeśli ma osiągnąć doskonałość musi stać się istotą duchową. Ten pogląd powoduje zamieszanie w zrozumieniu Pisma Świętego, zamiast wydobywać z niego harmonię i piękno, które wynikają z „dobrego rozbierania słowa prawdy”.

Pismo Święte uczy, że byli tylko dwaj, wyłącznie dwaj, doskonali mężowie — Adam i Jezus. Adam został stworzony na obraz Boga, to znaczy z podobnymi władzami umysłowymi: rozumowania, pamięci, sądu i woli oraz zaletami moralnymi: sprawiedliwości, życzliwości, miłości itp. Adam był ziemskim obrazem duchowej istoty, posiadał zalety tego samego rodzaju, choć różniące się znacznie stopniem, rangą i kompetencją — „z ziemi ziemski”. Człowiek do takiego stopnia jest obrazem Boga, iż do upadłego człowieka może On powiedzieć: „Przyjdźcież teraz, a rozpierajmy się z sobą”.

Jak Jehowa jest władcą wszystkich rzeczy, tak człowiek był stworzony władcą wszystkich rzeczy ziemskich — według podobieństwa naszego, niech panuje nad rybami morskimi, i nad ptactwem niebieskim, i nad zwierzętami itp. (1 Moj. 1:26). Mojżesz powiada nam (1 Moj. 1:31), że Bóg uznał, iż człowiek, którego stworzył — nie zaczął stwarzać, ale dokończył stwarzania — że Jego stworzenie jest bardzo dobre, to znaczy doskonałe. Z Boskiego punktu widzenia nie może być bardzo dobre to, czemu brak jest doskonałości, przede wszystkim Jego inteligentnym stworzeniom.

Doskonałość stworzonego człowieka jest opisana w Ps. 8:6–9. „Albowiem mało mniejszym uczyniłeś go od Aniołów, chwałą i czcią ukoronowałeś go. Dałeś mu opanować sprawy rąk twoich, wszystkoś poddał pod nogi jego. Owce i woły wszystkie, nadto i zwierzęta polne. Ptactwo niebieskie, i ryby morskie”. Ktoś, kto chciał Biblię dostosować do teorii ewolucji, podsuwał myśl, że wyrażenie „mało co mniejszym” (Żyd. 2:7 — BT) znaczy na małą chwilę, a nie w stopniu niższym od aniołów. Dla takiej interpretacji nie ma podstaw źródłowych ani żadnego uzasadnienia. Wyrażenie to jest cytatem Ps. 8:6 a krytyczne porównanie tych wersetów w językach greckim i hebrajskim nie pozostawia wątpliwości. Myśl zatem jest zrozumiale wyrażona, mówi o stopniu nieco niższym od aniołów.

Dawid w Psalmie mówi o człowieku w jego pierwotnym stanie i proroczo daje do zrozumienia, że Bóg nie zaniechał swego oryginalnego planu, według którego chciał, aby człowiek był Jego obrazem oraz królem ziemi, że On będzie o człowieku pamiętał, odkupi go i przywróci do pierwotnej doskonałości. Apostoł (Żyd. 2:7) zwraca uwagę na ten sam fakt, że pierwotny cel Boga nie został zaniechany, że Bóg przypomni sobie człowieka, pierwotnie wielkiego, doskonałego króla ziemi, nawiedzi go i przywróci do doskonałości. Dalej Apostoł dodaje, że tej obiecanej restytucji jeszcze nie widzimy, ale widzimy pierwszy krok Boga w kierunku jej realizacji. Widzimy Jezusa ukoronowanego tą samą chwałą i czcią doskonałego człowieczeństwa i to, że On jako odpowiedni okup lub zastępca mógł z łaski Bożej za każdego człowieka „skosztować śmierci” i w ten sposób przygotować drogę do jego restytucji. Rotherham jeden z najbardziej skrupulatnych tłumaczy tak oddaje ten ustęp:

„Czymże jest człowiek, że wspomnisz nań;
Lub syn człowieczy, że go nawiedzasz?
Uczyniłeś go niewiele mniejszym od zwiastunów,
Chwałą i czcią go ukoronowałeś,
Nad dziełem swych rąk go stawiając”.

Nie należy też na podstawie tego wyciągać wniosku, że trochę niższy w stopniu znaczy mniej doskonały. Jakieś stworzenie może być doskonałe a jednak na niższym poziomie bytu od drugiego. Zatem doskonały koń będzie niższym stworzeniem niż doskonały człowiek itd. Istnieją różne natury, ożywione i nieożywione. Zilustruje to poniższa tablica:

 

Stopnie niebiańskich, czyli duchowych istot

Stopnie ziemskich, czyli cielesnych istot

Stopnie w świecie roślinnym

Stopnie w świecie minerałów

Boskie


anielskie

ludzie
zwierzęta
ptaki
ryby

drzewa
krzewy
trawy
mchy

złoto
srebro
miedź
żelazo

 

Każdy z wymienionych minerałów może być czysty, złoto jednak zajmuje pierwsze miejsce. Choć każdy rodzaj wymienionych roślin będzie doprowadzony do doskonałości, różnić się będą i tak w naturze i hierarchii. Podobnie ze zwierzętami. Gdy każdy gatunek zostanie doprowadzony do doskonałości, nadal wśród nich będzie rozmaitość. Udoskonalenie natury nie znaczy zmiany natury*. Stopnie istot duchowych, choć doskonałych, pozostają we wzajemnym stosunku jako wyższe i niższe w naturze lub rodzaju. Boska natura jest najwyższa i nadrzędna wobec wszystkich duchowych istot. Chrystus w czasie zmartwychwstania o tyle „zacniejszy stał się” niż doskonali aniołowie, o ile Boska natura jest wyższa od anielskiej natury (Żyd. 1:3–5).

Zwróćmy uwagę, że klasy wyszczególnione w powyższej tabeli są różne i oddzielne a jednak można dokonać między nimi porównania w taki sposób. Najwyższy stopień minerału jest niższy, czyli trochę niższy, od najniższego stopnia roślin, ponieważ w roślinach jest życie. Tak więc najwyższy stopień roślin jest trochę niższy od najniższego stopnia życia istot cielesnych, ponieważ życie cielesne, nawet w najniższej formie, posiada dostateczną inteligencję by być świadome swego istnienia. Podobnie człowiek, choć najwyższy spośród cielesnych ziemskich istot, jest „mało co mniejszym (...) od Aniołów” (Żyd. 2:7 — BT) dlatego, że aniołowie są istotami duchowymi lub niebiańskimi.

Teraz rozumiemy jaka zadziwiająca różnica zachodzi między człowiekiem zdegradowanym przez grzech a człowiekiem doskonałym stworzonym przez Boga na swój obraz. Grzech stopniowo zmieniał rysy człowieka i jego charakter. Liczne generacje przez ignorancję, rozwiązłość i ogólną deprawację tak skalały i zrujnowały ludzkość, iż u większości rasy podobieństwo Boga zostało prawie zatarte. Zalety moralne i intelektualne skarłowaciały a instynkty zwierzęce nadmiernie się rozwinęły, nie są już one równoważone przez wyższe cechy. Człowiek stracił siłę fizyczną do tego stopnia, że przy całej pomocy wiedzy medycznej przeciętna długość jego wieku wynosi około trzydziestu lat, podczas gdy z początku pod wyrokiem tej samej kary żył dziewięćset trzydzieści lat. Chociaż tak skalany i zdegradowany przez grzech i jego karę śmierć, człowiek będzie przywrócony do pierwotnej doskonałości umysłu i ciała oraz chwały, zaszczytu i panowania podczas tysiącletnich rządów Chrystusa. Rzeczy, które mają być odrodzone przez Chrystusa to te, które zostały utracone przez pogwałcenie prawa (Rzym. 5:18, 19). Człowiek nie stracił niebiańskiego, ale ziemski raj. Przez karę śmierci nie utracił duchowej, ale ziemską egzystencję a to, co stracił, zostało odkupione przez jego Odkupiciela, który oznajmił, że przyszedł po to, by odnaleźć to, co zginęło (Łuk. 19:10).

Oprócz tego mamy dowód, że doskonały człowiek nie był duchową istotą. Wiemy z Biblii, że nasz Pan zanim opuścił chwałę, by stać się człowiekiem, był „w kształcie Bożym” — duchową istotą, ale skoro miał zostać okupem za ludzkość, musiał być człowiekiem, musiał mieć tę samą naturę, jaką miał grzesznik, którego miał zastąpić w śmierci. Zatem zmiana natury była koniecznością. Paweł mówi, że nie przyjął On natury anielskiej o stopień niższej od Jego własnej, ale przyjął naturę o dwa stopnie niższą — naturę ludzką, stał się człowiekiem; „Słowo ciałem się stało”. Żyd. 2:16; Filip. 2:7, 8; Jan 1:14.

Zwróćmy uwagę na to, że z tego wynika, iż anielska natura nie jest jedyną naturą duchowych istot, lecz że jest ona niższą od tej, jaką posiadał nasz Pan, zanim stał się człowiekiem. Teraz po wywyższeniu Go posiada On naturę wyższą niż miał wówczas, bo „Dlatego też Bóg nader go wywyższył” — za to, że stał się dobrowolnym okupem za człowieka (Filip. 2:8, 9). Jest On aktualnie uczestnikiem najwyższego rzędu duchowych istot, uczestnikiem Boskiej (Jehowy) natury.

Znajdujemy tu nie tylko dowód, iż natury Boska, anielska i ludzka, są różne, ale dowód, że doskonały człowiek nie jest aniołem tak jak anielska natura nie znaczy, że aniołowie mają Boską naturę, taką jak Jehowa. Jezus nie przyjął natury anielskiej, lecz różną od niej — naturę człowieka. Nie taką niedoskonałą, jaką człowiek ma teraz, ale doskonałą naturę ludzką. Stał się człowiekiem. Nie zdegradowaną, niemal umarłą istotą, taką jak inni ludzie są teraz, ale człowiekiem pełnym siły płynącej z doskonałości.

Ponadto Jezus musiał być doskonałym człowiekiem, bo inaczej nie mógłby zachować doskonałego prawa, które jest dokładną miarą możliwości doskonałego człowieka. Musiał też być doskonałym człowiekiem dlatego, że w przeciwnym razie nie mógłby złożyć okupu (odpowiedniej ceny — 1 Tym. 2:6) za stracone życie doskonałego człowieka Adama. „Bo ponieważ przez człowieka śmierć, przez człowieka też powstanie umarłych” (1 Kor. 15:21). Gdyby On był w jakimś stopniu niedoskonały, dowodziłoby to, że był pod potępieniem i dlatego nie mógłby być ofiarą nadającą się do przyjęcia, tym samym nie mógłby doskonale zachować prawa Bożego. Doskonały człowiek był próbowany, upadł i został potępiony. Jedynie doskonały człowiek jako Odkupiciel mógł złożyć odpowiednią cenę.

A teraz to samo pytanie postawmy inaczej, mianowicie: Jeśli Jezus w ciele był doskonałym człowiekiem, o czym wyraźnie uczy Pismo Święte, czy to nie dowodzi, że doskonały człowiek jest istotą ludzką, cielesną a nie aniołem, że jest istotą nieco niższą od aniołów? Logiczny wniosek jest jednoznaczny. Prócz tego mamy natchnione oświadczenie Psalmisty (Ps. 8:6–9), do którego Paweł się odwołuje w Liście do Żydów 2:7–9.

Nie był też Jezus połączeniem dwóch natur, ludzkiej i duchowej. Zmieszanie dwóch natur nie wytwarza ani jednej, ani drugiej natury, ale niedoskonałą istotę, hybrydę, która jest obrzydliwością w obliczu Boskich ustaleń w tych sprawach. Kiedy Jezus był człowiekiem, był doskonałą ludzką istotą. Przed tym czasem był On doskonałą duchową istotą. Od swego zmartwychwstania jest doskonałą istotą duchową na najwyższym, czyli Boskim poziomie duchowego bytu. Nie wcześniej jak w chwili swego poświęcenia aż do śmierci, otrzymał On zadatek swego dziedzictwa, zadatek Boskiej natury. Chrzest Jezusa w trzydziestym roku życia stanowi typ tego poświęcenia (Jezus według Zakonu osiągnął wówczas wiek męski, a zatem był to czas właściwy, by jako człowiek mógł siebie ofiarować) — Mat. 3:16, 17. Ludzka natura musiała być ofiarowana na śmierć, ażeby Jezus mógł otrzymać gwarancję Boskiej natury. Nie wcześniej, aż to poświęcenie rzeczywiście zostało wykonane a On rzeczywiście ofiarował ludzką naturę aż do śmierci, mógł stać się nasz Pan Jezus pełnym uczestnikiem Boskiej natury. Kiedy nasz Pan stał się człowiekiem, był posłuszny aż do śmierci i dlatego Bóg Go wyniósł do Boskiej natury (Filip. 2:8, 9). Jeżeli ten werset jest prawdziwy, wynika z niego, że Pan nie został wcześniej wywyższony do Boskiej natury aż ludzką naturą rzeczywiście ofiarował — umarł.

A zatem rozumiemy, że w Jezusie nie było dwóch natur, lecz dwukrotnie doznawał On przemiany natury, po raz pierwszy z duchowej w ludzką, po raz drugi z ludzkiej w najwyższą duchową naturę, Boską naturę. W każdym wypadku poświęcał jedną naturę na rzecz drugiej.

W tym wzniosłym wzorze doskonałej natury ludzkiej, wzorze który bez skazy stał przed światem aż do strawienia w ofierze na odkupienie świata, dostrzegamy doskonałość, jaką nasza rasa utraciła w Adamie i jaka jej zostanie przywrócona. Nasz Pan Jezus stawszy się okupem za człowieka dał równowartość za to, co zostało utracone. Tylko dlatego cała ludzkość może ponownie otrzymać przez wiarę w Chrystusa i posłuszeństwo Jego wymaganiom, nie duchową, ale wspaniałą, doskonałą ludzką naturę — „(...) to, co było zginęło”.

Doskonałe zdolności umysłowe oraz możliwości doskonałej ludzkiej istoty mogą się przejawiać bez końca w zainteresowaniu nowymi i różnymi celami a wiedza może wzrastać ogromnie. Jednak żaden wzrost wiedzy czy zdolności nie spowoduje przemiany natury ani nie będzie ona przez to więcej niż doskonałą. Będzie to tylko rozwojem, ciągłym rozwojem doskonałych ludzkich władz. Rozszerzanie się wiedzy i biegłości będzie bez wątpienia błogosławionym przywilejem człowieka przez całą wieczność, chociaż pozostanie on zawsze człowiekiem. Człowiek będzie się jedynie uczył lepiej wykorzystywać posiadane już możliwości ludzkiej natury. Nie będzie pragnął wzbić się ponad ich szerokie granice, bo jego pragnienia będą ograniczone do zakresu jego możliwości.

Chociaż Jezus jako człowiek był ilustracją doskonałej ludzkiej natury, jaka będzie przywrócona rodzajowi ludzkiemu, jednak od swego zmartwychwstania jest On ilustracją chwalebnej Boskiej natury, jaką zwycięski Kościół od swego zmartwychwstania będzie dzielił z Nim.

Dlatego że obecny wiek jest przeznaczony głównie na rozwój tej klasy, która otrzymała ofertę przemiany natury, z faktu iż listy apostolskie są przeznaczone do instruowania „maluczkiego stadka” nie powinno się wnosić, że plany Boga zakończą się skompletowaniem tego wybranego grona. Z drugiej strony nie wpadajmy w przeciwną krańcowość i nie sądźmy, że szczególne obietnice Boskiej natury, duchowych ciał itd. dane tej klasie są celem Boga wobec wszystkich ludzi. Dane tej wybranej klasie „bardzo wielkie i kosztowne obietnice” należą do niej i przewyższają one te kosztowne obietnice, które są uczynione całej ludzkości. Dobrze rozbierać Słowo prawdy znaczy zauważyć, że Pismo Święte uznaje doskonałość Boskiej natury „maluczkiego stadka” i doskonałość ludzkiej natury w odrodzonym świecie jako dwie różne sprawy.

Zbadajmy teraz bardziej szczegółowo: Jakimi są duchowe istoty? Jakie posiadają możliwości? Jakie prawa rządzą nimi? Wielu nie rozumiejąc natury istot duchowych zdaje się mniemać, że są one jedynie postaciami mitycznymi. Dlatego na temat aniołów przeważają liczne przesądy. Nie wydaje się, by Paweł miał je również. Daje on do zrozumienia, że człowiek nie jest w stanie zrozumieć wyższej, duchowej natury (1 Kor. 2:14), ale wyraźnie oświadcza, aby zabezpieczyć się przed jakimkolwiek mitycznym lub błędnym wyobrażeniem, że jest ciało duchowe i jest ciało ludzkie, niebiańskie i ziemskie, ziemska chwała i niebiańska chwała. Chwała ziemska, jak zauważyliśmy, została utracona przez grzech Adama a zostanie przywrócona ludzkości przez Pana Jezusa i Jego Oblubienicę (przez Chrystusa, Głowę i ciało) w okresie rządów Tysiąclecia. Chwała niebiańska nie jest teraz widoczna, wyjątek stanowi objawienie jej przez Ducha za pośrednictwem Słowa dla oczu wiary. Obie te chwały są różne (1 Kor. 15:38–49). Do pewnego stopnia rozumiemy, jakim jest naturalne, ziemskie ciało, bo takie ciała teraz mamy, ale tylko w przybliżeniu możemy zrozumieć chwałę ludzkiej doskonałości. Człowiek składa się z ciała, krwi i kości, gdyż „Co się narodziło z ciała, ciało jest”. Skoro więc istnieją dwa rodzaje ciał, wiemy, iż duchowe ciało, jakie by nie było, nie składa się z ciała, krwi i kości; ono jest niebiańskie, duchowe — „(...) co się narodziło z Ducha, Duch jest”. Jakim jest ciało duchowe, nie wiemy, „(...) jeszcze się nie objawiło czym będziemy (...) podobni mu będziemy”, podobni do naszego Pana Jezusa — Jan 3:6; 1 Jana 3:2.

Nie ma żadnego zapisu o jakiejkolwiek istocie duchowej lub ludzkiej, która by dostąpiła przemiany z jednej natury w drugą, prócz relacji o Synu Bożym. Ale wypadek ów był wyjątkiem dla wyjątkowego celu. Kiedy Bóg stworzył aniołów bez wątpienia zamierzył, by takimi pozostali na zawsze, to samo dotyczy ludzi, jedni i drudzy doskonali w swoim rodzaju. Ostatecznie Pismo Święte nie wspomina o żadnym innym zamiarze. Jak w wypadku przyrody nieożywionej istnieje różnorodność prawie nieograniczona, tak w wypadku inteligentnych stworzeń możliwa jest różnorodność doskonałych istot. Każde stworzenie w swej doskonałości jest chwalebne, ale jak Paweł powiada, chwała niebiańska jest jednym rodzajem chwały a chwała ziemska jest drugim i różniącym się rodzajem chwały.

Kiedy badamy zapisane w Biblii fakty o Panu Jezusie po Jego zmartwychwstaniu i aniołach, którzy też są duchowymi istotami, to „(...) do spraw duchowych duchową miarę stosując” (1 Kor. 2:13 — BT) możemy uzyskać pewne ogólne informacje odnoszące się do duchowych istot. Po pierwsze więc aniołowie mogą być i często są obecni, choć niewidzialni. „Zatacza obóz Anioł Pański około tych, którzy się go boją, i wyrywa ich”. „Izali wszyscy nie są duchami usługującymi, którzy na posługę bywają posłani dla tych, którzy zbawienie odziedziczyć mają?” (Ps. 34:8; Żyd. 1:14). Usługują oni jako widzialni czy niewidzialni? Na pewno jako niewidzialni. Kiedy Elizeusz został otoczony przez zastępy asyryjskie, sługa jego bał się i wówczas Elizeusz modlił się do Boga, ażeby oczy młodzieńca zostały otwarte. Pan wysłuchał prośbę i sługa Elizeusza zobaczył górę pełną koni i wozów ognistych. Podobnie, gdy Baalam nie dostrzegał niewidzialnego anioła, oślica go zobaczyła, gdyż jej oczy zostały otworzone.

Po drugie, aniołowie mogą przyjmować ludzkie ciała i ukazywać się jako ludzie. Pan i dwaj aniołowie zjawili się u Abrahama, który przygotował dla nich wieczerzę i wspólnie ją spożyli. Z początku Abraham sądził, że są to trzej mężowie, dopiero gdy mieli odejść okazało się, iż jednym z nich jest Pan a dwaj pozostali to aniołowie. We trzech udawali się do Sodomy i tam wybawili Lota (1 Moj. 18:1, 2). Anioł ukazał się Gedeonowi jako mężczyzna, po chwili dał się poznać. Anioł zjawił się u rodziców Samsona, którzy sądzili, iż jest to jakiś mężczyzna. Dopiero gdy w płomieniu ołtarza wstąpił do nieba zrozumieli, że był to anioł (Sędz. 6:11–22; 13:20).

Po trzecie, istoty duchowe są chwalebnymi w ich normalnych warunkach i często określa się je jako chwalebne i świetlane istoty. Spojrzenie anioła, który odsunął kamień ode drzwi grobu było „jako błyskawica”. Daniel ujrzał w przelocie duchowe ciało, które opisał tak: „(...) oblicze jego na wejrzeniu jako błyskawica, a oczy jego były jako lampy gorejące, a ramiona jego i nogi jego na wejrzeniu jako miedź wypolerowana, a głos jego słów jako głos mnóstwa”. Daniel czuł się przy tej istocie jak martwy (Dan. 10:6, 10, 15, 17). Saulowi z Tarsu też mignęło w przelocie chwalebne ciało Chrystusa, świecące jaśniej niż słońce w południe. Paweł oślepł i upadł na ziemię.

Okazuje się więc, że istoty duchowe są rzeczywiście chwalebne, a jednak są one niewidzialne dla ludzi z wyjątkiem gdyby w tym celu ich „oczy zostały otworzone” lub one ukazały się w ciele jako ludzie. Ten wniosek będzie dalej potwierdzony, gdy będziemy badać pewne szczegóły takiego objawiania się. Tylko Saul widział Pana a towarzyszący mu mężczyźni słyszeli głos nie widząc nikogo (Dz.Ap. 9:7). Mężowie, którzy byli z Danielem, nie widzieli chwalebnej istoty opisanej przez niego, ale odczuli wielki strach, pouciekali i ukryli się. Owa chwalebna istota oświadczyła Danielowi: „Książę królestwa Perskiego sprzeciwiał mi się przez dwadzieścia dni i jeden” (Dan. 10:13). Dlaczego Daniel, mąż bardzo umiłowany przez Pana, upadł jak martwy przed tą istotą a książę perski sprzeciwiał się jej przez dwadzieścia jeden dni? Jak to się stało? Na pewno księciu nie ukazał się w chwale! Nie, albo był niewidzialny dla niego, albo mu się ukazał jako człowiek.

Pan nasz od swego zmartwychwstania jest duchową istotą a tym samym posiada te same cechy, które w ilustracjach dostrzegliśmy u aniołów (duchowych istot). Więcej na ten temat dowiemy się w następnym rozdziale.

Dochodzimy do wniosku, że Pismo Święte traktuje duchową i ludzką naturę jako natury różne i nic nie wskazuje na to, by jedna rozwinęła się lub przemieniła w drugą. Przeciwnie wersety biblijne mówią o tym, że w ogóle niewielu dostąpi przemiany z ludzkiej natury w duchową, a Jezus, ich głowa, jest już wywyższony. Nadzwyczajnym i szczególnym celem tego godnego uwagi i szczególnego zarysu planu Jehowy jest przygotowanie tych jednostek jako przedstawicieli Boga do wielkiego dzieła przywracania wszystkich rzeczy do pierwotnej doskonałości.

Teraz rozważmy znaczenie wyrażeń

Śmiertelność i nieśmiertelność

Prawdziwe znaczenie tych słów dostrzeżemy w zupełnej harmonii w tym, o czym dowiedzieliśmy się z porównania oświadczeń Biblii dotyczących ludzkich i duchowych istot oraz ziemskich i niebiańskich obietnic. Tym słowom nadaje się zazwyczaj jakieś nieokreślone znaczenie a niewłaściwe wyobrażenie o ich znaczeniu jest powodem błędnych poglądów na tematy, z którymi ogólnie biorąc one są powiązane i występują w Piśmie Świętym.

„Śmiertelność” znaczy stan podlegający śmierci. Nie stan śmierci, lecz stan, w którym śmierć jest możliwa.

„Nieśmiertelność” znaczy stan nie podlegający śmierci. Nie tylko stan wolny od umierania, ale stan w którym umieranie jest niemożliwe.

Powszechny, ale błędny pogląd o śmiertelności jawi się nam jako pogląd o stanie, w którym śmierć jest nieunikniona, natomiast powszechny pogląd o nieśmiertelności jest prawie że poprawny.

Wyraz nieśmiertelny znaczy, że ktoś nie jest śmiertelny. Sama konstrukcja tego słowa wskazuje na prawdziwe jego znaczenie. Dlatego, iż panuje błędny pogląd na temat znaczenia słowa śmiertelny, wielu odczuwa zakłopotanie, gdy usiłuje określić czy Adam był śmiertelny, czy nieśmiertelny zanim zgrzeszył. Zastanawiają się, że gdyby był nieśmiertelny, Bóg nie powiedziałby „(...) dnia którego jeść będziesz z niego, śmiercią umrzesz”, gdyż niemożliwe jest, by osoba nieśmiertelna mogła umrzeć. Wniosek taki jest logiczny. Z drugiej jednak strony mówią: Jeśli był śmiertelny, na co potrzebne było ogłoszenie kary „śmiercią umrzesz”, skoro jako śmiertelny (według ich błędnego poglądu) i tak nie uniknąłby śmierci?

Trudność jak zauważymy leży w niewłaściwym znaczeniu nadanym słowu śmiertelność. Zastosujmy właściwą definicję, a wszystko się wyjaśni. Adam był śmiertelny, to znaczy w stanie, w którym śmierć była możliwa. Posiadał on życie w pełnej i doskonałej mierze, ale nie wrodzone życie. Musiał swoje życie podtrzymywać „z każdego drzewa sadu (...)” prócz drzewa zakazanego. Tak długo jak długo byłby posłuszny i pozostawałby w harmonii ze swym Stwórcą, jego życie byłoby bezpieczne. Nie odmówiono by mu pierwiastków podtrzymujących życie. A zatem Adam miał życie i mógł uniknąć śmierci, ale był śmiertelny, żył w stanie podlegającym śmierci.

W związku z powyższym nasuwa się pytanie, jeśli Adam był śmiertelny i znajdował się na próbie, czy jego próba dotyczyła osiągnięcia nieśmiertelności? Na ogół odpowiedź brzmiałaby, tak. My odpowiadamy, nie. Próba Adama polegała na sprawdzeniu czy on zasługuje, czy nie na przedłużanie jego życia i błogosławieństw, które dotąd otrzymał. Wobec tego, że nie było w ogóle obietnicy mówiącej, że posiądzie nieśmiertelność, jeśli będzie posłuszny, przestaniemy zastanawiać się nad takimi spekulacjami jako nie zasługującymi na uwagę. Bóg obiecał Adamowi dalsze udzielanie błogosławieństw, jakimi już się cieszył, tak długo, jak długo będzie posłuszny, pod groźbą utraty wszystkiego, do śmierci włącznie, jeśli będzie nieposłuszny. Błędne znaczenie słowa śmiertelny, ogólnie biorąc, prowadzi ludzi do wniosku, że wszystkie istoty, które nie umierają są nieśmiertelne. Dlatego do tej klasy zaliczają naszego Niebiańskiego Ojca, Pana Jezusa, aniołów i wszystkich ludzi. Taki pogląd jest jednak błędny. Wielkie mnóstwo ludzi wybawione z upadku oraz aniołowie w niebie zawsze będą śmiertelni, pomimo doskonałości i szczęścia wciąż będą mieli tę śmiertelną naturę, która po popełnieniu przez nich grzechu byłaby skazana na śmierć jako karę za grzech. Bezpieczeństwo istnienia wszystkich będzie warunkowe, jak w przypadku Adama, będzie zależało od posłuszeństwa Wszechwiedzącemu Bogu, którego sprawiedliwość, miłość, mądrość i moc powodują, iż wszystkie rzeczy współdziałają dla dobra tych, którzy Boga miłują i Mu służą, co w pełni zostało wyjaśnione w sposobie traktowania przez Niego grzechu teraz.

Nigdzie w Piśmie Świętym nie ma twierdzenia, że aniołowie są nieśmiertelni ani że odrodzona ludzkość będzie nieśmiertelna. Przeciwnie, nieśmiertelność jest przypisana tylko naturze Boskiej — pierwotnie tylko Jehowie. Następnie naszemu Panu Jezusowi w stanie Jego obecnego wywyższenia. Ostatecznie, przez obietnicę, Kościołowi, ciału Chrystusowemu, gdy zostanie z Nim wyniesiony do chwały. 1 Tym. 6:16; Jan 5:26; 2 Piotra 1:4; 1 Kor. 15:53, 54.

Istnieje dowód, że nie tylko nieśmiertelność jest właściwością jedynie Boskiej natury, ale że aniołowie są śmiertelni, gdyż szatan, kiedyś główny wśród aniołów ma być zniszczony (Żyd. 2:14). Fakt, że może być zniszczony, dowodzi, iż aniołowie są śmiertelni.

Wszystko razem wziąwszy rozumiemy, że kiedy niepoprawni grzesznicy zostaną wytraceni, zarówno nieśmiertelne jak i śmiertelne istoty będą żyły wiecznie w radości, szczęściu i miłości — pierwsza klasa będzie miała naturę, która nie będzie podlegała śmierci, mając życie wrodzone, życie w sobie samym (Jan 5:26) — druga klasa mająca życie dopuszczające śmierć, jednak z powodu doskonałości i wiedzy o złu oraz grzechu (Rzym. 7:13), nie da powodu do ukarania jej śmiercią. Ciesząc się aprobatą Boskiego prawa istoty te przez wieczność całą będą zaopatrywane w pierwiastki potrzebne do podtrzymywania ich w doskonałości a tym samym nigdy nie umrą.

Właściwe zrozumienie znaczenia terminów śmiertelny i nieśmiertelny oraz ich sens w Piśmie Świętym niweczy samą podstawę doktryny o wiecznych mękach. Doktryna ta jest oparta na niebiblijnej teorii, iż Bóg stworzył nieśmiertelnego człowieka, którego istnienia nie może przerwać ani go zniszczyć. Stąd argument, że nie dający się poprawić muszą gdzieś i jakoś żyć, oraz wniosek, że z powodu ich dysharmonii z Bogiem wieczność ich musi być nieszczęśliwa. Słowo Boże zapewnia nas, że Bóg zapobiegł wiecznie trwającemu grzechowi i grzesznikom, ucząc o śmiertelności człowieka i pełnej karze za dobrowolny grzech przeciwko światłu i wiedzy, karze, którą nie będą wieczne męki, lecz druga śmierć. „Dusza, która grzeszy ta umrze”.

„Któżeś ty jest, który spór wiedziesz z Bogiem?” Rzym. 9:20

Niektórzy wyznają źle pojęty pogląd i utrzymują, że sprawiedliwość wymaga, by Bóg nie czynił różnicy w darzeniu błogosławieństwami swoich stworzeń. Jeśli więc wynosi jednego na wysokie stanowisko, w sprawiedliwości powinien tak traktować wszystkich, chyba że niektórzy utracili swoje prawa, a jeśli tak to sprawiedliwie mogą być wyznaczeni na niższe stanowiska.

Gdyby ten pogląd był poprawny, wskazywałby, że Bóg nie miał prawa stworzyć Jezusa wyższym od aniołów a następnie wynieść Go do Boskiej natury, chyba, że postąpiłby tak samo wobec wszystkich aniołów i ludzi. A przenoszenie tej zasady jeszcze dalej znaczyłoby, że wyniesienie niektórych ludzi do uczestnictwa w Boskiej naturze zobowiązywałoby ostatecznie Boga do wyniesienia wszystkich ludzi do tego samego stanowiska. Dlaczego nie odnieść tej zasady do krańcowości i nie zastosować tego samego prawa progresji do zwierząt i insektów uzasadniając to tym, że wszystkie Boskie stworzenia muszą ostatecznie osiągnąć najwyższy poziom istnienia — Boską naturę? To jest oczywisty absurd, ale tak samo rozsądny jak każdy inny wywód oparty na przytoczonej przez nas zasadzie.

Prawdopodobnie nikt nie posuwałby tych przypuszczeń tak daleko. Gdyby jednak ta zasada opierała się na prostej sprawiedliwości, gdzie powinien być jej kres, by mogła pozostać sprawiedliwą? Gdyby takim był naprawdę plan Boga, gdzie byłaby ta rozmaitość wszystkich Jego dzieł? Boski plan nie jest jednak taki. Cała przyroda, ożywiona i nieożywiona, daje dowody chwały, rozmaitości Boskiej mocy i mądrości. I jak „Niebiosa opowiadają chwałę Bożą, a dzieło rąk jego rozpostarcie oznajmuje” w cudownej rozmaitości oraz piękności, o wiele bardziej inteligentne stworzenia dadzą urozmaicone dowody tej chwały Jego potęgi. To jest nasz wniosek oparty na naukach Słowa Bożego, rozumie i analogiach występujących w naturze.

Posiadanie właściwego pojęcia o sprawiedliwości jest bardzo ważne. Łaski nie powinno się nigdy traktować jako sprawiedliwie zasłużonej nagrody. Fakt prostej sprawiedliwości nie jest okazją do okazania szczególnej wdzięczności ani nie jest on żadnym dowodem miłości. Bóg swoim stworzeniom okazuje wielką miłość w nieskończonym świadczeniu niezliczonych łask, które w zamian powinny wywoływać miłość i pochwałę dla Niego.

Bóg miał prawo, jeśliby tego chciał, stworzyć nas na krótki przeciąg czasu, nawet gdybyśmy nigdy nie zgrzeszyli. Po to stworzył niektóre z niższych stworzeń. Bóg mógł zezwolić nam na korzystanie z Jego błogosławieństw przez pewien okres a potem nas zniszczyć, co nie byłoby niesprawiedliwością. W rzeczywistości nawet takie krótkie życie byłoby łaską. To, że w ogóle istniejemy, jest łaską Bożą. O ile większą łaską jest odkupienie do stanu raz już utraconego przez grzech! Prócz tego dzięki łasce Bożej jesteśmy ludźmi a nie zwierzętami. Tylko łaska Boża sprawiła, że aniołowie mają naturę trochę wyższą niż ludzie. No i z łaski Bożej Pan Jezus oraz Jego oblubienica stali się uczestnikami Boskiej natury. Zatem wszystkie Jego inteligentne stworzenia powinny z wdzięcznością przyjmować to, co Bóg im udziela. Każde inne nastawienie zasługuje na potępienie, jeśli się w nim trwa, i zakończy się ono poniżeniem i zniszczeniem. Człowiek nie ma prawa do aspiracji bycia aniołem, nigdy nie został zaproszony do tego stanu. Żaden anioł nie ma prawa dążyć do natury Boskiej, nigdy jemu nie zaproponowanej.

To było pragnieniem pychy szatana a przyniosło mu poniżenie i ostatecznie zakończy się jego zniszczeniem (Izaj. 14:14). „Bo wszelki, kto się wywyższa, poniżony będzie, a kto się poniża, wywyższony będzie” (Łuk. 14:11), chociaż niekoniecznie do najwyższego stanowiska.

Częściowo z powodu błędnych poglądów o sprawiedliwości, częściowo z innych powodów temat o wyborze, tak jak go naucza Pismo Święte, był powodem licznych dysput i nieporozumień. Niewielu zaprzeczyłoby, iż Pismo Święte uczy o wyborze, ale na jakiej zasadzie ten wybór się opiera, opinie są podzielone. Jedni utrzymują, że jest to arbitralny, bezwarunkowy wybór, inni natomiast twierdzą, że warunkowy. Sądzimy, iż w każdym z tych poglądów jest pewna miara prawdy. Wybór ze strony Boga jest wyrazem wyboru dokonanego przez Niego dla jakiegoś szczególnego celu, stanowiska czy stanu. Bóg zadecydował, że niektóre Jego stworzenia będą aniołami, niektóre ludźmi, inne zwierzętami, ptakami, owadami itd., zaś jeszcze inne będą posiadały taką samą jak On Boską naturę. Ale chociaż Bóg dokonuje na pewnych warunkach odpowiedniego wyboru tych, którzy będą mieli Boską naturę, jednak nie można powiedzieć, że te osoby bardziej niż inne na nią zasłużyły. Łaską jest istnienie jakiejkolwiek istoty na każdym poziomie.

„A przeto nie zależy na tym co chce, ani na tym co bieży, ale na Bogu, który się zmiłowywa” — okazuje życzliwość lub łaskę (Rzym. 9:16). To nie dlatego, że osoby wybrane były lepsze od drugich i Bóg im dał zaproszenie do Boskiej natury, że pominął aniołów, którzy nie zgrzeszyli a do Boskich zaszczytów powołał niektórych z odkupionych grzeszników. Bóg ma prawo czynić ze swoją własnością, co Mu się podoba i korzysta z tego prawa, by doprowadzić do wypełnienia jego planów. Zatem wszystko, co posiadamy, jest przejawem Jego łaski — „(...) o człowiecze! któżeś ty jest, który spór wiedziesz z Bogiem? Izali lepianka rzecze lepiarzowi: Przeczżeś mię tak uczynił? Izali nie mam mocy garncarz nad gliną, żeby z tejże bryły uczynił jedno naczynie ku uczciwości a drugie ku zelżywości?” — czyli o mniejszej chwale (Rzym. 9:20, 21). Wszyscy zostali stworzeni tą samą Boską mocą, jedni do wyższej natury i większych zaszczytów, drudzy do niższej natury i mniejszych zaszczytów.

„Tak mówi Pan, święty Izraelski, i Twórca jego [człowieka]: O przyszłe rzeczy pytajcie mię, a synów moich i sprawę rąk moich poruczajcie (polecajcie) mi. Jam uczynił ziemię, i człowiekam na niej stworzył. Jam jest, którego ręce rozciągnęły niebiosa, a wszystkiemu wojsku ich rozkazuję”. „Bo tak mówi Pan, który stworzył niebiosa (ten Bóg, który utworzył ziemię, i uczynił ją! który ją utwierdził, nie na próżno stworzył ją, na mieszkanie utworzył ją): Jam Pan, a niemasz żadnego więcej” (Izaj. 45:11, 12, 18). Nikt nie ma prawa dyktować Bogu. Jeśli Bóg stworzył ziemię, jeśli On jej nie uformował na próżno, ale przygotował ją do zamieszkania przez odrodzonych, doskonałych ludzi, to kim my jesteśmy, kiedy usiłujemy spierać się z Bogiem, mówiąc, iż niesprawiedliwością jest, że ludzie ci nie doznają przemiany natury i nie będą uczestnikami duchowej natury, anielskiej albo Boskiej? O wiele lepiej byłoby w pokorze udać się do Słowa Bożego i raczej „pytać” o sprawy dotyczące przyszłości niż wydawać Bogu „polecenia” i domagać się, by spełniał nasze pomysły. Panie, strzeż sługi Twoje przed grzechami zarozumialstwa, niech one nie panują nad nami. Wierzymy, że żadne dziecko Boże świadomie nie dyktowałoby Panu, a jednak z jaką łatwością i prawie bezwiednie wielu popełnia ten błąd.

Rodzaj ludzki to dzieci Boże przez stworzenie — dzieło Jego rąk — a plan Boga odnoszący się do nich jest jasno ujawniony w Jego Słowie. Paweł powiada, że pierwszy człowiek (który był wzorem tego, czym będzie ludzkość, gdy uzyska doskonałość) był z ziemi, ziemski. Jego potomstwo, z wyjątkiem Kościoła ewangelicznego, gdy zmartwychwstanie, nadal będzie ziemskie, ludzkie, przystosowane do ziemi (1 Kor. 15:38, 44). Dawid oznajmia, że człowiek był stworzony tylko trochę niższym niż aniołowie, ukoronowany chwałą, czcią i zwierzchnictwem itd. (Ps. 8:5–9). Apostoł Piotr, nasz Pan i wszyscy prorocy od początku świata ogłaszali, że rodzaj ludzki odzyska pierwotną chwalebną doskonałość i znowu będzie miał zwierzchnictwo nad ziemią jak miał je jego przedstawiciel Adam (Dz.Ap. 3:19–21).

Taki więc jest dział człowieka, jaki Bóg dla niego wybrał. Jakiż chwalebny jest ów dział! Zamknijcie na chwilę oczy na nieszczęście i niedolę, degradację i smutek, jakie teraz istnieją z powodu grzechu, i wyobraźcie sobie chwałę doskonałej ziemi. Żadna plama grzechu nie niszczy harmonii i pokoju doskonałego społeczeństwa ani żadna gorzka myśl czy nieżyczliwe spojrzenie lub słowo, lecz miłość tryska z każdego serca i znajduje odzew w każdym sercu. Każdy czyn nosi znamię dobra. Chorób już więcej nie będzie ani bólu, cierpienia czy chylenia się ku upadkowi — nawet obawy przed nimi nie będzie. Wyobraźcie sobie uosobienie względnego zdrowia i piękna ludzkich kształtów i rysów kiedykolwiek widzianych i wiedzcie, że urok doskonałych ludzi przekroczy najśmielsze marzenia. Wewnętrzna i umysłowa czystość oraz moralna doskonałość wycisną piętno chwały na każdej twarzy. Takim będzie społeczeństwo na ziemi. Ustanie płacz a łzy wszystkich pogrążonych w smutku zostaną otarte, kiedy dzieło zmartwychwstania będzie urzeczywistnione (Obj. 21:4).

Oto perspektywa przemian ludzkiego społeczeństwa. Przypominamy, że ziemia, która była stworzona „na mieszkanie” dla takich istot, będzie dla nich odpowiednim i przyjemnym miejscem zamieszkania, reprezentowanym w rajskim Edenie, w którym przebywał pierwszy przedstawiciel ludzkości. Raj będzie odzyskany. Ziemia nie będzie już więcej rodzić cierni i ostu — wymagając pracy w pocie czoła, w celu uzyskania chleba — lecz „wyda ziemia [z łatwością i w sposób naturalny] urodzaj swój”. „Pustynia (...) zakwitnie jak róża”. Niższe zwierzęta będą doskonałymi, usłużnymi i posłusznymi sługami. Natura z całą swą przyjemną różnorodnością ze wszystkich stron będzie zwracać uwagę człowieka w kierunku poszukiwania i poznawania chwały, mocy i miłości Boga a umysł i serce w Nim odnajdą radość. Powszechne dzisiaj niespokojne pragnienie czegoś nowego nie jest naturalnym, ale nienaturalnym, związanym z niedoskonałością oraz niezadowalającym otoczeniem. Niespokojne pożądanie czegoś nowego nie jest podobieństwem Bożym. Dla Boga przeważnie wszystko jest stare i On cieszy się z tych rzeczy, które są stare i doskonałe. Tak też będzie z człowiekiem, gdy zostanie przywrócony do obrazu Boga. Doskonały człowiek nie będzie znał ani w pełni oceniał, a tym samym nie będzie pragnął, chwały duchowej istoty, a to z powodu różnicy natur, tak jak ryby i ptaki z tych samych powodów wolą swoje natury i są z nich zadowolone. Człowiek tak będzie pochłonięty i oczarowany otaczającą go chwałą ziemskiego bytu, że nie będzie pragnął ani przedkładał innej natury ponad posiadane warunki. Rzut oka na obecne doświadczenia Kościoła to zilustruje. Z jakimi trudnościami wejdą do Królestwa Bożego ci, którzy są bogaci w dobra tego świata. Te nieliczne dobra, jakie ludzie posiadają w obecnych czasach panowania zła i śmierci, tak zniewalają ludzką naturę, iż potrzebna nam jest szczególna pomoc od Boga, aby wzrok i cel utrzymać niewzruszone na duchowych obietnicach.

Kościół chrześcijański, ciało Chrystusa, jest wyjątkiem w ogólnym planie Boga dotyczącym ludzkości. Jest to widoczne z oświadczenia, iż jego wybór był przewidziany w Boskim planie przed stworzeniem świata (Efez. 1:4, 5). Wówczas to Bóg nie tylko przewidział upadek ludzkości, ale i usprawiedliwienie, uświęcenie i wyniesienie do chwały Kościoła, którego członkowie w wieku Ewangelii zostali powołani ze świata, aby mogli być przystosowani do obrazu Jego Syna i w królestwie Tysiąclecia jako uczestnicy Boskiej natury i współdziedzice Jezusa Chrystusa działać na rzecz ustanowienia powszechnej sprawiedliwości i pokoju (Rzym. 8:28–31).

Z tego wynika, że wybór Kościoła był przez Boga z góry postanowiony. Proszę zwrócić uwagę, że nie był to bezwarunkowy wybór indywidualnych członków Kościoła. Przed stworzeniem świata Bóg zadecydował, że grono takich osób zostanie wyselekcjonowane w szczególnym celu i czasie — wieku Ewangelii. Nie wątpimy, iż Bóg mógł przewidzieć działanie każdego członka Kościoła, mógł przewidzieć, kto będzie godny tego stanowiska i ustalić poszczególnych członków „maluczkiego stadka”, ale w ten sposób Boskie Słowo nie przedstawia doktryny o wyborze. Apostoł nie usiłuje wszczepić nam myśli o przeznaczeniu jednostek, ale klasy. Klasa bowiem miała spełnić cel Boga w zajęciu zaszczytnego stanowiska. Wybór tej klasy zależał od spełnienia warunków w znoszeniu surowych prób wiary, posłuszeństwa i poświęcenia ziemskich przywilejów itp., aż do śmierci. Zatem w wyniku indywidualnych prób, osobistego „zwyciężania”, jednostki owej naprzód określonej klasy zostały wybrane lub przyjęte do udziału we wszystkich błogosławieństwach i korzyściach przewidzianych przez Boga dla tej klasy.

Wyraz „uwielbił” z Rzym. 8:30 jest tłumaczeniem greckiego słowa doxazo i znaczy zaszczycił. Kościół został wybrany do zajęcia bardzo zaszczytnego stanowiska. Żaden człowiek nie mógłby pomyśleć o aspirowaniu do tak wielkiego zaszczytu. Sam Jezus wpierw został zaproszony, zanim zaczął ubiegać się o ten zaszczyt, jak czytamy: „Tak i Chrystus nie sam sobie tej czci (doxazo — zaszczytu) przywłaszczył, aby się stał najwyższym kapłanem; ale ten, który mu rzekł: Syn mój jesteś ty, jam cię dziś spłodził”. W taki sposób Ojciec Niebieski zaszczycił naszego Pana Jezusa. Wszyscy członkowie wybranego ciała, którzy są współdziedzicami z Jezusem, w taki sam sposób zostaną zaszczyceni łaską Jehowy. Członkowie Kościoła, podobnie jak ich Głowa, wówczas doznają początku tego zaszczytu, gdy zostają spłodzeni przez Boga do duchowej natury przez słowo prawdy (Jak. 1:18). W pełni będą doprowadzeni do tego zaszczytnego stanowiska wtedy, kiedy narodzą się z ducha jako duchowe istoty, na obraz zaszczyconej Głowy. Ci, których Bóg zaszczyci w taki sposób, muszą być doskonali i czyści. My przez dziedziczenie byliśmy grzesznikami, a Bóg nie tylko nas powołał, czyli zaprosił do tego zaszczytu, lecz również przygotował usprawiedliwienie z grzechu przez śmierć swego Syna, aby umożliwić nam uzyskanie tego zaszczytu.

Wybierając Maluczkie Stadko Bóg wprowadza ogólne powołanie — „wielu jest wezwanych”. Nie wszyscy są powołani. Powołanie w czasie posługi naszego Pana ograniczało się do Izraela według ciała, ale obecnie słudzy Boga mają obowiązek wszystkich spotykanych ludzi (Łuk. 14:23) nakłaniać (ale nie zmuszać) do wzięcia udziału w tej szczególnej uczcie łaski. Jednak nie wszyscy z tych, którzy słyszą zaproszenie i przychodzą są godni. Zostały dostarczone szaty weselne (przypisana sprawiedliwość Chrystusa), ale niektórzy nie chcą ich założyć, muszą więc być odrzuceni. Inni zakładają szaty usprawiedliwienia, dostępują zaszczytu spłodzenia do duchowej natury, lecz nie wszyscy czynią pewnym powołanie przez wierność przymierzu. O godnych pojawiających się z Barankiem w chwale mówi Księga Objawienia (14:1; 17:14): „(...) powołani i wybrani i wierni”.

To powołanie jest prawdziwe. Zdecydowanie Boga w sprawie wyboru i wywyższenia Kościoła jest niezmienne, ale kto będzie należał do tej wybranej klasy jest warunkowe. Wszyscy, którzy będą uczestniczyć w predestynowanych zaszczytach, muszą wypełnić warunki powołania. „Bójmyż się tedy, aby znać zaniedbawszy obietnicy o wejściu do odpocznienia jego, nie zdał się kto z was być upośledzony” (Żyd. 4:1). Wielka łaska nie zależy od tego, kto chce, ani od tego, kto biegnie, ale jest dla tego, kto chce, i dla tego, kto biegnie, jeśli zostaje powołany.

Ufamy, iż jasno dowiedliśmy Boskiego absolutnego prawa i zamiaru czynienia tego, co zechce, ze swoją własnością. Zwracamy uwagę na fakt, iż zasada charakteryzująca Boga darzeniem wszystkich łaską jest powszechnym dobrem wszystkich.

Uznając zatem w oparciu o autorytet Pisma Świętego za fakt dowiedziony, iż natury ludzka i duchowa są oddzielne i różne, że połączenie dwóch natur nie jest zamierzone przez Boga, lecz stanowiłoby niedoskonałość, i że przemiana z jednej natury w drugą nie jest zasadą, ale wyjątkiem jedynie w wypadku Chrystusa. Jest sprawą bardzo interesującą, jak ta przemiana się dokonuje, w jakich warunkach i w jaki sposób będzie zakończona.

Warunki, na mocy których Kościół może być wywyższony ze swym Panem do duchowej natury (2 Piotra 1:4), są dokładnie takie same jak te, na podstawie których Pan ją otrzymał, to znaczy, przez chodzenie Jego śladami (1 Piotra 2:21) w stawianiu siebie żywą ofiarą, jak to On czynił, a następnie w wiernym wypełnianiu ślubów poświęcenia aż do spełnienia się ofiary w śmierci. Przemiana natury z ludzkiej w duchową stanowi nagrodę dla tych, którzy w wieku Ewangelii tak jak Pan poświęcili aż do śmierci ludzką naturę ze wszystkimi jej korzyściami, nadziejami obecnymi i przyszłymi. Tacy, gdy zmartwychwstaną, nie będą mieli udziału z całą ludzkością w błogosławionym powrocie do ludzkiej doskonałości i wszystkich towarzyszących temu błogosławieństw, ale będą uczestniczyć w podobieństwie, chwale i radości Pana jako uczestnicy z Nim w Boskiej naturze (Rzym. 8:17; 2 Tym. 2:12).

Zapoczątkowanie i rozwój nowej natury jest podobne do zapoczątkowania i rozwoju ludzkiego życia. Tak w jednym, jak i w drugim wypadku wpierw następuje spłodzenie a potem narodzenie. O świętych jest powiedziane, że Bóg „porodził nas słowem prawdy” (1 Piotra 1:3; 1 Jana 5:18; Jak. 1:18). Pierwszy impuls duchowego życia otrzymują zatem od Boga przez Jego Słowo. Gdy zostają usprawiedliwieni darmo przez wiarę w okup, słyszą wezwanie „(...) stawiajcie ciała wasze ofiarą żywą, świętą [odkupione, usprawiedliwione i dlatego ofiarą], przyjemną Bogu, to jest, rozumną służbę waszę” (Rzym. 12:1). Kiedy posłuszni temu wezwaniu poświęcają Bogu swoją usprawiedliwioną ludzką naturę jako żywą ofiarę, ramię przy ramieniu z Jezusem, zostają przyjęci przez Boga. I tym właśnie aktem zaczyna się ich duchowe życie. Takie osoby stwierdzają, że myślą i działają natychmiast według nowego [przeobrażonego] umysłu, nawet aż do ukrzyżowania ludzkich pragnień. Od chwili poświęcenia są uznawani przez Boga za „nowe stworzenia”.

Dla tych w stadium zarodkowym „nowych stworzeń” stare rzeczy [ludzkie pragnienia, nadzieje, plany itp.] przeminęły a wszystkie rzeczy stały się nowymi. Nierozwinięte „nowe stworzenia” kontynuują wzrost i rozwój w miarę jak stara ludzka natura z jej nadziejami, dążeniami, pragnieniami itp. jest krzyżowana. Obydwa procesy przebiegają jednocześnie, począwszy od czasu poświęcenia się, a skończywszy z chwilą śmierci ludzkiej natury i narodzeniem się duchowej. W miarę jak Duch Boży przez swoje Słowo odkrywa coraz bardziej swój plan, ożywia tym samym nasze śmiertelne ciała (Rzym. 8:11) i umożliwia tym śmiertelnym ciałom służenie Bogu. We właściwym czasie będziemy mieli nowe ciała, duchowe, niebiańskie przystosowane pod każdym względem do nowego, Boskiego umysłu.

Narodzenie „nowego stworzenia” następuje z chwilą zmartwychwstania (Kol. 1:18) a zmartwychwstanie tej klasy jest określone jako pierwsze (lub z wyboru) zmartwychwstanie (Obj. 20:6). Powinno się pamiętać, że do zmartwychwstania nie jesteśmy rzeczywistymi duchowymi istotami, chociaż od czasu otrzymania ducha przysposobienia jesteśmy uważani za duchowe istoty (Rzym. 8:23–25; Efez. 1:13, 14; Rzym. 6:10, 11). Kiedy już będziemy rzeczywiście duchowymi istotami, to znaczy wtedy gdy się narodzimy z Ducha, nie będziemy już dłużej istotami cielesnymi, bo „co się narodziło z Ducha, duch jest”.

Narodziny w duchowej naturze w chwili zmartwychwstania muszą być poprzedzone spłodzeniem z Ducha w chwili poświęcenia się, tak jak narodziny z ciała są poprzedzone spłodzeniem. Wszyscy, którzy rodzą się z ciała na podobieństwo pierwszego Adama, ziemskiego, wpierw byli spłodzeni z ciała. Niektórzy z nich zostali ponownie spłodzeni, ale przez Ducha Bożego, przez słowo prawdy, aby w czasie właściwym mogli narodzić się z Ducha na podobieństwo niebiańskiego Adama, w pierwszym zmartwychwstaniu: „A jakośmy nosili wyobrażenie ziemskiego, tak będziemy [Kościół] nosili wyobrażenie niebieskiego” — jeśli nie odpadniemy — 1 Kor. 15:49; Żyd. 6:6.

Mimo przyjęcia niebiańskiego wezwania i poświęcenia się temu wezwaniu w posłuszeństwie w jednej szczególnej chwili, doprowadzenie każdej myśli do harmonii z umysłem Boga jest pracą stopniową. Jest stopniowym wiązaniem się z niebem tego, co w sposób naturalny jest związane z ziemią. Apostoł określa ten proces przekształcania mówiąc tak: „A nie przypodobywajcie się temu światu, ale się przemieńcie [w niebiańską naturę] przez odnowienie umysłu waszego na to, abyście doświadczyli, która jest wola Boża dobra, przyjemna i doskonała” — Rzym. 12:2.

Zauważmy, że te słowa Apostoła nie są skierowane do niewierzącego świata, ale do tych, których on uznał za braci, na co wskazuje poprzedni werset: „Proszę was tedy, bracia (...) abyście stawiali ciała wasze ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu, to jest, rozumną służbę waszą”.

Panuje powszechne mniemanie, że kiedy jakiś człowiek odwraca się od grzechu do sprawiedliwości i ze stanu niewiary oraz opozycji wobec Boga do polegania na Nim, to właśnie to jest ową przemianą, o której mówi Paweł. Rzeczywiście to jest wielką przemianą, jakąś przemianą, lecz nie przemianą, do której Paweł się tutaj odnosi. Jest to przemiana charakteru. Paweł jednak odnosi się tutaj do przemiany natury obiecanej na pewnych warunkach wierzącym w wieku Ewangelii. Zachęcał on wierzących do wypełnienia tych warunków. Gdyby wspomniana przemiana charakterów już nie nastąpiła u tych, do których się zwracał, nie mógłby nazwać ich braćmi, braćmi także dlatego, że mieli do ofiarowania coś „przyjemnego Bogu, to jest, rozumną służbę”. Tylko ci, którzy są usprawiedliwieni przez wiarę w okup, są uważani przez Boga za świętych i nadających się do przyjęcia. Doznawana przez nich przemiana natury jest dla tych, którzy w wieku Ewangelii ofiarowują swoje usprawiedliwione człowieczeństwo w żywej ofierze, jak to uczynił Jezus stawiając swoje doskonałe człowieczeństwo ofiarą i rezygnując z wszelkich praw oraz roszczeń do przyszłej ludzkiej egzystencji, jak również ignorując obecne ludzkie korzyści, przywileje, prawa itd. Pierwszą ofiarowaną rzeczą jest ludzka wola. Po ofiarowaniu woli nie możemy kierować się własną wolą ani wolą innego człowieka, lecz tylko Boską wolą. Boska wola staje się naszą wolą a my uważamy ludzką wolę, która ma być ignorowana i ofiarowana, nie za naszą, ale wolę kogoś innego. Gdy Boska wola staje się naszą wolą, zaczynamy myśleć, rozumować i osądzać z Boskiego punktu widzenia: Plan Boży staje się naszym planem i Boskie sposoby postępowania stają się naszymi sposobami postępowania. Nikt kto w dobrej wierze nie przedstawił siebie jako ofiary i w konsekwencji nie doznał przemiany nie może procesu tej przemiany w pełni zrozumieć. Pierwotnie mogliśmy korzystać ze wszystkiego, co nie było istotnie grzeszne, bowiem świat i jego wszystkie właściwe rzeczy zostały stworzone dla przyjemności człowieka, jedyną trudność stanowiło ujarzmienie grzesznych skłonności. Poświęceni, czyli przeobrażeni, prócz wysiłku ujarzmienia grzechu, muszą ofiarować obecne dobre rzeczy i poświęcić swoją energię na służbę Bogu. Te wierne osoby w służbie i poświęceniu w rzeczywistości codziennie będą sobie zdawały sprawę, że ten świat nie jest miejscem ich odpoczynku i że tutaj nie mają miejsca stałego pobytu. I ich serca i nadzieje zwrócą się do „odpocznienia jakie pozostaje dla ludu Bożego” (Żyd. 4:9). Ta błogosławiona nadzieja ożywi ich i natchnie do trwania w ofierze.

Przez poświęcenie umysł jest odnawiany, czyli przekształcany, a pragnienia, nadzieje i dążenia zaczynają wznosić się w kierunku duchowych i niewidzialnych obiecanych rzeczy, podczas gdy ziemskie nadzieje itp. umierają. Ci, którzy w taki sposób doświadczają przemiany, są uważani za „nowe stworzenia” spłodzone przez Boga i uczestników Boskiej natury. Zauważmy dobrze różnicę między tymi „nowymi stworzeniami” a wiernymi nazywanymi „braćmi”, którzy są tylko usprawiedliwieni. Należący do ostatniej klasy są nadal z ziemi, ziemscy, i prócz grzesznych pragnień ich nadzieje, ambicje i dążenia są takie, jakie w pełni będą udzielone w okresie obiecanej restytucji wszystkich rzeczy. Natomiast ci z pierwszej klasy nie należą do tego świata, tak jak Chrystus nie jest z tego świata, a ich nadzieje koncentrują się na rzeczach niewidzialnych, gdzie Chrystus siedzi po prawicy Boga. Perspektywa ziemskiej chwały bardzo zachwyca naturalnego człowieka, ale nie będzie dłużej zadowalać spłodzonych do tej niebiańskiej nadziei, tych którzy rozumieją chwałę niebiańskich obietnic i którzy doceniają tę część, jaka została im wyznaczona w Boskim planie. Ów nowy Boski umysł jest zadatkiem naszego dziedzictwa, zupełnej duchowej natury — umysłu i ciała. Niektórzy mogą być nieco przestraszeni wyrażeniem Boskie ciało, ale wiemy, że Jezus jest teraz wierną podobizną swego Ojca i że zwycięzcy będą podobni do Niego, „(...) podobni mu będziemy; albowiem ujrzymy go tak, jako jest” (1 Jana 3:2). „Jest ciało cielesne [ludzkie], jest też ciało duchowe” (1 Kor. 15:44). Nie możemy wyobrazić sobie ani naszego Niebiańskiego Ojca, ani naszego Pana Jezusa jako wyłącznie wielkie umysły bez ciał. Posiadają oni chwalebne duchowe ciała, chociaż dotąd nie zostało objawione, jak wielka jest ta chwała, i nie będzie objawione aż staniemy się uczestnikami Boskiej natury.

Mimo że przemiana umysłu z ludzkiego w Boski jest pracą stopniową, przemiana z ludzkiego w Boskie ciało nie będzie stopniowa, lecz natychmiastowa (1 Kor. 15:52). Teraz, jak mówi Paweł, mamy ten skarb (Boski umysł) w naczyniu glinianym, ale w czasie właściwym ów umysł znajdzie się w chwalebnym naczyniu, stosownym dla niego — w duchowym ciele.

Zrozumieliśmy, że ludzka natura jest podobieństwem duchowej (1 Moj. 5:1). Na przykład, Bóg ma wolę, mają ją też ludzie i aniołowie. Bóg posiada zdolność rozumowania i zapamiętywania, to samo posiadają Jego inteligentne stworzenia — aniołowie i ludzie. Charakter procesów umysłowych u wszystkich jest ten sam. Z takimi samymi danymi, dotyczącymi rozumowania w podobnych okolicznościach, te różne natury są w stanie dojść do tych samych wniosków. Chociaż zdolności umysłowe natur Boskiej, anielskiej i ludzkiej są podobne, jednak wiemy, że natury duchowe posiadają władze przekraczające ludzkie, władze, które jak sądzimy, nie wynikają z różnych zdolności, ale z szerszego zasięgu takich samych zdolności i różnych okoliczności, w jakich działają. Ludzka natura jest doskonałym ziemskim obrazem duchowej natury, posiada takie same władze, lecz ograniczone do ziemskiej sfery z możliwościami i zdolnościami dostrzegania poza własną sferą tylko tego, co Bóg uzna za słuszne objawić dla dobra i szczęścia człowieka.

Boska natura jest najwyższą z duchowych natur. Jak niezmierzona jest odległość pomiędzy Bogiem i Jego stworzeniami! Zaledwie jesteśmy w stanie uchwycić w przelocie chwałę Boskiej mądrości, mocy i dobroci, które jakby w panoramie przesuwając się przed nami pozwalają nam dostrzec niektóre z Jego potężnych dzieł. Możemy jednak mierzyć i porównywać chwałę doskonałej ludzkiej natury.

Rozumiejąc te rzeczy jasno jesteśmy w stanie pojąć, w jaki sposób przebiega przemiana z ludzkiej w duchową naturę, to znaczy, przez zastosowanie tych samych władz umysłowych do wyższych celów. Gdy otrzymamy władze niebiańskie, należące do tych chwalebnych ciał, będziemy mieli szerszy zasięg myśli i większy zakres kompetencji związanych z nimi.

Przemiana lub transformacja umysłu z ziemskiego w niebiański, jakiej poświęceni doświadczają tutaj, jest początkiem przemiany natury. Nie jest to przemiana mózgu ani cudowna operacja powodująca przemianę, lecz jest wolą i skłonnością umysłu podlegającego przemianie. Wola i uczucia przedstawiają indywidualność. Zatem gdy doznajemy przemiany jesteśmy uważani za rzeczywiście należących do niebiańskiej natury, bowiem nasze wole i uczucia w taki sposób doznają przemiany. Można by rzec, iż początek jest nieznaczny, ale spłodzenie zawsze na początku jest nieznaczne, jednak jest zadatkiem lub zapewnieniem o ukończeniu dzieła — Efez. 1:13, 14.

Niektórzy pytali czy poznamy siebie, gdy będziemy przemienieni? W jaki sposób dowiemy się, że jesteśmy tymi samymi istotami, które żyły, cierpiały i poświęcały się po to, by zostać uczestnikami tej chwały? Czy będziemy tymi samymi świadomymi wszystkiego istotami? Z całą pewnością tak. Jeśli umarliśmy z Chrystusem, z Nim też będziemy żyli (Rzym. 6:8). Przemiana, jaka codziennie się dokonuje w naszych ziemskich ciałach, nie spowoduje zapomnienia przez nas przeszłości lub utraty tożsamości*.

Te rozważania mogą też pomóc nam zrozumieć, w jaki sposób Syn Boży — gdy doznał przemiany z duchowych w ludzkie warunki, w ludzką naturę i ziemskie ograniczenia — stał się człowiekiem. Mimo iż był On tą samą istotą w obu wypadkach, to w pierwszych okolicznościach był istotą duchową, w drugich ludzką. Obie wspomniane natury są oddzielne i różne a jednak jest między nimi podobieństwo, dlatego te same zdolności umysłowe (pamięć itp.) są wspólne dla obu natur, dzięki czemu Jezus mógł zdawać sobie sprawę z Jego wcześniejszej chwały, zanim stał się człowiekiem, której nie miał jako człowiek, co potwierdzają Jego słowa: „A teraz uwielbij mię ty, Ojcze! u siebie samego tą chwałą, którąm miał u ciebie, pierwej niżeli świat był” (Jan 17:5) — chwałą duchowej natury. Obecne wywyższenie do najwyższej z duchowych natur, Boskiej, jest więcej niż odpowiedzią na tę modlitwę.

Odnosząc się ponownie do słów Pawła, zauważamy, że nie powiedział on: nie przypodobywajcie się temu światu, ale się przemieńcie na Boskie podobieństwo (w polskiej wersji Biblii — błędne tłumaczenie), lecz powiedział „Nie bądźcie przypodobywani (...) ale bądźcie przemienieni (...)”. Takie wyrażenie jest poprawne, bo my ani nie przystosowujemy się, ani nie przemieniamy się, ale albo poddajemy się, abyśmy byli przystosowywani do świata przez światowe wpływy wywierane na nas przez ducha światowego i świat otaczający nas, albo poddajemy się woli Bożej, owej świętej woli lub Duchowi, abyśmy byli przemieniani przez niebiańskie wpływy wywierane przez słowo Boże. A wy, poświęceni, jakim wpływom jesteście poddani? Owe przemieniające wpływy prowadzą do złożenia ofiary i cierpienia, których koniec jest chwalebny. Jeśli jesteście rozwijani przez te przemieniające wpływy, upewniajcie się z dnia na dzień, czym jest dobra, przyjemna i doskonała wola Boża.

Niech więc ci, którzy wszystko, co ich, położyli na ołtarzu ofiary, ciągle pamiętają o tym, że chociaż Słowo Boże zawiera obietnice zarówno ziemskie jak i niebiańskie, do nas należą te ostatnie. Nasz skarb jest w niebie. Niech i nasze serca tam będą zawsze. Powołanie nas znaczy powołanie nie tylko do natury duchowej, ale do najwyższej z duchowych, natury Boskiej, „zacniejszej (...) nad Anioły” (2 Piotra 1:4; Żyd. 1:4). Niebiańskie powołanie jest ograniczone do wieku Ewangelii. Ono nigdy przedtem nie istniało i ustanie z jego końcem. Ziemskie powołanie, choć źle rozumiane, istniało przed niebiańskim i mamy informacje, że będzie kontynuowane po wieku Ewangelii. Życie [dla odrodzonych istot ludzkich] i nieśmiertelność [nagroda, po którą biegną członkowie ciała Chrystusowego] zostały wyniesione na światło w tym wieku (2 Tym. 1:10). Obie natury, choć różne i oddzielne, zarówno ziemska jak i niebiańska, będą chwalebne w swej doskonałości. Każdy znikomy nawet zarys chwały dokończonego dzieła Boskiego będzie stanowił piękno różnorodności i cudowną harmonię wszystkich rzeczy, ożywionych i nieożywionych, harmonię jednych z drugimi i z Bogiem.

Kościół Boży

Powstań Syjonie, w pieśniach ogłaszaj
Wieczystą radość swą.
Bóg tym, kto niszczy wrogów naszych,
Więc chwal wiecznego Boga wciąż.

 

Kościele Boży, zbudź się! zbudź!
Na niebie jasny promień błyska;
I ziemski proch ze szat swych zrzuć,
Nadejście twojej chwały blisko.

 

By cię nad ziemski padół wznieść,
Swej mocy Bóg użyje wszystkiej,
Zamieni smutek w jasny śmiech,
A w radość zmieni łzy rzęsiste.

 

Gdy w strój światłości się ubierzesz
Na którym lśni twa czystość wieczna,
Król twój ci drogę sam wybierze,
Co święta, pewna i bezpieczna.


WYKŁAD XI

TRZY DROGI: SZEROKA, WĄSKA I ŚWIĘTA

Droga szeroka prowadzi do zagłady – Droga wąska prowadzi do życia – Co to jest życie? – Boska natura – Związek między naturą Boską i ludzką – Nagroda na końcu wąskiej drogi – Wysokie powołanie ograniczone do wieku Ewangelii – Trudy i niebezpieczeństwa wąskiej drogi – Gościniec świątobliwości

 

„Przestronna jest brama i szeroka droga, która prowadzi na zatracenie, a wiele ich jest, którzy przez nią wchodzą. A ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota; a mało ich jest, którzy ją znajdują” — Mat. 7:13, 14.

„I będzie tam droga i ścieżka, która drogą świętą słynąć będzie; nie pójdzie po niej nieczysty, ale będzie dla onych samych, którzy tą drogą pójdą, i głupi nawet, nie zbłądzą. Nie będzie tam lwa, a okrutny zwierz nie będzie chodził po niej, ani się tam znajdzie; ale wybawieni po niej chodzić będą” — Izaj. 35:8, 9.

 

P

ISMO Święte zwraca naszą uwagę na trzy drogi: „szeroką drogę”, „wąską drogę” i „drogę świętą”.

 

 

Szeroka droga prowadząca na zatracenie

Droga ta została tak nazwana, ponieważ jest najłatwiejsza dla zdegenerowanej ludzkości. Sześć tysięcy lat temu Adam jako grzesznik (i cały ludzki ród reprezentowany przez niego) został skazany na zniszczenie. Wszedł on na tę drogę i po dziewięćset trzydziestu latach osiągnął jej koniec — zniszczenie. Z upływem lat i stuleci ścieżka skierowana w dół stawała się coraz bardziej gładka a ludzkość coraz szybciej staczała się po niej ku upadkowi. Droga codziennie stawała się coraz bardziej szklista, gładka i śliska z powodu grzechu. Nie dość, że droga ta stawała się coraz bardziej niebezpieczna, to ludzie codziennie tracili moc opierania się złu do tego stopnia, że przeciętna długość ludzkiego życia wynosi dzisiaj około trzydziestu pięciu lat. Ludzie już osiągają koniec tej drogi, czyli zniszczenie, dziewięćset lat prędzej niż pierwszy człowiek.

Przez sześć tysięcy lat ród ludzki stale szedł szeroką drogą, drogą pochyłą. Stosunkowo niewielu usiłowało zmienić swoje postępowanie i zawrócić z tej drogi. Faktycznie cofnięcie się do początku drogi i osiągnięcie pierwotnej doskonałości było niemożliwe, mimo że wysiłki niektórych na tym polu były godne polecenia i przynosiły korzystne rezultaty. Przez sześć tysięcy lat grzech i śmierć panowały nad ludzkością bezlitośnie kierując ją na tę szeroką drogę prowadzącą do zniszczenia. Dopiero wiek Ewangelii stał się drogą ucieczki dobrze oświetloną. Choć w latach poprzedzających go promienie nadziei były niewyraźne, dostrzegalne w typach i cieniach, z radością były przyjmowane przez niewielu. Jednak życie i nieśmiertelność nie wcześniej zostały wyjaśnione, aż pojawił się nasz Pan i Zbawca, Jezus Chrystus. Także Apostołowie proklamowali radosną nowinę o odkupieniu i odpuszczeniu grzechów oraz wynikającym z tego zmartwychwstaniu z zagłady (2 Tym. 1:10). Nauki Jezusa i Apostołów „na jaśnię wywiodły” życie — restytucję, czyli powrót całej ludzkości do pierwotnego stanu życia — życia opartego na zasłudze i ofierze Odkupiciela. Uczyli oni o tym na podstawie znaczenia licznych starotestamentowych typów. Wywiedli też na światło nieśmiertelność jako nagrodę wysokiego powołania Kościoła ewangelicznego.

Aczkolwiek przez Ewangelię został ukazany sposób ucieczki z szerokiej drogi prowadzącej na zatracenie, ogromne rzesze społeczeństwa z powodu deprawacji spowodowanej grzechem i zaślepienia ich przez przeciwnika nie zwracają uwagi na radosną nowinę. Natomiast tym, którzy z wdzięcznością przyjęli obietnicę życia, przywrócenia do pierwotnego stanu ludzkiej egzystencji przez Chrystusa, wskazano nową drogę, która została otwarta, aby poświęceni wierzący mogli po niej kroczyć poza ludzką naturę i doznać przemiany do wyższej natury, bo duchowej. Tę nową drogę, „którą nam poświęcił” jako królewskiemu kapłaństwu (Żyd. 10:20) nasz Pan nazwał

„Wąską drogą, która prowadzi do żywota”

Nasz Mistrz powiada, że z powodu wąskości tej drogi wielu woli pozostać na szerokiej drodze wiodącej do zniszczenia. „A ciasna [trudna] jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota; a mało jest tych, którzy ją znajdują”.

Zanim rozważymy tę drogę oraz jej niebezpieczeństwa i trudności, spójrzmy na koniec, do którego ona prowadzi — życie. Dowiedzieliśmy się już, że życiem można się cieszyć na różnych płaszczyznach bytu, wyższych oraz niższych od ludzkiej. Słowo życie jest terminem o szerszym znaczeniu, ale nasz Pan użył go w odniesieniu do najwyższej formy życia, będącej własnością Boskiej natury, nieśmiertelnością i On zaprasza nas do biegu po tę nagrodę. Czym jest życie? Życie nie tylko jest w nas, z czego zdajemy sobie sprawę, dostrzegamy je też w niższych zwierzętach a nawet w roślinności. Wiemy o jego istnieniu w wyższych formach, anielskiej i Boskiej. Jak określimy ten termin mający tak rozległe znaczenie?

Choć nie jesteśmy w stanie odkryć tajemnicy źródeł życia, możemy bezpiecznie przyjąć, że Boska Istota, Jehowa, jest wielkim źródłem wszelkiego życia, z którego są zaopatrywane wszystkie inne źródła. Życie wszelkiego stworzenia pochodzi od Boga i od Niego zależy. Życie bądź w Bogu, bądź w Jego stworzeniach jest takie samo: jest to ożywiająca zasada a nie substancja. Jest to zasada wrodzona w Bogu, która w odniesieniu do Jego stworzeń wynika z pewnych przyczyn ustanowionych przez Boga i z tego powodu Bóg jest przyczyną, autorem albo źródłem życia. Zatem stworzenie w żadnym znaczeniu nie jest częścią istoty ani natury Stwórcy ani Jego potomkiem, jak to sobie niektórzy wyobrażają, ale jest dziełem Jego rąk, w które to dzieło Bóg tchnął życie.

Uznając fakt istnienia niezależnego, nieograniczonego i niewyczerpanego życia tylko w Boskiej naturze, życia nigdy nie przerwanego, nie wytworzonego ani nie kontrolowanego przez wydarzenia, widzimy, iż Jehowa z konieczności stoi ponad fizycznymi prawami i środkami żywnościowymi, które przygotował w celu podtrzymywania egzystencji swoich stworzeń. Ta cecha należy jedynie do Boskiej natury i jest określona słowem nieśmiertelność. Poprzedni rozdział wyjaśniał, że nieśmiertelny znaczy odporny na śmierć a tym samym na choroby i bóle. Faktycznie słowo nieśmiertelność jest synonimem Boskości. Z Boskiego, nieśmiertelnego źródła pochodzi wszelkie życie i błogosławieństwo, każdy dobry i doskonały dar, tak jak Ziemia ze Słońca czerpie światło i energię.

Słońce jest wielkim źródłem światła na Ziemi, oświetlającym wszystkie rzeczy, przywołującym do istnienia różnorodność kolorów i cieni odpowiadającą obiektom, które oświetla. To samo światło słoneczne padając na diament, cegłę i różne rodzaje szkła daje uderzająco różne efekty. Słońce jest to samo, ale obiekty, na które świeci, różnią się możliwościami pochłaniania i odbijania światła. Tak jest z życiem. Wypływa ono z tego samego niewyczerpanego źródła. Ostryga ma życie, ale jej organizm jest tak stworzony, że nie może przejawiać wielkiej żywotności, tak jak cegła nie może odbijać w większym stopniu słonecznego światła. To samo odnosi się do wyższych form życia zwierząt, ryb i ptaków. Jak różne szkła pod wpływem promieni słonecznych, tak różne stworzenia różnie demonstrują rozmaite właściwości organiczne, gdy życie ożywia ich organizmy.

Szlifowany diament jest tak przystosowany do światła, że wygląda jakoby posiadał je w sobie i sam był miniaturą słońca. Tak jest z człowiekiem, jednym z arcydzieł stworzenia Bożego, tylko „mało mniejszym (...) od aniołów”. Był on tak wspaniale ukształtowany, że mógł przyjąć i zatrzymać życie dzięki korzystaniu z tych środków, które Bóg dostarczył i nigdy nie osłabnąć. Takim był Adam, zanim upadł, był wspanialszy od wszystkich innych ziemskich stworzeń, nie z powodu zaszczepienia mu innej zasady życia, lecz z powodu świetniejszego organizmu. Pamiętajmy, że diament może tylko wtedy odbijać światło, gdy świeci na niego słońce. To samo dotyczy człowieka, może on cieszyć się życiem tylko wtedy, kiedy to życie w nim jest podtrzymywane. Człowiek nie ma życia wrodzonego. Nie jest źródłem życia, jak diament nie jest źródłem światła. Jednym z najsilniejszych dowodów, że nie jesteśmy niewyczerpanym źródłem życia sami w sobie, lub innymi słowy, że nie jesteśmy nieśmiertelnymi, jest fakt, iż od zaistnienia grzechu, śmierć dotyka całą naszą rasę.

Bóg tak ułożył sprawy, by człowiek w Edenie miał dostęp do podtrzymujących życie drzew, a raj, w którym został umieszczony, był obficie zaopatrzony w każdy rodzaj drzewa: „(...) wdzięczne na wejrzeniu, i smaczne ku jedzeniu” (1 Moj. 2:9, 16, 17). Pośród drzew życia jedno było zakazane. Chociaż nie wolno było Adamowi spożywać owoców z drzewa wiadomości, mógł do woli karmić się owocami z innych drzew doskonale podtrzymującymi życie. Od tych drzew został odsunięty dopiero po upadku, aby kara mogła być wykonana — 1 Moj. 3:22.

Z tego wynika, że chwała i piękność człowieka zależy od ciągłego zaopatrywania w życie, tak jak piękność diamentu zależy od ciągłego świecenia słońca. Kiedy grzech pozbawił człowieka prawa do życia a zaopatrywanie w pokarmy ustało, klejnot natychmiast zaczął tracić swój blask i piękno, by ostatecznie został pozbawiony nawet ich śladów w grobie. Jego piękno zostało jakby stoczone przez mole (Ps. 39:12). Jak diament utracił piękno i blask, gdy światło przestało na niego świecić, tak człowiek stracił życie, gdy Bóg pozbawił go odpowiedniej żywności. „Ale człowiek umiera, zemdlony będąc, a umarłszy człowiek gdzież jest?” (Ijob 14:10). „Będąli zacni synowie jego, tego on nie wie; jeśli też wzgardzeni on nie baczy” (w. 21). „Albowiem nie masz żadnej pracy, ani myśli, ani umiejętności, ani mądrości w grobie, do którego ty idziesz” (Kazn. 9:10). A że okup został dostarczony, Odkupiciel poniósł karę śmierci za Adama, klejnot ponownie odzyska swoje piękno i ponownie będzie doskonale odbijał obraz Stwórcy, gdy wzejdzie Słońce Sprawiedliwości, „a zdrowie będzie na skrzydłach jego” (Mal. 4:2). Dzięki ofierze za grzech, ofierze Chrystusa, „wszyscy, co są w grobach” wyjdą z nich. Nastąpi restytucja, przywrócenie do pierwotnego stanu, wszystkich rzeczy — wpierw sposobność, oferta restytucji dla wszystkich a ostatecznie osiągnięcie ludzkiej doskonałości przez tych wszystkich, którzy zechcą być posłuszni Odkupicielowi.

To jednak nie jest ową nagrodą, do której się odwołuje Jezus jako do końca wąskiej ścieżki. Z innych wersetów biblijnych dowiadujemy się, że rzeczona nagroda obiecana tym, którzy postępują wąską ścieżką, to „Boska natura”, życie wrodzone, życie w najwyższym stopniu, jakie może posiadać tylko Boska natura — nieśmiertelność. Ach, co za nadzieja! Czy ośmielamy się aspirować do tak wielkiej chwały? Na pewno nie, bez stanowczego i wyraźnego zaproszenia nikt by się nie odważył.

Dowiedzieliśmy się z 1 Tym. 6:14–16, że nieśmiertelną, czyli Boską naturę, pierwotnie posiadał tylko Bóg. Czytamy: „on [Jezus] (...) czasów swoich [w wieku Tysiąclecia] okaże (...)” kto jest „sam możny król królujących, i Pan panujących; który sam ma nieśmiertelność, i mieszka w światłości nieprzystępnej, którego nie widział żaden z ludzi, ani widzieć może”. Wszelkie inne istoty, jak aniołowie, ludzie, zwierzęta, ptaki, ryby itp. są tylko naczyniami, w których mieszczą się ich miary życia, różnorodności charakterów, zdolności i właściwości zależnie od organizmu, jakiego Stwórca według swego upodobania każdemu udzielił.

Dalej dowiedzieliśmy się, że Jehowa, który pierwotnie sam posiadał nieśmiertelność, bardzo wywyższył swego Syna, naszego Pana Jezusa, który teraz jest obrazem Ojca (Żyd. 1:3), do tej samej nieśmiertelnej natury. I ponownie czytamy: „Albowiem jako Ojciec ma ŻYWOT SAM W SOBIE [Jest to Boska definicja „nieśmiertelności” — życia w samym sobie — życia nie czerpanego z innych źródeł ani zależnego od okoliczności, lecz niezależnego, inherentnego życia], tak dał i Synowi aby miał ŻYWOT W SAMYM SOBIE” (Jan 5:26). A zatem od zmartwychwstania Pana Jezusa dwie osoby są nieśmiertelne. I, co za zdumiewająca łaska, taka sama propozycja została uczyniona Oblubienicy Baranka wybieranej w wieku Ewangelii. Jednak nie wszyscy z tego licznego grona, którzy z imienia należą do Kościoła, zyskają tę wielką nagrodę, jedynie „maluczkie stadko” zwycięzców, biegnących tak, by ją otrzymać, i idących ściśle według śladów Mistrza, którzy jak On chodzą wąską ścieżką ofiary aż do śmierci. Gdy się oni narodzą w zmartwychwstaniu, będą mieli Boską naturę i kształt. Ta nieśmiertelność, czyli niezależna, samoistna, Boska natura jest tym życiem, do którego wiedzie wąska ścieżka.

Członkowie tej klasy nie powstaną z grobów jako istoty ludzkie. Apostoł zapewnia nas, że chociaż do grobów były „wsiane” ich naturalne ciała, powstaną w ciałach duchowych. Wszyscy oni będą „przemienieni” i choć kiedyś byli obrazem ziemskiej, ludzkiej natury, po zmartwychwstaniu będą obrazem niebiańskiej natury, „(...) ale się jeszcze nie objawiło czym będziemy” — jakim jest duchowe ciało, „lecz wiemy, iż gdy się on objawi, podobni mu będziemy” i będziemy uczestniczyć w chwale, „która się ma objawić” — 1 Jana 3:2; Kol. 1:27; 2 Kor. 4:17; Jan 17:22; 1 Piotra 5:10; 2 Tes. 2:14.

Wysokie powołanie jest ograniczone wyłącznie do wieku Ewangelii i jest jedynym oferującym w tym wieku przemianę natury. Stąd słowa naszego Pana zacytowane na początku tego rozdziału dotyczą szerokiej drogi wiodącej do zniszczenia tych wszystkich, którzy nie znaleźli się na drodze prowadzącej do jedynej nagrody obecnie proponowanej. Wszyscy inni znajdują się jeszcze na szerokiej drodze a tylko ci, co weszli na wąską drogę jak dotąd uszli spod potępienia, które obejmuje świat. Ta jedyna droga życia, teraz otwarta, uczęszczana jest przez niewielu z powodu trudnych warunków podróżowania po niej. Rzesze ludzkie pod wpływem słabości wolą drogę szeroką, łatwą i sprzyjającą dogadzaniu sobie.

Wąska droga kończąca się życiem, nieśmiertelnością, może się również nazywać drogą śmierci, ponieważ jej nagrodę zyskuje się przez ofiarowanie ludzkiej natury aż do śmierci. Jest to wąska droga prowadząca od śmierci do życia. Idący tą drogą są uważani za wolnych od winy Adamowej i kary śmierci, za tych, którzy dobrowolnie wyrzekają się ludzkich praw lub składają je w ofierze. Prawa te uważane są za ich własne, a we właściwym czasie mogliby razem ze światem otrzymać je rzeczywiście. Ci, którzy tak jak „człowiek Chrystus Jezus” położyli albo ofiarowali swoje życie za świat, stają się współofiarnikami z Nim. Nie znaczy to, że ofiara Jezusa była niewystarczająca i jeszcze inne ofiary były potrzebne, ale ponieważ Jego była zupełnie wystarczająca, im pozwolono służyć i cierpieć z Nim w tym celu, by stali się Jego oblubienicą i współdziedzicami. A zatem, gdy świat znajduje się pod potępieniem śmierci i umiera z Adamem, to o „maluczkim stadku” uznanym i poświęconym dzięki procesowi wiary, co zostało przedstawione wyżej, mówi się, że umiera z Chrystusem. Członkowie „maluczkiego stadka” poświęcają się i umierają z Chrystusem jako ludzkie istoty w tym celu, by mogli stać się uczestnikami Boskiej natury i chwały z Nim. Wierzymy, że jeśli umieramy z Nim, z Nim też będziemy żyli. Jeśli z Nim cierpimy, razem z Nim będziemy wyniesieni do chwały — Rzym. 8:17 i 2 Tym. 2:11, 12.

Na początku wieku Tysiąclecia ci, którzy teraz kroczą wąską drogą, otrzymają nagrodę, po którą biegną — nieśmiertelność. Obleczeni w Boską naturę i moc będą przygotowani do wykonania wielkiego dzieła przywrócenia świata do pierwotnego stanu i błogosławienia mu podczas tego wieku. Z zakończeniem wieku Ewangelii skończy się droga do nieśmiertelności, ponieważ wybrane „maluczkie stadko”, które na niej miało być doświadczone i wypróbowane, będzie skompletowane. „Oto teraz czas przyjemny” [greckie słowo dekteos możliwy do przyjęcia] — czas, w którym ofiarnicy przychodzą okryci zasługą Jezusa i stają się umarłymi z Nim, nadają się do przyjęcia przez Boga, stając się przyjemną wonią. Śmierć jako kara Adamowa nie będzie zawsze trwała, zostanie zniesiona w Tysiącleciu, natomiast jako ofiara będzie się nadawała do przyjęcia i będzie nagrodzona tylko w wieku Ewangelii.

Święci tego wieku tylko jako „nowe stworzenia” znajdują się na drodze prowadzącej do życia, ale jedynie jako ludzkie istoty są poświęceni na zniszczenie w postaci ofiary. Jeśli jako ludzkie istoty umieramy z Chrystusem, jako nowe duchowe istoty będziemy z Nim żyli (Rzym. 6:8). Wpływ myśli Bożych na nas, przekształcony umysł, jest zarodkiem nowej natury.

Nowe życie może być z łatwością stłumione. Paweł zapewnia, że jeśli zostaliśmy spłodzeni z Ducha przez prawdę a żyjemy według ciała, umrzemy (stracimy nasze życie), lecz jeśli duchem uśmiercamy uczynki ciała (skłonności ludzkiej natury), my (jako nowe stworzenia) żyć będziemy, ponieważ synami Bożymi są ci, którzy są prowadzeni przez ducha Bożego (Rzym. 8:13, 14). Jest to bardzo ważna myśl dla wszystkich poświęconych. Bo jeśli zobowiązaliśmy się wobec Boga umową, na mocy której ofiarowaliśmy ludzką naturę, a umowa ta została przez Niego przyjęta, bezcelowym byłoby usiłowanie wycofania się. Ludzka natura uważana jest przez Boga za martwą i musi rzeczywiście umrzeć, by nigdy już nie powrócić do pierwotnego stanu. Wszyscy, którzy powracają do życia według ciała, doznają tylko nieznacznego wynagrodzenia na rzecz ludzkiej natury kosztem nowego duchowego życia.

Jest jednak wielu poświęconych pragnących osiągnąć nagrodę, którzy zostali spłodzeni z Ducha, ale częściowo ulegli powabom tego świata, pożądliwościom ciała i podstępom diabła. Tacy częściowo utracili z oczu wystawioną przed nami nagrodę i usiłują kroczyć drogą kompromisu, to znaczy przez zachowanie względów Bożych i względów świata, zapomnieli, iż „przyjaźń świata jest nieprzyjaźnią Bożą” (Jak. 4:4) i że wskazówkami dla biegnących w wyścigach po nagrodę są następujące słowa: „Nie miłujcie świata (...)”, albo „Jakoż wy możecie wierzyć, chwałę jedni od drugich przyjmując, ponieważ chwały, która jest od samego Boga, nie szukacie?” — 1 Jana 2:15; Jan 5:44.

Ci, którzy kochają obecny świat, ale Pana zupełnie nie opuścili i przymierzem nie pogardzili, są ciężko doświadczani i oczyszczani przez ogień utrapień. Apostoł określił to jako oddanie ich szatanowi w celu zniszczenia ciała, aby duch (nowo spłodzona natura) mógł być zachowany na dzień Pana Jezusa (1 Kor. 5:5). Jeśli we właściwym usposobieniu przyjmą te karania, we właściwym czasie zostaną przyjęci na poziomie duchowym. Będą mieli wieczne duchowe życie, takie jak mają aniołowie, lecz stracą nagrodę nieśmiertelności. Będą służyli Bogu w Jego świątyni, stojąc przed tronem z palmami w rękach (Obj. 7:9–17). Ich stan będzie chwalebny, ale nie będzie owym chwalebnym stanem „maluczkiego stadka”, zwycięzców, którzy jako królowie i kapłani Boga zasiądą z Jezusem na tronie w charakterze oblubienicy i współdziedziców, ukoronowani z Nim nieśmiertelnością.

Nasza droga jest wyboistą, urwistą wąską ścieżką i gdyby nie moc udzielana na każdym kroku tej podróży, nigdy nie osiągnęlibyśmy celu. Słowa naszego Wodza są zachęcające: „Ufajcie, jam zwyciężył świat” i „Dosyć masz na łasce mojej; albowiem moc moja wykonywa się w słabości” (Jan 16:33; 2 Kor. 12:9). Trudności tej drogi mają spełnić funkcję zasady oddzielającej w celu uświęcenia i wypolerowania „ludu szczególnego”, który ma stanowić „dziedziców Bożych i współdziedziców z Jezusem Chrystusem”. Wobec powyższego przystąpmy śmiało do tronu łaski, abyśmy mogli doznać miłosierdzia i znaleźć łaskę w czasie potrzeby, gdy prowadzić będziemy „dobry bój wiary” o otrzymanie „korony chwały” — nieśmiertelności, Boskiej natury — 2 Tym. 4:8; 1 Piotra 5:4.

Gościniec Świątobliwości

Chociaż szczególna nadzieja chwały wieku Ewangelii przechodzi najśmielsze marzenia a droga do tej chwały jest odpowiednio trudna — wąska i na każdym kroku najeżona trudnościami i niebezpieczeństwami — tak iż niewielu ją znajduje i uzyskuje nagrodę u jej kresu, to jednak w przyszłym wieku, gdy nastanie nowy porządek rzeczy, będzie zupełnie inaczej. Chwale przyszłego wieku inna przyświeca nadzieja i inna prowadzi do niej droga. Droga do nieśmiertelności wymagała ofiary a nawet wyrzeczenia się słusznych i właściwych nadziei, ambicji i pragnień, aż do rezygnacji z ludzkiej natury na zawsze. Natomiast droga do ludzkiej doskonałości, do restytucji będącej nadzieją świata wymaga jedynie wyrzeczenia się grzechu a nie złożenia w ofierze ludzkich praw i przywilejów, raczej właściwego korzystania z nich. Droga ta będzie wiodła do osobistego oczyszczenia i powrotu do obrazu, jakim cieszył się Adam, zanim grzech wszedł na świat.

Droga powrotna do ludzkiej doskonałości będzie zupełnie prosta i łatwa. Tak prosta, że nikt na niej nie zbłądzi; tak prosta, że „Którzy tą drogą pójdą, i głupi [nie znający jej] nawet nie zbłądzą” (Izaj. 35:8); tak prosta, że nikt nie będzie uczył bliźniego swego mówiąc poznajcie Pana, bo wszyscy będą znali Pana od najmniejszego aż do największego (Jer. 31:34). Zamiast wąskiej drogi, którą niewielu znajdowało, ta jest nazwana „gościńcem”, drogą publiczną, nie wąską, urwistą i wyboistą, najeżoną trudnościami, ale drogą przygotowaną do łatwego podróżowania, szczególnie przygotowaną dla wygody podróżujących. Wersety 8 i 9 wskazują, że jest to droga publiczna, otwarta dla wszystkich odkupionych, dla każdego człowieka. Każdy człowiek, za którego Chrystus umarł, który uzna i skorzysta ze sposobności i błogosławieństw zapłaconych drogocenną krwią, będzie mógł wejść na tę drogę świątobliwości, by osiągnąć wielki cel doskonałej restytucji — przywrócenie ludzkiej doskonałości i wiecznego życia.

Ludzkość w Tysiącleciu nie będzie też uważana za usprawiedliwioną i nie będzie miała poczytanego stanowiska świątobliwości oraz doskonałości przed Bogiem. Kiedy już ludzie wejdą na ten gościniec świątobliwości, będą mogli nim kroczyć aż do uzyskania rzeczywistej doskonałości jako rezultatu wysiłków i posłuszeństwa a ich Odkupiciel, wówczas u władzy, sprawi, że wszystko będzie temu sprzyjało. Każda osoba otrzyma pomoc odpowiednią do jej potrzeb ze strony mądrej i doskonałej administracji nowego królestwa. To, jak wielu uważa, jest prawnie uzasadnionym wynikiem okupu. Skoro zaś nasz Pan, człowiek Chrystus Jezus, dał samego siebie na okup za wszystkich i pragnie, by wszyscy przyszli do znajomości prawdy a tym samym do rzeczywistej doskonałości, dlaczego od razu nie przygotował wygodnej i szerokiej drogi dla wszystkich? Dlaczego nie usunął trudności, przeszkód, pułapek i sideł? Dlaczego nie pomógł grzesznikom powrócić do pełnej harmonii z Bogiem, zamiast podjętych przygotowań do wąskiej ścieżki, najeżonej przeszkodami, ciernistej, trudnej do odnalezienia, a jeszcze trudniejszej w użytkowaniu? Niemożność dobrego rozbierania Słowa prawdy, a tym samym niedostrzeżenie, iż obecna wąska ścieżka prowadzi do szczególnej nagrody i jest przeznaczona w celu wypróbowania oraz wybrania współdziedziców, maluczkiego stadka, ciała Chrystusowego, które, gdy zostanie wybrane i wywyższone ze swoją Głową, będzie błogosławić wszystkie narody, doprowadziła niektórych do bardzo pomieszanych poglądów w tej sprawie. Nie rozumiejąc Boskiego planu wielu usiłuje nauczać o gościńcu świątobliwości jako prostej drodze prowadzącej do życia w teraźniejszym wieku, tymczasem taka droga teraz nie istnieje. Wprowadzają więc zamieszanie usiłując kompromisowo dostosować fakty i Pismo Święte do ich błędnych teorii. Na gościńcu świątobliwości, który wkrótce będzie otwarty, tylko to, co grzeszne, będzie zabronione, tymczasem ci, którzy chodzą wąską drogą muszą zaprzeć się siebie i wyrzec się wielu niegrzesznych rzeczy oraz walczyć nieustannie z uprzykrzonymi grzechami. Jest to ścieżka ofiary, tak jak ścieżka przyszłego wieku będzie gościńcem sprawiedliwości.

O tym gościńcu językiem symbolicznym powiedziano „Nie będzie tam lwa, a okrutny zwierz nie będzie chodził po niej, ani się tam znajdzie” (Izaj. 35:9). Ileż strasznych lwów znajduje się obecnie na drodze tych, którzy chętnie opuściliby grzeszne drogi i postępowali według sprawiedliwości! Istnieje lew zdegenerowanej opinii publicznej, który powstrzymuje wielu przed pójściem za głosem sumienia w sprawach codziennego życia, takich jak ubiór czy dotyczących domu, zawodu itp. Lew pokusy skłaniający do picia alkoholu, powstrzymuje tysiące takich, którzy by chcieli przestać pić. Zwolennicy prohibicji i abstynencji mają herkulesową pracę do wykonania, która się powiedzie dopiero w przyszłym wieku. To samo można powiedzieć o innych godnych wysiłkach w zakresie reform odnoszących się do moralności. „Okrutny zwierz nie będzie chodził po niej” — olbrzymie korporacje zorganizowane w tym celu, by posunąć naprzód samolubne, osobiste sprawy kosztem ogólnego dobra, nie będą tolerowane „Nie będą szkodzić ani zabijać na wszystkiej górze (w królestwie) mojej świętej” mówi Pan (Izaj. 11:9). Choć wówczas będą istniały trudności w pokonywaniu skłonności do zła itp., jednak w porównaniu z wąską drogą tego wieku, będzie to droga lekka. Kamienie przeszkód będą usunięte a chorągiew prawdy podniesiona nad narodami (Izaj. 62:10). Ignorancja i przesądy będą należały do przeszłości, sprawiedliwość otrzyma słuszną nagrodę a złu zostanie wymierzone to, na co zasłużyło (Mal. 3:15, 18). Dzięki słusznemu karaniu, odpowiednim zachętom i wyraźnym instrukcjom, ludzkość jak syn marnotrawny będzie instruowana i utrzymywana w karności aż do osiągnięcia zupełnej doskonałości, którą utracił ojciec Adam. W taki sposób „Odkupieni Pańscy nawrócą się [od zagłady, dzięki wspaniałemu gościńcowi świątobliwości] (...) z śpiewaniem, a wesele wieczne będzie na głowie ich; radość i wesele otrzymają, a żałość i smutek uciecze” (Izaj. 35:10). Nasz Pan czynił aluzje tylko do dwóch dróg, ponieważ nie był to jeszcze czas właściwy na otwarcie trzeciej. Jak w wypadku obwieszczenia dobrej nowiny powiedział „Dziści się wypełniło to pismo w uszach waszych”, ale mówiąc o „miłościwym roku Pańskim” opuścił wyrażenie „i dzień pomsty”, gdyż nie był czas właściwy na pomstę (Porównaj Łuk. 4:19 i Izaj 61:2). Teraz jednak, gdy wąska droga zbliża się ku końcowi, wielki gościniec sprawiedliwości zaczyna być dostrzegany coraz bardziej w świetle wschodzącego dnia.

Tak więc, przekonaliśmy się o istnieniu „szerokiej drogi”, którą obecnie postępują rzesze ludzkości zwiedzionej przez „księcia tego świata” i prowadzonej przez wypaczone upodobania. Dowiedzieliśmy się, że została ona otwarta i że nasza rasa popędziła nią na oślep przez „nieposłuszeństwo jednego człowieka”. Stwierdziliśmy też, że „gościniec świątobliwości” będzie otwarty przez naszego Pana, który dał samego siebie na okup za wszystkich i odkupił wszystkich od zniszczenia, do jakiego wiodła „szeroka droga”, i że we właściwym czasie droga świątobliwości będzie dostępna i łatwa dla tych wszystkich, których Pan kupił swoją krwią. Ponadto dowiedzieliśmy się, że obecna „wąska droga”, otwarta przez zasługę tej samej drogocennej krwi, jest drogą szczególną prowadzącą do szczególnej nagrody. Jest ona wyjątkowo wąska i trudna jako próba i utrzymywanie w karności tych, którzy teraz są wybierani, by mogli być uczestnikami Boskiej natury i współdziedzicami z naszym Panem Jezusem w Królestwie chwały, które już niedługo będzie objawione, w celu błogosławienia wszystkich. Ci, którzy żywią tę nadzieję, którzy widzą tę nagrodę, mogą wszystko inne przez porównanie traktować jako śmieci — Filip. 3:8–15.

Błogosławiona nadzieja

Już wkrótce na ziemi każda walka ustanie,
Już wkrótce codzienny, rzewny ustanie jej płacz,
Już wkrótce Jehowa złej nocy zakończy władanie,
W dzień jasny ją zmieni, co będzie tysiąc trwał lat.

 

Już wkrótce nieszczęścia, co trapią człowieka,
Do wspomnień zaliczym potwornej przeszłości,
Już wkrótce miłość właściwa Bogu od wieków
Płacz ludzi przemieni w pieśń wielkiej wdzięczności.

 

Już wkrótce! Zbliża się oto ku nam, przychodzi
Chwalebny dzień w jaśniejszym coraz blasku,
Sławcie Boga, bo światłość się coraz większa rozchodzi,
Im dalej, tym mocniej świeci, aż stanie się jasno.


WYKŁAD XII

OBJAŚNIENIA DO WYKRESU PRZEDSTAWIAJĄCEGO PLAN WIEKÓW

Wieki – Żniwa – Poziomy rzeczywistego i uznanego stanowiska – Postępowanie naszego Pana Jezusa – Postępowanie naśladowców Jezusa – Trzy klasy w kościele nominalnym – Rozłączenie w czasie żniwa – Wyniesienie do chwały klasy pomazańców – Klasa wielkiego ucisku – Spalenie kąkolu – Błogosławienie świata – Chwalebny wynik

 

N

A końcu tej książki jest załączony wykres prezentujący Boży plan zbawienia świata. Ma on służyć Czytelnikowi pomocą w zrozumieniu progresywnego charakteru planu Bożego i kolejnych stopni, jakie muszą przechodzić ci wszyscy, którzy kiedykolwiek usiłowali uzyskać „przemianę” z ludzkiej w duchową naturę.

Najpierw nakreśliliśmy trzy wielkie epoki A, B, C. Pierwsza z nich, A, trwała od stworzenia człowieka do potopu, druga, B — od potopu do początku tysiącletniego panowania Chrystusa, zaczynającego się od czasu Jego drugiego adwentu i trzecia, C, nazwana też „epoką zupełności czasów”, trwa od początku panowania Chrystusa do „przyszłych wieków” (Efez. 1:10; 2:7). Te trzy wielkie epoki są często wymieniane przez Pismo Święte. Epoka A jest nazwana „onym pierwszym światem”; nasz Pan Jezus epokę B nazywa „tym światem”, Paweł „teraźniejszym wiekiem złym” a Piotr „niebiosami, które teraz są, i ziemią (...)”; epoka C jest nazwana „nowymi niebiosami i nową ziemią (...) w których sprawiedliwość mieszka”, w kontraście z obecnym złym światem. Teraz panuje zło a sprawiedliwi cierpią, natomiast w świecie przyszłym porządek ten będzie odwrócony: sprawiedliwi będą panować a złoczyńcy będą cierpieć i ostatecznie zostaną zniszczeni.

W każdej z tych trzech wielkich epok lub „światów”, Boski plan w odniesieniu do ludzi ma różne i oddzielne zarysy. Każdy zarys jednak jest częścią jednego wielkiego planu, który, gdy będzie zakończony, okaże Boską mądrość, ale poszczególne części rozważane oddzielnie nie uwydatniają ukrytych w nich głębokich zamiarów. Skoro pierwszy „świat” („niebo i ziemia”, czyli ówczesny ustrój społeczny) przeminął w czasie potopu, należy wnosić, że jego porządek rzeczy różnił się od porządku „teraźniejszego wieku złego”, którego, jak nasz Pan powiedział, szatan jest księciem. A zatem książę teraźniejszego złego świata nie był księciem tego świata, który istniał przed potopem, chociaż i wtedy wywierał swój wpływ. Pewne wersety biblijne rzucają światło na Boskie postępowanie w owym czasie i w ten sposób pozwalają wglądnąć w plan Boga jako całość. Wersety te sugerują, że pierwszy „świat” przed potopem znajdował się pod nadzorem i szczególną opieką aniołów, którym dozwolono spróbować, co potrafią uczynić dla uzdrowienia upadłej i zdegenerowanej rasy. Bez wątpienia aniołowie pragnęli, mając przyzwolenie Boga, pomóc ludzkości. Ich zainteresowanie przejawiało się w śpiewie i okrzykach radości, wydawanych w związku z dziełami stworzenia (Ijob 38:7). Nie są to wszystkie informacje odnoszące się do tego okresu mówiące o tym, że aniołowie mieli zezwolenie na sprawowanie rządów w czasach w pierwszej epoce, choć nie uwieńczone powodzeniem. Rozsądnym byłoby tak twierdzić na podstawie uwagi Apostoła, który porównując obecny z minionym i tym, który nastąpi, powiada (Żyd. 2:5): „Albowiem nie Aniołom poddał świat przyszły”. Nie, nie poddał, bo tamten świat będzie pod kontrolą Pana Jezusa i Jego współdziedziców. Będzie to nie tylko sprawiedliwsze sprawowanie rządów niż w „teraźniejszym wieku złym”, ale będzie również o wiele skuteczniejsze niż to w pierwszym świecie pod władzą aniołów, których nieudolność w zreformowaniu rasy jest oczywista na podstawie faktu, iż ludzka niegodziwość stała się tak wielka, że Bóg w swoim gniewie i sprawiedliwym oburzeniu całą ludzkość wówczas żyjącą zniszczył w potopie, z wyjątkiem ośmiu osób — 1 Moj. 7:13.

W „teraźniejszym wieku złym” pozwolono człowiekowi zarządzać swoimi sprawami, ale z powodu upadku znalazł się pod kontrolą szatana „księcia świata tego” i na próżno starał się zwalczać tajemnicze knowania i intrygi tego ostatniego w swoich wysiłkach o autonomię podczas długiego czasu od potopu aż do teraz. Te starania o możność władania sobą zakończą się w czasie największego ucisku, jaki świat znał kiedykolwiek. W ten sposób zostanie dowiedziona bezskuteczność nie tylko mocy aniołów w zbawieniu człowieka, lecz również człowieka w wysiłkach osiągnięcia zadowalających warunków bytowych.

Druga z tych wielkich epok, B, składa się z trzech odrębnych wieków, z których każdy jako krok naprzód w Boskim planie prowadził w górę i ku przodowi.

Wiek D to wiek, podczas którego szczególne zainteresowanie Boga ograniczało się do takich patriarchów, jak Abraham, Izaak i Jakub.

Wiek E jest wiekiem żydowskim, inaczej okresem następującym po śmierci Jakuba, kiedy to Bóg wszystkich potomków Jakuba traktował jako naród znajdujący się pod Jego szczególną opieką, jako „swój lud”. Temu ludowi Bóg okazał szczególną łaskę i oświadczył „Tylkom was samych poznał (udzieliłem łaski) ze wszystkich narodów ziemi” (Am. 3:2). Żydzi jako naród stanowili typ chrześcijańskiego kościoła, „narodu świętego, ludu nabytego”. Obietnice im udzielone też stanowiły typ „lepszych obietnic” nam udzielonych. Ich podróż przez pustynię do ziemi obiecanej była typem podróży przez pustynię grzechu do niebiańskiego Chanaanu. Składane ofiary usprawiedliwiały Izraela typicznie, nie rzeczywiście, gdyż krew cielców i kozłów nie mogła zgładzić grzechu (Żyd. 10:4). W wieku Ewangelii, F, mamy „lepsze ofiary”, które dokonują pojednania za grzechy całego świata. Mamy „królewskie kapłaństwo” składające się z tych wszystkich, którzy ofiarowali siebie Bogu „żywymi ofiarami”, świętymi i nadającymi się do przyjęcia przez Jezusa Chrystusa, który jest wodzem, czyli „najwyższym kapłanem wyznania naszego” (Żyd. 3:1). W wieku Ewangelii spotykamy się z rzeczywistością tego, co w wieku żydowskim i jego posługach oraz praktykach stanowiło cienie (Żyd. 10:1).

Wiek Ewangelii, F, jest okresem, w którym ze świata powołuje się członków ciała Chrystusowego a wierni przez wiarę widzą koronę życia oraz wielkie i kosztowne obietnice, przez które (dzięki posłuszeństwu i jego wymaganiom) mogą stać się uczestnikami Boskiej natury (2 Piotra 1:4). Złu nadal jest dozwolone sprawować władzę nad światem, w tym celu, by wierni będąc w kontakcie z nim mogli być wypróbowani w celu sprawdzenia, czy chętnie położą swą ludzką naturę z jej przywilejami i błogosławieństwami jako żywą ofiarę przypodobani w śmierci do Jezusa, by mogli być uznani za godnych zmartwychwstania na Jego podobieństwo — Ps. 17:15.

Trzecia wielka epoka, C, składa się z wielu wieków, „przyszłych wieków”. Pierwszym z nich jest wiek Tysiąclecia, G, jedyny o którym mamy jakieś określone informacje. Jest to czas tysiąca lat sprawowania władzy przez Chrystusa, który będzie błogosławił wszystkie narody ziemi, dokonując „naprawienia wszystkich rzeczy, co był przepowiedział Bóg przez usta wszystkich świętych swoich proroków od wieków” (Dz.Ap. 3:19–21). W tym przyszłym wieku grzech i śmierć zostaną na zawsze zniszczone: „Bo on musi królować, pókiby nie położył wszystkich nieprzyjaciół pod nogi jego. A ostatni nieprzyjaciel, który będzie zniszczony, jest śmierć” — śmierć Adamowa (1 Kor. 15:25, 26). Będzie to okres wielkiej odbudowy. W tym panowaniu Kościół będzie współdziałać z Chrystusem Jezusem jako Jego oblubienica, Jego ciało, jak to obiecał, mówiąc: „Kto zwycięży, dam mu siedzieć sobą na stolicy mojej, jakom i ja zwyciężył, i usiadłem z ojcem moim na stolicy jego” (Obj. 3:21).

„Wieki przyszłe”, H, następujące po okresie wielkiej odbudowy, z punktu widzenia działalności, o której Pismo Święte milczy, będą wiekami doskonałości, błogosławieństwa i szczęśliwości. Na razie wystarczy świadomość, że będą to wieki chwały i szczęścia pod działaniem Boskiej łaski.

Każda z omawianych epok ma swoje odmienne okresy, zaznaczające początek i rozwój swej działalności, i każda kończy się żniwem wykazującym jej owoce. Żniwo przy końcu wieku żydowskiego było czterdziestoletnim okresem trwającym od początku działalności Jezusa, gdy Bóg Go pomazał przez Ducha (Dz.Ap. 10:37, 38) w 29 roku Pańskim, i trwało aż do zburzenia Jerozolimy w 70 roku. Wspomnianym żniwem zakończył się wiek żydowski a zaczął wiek Ewangelii. W tym okresie następowało zazębianie się obu epok, co jest zaznaczone na wykresie.

Wiek żydowski w pewnej mierze skończył się wtedy, gdy z zamknięciem trzy i półletniego okresu Jego służby, Pan odrzucił naród żydowski, mówiąc: „Oto dom wasz pusty zostanie” (Mat. 23:38). A jednak była mu potem jeszcze okazywana łaska przez trzy i pół roku przez ograniczenie powołania ewangelicznego skierowanego do Żydów w harmonii z oświadczeniem proroka (Dan. 9:24–27), dotyczącym siedemdziesięciu tygodni (lat) łaski dla nich. W połowie ostatniego tygodnia Mesjasz miał być zabity (miał umrzeć), ale nie za siebie („wszakże mu to nic nie zaszkodzi”). „Chrystus umarł [nie za siebie, lecz] za grzechy nasze” i tym spowodował ustanie ofiar palonej i śniednej. Stało się to w połowie tygodnia, trzy i pół roku przed końcem siedemdziesięciu tygodni łaski dla narodu żydowskiego została złożona prawdziwa ofiara i oczywiście typiczne ofiary nie mogły dłużej być uznawane przez Jehowę.

Istniej zatem głębszy sens tego, co zakończyło siedemdziesiąty tydzień, czyli trzy i pół roku po ukrzyżowaniu, kiedy to Ewangelię zaczęto głosić także poganom, począwszy od Korneliusza (Dz.Ap. 10:45). Tym samym skończył się wiek żydowski o tyle, o ile Boska łaska odnosiła się do uznania kościoła żydowskiego. Narodowa egzystencja wygasła w czasie wielkiego ucisku, który potem nastąpił.

W czasie żniwa żydowskiego zaczął się wiek Ewangelii. Celem tego wieku jest powołanie, rozwinięcie i wypróbowanie „Chrystusa, onego Bożego” — głowy i ciała. Jest to epoka Ducha, stąd słusznie mówi się, że wiek Ewangelii zaczął się od pomazania Jezusa „Duchem Świętym i mocą” (Dz.Ap. 10:38; Łuk. 3:22; 4:1, 18), gdy został ochrzczony, zaś w odniesieniu do Kościoła, Jego ciała, zaczął się trzy i pół roku później.

„Żniwem” kończy się także wiek Ewangelii, kiedy zazębiają się dwa wieki — kończący się wiek Ewangelii i rozpoczynający się wiek restytucji, czyli Tysiąclecie. Wiek Ewangelii kończy się etapami, tak samo jak jego wzór lub „cień”, wspomniany już wiek żydowski. Jak pierwsze siedem lat żniwa były przeznaczone w szczególnym sensie na działalność w Izraelu według ciała i na jego rzecz i były latami łaski, tak i tu znajdujemy siedem lat wskazujących na związek z Kościołem ewangelicznym, po których miał przyjść na świat czas ucisku („ogień”) jako kara za niegodziwość i jako okres przygotowawczy dla panowania sprawiedliwości.

Droga do chwały

Każda z linii oznaczonych literami K, L, M, N, P, R — przedstawia inny poziom. N jest poziomem doskonałej ludzkiej natury. Adam znajdował się na tym poziomie zanim zgrzeszył, ale od chwili nieposłuszeństwa znalazł się na linii R, deprawacji i grzechu, gdzie przyszło na świat całe jego potomstwo. Linia ta odpowiada „szerokiej drodze” prowadzącej do zagłady. P przedstawia stan typicznego usprawiedliwienia uznanego za uzyskany dzięki ofiarom Zakonu. Nie była to rzeczywista doskonałość „Bo niczego do doskonałości nie przywiódł zakon” (Żyd. 7:19).

N nie tylko przedstawia stan ludzkiej doskonałości, w jakim znajdował się kiedyś doskonały człowiek Adam, lecz także stanowisko wszystkich usprawiedliwionych ludzi, bo „Chrystus umarł za grzechy nasze według Pism” i na skutek tego wszyscy wierzący w Chrystusa — wszyscy, którzy przyjmują Jego doskonałe i zakończone dzieło jako podstawę ich usprawiedliwienia — są dzięki wierze uznani przez Boga za usprawiedliwionych, jak gdyby byli doskonałymi ludźmi, a nigdy nie byli grzesznikami. Zatem z Boskiego punktu widzenia wszyscy przyjmujący Chrystusa za swego odkupiciela są uznani za znajdujących się na linii ludzkiej doskonałości, N. Jest to jedyne stanowisko, które pozwala zbliżyć się do Boga lub mieć z Nim jakąkolwiek łączność duchową. Wszystkich, którzy znajdują się w takim stanie, Bóg nazywa synami. Adam był takim synem (Łuk. 3:38) mającym duchową łączność z Bogiem, zanim stał się nieposłusznym. Wszyscy ludzie, którzy przyjmują zakończone dzieło okupu Pana Jezusa, są uważani za przywróconych do pierwszej czystości i dlatego mają łączność lub poczucie jedności z Bogiem.

Usprawiedliwionemu człowiekowi w wieku Ewangelii Bóg uczynił pewną szczególną propozycję, mówiącą, że na pewnych warunkach może on doznać zmiany natury, może przestać być ziemską, ludzką istotą i stać się duchową istotą jak Chrystus jego Odkupiciel. Niektórzy wierzący — ludzie usprawiedliwieni z wiary — są zadowoleni z tej radości i pokoju, jakie zyskali dzięki wierze w przebaczenie ich grzechów i nie zwracają uwagi na głos, który wzywa ich do wspięcia się wyżej. Inni poruszeni miłością Boga, jaką okazał im w odkupieniu ich z grzechu, i czujący, że nie są niezależnymi, że zostali kupieni za pewną ceną, mówią: Panie, co chcesz abym uczynił? Tym Bóg odpowiada przez Pawła: „Proszę was tedy, bracia! przez litości Boże, abyście stawiali ciała wasze ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu to jest, rozumną służbę waszą” (Rzym. 12:1). Co Apostoł miał na myśli nakłaniając do przedstawienia siebie jako żywe ofiary? Chciał przez to wyrazić, że powinniśmy poświęcić Bogu na służbę wszystkie siły i zdolności, jakie posiadamy, by odtąd żyć posłuszni w służbie, nie dla siebie, przyjaciół, rodziny, świata i nikogo innego tylko dla Tego, który kupił nas swoją drogocenną krwią.

Ponieważ Bóg nie przyjmował posiadających skazę lub niedoskonałych typicznych ofiar, a wszyscy staliśmy się przez Adama grzesznikami, czy możemy być ofiarami nadającymi się do przyjęcia? Paweł pokazuje, że tylko dlatego, iż jesteśmy świętymi, jesteśmy ofiarami nadającymi się do przyjęcia. Nie jesteśmy święci jak Jezus, który nie popełnił grzechu, gdyż pochodzimy z potępionego rodu ludzkiego; nie jesteśmy święci w tym znaczeniu, że powiodło się nam w osiągnięciu doskonałości w postępowaniu, bo uważamy, że nie osiągniemy tej doskonałości, do której zostaliśmy powołani. Ten skarb mamy w (kruchych i nieszczelnych) ziemskich naczyniach, aby chwała ostatecznej doskonałości mogła być rozumiana jako pochodząca z łaski Boga, a nie naszych własnych zdolności. Jednak nasza świętość, czyli zdatność do przyjęcia nas przez Boga jako ofiary, wywodzi się z faktu, że Bóg usprawiedliwił nas darmo od wszystkich grzechów przez wiarę w złożoną za nas ofiarę Chrystusa.

Wszyscy, którzy oceniają to powołanie i są jemu posłuszni, zostali uznani za godnych cierpienia z Chrystusem. Nie patrzą oni na to, co jest widoczne, ale na to, co nie jest widoczne — na „koronę żywota” — „(...) ku zakładowi (nagrodzie) powołania onego Bożego, które jest z góry w Chrystusie Jezusie” i „(...) przyszłą chwałę, która się ma objawić w nas”. Od chwili poświęcenia się Bogu nie są oni dłużej traktowani jako ludzie, ale jako spłodzeni z Boga przez słowo prawdy, i nie są dłużej traktowani jako ludzie, ale jako duchowe dzieci. Są oni o jeden krok bliżej nagrody niż wtedy, gdy uwierzyli. Jednak ich duchowa natura jest jeszcze niedoskonała: zostali oni tylko spłodzeni z Ducha a jako tacy jeszcze się nie narodzili. Są oni duchowymi dziećmi w stanie embrionalnym na poziomie M — poziomie duchowego spłodzenia. Jako spłodzeni z Ducha nie są dłużej uważani za istoty ludzkie, lecz duchowe, ponieważ ludzką naturę, kiedyś należącą do nich, teraz usprawiedliwioną i ofiarowaną, uznali za umarłą — za żywą ofiarę, świętą, nadającą się do przyjęcia i przyjętą przez Boga. W tym stanie są nowymi stworzeniami w Chrystusie Jezusie : „stare rzeczy (ludzkie nadzieje, wola i ambicje) przeminęły, oto się wszystkie nowemi stały”. „Lecz wy nie jesteście w ciele, ale w duchu, gdyż Duch Boży mieszka w was” (2 Kor. 5:17; Rzym. 8:9). Jeżeli zostaliście spłodzeni z Ducha, jesteście „(...) umarli (jako istoty ludzkie), i żywot wasz skryty jest z Chrystusem w Bogu”.

Linia L przedstawia stan doskonałych, duchowych istot, lecz zanim ten stan można osiągnąć muszą być spełnione warunki przymierza. Nie wystarczy tylko zobowiązać się wobec Boga przyrzeczeniem, że będziemy umarłymi wobec wszystkich ludzkich spraw, ale to zobowiązanie wypełniać przez całe nasze ziemskie życie — musimy ciało „(...) w niewolę podbijać” (uśmiercać) nie zwracając uwagi na własną wolę i wypełniając jedynie wolę Pana. Wejście do stanu określonego literą L nazwane jest narodzeniem lub zupełnym wejściem do życia jako istoty duchowe. Cały Kościół znajdzie się w tym stanie, gdy będzie zebrany ze świata w okresie „żniwa”, czyli końca wieku Ewangelii — „(...) a pomarli w Chrystusie powstaną najpierw”. Potem „(...) my żywi, którzy pozostaniemy”, będziemy przemienieni w mgnieniu oka, to znaczy, staniemy się doskonałymi duchowymi istotami w ciałach podobnych do wspaniałego ciała Chrystusa (bo musi „(...) co jest śmiertelnego, przyoblec nieśmiertelność” — 1 Kor. 15:53). Wówczas nastanie to, co jest doskonałe, a to, co istnieje częściowo (stan spłodzenia z Ducha z różnymi przeszkodami ze strony ciała, jakim teraz podlegamy) przestanie istnieć.

Jest jeszcze następny krok, jaki musi być podjęty, prócz udoskonalenia duchowej istoty, mianowicie „wielka (...) chwała (...) która ma przyjść” — poziom K. Nie odnosimy się tu do osobistej chwały, ale chwały stanowiska. Osiągnięcie poziomu L niesie z sobą pełnię osobistej chwały, chwałę istoty podobnej do Chrystusa. Ale po takim udoskonaleniu i zupełnym upodobnieniu do naszego Pana i Głowy mamy być z Nim stowarzyszeni w chwale mocy i urzędu, by zasiąść z Nim na Jego tronie, tak jak On po osiągnięciu doskonałości przy zmartwychwstaniu, został wywyższony do stanowiska prawej ręki Majestatu na wysokości. W taki sposób wejdziemy do wiecznej chwały, poziom K.

A teraz starannie przestudiujmy wykres planu wieków i zwróćmy uwagę na jego ilustracje różnych zarysów Boskiego planu. W tych ilustracjach używamy symbolu piramidy, aby przedstawić doskonałość, z powodu jej stosowności i oczywistego powoływania się na nią przez Pismo Święte.

Adam był doskonałą istotą — piramidka a. Zwróćmy uwagę na położenie tej piramidy na poziomie N, który przedstawia ludzką doskonałość. Na poziomie R, poziomie grzechu i niedoskonałości lub deprawacji, jest piramida bez wierzchołka, piramida b, figura niedoskonała, przedstawiająca upadłego Adama i jego potomstwo — zdeprawowane, grzeszne i potępione.

Abraham i jemu współcześni, usprawiedliwieni dzięki wierze, to znaczy przygotowani do duchowej jedności z Bogiem, są reprezentowani przez piramidkę (c), na poziomie N. Abraham był członkiem zdeprawowanej ludzkiej rodziny i z natury należał do tych na poziomie R lecz Paweł nam powiada, że Abraham był usprawiedliwiony przez wiarę, to znaczy, że był on uważany przez Boga za bezgrzesznego i doskonałego człowieka na podstawie wiary, jaką posiadał. To w ocenie Boga wyniosło go ponad ludzkość składającą się ze zdeprawowanych i grzesznych ludzi do poziomu N i choć nadal niedoskonały, został obdarzony tą łaską, którą Adam stracił, mianowicie, duchową łączność z Bogiem jako „przyjaciel” (Jak. 2:23). Wszyscy znajdujący się na doskonałym (bezgrzesznym) poziomie N są przyjaciółmi Boga i On jest ich przyjacielem, lecz grzesznicy (na poziomie R) są nieprzyjaciółmi Boga — „(...) nieprzyjaciele umysłem w złośliwych uczynkach”.

Ludzkość po potopie przedstawiona pod literą d, nadal pozostawała na poziomie R w nieprzyjaźni, dopóki Kościół ewangeliczny nie został zabrany i nie zaczęło się Tysiąclecie.

„Izraelici (...) według ciała” podczas wieku żydowskiego, kiedy typiczne ofiary z wołów i kozłów oczyszczały ich (nie rzeczywiście, „(...) bo niczego do doskonałości nie przywiódł zakon” — Żyd. 7:19), byli typicznie usprawiedliwieni, dlatego są oni (e) na poziomie P, poziomie typicznego usprawiedliwienia, które trwało od nadania Zakonu na górze Synaj aż do czasu, gdy Jezus położył kres Zakonowi, przybiwszy go do krzyża. Tam skończyło się typiczne usprawiedliwienie przez ustanowienie „lepszych ofiar” niż żydowskie typy, takich które rzeczywiście „gładzą grzech świata”, „tych, którzy do nich przystępują — mogą — doskonałymi uczynić” — Żyd. 10:1.

Ogień prób i ucisku, przez jaki przeszli cieleśni Izraelici, gdy Jezus był na ziemi, przesiewając ich i wyprowadzając z nominalnego kościoła pszenicę — „prawdziwych Izraelczyków” a szczególnie, gdy po oddzieleniu pszenicy, „(...) plewy spalił [odrzuconą część tego systemu] ogniem nieugaszonym” ilustruje litera f. Był to czas ucisku, wobec którego byli bezsilni, nie byli w stanie go odsunąć. Patrz Łuk. 3:17, 21, 22; 1 Tes. 2:16.

Jezus w wieku trzydziestu lat był doskonałym, dojrzałym mężczyzną (g), który opuścił chwałę duchowego stanu i stał się człowiekiem w tym celu, by (przez łaskę Bożą) mógł doznać śmierci za każdego człowieka. Sprawiedliwość prawa Bożego jest absolutna: Oko za oko, ząb za ząb, życie za życie. Zaistniała potrzeba, by doskonały człowiek umarł za ludzkość, ponieważ ten wymóg sprawiedliwości nie mógł być w inny sposób spełniony. Śmierć anioła nie znaczyłaby więcej w zapłaceniu kary i jej umorzeniu niż czyniła to śmierć „cielców i kozłów”, „(...) które nigdy grzechów zgładzić nie mogą” (Żyd. 10:4, 11). Dlatego Ten, który jest określony jako „Początek stworzenia Bożego”, stał się człowiekiem, „stał się ciałem”, aby mógł złożyć okup (odpowiednią cenę), który by wybawił ludzkość. Musiał On być doskonałym człowiekiem, gdyż w przeciwnym razie płacąc cenę nie mógłby więcej dokonać niż jakikolwiek członek upadłej rasy. Jezus był „(...) święty, niewinny, niepokalany, odłączony od grzeszników”. Przyjął kształt lub podobieństwo grzeszników — „(...) w podobieństwie grzesznego ciała” — podobieństwo ludzkiej istoty. Przyjął to podobieństwo, ale w jego doskonałości: On nie uczestniczył w grzechu człowieka, nie uczestniczył w jego niedoskonałości, z wyjątkiem dobrowolnego uczestnictwa w smutkach i bólach niektórych ludzi w okresie Jego posługi. Przyjmując bóle i słabości ludzi On udzielał im swej żywotności, zdrowia i siły. Jest napisane „Zaiste on niemocy nasze wziął na się, a boleści nasze własne nosił” (Izaj. 53:4), i „(...) moc [życie, żywotność, energia] wychodziła z niego, i uzdrawiała wszystkich” — Mar. 5:30; Łuk. 6:19; Mat. 8:16, 17.

Jezus w kształcie (doskonałego) człowieka poniżył się i w tym poniżeniu był posłuszny aż do śmierci. Przedstawił się Bogu, mówiąc: „Tedym rzekł: Oto idę (na początku ksiąg napisano o mnie) abym czynił, o Boże! wolę twoją” i symbolizował to poświęcenie przez chrzest w wodzie. Gdy w ten sposób się przedstawił, poświęcił swoją istotę, Jego ofiara była święta (czysta) i nadawała się do przyjęcia przez Boga, który okazał swoją akceptację przez napełnienie Go Duchem i mocą, kiedy to Duch Święty zstąpił na Niego i tym sposobem Go pomazał.

Napełnienie Jezusa Duchem było spłodzeniem do nowej natury, natury Boskiej, która powinna być w pełni rozwinięta lub narodzona w chwili zrealizowania poświęcenia — ofiarowania ludzkiej natury. Spłodzenie to było stanem o krok wyższym od warunków ludzkich i jest zobrazowane przez piramidkę h, na poziomie M, poziomie spłodzenia z ducha. W tym stanie Jezus przebywał przez trzy i pół roku swego życia, aż skończyła się Jego ludzka egzystencja na krzyżu. Następnie, będąc przez trzy dni umarłym, został wzbudzony do życia, do doskonałości duchowej istoty (i, na poziomie L) narodzonej z ducha, i jest „pierworodnym z umarłych”, „(...) a co się narodziło z Ducha, duch jest”. Dlatego Jezus przy i po swoim zmartwychwstaniu był duchem, duchową istotą. W żadnym znaczeniu nie był już dłużej ludzką istotą.

To prawda, że po swoim zmartwychwstaniu Jezus miał moc ukazywania się i ukazywał się jako człowiek w tym celu, by pouczyć uczniów i dowieść im, że dłużej nie jest umarłym. Nie był już człowiekiem i ludzkie warunki nie miały na Niego wpływu, mógł On odchodzić i przychodzić jak wiatr (nawet, gdy drzwi były zamknięte) i nikt nie wiedział skąd przyszedł i dokąd poszedł — „(...) takżeć jest każdy, który się narodził z Ducha” (Jan 3:8; porównaj 20:19, 26).

Od chwili poświęcenia w czasie chrztu ludzka natura Jezusa została uznana za umarłą a nowa natura za zapoczątkowaną. Uzupełnienie jej nastąpiło przy zmartwychwstaniu, kiedy osiągnęła poziom doskonałości duchowej, L, wtedy została wzbudzona w duchowym ciele.

Czterdzieści dni po zmartwychwstaniu Jezus dostąpił godności (majestatu) na wysokościach, poziomie Boskiej chwały, K (piramidka k). W wieku Ewangelii przebywając w chwale (l) „(...) usiadł z Ojcem swoim na stolicy jego” i był głową swego Kościoła na ziemi, jego kierownikiem i przewodnikiem. Podczas całego wieku Ewangelii Kościół znajdował się w procesie rozwoju, karności i próby, w tym celu, by przy końcu żniwa tego wieku mógł stać się Jego oblubienicą i współdziedzicem. Dlatego Kościół ma udział w cierpieniach Jezusa, aby razem z Nim mógł być wyniesiony do chwały (poziom K), gdy nadejdzie czas właściwy.

Stopnie Kościoła prowadzące do chwały są takie same, jak jego Wodza i Pana, który „(...) zostawił wam przykład, abyście naśladowali stóp jego”, z tą różnicą, że Kościół zaczynał z niższego poziomu. Nasz Pan, jak widzieliśmy, przyszedł na świat w stanie ludzkiej doskonałości, N, gdy tymczasem my wszyscy, pochodzimy z rodu Adama i jesteśmy w niższym stanie, R — stanie grzechu, niedoskonałości i nieprzyjaźni wobec Boga. Zatem pierwszą rzeczą, której potrzebujemy jest usprawiedliwienie, czyli osiągnięcie poziomu N. Jak można go osiągnąć? Czy przez dobre uczynki? Nie. Grzesznicy nie mogą spełniać dobrych uczynków. Sami nie możemy zalecić się Bogu, „Lecz zaleca Bóg miłość swoją ku nam, że gdyśmy jeszcze byli grzesznymi, Chrystus za nas umarł” (Rzym. 5:8). To znaczy, że warunkiem, dzięki któremu dochodzimy do usprawiedliwienia lub poziomu doskonałej ludzkiej natury, jest śmierć Chrystusa za nasze grzechy, odkupienie nas i podniesienie „przez wiarę we krwi jego” do poziomu doskonałości, którą utraciliśmy w Adamie. Jesteśmy „usprawiedliwieni [podniesieni do poziomu N] z wiary”. „Będąc tedy usprawiedliwieni z wiary, pokój mamy z Bogiem” (Rzym. 5:1) i dłużej już nie jesteśmy przez Boga uważani za nieprzyjaciół, ale za usprawiedliwionych ludzkich synów, na tym samym poziomie N, co Adam i nasz Pan Jezus, z tą różnicą, że oni byli rzeczywiście doskonali, my natomiast jesteśmy jedynie uznani przez Boga za doskonałych. To poczytane usprawiedliwienie urzeczywistnia się przez wiarę w Boskie Słowo, które mówi: Jesteście „kupieni”, „wybawieni”, „usprawiedliwieni darmo”. W oczach Boga jesteśmy bez skazy, nieskazitelni i święci, przyodziani w szatę Chrystusowej sprawiedliwości przypisanej nam przez wiarę. Jezus zgodził się na przypisanie naszych grzechów Jemu, by mógł ponieść karę za nas. Umarł za nas jak gdyby był grzesznikiem. Przeto Jego sprawiedliwość jest przypisywana wszystkim akceptującym Jego odkupienie i niesie z sobą wszelkie prawa i błogosławieństwa, które człowiek pierwotnie posiadał, zanim grzech wszedł1 na świat. Sprawiedliwość ta przywraca nam życie i duchową jedność z Bogiem. Tę jedność możemy uzyskać natychmiast przez rozwijanie wiary a życie, pełniejsza jedność i radość, jest zapewnione w Boskim „czasie właściwym”.

Pamiętajmy jednak o tym, że choć usprawiedliwienie jest błogosławieństwem nie zmienia ono naszej natury*: nadal pozostajemy ludzkimi istotami. Jesteśmy uratowani przed nieszczęsnym stanem grzechu i odosobnienia od Boga, a zamiast być ludzkimi grzesznikami jesteśmy ludzkimi synami. Ponieważ jesteśmy synami, Bóg do nas jako takich przemawia. W ciągu wieku Ewangelii On powoływał do „maluczkiego stadka” „współdziedziców”, mówiąc: „Synu mój, daj mi serce twoje”, to znaczy, daj mi siebie, wszelkie twoje ziemskie zdolności, twoją wolę, talenty, wszystko, tak jak Jezus dał tego przykład a ja uczynię cię synem na wyższym poziomie niż ziemski. Uczynię cię synem duchowym w duchowym ciele podobnym do zmartwychwstałego Jezusa — „(...) wyrażeniem istności Jego (Ojca)”. Jeśli zrezygnujecie ze wszystkich waszych ziemskich nadziei, ambicji, celów itd., całkowicie poświęcicie ludzką naturę, używając ją w mojej służbie, ja wam dam wyższą naturę niż pozostałej części waszej rasy. Uczynię was „uczestnikami Boskiej natury”, „dziedzicami w prawdzie Bożymi a współdziedzicami Chrystusowymi, jeśli tylko z nim cierpimy, abyśmy też z nim byli uwielbieni”.

Ci, którzy właściwie oceniają nagrodę, jaka została wystawiona przed nimi w Ewangelii, z zadowoleniem odłożą każdy ciężar i pobiegną z cierpliwością w wyznaczonych wyścigach, aby mogli ją osiągnąć. Nie wymaga się od nas uczynków w celu zachowania usprawiedliwienia: nasz Pan Jezus wykonał całe dzieło do końca a my, gdy przez wiarę przyjmujemy Jego dokończone dzieło, jesteśmy usprawiedliwieni, podniesieni do poziomu N. Lecz gdybyśmy jednak zechcieli pójść dalej, nie będziemy mogli bez dobrych uczynków. Nie możemy utracić wiary, bo stracilibyśmy usprawiedliwienie, ale usprawiedliwieni i trwający w wierze jesteśmy w stanie (dzięki łasce udzielonej nam przy spłodzeniu z Ducha) spełniać dobre uczynki, aby przynosić owoce możliwe, do przyjęcia przez Boga. Bóg tego wymaga, ponieważ jest to ofiara do złożenia której zobowiązaliśmy się umową. Bóg wymaga, aby okazać ocenę owej wielkiej nagrody przez oddanie za nią wszystkiego, co mamy i czym jesteśmy, nie ludziom, ale Jemu — ofiarę świętą i dzięki Chrystusowi możliwą do przyjęcia przez Niego — naszą rozumną służbę.

Gdy ofiarujemy te wszystkie rzeczy, powiedzmy: Panie, w jaki sposób chciałbyś, żebym Tobie dostarczył swoją ofiarę, czas, talenty, wpływy itd.? Następnie badając Słowo Boże w celu znalezienia odpowiedzi słyszymy Jego głos informujący nas, że powinniśmy przekazać wszystko, co mamy, Jemu w taki sposób, jak to uczynił Pan Jezus, wyświadczając dobro wszystkim ludziom w miarę możliwości, szczególnie jednak domownikom wiary, usługując im duchowym i naturalnym pokarmem, przyodziewając ich Chrystusową sprawiedliwością lub ziemską odzieżą w zależności od tego, jakie mamy możliwości lub czego oni potrzebują. Po poświęceniu wszystkiego zostajemy spłodzeni z Ducha, osiągamy poziom M. Następnie, dzięki udzielonej nam mocy, jeśli ją wykorzystamy, będziemy mogli wypełnić wszystko, co wchodzi w zakres naszego przymierza, i staniemy się zwycięzcami, a nawet więcej niż zwycięzcami przez (moc Ducha) Tego, który nas umiłował i kupił swoją drogocenną krwią. Ale chodząc w taki sposób śladami Jezusa

 

„Nigdy nie myśl: zwyciężyłem,
Na spoczynek przyszedł czas.
O, nie spoczniesz ni na chwilę,
Nim nie powiesz o koronie, że ją masz”.

 

Koronę osiągniemy wtedy, gdy, jak wierny brat Paweł, będziemy walczyć w onym dobrym boju wiary i ukończymy bieg, lecz nie wcześniej. Aż do tego czasu płomień i kadzidło naszej ofiary, pracy i służby co dzień musi wznosić się w górę — ofiara słodkiej wonności Bogu, możliwej do przyjęcia przez Jezusa Chrystusa, naszego Pana.

Członkowie tej zwycięskiej klasy, którzy „śpią”, będą wzbudzeni jako duchowe istoty, poziom L, a ci, z tej samej klasy, którzy są żywi i doczekają się przyjścia Pana, będą „przemienieni” i znajdą się w tej samej klasie duchowych istot. Oni nie „zasną”, lecz na skutek owej „przemiany” uwolnią się od ziemskiego naczynia. Nie będą już słabymi, ziemskimi, śmiertelnymi, ulegającymi rozkładowi istotami, w pełni narodzą się z Ducha — jako niebiańscy, duchowi, nie ulegający zepsuciu, nieśmiertelne duchowe istoty — 1 Kor. 15:44, 52.

Nie wiemy, ile upłynie czasu po ich „przemianie” lub udoskonaleniu jako duchowych istot (poziom L), kiedy to całe skompletowane grono zostanie wyniesione do zaszczytu (poziom K) z Panem, połączone z Nim w mocy i wielkiej chwale. Połączenie i zupełne wyniesienie do chwały całego ciała Chrystusowego z jego Głową rozumiemy jako ślub Baranka (Obj. 19:7) z Oblubienicą, który odbędzie się wówczas, gdy wejdą do pełni radości swego Pana.

Spójrzmy raz jeszcze na wykres — piramida oznaczona literami n, m, p, q przedstawia cztery różne klasy, które w połączeniu symbolizują ewangeliczny Kościół nominalny jako całość, twierdzący, iż jest ciałem Chrystusa. Klasy n i m znajdują się na poziomie spłodzenia z Ducha, M. Obie te klasy istniały razem przez cały wiek Ewangelii. Obie zobowiązały się wobec Boga, iż będą żywymi ofiarami. Obie zostały przyjęte w „onym umiłowanym”, spłodzone z Ducha jako „nowe stworzenia”. Różnica między nimi jest taka: n przedstawia tych, którzy wypełnili swoje przymierze z Bogiem i umarli z Chrystusem dla ziemskiej woli, dążeń i ambicji, gdy tymczasem m przedstawia większe grono spłodzonych z Ducha dzieci, które zobowiązały się, lecz niestety cofnęły się przed wypełnieniem zobowiązań zawartego przymierza. Klasa n składa się ze zwycięzców, którzy stanowić będą Oblubienicę Chrystusa, którzy zasiądą z Panem w chwale na Jego tronie — poziom K. To jest to „maluczkie stadko”, któremu Ojciec z przyjemnością da Królestwo (Łuk. 12:32). Ci z klasy m wzdragali się przed śmiercią ludzkiej woli, Bóg jednak nadal ich miłuje i dlatego do poziomu L, doskonałego duchowego stanu, doprowadzi ich przez przeciwności i ucisk. Stracili oni prawo do poziomu K, tronu chwały, ponieważ nie zostali zwycięzcami. Jeśli wysoko cenimy sobie miłość naszego Ojca, jeśli pragniemy Pańskiej pochwały, jeśli pragniemy stać się członkami Jego ciała, Jego Oblubienicą i zasiąść na Jego tronie, musimy wiernie i chętnie wypełnić nasze przymierze ofiary.

Większość kościoła nominalnego jest przedstawiona przez ten fragment ściętej piramidy, który jest oznaczony literą p. Zwróćmy uwagę, że ta część Kościoła nie mieści się na poziomie M, lecz na poziomie N. Jego członkowie są usprawiedliwieni, ale nie są poświęceni. Nie są oni zupełnie poświęceni Bogu i dlatego nie są spłodzeni jako duchowe istoty. Jednak są oni na wyższym poziomie niż świat, ponieważ przyjęli Jezusa jako ich okup za grzechy, nie przyjęli natomiast głównego powołania tego wieku, by stać się częścią duchowej rodziny Boga. Jeśli jednak będą trwali w wierze i poddadzą się zupełnie sprawiedliwym prawom Królestwa Chrystusowego w czasach restytucji, ostatecznie osiągną podobieństwo doskonałego ziemskiego człowieka, Adama. Zupełnie odzyskają to wszystko, co on utracił. Odzyskają tę samą ludzką doskonałość umysłową, moralną oraz fizyczną i ponownie będą obrazem Boga, jak kiedyś był nim Adam, ponieważ to wszystko zostało dla nich odkupione. Stan ich usprawiedliwienia, poziom N, jako tych, którzy usłyszeli o zbawieniu i w nie uwierzyli przez Chrystusa, jest szczególnym błogosławieństwem, którym oni mogli przez wiarę cieszyć się wcześniej niż cały świat (ponieważ wszyscy będą doprowadzeni do dokładnej wiedzy Prawdy w wieku Tysiąclecia). Będą mieli tę przewagę nad pozostałymi ludźmi, że wcześniej zaczną czynić postęp we właściwym kierunku. Ale jednak ta klasa p nie skorzystała z prawdziwego dobrodziejstwa, jakie niesie z sobą usprawiedliwienie z wiary w obecnym czasie. Jest ono udzielane w specjalnym celu, mającym umożliwić niektórym osobom złożenie możliwej do przyjęcia ofiary i stania się członkiem klasy n, „ciała Chrystusowego”. Ci z klasy p otrzymali łaskę Boga [usprawiedliwienie] „nadaremno” (2 Kor. 6:1). Nie wykorzystali jej w tym celu, by przedstawić siebie jako możliwe do przyjęcia ofiary w obecnym czasie, w którym ofiary nadają się do przyjęcia przez Boga. Członkowie tej klasy, choć nie są „świętymi”, nie są członkami poświęconego „ciała”, są jednak nazywani „braćmi” przez Apostoła (Rzym. 12:1). W takim znaczeniu wszyscy ludzie, gdy zostaną przywróceni do pierwotnego stanu na wieki pozostaną braćmi Chrystusa a dziećmi Boga, choć będą posiadali inną niż oni naturę. Bóg jest Ojcem wszystkich, którzy są z Nim w harmonii, żyjących na wszelkim poziomie bytu i w każdej naturze.

Inna klasa związana z nominalnym Kościołem, która nigdy nie uwierzyła w Jezusa jako ofiarę za jej grzechy i która tym samym nie jest usprawiedliwiona — nie znajduje się na linii N — jest przedstawiona poniżej poziomu N przez segment q. Są to „(...) w odzieniu owczym (...) wilcy (...)” (Mat. 7:15). Nazywają siebie chrześcijanami i są uznawani za członków nominalnego Kościoła. Nie wierzą oni prawdziwie w Chrystusa jako ich odkupiciela. Należą oni do poziomu |R|. Są częścią świata i nie są częścią Kościoła, któremu przynoszą szkodę. W takim stanie zamieszania, wśród klas n, m, p, q nazywających się chrześcijanami, Kościół istniał przez cały wiek Ewangelii. Nasz Pan przepowiedział, że nominalne królestwo niebieskie (nominalny kościół) jest jak pole, na którym zasiano pszenicę z kąkolem. Rzekł On: „Dopuśćcie obojgu społem rość aż do żniwa”, do końca wieku. A podczas żniwa powie On żeńcom („aniołom” — posłańcom) „Zbierzcie pierwej kąkol a zwiążcie go w snopki ku spaleniu; ale pszenicę zgromadźcie do gumna mojego” (Mat. 13:30, 38, 41, 49).

Te słowa naszego Pana pokazują, że choć zamierzył On, by obie klasy rozwijały się razem w ciągu tego wieku i były uznawane za członków nominalnego Kościoła, to jednak zamierzył też czas rozdzielenia jednych od drugich, by ci, którzy są członkami prawdziwego Kościoła, Jego święci (n), uznani przez Boga i będący Jego własnością, byli objawieni (Mat. 13:38, 41, 49).

W ciągu wieku Ewangelii wspólnie wzrastało dobre nasienie i kąkol lub jego naśladownictwo — „(...) a dobre nasienie są synowie królestwa”, duchowe dzieci, klasy n i m, tymczasem „(...) kąkol są synowie onego złego”. Wszyscy z klasy q, i wielu z klasy p, jest „kąkolem”, ponieważ „nikt nie może służyć dwom panom” i „komu się stawiacie za sługi ku posłuszeństwu, tegoście sługami”. Ci z klasy p, co nie poświęcili w „rozumnej służbie” swych talentów Panu, który ich kupił, bez wątpienia tracą dużo swego czasu i zdolności w opozycji do Boga, będąc w służbie nieprzyjaciela.

Zwróćmy jeszcze uwagę na przedstawione na wykresie żniwo, czyli koniec wieku Ewangelii. Jest ono podzielone na dwie części — siedem lat i trzydzieści trzy lata, dokładna paralela żniwa wieku żydowskiego2. Tak to żniwo, jak i żniwo wieku żydowskiego, będzie, po pierwsze, czasem próby i przesiewania w Kościele a potem czasem gniewu i wylaniem na świat, łącznie z Kościołem nominalnym, „siedmiu ostatnich plag”. Kościół żydowski był „cieniem”, czyli wzorem w sprawach ziemskich tego wszystkiego, co miało spotkać Kościół ewangeliczny w sprawach duchowych. Tym, co doświadczało cielesnego Izraela w żniwie ich wieku była podana mu wówczas PRAWDA. Zatem prawda stosowana w tym czasie była sierpem, który oddzielał „prawdziwych Izraelczyków” od nominalnego kościoła żydowskiego. Prawdziwa pszenica stanowiła ułamek w stosunku do liczby wyznawców. Taka sama sytuacja powtarza się w żniwie tego wieku. Żniwo wieku Ewangelii, podobnie jak wieku żydowskiego, dokonuje się pod nadzorem głównego żniwiarza, naszego Pana Jezusa, który wtedy musi być obecny (Obj. 14:14). Pierwszym zajęciem naszego Pana w żniwie obecnego wieku będzie rozdzielenie wiernych i niewiernych. Kościół nominalny z powodu panującego w nim stanu zamieszania Pan nazywa „Babilonem” — zamieszaniem. Żniwo natomiast jest czasem rozdzielania różnych klas w Kościele nominalnym i czasem dojrzewania oraz doskonalenia klasy n. Pszenica będzie odłączona od kąkolu, dojrzała pszenica od niedojrzałej itd. Ci z klasy n są „pierwiastkami” pszenicy a po rozdzieleniu, we właściwym czasie będą Oblubienicą Chrystusa, której członkowie na wieki będą podobnymi do swego Pana.

Oddzielenie tego maluczkiego stadka od Babilonu jest pokazane przez figurę geometryczną oznaczoną literą s. Jest ono na drodze do połączenia się z Panem i przyjęcia Jego imienia oraz dzielenia Jego chwały. Chwalebny Chrystus, głowa i ciało, jest pokazany przez piramidkę w. Litery t, u i v przedstawiają upadający Babilon — nominalny Kościół — rozlatujący się na kawałki w „czasie ucisku”, w owym „dniu Pańskim”. Niektórym może się on wydawać strasznym dniem a jednak w rzeczywistości będzie bardzo korzystny dla prawdziwej pszenicy. Babilon upada, bo nie jest tym, do którego rości sobie pretensje. W kościele nominalnym znajduje się wielu hipokrytów, którzy połączyli się z nim z powodu poważania, jakim darzy go świat, którzy przez swoje postępowanie sprawiają, że Babilon stał się odorem w nozdrzach świata. Bóg zawsze znał ich rzeczywiste charaktery, ale stosownie do Jego celu pozostawia ich własnemu losowi aż do żniwa, kiedy to „(...) zbiorą z królestwa [z prawdziwego Kościoła i zwiążą w snopki] jego wszystkie zgorszenia, i tych, którzy niesprawiedliwość czynią; I wrzucą je w piec ognisty [ucisk, niszczycielski wobec ich nominalnego systemu i fałszywego wyznania wiary] (...) Tedy sprawiedliwi [klasa n] lśnić się będą jako słońce w królestwie Ojca swego” (Mat. 13:41–43). Zbliżający się ucisk Kościoła w wielkiej mierze będzie spowodowany wzrostem niedowiarstwa i spirytyzmu wszelkiego rodzaju, co będzie stanowić surowe próby, ponieważ Babilon podtrzymuje wiele doktryn przeciwnych Słowu Bożemu. Jak w żniwie wieku żydowskiego krzyż był dla Żydów, oczekujących chwały i potęgi, kamieniem obrażenia, a dla uczonych Greków głupstwem, tak w żniwie wieku Ewangelii jeszcze raz będzie „kamieniem obrażenia i opoką zgorszenia”.

Każdy, kto na Chrystusie budował co innego niż złoto, srebro i drogie kamienie prawdy a w związku z tym i odpowiedni charakter, w okresie owego gniewu („ognia”) dozna srogiego zawodu, ponieważ wszelkie drewno, siano oraz ścierń doktryny i praktyki zostaną strawione. Ci, którzy budowali właściwie a tym samym posiedli właściwy charakter są przedstawieni przez literę s, tymczasem t reprezentuje „wielką kompanię”, spłodzonych z Ducha, którzy budowali z drewna, siana i ściernia — pszenicę, ale nie w pełni dojrzałą, gdy nastał czas zbierania pierwiastków (s). Stracili oni (t) nagrodę zasiadania na tronie i Boską naturę, choć ostatecznie doznają narodzenia z ducha jako istoty duchowe niższego rzędu niż Boska natura. Mimo ich prawdziwego poświęcenia zostali do tego stopnia podporządkowani duchowi światowemu, że zaniedbali sposobność złożenia swego życia w ofierze. Nawet podczas „żniwa”, gdy żywi członkowie Oblubienicy bywają przez prawdę oddzielani od drugich, słuch innych, łącznie z klasą t, będzie przytępiony. Będą oni leniwi w słuchaniu i leniwi w działaniu w tym czasie rozdzielania. Bez wątpienia będą oni bardzo zaskoczeni, gdy później zdadzą sobie sprawę z tego, że Oblubienica została skompletowana i połączona z Panem a oni z powodu obojętności i przeliczenia się utracili tak wielką nagrodę. Jednak piękno Boskiego planu, który wówczas zaczną rozpoznawać jako plan miłości zarówno w odniesieniu do nich, jak i wszystkich ludzi, pomoże im pokonać smutek i zawołają „Alleluja! iż ujął królestwo Pan Bóg wszechmogący. Radujmy się i weselmy się, a dajmy mu chwałę; bo przyszło wesele Barankowe, a małżonka jego nagotowała się” (Obj. 19:6, 7). Zauważmy też bogactwo postanowienia Boga. Do nich wysłane jest następujące posłanie: Choć nie stanowicie Oblubienicy Baranka, możecie wziąć udział w wieczerzy weselnej — „Błogosławieni, którzy są wezwani na wieczerzę wesela Barankowego” (w. 9). We właściwym czasie to grono, dzięki Boskiemu karaniu, w pełni dojdzie do harmonii z Nim i Jego planem. Oczyści swe szaty, by ostatecznie mogło osiągnąć stanowisko następne po Oblubienicy — y, na duchowym poziomie, L — Obj. 7:14, 15.

Czas ucisku, jaki dotknie świat, nastąpi wówczas, gdy Babilon zacznie kruszyć się i upadać. Upadek ten obejmie przekrój społeczeństwa ludzkiego i rządy przygotowując świat do panowania sprawiedliwości. W czasie ucisku cielesny Izrael (e), który był odrzucony „pókiby nie weszła zupełność pogan”, będzie przywrócony do Boskiej łaski a Kościół ewangeliczny, czyli duchowy Izrael, zostanie skompletowany i wyniesiony do chwały. W wieku Tysiąclecia Izrael będzie głównym narodem na ziemi, będzie on na czele wszystkich ziemskich istot a wszyscy posłuszni stopniowo będą przyciągani do jedności i harmonii z nim.

Przywracanie go oraz świata do doskonałej ludzkiej natury będzie działalnością stopniową wymagającą całego wieku Tysiąclecia, by ją dokończyć. Podczas tego tysiącletniego panowania Chrystusa skutki śmierci Adamowej stopniowo będą zanikać. Różne jej stopnie — choroby, bóle, słabości jak i grób — będą ustępować pod wpływem posłuszeństwa wobec potęgi wielkiego Odnowiciela a przy końcu wieku wielka piramida z naszego wykresu będzie zupełna. Chrystus (x) będzie głową wszystkich: wielkiej kompanii, aniołów i ludzi — następnym po Ojcu. Potem według porządku będzie wielka kompania, duchowe istoty (y) i następnie aniołowie. Dalej Izrael według ciała (z), prawdziwi Izraelczycy na czele narodów ziemi. W końcu ludzkość (w) przywrócona do doskonałości, podobnej do tej, jaką posiadał Adam, głowa rodzaju ludzkiego, zanim zgrzeszył. To przywracanie do pierwotnego stanu odbywać się będzie stopniowo w wieku Tysiąclecia — „czasie naprawienia” (Dz.Ap. 3:21). Niektórzy z ludzi będą jednak wytraceni: po pierwsze, wszyscy którzy mając pełnię światła i możliwości przez sto lat odmówią uczynienia postępu w kierunku sprawiedliwości i doskonałości (Izaj. 65:20), po drugie, ci wszyscy, którzy uczynili postęp w kierunku doskonałości, ale w ostatecznej próbie przy końcu Tysiąclecia okażą się niewiernymi (Obj. 20:9). Tacy umrą śmiercią drugą, z której nie będzie zmartwychwstania czy obietnicy restytucji. Każdy otrzyma tylko jedną indywidualną próbę. Tylko jeden okup został złożony. Chrystus więcej nie umiera.

Gdy spoglądamy na wielki plan naszego Ojca dotyczący wywyższenia Kościoła i błogosławienia przez niego Izraela i wszystkich narodów ziemi przez przywrócenie wszystkich rzeczy do pierwotnego stanu, przypomina nam się śpiew aniołów: „Chwała na wysokościach Bogu, a na ziemi pokój, w ludziach dobre upodobanie”! To będzie spełnieniem Boskiego planu — „(...) w jedno zgromadził wszystkie rzeczy w Chrystusie”. Kto wówczas powie, że Boski plan się nie powiódł? Kto wówczas powie, że nie pokonał zła dobrem i nie sprawił, że gniew zarówno ludzi, jak i diabłów musi Go sławić?

Rysunek piramidy nie tylko dobrze służy celowi zilustrowania doskonałości różnych istot, ale świetnie przedstawia jedność wszelkiego stworzenia, jaka nastanie w wypełnieniu się planu Bożego, gdy zostanie osiągnięta harmonia i doskonałość wszystkich rzeczy pod kierunkiem Chrystusa, Głowy nie tylko Kościoła, będącego Jego ciałem, lecz również wszystkich rzeczy w niebie i na ziemi — Efez. 1:10.

Chrystus Jezus był „początkiem”, „głową”, „kamieniem wierzchnim”, „kamieniem narożnym węgielnym” owej wielkiej budowy, która jak dotąd zaledwie została rozpoczęta. W harmonii z liniami i kątami wierzchniego kamienia musi być wzniesiona budowa z pozostałych kamieni. Bez względu na to, ile rodzajów kamieni może być użytych do tej budowy, wszystko jedno ile różnych natur może być wśród Boskich synów, ziemskich i niebiańskich, wszyscy oni, jeśli mają przez wieczność nadawać się do przyjęcia przez Niego, muszą być przystosowani do obrazu Jego Syna. Wszyscy ci, którzy będą stanowić tę budowlę muszą mieć ducha posłuszeństwa wobec Boga i miłość do Niego oraz wszystkich Jego stworzeń (tak hojnie zilustrowaną w Jezusie), będącą wypełnieniem Zakonu — Będziesz miłował Pana, Boga Twego, ze wszystkiego serca twego i ze wszystkiej duszy twojej, i ze wszystkiej siły twojej, i ze wszystkiej myśli twojej; a bliźniego twego, jako samego siebie.

W procesie gromadzenia wszystkich rzeczy w jedno, zarówno niebiańskich, jak i ziemskich, pod zwierzchnictwem jednej głowy, Chrystus Jezus, Głowa, był wybrany pierwszy. Następnie Kościół będący Jego ciałem. Potem aniołowie i inne duchowe klasy, dalej godni z Izraela i świat. Począwszy od najwyższych w sposób uporządkowany do czasu, gdy wszyscy, którzy zechcą, zostaną doprowadzeni do harmonii i jedności.

Jedną szczególną cechą jest to, że ów doświadczony, narożny kamień wierzchni jest położony pierwszy i nazwany kamieniem węgielnym. Przez to zilustrowany jest fakt, że fundament wszelkiej nadziei wobec Boga i sprawiedliwości jest położony nie na ziemi, lecz w niebie. Ci, którzy budują się pod nim i łączą z tym niebiańskim fundamentem podtrzymywani są przez niebiańskie prawa i siły przyciągania. I chociaż porządek ten jest zupełnym przeciwieństwem ziemskiej budowli, jak dobrze się składa, że kamień ten, na podobieństwo którego cała budowla bywa wznoszona, był położony pierwszy. Dobrze się też składa, że nasz fundament położony jest w górze a nie na dole a my jako żywe kamienie budujemy się w Nim we wszystkim. W taki sposób to dzieło będzie się rozwijać przez wiek Tysiąclecia aż do czasu, gdy każde stworzenie, każdej natury w niebie i na ziemi, będzie wielbić Boga służąc Mu stosownie podług doskonałego posłuszeństwa. Wszechświat wówczas będzie czysty, ponieważ „(...) stanie się, że każda dusza, któraby nie słuchała tego proroka, będzie wygładzona z ludu” — w śmierci drugiej. Dz. Ap. 3:22, 23.

Przybytek na puszczy

Ta sama lekcja, jaka pokazana jest w wykresie planu wieków, jest też pokazana w obrazie przybytku na puszczy stanowiąc przez Boga zaplanowany typ, co później będzie obszerniej wyjaśnione. Umieściliśmy go obok, aby różne poziomy lub stopnie świątnicy i świątnicy najświętszej mogły być dokładnie poznane i docenione jako uczące o tych sprawach, które właśnie w szczegółach zbadaliśmy3. Poza dziedzińcem przybytku leży cały świat w grzechu na poziomie deprawacji prezentowanym przez literę R. Wchodząc przez „bramę” na „dziedziniec” stajemy się osobami wierzącymi lub usprawiedliwionymi na poziomie N. Ci, którzy idą naprzód w kierunku poświęcenia, zbliżają się go drzwi przybytku i wchodząc do niego (poziom M) stają się kapłanami. Wzmacniają się „chlebami pokładnymi”, oświeca ich „świecznik” i zdolni są złożyć kadzidło na „złotym ołtarzu” nadające się do przyjęcia przez Boga dzięki Jezusowi Chrystusowi. Ostatecznie podczas zmartwychwstania wejdą oni do doskonałego duchowego stanu, czyli „Świątnicy Najświętszej” (poziom L) i połączą się z Jezusem w chwale Królestwa, na poziomie K.


WYKŁAD XIII

KRÓLESTWA TEGO ŚWIATA

Pierwsze panowanie – Utrata panowania – Odkupienie i przywrócenie panowania – Typiczne Królestwo Boże – Uzurpator – Dwie formy obecnego panowania – Istnienie obecnych władz zarządzone przez Boga – Wizja Nabuchodonozora – Wizja Daniela i jej interpretacja – Królestwa tego świata rozpatrywane z innego punktu widzenia – Właściwy stosunek Kościoła do obecnych rządów – Krótkie zbadanie „Boskiego prawa” królów – Nieuzasadnione roszczenia chrześcijaństwa – Lepsza nadzieja związana z piątym uniwersalnym imperium

 

W

 PIERWSZYM rozdziale objawienia Bożego, Bóg oznajmia swój zamiar odnoszący się do Jego ziemskiego stworzenia i sprawowaniem przez nie władzy: „Zatem rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na wyobrażenie nasze, według podobieństwa naszego; a niech panuje nad rybami morskimi, i nad ptactwem niebieskim, i nad zwierzęty, i nad wszystką ziemią, i nad wszelkim płazem, płazającym się po ziemi. Stworzył tedy Bóg człowieka na wyobrażenie swoje: na wyobrażenie Boże stworzył go; mężczyznę i niewiastę stworzył je. I błogosławił im Bóg, i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się, i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię i czyńcie ją sobie poddaną, i panujcie nad rybami morskimi, i nad ptactwem niebieskim, i nad wszelkim zwierzem, który się rusza na ziemi”.

Tak więc, panowanie nad ziemią było oddane w ręce ludzkości reprezentowanej przez pierwszego człowieka, Adama, który był doskonały i dlatego w pełni kompetentny, by być panem, władcą lub królem ziemi. Polecenie rozmnażania się, napełniania ziemi, czynienia jej sobie poddaną i panowania nad nią nie odnosiło się jedynie do Adama, lecz do całej ludzkości: „a niech panuje” (w oryginale: niech oni panują) itd. Gdyby ludzkość pozostała doskonała i bezgrzeszna, nie utraciłaby nigdy prawa do panowania.

Należy zwrócić uwagę, że pełnomocnictwo to nie dawało żadnemu człowiekowi prawa do panowania nad bliźnim, ale całemu rodzajowi ludzkiemu dane było panować nad ziemią, uprawiać ją i korzystać z wyprodukowanych towarów dla wspólnego dobra. Nie tylko rośliny ziemi i bogactwa minerałów zostały w taki sposób dane w ręce człowieka, lecz również wszelka rozmaitość zwierząt do dyspozycji i służby. Gdyby ludzkość pozostała w stanie doskonałości spełniając pierwotny zamiar Stwórcy, w miarę wzrastania w liczbę wynikłaby potrzeba wspólnego konsultowania się oraz usystematyzowania wysiłków i znalezienia sposobów oraz środków do sprawiedliwego i mądrego podziału dóbr dla wspólnego błogosławieństwa. Gdyby z upływem czasu z powodu wielkiej liczby ludzi wspólne spotykanie i konsultowanie było niemożliwe, koniecznością stałby się wybór pewnej liczby przedstawicieli różnych klas, którzy reprezentowaliby pozostałych. A jeśliby wszyscy ludzie byli doskonali umysłowo, fizycznie i moralnie, jeśliby każdy człowiek kochał Boga ponad wszystko i przestrzegał Jego przepisów a bliźniego swego miłował jak siebie samego, nie byłoby tarć w zorganizowanym w taki sposób społeczeństwie.

Widzimy zatem, że zamiarem Stwórcy było zaprowadzenie na ziemi formy rządów republikańskich, rządów, w których brałby udział każdy człowiek. Każdy człowiek byłby suwerenem posiadającym potrzebne kwalifikacje do spełniania wszelkich obowiązków zarówno dla swego, jak i powszechnego dobra.

To powierzone człowiekowi panowanie nad ziemią mogące trwać wiecznie zależało od jedynej ewentualności, mianowicie, utrzymania harmonii z najwyższym władcą wszechświata, którego prawo, krótko mówiąc, jest miłością. „Wypełnieniem Zakonu jest miłość”. „Będziesz miłował Pana, Boga twego, ze wszystkiego serca twego, i ze wszystkiej duszy twojej (...) bliźniego twego jako samego siebie” — Rzym. 13:10; Mat. 22:37–40.

O tej wielkiej łasce, jaką człowiek został obdarzony, Dawid wielbiąc Boga mówi: „Albowiem mało mniejszym uczyniłeś go od Aniołów, chwałą i czcią ukoronowałeś go. Dałeś mu opanować sprawy rąk twoich, wszystkoś poddał pod nogi jego” (Ps. 8:6, 7). Panowanie przekazane ludzkości w osobie Adama było pierwszym ustanowieniem królestwa Bożego na ziemi. Człowiek tym sposobem sprawował władzę jako przedstawiciel Boga. Ale nieposłuszeństwo człowieka wobec Najwyższego Władcy spowodowało nie tylko utracenie przez niego życia, lecz również wszystkich praw i przywilejów przedstawiciela władzy na ziemi. Człowiek okazał się buntownikiem, został więc zdetronizowany i skazany na śmierć. Potem królestwo Boże na ziemi szybko przestało istnieć i od tego czasu nie było ustanawiane, z wyjątkiem krótkiego czasu i to w sposób typiczny w Izraelu. Chociaż w Edenie człowiek stracił prawo do życia i panowania, nie zostało ono odjęte od niego nagle i tak długo, jak długo trwa życie człowieka może on panować nad ziemią według własnych idei i zdolności aż do zamierzonego przez Boga czasu, gdy wspomniane prawo zostanie mu zabrane i dane Temu, który to panowanie kupił.

Śmierć naszego Pana odkupiła, czyli kupiła, nie tylko człowieka, lecz również jego pierwotne dziedzictwo, łącznie z panowaniem nad ziemią. Kupiwszy je Jezus stał się ich właścicielem, On jest więc prawowitym dziedzicem, który w czasie właściwym, już wkrótce, przejmie we władanie nabytą własność (Efez. 1:14). Kupił On człowieka nie po to, by był on Jego niewolnikiem, lecz po to, by go przywrócić do pierwotnego stanu, łącznie z przywróceniem mu panowania nad ziemią, które kupił, podobnie jak i wszystkie pierwotne błogosławieństwa, w celu dania ich człowiekowi ponownie, gdy będzie on zdolny korzystać z nich w harmonii z wolą Boga. Dlatego panowanie Mesjasza na ziemi nie będzie wieczne. Będzie ono trwało tylko tak długo, jak długo Jego potężna żelazna władza nie położy kresu wszelkiej rebelii i nieposłuszeństwu, przywracając upadłą ludzkość do pierwotnej doskonałości, kiedy to będzie w stanie panować nad ziemią według pierwotnego zamierzenia. Tak więc, ponownie nastanie Królestwo Boże na ziemi, pod władzą człowieka jako wyznaczonego przez Boga przedstawiciela.

W wieku żydowskim Bóg zorganizował naród Izraela jako swoje królestwo pod zwierzchnictwem Mojżesza i sędziów w rodzaju republiki, lecz było ono jedynie typiczne. Potem nastały bardziej despotyczne rządy, szczególnie za czasów Dawida i Salomona, które w pewnym sensie również stanowiły typ obiecanego królestwa, kiedy to Mesjasz będzie panował. Odmiennie niż okoliczne narody, Izrael miał Jehowę za swego Króla, którego tytularni władcy służyli Jemu, o czym dowiadujemy się z Ps. 78:70, 71. Całkiem jasno stwierdza to 2 Kron. 13:8 i 1 Kron. 29:23 nazywając Izraela „królestwem Pańskim” a o Salomonie mówi „A tak usiadł Salomon na STOLICY PAŃSKIEJ za króla miasto Dawida, ojca swego”, który siedział lub sprawował władzę na tym samym tronie czterdzieści lat wcześniej po Saulu, pierwszym królu.

Gdy naród Izraelski zgrzeszył wobec Boga, Bóg karał go wielokrotnie i ostatecznie odebrał mu królestwo zupełnie. W dniach Sedekiasza, który był ostatnim królem z linii Dawida, zostało odjęte berło władzy królewskiej. Wówczas typiczne królestwo Boga zostało obalone.

Boską decyzję odnoszącą się do tej sprawy wyrażają następujące słowa: „A ty, nieczysty bezbożniku, księciu Izraelski! którego dzień przychodzi, gdy nieprawość skończona będzie; Tak mówi panujący Pan: Zdejm tę czapkę, a zrzuć tę koronę, która już nigdy takowa nie będzie (...) W niwecz, w niwecz, w niwecz ją obrócę, czego pierwej nie bywało (i WIĘCEJ NIE BĘDZIE) przyjdzie ten, co do niej ma prawo, którem mu dał” (Ezech. 21:25–27). Podczas wypełniania się tego proroctwa król Babilonu wystąpił przeciwko Izraelowi, wziął do niewoli ludność i usunął jej króla. Chociaż później przywrócony do narodowej egzystencji przez Cyrusa, króla Presji, był jednak Izrael poddanym i płacił daninę władcom kolejnych imperiów: Medo-Persji, Grecji i Rzymu aż do ostatecznej zagłady ich narodowości w 70 roku naszej ery. Od tego czasu zostali rozproszeni między wszystkie narody świata.

Królestwo Izraela było jedynym, które od upadku człowieka Bóg w ogóle uznawał jako w pewien sposób reprezentujące Jego rząd, prawa itp. Istniało wiele narodów przed nim, lecz żaden prawnie nie mógł nazwać Boga swoim założycielem lub utrzymywać, iż jego władcy są przedstawicielami Boga. Kiedy korona została Sedekiaszowi odebrana a królestwo Izraela upadło, wyrok zapadł, że tak pozostanie aż przyjdzie Chrystus, prawowity dziedzic świata, który ma do niej prawo. Stąd wniosek, iż wszystkie inne królestwa panujące przed ponownym ustanowieniem królestwa Bożego są napiętnowane mianem „królestw świata”, będących pod władzą „księcia tego świata” i stąd wszelkie roszczenia do bycia królestwem Boga są nieprawdziwe. Królestwo to nie zostało też USTANOWIONE, gdy Chrystus przyszedł po raz pierwszy (Łuk. 19:12). Od tego czasu jednak Bóg wybierał ze świata tych, którzy będą uznani za godnych panowania z Chrystusem jako współdziedzice Jego tronu. Do swego drugiego adwentu Chrystus nie przejmie tego królestwa, władzy, chwały i panowania nad wszystkimi.

Pozostałe królestwa, prócz izraelskiego, są przez Pismo Święte nazwane pogańskimi lub nieżydowskimi królestwami — „królestwami świata” pod wodzą „księcia tego świata”, szatana. Zniesienie królestwa Bożego w czasach Sedekiasza pozostawiło świat bez jakiegokolwiek rządu, który by Bóg uznał lub w szczególny sposób nadzorował jego prawa lub sprawy. Pogańskie rządy Bóg uznawał pośrednio, co publicznie oznajmił w swoim wyroku (Łuk. 21:24), mówiącym, iż w okresie bezkrólewia kontrolę nad Jerozolimą i światem sprawować będą rządy pogańskie.

Bezkrólewie, czyli okres między odebraniem Boskiego berła i rządu a ich przywróceniem w większej mocy i chwale przez Chrystusa, biblijnie jest określone jako „czasy pogan”. Te „czasy”, czyli lata, w których „królestwom świata” dozwolono panować, są ustalone i ograniczone, ale czas ponownego zaprowadzenia królestwa Bożego pod wodzą Mesjasza jest też w Piśmie Świętym ustalony i zaznaczony.

Te pogańskie rządy były złymi rządami „(...) są zwierzchnościami — które — od Boga są postanowione” dla pewnego mądrego celu (Rzym. 13:1). Ich niedoskonałość i złe rządzenie są częścią ogólnej lekcji o niezmiernie przestępczym charakterze grzechu i dowodzą niezdolności upadłego człowieka do rządzenia sobą, nawet dla własnej satysfakcji. Przeważnie Bóg dozwala ludziom na przeprowadzanie własnych celów według posiadanych możliwości, przeciwdziałając ich planom tylko wtedy, kiedy oni przeszkadzają Jego zamiarom. Bóg zamierzył, by ostatecznie wszystko wyszło na pożytek. W końcu nawet „(...) i gniew człowieczy chwalić cię musi”. Wszystko inne, co nie niesie z sobą dobra, nie służy dobremu celowi lub niczego nie uczy, Bóg ogranicza — Ps. 76:11.

Niezdolność człowieka do zaprowadzenia doskonałego rządu jest cechą słabości wynikłą z upadłego, zdeprawowanego stanu. Owe słabości, które same z siebie udaremniają ludzkie wysiłki w kierunku zorganizowania doskonałego rządu zostały przez szatana, który był pierwszym nakłaniającym człowieka do nielojalności wobec Najwyższego Władcy, wykorzystane. Szatan stale czerpał korzyści ze słabości człowieka, sprawiał, że zło wydawało się dobrem a dobro złem. On też w złym świetle przedstawił Boski charakter oraz plany i pozbawił ludzi zdrowego rozsądku w ich stosunku do Prawdy. Tym sposobem „jest skuteczny w synach niedowiarstwa” (Efez. 2:2) czyniąc ich niewolnikami swojej woli. Z tego powodu nasz Pan i Apostołowie nazwali go księciem lub władcą tego świata (Jan 14:30; 12:31). Nie jest on księciem obecnego świata z mocy prawa, lecz przez uzurpację, przez oszustwo, podstęp i nadzór nad upadłymi ludźmi. W niedługim czasie zostanie usunięty, ponieważ jest uzurpatorem. Gdyby posiadał rzeczywisty tytuł księcia tego świata, nie postąpiono by z nim w taki sposób.

Z tego wynika, że panowanie nad ziemią składa się z niewidzialnej i widzialnej formy. Pierwsza jest duchową, druga ziemską formą — widzialnym ziemskim królestwem w pewnej mierze znajdującym się pod kontrolą duchowego księcia, szatana. Ponieważ szatan zdobył taką kontrolę, mógł zaproponować naszemu Panu uczynienie Go najwyższym widzialnym suwerenem na ziemi pod jego zwierzchnością (Mat. 4:9). Gdy miną czasy pogan, obie formy obecnego panowania skończą się: szatan zostanie związany a królestwa tego świata obalone.

Upadłe, oślepione, wzdychające stworzenie przez stulecia z trudem posuwało się na swej drodze przeżywając porażki na każdym kroku. Nawet najlepsze jego wysiłki zdawały się być bezowocne. A jednak człowiek wierzył, że ów złoty wiek, o którym marzyli filozofowie, jest tuż. Ludzie nie wiedzą, że o wiele większe wyzwolenie niż to, jakiego się spodziewają i do którego wzdychają, nadejdzie przez wzgardzonego Nazarejczyka i Jego naśladowców, którzy jako synowie Boga wkrótce okażą się w mocy królestwa, by dokonać wyzwolenia (Rzym. 8:22, 19).

Aby dzieci Boże nie pozostawały w ciemności odnośnie zezwolenia Boga na obecne złe rządy oraz Jego ostatecznego celu, jakim jest zaprowadzenie lepszego rządu, gdy te królestwa, wskutek Jego opatrzności, osiągną cel, w jakim Bóg je dozwolił, Bóg dał przez swoich proroków liczne, wielkie, panoramiczne wizje „królestw świata” za każdym razem pokazując, by dodać odwagi, ich obalenie przez ustanowienie Jego własnego sprawiedliwego i wiecznego królestwa pod wodzą Mesjasza, Księcia Pokoju.

To, że teraźniejszy wysiłek człowieka nie pozostaje w oderwaniu od woli i mocy Jehowy, ale istnieje wskutek Jego dozwolenia, pokazane jest w posłaniu Boga skierowanym do Nabuchodonozora, przyzwalającym na panowanie, aż do ustanowienia Chrystusowego królestwa, czterem wielkim imperiom: Babilonii, Medo-Persji, Grecji i Rzymowi (Dan. 2:37–43). To pokazuje, gdzie dzierżawa tego panowania się kończy.

A teraz rzucając okiem na te prorocze szkice pamiętajmy, że początek imperiów jest w Babilonii w czasie obalenia królestwa Izraela, typicznego królestwa Bożego.

Nabuchodonozorowa wizja ziemskich rządów

Jedną z wypowiedzi „napisanych dla napomnienia naszego”, abyśmy, jak nam zalecono, byli poddanymi istniejącym władzom, mogli przez cierpliwość oraz pociechę Pism mieć nadzieję (Rzym. 15:4; 13:1), jest sen Nabuchodonozora oraz jego Boska interpretacja podana przez proroka (Dan. 2:31–45).

Daniel wytłumaczył sen, mówiąc: „Tyś królu! widział, a oto obraz jeden wielki (obraz to był wielki, a blask jego znaczny) stał przeciwko tobie, który na wejrzeniu był straszny. Tego obrazu głowa była ze złota szczerego, piersi jego i ramiona jego ze srebra, brzuch jego i biodra jego z miedzi; Golenie jego z żelaza, nogi jego częścią z żelaza, a częścią z gliny. Patrzałeś na to, aż odcięty był kamień, który nie bywał w ręku, a uderzył ten obraz w nogi jego żelazne i gliniane, i skruszył je.

„Tedy się skruszyło społem żelazo, glina, miedź, srebro i złoto, a było to wszystko jako plewy na bojowisku w lecie, i rozniósł to wiatr, tak, że ich na żadnem miejscu nie znaleziono; a kamień on, który uderzył o obraz, stał się górą wielką i napełnił wszystką ziemię.

„Tenci jest sen. Wykład też jego powiemy przed królem: Tyś, królu! królem królów; bo tobie Bóg niebieski królestwo, moc, potęgę i sławę dał [To znaczy, że istnienie pogańskich królestw, czyli władzy, jest zrządzeniem Boga]; I wszystko, gdzie jedno mieszkają synowie ludzcy, zwierz polny i ptastwo niebieskie, dał w rękę twoją i postanowił cię panem nad tem wszystkiem, a tyś jest tą głową złotą.

„Ale po tobie powstanie królestwo insze, podlejsze niżeli twoje [srebro], a inne królestwo trzecie miedziane, które panować będzie po wszystkiej ziemi. A królestwo czwarte będzie mocne jako żelazo; bo jako żelazo łamie i kruszy wszystko, jako żelazo, mówię, kruszy wszystko, tak i ono połamie i pokruszy wszystko. A iżeś widział nogi, i palce częścią z gliny garncarskiej a częścią z żelaza, królestwo rozdzielone znaczy, w którem będzie nieco mocy żelaznej, tak jakoś widział żelazo zmieszane z skorupą glinianą; Ale palce nóg częścią z żelaza a częścią z gliny znaczą królestwo częścią mocne a częścią do skruszenia snadne”.

Studiujący historię z łatwością zauważy, pośród licznych mniejszych imperiów, jakie powstały na ziemi, cztery opisane przez Daniela. Określono je jako UNIWERSALNE IMPERIA. Pierwszym był Babilon — głowa ze złota (werset 38); drugim — Medo-Persja, zwycięzca Babilonu, piersi ze srebra; trzecim — Grecja, zwycięzca Medo-Persji, brzuch z miedzi; czwartym — Rzym, potężne królestwo, golenie z żelaza a stopy mieszaniną gliny z żelazem. Trzy z nich już przeminęły, a czwarte, rzymskie, w czasie narodzenia naszego Pana utrzymywało uniwersalną władzę. Czytamy o tym: „(...) wyszedł dekret od cesarza Augusta, aby popisano wszystek świat” — Łuk. 2:1.

Żelazne imperium, Rzym, było bez porównania najpotężniejsze i trwało dłużej niż poprzednie. W rzeczywistości Cesarstwo Rzymskie trwa nadal reprezentowane przez narody Europy. Ten podział przedstawiony jest w dziesięciu palcach posągu. Stopy będące mieszaniną gliny z żelazem przedstawiają połączenie kościoła z państwem. Tę mieszaninę Pismo Święte nazywa „Babilonem” — zamieszaniem. Jak to niebawem zobaczymy, kamień jest symbolem prawdziwego królestwa Bożego a Babilon jest jego namiastką, imitacją kamienia, gliną, która połączyła pozostałości [żelazo] imperium rzymskiego. Ten połączony system, kościół i państwo, kościół nominalny poślubiony królestwom tego świata, który Bóg nazywa Babilonem, zamieszaniem, ośmiela się określać siebie mianem chrześcijaństwa — królestwem Chrystusowym. Daniel wyjaśnia: „A iżeś widział żelazo zmieszane z skorupą glinianą, znaczy, że się spokrewnią z sobą ludzie [połączenie kościoła z państwem — Babilon]; a wszakże nie będzie się trzymał jeden drugiego, tak jako żelazo nie może się zmieszać z gliną”. Nie mogą oni całkowicie się połączyć. „Ale za dni tych królów [królestw przedstawionych przez palce, tak zwanych królestw chrześcijańskich lub chrześcijaństwo] wzbudzi Bóg niebieski królestwo, które na wieki zepsute nie będzie, a królestwo to na inszy naród nie spadnie, ale ono połamie, i koniec uczyni tym wszystkim królestwom, a samo stać będzie na wieki” — Dan. 2:43, 44.

Daniel nie określa tu czasu zniszczenia tych pogańskich rządów, co znaleźć możemy na innym miejscu, ale każde przepowiedziane wydarzenie pokazuje dzisiaj, że ten koniec jest blisko, we drzwiach. System papieski długo utrzymywał, że jest owym królestwem z nieba obiecanym przez Boga, i że w wypełnieniu tego proroctwa papiestwo pokruszyło na kawałki i wchłonęło wszystkie inne królestwa. Jednak prawda jest inna, wskazuje, że nominalny kościół połączony jest z ziemskimi mocarstwami tak jak glina z żelazem, i że papiestwo nigdy nie było prawdziwym królestwem Bożym, lecz jedynie jego imitacją. Jednym z oczywistych dowodów, iż papiestwo nie zniszczyło i nie wchłonęło ziemskich królestw jest fakt, że ono nadal istnieją. A teraz błotnista glina wyschła i stała się krucha, straciła swą lepkość. Żelazo i glina pokazują oznaki rozpadu, szybko zatem runą, gdy zostaną uderzone przez „kamień” prawdziwego Królestwa.

Kontynuując wyjaśnienie Daniel mówi: „Tak jakoś widział, iż z góry odcięty był kamień, który nie bywał w ręku, a skruszył żelazo, miedź, glinę, srebro i złoto, przez to Bóg wielki królowi oznajmił, co ma być na potem; i prawdziwy jest ten sen, i wierny wykład jego” — w. 45.

Kamień odcięty „z góry” bez pomocy rąk, który uderza i kruszy potęgę pogan, przedstawia prawdziwy Kościół, królestwo Boże. W wieku Ewangelii ten „kamień” — królestwo — jest kształtowany, „odcinany”, rzeźbiony i cyzelowany do przyszłego stanowiska i wielkości; przygotowywany, nie przez ludzkie ręce, lecz przez moc ducha prawdy, niewidoczną moc Jehowy. Kiedy zostanie już skompletowany, zupełnie odcięty, uderzy i zniszczy królestwa tego świata, nie ludzi, ale rządy przedstawione przez obraz, te bowiem mają być zniszczone, aby ludzkość mogła być wyzwolona. Pan Jezus nie przyszedł, aby zniszczyć ludzkie życie, ale by je zachować — Jan 3:17.

Kamień ten w czasie przygotowywania go, w czasie odcinania, mógł być nazywany górą w zarodku z punktu widzenia jego przyszłego przeznaczenia. To samo można powiedzieć o Kościele, czasami nazywanym królestwem Bożym. W rzeczywistości jednak ów kamień nie stał się górą przed uderzeniem obrazu. Tak i Kościół wtedy w pewnym sensie stanie się Królestwem napełniającym całą ziemię, gdy „dzień Pański”, „dzień gniewu”, „dzień ucisku” się skończy, królestwo Boże będzie założone a wszystkie inne królestwa zostaną mu podporządkowane.

Przypomnijmy sobie obietnicę uczynioną przez naszego Pana zwycięzcom chrześcijańskiego Kościoła: „Kto zwycięży, dam mu siedzieć z sobą na stolicy mojej”. „A kto zwycięży i zachowa aż do końca uczynki moje, dam mu zwierzchność nad poganami (narodami). I będzie ich rządził laską żelazną; jako statki garncarskie (oni) skruszeni będą, jakom i ja wziął od Ojca mego” (Obj. 3:21; 2:26, 27; Ps. 2:8–12). Gdy laska żelazna dokona już dzieła zniszczenia a ręka, która uderzyła, zacznie leczyć, ludzkość zwróci się do Boga a On ją uleczy (Izaj. 19:22; Jer. 3:22, 23; Oz. 6:1; 14:4; Izaj. 2:3), udzielając jej piękna w miejsce popiołu, radości w miejsce smutku, odzienia chwały w miejsce utrapionego ducha.

Danielowa wizja ziemskich rządów

W wizji Nabuchodonozora widzimy ziemskie imperia, tak jak je widzi świat, jako pokaz ludzkiej chwały, wielkości i potęgi, choć dostrzec w nim można też ich chylenie się ku upadkowi i ostateczne zniszczenie, co jest wyrażone w obniżającej się wartości począwszy od złota do żelaza i gliny.

Klasa przedstawiona w kamieniu, prawdziwy Kościół, w okresie wyboru jej członków, to znaczy w czasie odcinania „z góry”, była oceniana przez świat jako nie mająca wartości. Ludzie nią wzgardzili i odrzucili. Nie widzieli w tej klasie takiego piękna, jakiego by pragnęli. Świat kocha, podziwia, sławi i broni tych władców i te rządy, które są przedstawione w owym wielkim obrazie, chociaż ciągle z ich strony doznawał zawodów, wprowadzania w błąd, urazów i ucisku. Świat wynosi pod niebiosa, w prozie i poezji, wielkich i odnoszących sukcesy przedstawicieli tego obrazu, swoich Aleksandrów, Cezarów, Bonapartych i innych, których wielkość przejawia się w masowych mordach swoich współbliźnich, i którzy pod wpływem żądzy utrzymania władzy miliony ludzi czynią wdowami i sierotami. Taki duch nadal przejawia się „dziesięciu palcach” obrazu. Okazywany jest dzisiaj w szykach wojskowych ponad dwunastu milionów ludzi uzbrojonych we wszelkie nowoczesne przemyślne urządzenia do zabijania drugich, na rozkaz panujących „zwierzchności”.

Pyszni są uważani za szczęśliwych, a ci, którzy postępują bezbożnie, bywają zachowani (Mal. 3:15). Czy zatem nie rozumiemy, że zniszczenie tego wielkiego obrazu spowodowane uderzeniem kamienia i ustanowienie królestwa Boga znaczy uwolnienie uciemiężonych i błogosławienie wszystkich? Choć przez jakiś czas zmiana ta powodować będzie nieszczęście i ucisk, ostatecznie jednak wyda spokojnie owoce sprawiedliwości.

Ale teraz, pamiętając o różnicy zapatrywań, spójrzmy na te same cztery uniwersalne imperia z punktu Boskiego widzenia i tych, którzy są z Bogiem w harmonii, tak jak są opisane w widzeniu umiłowanego proroka Daniela. Jak haniebne i okrutne wydają się nam te królestwa, takimi też były pokazane Danielowi jako cztery wielkie i drapieżne dzikie bestie. W jego widzeniu przyszłe królestwo Boże (kamień) było wspanialsze niż w widzeniu Nabuchodonozora. Daniel powiada: „Widziałem w widzeniu moim w nocy, a oto cztery wiatry niebieskie potykały się na morzu wielkim; A cztery bestie wielkie występowały z morza, różne jedna od drugiej. Pierwsza podobna lwowi, mając skrzydła orle (...) druga podobna niedźwiedziowi (...) a oto inna bestia podobna lampartowi (...) Potemem widział w widzeniach nocnych, a oto bestia czwarta, straszna i sroga i bardzo mocna, mająca zęby żelazne wielkie, która pożerała i kruszyła, a ostatek nogami swymi deptała; a ta była różna od wszystkich bestii, które były przed nią, i miała dziesięć rogów” — Dan. 7:2–7.

Szczegóły odnoszące się do trzech pierwszych bestii (Babilon — lew, Medo-Persja — niedźwiedź, Grecja — lampart) i ich głów, nóg, skrzydeł itd. będących symbolicznymi, pomijamy jako mniej ważne w naszym obecnym badaniu niż te, które dotyczą czwartej bestii, Rzymu.

O czwartej bestii, Rzymie, Daniel tak mówi: „Potemem widział w widzeniach nocnych, a oto bestia czwarta straszna i sroga i bardzo mocna (...) i miała dziesięć rogów. Pilniem się przypatrywał rogom, a oto róg pośledni mały wyrastał między nimi, i trzy z tych rogów pierwszych wyłamane są przed nim; a oto w onym rogu były oczy podobne oczom człowieczym, i usta mówiące rzeczy wielkie” — Dan. 7:7, 8.

Jest tu przedstawione Cesarstwo Rzymskie. W dziesięciu rogach jest pokazany podział jego władzy. Róg jest symbolem władzy. Ten mały róg, jaki wyrósł między dziesięcioma, i który przywłaszczył sobie władzę trzech z nich i panował pośród pozostałych, przedstawia mały początek i stopniowy wzrost we władzy Kościoła Rzymskiego, papieskiej władzy, czyli rogu. W miarę jak jego wpływy wzrastały, trzy z tych podziałów, rogów, czyli rządów, Cesarstwa Rzymskiego (Herulowie, Wschodni Egzarchat i Ostrogoci) zostały wyłamane, aby zrobić miejsce dla zaprowadzenia cywilnej władzy, czyli rogu, papiestwa. Ten ostatni róg, zasługujący na uwagę, papiestwo, jest znamienny dla swoich oczu, przedstawiających inteligencję, i dla ust — ich wymowy, pretensji itp.

Tej ostatniej bestii przedstawiającej Rzym Daniel nie daje nazwy. Podczas gdy pozostałe są określane jako podobne do lwa, niedźwiedzia i lamparta, czwarta była tak okrutna i tak odrażająca, iż nie można jej było porównać z żadną ziemską bestią. Jan Objawiciel oglądając w swej wizji tę samą symboliczną bestię (rząd) też nie mógł znaleźć dla niej odpowiedniej nazwy, aby ją określić i ostatecznie podaje kilka. Między innymi nazywa ją „diabłem” (Obj. 12:9). Z pewnością wybrał on właściwą nazwę, ponieważ Rzym widziany w świetle krwawych prześladowań, był na pewno najbardziej diabelskim rządem na ziemi. Nawet w swej przemianie z Rzymu pogańskiego w Rzym papieski, ilustruje główną cechę charakterystyczną szatana, gdyż on również przeobraża się, aby pokazać się jako anioł światłości (2 Kor. 11:14). Rzym pogański przeobraził się i dowodził, iż jest chrześcijańskim — królestwem Chrystusa*.

Po podaniu pewnych szczegółów odnoszących się do ostatniej, czyli rzymskiej bestii, zwłaszcza jej osobowości, rogu papieskiego, prorok oświadcza, że na ten róg wydany był wyrok i w związku z tym zacznie on tracić panowanie, które kończyć się będzie w stopniowym procesie aż bestia zostanie zniszczona.

Owa bestia, czyli Cesarstwo Rzymskie w jego rogach lub podziałach, nadal istnieje, ale zostanie zabita przez powstające przeciwko niej szerokie rzesze społeczeństwa oraz upadające rządy w „dniu Pańskim” w związku z przygotowaniami zmierzającymi do uznania niebiańskiej władzy. Jasno o tym nauczają inne wersety Pisma Świętego, które jeszcze zbadamy. Jednakowoż zniszczenie rogu papieskiego nastąpi najpierw. Jego potęga i wpływy zaczęły upadać, gdy Napoleon zabrał papieża jako więźnia do Francji. Następnie, kiedy przekonano się, że ani klątwy papieża, ani jego modlitwy nie uwalniały go spod władzy Bonapartego. Dla narodów stało się oczywiste, że powoływanie się przez papiestwo na Boski autorytet i władzę jest bezpodstawne. Potem świecka władza papiestwa zmniejszała się szybko, aż we wrześniu 1870 roku Wiktor Emanuel II odebrał mu ostatni ślad świeckiej władzy.

Pomimo tego, przez cały czas niszczenia papiestwa, nie przestawało ono wypowiadać swoich wielkich napuszonych, bluźnierczych słów. Ostatnim z nich było wydane w 1870 roku, na kilka miesięcy przed obaleniem władzy papieskiej, oświadczenie na temat nieomylności papieży. Wszystko to jest zapisane w proroctwie: „Tedym się przypatrywał [to znaczy, po wyroku wydanym na ten „róg”, po rozpoczęciu jego niszczenia], skoro się głos począł tych SŁÓW WIELKICH, które on róg mówił” — Dan. 7:11.

Tak więc historia doprowadziła nas do naszych czasów i pozwała zrozumieć, że to czego należy się spodziewać w odniesieniu do imperiów ziemi, to jest zupełne zniszczenie. Dalej według porządku następuje opis: „przypatrywałem się, aż była ta bestia zabita, i zginęło ciało jej, a podane było na spalenie ogniem”. Zabicie i spalenie są wyrażeniami symbolicznymi, jak i sama bestia. Znaczą one zupełne i beznadziejne zniszczenie obecnie zorganizowanych rządów. W wersecie 12 prorok dostrzega różnicę między końcem czwartej bestii a jej poprzedniczkami. Trzem pierwszym (Babilon, Persja, Grecja) sukcesywnie odbierano panowanie. Skończyło się ich panowanie nad ziemią, lecz ich życie jako narodów nie ustało momentalnie. Grecja i Persja dotąd mają nieco życia, choć wiele stuleci przeminęło odkąd nie sprawują władzy uniwersalnej. Tak jednak nie dzieje się z Cesarstwem Rzymskim, czwartą i ostatnią z czterech bestii. Ono straci równocześnie panowanie oraz życie i zostanie zupełnie zniszczone. Razem z nią przeminą też inne rządy — Dan. 2:35.

Bez względu na to, jakie środki lub pomoc będą wykorzystane, powodem tego upadku będzie ustanowienie piątego uniwersalnego imperium na ziemi, królestwa Bożego pod wodzą Chrystusa, który ma prawo objąć panowanie. Przeniesienie królestwa z czwartej bestii, które na określony czas było „od Boga postanowione”, do piątego królestwa pod wodzą Mesjasza, gdy nastanie właściwy czas, jest opisane przez proroka następująco: „(...) oto przychodził w obłokach niebieskich podobny synowi człowieczemu, a przyszedł aż do Starodawnego, i przywiedziono go przed obliczność jego. I dał mu [Chrystusowi — głowie i ciału po skompletowaniu] władzę i cześć i królestwo, aby mu wszyscy ludzie, narody i języki służyli; władza jego władza wieczna, która nie będzie odjęta, a królestwo jego, które nie będzie skażone”. Anioł wyłożył znaczenie tych słów następująco: „A królestwo i władza, i dostojeństwo królewskie pod wszystkim niebem dane będzie ludowi świętych najwyższych miejsc, którego królestwo będzie królestwo wieczne, a wszystkie zwierzchności jemu służyć i onego słuchać będą” — Dan. 7:13, 27.

Widzimy zatem, że panowanie na ziemi zostanie złożone w ręce Chrystusa przez Jehowę (Starodawnego), który „(...) wszystkie rzeczy poddał pod nogi jego” (1 Kor. 15:27). Tak więc, osadzony na tronie królestwa Bożego, musi On panować tak długo aż położy kres wszelkiemu autorytetowi i władzy, będącym w konflikcie z wolą i prawem Jehowy. Do wypełnienia tej wielkiej misji jest przede wszystkim potrzebne obalenie pogańskich rządów, ponieważ „królestwa świata” podobnie jak i „książę świata tego” nie poddadzą się dobrowolnie, lecz będą musiały być związane i ograniczone siłą. O tym jest napisane: „Aby wiązali pętami królów ich, a szlachtę ich okowami żelaznymi; Aby postąpili z nimi według prawa zapisanego. Tać jest sława wszystkich świętych jego” — Ps. 149:8, 9.

Tak więc, zastanowiliśmy się nad obecnymi rządami z punktu widzenia naszego Pana i proroka Daniela i zdaliśmy sobie sprawę z ich okrutnego, niszczycielskiego, nieludzkiego i samolubnego charakteru tych rządów. Nasze serca pragną końca pogańskich rządów i z radością patrzą w przyszłość, oczekując onego błogosławionego czasu, gdy zwycięzcy teraźniejszego wieku zostaną osadzeni na tronie razem ze swoją Głową, by panować, błogosławić i przywracać do pierwotnego stanu wzdychające stworzenie. Z pewnością wszystkie dzieci Boże mogą z serca się modlić ze swym Panem — „PRZYJDŹ KRÓLESTWO TWOJE”, bądź wola twoja jako w niebie, tak i na ziemi”.

Każdy z rządów przedstawionych w obrazie i bestiach istniał zanim doszedł do władzy jako uniwersalne imperium. Tak samo jest z prawdziwym królestwem Bożym. Długo istniało ono odłączone od świata, nie usiłując przejąć władzy, lecz oczekując aż jego czas nadejdzie — czas wyznaczony przez Starodawnego. I jak poprzednie ono też musi otrzymać upoważnienie i autorytet i być „wzbudzone”, zanim użyje swej władzy do uderzenia i zabicia owej bestii, czyli poprzedzających je królestw. Stąd stosowność oświadczenia: „Ale za dni tych królów [gdy oni będą jeszcze posiadali władzę] wzbudzi Bóg niebieski królestwo [ustanowi we władzy i autorytecie]”. A kiedy już je ustanowi, to „ono połamie i koniec uczyni tym wszystkim królestwom, a samo stać będzie na wieki” (Dan. 2:44). Jakkolwiek na to patrzymy, musimy spodziewać się inauguracji królestwa Bożego przed upadkiem królestw tego świata i tego, że jego władza i „uderzenie” doprowadzi do ich obalenia.

Inne spojrzenie na obecne rządy

Najwyższe prawo do rządzenia światem i autorytet ma i zawsze będzie mieć Stwórca, Jehowa, bez względu na to komu pozwoli lub kogo upoważni do objęcia podrzędnego kierownictwa. Pod wpływem niedoskonałości i słabości spowodowanych nielojalnością wobec Króla królów, Adam w krótkim czasie stał się słaby i bezradny. Jako monarcha zaczął tracić władzę, dzięki której na początku rozkazywał zwierzętom i trzymał je w posłuszeństwie siłą swej woli. Stracił także kontrolę nad sobą do tego stopnia, że kiedy chciał czynić dobrze, jego słabości mu przeszkadzały a zło się go trzymało. Dobra, które chciał, nie mógł czynić, a zło, którego nie chciał, czynił.

Chociaż nie usiłujemy usprawiedliwiać naszej zbuntowanej rasy, możemy jednak sympatyzować z jej wysiłkami, by rządzić sobą i starać się o własną pomyślność. Można też coś powiedzieć o sukcesie świata odniesionym na tym polu, ponieważ mimo uznania prawdziwego charakteru omawianych przez nas okrutnych rządów, one jednak istniały i były o wiele lepsze, niż gdyby nie było żadnych — lepsze niż bezprawie i anarchia. Chociaż anarchia zupełnie odpowiadałaby „księciu świata tego”, nie byłaby do przyjęcia dla jego poddanych, a władza jaką posiada nie jest władzą absolutną: jest ona ograniczona w takiej mierze, w jakiej może on działać przez ludzkość. Jego taktyka w dużej mierze musi być dostosowana do pojęć, pasji i uprzedzeń ludzi. Ideą człowieka był samorząd niezależny od Boga, a kiedy Bóg zezwolił na ten eksperyment, szatan skwapliwie skorzystał z okazji do rozszerzenia swych wpływów i panowania. Zatem chcąc zapomnieć o Bogu (Rzym. 1:28), człowiek sam wystawił się na wpływy tego złego i potężnego, choć niewidzialnego wroga, i dlatego od tego czasu musi walczyć z machinacjami szatana i własnymi słabościami.

Widząc tę sprawę w takim świetle, przyjrzyjmy się jeszcze raz królestwom tego świata, zapatrując się na nie jako powstałe na skutek wysiłku upadłych ludzi, by rządzić się niezależnie od Boga. Mimo że osobista korupcja i samolubstwo spowodowały pozostawienie na uboczu sprawiedliwego postępowania, tak iż zupełna sprawiedliwość rzadko kiedy bywała wymierzana pod władzą królestw tego świata, to jednak celem wszystkich rządów rzekomo było popieranie sprawiedliwości i pomyślności wszystkich ludzi.

Do jakiego stopnia cel ten został osiągnięty, to już zupełnie inna sprawa, ale takim było twierdzenie wszystkich rządów i taki był cel ludzi poddanych rządzącym i sprawie ich podtrzymywania. Jeśli jednak sprawiedliwość była bardzo lekceważona, wynikało to albo z zaślepienia i zwiedzenia mas na punkcie rządzących, albo prowadziło do wybuchania rozruchów, wojen lub rewolucji.

Niegodziwe postępowanie podłych tyranów, którzy zdobyli stanowiska i władzę w rządach świata, nie było odzwierciedleniem praw i instytucji tych rządów. Przez przywłaszczenie sobie władzy i wykorzystanie jej do swych niskich celów nadali oni rządom nieludzki charakter. Większość praw każdego rządu to prawa mądre, sprawiedliwe i dobre — prawa chroniące krajowe i ekonomiczne interesy oraz przewidujące kary za zbrodnie itp. Istnieją też trybunały apelacyjne do załatwiania spornych spraw, gdzie przynajmniej do pewnego stopnia jest wymierzana sprawiedliwość. Chociaż urzędnicy wspomnianych instytucji mogą być niesprawiedliwi, to jednak pożytek z nich i potrzeba ich istnienia jest oczywista. Nieudolne są te rządy, ale bez nich gorsze warstwy społeczeństwa, z uwagi na przeważającą liczbę, zdobyłyby przewagę nad sprawiedliwszymi i lepszymi warstwami.

Chociaż więc dostrzegamy okropny charakter tych rządów sprawowanych przez wywyższonych do piastowania władzy w większości niesprawiedliwych władców, wyniesionych przez intrygi i podstępy szatana działającego przez ludzkie słabości i zdeprawowane upodobania oraz idee, jednak uważamy je za najlepsze z wysiłków biednej, upadłej ludzkości w rządzeniu sobą. Bóg dozwolił, by ludzie przez stulecia czynili takie wysiłki i zobaczyli wyniki. Po stuleciach eksperymentowania wyniki są dzisiaj tak samo niezadowalające, jak w każdym innym okresie historii świata. Właściwie niezadowolenie jest bardziej powszechne niż było kiedykolwiek przedtem, nie dlatego, że obecnie jest większy ucisk i niesprawiedliwość, ale, że na skutek Boskiego działania, świadomość wszystkich wzrasta w związku ze wzrostem wiedzy.

Rozmaite rządy, jakie od czasu do czasu powstawały, wskazywały na przeciętne umiejętności ludzi, jakie prezentowali podczas rządzenia sobą. Nawet tam, gdzie istniały rządy despotyczne, fakt tolerowania ich przez masy dowodził, że jako naród ludzie ci nie byli w stanie ustanowić i podtrzymywać lepszego rządu, choć bez wątpienia liczne jednostki zawsze odstawały od przeciętności ogółu.

Porównując dzisiejszy stan świata z jego warunkami w jakimkolwiek wcześniejszym okresie, dostrzegamy godną uwagi różnicę w postawach mas. Duch niezależności jest dzisiaj powszechny i ludzie nie dają się z taką łatwością oślepiać, zwodzić i prowadzić przez władców oraz polityków, ponieważ nie chcą poddać się jarzmu minionych czasów. Ta zmiana w postawach ogółu nie przebiegała stopniowo od samego początku wysiłków człowieka w sprawowaniu przez siebie rządów, ale zaznaczyła się wyraźnie w szesnastym stuleciu, szczególnie jednak bardzo szybko się rozwinęła w ostatnich pięćdziesięciu latach. Ta zmiana zatem nie jest wynikiem doświadczenia wieków minionych, ale jest naturalnym wynikiem współczesnej wiedzy i ogólnego rozpowszechnienia się wiedzy wśród szerokich mas społeczeństwa. Przygotowanie do tego rozpowszechniania się wiedzy rozpoczęło się wynalazkiem druku, około 1440 roku, w wyniku czego nastąpiło zwielokrotnienie liczby książek i czasopism. Wpływ tego wynalazku na powszechne oświecenie zaczął być odczuwany od około szesnastego wieku i wszyscy wiedzą, jaki od tego czasu nastąpił postęp. Ogólne wykształcenie mas stało się popularne a wynalazki i odkrycia występują codziennie. Bóg zarządził ów wzrost wiedzy wśród ludzi. Nastąpił on we właściwym czasie i stanowi jeden z tych potężnych wpływów, które obecnie działają w kierunku wiązania szatana, pozbawiając go wpływów i ograniczając jego moc w tym „dniu przygotowania”, w celu ustanowienia królestwa Bożego na ziemi.

Wzrost wiedzy we wszystkich dziedzinach obudził wśród ludzi poczucie własnej godności i świadomość ich naturalnych, niezbywalnych praw i ludzie dłużej nie pozwalają na to, by je ignorowano lub lekceważono, raczej uciekną się do przeciwnej krańcowości. Spojrzenie wstecz na minione stulecia pozwoli zrozumieć, w jaki sposób narody zapisywały historię owego niezadowolenia krwią. Prorocy oznajmiają, że z powodu wzrostu wiedzy rozwijające się coraz bardziej powszechne niezadowolenie wyrazi się w ogólnoświatowej rewolucji, w zniesieniu wszelkiego prawa i porządku; że rezultatem będzie anarchia i rozpacz wszystkich klas; że pośród tego zamieszania Bóg niebiański USTANOWI swoje królestwo, które zaspokoi pragnienia wszystkich narodów. Znużeni i zniechęceni własnymi niepowodzeniami, widząc swój ostatni i największy wysiłek zakończony fiaskiem w anarchii, ludzie z zadowoleniem powitają niebiański autorytet i uniżą się przed nim, uznając jego silny sprawiedliwy rząd. W taki sposób ciężkie położenie człowieka stanie się dla Boga okazją do sprawienia, by „upragnienie wszystkich narodów przyszło” — królestwo Boże w mocy i wielkiej chwale — Agg. 2:8.

Wiedząc, że taki jest cel Boga, ani Jezus, ani Apostołowie nie wtrącali się w żaden sposób do spraw władców ziemskich. Przeciwnie, nauczali oni, że Kościół ma być poddany tym władzom, mimo że często cierpieli z powodu nadużywania przez nie władzy. Nauczali, że członkowie Kościoła mają być posłuszni wobec prawa i szanować tych, którzy mają władzę, nawet gdyby nie byli godni szacunku. Zachęcali do płacenia podatków i nie sprzeciwiali się żadnemu z ustanowionych praw (Rzym. 13:1–7; Mat. 22:21), chyba że byłyby w sprzeczności z prawami Boskimi (Dz.Ap. 4:19; 5:29). Pan Jezus, Apostołowie i wczesny Kościół zachowywali prawo, chociaż byli odłączeni od rządów tego świata i w nich nie uczestniczyli.

Choć władze jakie istnieją, rządy tego świata, zostały zrządzone przez Boga, by rodzaj ludzki mógł zyskać potrzebne doświadczenie, to jednak Kościół, osoby poświęcone ubiegające się o stanowisko w przyszłym królestwie Bożym, nie powinny ani pożądać zaszczytów czy zysków wypływających z urzędów królestw tego świata, ani się tym władzom sprzeciwiać. Są one obywatelami i dziedzicami niebiańskiego królestwa (Efez. 2:19) i jako takie powinny domagać się tylko takich praw i przywilejów w królestwach tego świata, jakie są przyznawane cudzoziemcom. Ich misją nie jest pomaganie światu w ulepszaniu jego obecnego stanu ani mieszanie się do jego spraw. Wysiłek w tym kierunku byłby stratą czasu, gdyż jego postępowanie i jego koniec są w Piśmie Świętym jasno określone i znajdują się pod pełną kontrolą Tego, który w swoim czasie da nam królestwo. Wpływ prawdziwego Kościoła teraz jest i zawsze był mały, tak mały, iż właściwie nic nie znaczący politycznie, ale jakikolwiek by się wydawał powinniśmy postępować według wzoru i nauki naszego Pana i Apostołów. Wiedząc, iż celem Boga jest danie światu sposobności pełnego wypróbowania własnych możliwości rządzenia sobą. Prawdziwy Kościół nie powinien, choć jest w nim, „być z tego świata”. Święci mogą jedynie wpływać na świat przez odłączenie się od niego, przez pozwolenie na świecenie ich światłu. Tak więc, przez sposób ich bycia duch Prawdy STROFUJE świat. Zatem jako spokojni, zdyscyplinowani, okazujący posłuszeństwo i zalecający każde słuszne prawo, strofujący bezprawie i grzech, wskazujący na obiecane Boże królestwo i błogosławieństwa, jakich oczekują pod jego rządami, nie mają metodami powszechnie przyjętymi mieszać się do polityki i razem ze światem ubiegać się o władzę a tym samym dać się wciągnąć w wojny i grzechy oraz ogólną degradację. W chwalebnej czystości przyszła oblubienica Księcia Pokoju powinna być mocą do czynienia dobra jako przedstawicielka swego Pana w świecie.

Kościół Boży powinien całą swoją uwagę i wysiłek skierować na głoszenie wieści o królestwie Bożym i posuwanie naprzód spraw owego królestwa zgodnie z planem wyłożonym w Piśmie Świętym. Jeśli to będzie się wykonywać wiernie, nie będzie czasu ani usposobienia do interesowania się polityką obecnych rządów. Pan nie miał na to czasu, Apostołowie nie mieli i nie mają ci święci, którzy postępują ich śladami.

Wczesny Kościół po śmierci Apostołów uległ tej właśnie pokusie. Głoszenie o przyszłym królestwie Bożym, które usunie wszystkie ziemskie królestwa, i o Chrystusie ukrzyżowanym jako dziedzicu tego królestwa było niepopularne i spowodowało prześladowania, szyderstwo i pogardę. Niektórzy myśleli, że poprawią Boski plan i zamiast cierpień próbowali wynieść Kościół do stanowiska przyjaźni ze światem. Dokonali tego przez połączenie Kościoła z władzami ziemskimi. W rezultacie papiestwo rozwinęło się i stało mistrzynią i królową narodów — Obj. 17:3–5; 18:7.

Taki sposób postępowania doprowadził do zmiany wszystkiego: w miejsce cierpień nastąpiły zaszczyty, w miejsce pokory — pycha, w miejsce prawdy — błąd, w miejsce znoszenia prześladowań kościół stał się prześladowcą wszystkich, którzy potępiali jego nowe samowolne honory. Wkrótce zaczął wymyślać nowe teorie i sofisterie, by usprawiedliwić swoje postępowanie, zwodząc wpierw siebie a potem narody nauką o rzekomym NASTANIU obiecanych tysiącletnich rządów Chrystusa i tym, że ten Chrystus, Król, był reprezentowany przez papieży, którzy panowali nad królami ziemi jako Jego zastępcy. Roszczenia kościoła oszukały cały świat — „(...) upili się winem wszeteczeństwa jej”, błędnymi doktrynami (Obj. 17:2) — zastraszając narody naukami o wiecznych mękach, oczekujących wszystkich, którzy odrzucają te twierdzenia. W krótkim czasie królowie Europy byli koronowani lub zrzucani z tronów mocą edyktów i przywłaszczonej sobie przez papieży władzy.

Stało się to podstawą dla królestw Europy do nazywania siebie chrześcijańskimi królestwami i ogłoszenia, iż panowanie królów „z Bożej łaski” itd. następuje w rezultacie mianowania przez papieża lub niektóre wyznania protestanckie. Chociaż reformatorzy odrzucili wiele papieskich roszczeń do kościelnej jurysdykcji itp., zatrzymali jednak honory, jakie królowie ziemi przywiązali do chrześcijaństwa. Można rzec, iż reformatorzy popadli w ten sam błąd i sprawowali władzę monarszą w naznaczaniu i sankcjonowaniu rządów oraz królów, nazywając takich „chrześcijańskimi królestwami” lub królestwami Chrystusa. Zatem słyszymy dzisiaj wiele o dziwnym, zagadkowym „chrześcijańskim świecie” — zagadkowym istotnie, gdy widziany jest w świetle prawdziwych zasad Ewangelii. Nasz Pan powiedział o swoich uczniach: „Nie sąć z świata, jako i ja nie jestem z świata”. Paweł napomina nas mówiąc: „A nie przypodobywajcie się temu światu” — Jan 17:16; Rzym. 12:2.

Bóg nigdy nie zgodził się na nazywanie tych królestw imieniem Chrystusa. Narody zwiedzione przez nominalny kościół żeglują pod fałszywą banderą, utrzymując, że są tym, czym nie są. Ich jedyny tytuł posiadania, prócz głosowania ludu, jest zawarty w ograniczonym przez Boga nadaniu, wyrażonym Nabuchodonozorowi — aż przyjdzie Ten, który ma prawo do tego panowania.

Utrzymywanie, że te niedoskonałe królestwa oraz ich niedoskonałe prawa i często samolubni i występni władcy stanowią „królestwa Pana naszego i Chrystusa jego”, jest rażącym oszczerstwem wymierzonym w prawdziwe królestwo Chrystusowe, krótko przed nadejściem którego muszą upaść, a ich miejsce zajmie „Książę Pokoju” i sprawiedliwi władcy — Izaj. 32:1.

Inną poważną szkodą wynikającą z tego błędu jest odwrócenie uwagi dzieci Bożych od obiecanego królestwa niebiańskiego i kierowanie jej do niewłaściwego uznania i zażyłości z ziemskimi królestwami oraz do prawie bezowocnych wysiłków zaszczepiania na tych dzikich światowych pniach łask i moralności chrześcijańskiej i negowania Ewangelii dotyczącej prawdziwego królestwa oraz nadziei wejścia do niego. Pod wpływem tego złudzenia niektórzy bardzo pragną, aby imię Boga włączyć do konstytucji Stanów Zjednoczonych, by przez to mogły stać się chrześcijańskim narodem. Prezbiterianie reformowani przez lata nie chcieli głosować ani zajmować stanowisk w tym rządzie, dlatego że nie jest chrześcijańskim królestwem. Zatem uważają oni za niestosowny udział chrześcijan w jakimkolwiek innym rządzie niż chrześcijański. Sympatyzujemy z tym uczuciem, ale nie podzielamy wniosku, iż jeśli imię Boga jest wymienione w konstytucji, to fakt taki mógłby przekształcić rząd z królestwa tego świata w królestwo Chrystusa i dać im swobodę głosowania oraz przyjmowania stanowisk w nim. Co za niedorzeczność! Jakże wprowadziła wielu w błąd „matka wszeteczeństw” upijając winem wszeteczeństwa obywateli ziemi (Obj. 17:2); bo podobnie twierdzi się, że królestwa Europy zostały przemienione z królestwa szatana w królestwo Chrystusowe i tym samym stały się „narodami chrześcijańskimi”.

Zauważmy, że najlepsze jak i najgorsze państwa na świecie są tylko „królestwami tego świata”, których dzierżawa władzy pochodzącej od Boga wygasa, aby mogły ustąpić miejsca zaznaczonemu następcy, królestwu Mesjasza, piątemu uniwersalnemu imperium na ziemi (Dan. 2:44; 7:14, 17, 27). Ten pogląd zdziała wiele dobrego w ustanawianiu prawdy i obalaniu błędu.

Działania papiestwa w tym względzie usankcjonowane przez reformatorów protestanckich przyjęły się nie zakwestionowane przez chrześcijan. Chociaż powinni oni poprzeć królestwo Chrystusa, czują się zobowiązani bronić upadające królestwa tak zwanego chrześcijaństwa, którego czas panowania szybko przemija. Tak więc sympatie chrześcijan często przechylają się na stronę opresji zamiast słuszności i wolności — raczej na stronę królestw tego świata niż przyszłego królestwa Chrystusa — Obj. 17:14; 19:11–19.

Świata szybko dochodzi do zdania sobie sprawy, że „królestwa tego świata” nie są Chrystusowymi i że ich twierdzenie jakoby były mianowane przez Chrystusa nie jest bezsporne. Ludzie posługują się swymi zdolnościami rozumowania w tej i podobnych sprawach. Będą oni działali na podstawie przekonania, o tyle bardziej gwałtownie, o ile lepiej zrozumieją, że zostali oszukani w imię sprawiedliwego Boga i Księcia Pokoju. W rzeczywistości wielu dochodzi do zrozumienia, iż chrześcijaństwo samo w sobie jest oszustwem nie mającym podstawy i że w porozumieniu z władcami cywilnymi dąży do ograniczenia wolności szerokich rzesz społeczeństwa.

O, gdyby ludzie byli mądrzy i zechcieli swoje serca przyłożyć do dzieła i planu Pana i je zrozumieć! Wtedy obecne królestwa stopniowo zostałyby przetopione. Reforma szybko postępowałaby za reformą, wolność następowałaby za wolnością a sprawiedliwość i prawda byłyby zaprowadzone na ziemi. Ale tego ludzie nie zrobią i nie mogą tego zrobić w swym upadłym stanie. Każdy uzbrojony w samolubstwo będzie walczył o władzę a królestwa tego świata przeminą w czasie wielkiego ucisku, jakiego nie było od początku istnienia narodów. Do tych, którzy na próżno będą się starali podtrzymywać przemijające panowanie, gdy będzie dane Temu, który ma prawo do niego, Pan przekonując ich, że walczą przeciwko Niemu w konflikcie, w którym na pewno upadną, powiada: „Przeczże się poganie buntują, a narody przemyślają próżne rzeczy? Schodzą się królowie ziemscy, a książęta radzą społem przeciwko Panu, i przeciw pomazańcowi jego, mówiąc: Potargajmy związki ich, a odrzućmy od siebie powrozy ich. Ale ten, który mieszka w niebie, śmieje się; Pan szydzi z nich. Tedy będzie mówił do nich w popędliwości swojej, a w gniewie swoim przestraszy ich, Mówiąc: Jamci postanowił króla mojego nad Syjonem, górą świętą moją”. „Terazże tedy zrozumiejcie, królowie, nauczcie się sędziowie ziemi! Służcie Panu w bojaźni, a rozradujcie się ze drżeniem. Pocałujcie syna [Pomazańca Bożego], by się snać nie rozgniewał, i zginęlibyście w drodze, gdyby się najmniej zapaliła popędliwość jego. Błogosławieni wszyscy, którzy w nim ufają” — Ps. 2:1–6, 10–12.

Bliskie Królestwo

Strażniku, wokół nocy mur
Czyż znaki o niej nie mówiły?
Wędrowcze, tam nad szczytem gór
Zobaczysz gwiazdę w blasku chwały.

 

Strażniku, jakże piękne jej promienie.
Czy przyniosą radość, czy nadziei blask?
Tak, wędrowcze, ich światło zwalczy nocy cienie
Dla Izraela dzień to łask.

 

Strażniku, opowiedz o tej nocy —
Wszak gwiazda z coraz wyższych świeci sfer.
Wędrowcze, błogosławieństwo światła i mocy,
Pokoju i prawdy droga znaczy jej!

 

Strażniku, czy dość promieni ta gwiazda słała,
Aby ozłocić drobinkę, co ją zrodziła?
Wędrowcze, do niej należy wieczność cała.
Spójrz, upadłą ziemię chwałą ożywiła.

 

Strażniku, powiedz, czy ranek zwiastuje
Dzień chwały Syjonu i szczęścia?
Czy jest coś, co przybycie wskazuje,
Znak jakiś daje jego nadejścia?

 

Wędrowcze, wstań, spójrz wokoło —
Oto światłość na niebie jaśnieje!
Przyoblecz się w szat weselnych wesołość,
Wstań! wstań! Oto już dnieje.


WYKŁAD XIV

KRÓLESTWO BOŻE

Doniosłość przedmiotu – Charakter Królestwa – Królestwo wieku Ewangelii – Błędne poglądy poprawione przez Pawła – Rezultaty błędnych poglądów na Królestwo – Dwie formy Królestwa Bożego – Duchowa forma i jej działalność – Ziemska forma i jej działalność – Harmonia w ich działaniu – Chwała ziemskiej formy Królestwa – Chwała niebiańskiej formy – Korzeń przymierza, z którego te gałęzie wyrastają – Ziemska forma Królestwa — izraelska – Zaginione pokolenia – Niebiańskie Jeruzalem – Izrael jako typ – Odrzucenie Izraela i przywrócenie mu łaski – Klasy wybrane – Dziedzice Królestwa – Żelazna władza – Ilustracja celu tysiącletniego panowania – Oddanie Królestwa Ojcu – Pierwotny zamysł Boga w pełni zrealizowany

 

K

AŻDY, kto nie zbadał uważnie powyższego tematu z konkordancją i Biblią w ręku, będzie zaskoczony, gdy to uczyni. Przekona się bowiem, jak doniosłe miejsce zajmuje on w Piśmie Świętym. Stary Testament bogaty jest w obietnice i proroctwa, w których królestwo Boże i jego król, Mesjasz, figurują na pierwszym miejscu. Każdy Izraelita miał nadzieję, że Bóg wywyższy jego naród pod panowaniem Mesjasza (Łuk. 3:15). Pan przyszedł do nich jako ich król, aby ustanowić dawno obiecane królestwo Boże na ziemi.

Jan, poprzednik i zwiastun naszego Pana Jezusa, rozpoczął swą misję takim oto obwieszczeniem: „Pokutujcie; albowiem się przybliżyło królestwo niebieskie” (Mat. 3:2). Jezus rozpoczął swą służbę dokładnie takim samym obwieszczeniem (Mat. 4:17). Również Apostołowie zostali wysłani, aby głosili to samo poselstwo (Mat. 10:7; Łuk. 9:2). Królestwo stanowiło nie tylko temat, którym Pan rozpoczął swą publiczną służbę, lecz w rzeczywistości stało się głównym tematem całego podjętego przez Niego dzieła głoszenia (Łuk. 8:1; 4:43; 19:11), podczas gdy inne przedmioty były po prostu omawiane w powiązaniu z tym podstawowym tematem lub jako jego wyjaśnienie. Większość przypowieści Jezusa albo ilustrowała Królestwo z różnych punktów widzenia i w różnych zarysach, albo też służyła do przedstawienia całkowitego poświęcenia się Bogu jako istotnego sposobu uczestniczenia w Królestwie oraz w celu naprawienia błędnego zrozumienia Żydów, którzy jako naturalni potomkowie Abrahama a tym samym naturalni spadkobiercy obietnic, pewni byli swego miejsca w Królestwie.

Nasz Pan rozmawiając ze swymi naśladowcami wzmacniał i ożywiał ich oczekiwania związane z przyszłym Królestwem i rzekł im: „I jać wam sporządzam jako mi sporządził Ojciec mój, królestwo, abyście jedli i pili za stołem moim w królestwie mojem, i siedzieli na stolicach, sądząc [rządząc] dwanaście pokoleń Izraelskich” (Łuk. 22:29, 30). I ponownie: „Nie bój się, o maluczkie stadko! albowiem się upodobało Ojcu waszemu, dać wam królestwo” (Łuk. 12:32). Jednakże jako uczniowie boleśnie się rozczarowali, gdy zamiast ukoronowania i intronizowania ukrzyżowano uznanego przez nich króla. Dwóch z nich, po Jego zmartwychwstaniu, przy spotkaniu nieznajomego w drodze do Emaus wyraziło się: „A myśmy się spodziewali, iż on miał odkupić Izraela”, wybawić go z rzymskiego jarzma i utworzyć z Izraela królestwo Boże z mocą i chwałą. Ale zmiany, jakie zaszły w ciągu poprzednich kilku dni, boleśnie rozczarowały ich. Wtedy właśnie Jezus, wykazując na podstawie Pisma Świętego, pozwolił im zrozumieć, że, aby mogło nastąpić ustanowienie Królestwa, konieczna była przede wszystkim Jego ofiara — Łuk. 24:21, 25–27.

Bóg mógłby dać Jezusowi władzę nad ziemią nie odkupując człowieka, wiadomo bowiem, że „Najwyższy panuje nad królestwem ludzkim, a że je daje, komu chce” (Dan. 4:32). Lecz Bóg posiadał wspanialszy zamiar od tego, który mógłby być zrealizowany według wspomnianego planu. Królestwo to mogłoby przynieść błogosławieństwa, które, chociaż dobre, miałyby jedynie przejściowy charakter, ponieważ cały rodzaj ludzki jest pod potępieniem śmierci. Rodzaj ludzki, aby zapewnić sobie wieczne i całkowite błogosławieństwa związane z ustanowieniem Królestwa, musiał najpierw być odkupiony od śmierci i w ten sposób legalnie uwolniony od potępienia, które obejmowało wszystkich w Adamie.

Fakt, iż uczniowie, gdy Jezus ich opuszczał, pytali Go: „Panie! izali w tym czasie naprawisz królestwo Izraelskie?” dowodzi, że Jezus wyjaśniając proroctwa przywrócił im nadzieję związaną z przyjściem Królestwa. Jego odpowiedź, mimo, iż niejasna, nie była sprzeczna z opisanymi przez nich nadziejami. Jezus rzekł: „Nie wasza rzecz jest, znać czasy i chwile, które Ojciec w swojej mocy położył” — Dz.Ap. 1:6, 7.

Prawdą jest, że początkowo uczniowie wraz z całym narodem żydowskim posiadali niedoskonałe koncepcje królestwa Bożego, oparte na przypuszczeniach, że będzie to wyłącznie ziemskie Królestwo, podobnie jak obecnie wielu popełnia przeciwny błąd przypuszczając, że będzie to jedynie Królestwo niebiańskie. I wiele z przypowieści oraz niejasnych wypowiedzi naszego Pana Jezusa miało na celu wyjaśnienie we właściwym czasie tych błędnych wyobrażeń. Lecz Jezus zawsze propagował ideę Królestwa, rządu, który miał być ustanowiony na ziemi i sprawować władzę nad ludźmi. I nie tylko rozniecił w nich nadzieję uczestnictwa w owym Królestwie, lecz również nauczył ich modlić się o jego ustanowienie — „Przyjdź królestwo twoje; bądź wola twoja jako w niebie tak i NA ZIEMI.”

Uczonym spośród Żydów wydawało się, że nasz Pan jest oszustem i fanatykiem, a uczniów Jezusa uważali po prostu za ofiary Jego oszustw. Nie byli oni w stanie zdecydowanie zaprzeczyć ani rozsądnie sobie wytłumaczyć Jego mądrości, taktu i cudów. Wydawało się im, z punktu widzenia ich niewiary, iż roszczenie Jezusa do stanowiska dziedzica świata i ustanowienia obiecanego Królestwa, które miałoby rządzić światem, jak również głoszenie, że Jego naśladowcy, z których wszyscy pochodzili z niskiego stanu, będą współwładcami w tym Królestwie, jest zbyt absurdalne, aby mogło być brane pod rozwagę. Rzym wspierany swymi wyćwiczonymi wojownikami, zdolnymi generałami i ogromnym bogactwem, był panem świata i z każdym dniem wzrastała jego potęga. Kim, więc, był ów Nazarejczyk? I kimże byli owi rybacy, nie mający pieniędzy ani wpływów, zdobywający sobie jedynie niewielu zwolenników wśród ubogiego i pospolitego ludu? Kimże oni byli, że pozwalali sobie na opowiadanie o ustanowieniu dawno już obiecanego Królestwa, które miało być najwspanialszym i najpotężniejszym w porównaniu z tymi, jakie kiedykolwiek były na ziemi?

Faryzeusze, mając nadzieję, że objawią domniemane słabe strony roszczeń naszego Pana i dzięki temu pozbawią złudzeń Jego naśladowców, pytali Go, kiedy zacznie pojawiać się Królestwo, o którym głosi? Kiedy przybędą Jego żołnierze? Kiedy ukaże się to królestwo Boże? (Łuk. 17:20–30). Odpowiedź udzielona przez naszego Pana natchnęłaby ich nową myślą, gdyby nie byli uprzedzeni do Niego i zaślepieni swą rzekomą mądrością. Jezus odpowiedział, że Jego królestwo nie ukaże się nigdy w sposób, jakiego oni oczekują. Królestwo, o jakim On głosił, i do współdziedzictwa w którym zaprosił swych naśladowców, było królestwem niewidzialnym, a więc nie powinni spodziewać się, że je ujrzą. Jezus, „odpowiedział im i rzekł: Nie przyjdzieć królestwo Boże z postrzeżeniem [z zewnętrznym objawieniem] ani rzeką: Oto tu, albo oto tam jest: albowiem oto królestwo Boże wewnątrz was jest [ma być]”*. Jednym słowem, pokazał, że gdy nadejdzie Jego królestwo, to będzie obecne wszędzie i wszędzie sprawować będzie władzę, jednakże nie będzie nigdzie widoczne. Tak więc, przedstawił im pewne wyobrażenie duchowego królestwa, o którym głosił, lecz oni nie byli przygotowani i nie przyjęli go. Oczekiwania Żydów zawierały pewną miarę prawdy odnoszącej się do obiecanego Królestwa, które we właściwym czasie urzeczywistni się, jak to jeszcze przedstawimy, lecz w tym przypadku uwagi naszego Pana odnoszą się do duchowej formy Królestwa, która będzie niewidzialna. Ze względu na to, że ta forma Królestwa będzie najpierw ustanowiona, jej obecność będzie niewidoczna i przez jakiś czas nieuznawana. Przywilej dziedzictwa w duchowej sferze królestwa Bożego był jedyną ofertą, jak została wtedy przedstawiona, i był jedyną nadzieją naszego powołania podczas całego wieku Ewangelii, który się wtedy rozpoczął. Tak więc, Jezus miał na myśli wyłącznie tę formę (Łuk. 16:16). W dalszej części naszych rozważań będzie to wyraźniej widoczne.

Prawdopodobnie właśnie z powodu tego rodzaju opozycyjnych nastrojów publicznych, szczególnie wśród faryzeuszy, Nikodem przyszedł do Jezusa w nocy, pragnąc usilnie rozwiązać tajemnicę i na pewno wstydząc się przyznać publicznie, że nauki Jezusa miały jakikolwiek wpływ na jego umysł. Rozmowa między Panem a Nikodemem (Jan 3), mimo iż jedynie częściowo zapisana, daje trochę wyraźniejszy obraz charakteru królestwa Bożego. Niewątpliwie główne punkty ich rozmowy są wspomniane i w oparciu o nie można od razu określić przebieg całości, którą możemy rozsądnie sparafrazować w następujący sposób:

Nikodem — „Mistrzu! wiemy, żeś przyszedł od Boga nauczycielem; bo nikt tych cudów czynić nie może, które ty czynisz, jeźliby Bóg z nim nie był”. Jednakże niektóre z Twoich wypowiedzi wydają się bardzo nielogiczne, więc przyszedłem, aby Cię prosić o wyjaśnienia. Na przykład, Ty i Twoi uczniowie chodzicie tu i tam głosząc, że „Przybliżyło się królestwo niebieskie”, lecz nie posiadasz ani armii, ani bogactwa, ani wpływu i wszyscy sądzą, że takie twierdzenie jest nieprawdziwe. Wydaje się więc, że zwodzisz w ten sposób ludzi. Faryzeusze uważają cię powszechnie za oszusta, lecz ja jestem pewien, że w takich naukach musi być trochę prawdy, „bo nikt tych cudów czynić nie może, które ty czynisz, jeźliby Bóg z nim nie był”. Celem mojej wizyty jest dowiedzenie się, jakiego jest rodzaju oraz kiedy i skąd przychodzi Królestwo, które proklamujesz, oraz kiedy i w jaki sposób ma być ustanowione?

Jezus — twoja prośba o otrzymanie pełnego zrozumienia spraw związanych z królestwem niebiańskim nie może być obecnie spełniona tak, abyś był zadowolony, nie dlatego iżbym ja nie wiedział o nim wszystkiego, lecz dlatego, że w twoim obecnym stanie nie mógłbyś ich zrozumieć i docenić, nawet gdybym ci wszystko wytłumaczył. „Jeźli się to nie narodzi* znowu, nie może widzieć [z greckiego eidon**, co znaczy wiedzieć lub zapoznać się z] królestwa Bożego”.

Nawet moi uczniowie posiadają obecnie bardzo niejasne pojęcia o charakterze Królestwa, które głoszą. Nie mogę im tego mówić z tego samego powodu, z którego i tobie nie mogę powiedzieć i z tego samego powodu oni nie mogliby zrozumieć. Lecz, Nikodemie, jedną z zasad Boskiego postępowania jest wymaganie przez Niego posłuszeństwa wobec światła już posiadanego zanim udzieli go więcej a przy wyborze tych, którzy uznani będą za godnych udziału w Królestwie, wymagane jest okazywanie wiary. Muszą być chętni do poddawania się Boskiemu kierownictwu, stopniowo, często widząc jasno jedynie jeden następny krok. Muszą postępować wiarą a nie widzeniem.

Nikodem — Ja jednak nie rozumiem Cię. Co masz na myśli? „Jakoż się może człowiek narodzić, będąc stary? izali powtóre może wnijść w żywot matki swojej i narodzić się?” Czy też chcesz powiedzieć, że pokuta, którą głosi „Jan Chrzciciel”, pokazana symbolicznie przez chrzest w wodzie jest czymś w rodzaju symbolicznych narodzin? Zauważyłem, że twoi uczniowie głoszą i chrzczą w podobny sposób. Czy to jest owym nowym narodzeniem, jakie potrzebne jest tym, którzy chcieliby zobaczyć twoje Królestwo lub wejść do niego?

Jezus — Nasz naród jest narodem poświęconym, ludem przymierza. Był w całości ochrzczony przez Mojżesza w morzu i obłoku, gdy opuszczał Egipt. Bóg przyjął go w Mojżeszu, pośredniku ich przymierza przy górze Synaj, lecz lud ten zapomniał o swym przymierzu i niektórzy żyją otwarcie jako grzesznicy i celnicy a wielu innych jest hipokrytami uczciwymi jedynie we własnym przekonaniu, dlatego Jan i moi uczniowie głoszą pokutę — powrót do Boga i ponowne uznanie uczynionego przymierza. Udzielany przez Jana chrzest oznacza tą pokutę i zreformowanie serca i życia a nie nowe narodzenie. Lecz jeśli nie uczynisz czegoś więcej, nigdy nie ujrzysz Królestwa. Jeśli dodatkowo po zreformowaniu przedstawionym przez chrzest Jana nie dostąpisz spłodzenia i narodzenia się z ducha, nie będziesz mógł zobaczyć mojego Królestwa. Pokuta przyprowadzi cię ponownie do stanu usprawiedliwienia, w tym stanie będziesz mógł łatwo uznać mnie za Mesjasza, antytypicznego Mojżesza, a twoje poświęcenie się mnie pociągnie za sobą spłodzenie przez Ojca do nowego życia i Boskiej natury, która gdy się rozwinie i zostanie ożywiona, zapewni ci narodzenie się jako nowe stworzenie, istota duchowa, w pierwszym zmartwychwstaniu, a będąc takim nie tylko będziesz oglądał, lecz zostaniesz uczestnikiem owego Królestwa.

Zmiana, dokonana przez opisane tu nowe narodzenie z ducha jest naprawdę wielka, Nikodemie, bowiem to, co rodzi się z ciała, jest ciałem, lecz to, co rodzi się z ducha, jest duchem. Niech cię nie dziwi więc moje pierwsze oświadczenie, że musisz być spłodzony z góry, zanim będziesz mógł zrozumieć, poznać i ocenić rzeczy, o które pytasz. „Nie dziwuj się, żem ci powiedział: Musicie się znowu narodzić”. Różnica pomiędzy twym obecnym stanem — zrodzenie z ciała, a stanem tych zrodzonych z ducha, którzy wejdą do Królestwa lub będą je tworzyć, a o którym głoszę, jest bardzo duża. Pozwól, że przedstawię ci ilustrację, która pozwoli ci zdobyć pewne pojęcie o istotach, które, gdy zostaną narodzone z ducha, utworzą to Królestwo: „Wiatr, gdzie chce wieje, i głos jego słyszysz, ale nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd idzie; takżeć jest każdy, który się narodził z Ducha”. Ponieważ wiatr wieje tu i tam, nie możesz go zobaczyć, mimo iż ma on wpływ na wszystko wokół ciebie. Nie wiesz skąd przychodzi, ani dokąd idzie. Jest to najlepsza, jaką mogę ci dać, ilustracja przedstawiająca narodzonych z ducha w zmartwychwstaniu, tych, którzy wejdą do Królestwa lub utworzą je, o którym obecnie głoszę. Wszyscy oni będą niewidzialni jak wiatr i ludzie nie narodzeni z ducha nie będą wiedzieć ani skąd przyszli, ani dokąd pójdą.

Nikodem — Jakże to być może? Niewidzialne istoty!

Jezus — „Tyś jest nauczycielem w Izraelu, a tego nie wiesz?” Nie wiesz, że istoty duchowe mogą być obecne, a jednak niewidzialne? Czy ty, który usiłujesz uczyć innych, nie czytałeś nigdy o Elizeuszu i jego słudze lub o oślicy Balaama? I o wielu przykładach Pisma Świętego, które ilustrują zasadę dowodzącą, iż istoty duchowe mogą być obecne wśród ludzi a jednak niewidzialne? Co więcej, jesteś z faryzeuszy, którzy wyznają, iż wierzą, że aniołowie są istotami duchowymi. Lecz to ilustruje myśl, którą przedstawiłem ci na początku: jeśli człowiek nie jest spłodzony z góry, nie może widzieć [wiedzieć, być zapoznanym lub pojmować jako rozumne] królestwa Bożego i różnorodnych spraw z nim związanych.

Jeśli chciałbyś wejść do niego i wraz ze mną stać się współdziedzicem Królestwa, które ogłaszam, musisz postępować stopniowo za światłem. Tak czyniąc otrzymasz więcej światła w tempie odpowiednim do stopnia przygotowania się do tego. Głoszę o prawdach będących teraz na czasie, które możesz zrozumieć, oraz dokonuję cudów a ty sam uznajesz mnie za nauczyciela, który przyszedł od Boga, jednak nie działasz zgodnie z tą wiarą i nie zostałeś otwarcie moim uczniem i naśladowcą. Nie powinieneś więc oczekiwać, że zrozumiesz więcej, zanim nie będziesz postępował odpowiednio do tego wszystkiego, co widzisz, a wtedy Bóg udzieli ci więcej światła i dowodów do poczynienia następnego kroku. „Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci, iż co wiemy, mówimy, a cośmy widzieli, świadczymy; ale świadectwa naszego nie przyjmujecie [wy, faryzeusze]. Jeśliż gdym wam ziemskie rzeczy powiadał, a nie wierzycie, jakoż, będęli wam powiadał niebieskie, uwierzycie?” Próba opowiedzenia ci o niebiańskich rzeczach byłaby bezcelowa, bowiem nie przekonałbym cię i moje kazanie wydałoby ci się tym bardziej nierozsądne. Jeśli to, czego dotąd nauczałem, a co dotyczyło spraw o charakterze ziemskim lub było zilustrowane przez ziemskie rzeczy i co mogłeś pojąć i zrozumiałeś, nie zaszczepiło wystarczającego przekonania w twym umyśle, abyś otwarcie stał się moim uczniem i naśladowcą, to posiadane przez ciebie przekonanie nie zwiększy się, gdybym opowiedział ci o rzeczach niebiańskich, o których nic nie wiesz, ponieważ żaden człowiek nigdy dotąd nie wstąpił do nieba, żaden też więc nie może potwierdzić mojego świadectwa. Ja, który zstąpiłem z nieba, jestem jedynym, który rozumie rzeczy niebiańskie. „A nikt nie wstąpił do nieba, tylko ten, który zstąpił z nieba, Syn człowieczy”*. Znajomość rzeczy niebiańskich można osiągnąć dopiero po spłodzeniu z ducha, a same niebiańskie rzeczy dopiero po narodzeniu się z ducha jako istoty duchowe.

Tak więc, wyjaśnienie charakteru Królestwa tym, u których uprzedzenia i wykształcenie utrudniały zrozumienie czegokolwiek innego prócz zniekształconych wyobrażeń ziemskiej formy królestwa, wymagało ze strony Pana cierpliwości. Niemniej, wybór właściwej klasy, która otrzymałaby dział w królestwie Mesjasza postępował, jednak jedynie garstka została wybrana z Izraela, do którego wyłącznie, przez siedem lat skierowana była oferta wyboru.

Tak jak Bóg przewidział, z powodu braku gotowości, braku zrozumienia i dostosowania się do przedstawionych warunków, przywilej znalezienia się w królestwie Mesjasza został mu jako narodowi odebrany — jedynie jednostki z narodu izraelskiego otrzymały go — i zaofiarowano poganom, aby spośród nich Jezus wybrał „lud imieniowi swemu”. I wśród tych ostatnich również jedynie nieliczni, „małe stadko”, oceniają otrzymany przywilej i są uznani za godnych dostąpienia współdziedzictwa w Jego królestwie i chwale.

Błąd wprowadzony do nominalnego kościoła chrześcijańskiego, który stał się powodem błędnej interpretacji, według której obiecane Królestwo przedstawia jedynie kościół nominalny w jego obecnym stanie, a dzieło przeznaczone mu do wykonania traktuje jako dzieło łaski w sercach wierzących, jest poważnym błędem. Rozpowszechnił się on do tego stopnia, że wielu wierzy, iż obecny bezbożny sojusz i panowanie kościoła nominalnego nad światem jest panowaniem królestwa Bożego na ziemi. Prawdą jest, że w pewnym sensie Kościół tworzy obecnie królestwo Boże, a łaska wykonuje obecnie swe dzieło w sercach wierzących, lecz uznanie tego wszystkiego przy jednoczesnym zaprzeczaniu prawdziwemu przyszłemu królestwu Bożemu, które ma być jeszcze ustanowione pod całym niebem i w którym pełniona będzie wola Boża, jak jest pełniona w niebie, powoduje, że wszystkie najsolenniejsze i najuroczystsze obietnice przytaczane przez naszego Pana i Apostołów oraz proroków, aby dodawały nam otuchy i pomagały w przezwyciężaniu świata, stają się bez znaczenia i próżne.

W przypowieściach naszego Pana, Kościół jest często nazywany Królestwem, a Apostoł mówi o nim, jako o Królestwie, nad którym panuje obecnie Chrystus, oświadczając, że Bóg przeniósł nas z królestwa ciemności do królestwa swego drogiego Syna. My, którzy przyjmujemy Chrystusa, uznajemy obecnie nabyte przez Niego prawo do sprawowania władzy i ofiarujemy Mu pełne wdzięczności i dobrowolne posłuszeństwo, zanim zaprowadzi je siłą na świecie. Uznajemy różnicę pomiędzy prawami sprawiedliwości, które On narzuci, oraz królestwem ciemności popieranym przez uzurpatora, obecnego księcia tego świata. Wiara w obietnice Boga zmienia jednocześnie nasz obowiązek posłuszeństwa i uważamy się za poddanych nowego księcia, a dzięki Jego łasce za współdziedziców Jego królestwa, które ma być jeszcze ustanowione w mocy i wielkiej chwale.

Lecz fakt ten w żaden sposób nie anuluje obietnic, mówiących, że ostatecznie królestwo Chrystusa będzie panowało „od morza aż do morza, i od rzeki aż do kończyn ziemi” (Ps. 72:8), że wszystkie narody Jemu będą służyć i Jego słuchać, aby w Jego imieniu „wszelkie się kolano skłaniało, tych, którzy są na niebiesiech, i tych, którzy są na ziemi” (Dan. 7:27; Filip. 2:10). Wprost przeciwnie, obecny wybór „małego stadka” potwierdza te obietnice.

Gdy przypowieści naszego Pana zostaną uważnie przebadane, to okaże się, że wyraźnie uczą, iż przyjście lub ustanowienie królestwa Bożego w mocy należy do przyszłości i zgodnie z zarządzeniami nie nastąpi wcześniej aż nadejdzie Król. W ten sposób, przypowieść o młodym człowieku zacnego rodu, który udał się do dalekiego kraju, aby objąć królestwo i powrócić itd. (Łuk. 19:11–15), wyraźnie umieszcza ustanowienie Królestwa na czas powrotu Chrystusa. A poselstwo skierowane przez naszego Pana do Kościoła wiele lat później brzmiało: „Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci koronę żywota” (Obj. 2:10). Pokazuje ono wyraźnie, że królowie, którzy będą wraz z Nim panować, nie zostaną w obecnym życiu ukoronowani ani nie będą panować jako królowie.

Dlatego też, obecnie Kościół nie jest królestwem Bożym ustanowionym w mocy i chwale, lecz jest jego początkowym, embrionalnym stanem. I rzeczywiście też tak uczą wszystkie wypowiedzi Nowego Testamentu odnoszące się do tej sprawy. Królestwo niebieskie cierpi obecnie gwałt zadawany ręką świata; Król został znieważony i ukrzyżowany, a każdy, kto postępował będzie Jego śladami, doświadczy pewnej formy prześladowań i przemocy. Powyższe twierdzenie, jak można będzie zauważyć, jest prawdziwe jedynie w odniesieniu do prawdziwego a nie do nominalnego kościoła. Lecz wypełnienie się obietnicy jest warunkowe: jeśli obecnie cierpimy [Kościół, Królestwo w stanie embrionalnym] z Chrystusem, to we właściwym czasie — gdy On sam otrzyma wielką moc i będzie sprawował władzę — również i my będziemy uwielbieni panując wraz z Nim.

Jakub (2:5) zachowując harmonię z naukami naszego Pana powiadamia nas, że Bóg wybrał biednych i pogardzanych — według norm tego świata — aby panowali, nie teraz, lecz gdy zostaną „dziedzicami królestwa, które obiecał”. Pan zauważa: „Jakoż trudno ci, którzy mają bogactwa, wnijdą do królestwa Bożego!” (Mar. 10:23). Widzimy wyraźnie, że nie ma On na myśli nominalnego kościoła, który obecnie panuje nad światem, bowiem bogaci cisną się do niego. Piotr napominając, aby ci, którzy mają być dziedzicami Królestwa, byli cierpliwi, wytrwali, szlachetni i pełni wiary, powiada tak: „Przetoż bracia! raczej się starajcie, abyście powołanie i wybranie wasze mocne czynili; albowiem to czyniąc, nigdy się nie potkniecie, tak bowiem hojnie wam dane będzie wejście do wiecznego królestwa Pana naszego i zbawiciela Jezusa Chrystusa” — 2 Piotra 1:10, 11.

Niektórzy przypuszczają, że oświadczenie zapisane w Liście Apostoła Pawła do Rzym. 14:17 odnosi się do figuralnego królestwa, lecz po zbadaniu go w świetle kontekstu, widać wyraźnie, że ów ustęp ma po prostu następujące znaczenie: My, bracia, ponieważ zostaliśmy przeniesieni obecnie do królestwa drogiego Syna Bożego, posiadamy pewne swobody dotyczące pożywienia itd., których nie posiadaliśmy jako Żydzi pod Zakonem (w. 14), lecz raczej nie korzystajmy z tej swobody, jeśli miałaby ona stać się przyczyną potknięcia się lub pogwałcenia wolności sumienia tych braci, którzy jeszcze jej sobie nie uświadomili. Nie pozwólmy, aby wolność w odniesieniu do spożywanych przez nas pokarmów zrujnowała duchowo naszego brata, za którego umarł Chrystus, lecz zawsze pamiętajmy, że przywilej Królestwa, tak obecnie jak i w przyszłości, składa się i będzie się składał z o wiele większych błogosławieństw niż wolność spożywania pewnych pokarmów, a mianowicie, będziemy posiadać wolność czynienia dobrych uczynków, posiadania pokoju z Bogiem przez Chrystusa oraz radości wypływającej z uczestniczenia w świętym duchu Bożym. Wspomniana tu wolność Królestwa (obecnie jak i zawsze) jest tak wielka, że mniejsza wolność odnosząca się do spożywania pewnych pokarmów może być bez żalu poświęcona, w obecnym czasie, dla dobra naszego brata.

Tak więc, bez względu na to z jakiego punktu widzenia patrzymy, pogląd zakładający, że obietnice Królestwa są jedynie mitycznym urojeniem lub że obecne warunki spełniają te obietnice, jest niezgodny z prawdą.

W przypadku wczesnego Kościoła, obietnica chwały i współdziedzictwa z Mistrzem w Królestwie była silną podnietą do zachowania wierności pomimo prób i prześladowań, których członkowie Kościoła mieli się spodziewać zgodnie z uprzednim ostrzeżeniem. Wśród wszystkich słów pocieszenia i zachęty, które zostały zapisane w Apokalipsie i skierowane do siedmiu kościołów najwymowniejsze i najmocniejsze są: „Kto zwycięży, dam mu siedzieć z sobą na stolicy mojej, jakom i ja zwyciężył, i usiadłem z Ojcem moim na stolicy jego” oraz „A kto zwycięży (...) dam mu zwierzchność nad [narodami] poganami” (Obj. 2:26).

Powyższe obietnice nie mogłyby być w sposób rozsądny wyrażone jako stosujące się do obecnego działania łaski w sercach ani tym bardziej do panowania w teraźniejszym życiu nad narodami, bowiem ci, którzy zwyciężą, muszą dokonać tego przez śmierć w służbie, zdobywając w ten sposób chwałę Królestwa — Obj. 20:6.

Natura ludzka dąży do unikania cierpień i zawsze gotowa jest przywłaszczyć sobie chwałę i moc. W związku z tym dowiadujemy się, że nawet w czasach apostolskich istnieli tacy, którzy skłonni byli przywłaszczać sobie w doczesnym życiu obietnice przyszłej chwały i mocy, i zaczynali zachowywać się tak, jak gdyby myśleli, że nadszedł już czas, aby świat czcił Kościół a nawet okazywał mu posłuszeństwo. Apostoł Paweł pisząc naprawiał powyższy błąd, ponieważ wiedział, że takie poglądy mogłyby mieć na Kościół szkodliwy wpływ, który by rozwijał pychę i odwodził od poświęcenia. To właśnie do tych, którzy ulegli temu wpływowi, Apostoł zwraca się z ironią: „Jużeście nasyceni, jużeście ubogaceni, bez nas królujecie”. A następnie dodaje z przejęciem, „a bodajeście królowali, abyśmy i my [prześladowani Apostołowie] z wami pospołu królowali!” (1 Kor. 4:8). Koryntianie wykorzystywali chrześcijaństwo starając się czerpać z niego korzyści i zdobywać w nim jak najwięcej zaszczytów. Apostoł wiedział dobrze, że gdyby zachowali wierność jako naśladowcy Pana, nie znaleźliby się w takim stanie. W związku z tym przypomina im, że gdyby rzeczywiście z dawna oczekiwane panowanie się rozpoczęło, on również panowałby w stopniu nie mniejszym od nich i przypomina im też, że z powodu swej wierności prawdzie, stał się męczennikiem, co jest dowodem, że ich panowanie jest przedwczesne będąc raczej sidłem niż chwałą. Następnie z lekką ironią dodaje: „Myśmy [Apostołowie i wierni słudzy] głupi dla Chrystusa, aleście wy roztropni w Chrystusie; myśmy słabi, aleście wy mocni; wyście zacni, aleśmy my bezecni”. Nie piszę tych słów, aby was jedynie zawstydzić: mam w tym lepszy i szlachetniejszy cel — chcę WAS OSTRZEC, bowiem ścieżka obecnych doczesnych zaszczytów nie wiedzie do chwały i czci, która ma się objawić, ale obecne cierpienia i samozaparcie stanowią wąską drogę prowadzącą do chwały, czci, nieśmiertelności i współdziedzictwa w Królestwie. Proszę was tedy, bądźcie naśladowcami moimi. Znoście cierpienia, złorzeczenia i prześladowania, jakie was obecnie spotykają, abyście mogli dzielić wraz ze mną koronę życia, którą Pan, ów sprawiedliwy sędzia, da mi w on dzień; a nie tylko mnie, ale i wszystkim tym, którzy miłują Jego sławne przyjście — 1 Kor. 4:10–17; 2 Tym. 4:8.

Jednak po okresie cierpliwego znoszenia przez wczesny Kościół wielu prześladowań, zaczęły szerzyć się teorie, że misją Kościoła jest podbicie całego świata, ustanowienie królestwa niebiańskiego na ziemi i panowanie nad narodami przed drugim adwentem Pana. Taka sytuacja stworzyła podstawy do szerzących się po całym świecie intryg, pompatyczności i pychy, ostentacyjnej widowiskowości i ceremonialności w Kościele, które miały olśnić, podbić i przerazić świat. Stopniowo doprowadziło to do wielkich roszczeń papiestwa, że jako królestwo Boże na ziemi miało ono prawo żądać szacunku i posłuszeństwa dla swych praw i urzędników od każdego pokolenia, narodu i ludu. Pod wpływem powyższych fałszywych roszczeń (widocznie zwodząc siebie jak i innych) papiestwo przez pewien czas koronowało i detronizowało królów Europy i nadal rości sobie prawa do posiadania autorytetu, jakiego nie jest już w stanie narzucić.

Ta sama idea przeszła z papiestwa do protestantyzmu, który również utrzymuje, chociaż w sposób bardziej nieokreślony, że w jakiś sposób panowanie Kościoła jest już w toku, i podobnie jak Koryntianie, zwolennicy tej teorii są „nasyceni” i „ubogaceni”, panując jako „królowie”, co zostało obrazowo opisane przez naszego Pana (Obj. 3:17, 18). W ten sposób doszło więc do tego, że zwykli nominalni członkowie Kościoła — tacy, którzy nie są rzeczywiście nawróceni, nie są prawdziwą pszenicą, lecz kąkolem, zwykłą imitacją pszenicy — liczebnie znacznie przewyższają prawdziwych uczniów Chrystusa. Tacy bardzo sprzeciwiają się każdemu aktowi prawdziwej ofiarności i samozaparcia, nie cierpiąc prześladowań na rzecz sprawiedliwości [prawdy]. W najlepszym razie trzymają się jedynie pewnej formy postów itd. Rzeczywiście panują nad światem i nie postępują drogą przygotowania się do uczestnictwa w prawdziwym Królestwie, które ma być ustanowione przez naszego Pana podczas Jego drugiej obecności.

Każdy, kto umie uważnie obserwować, zauważy wyraźny brak zgodności między powyższym poglądem a nauką Jezusa i Apostołów. Oni bowiem nauczali, że nie może być żadnego królestwa zanim nie przyjdzie Król (Obj. 20:6; 3:21; 2 Tym. 2:12). W konsekwencji, królestwo niebiańskie musi cierpieć gwałt do czasu ugruntowania go w mocy i chwale.

Dwie formy Królestwa Bożego

Chociaż według oświadczenia naszego Pana prawdą jest, że królestwo Boże nie przyjdzie — to znaczy na początku nie będzie widoczne — z zewnętrzną okazałością, jednak we właściwym czasie będzie jawne wszystkim na podstawie zewnętrznych, widzialnych i nieomylnych znaków. Po utwierdzeniu w pełni, królestwo Boże będzie się składać z dwóch części: duchowej, czyli niebiańskiej, i ziemskiej, czyli ludzkiej. Duchowa forma będzie dla człowieka zawsze niewidzialna, tak jak ci, którzy będą ją stanowić, posiadać będą Boską, duchową naturę, której żaden z ludzi nie widział i widzieć nie może (1 Tym. 6:16; Jan 1:18). Jednakże jej obecność i moc objawią się jako potężne, głównie przez jej ludzkich przedstawicieli, którzy zakładać będą ziemską formę królestwa Bożego.

Ci, którzy stanowić będą duchową sferę Królestwa, to wyniesieni do chwały zwycięzcy święci z wieku Ewangelii — Chrystus, głowa i ciało. Zmartwychwstanie i wywyższenie da im moc większą od tej, jaką otrzymają wszyscy inni, bowiem za pośrednictwem tej klasy wszyscy inni będą błogosławieni (Żyd. 11:39, 40). Jest to pierwsze zmartwychwstanie (Obj. 20:5*). Zatem wielkie dzieło, jakie ma wykonać wyniesione do chwały namaszczone grono — Chrystus — wymaga wywyższenia do stanu Boskiej natury. Żadna inna poza Boską mocą nie mogłaby tego dokonać. Tym pomazanym powierzono wykonanie dzieła, jakie należy nie tylko do obecnego świata, lecz do wszystkich rzeczy w niebie i na ziemi zarówno wśród istot posiadających naturę duchową, jak i istot ludzkich — Mat. 28:18; Kol. 1:20; Efez. 1:10; Filip. 2:10; 1 Kor. 6:3.

Dzieło obejmujące ziemską formę królestwa Bożego będzie ograniczone do tego świata i ludzkości. A ci, którzy zostaną przez Boga wysoce uhonorowani otrzymując w nim udział, będą bardziej wywyższonymi i zaszczyconymi między ludźmi. Stanowić będą klasę wspomnianą w rozdziale VIII (strona 157), której dzień sądu poprzedził nadejście wieku Ewangelii. Członkowie tej klasy zostali już wypróbowani i okazali się wierni. W czasie wzbudzenia nie będą poddani ponownemu sądowi — lecz natychmiast za swoją wierność otrzymają nagrodę — zmartwychwstaną momentalnie jako doskonali ludzie. (Pozostali ludzie, inni niż ci o których mowa, oraz klasa duchowa, będą stopniowo podnoszeni do stanu doskonałości w wieku Tysiąclecia). Tym samym klasa ta będzie natychmiast gotowa do podjęcia wielkiego dzieła jako ludzcy przedstawiciele Chrystusa, używani do podnoszenia i błogosławienia pozostałej ludzkości. Jak duchowa natura potrzebna jest do zupełnego wykonania dzieła Chrystusa, tak doskonała ludzka natura jest właściwa do wykonania przyszłego dzieła wśród ludzi. Posiadający taką naturę będą służyć ludziom i będą przez nich widziani a chwała ich doskonałości będzie stałym przykładem i zachętą dla innych, by starać się o osiągnięcie poziomu takiej samej doskonałości. Słowa Jezusa skierowane do niewierzących Żydów, którzy Go odrzucili, są w pełni potwierdzeniem tego, że starożytni godni będą częścią ziemskiej formy królestwa i będą widziani przez ludzkość. Jezus rzekł: „(...) ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkie proroki w królestwie Bożym”. Należałoby też zwrócić uwagę, że Mistrz nic nie wspomniał, by On lub Apostołowie mieli być widziani wraz z Abrahamem. W rzeczywistości, ludzie będą oglądać ziemską formę królestwa i brać w niej udział, co nie dotyczy formy duchowej. Niektórzy niewątpliwie będą głęboko zmartwieni przekonawszy się, że kiedyś odrzucili tak wielki zaszczyt.

Nie posiadamy wyraźnej informacji w sprawie określonego sposobu, w jaki obie te formy niebiańskiego królestwa będą ze sobą zgodnie współpracować, lecz pewną ilustrację przedstawiającą sposób, w jaki mogłyby one działać, znajdziemy w kontaktowaniu się Boga z Izraelem za pośrednictwem jego przedstawicieli — Mojżesza, Aarona, Jozuego, proroków itd., chociaż przyszłe przejawy Boskiej władzy będą dalece przewyższać te, które miały miejsce w typicznym wieku, bowiem dzieło przeznaczone do wykonania w przyszłym wieku obejmuje wzbudzenie wszystkich umarłych i podniesienie posłusznych do stanu doskonałości. Dzieło to wymagać będzie ustanowienia wśród ludzi doskonałego rządu, w skład którego wejdą doskonali ludzie uprawnieni do wykonywania władzy, tak by sprawy Królestwa mogły podlegać właściwym zarządzeniom. Konieczne będzie wprowadzenie wszelkiego rodzaju odpowiednich instytucji szkoleniowych oraz różnorakich przedsięwzięć filantropijnych. Taka szlachetna praca polegająca na podnoszeniu ludzkości z pomocą stałego i regularnego procesu (pod kierownictwem niewidzialnych członków tego samego Królestwa) jest wysokim zaszczytem, który został przeznaczony dla starożytnych godnych, a do którego oni sami będą przygotowani wkrótce po ostatecznym upadku królestw tego świata i po związaniu szatana, jego księcia. Jako przedstawiciele królestwa niebiańskiego, obdarowani zaszczytem o Boskim charakterze, w krótkim czasie zdobędą poszanowanie i współpracę wszystkich ludzi.

Otrzymanie działu w ziemskiej fazie królestwa Bożego umożliwi zaspokojenie każdego pragnienia i ambicji doskonałego ludzkiego serca. Od pierwszej chwili po wejściu do Królestwa będzie to dziedzictwo chwalebne i wzbudzające zadowolenie a z postępem czasu i realizacji błogosławionego dzieła ta chwała będzie się pomnażać. Z upływem tysiąca lat, wielkie dzieło restytucji zostanie ukończone przez Chrystusa (w wielkiej mierze za pośrednictwem owych szlachetnych ludzkich współpracowników), gdy cały rodzaj ludzki (z wyjątkiem niepoprawnych — Mat. 25:46; Obj. 20:9) uzyska pochwałę i okaże się bez plamy i skazy w obecności Jehowy, ci, którzy pomagali w tej pracy, „świecić się będą” wśród swych współbliźnich oraz w oczach Boga i Chrystusa i aniołów jako „gwiazdy na wieki wieczne” (Dan. 12:3). Wykonane przez nich dzieło i trud miłości nie będą nigdy zapomniane przez wdzięcznych ich bliźnich. Pozostaną w wiecznej pamięci — Psalm 112:6.

Bez względu jednak na to, jak wielką będzie chwała owych doskonałych ludzi, którzy stanowić będą ziemską formą Królestwa, chwała istot niebiańskich będzie o wiele wyższa. Gdy ci pierwsi świecić będą wiecznie jako gwiazdy, to ci ostatni jako światło na firmamencie — jak słońce (Dan. 12:3). Zaszczyty i honory nieba jak i na ziemi złożone będą u stóp Chrystusa. Umysł ludzki może w przybliżeniu, lecz nie z całkowitą wyrazistością, zrozumieć tę chwałę, która będzie się objawiać w Chrystusie przez nieskończoną wieczność — Rzym. 8:18; Efez. 2:7–12.

Właśnie podczas panowania wspomnianych powyżej dwóch form Królestwa wypełni się obietnica dana Abrahamowi, iż „w tobie i w nasieniu twoim błogosławione będą wszystkie narody ziemi”. „Rozmnożę nasienie twoje, jako gwiazdy niebieskie, i jako piasek, który jest na brzegu morskim” — mowa tu o nasieniu ziemskim i niebiańskim, oba będą narzędziem Boga do błogosławienia świata. Od samego początku Bóg dokładnie przewidział i zamierzył obie formy obietnicy, lecz Abraham widział jedynie ziemską. I chociaż Bóg wybrał spośród naturalnego nasienia głównych członków mających stanowić klasę duchową (Apostołów i innych) i zaofiarował główne błogosławieństwa duchowe wszystkim z rodu Abrahama żyjącym w czasie właściwym dla rozwoju niebiańskiego powołania, jednak błogosławieństw tych było o wiele więcej niż kiedykolwiek to sobie wyobraził Abraham w świetle przymierza — z łaski w łaskę.

Paweł (Rzym 11:17) określa przymierze Abrahamowe jako korzeń, z którego wyrósł w sposób naturalny cielesny Izrael, a do którego wierzący poganie byli wszczepiani, na miejsce naturalnych gałęzi odłamanych z powodu niewiary. Jego oświadczenie dowodzi podwójnego wypełnienia się obietnicy przez rozwinięcie dwóch rodzajów nasienia, ziemskiego (ludzkiego) i niebiańskiego (duchowego), które będą stanowić omawiane tu dwie formy królestwa. Przymierze to symbolizowane w korzeniu wykształtowało dwa odrębne rodzaje gałęzi, z których każda w zmartwychwstaniu zrodzi swój odrębny doskonały owoc — ludzką i duchową klasę w królewskiej mocy. Zgodnie z porządkiem rozwoju najpierw zostali przygotowani naturalni (ziemscy), a następnie niebiańscy władcy, lecz pod względem wielkości zajmowanego stanowiska i czasu ustanowienia panowania duchowi będą pierwszymi, potem naturalni i w ten sposób ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi — Mat. 19:30; Łuk. 13:30.

Dana Abrahamowi obietnica, do której nawiązuje Szczepan (Dz. Ap. 7:5) i której ufał Izrael, odnosiła się do sfery ziemskiej: dotyczyła ziemi. Szczepan oświadczył, że Bóg „mu ją był obiecał dać w dzierżawę” [posiadanie]. A do Abrahama Bóg rzekł: „Podnieś teraz oczy swe, a spojrzyj z miejsca, na któremeś teraz na północ, na południe, i na wschód, i na zachód słońca. Wszystką bowiem ziemię, którą ty widzisz, dam tobie, i nasieniu twemu aż na wieki. A rozmnożę nasienie twoje jako proch ziemi; bo jeśli kto będzie mógł zliczyć proch ziemi, tedy i nasienie twoje zliczone będzie. Wstańże, zchódź tę ziemię w dłuż i szerz, bo ją tobie dam” (1 Moj. 13:14–17). Szczepan pokazuje, że powyższa obietnica musi się dopiero wypełnić, bowiem oświadcza, że Bóg „nie dał mu w niej [ziemi] dziedzictwa i na stopę nogi”.

Apostoł pisząc o tej samej klasie starożytnych godnych — był w niej między innymi Abraham — zgadza się z oświadczeniem Szczepana, że obietnica dana Abrahamowi nie została jeszcze spełniona i posuwa się dalej pokazując, że te obietnice, które dotyczą spraw ziemskich, nie mogą być i nie będą spełnione zanim nie spełnią się ważniejsze, niebiańskie obietnice dotyczące Chrystusa (głowy i ciała). Tak się o nich wypowiada: „Według wiary umarli ci wszyscy, nie [tj. nie otrzymawszy] wziąwszy [wypełnienia] obietnic, (...) przeto, że Bóg o nas [Chrystusie] coś lepszego przejrzał, aby oni bez nas nie stali się doskonałymi” (Żyd. 11:13, 39, 40). W taki sposób ponownie jest pokazane, że Odkupiciel i Odnowiciel po złożeniu swej ludzkiej natury w ofierze za wszystkich jest duchową istotą, i że od wspomnianej już duchowej klasy (Chrystusa), gdy zostanie wielce wywyższona, muszą pochodzić wszelkie błogosławieństwa, udzielane za pośrednictwem tych, którzy zostaną zaszczyceni jako jej przedstawiciele — Rzym. 12:1; Gal. 3:29.

Ziemska faza Królestwa będzie więc, jak to widzimy, izraelska, i wokół tego faktu skupia się wiele proroctw, które nawiązują do doniosłej roli spełnianej w planie Bożym przez naród izraelski w przyszłym błogosławieniu świata, gdy leżący w gruzach przybytek Izraela zostanie odbudowany a Jerozolima stanie się chwałą całej ziemi. Natrafiamy na oświadczenia tak proroków jak i Apostołów, które wskazują wyraźnie, że w okresie restytucji Izrael jako naród będzie wśród narodów pierwszym, który przyjdzie do harmonii z nowym porządkiem rzeczy; że ziemska Jerozolima będzie odbudowana na swych starych zgliszczach a ustrój Izraela będzie odbudowany na podobieństwo tego, który istniał początkowo za panowania książąt lub sędziów (Izaj. 1:26; Ps. 45:17; Jer. 30:18). I czegóż, rozsądnie myśląc, można by się bardziej spodziewać niż tego, że Izrael jako pierwszy ze wszystkich będzie się radować sposobnością rozpoznania proroków i patriarchów? I że znajomość Zakonu oraz długo ćwiczona karność pod jego wpływem przygotowała go do uległości i posłuszeństwa władzy tego Królestwa? Izrael będzie pierwszym narodem, który zostanie uznany i błogosławiony, czytamy o nim również, że „Zachowa Pan i namioty Judzkie pierwej”.

Nie uważamy, by ważną sprawą było podejmowanie dyskusji na temat „zaginionych pokoleń” Izraela. Może prawdziwe, a może nieprawdziwe są wysuwane przez niektórych twierdzenia, że śladów ojców „zaginionych pokoleń” można się dopatrzyć w pewnych istniejących obecnie narodach cywilizowanych. I mimo iż niektóre spośród proponowanych dowodów nie są całkiem pozbawione słuszności, to jednak, na ogół w dużej mierze opierają się one na domysłach i zgadywaniu. Lecz nawet gdyby tego jasno dowiedziono, że niektóre z cywilizowanych narodów są potomkami zaginionych pokoleń, to nie przyniosłoby to im żadnych korzyści w związku z „niebiańskim”, „wysokim powołaniem”, które z powodu narodowego odrzucenia nie czyni różnicy między Żydem i Grekiem, wolnym i niewolnikiem. Gdyby dowody odnośnie tej sprawy wyszły kiedykolwiek na jaw (co jak dotąd nie nastąpiło), to byłyby w doskonałej zgodzie z dotyczącymi tego narodu proroctwami i obietnicami, które nadal oczekują na wypełnienie w czasie panowania ziemskiej formy Królestwa.

Naturalne przywiązanie, jak również zachowana dotąd doza ufności w długo nie spełniane obietnice oraz wszelkie naturalne uprzedzenia będą działały na korzyść powszechnej i pospiesznej akceptacji nowych władców przez naród izraelski. Podobnie jak przyzwyczajenie do pewnego posłuszeństwa Zakonowi również będzie sprzyjać szybkiemu przystosowaniu się do wymagań nowego rządu.

Jerozolima, która była siedzibą państwa w czasie panowania typicznego królestwa Bożego, ponownie zajmie to samo stanowisko i stanie się „miastem króla wielkiego” (Ps. 48:3; Mat. 5:35). Miasto jest symbolem królestwa lub władzy, a więc podobnie królestwo Boże przedstawione jest symbolicznie przez nową Jerozolimę, nową władzę schodzącą z nieba na ziemię. Początkowo miasto to będzie się składało jedynie z duchowej klasy, oblubienicy Chrystusa, która, według widzenia Jana, będzie stopniowo schodzić na ziemię, to znaczy, będzie stopniowo dochodzić do władzy wraz z rozpadaniem się na kawałki obecnych systemów w czasie dnia Pańskiego. Jednakże we właściwym czasie zostanie ustanowiona ziemska forma tego miasta, czyli rządu, którego częściami, tj. członkami będą starożytni godni. Nie dwa miasta (rządy), lecz jedno, jeden niebiański rząd, miasto, którego „oczekiwał” Abraham, „miasto mające grunty”, przedstawiające rząd ustanowiony według zasad sprawiedliwości, zbudowany na solidnej opoce sprawiedliwości Chrystusa Odkupiciela, na wartości złożonego przezeń okupu za człowieka, na niewzruszoności Boskiej sprawiedliwości, która nie może więcej potępiać odkupionego człowieka, jak uprzednio nie mogła wybaczyć winnemu. Rzym. 8:31–34; 1 Kor. 3:11.

Chwalebne miasto pokoju! Miasto, którego mury oznaczają zbawienie, ochronę i błogosławieństwo dla wszystkich wchodzących do niego, jego podstawy oparte na sprawiedliwości są niewzruszalne, a zbudowane i zaplanowane zostało przez Boga! W świetle, które będzie świecić z tego właśnie chwalebnego miasta (królestwa) Bożego, narody (ludzie) kroczyć będą gościńcem świątobliwości, prowadzącym do doskonałości i pełnej harmonii z Bogiem — Obj. 21:24*.

Gdy rodzaj ludzki osiągnie doskonałość pod koniec wieku Tysiąclecia, co już przedstawiliśmy, wtedy zostanie przyjęty w poczet członków królestwa Bożego i otrzyma całkowitą władzę nad ziemią. Zgodnie z pierwotnym zarządzeniem każdy człowiek będzie suwerenem, królem. Zostało to wyraźnie pokazane w symbolicznym proroctwie Jana (Obj. 21:24–26), bowiem w wizji Jan oglądał nie tylko ludzi chodzących w świetle miasta, lecz również oglądał królów wchodzących do niego, jednakże nikt, kto mógłby je zbezcześcić nie mógł tam wejść. Nikt, kto nie został dokładnie wypróbowany, nie może identyfikować się z tym miastem (królestwem); nikt, kto działałby podstępnie lub niesprawiedliwie albo miłował takie działanie. Jedynie ci, których Baranek zapisze jako godnych życia wiecznego i do których powie: „Pójdźcie błogosławieni Ojca mojego! odziedziczcie królestwo wam zgotowane od założenia świata”.

Należałoby więc pamiętać, że chociaż niewątpliwie literalne miasto Jerozolima zostanie odbudowane i chociaż prawdopodobnie stanie się stolicą świata, to jednak wiele proroctw wspominających o Jerozolimie i jej przyszłej chwale, wykorzystuje je jako symbol odnoszący się do królestwa Bożego ustanowionego w wielkiej okazałości.

Mając na myśli przyszłą chwałę ziemskiej formy Królestwa, przedstawionego w Jerozolimie, prorocy wypowiadają się z zapałem: „Wykrzykujcie a śpiewajcie społem, pustynie Jeruzalemskie! bo pocieszył Pan lud swój, odkupił Jeruzalem”. „(...) oto ja stworzę Jeruzalem na radość, a lud jego na wesele”. „Weselcie się z Jeruzalemem a radujcie się w nim wszyscy”, którzy będziecie „(...) rozkoszami opływać w jasności chwały jego. Bo tak mówi Pan: Oto ja obrócę na nich pokój jako rzekę, a sławę narodów jako strumień zalewający”. „Czasu onego nazwane będzie Jeruzalem stolicą Pańską, a zgromadzą się do niego wszystkie narody”. „I pójdzie wiele ludzi, mówiąc: Pójdźcie a wstąpmy na górę [do królestwa] Pańską, do domu Boga Jakubowego, a będzie nas uczył dróg swoich i będziemy chodzili ścieżkami jego; albowiem z Syjonu [z formy duchowej] wyjdzie zakon, a słowo Pańskie z Jeruzalemu” — ziemskiej formy. Izaj. 52:9; 65:18; 66:10–12; Jer. 3:17; Izaj. 2:3.

Gdy zastanawiamy się nad wieloma drogocennymi obietnicami przyszłych błogosławieństw przeznaczonych dla Izraela i oczekujemy dokładnego wypełnienia się ich w odniesieniu do niego, powinniśmy też pamiętać, że właściwą rzeczą byłoby traktować ten naród jako naród typiczny i naturalny. Z pewnego punktu widzenia Izrael jako naród jest typem całej ludzkości, a dane mu przymierze Zakonu, przymierze posłuszeństwa i życia, było typem nowego przymierza, które zostanie zawarte ze światem podczas wieku Tysiąclecia oraz w przyszłych wiekach.

Krew pojednania wymagana przez dane Izraelowi typiczne przymierze oraz kapłaństwo, które stosowało ją na korzyść narodu, przedstawiają w typie krew nowego przymierza i królewskie kapłaństwo, które w czasie Tysiąclecia będzie stosowało na rzecz całego świata jej oczyszczającą moc i błogosławieństwa. Tym samym, kapłaństwo Izraela przedstawiało Chrystusa, a sam naród przedstawiał wszystkich tych, za których złożona była rzeczywista ofiara i na których spłyną rzeczywiste błogosławieństwa — a będzie to „każdy człowiek”, „cały świat”.

Pamiętajmy więc, że chociaż przyszłe błogosławieństwa, podobnie jak minione, przeznaczone są przede wszystkim dla żydów, a następnie dla pogan, to prawo pierwszeństwa żydów do Boskiej łaski będzie jedynie sprawą czasu, i jak już pokazaliśmy, będzie naturalną konsekwencją osiągnięcia przez nich pod Zakonem przygotowania, które we właściwym czasie służyć będzie celowi przyprowadzenia ich do Chrystusa. Mimo iż podczas pierwszego adwentu jedynie niewielu z nich przyszło, w czasie drugiego adwentu przyjdą oni jako naród, wynika z tego, że Żydzi będą pierwszymi wśród narodów. Ostatecznie każde błogosławieństwo obiecane Izraelowi, z wyjątkiem odnoszących się do klas wybranych, znajdzie swe rzeczywiste wypełnienie w tym narodzie, lecz również będzie miało antytypiczne wypełnienie w odniesieniu do każdego narodu ziemi. Pod panowaniem takiego rządu Bóg „odda każdemu podług uczynków jego: (...) A chwałę i cześć i pokój wszelkiemu czyniącemu dobro, Żydowi najprzód, potem i Grekowi. Albowiem nie masz względu na osoby u Boga” — Rzym. 2:6, 10, 11.

Apostoł Paweł zwraca nam szczególnie uwagę na niezawodność obietnic Bożych, które Izrael ma w przyszłości otrzymać, pokazując, jakie łaski utracił z powodu niewiary, a jakie łaski jeszcze do niego należą. Apostoł twierdzi, to właśnie pycha, zatwardziałość serca i niewiara spowodowały, iż Izrael jako lud nie otrzymał tego, czego poszukiwał — głównego stanowiska w odbiorze Boskiej łaski i służby. Paweł nie ma tu na myśli wszystkich pokoleń Izraela, począwszy od Abrahama i dalej, lecz te pokolenia, które żyły w czasie pierwszego adwentu, i jego słowa będą się odnosić do wszystkich pokoleń izraelskich, które żyły w czasie wieku Ewangelii, owego wieku, w którym zaoferowana była główna łaska, wysokie powołanie do Boskiej natury i współdziedzictwa z Jezusem. Tej łaski Izrael jako naród nie zdołał poznać i przyjąć. A chociaż Bóg nawiedził pogan i wielu z nich powołał przez Ewangelię, podobnie jak cielesny Izrael, nie otrzymają niebiańskiej nagrody. Niemniej pewna klasa, pozostałość, małe stadko zebrane spośród wszystkich powołanych, zwróciła baczną uwagę na wezwanie i dzięki posłuszeństwu w samoofierze, zapewniła sobie to powołanie i wybór. W taki sposób to, czego Izrael jako naród nie otrzymał, i czego nie otrzymał również chrześcijański kościół, dane jest klasie wybranych, wiernym — „ciału Chrystusa” — wybranym (według przejrzenia Boga) przez uświęcenie duchem i uwierzenie Prawdzie — 2 Tes. 2:13; 1 Piotra 1:2.

Chociaż w wyniku odrzucenia Mesjasza Izrael utracił całą specjalną łaskę, jednak Paweł pokazuje, że to nie spowodowało całkowitego odcięcia go od łaski, bowiem naród ten miał nadal ten sam przywilej udzielony w Chrystusie i zapewniający mu duchowe łaski, którymi cieszyła się też pozostała część rodzaju ludzkiego, pod warunkiem, że w okresie trwania powołania Izrael przyjmie je przez wiarę, gdyż Bóg, jak dowodzi Paweł, jest w stanie wszczepić go ponownie — tak jak się wszczepia dzikie gałęzie — o ile nie będzie trwać w stanie niewiary — Rzym. 11:23, 24.

Ponadto Paweł dowodzi, że chociaż Izrael utracił główne błogosławieństwo, to, „czego szukał”, najważniejsze stanowisko w królestwie Bożym, pozostały mu jednak wielkie obietnice, które jeszcze oczekują na wypełnienie a związane są z tym narodem, bo, analizuje Paweł, Boskie dary, powołania, przymierza i obietnice nie mogą pozostać nie spełnione. Bóg znał koniec na początku, wiedział, że Izrael odrzuci Mesjasza, a mimo to Jego jednoznaczne obietnice dane Żydom upewniają nas, że Izrael będzie jeszcze wykorzystany w służbie dla Pana jako Jego przedstawiciel błogosławiący światu, chociaż „nie dostąpi tego, czego szukał” — głównej łaski. Następnie Paweł przystępuje do pokazania, że obietnice Boskiego przymierza dane Izraelowi miały charakter, który pozwalał, aby Izrael jako naród bądź jako niebiańskie, bądź ziemskie nasienie odziedziczył i wypełnił wyższe lub niższe posługi wspomniane w obietnicach. Aż do nadejścia właściwego czasu Bóg zachował w tajemnicy istnienie wyższej duchowej łaski, a obietnice dane Izraelowi wspominały jedynie o ziemskiej łasce, chociaż Bóg również okazał temu narodowi względy proponując mu jako pierwszemu łaski duchowe. Tak więc, zaofiarował mu więcej niż obiecał. Jednym słowem, niebiańskie obietnice ukryte były w ziemskich. Te obietnice, powiada Paweł, nie mogą się nie spełnić, a sprawa pierwotnej oferty ukrytej łaski i ślepe jej odrzucenie przez Izrael, nie może w żaden sposób unieważnić ani anulować innych treści obietnicy. W związku z tym, Apostoł oświadcza, że, mimo iż Izrael jako naród jest odrzucony od łaski w okresie wyboru oblubienicy Chrystusa spośród żydów i pogan, jednak nadejdzie czas, gdy Wyzwoliciel (Chrystus, głowa i ciało) zostanie skompletowany i Boska łaska zostanie przywrócona cielesnemu Izraelowi. Chwalebny Wyzwoliciel odwróci wówczas niezbożność od Jakuba* i tym samym cały Izrael będzie zbawiony [przywrócony do łask] jak to napisał prorok. Apostoł mówi tak:

„Bo nie chcę, abyście nie mieli wiedzieć, bracia! tej tajemnicy, (żebyście nie byli sami u siebie mądrymi), iż zatwardzenie z części przyszło na Izraela, pókiby nie weszła zupełność pogan [zanim nie będzie osiągnięta liczba wybranych spośród pogan]. A tak wszystek Izrael będzie zbawiony, jako napisano: Przyjdzie z Syonu wybawiciel [Chrystus, głowa i ciało] i odwróci niepobożność od Jakuba. A toć będzie przymierze moje z nimi, gdy odejmę grzechy ich. A tak według EWANGELII nieprzyjaciółmi są dla was; lecz według wybrania są [nadal] miłymi dla ojców. Albowiem darów swoich i wezwania Bóg nie żałuje. Bo jako i wy [poganie] niekiedy nie wierzyliście Bogu, ale teraz dostąpiliście miłosierdzia dla ich niedowiarstwa. Tak i oni teraz stali się nieposłusznymi, aby dla miłosierdzia wam okazanego [przez uwielbiony Kościół] i oni miłosierdzia dostąpili. Albowiem zamknął je Bóg wszystkie w niedowiarstwo, aby się nad wszystkimi zmiłował [Porównaj Rzym. 5:17–19]. O głębokości bogactwa i mądrości i znajomości Bożej!” — Rzym. 11:25–33.

Dziedzice Królestwa

„Któż wstąpi na górę [literalna góra jest symbolem królestwa] Pańską? A kto stanie na miejscu świętym [w świątyni] jego? Człowiek niewinnych rąk i czystego serca” — Ps. 24:3, 4.

Miasto Jerozolima było zbudowane na szczycie góry, na szczycie o dwóch wierzchołkach, albowiem szczyt góry podzielony był na dwie części przez dolinę Tyropeon. Było to wszelako jedno miasto otoczone jednym murem i spięte mostami łączącymi obie jego części. Na jednym z wierzchołków góry zbudowano świątynię. Takie usytuowanie świątyni można by uważać za symbol spójności królewskich i kapłańskich cech wyniesionego do chwały Kościoła lub jako symbol jedności królestwa Bożego składającego się z dwóch części — duchową świątynię, nie zbudowaną na ziemi, lecz nowej, o niebiańskiej, czyli duchowej naturze (Żyd. 9:11), oddzielonej a jednocześnie połączonej z jego ziemską częścią.

Dawid zdaje się czynić aluzję do tych dwóch miejsc. Wywodzenie się z tego miasta było zaszczytem, ale o wiele większym zaszczytem była możność wejścia do świętej świątyni, do poświęconych pomieszczeń, do których wolno było wchodzić jedynie kapłanom. Dawid pokazuje, że każdy, kto chciałby osiągnąć którykolwiek z tych zaszczytów musi odznaczać się czystością życia i szczerością serca. Ci, którzy będą członkami królewskiego kapłaństwa są napominani do zachowania czystości, jaka cechuje najwyższego kapłana naszego wyznania, jeśli chcą być uznani za godnych dostąpienia z Nim dziedzictwa. A ten, kto w Nim pokłada swą nadzieję, oczyszcza samego siebie i jest czysty tak jak On. Jest to, jak już wykazaliśmy, czystość intencji, która jest nam zaliczona jako absolutna lub rzeczywista czystość, przypisana czystość Chrystusa, uzupełniająca nasze nieuniknione niedostatki i kompensująca nieuniknione słabości, jeśli postępujemy według ducha, a nie według ciała.

Nie zapominajmy jednak, że czystość, szczerość i zupełne poświęcenie się Bogu są niezbędnymi dla tych wszystkich, którzy chcieliby wejść do królestwa Bożego, do jednej z jego części. Tak samo rzecz się miała ze starożytnymi godnymi, którzy odziedziczą ziemską formę królestwa zarządzanego przez Chrystusa. Umiłowali oni sprawiedliwość i nienawidzili nieprawości, wykazując głęboki smutek i pokutę, gdy zaskakiwało ich zło, gdy potykali się z powodu słabości lub dręczących ich grzechów. Podobnie było z wiernymi wieku Ewangelii. I tak też będzie ze wszystkimi w wieku Tysiąclecia, gdy duch Boży, duch Prawdy, zlany będzie na wszelkie ciało. Zwycięzcy tego wieku będą musieli również walczyć o czystość serca i życia, jeśli zechcą zgodnie z Bożymi zarządzeniami zdobyć prawo wejścia do wspomnianego miasta — Królestwa przygotowanego dla nich od założenia świata — przywróconego pierwotnego panowania.

Żelazna władza

Wielu błędnie mniema, że gdy nastąpi inauguracja tysiącletniego królestwa Chrystusa, każdy będzie zadowolony ze sprawowanej przez nie władzy. Lecz tak nie będzie. Obowiązujące w nim przepisy będą o wiele bardziej wymagające niż te, które ustanowił jakikolwiek z poprzednich rządów. Wolność przysługująca ludziom będzie ograniczona do takiego stopnia, że wielu tych, którzy obecnie domagają się zwiększenia wolności, będzie z tego powodu przepełniona goryczą. Wolność zwodzenia, fałszywego przedstawiana rzeczy, oszukiwania i ciągnięcia korzyści kosztem innych będzie całkowicie zniesiona. Wolność nadużywania pokarmów i napojów ze szkodą dla siebie i drugich, jak również wysiłki prowadzące do zepsucia dobrych obyczajów będą wszystkim zupełnie zabronione. Nikomu nie będzie udzielona wolność lub swoboda czynienia jakiegokolwiek zła. Jedyną wolnością dostępną wszystkim, będzie prawdziwa i chwalebna wolność synów Bożych, wolność spełniania dobrych uczynków w każdy możliwy sposób wobec siebie oraz drugich, lecz w całym świętym Królestwie nie będzie wolno czynić niczego, co mogłoby spowodować krzywdę lub zniszczenie (Izaj. 11:9; Rzym. 8:21). Władzę opartą na takich zasadach wielu będzie uważało za zbyt surową, przełamującą ich wszystkie uprzednie przyzwyczajenia i nawyki, obalającą istniejące instytucje opierające się na złych zwyczajach i wyobrażeniach o wolności. Z powodu swej niewzruszoności i mocy, władza ta jest symbolicznie nazwana władzą żelazną — „I będzie ich rządził laską żelazną” (Porównaj Obj. 2:26, 27; Ps. 2:8–12 i 49:15). W ten sposób wypełni się oświadczenie: „A wykonam sąd według sznuru, a sprawiedliwość według wagi; i potłucze grad [sprawiedliwy sąd] nadzieję omylną, a ucieczkę wody [Prawda] zatopią”, i każda rzecz uczyniona będzie ujawniona — Izaj. 28:17; Mat. 10:26.

U wielu zrodzi się bunt przeciwko doskonałej i sprawiedliwej władzy, spowodowany dawnymi, powstałymi w wyniku panowania obecnego księcia przyzwyczajeniami, które polegały na sprawowaniu władzy nad współśmiertelnikami i na prowadzeniu wygodnego życia kosztem drugich, bez udzielania im jakichkolwiek form zadośćuczynienia. Trwanie przy obecnym sposobie życia wypełnionego pobłażliwością i dogadzaniem sobie w warunkach obowiązującej władzy będzie z natury wymagało karania i ściągnie liczne oraz surowe chłosty, zanim osoby usiłujące żyć według dawnych norm przyjmą zasady nowego królestwa — zasady słuszności, prawości i sprawiedliwości (Ps. 89:33; Łuk. 12:47, 48). Lekcja w tym względzie najpierw będzie przedstawiona żyjącym pokoleniom i jest już blisko — Jakub 5.

Co za błogosławiona myśl! — gdy Książę życia wprowadzi prawa sprawiedliwości i słuszności mocą swego żelaznego panowania, rzesze rodzaju ludzkiego nauczą się, że „Sprawiedliwość wywyższa naród, a grzech jest ku pohańbieniu narodów”. Ostatecznie, ludzkość przekona się, że plan Boży i jego prawa są najlepsze dla wszystkich, których dotyczą, i w końcu nauczy się miłować sprawiedliwość i nienawidzić nieprawości (Ps. 45:8; Żyd. 1:9). Wszyscy, którzy będąc pod panowaniem tej władzy nie nauczą się miłować sprawiedliwości, uznani będą za niegodnych życia wiecznego i zostaną wytracani spośród ludzi — Dz. Ap. 3:23; Obj. 20:9; Ps. 11:5–7.

Wieczne Królestwo

„Pan będzie królem nad wszystką ziemią; w on dzień” (Zach. 14:9). Królestwo, które Jehowa będzie ustanawiał przez Chrystusa w czasie Tysiąclecia, będzie królestwem Jehowy, lecz bezpośrednią władzę sprawował będzie Chrystus jako Jego zastępca; w bardzo podobny sposób rząd Stanów Zjednoczonych postąpił wobec stanów południowych po zakończeniu rebelii. Przez pewien okres stanom południowym nie wolno było rządzić się samym przez wybieranie swoich urzędników, dopóki nie zastosują się do konstytucyjnych praw zjednoczenia. Jednakże zostali powołani upełnomocnieni gubernatorzy do sprawowania zupełnej kontroli w celu przeprowadzenia zmian w rządach stanowych i doprowadzenia ich do całkowitej jedności z rządem centralnym. W taki sposób nadzwyczajne panowanie Chrystusa nad sprawami ziemi trwać będzie przez ograniczony czas w określonym celu i zakończy się w chwili jego osiągnięcia. Człowiek z powodu buntu utracił dane mu przez Boga prawa — a wśród nich, prawo do rządzenia sobą zgodnie z prawami Jehowy. Bóg przez Chrystusa odkupuje wszystkie te prawa i zapewnia człowiekowi nie tylko prawo osobistego powrotu do poprzedniego stanu, lecz także do poprzedniego urzędu króla ziemi. Przywrócenie człowiekowi tego wszystkiego, jak to Bóg zamierzył, w sposób najlepiej nadający się do utrwalenia w jego pamięci lekcji wypływającej z obecnych doświadczeń, to znaczy w sposób wymagający z jego strony uczynienia wysiłku w celu uzdrowienia, wymagać będzie ustanowienia silnego i doskonałego rządu. Zaszczyt doprowadzenia człowieka do pierwotnego stanu dany jest Chrystusowi, który zapewnił sobie to prawo własną śmiercią i „musi panować, pókiby nie położył wszystkich nieprzyjaciół pod nogi jego” — dopóki nie będzie już nikogo, kto nie uznawałby, czcił i okazywał wobec niego posłuszeństwa. Wtedy, osiągnąwszy cele swej misji w zakresie odbudowy lub odnowy rodzaju ludzkiego, Chrystus przekaże Królestwo Bogu, który będzie nadal Ojcem, a rodzaj ludzki będzie mieć do czynienia bezpośrednio — jak na początku — z Jehową, bowiem pośrednictwo człowieka Chrystusa Jezusa w pełni i całkowicie dokona wielkiego dzieła pojednania — 1 Kor. 15:25–28.

Gdy Królestwo zostanie przekazane Ojcu, będzie nadal królestwem Bożym a obowiązujące w nim prawa będą nadal takie same. Gdy rodzaj ludzki doprowadzony już do ponownej doskonałości będzie w stanie zachować doskonałe posłuszeństwo, tak w literze jak i w duchu, podczas gdy obecnie duch posłuszeństwa, czyli usiłowanie przestrzegania Boskiego prawa, jest wszystkim, na co ludzie mogą się zdobyć. Sama litera doskonałego prawa skazałaby ich natychmiast na śmierć (2 Kor. 3:6). Jedyna możliwość przyjęcia nas teraz istnieje przez okup Chrystusa.

Zanim człowiek nie osiągnie rzeczywistej doskonałości, „Strasznać rzecz, jest wpaść w ręce Boga żywego” (Żyd. 10:31). Obecnie, przed osiągnięciem rzeczywistej doskonałości, nikt nie mógłby stanąć przed prawem zupełnej sprawiedliwości: każdy potrzebuje miłosierdzia udzielanego darmo przez wiarę i zasługę Chrystusa. Lecz przekazując królestwo Ojcu, Chrystus przedstawi Jemu ludzkość bez wad, przygotowaną i zdolną radować się możliwością korzystania z wiecznych błogosławieństw, wypływających z doskonałego prawa Jehowy. Zniknie wszelka bojaźń, a Jehowa i Jego odnowione stworzenia zachowają między sobą doskonałą harmonię, podobnie jak było na początku.

Kiedy w końcu wieku Tysiąclecia, Chrystus odda Ojcu panowanie nad ziemią, uczyni to przekazując ją ludziom będącym przedstawicielami Ojca, dla których był ten zaszczyt zamierzony od początku (1 Kor. 15:24; Mat. 25:34). Jako takie, królestwo Boże trwać będzie na wieki. W związku z tym czytamy słowa naszego Pana: „Tedy rzecze król tym, którzy będą po prawicy jego [tym, którzy podczas tysiącletnich rządów osiągną stanowisko łaski dzięki posłuszeństwu]; Pójdźcie, błogosławieni Ojca mego [wy, których mój Ojciec zamierzył w ten sposób obdarzyć błogosławieństwem]! odziedziczcie królestwo WAM zgotowane od założenia świata”.

To Królestwo i zaszczyt przygotowane dla człowieka nie powinny być mylone z jeszcze większym królestwem i zaszczytem przygotowanymi dla Chrystusa, które Bóg „(...) przeznaczył przed wieki ku chwale naszej” (1 Kor. 2:7), i do których zostaliśmy wybrani w Chrystusie przed założeniem świata. I chociaż specjalny okresowy udział i panowanie Chrystusa się skończy, jak to powyżej pokazaliśmy, to nie wolno nam wnioskować, że zakończy się chwała, panowanie i Jego władza. Nie, nie zakończy się. Chrystus pozostanie wiecznie złączony z wszelką Boską chwałą i mocą, wypływającymi z łaski Jehowy udzielonej przez Jego prawicę, a jego oblubienica — współdziedzice będą wiecznie dzielić z Nim Jego powiększającą się stale chwałę. Jakież cudowne dzieła czekają w innych światach na panowanie tego wielce wywyższonego pośrednika Jehowy, lecz my nie będziemy się tutaj głębiej nad nimi zastanawiać. Dość pomyśleć o nieskończoności i żywotności Boskiej mocy i nieograniczoności wszechświata.

Rzeczywiście, na którąkolwiek formę Królestwa nie skierowalibyśmy naszych zainteresowań, każda jest „pożądaniem wszystkich narodów”, bowiem pod panowaniem tego Królestwa wszyscy otrzymają błogosławieństwo. Dlatego wszyscy mogą z utęsknieniem czekać na ten czas, i wszyscy mogą równie dobrze się modlić: „Przyjdź królestwo twoje; bądź wola twoja jako w niebie, tak i na ziemi”. Tego właśnie, wzdychając nieświadomie, oczekuje wszelkie stworzenie, wyglądając objawienia się synów Bożych, owego królestwa, które zniszczy zło, obdarzy błogosławieństwem i uleczeniem wszystkie narody — Rzym. 8:19; 16:20.


WYKŁAD XV

DZIEŃ JEHOWY

„Dzień Jehowy”, „dzień pomsty” i „dzień gniewu” – Czas wielkiego ucisku – Jego przyczyna – Świadectwo Biblii o wielkim ucisku – Jego ogień i burza, potrząsanie i roztapianie są symboliczne – Świadectwo Dawida – Świadectwo Jana Objawiciela – Obecna sytuacja i perspektywa przyszłości widziane przez przeciwne sobie partie kapitalistów i robotników najemnych – Lekarstwo, które nie uleczy – Podniesienie zasłony i dopuszczenie światła nastąpi we właściwym czasie – Dowody na to – Warunki świętych w czasie ucisku i ich właściwa postawa

 

„D

ZIEŃ Jehowy” (większość polskich tłumaczeń Biblii podaje: „dzień Pański” — przypis tłumacza) to nazwa okresu, w którym królestwo Boże, poddane Chrystusowi, ma być stopniowo ustanawiane na ziemi, podczas gdy królestwa obecnego świata będą przemijać a moc szatana i jego wpływ na ludzi zostaną ograniczone. Dzień ten jest wszędzie opisywany jako dzień ciemności, w którym człowiek znajduje się pod panowaniem nasilonego ucisku, nieszczęść i zamieszania. Nic więc dziwnego, że rewolucja osiągająca takie rozmiary i niosąca z sobą konieczność tak wielkich zmian, musi spowodować ucisk. W każdym wieku małe rewolucje powodowały ucisk, a ta o wiele znaczniejsza niż którakolwiek z poprzednich, ma być okresem takiego ucisku, jakiego nie było od czasu, gdy powstały narody, i nigdy nie będzie. Dan. 12:1; Mat. 24:21, 22.

Omawiany tu okres nazwany jest „dniem Jehowy”, chociaż Chrystus z królewskim tytułem i mocą, będzie obecny jako przedstawiciel Jehowy, biorąc odpowiedzialność za wszystkie sprawy mające miejsce podczas dnia ucisku, będzie On raczej generałem Jehowy, podporządkowującym sobie wszystkie rzeczy, niż księciem pokoju udzielającym wszystkim błogosławieństw. W czasie, gdy upadać będą fałszywe i niedoskonałe poglądy i systemy, prestiż nowego króla będzie wzrastał i ostatecznie zostanie On uznany i przyjęty przez wszystkich za Króla królów. W związku z tym prorocy pokazują, że ustanowienie władzy Chrystusa jest dziełem Jehowy: „(...) dam ci narody dziedzictwo twoje; a osiadłość twoją, granice ziemi” (Ps. 2:8). „Ale za dni tych królów wzbudzi Bóg niebieski królestwo (...)” (Dan. 2:44). Starodawny usiadł i przywiedziono do Niego kogoś podobnego do syna człowieczego, i dano Mu władzę, tak że wszystkie królestwa będą Mu służyć i słuchać Go (Dan. 7:9, 13, 14, 22, 27). Dodane do tego oświadczenie Pawła, mówiące, że gdy Chrystus osiągnie cel swego panowania „(...) tedyć też i sam Syn, będzie poddany temu [Ojcu], który MU PODDAŁ WSZYSTKIE RZECZY” (1 Kor. 15:28).

Omawiany tu okres nazywany jest „dniem pomsty Boga naszego” i „dniem gniewu” (Izaj. 61:2; 63:1–4; Ps. 110:5). Jednakże umysł, który zwraca uwagę jedynie na zawartą tu myśl o gniewie lub podejrzewa Boski podstęp, myli się poważnie. Bóg ustanowił pewne prawa i postępuje w zgodzie z nimi a ci, którzy z jakiegokolwiek powodu wchodzą z nimi w konflikt, zbierają plon kary lub gniewu będących wynikiem ich własnego postępowania. Ludzkość, z wyjątkiem niewielkiej garstki, nieustannie odrzuca Boską radę. Jak to pokazaliśmy, Bóg dozwolił, aby ludzie chodzili własnymi drogami, usuwając ze swych serc Jego i Jego rady (Rzym. 1:28). Tak więc Bóg ograniczył swą specjalną opiekę do Abrahama i jego potomków, którzy okazali pragnienie postępowania Jego drogą i służenia Mu. Zatwardziałość ich serc jako narodu oraz nieszczerość ich serc wobec Boga, nie tylko z natury rzeczy powstrzymywały ich przed przyjęciem Mesjasza, lecz w taki sam sposób przygotowały i wprowadziły ich w ucisk, który zakończył ich narodową egzystencję.

Tak więc, światło przyniesione światu podczas wieku Ewangelii przez prawdziwy Kościół Chrystusowy (klasę składającą się z tych, których imiona zapisane są w niebie) dało cywilizowanemu światu świadectwo pokazujące różnicę między prawdą i fałszem, dobrem i złem oraz nadchodzący czas, w którym jedni otrzymają nagrodę a inni zostaną ukarani (Jan 16:8–11;Dz.Ap. 24:25). Wpływ kościoła mógłby być wielki na ludzi, gdyby postępowano zgodnie z instrukcjami Pańskimi, lecz samowolni, jak zawsze, niewiele skorzystali z rad Pisma Świętego i ucisk dnia Pańskiego nastąpi jako wynik ich lekceważącej postawy. Podobnie moglibyśmy powiedzieć, że gniew Boży jest w takim samym stopniu wynikiem braku szacunku dla rad Pańskich, jak i karą za niesprawiedliwość. Niemniej, ucisk przychodzący na świat przewidziany przez Boga rozważany z innego punktu widzenia jest naturalnym, czyli słusznym, wynikiem grzechu, przed którym ludzkość mogła być ochroniona, gdyby usłuchała Bożej rady.

Gdy Boskie posłanie skierowane do Kościoła brzmiało: „stawiajcie ciała wasze ofiarą żywą” (Rzym. 12:1), to posłanie do świata było następujące: „Strzeż języka twego od złego, a warg twoich, aby nie mówiły zdrady. Odwróć się od złego, a czyń dobrze; szukaj pokoju, a ścigaj go” (Ps. 34:14, 15). Niewielu zwróciło uwagę na wspomniane posłania. Jedynie poświęcone maluczkie stadko. Natomiast jeśli chodzi o świat, mimo iż przyjął hasło: „Uczciwość jest najlepszą polisą ubezpieczeniową”, na ogół zaniedbywał stosowania go. Raczej zwracał uwagę na głos chciwości: zdobywaj ile możesz bogactw, zaszczytów i władzy na tym świecie, bez względu na to, jakim sposobem je zdobędziesz, to znaczy czy twój zysk nie będzie cudzą stratą. Jednym słowem ucisk dnia Pańskiego nie nastąpiłby, gdyby zasady Boskiego prawa przestrzegane były w jakiejkolwiek rozsądnej mierze. Omawiane tu prawo brzmi w skrócie: będziesz miłował Pana, Boga twego, ze wszystkiego serca twego a bliźniego twego jako siebie samego (Mat. 22:37–39). Ponieważ zdeprawowany, „cielesny”, umysł przeciwstawia się prawu Bożemu i nie jest mu podporządkowany, jako naturalna konsekwencja istniejącego stanu rzeczy przyjdzie ucisk, tak jak żęcie następuje po siewie.

Pominąwszy już sprawę miłowania bliźniego swego jak siebie samego, umysł cielesny, upadły, zawsze charakteryzował się samolubstwem i chciwością, które prowadziły często do aktów przemocy i morderstwa mających na celu przywłaszczanie sobie rzeczy posiadanych przez innych. Bez względu na to, jak się ją wykorzystuje, zasada samolubstwa jest zawsze taka sama, z wyjątkiem zmian, jakie wprowadzają warunki wypływające z urodzenia, wychowania i otoczenia. Była ona tak sama w każdym wieku obecnego świata i taką pozostanie, aż do czasu, gdy dzięki mocy żelaznej władzy Mesjasza, nie siła lub chciwość, lecz miłość zdecyduje, co jest SŁUSZNE, i domagać się będzie przestrzegania tego, aż wszyscy będą mieli sposobność poznania wyższości korzyści, jakie niesie ze sobą zasada sprawiedliwości i miłości, w porównaniu z korzyściami wynikającymi z zasady samolubstwa i siły. Pod wpływem słonecznych promieni prawdy i sprawiedliwości, samolubne, kamienne serce człowieka stanie się raz jeszcze takie, jakim je Bóg nazwał: „bardzo dobrym” — „sercem mięsistym” — Ezech. 36:26.

Patrząc wstecz bez trudu możemy zrozumieć w jaki sposób cechy miłości i uprzejmości podobne do Boskich przekształciły się w głębokie samolubstwo. Warunki prowadzące do popierania samolubstwa pojawiły się w tym samym momencie, gdy człowiek z powodu nieposłuszeństwa stracił Boską łaskę i został wygnany z Edenu, w którym wszelkie jego potrzeby obficie były zaspokajane. Gdy nasi potępieni rodzice zostali wydaleni i rozpoczęli walkę o byt, próbując zachować swoje życie jak najdłużej, natychmiast napotkali ciernie, osty i jałową ziemię. Konieczność zadowolenia się takimi warunkami niosła z sobą zmęczenie i zlane potem czoło, o czym Bóg ich uprzedził. Umysłowe i moralne zalety stopniowo karłowaciały z powodu nie używania ich, podczas gdy niższe zalety powiększały zasięg swego działania dzięki ciągłemu ich rozwijaniu. Troska o przetrwanie stała się naczelnym celem i obiektem zainteresowania w życiu, a cena płacona pracą stała się normą, z pomocą której oceniano wszystkie inne potrzeby, mamona zaś zdobyła władzę nad człowiekiem. Czy możemy się więc dziwić, że w takich warunkach ludzkość stała się samolubna, łakoma i chciwa a każdy człowiek stara się zdobyć jak najwięcej, walcząc najpierw o zaspokojenie potrzeb a następnie o zaszczyty i zbytek, jakie daje mamona? Nie jest to niczym innym, jak tylko naturalną skłonnością, z której szatan czerpał wielkie korzyści.

W minionych wiekach, pod panowaniem różnych wpływów (a wśród nich ignorancji, uprzedzeń rasowych, poczucia dumy narodowej) wielkie bogactwa świata znajdowały się zazwyczaj w rękach mniejszości — w rękach władców — którym szerokie rzesze społeczeństw oddawały niewolnicze posłuszeństwo jako swym narodowym reprezentantom. Ich bogactwa napawały je dumą i budziły zainteresowanie jak gdyby przedstawiały ich własne posiadłości. Lecz gdy przybliżył się czas, który Jehowa przeznaczył na błogosławienie świata restytucją, dzięki nowoczesnym udogodnieniom i wynalazkom zasłona ciemnoty i przesądu zaczęła się podnosić i jednocześnie nastąpiło dźwignięcie ludu oraz ograniczenie władzy panujących. Bogactwa tego świata nie pozostają dłużej w rękach królów, lecz głównie przechodzą w posiadanie społeczeństwa.

Mimo, iż bogactwo pociąga za sobą wiele zła, przynosi też pewne błogosławieństwa: bogaci otrzymują lepsze wykształcenie, lecz jednocześnie wyniesieni intelektualnie ponad ludzi biedniejszych, mniej lub bardziej wiążą się ze sferą panujących. Na tej zasadzie powstaje arystokracja, która posiada zarówno pieniądze, jak i wykształcenie pomagające jej w prowadzeniu zażartej walki o zdobycie wszystkiego, co można zdobyć, oraz zachowanie za wszelką cenę wysokiej pozycji.

Wraz z rozwojem inteligencji, ludzie osiągają korzyści z udogodnień szkolnictwa, obecnie bardzo rozwiniętego, i zaczynają samodzielnie myśleć a posiadając cechę poczucia własnej godności i samolubstwo podbudowane odrobiną wiedzy, która czasami bywa niebezpieczna, wyobrażają sobie, że widzą środki oraz sposoby, dzięki którym korzyści i warunki bytu wszystkich ludzi, a szczególnie ich własne, mogą być polepszone kosztem niewielkiej liczby tych, którzy mają w swych rękach bogactwo. Wielu z nich niewątpliwie wierzy szczerze, że pozostające z sobą w sprzeczności interesy czcicieli mamony (z jednej strony biedni, z drugiej bogaci) można by z łatwością pogodzić. Niewątpliwie mają również to poczucie, że gdyby byli bogaci, byliby bardzo hojni i całkiem chętnie miłowaliby swych bliźnich jak siebie samych. Jednakże w sposób widoczny zwodzą sami siebie, bo w obecnych warunkach bardzo niewielu szczerze okazuje takiego ducha, a ten, kto nie jest wierny w używaniu odrobiny dóbr tego świata, nie byłby wierny, gdyby miał większe bogactwa. Rzeczywiście, warunki to potwierdzają, bowiem niektórzy z tych, co posiadają najtwardsze serca i są najbardziej samolubni pośród bogatych, to ci, którzy w życiu nagle zostali wywyższeni z niższego stanu.

Nie broniąc pod żadnym pozorem, lecz przeciwnie ganiąc zachłanność i zaborcze samolubstwo każdej klasy, właściwe będzie dostrzeżenie faktu, że zapewnienie chorym, bezdomnym i biednym opieki, pewnego rodzaju schronienia, zakładanie szpitali, przytułków, bibliotek publicznych, szkół oraz różnych innych instytucji utworzonych raczej dla dobra oraz wygody mas niżeli ludzi bogatych, sprawowane jest głównie w oparciu o fundusze pochodzące z podatków oraz darowizn bogaczy. Instytucje tego rodzaju prawie zawsze zawdzięczają swe istnienie komuś hojnemu i posiadającemu dobre serce spośród ludzi bogatych i należą do zagadnień, których klasy biedniejsze ze względu na brak czasu oraz odpowiedniego wykształcenia lub zainteresowania, mówiąc ogólnie, nie są w stanie doprowadzić do pomyślnego rozwiązania.

Niemniej jednak zauważalny jest obecnie wzrost opozycji między bogatymi a klasą pracującą, wzrost rozgoryczenia ze strony pracujących oraz wzrost przekonania pośród bogatych, że nic poza silnym ramieniem prawa nie obroni tego, co uważają za swoje prawa. W wyniku takiej sytuacji bogaci coraz bardziej wiążą się z rządami, a zarabiające na chleb masy pracujące nabrawszy przekonania, że prawa i rządy zostały zamierzone, aby pomagać bogatym a ograniczać biednych, skłaniają się ku komunizmowi i anarchii, myśląc, że w ten sposób ich potrzeby zostaną najlepiej zaspokojone. Nie zdają sobie sprawy, że najgorszy i najkosztowniejszy rząd jest w ogromnej mierze lepszy niż brak jakiegokolwiek rządu.

Wiele wersetów Pisma Świętego jasno pokazuje, że ucisk, w którym przeminą obecne cywilne, społeczne i religijne systemy, będzie miał taki właśnie charakter, że droga prowadząca do wzrostu wiedzy i wolności taki właśnie ma charakter z powodu umysłowej, moralnej i fizycznej niedoskonałości człowieka. W odpowiednim momencie powrócimy do tych wersetów a teraz możemy jedynie zwrócić uwagę na kilka z wielu, radząc naszym Czytelnikom, aby uświadomili sobie, że wiele proroctw Starego Testamentu, które tak często mówią o Egipcie, Babilonie i Izraelu, wypełnić się miało nie tylko literalnie, ale też drugorzędnie na większą skalę. Tak więc, na przykład, przepowiednie zwiastujące upadek Babilonu itp. musiałyby być uważane za niezmiernie dziwaczne, gdybyśmy nie uznawali zarówno symbolicznego i antytypicznego jak również literalnego Babilonu. Księga Objawienia zawiera przepowiednie zanotowane długo po zamienieniu literalnego Babilonu w ruiny, stąd więc z pewnością może być stosowana jedynie do symbolicznego Babilonu. Jednakże ścisłe podobieństwo słów występujących w proroctwach, które tylko pozornie odnosiły się bezpośrednio do literalnego Babilonu wskazują, że w pewnym szczególnym sensie mówią o symbolicznym Babilonie. W szerszym wypełnieniu Egipt przedstawia świat; Babilon przedstawia kościół nominalny, nazywany chrześcijaństwem; natomiast Izrael, co już powiedzieliśmy, przedstawia często cały świat w stanie usprawiedliwienia, jaki zostanie w przyszłości osiągnięty oraz jego wyniesione do chwały królewskie kapłaństwo, jego świętych lewitów i jego wierzący oraz oddający cześć lud usprawiedliwiony przez ofiarę pojednania i przyprowadzony do stanu pojednania z Bogiem. Izraelowi obiecane były błogosławieństwa, Egiptowi plagi a potężnemu Babilonowi zadziwiający, zupełny i wieczny upadek, z którego nigdy już się nie podniesie, lecz będzie wystawiony na wieczną wzgardę — „I podniósł (...) kamień, jakoby młyński wielki, i wrzucił go w morze” (Obj. 18:21).

Apostoł Jakub wskazuje na dzień ucisku i mówi, że nastąpi on w wyniku różnic między kapitałem i pracą: „Nuż teraz, bogacze! płaczcie, narzekając nad nędzami waszemi, które przyjdą. Bogactwo wasze zgniło [utraciło swą wartość], a szaty wasze mole zgryzły. Złoto wasze i srebro wasze pordzewiało, a rdza ich będzie na świadectwo przeciwko wam, i pożre ciała wasze jako ogień; zgromadziliście skarb na ostatnie dni. Oto, zapłata robotników, którzy żęli krainy wasze, od was zatrzymana [z powodu robienia przez was zapasów] woła, a wołania żeńców weszły do uszów Pana zastępów” (Jak. 5:1–4). Jakub dodaje, że klasa, która obecnie znosi ucisk, przyzwyczajona była dotąd do luksusu, osiągniętego w znacznej mierze kosztem innych, wśród których znajdowali się również sprawiedliwi, których życie z powodu braku oporu zostało zdruzgotane. Apostoł napomina „braci”, aby cierpliwie znosili wszystko, co ich spotyka, spoglądając poza te doświadczenia i oczekując wybawienia przez Pana. Można zauważyć, że zbliża się taka sytuacja a w świecie pośród tych, którzy czuwają „(...) ludzie drętwieć będą przed strachem i oczekiwaniem tych rzeczy, które przyjdą na wszystek świat”. Wszyscy wiedzą, że obniżanie płacy za pracę jest stałą tendencją naszych czasów, z wyjątkiem tych przypadków, gdzie ceny są sztucznie podtrzymywane lub podnoszone przez związki robotnicze, strajki itp. Przy obecnych nastrojach mas, można łatwo zauważyć, że osiągnięcie kresu wytrzymałości jest jedynie kwestią czasu a rezultatem będzie z pewnością powstanie mas. Zasieje to niepokój wśród kapitalistów, którzy wycofają swe pieniądze z przedsiębiorstw i zakładów produkcyjnych, złożą je w lochach i skarbcach, by tam niszczały na skutek opłat związanych z ich ochroną ku wielkiemu niezadowoleniu właścicieli. To z kolei z pewnością doprowadzi do bankructwa, paniki na giełdzie i upadku handlu, ponieważ obecnie wszelkie przedsięwzięcia finansowe prowadzone są w znacznym stopniu w oparciu o kredyty. Naturalnym biegiem rzeczy w takiej sytuacji będzie wyrzucenie z pracy dziesiątek tysięcy ludzi, których egzystencja uzależniona jest od codziennych zarobków na chleb a świat wypełni się włóczęgami i osobami, które z pominięciem wszelkiego prawa będą zaspokajały swe potrzeby. Wtedy stanie się to, co opisał prorok (Ezech. 7:10–19), kupujący nie będzie się cieszył, a sprzedający żałował, bowiem ucisk dotknie wszystkich ludzi i nie będzie żadnego zabezpieczenia własności. Wówczas ręce wszystkich okażą się za słabe i bezradne, aby odwrócić udręczenie. Ludzie rozrzucą swoje srebro na ulice, a złoto straci wartość. Srebro i złoto nie będzie w stanie uratować ich w dzień gniewu Pańskiego.

Nie powinno się zapominać o tym, że choć czterdzieści ostatnich lat istnienia Izraela jako narodu były dniem ucisku, „dniem pomsty” wobec niego, dniem, który całkowicie obalił go jako naród, jednak ten dzień gniewu był jedynie cieniem, czyli typem, mówiącym o jeszcze większym zasięgu, i rozleglejszym ucisku zesłanym na nominalne chrześcijaństwo, podobnie jak jego miniona historia jako narodu stanowiła typ wieku Ewangelii, jak to ostatecznie pokażemy w dalszych rozważaniach. Wszyscy więc zrozumieją, dlaczego omawiane tu proroctwa odnoszące się do dnia Pańskiego powinny być i są mniej lub bardziej bezpośrednio adresowane do Izraela i Jerozolimy, mimo iż powiązania między nimi pokazują wyraźnie, że ich całkowite wypełnienie odnosi się do losów całej ludzkości.

Weźmy pod uwagę inne prorocze świadectwo (Sof. 1:7–9, 14–18): „(...) Pan zgotował ofiarę, i poświęcił wezwanych swoich [Porównaj Obj. 19:17]. A w dzień ofiary Pańskiej nawiedzę książąt i synów królewskich, i wszystkich, którzy się obłóczą w szaty cudzoziemskie. Nawiedzę też dnia onego każdego [marudera], który próg przeskakuje, którzy napełniają domy panów swych łupiestwem i bezprawiem”. [Słowa te nie tylko wskazują, że nastąpi wielki upadek bogactwa i władzy w opisywanym tu czasie ucisku, ale też, że ci, którzy będą w tym okresie narzędziem nieba użytym do przełamywania obecnych systemów, zostaną również ukarani za swe niesprawiedliwe i nieprawe postępowanie, bowiem ucisk dotknie wszystkie klasy przynosząc nieszczęście wszystkim ludziom].

„Bliski jest wielki dzień Pański, bliski jest i spieszny bardzo głos dnia Pańskiego; tam i mocarz gorzko wołać będzie. Dzień gniewu będzie ten dzień, dzień utrapienia i ucisku, dzień zamieszania i spustoszenia, dzień ciemności i mroku [niepewności i przeczuć, jak również doraźnych nieszczęść], dzień obłoku [ucisku] i chmury; Dzień trąby [siódmej symbolicznej trąby, która brzmieć będzie w ciągu dnia ucisku, zwanej również trąbą Bożą, ze względu na powiązania z wydarzeniami, które mieć będą miejsce podczas dnia Pańskiego] i trąbienia przeciwko miastom obronnym i przeciwko basztom wysokim [krzykliwe i wywołujące konflikty oskarżenia mocnych i dobrze zabezpieczonych okopami rządów]. W który ludzi utrapieniem ścisnę, że jako ślepi chodzić będą [błądząc po omacku w niepewności, nie wiedząc, jakie obrać postępowanie], ponieważ przeciwko Panu zgrzeszyli; i wylana będzie krew ich jako proch, a ciała ich jako gnój. Ani srebro ich, ani złoto ich nie będzie ich mogło wyrwać w dzień gniewu Pańskiego [mimo, iż uprzednio bogactwo mogło zapewnić wygody i wszelki zbytek]; bo OGNIEM zapalczywości jego będzie ta wszystka ziemia pożarta, przeto, że zapewne koniec prędki uczyni wszystkim [bogatym] obywatelom ziemi”. Opisane tu spustoszenie zniszczy wielu bogatych w tym sensie, że pozbawi ich bogactwa, mimo iż bez wątpienia pochłonie ono również wiele istnień ludzkich ze wszystkich klas.

Nie będziemy usiłowali rozważać proroctw podających różne szczegóły ucisku tego dnia, z różnych punktów widzenia, lecz pokrótce prześledzimy tę myśl, która przez wymienionego powyżej proroka podana została jako ostatnia, mianowicie, zastanowimy się nad pożeraniem całej ziemi przez OGIEŃ Boskiej zapalczywości. Sofoniasz nawiązuje do sprawy tego samego ognia itd. raz jeszcze (Sof. 3:8, 9) i powiada: „Przetoż oczekiwajcie na mnie, mówi Pan, do dnia, którego powstanę do łupu; bo sąd mój jest, abym zebrał narody [ludy], i zgromadził królestwa, abym na nie [owe królestwa] wylał rozgniewanie moje i wszystką popędliwość gniewu mego; [Gromadzenie się ludzi ze wszystkich narodów, złączonych wspólnym interesem utworzenia opozycji wobec obecnych rządów, nadal rośnie. W rezultacie wszystkie narody zjednoczą się w celu osiągnięcia powszechnego bezpieczeństwa, tak że ucisk obejmie wszystkie królestwa i wszystkie upadną.] ogniem zaiste gorliwości mojej będzie pożarta ta wszystka ziemia. Bo [wtedy, po zniszczeniu królestw, zniszczeniu obecnego porządku społecznego w ogniu ucisku] na ten czas przywrócę narodom wargi czyste [czyste Słowo — nieskażone ludzką tradycją], którymiby wzywali wszyscy imienia Pańskiego, a służyli mu jednomyślnie”.

Ogień Boskiej zapalczywości jest symbolem, i to przekonywującym symbolem, przedstawiającym nasilanie się ucisku i zniszczenie, jakie obejmie całą ziemię. Fakt, że ludzie pozostaną po tym ogniu i otrzymają błogosławieństwa, dowodzi, że nie ma tu mowy — jak to niektórzy przypuszczają — o literalnym ogniu. A to, że ludzie, którzy przeżyją, nie są świętymi, co chcieliby niektórzy sugerować, jest widoczne z faktu, że się nawrócą, by służyć Bogu, gdy tymczasem święci nawrócili się już wcześniej*.

W całym Piśmie Świętym ziemia, gdy jest opisywana symbolicznie, przedstawia społeczeństwo; góry przedstawiają królestwa; niebo, władze duchowej kontroli; morza, niespokojne, buntujące się i niezadowolone wielkie rzesze społeczeństwa. Ogień przedstawia zniszczenie wszystkiego, co ulega spaleniu — kąkol, śmiecie, ziemia (organizacje społeczne) itp. A kiedy do ognia dodana zostanie symboliczna siarka, zintensyfikuje ona proces zniszczenia, bowiem dla wszystkich form życia nic nie jest bardziej zabójcze niż dym siarki.

Jeśli zajrzymy do symbolicznego proroctwa Piotra, mówiącego o dniu gniewu, mając w pamięci powyższą myśl, przekonamy się, iż pozostaje ono w doskonałej harmonii z przytoczonym powyżej świadectwem proroków. Piotr powiada: „(...) on pierwszy świat wodą będąc, zatopiony, zginął. [W tym wypadku nie zginęła literalna ziemia i literalne niebo, ale „świat”, czyli ustrój społeczny, jaki istniał zanim nastąpił potop.] Lecz te niebiosa, które teraz są, i ziemia [obecny świat] tymże słowem [Boskiego autorytetu] odłożone są i zachowane ogniowi”. Fakt, że woda była literalna każe wierzyć niektórym, że i ogień musi mieć naturalny charakter, tak jednak nie jest. Świątynia Boża była kiedyś zbudowana z rzeczywistych kamieni, co nie wyklucza faktu, że Kościół, który jest prawdziwą świątynią, zbudowany jest jako budowla duchowa, świątynia święta, a nie z ziemskich materiałów. Arka Nowego była również literalna, lecz typicznie przedstawiała Chrystusa i władzę, jaką On posiada, która ponownie ożywi i zreorganizuje społeczeństwo.

„A on dzień Pański przyjdzie jako złodziej w nocy [niezauważony], w którym niebiosa [obecne władze „na powietrzu” (Efez. 2:2), których księciem lub przywódcą jest szatan] z wielkim trzaskiem przeminą, a żywioły rozpalone ogniem stopnieją, a ziemia [organizacje społeczne] i rzeczy, które są na niej [pycha, warstwy społeczne, arystokracja, monarchie], spalone będą (...) niebiosa gorejące rozpuszczą się, i żywioły pałające stopnieją. Lecz nowych niebios [nowej władzy duchowej — królestwa Chrystusa] i nowej ziemi [ziemskiego społeczeństwa zorganizowanego na nowych zasadach, zasadach miłości i sprawiedliwości a nie sile i przemocy] według obietnicy jego oczekujemy” — 2 Piotra 3:6, 7, 10–13.

Należy pamiętać, że niektórzy Apostołowie byli również prorokami, szczególnie Piotr, Jan i Paweł. I podczas gdy jako Apostołowie byli oni rzecznikami Boga, do których należało wyjaśnianie wyrażeń poprzedzających ich proroków, tak aby Kościół miał z nich korzyść, byli również użyci przez Boga jako prorocy przepowiadający sprawy należące do przyszłości, które w procesie wypełniania się miały być pokarmem w czasie właściwym przeznaczonym dla domowników wiary. Bóg w wiadomym sobie czasie powołuje odpowiednich sług lub tłumaczy do podawania tego pokarmu. (Patrz oświadczenie naszego Pana na ten temat — Mat. 24:45, 46). Apostołowie jako prorocy byli natchnieni, aby mogli spisać rzeczy, które nie były właściwe w ich czasach i które jedynie w bardzo niedoskonały sposób mogli ocenić, podobnie jak to się działo w wypadku proroków Starego Testamentu (1 Piotra 1:12, 13). Wypowiadane przez Apostołów słowa, na podobieństwo tamtych, były pod szczególną kontrolą i kierownictwem, tak iż posiadają głębokie znaczenie, którego Apostołowie wypowiadając je nie byli świadomi. Tak więc, zdecydowanie Bóg sam zawsze kieruje Kościołem i karmi go również bez względu na to, kim są jego rzecznicy lub przewody porozumiewania się. Uświadomienie sobie tego faktu musi prowadzić do osiągnięcia poczucia większego zaufania do Boskiego Słowa, pominąwszy niedoskonałości niektórych Jego rzeczników.

Prorok Malachiasz (4:1) mówi o tym dniu Pańskim używając tej samej symboliki. Powiada on: „Bo oto, przychodzi dzień pałający jako piec, w który wszyscy pyszni, i wszyscy czyniący niezbożność będą jako ściernisko, a popali je ten dzień przyszły (...) tak, że im nie zostawi korzenia ani gałązki”. Pycha, jak każda inna przyczyna mogąca być źródłem zarozumiałości i przemocy, zostanie przez wielki ucisk dnia Pańskiego oraz przyszłe kary wieku Tysiąclecia, z których ostatnia opisana jest w Obj. 20:9, zupełnie zniszczona.

Lecz fakt, iż pycha (we wszystkich swych grzesznych i obrzydliwych formach) ma być całkowicie wykorzeniona a wszyscy pyszni i źli mają ulec zupełnemu zniszczeniu, nie oznacza, że dla tej klasy nie ma nadziei poprawy. Dzięki Bogu tak nie jest, bo gdy ów ogień słusznego oburzenia Bożego będzie się palił, Sędzia udzieli sposobności wyciągnięcia niektórych z trawiącego ognia (Jud. 23), i jedynie ci, którzy odmówią przyjęcia pomocy, zginą wraz ze swą pychą, ponieważ uczynili ją częścią swoich charakterów i odrzucili możliwość reformy.

Ten sam prorok podaje inny opis tego dnia (Mal. 3:1–3), w którym ponownie, używając ognia jako symbolu, pokazuje, w jaki sposób dzieci Pańskie będą oczyszczone, błogosławione i przybliżą się do Niego, dzięki zniszczeniu żużlu błędu: „(...) Anioł przymierza, którego wy żądacie; oto, przyjdzie, mówi Pan zastępów. Lecz któż będzie mógł znieść dzień przyjścia jego? I kto się ostoi [w próbie], gdy się on okaże? Bo on jest jako ogień roztapiający (...) I będzie siedział roztapiając i wyczyszczając srebro, i oczyści syny Lewiego [będących typem wierzących, wśród których najważniejsze jest królewskie kapłaństwo], i przepławi je jako złoto i jako srebro, i będą ofiarować Panu dar w sprawiedliwości”.

Paweł odwołuje się do tego samego ognia i oczyszczających procesów dotykających wierzących w dniu Pańskim (1 Kor. 3:12–15), a robi to w taki sposób, iż nie pozostawia najmniejszych wątpliwości, że symboliczny ogień zniszczy wszelki błąd i da w efekcie oczyszczenie wiary. Zastrzegłszy uprzednio, że mówi tylko do tych, którzy budują swą wiarę na jedynie uznawanej podstawie, którą jest dokończone przez Chrystusa Jezusa dzieło odkupienia, Apostoł mówi: „A jeśli kto na tym gruncie buduje [charakter] złoto, srebro, kamienie drogie [Boskie prawdy i odpowiedni charakter lub], drwa, siano, słomę [tradycyjne błędy i odpowiadające im niestałe charaktery]. Każdego robota jawna będzie; bo to DZIEŃ pokaże; gdyż przez OGIEŃ objawiona będzie, a każdego roboty (2 Piotra 1:5–11) jaka jest, ogień doświadczy”. Nawet najbardziej uprzedzeni zgodzą się, że ogień próbujący duchową działalność nie jest ogniem literalnym. Ogień jest odpowiednim symbolem dla symbolizowania całkowitego zniszczenia warunków przedstawionych tu przez drewno, siano i słomę. Ogień ten nie będzie w stanie zniszczyć struktury wiary i charakteru zbudowanej ze złota, srebra i drogocennych kamieni Boskiej prawdy i mającej za podstawę skałę okupowej ofiary Chrystusa.

Apostoł przedstawia to, mówiąc: „Jeśli czyja robota zostanie, którą na nim [na Chrystusie] budował, zapłatę weźmie. [Zapłata będzie proporcjonalna do okazanej wierności w budowaniu, czynieniu użytku z prawdy podczas rozwijania prawdziwego charakteru, w zupełnej zbroi Bożej.] Jeśli czyja robota zgore, ten szkodę podejmie [uszczerbek w zapłacie spowodowany niewiernością]; lecz on sam będzie zachowany, wszakże tak jako przez ogień” — popalony ogniem, osmalony i zatrwożony. Wszyscy, którzy budują na podstawie skały okupu Chrystusowego są pewni, że nikt, kto ufa w sprawiedliwość Chrystusa jako swe przykrycie nigdy nie będzie zniszczony zupełnie. Natomiast ci, którzy dobrowolnie odrzucają Go i Jego dzieło po osiągnięciu jasnej i pełnej znajomości, zostaną poddani śmierci drugiej. Żyd. 6:4–8; 10:26–31.

Udręki omawianego tu dnia Pańskiego są opisane symbolicznie w inny jeszcze sposób. Apostoł zwraca uwagę (Żyd. 12:26–29), że ustanowienie na górze Synaj przymierza Zakonu przedstawiało w typie wprowadzenie na świecie nowego przymierza z chwilą rozpoczęcia się wieku Tysiąclecia, czyli wieku panowania królestwa Chrystusa. Mówi on, że w typie głos Boży wstrząsnął literalną ziemią, ale teraz Bóg zapowiada; „Jeszcze ja raz [ostatecznie] poruszę nie tylko ziemią, ale i niebem”. W związku z tym Apostoł wyjaśnia: „A to że mówi: Jeszcze raz, pokazuje zniesienie rzeczy chwiejących się, jako tych, które są uczynione [sfałszowane, sfabrykowane, nieprawdziwe], aby zostawały te, które się nie chwieją [jedynie rzeczy prawdziwe i sprawiedliwe]. Przetoż przyjmując królestwo nie chwiejące się, miejmy łaskę, przez którą służymy przyjemnie Bogu ze wstydem i z uczciwością. Albowiem [jak napisano] Bóg nasz jest ogniem trawiącym”. Zatem widzimy, że Apostoł używa burzy jako symbolu ucisku występującego w Pańskim dniu, co w innych miejscach przedstawia on oraz inni jako symboliczny ogień. Opisane są tutaj te same wydarzenia, które przedstawione są w symbolu ognia, mianowicie, wymiecenie wszystkich fałszerstw występujących tak wśród wierzących, jak i w świecie — błędów odnoszących się do Boskiego planu, charakteru i słowa, jak również błędów dotyczących społecznych i cywilnych spraw w obecnym świecie. Pozbycie się wszystkich tych tworów, które człowiek nabył głównie z powodu własnych zdeprawowanych pragnień jak i w wyniku podstępnych knowań szatana, zwodniczego wroga sprawiedliwości, będzie rzeczywiście wielkim dobrodziejstwem, lecz za wymiecenie wszyscy zainteresowani będą zmuszeni zapłacić wysoką cenę. Będzie to bardzo gorący ogień, wicher budzący strach, ciemna noc ucisku, która poprzedza nastanie chwalebnej jasności królestwa Sprawiedliwości, które nigdy nie będzie poruszone. Będzie to dzień Tysiąclecia, w którym Słońce Sprawiedliwości świecić będzie w chwale i mocy, przynosząc błogosławieństwo i uzdrowienie choremu i umierającemu, lecz odkupionemu światu. Porównaj Mal. 4:2 i Mat 13:43.

Prorok Dawid, w którego Psalmach Bóg upodobał sobie przedstawić tak wiele przepowiedni odnoszących się do pierwszego adwentu naszego Pana, podaje kilka żywych opisów omawianego tu dnia ucisku, po którym nastąpi Jego chwalebne panowanie. Dawid w swych opisach używa tych różnych symboli — ogień, wicher i ciemność — na przemian i jednoznacznie. Na przykład mówi tak (Ps. 50:3): „Przyjdzie Bóg nasz, a nie będzie milczał; ogień przed twarzą jego będzie pożerał, a około niego powstanie wicher gwałtowny”. W Psalmie 97:2–6 czytamy: „Obłok i ciemność około niego; sprawiedliwość i sąd są gruntem stolicy jego. Ogień przed obliczem jego idzie, a zapala w około nieprzyjaciół jego. Błyskawice jego oświecają okrąg świata, co widząc ziemia zadrżała. Góry jako wosk rozpływają się przed obliczem Pańskim, przed obliczem Pana wszystkiej ziemi. Niebiosa [nowe] opowiadają [wtedy] sprawiedliwość jego, a wszystkie narody oglądają chwałę jego”. Psalm 46:7 „Gdy się wzburzyły narody, a zatrząsnęły się królestwa, Pan wydał głos swój, i rozpłynęła się ziemia”. I podobnie (Ps. 110:2–6): „Panuj w pośród nieprzyjaciół twoich (...) Pan po prawicy twojej potrze królów w dzień gniewu swego. Będzie sądził narody, i wszystko napełni trupami; potłucze głowę [władcę] nad wielą ziem panującą”. I jeszcze (Ps. 46:2–6): „Bóg jest ucieczką (...) naszą (...) Przetoż się bać nie będziemy, choćby się poruszyła ziemia [społeczeństwo], choćby się przeniosły góry [królestwa] w pośród morza [pochłonięte przez buntujące się masy]: Choćby zaszumiały, a wzburzyły się [rozwścieczone] wody jego, i zatrzęsły się góry od nawałności jego. (...) poratuje go Bóg [oblubienicę, wierne „maluczkie stadko”] zaraz z poranku”. W tym samym Psalmie, w wersetach 7–11, ta sama historia opowiedziana jest ponownie przy użyciu innych symboli: „Gdy się wzburzyły narody, a zatrzęsły się królestwa, Pan wydał głos swój, i rozpłynęła się ziemia [społeczeństwo]. Pan zastępów jest z nami; twierdzą wysoką jest nam Bóg Jakóbowy”. Następnie, analizując skutki czasu ucisku, jakie pojawią się po jego zakończeniu, dodaje: „Pójdźcie, oglądajcie sprawy Pańskie, jakie uczynił spustoszenie na ziemi: (...) Uspokójcie się [porzućcie wasze dawne drogi, o ludzie!] a wiedzcie [zdobądźcie tę wiedzę], żem Ja Bóg; będę wywyższony między narodami, będę wywyższony na ziemi”. „Nowa ziemia”, czyli nowy ład i porządek społeczny, wywyższy Boga i Jego prawo jako panujące i kontrolujące wszystko.

Następne świadectwo stanowiące dowód na to, że dzień Pański będzie dniem wielkiego ucisku i zniszczenia wszelkich form zła (a nie okresem literalnego spalenia ziemi) znajdziemy w ostatnim symbolicznym proroctwie Biblii. Tak oto opisany jest wicher i ogień odnoszący się do czasu, gdy Pan przejmie władzę, by móc panować: „I rozgniewały się narody, i przyszedł gniew twój” (Obj. 11:17, 18). I ponownie: „A z ust jego wychodził miecz ostry, aby nim bił narody; albowiem on je rządzić będzie laską żelazną, a on tłoczy prasę wina zapalczywości, i gniewu Boga wszechmogącego (...) I widziałem bestię [symboliczną], i królów ziemskich, i wojska ich zebrane, aby stoczyli bitwę z siedzącym na koniu, i z wojskiem jego. Ale pojmana jest bestia, a z nią fałszywy on prorok, (...) i obaj wrzuceni są żywo do jeziora ognistego, gorejącego siarką” — Obj. 19:15, 19, 20.

Nie możemy w tym miejscu pozwolić sobie na dygresję i przebadanie powyższych symboli — „bestii”, „fałszywego proroka”, „obrazu”, „jeziora ognia”, „konia” itd. Ich wyjaśnienie znajdzie czytelnik w następnym tomie. Obecnie zwrócimy uwagę na symboliczną BITWĘ i zżęcie winnicy przedstawione tu jako koniec obecnego wieku i początek wieku Tysiąclecia (Obj. 20:1–3). Są to jedynie inne symbole przedstawiające te same wielkie i burzliwe wydarzenia, gdzie indziej symbolicznie nazwane ogniem, wichrem, trzęsieniem itd. W związku z symbolami bitwy i prasy winnej opisanymi w Objawieniu, zwróćmy uwagę na uderzającą zgodność między tymi opisami a zawartymi w Proroctwach Joela 2:9–16 i Izajasza 13:1–11, gdzie są przedstawione te same wydarzenia z pomocą podobnych symboli. Różnorodność użytych tu symbolicznych ilustracji pomaga nam pełniej ocenić wszystkie charakterystyczne cechy owego wielkiego i godnego uwagi dnia Pańskiego.

Obecna sytuacja

A teraz odłożymy prorocze wypowiedzi odnoszące się do tego dnia, aby bardziej szczegółowo ocenić obecną sytuację na świecie, przygotowującą się, jak widzimy, do zbliżającego się raptownie konfliktu, który z chwilą osiągnięcia najwyższego stopnia swego straszliwego nasilenia, musi z konieczności być krótki, w przeciwnym razie doprowadziłby do zagłady ludzkości. Widoczne są już dwie rywalizujące ze sobą w tej bitwie strony. Bogactwo, wyniosłość i pycha po jednej stronie i szeroko rozpowszechnione ubóstwo, ciemnota, bigoteria oraz głębokie poczucie niesprawiedliwości po przeciwnej. Obie pobudzane samolubnymi pobudkami przygotowują obecnie swe siły na całym cywilizowanym świecie. Nasze oczy pomazane Prawdą, gdziekolwiek spojrzą, dostrzegają ryk morza i pieniących się fal uderzających o góry, co przedstawia pogróżki i podejmowanie prób przez anarchistów oraz niezadowolonych ludzi, których liczba stale wzrasta. Możemy również zauważyć, że tarcia pomiędzy różnymi frakcjami lub warstwami społecznymi dochodzą gwałtownie do takiego nasilenia, jakie opisywali prorocy mówiąc, że ziemia (społeczeństwo) stanie w ogniu, a żywioły jej stopią się i rozpadną w stale wzmagającym się ogniu.

Oczywiście trudno jest ludziom, bez względu na to po której stronie tego konfliktu się opowiadają, rozumieć sprawy inaczej niż dyktują im ich korzyści, zwyczaje i wykształcenie. Bogaci czują, że mają prawo do większego niż proporcjonalny udziału w dobrach tego świata. Chcą mieć prawo do handlu rynkiem pracy i towarów po możliwie najniższych cenach; prawo do korzystania z owoców swoich starań; prawo do wykorzystywania swej inteligencji, aby tak mogli prowadzić swoje przedsiębiorstwa, by przynosiły im korzyści i powiększały zgromadzone bogactwa, bez względu na to, że inni będą w życiu zmuszeni do wegetacji i korzystania w niewielkim stopniu z istniejących wygód. Tok ich rozumowania jest następujący: ten stan rzeczy jest nieunikniony, musi rządzić prawo popytu i podaży, biedni i bogaci zawsze istnieli na świecie a bogactwa gdyby zostały równo rozdzielone rano, i tak niektórzy z powodu lekkomyślności przed wieczorem byliby biednymi, tymczasem inni ostrożniejsi i rozsądniejsi byliby bogaci. Poza tym skutecznie będą dowodzić: Czy można się spodziewać, by ludzie o wybitnych zdolnościach podjęli się prowadzenia wielkich przedsiębiorstw i zatrudnili tysiące ludzi, gdyby zaistniało ryzyko poniesienia wielkich strat zamiast nadziei na osiągnięcie zysku i pewnych korzyści?

Rzemieślnicy i robotnicy powiedzą coś przeciwnego: Widzimy, że chociaż klasa robotnicza cieszy się większymi niż kiedykolwiek dotąd korzyściami, ponieważ otrzymuje lepsze zarobki i może w związku z tym zapewnić sobie lepsze warunki bytowe, jednak w ten tylko sposób korzysta z prawa, którego przez dłuższy czas w jakimś stopniu była pozbawiona, należy się jej zatem słuszny udział w korzyściach wypływających z osiągnięć wynalazczych, odkryć, wzrostu poziomu wiedzy itd., które nastąpiły w naszych czasach. Uznajemy klasę robotniczą za godną szacunku, i jeśli towarzyszy jej zdrowy rozsądek, wykształcenie, uczciwość i zasady, w takim samym stopniu zasługuje na poważanie i ma te same prawa jak każda inna klasa. Natomiast lenistwo uważamy za kompromitację i hańbę, które nie przystoi żadnemu człowiekowi, bez względu na to, jakie posiada zdolności i czym się w życiu zajmuje. Każdy, kto chce zyskać szacunek i uznanie w oczach innych, powinien pod jakimś względem być przydatny innym ludziom. Chociaż uświadamiamy sobie obecnie postęp i polepszenie warunków sprzyjających rozwojowi intelektualnemu, społecznemu i finansowemu, zdajemy sobie jednocześnie sprawę, że są one bardziej rezultatem okolicznościowych warunków niż ludzkich usiłowań czy to podejmowanych przez nas samych, czy też przez naszych pracodawców. Rozumiemy, że poprawa warunków bytowych naszych jak i wszystkich ludzi jest wynikiem wielkiego wzrostu inteligencji, wynalazczości itd., szczególnie w okresie ostatnich pięćdziesięciu lat. Rozwinęły się one tak gwałtownie, że zarówno robotnicy, jak i kapitaliści dali się ponieść fali przypływu i zostali wyniesieni na wyższy poziom. Gdybyśmy mogli dostrzec w perspektywie, że następował będzie stały wzrost tej fali i korzyści dla wszystkich bylibyśmy zadowoleni. Jesteśmy jednak pełni niepokoju, ponieważ rozumiemy, że tak nie jest. Zauważamy, że fala przypływu zaczyna się cofać, i gdy wielu dzięki niej zostało wyniesionych wysoko w bogactwie, mocno i bezpiecznie osiadłszy na brzegu dobrobytu, przepychu i zbytku, proletariat nie osiągnął takiej stabilizacji i bezpieczeństwa, lecz znalazł się w niebezpieczeństwie tak niskiego upadku, jaki zazwyczaj był jego udziałem, a nawet niższego z powodu podwodnego prądu odpływającej obecnie fali. Taka sytuacja powoduje, że jesteśmy zmuszeni chwycić się czegoś, co zabezpieczyłoby obecny nasz byt i dalszy postęp, zanim będzie za późno.

Opisując całą sprawę innymi słowy widzimy (rzemieślnicy i robotnicy), że chociaż cała ludzkość w wielkiej mierze skorzystała z błogosławieństw obecnego czasu, jednak ci, którzy dzięki większym zdolnościom do interesów lub dzięki spadkom, lub też przez defraudację i nieuczciwość stali się posiadaczami dziesiątek tysięcy i milionów dolarów, mają nie tylko korzyść nad innymi, lecz wspomagani przez mechaniczne wynalazki itd. są w stanie utrzymać współczynnik wzrostu swego bogactwa proporcjonalnie do spadku zarobków robotnika. Rozumiemy, że jeśli nie podejmiemy pewnych kroków prowadzących do ochrony rosnącej liczby rzemieślników przed wzrastającą siłą monopoli połączonych ze zmechanizowanym przemysłem itd., bezduszne prawo popytu i sprzedaży pochłonie nas całkowicie. Raczej przeciwko tej bezpośrednio zagrażającej nam katastrofie niż przeciwko obecnym warunkom organizujemy swe siły i poszukujemy ochronnych zarządzeń. Każdego dnia w sposób naturalny i z powodu imigracji wzrasta znacznie nasza liczba i każdy dzień przynosi coś nowego w dziedzinie rozwiązań technicznych mających na celu zaoszczędzenie siły roboczej. Zatem każdego dnia wzrasta liczba osób poszukujących pracy i zmniejsza się zapotrzebowanie na ich usługi. Dlatego też, jeśli pozwoli się bez przeszkód rozwijać naturalnemu prawu podaży i popytu, doprowadzi to klasę robotniczą do poziomu, na jakim znajdowała się sto lat temu, pozostawiając wszelkie osiągnięcia obecnych czasów w rękach klasy kapitalistycznej. I temu właśnie staramy się zapobiec.

Dawno już zauważono, że wiele prawdziwych błogosławieństw może powodować szkodę, jeżeli nie zostaną ograniczone mądrymi i bezstronnymi prawami. Ale szybkość z jaką poszczególne wynalazki następowały po sobie i wynikający z tego wzrost zapotrzebowania na pracę dostarczającą urządzeń oszczędzających pracę, jest tak znaczny, że ostateczny wynik został opóźniony, a w jego miejsce nastała światowa koniunktura — inflacja wartości, zarobków, bogactwa, kredytów (długów) i pomysłów — reakcja na którą teraz stopniowo się zaczyna.

W ostatnich latach wyprodukowano w ogromnych ilościach wszelkiego rodzaju sprzęt rolniczy, dzięki czemu jeden człowiek jest w stanie wykonać to, co uprzednio pięciu ludzi. Ma to dwojaki skutek: po pierwsze, uprawia się trzykrotnie więcej ziemi dając pracę trzem spośród pięciu robotników, zmuszając tym samym dwóch pozostałych do ubiegania się o inną pracę; po drugie, ci trzej, którzy pozostają mogą przy użyciu dostępnych urządzeń uzyskać taki plon, jaki bez tych maszyn osiągałoby piętnaście osób. Te same lub większe zmiany nastąpiły w innych dziedzinach pod wpływem podobnych czynników, na przykład w produkcji stali i żelaza. Produkcja wzrosła tak bardzo, że liczba zatrudnionych również bardzo się powiększyła, nie mówiąc już o tym, że uprzemysłowienie umożliwiło jednemu człowiekowi wykonać tyle, ile uprzednio wykonywało dwanaście osób. Jednym z rezultatów takiej sytuacji będzie większa zdolność masowej produkcji niż zapotrzebowanie na nią a poziom zapotrzebowania miast wzrastać, zacznie prawdopodobnie się zmniejszać, bowiem świat szybko zaopatrzy się np. w szyny kolejowe, których produkcja przewyższy potrzeby, a ich roczne naprawy mogłyby być zaspokojone przez mniej niż połowę istniejących obecnie zakładów.

Tak więc mamy do czynienia ze szczególną sytuacją, w której występuje nadprodukcja powodująca chwilową bezczynność kapitału i pracy, podczas gdy jednocześnie niektórzy nie mają zatrudnienia, które umożliwiłoby im zaspokojenie niezbędnych potrzeb i wygód, dzięki czemu w pewnej mierze zmniejszyłaby się nadprodukcja. Tendencja prowadząca w kierunku powstania zarówno nadprodukcji jak i bezrobocia stale wzrasta i woła o jakieś lekarstwo, którego szukają lekarze pragnący uzdrowić społeczeństwo, a którego ich pacjent jednak nie użyje.

Dlatego też, gdy (mówi robotnik) zdajemy sobie sprawę, że podaż przewyższa popyt, konkurencja zmniejsza w dużym stopniu dochody wypływające z posiadania kapitału i urządzeń, co wywołuje zmartwienie bogatych na całym świecie, ponieważ ogranicza ich dochody, a w niektórych wypadkach powoduje nawet doraźne straty, jednakże wierzymy, że nie tyle masy, co klasa, która skorzystała najwięcej w okresie koniunktury i inflacji, powinna najwięcej ucierpieć w okresie dekoniunktury. Do takiego końca, i z powodów omówionych powyżej, dążą robotnicy, aby na drodze prawnej, o ile będzie to możliwe, lub przy użyciu siły i bezprawia, w tych krajach, w których z jakiegokolwiek powodu głos mas nie będzie słyszany i nikt nie zainteresuje się ich potrzebami, osiągnąć następujące wyniki:

Proponuje się, aby godziny pracy zostały skrócone w zależności od kwalifikacji lub uciążliwości warunków pracy bez zmniejszania płacy, aby tym samym zatrudnić większą liczbę osób nie zwiększając poziomu produkcji, dzięki czemu nastąpiłoby zrównoważenie przyszłej nadprodukcji przez zwiększenie grupy dysponującej środkami płatniczymi. Proponuje się ustalić i ograniczyć stopę procentową od pożyczek pieniężnych, która byłaby o wiele niższa od obecnej, co zmusiłoby pożyczkodawców do łagodniejszego traktowania dłużników, klasy biedniejszej, jeśli chcieliby uniknąć bezproduktywności swego kapitału. Proponuje się, by koleje stały się albo własnością ludu i były obsługiwane przez służby i urzędników państwowych, albo prawodawstwo ograniczyło posiadane przez nie przywileje dotyczące opłat itd. i zmusiło kolejnictwo do takiej pracy, jaka służyłaby lepiej społeczeństwu. Wybudowane w okresie wygórowanych cen koleje zamiast dostosować dzisiaj swój kapitał do poziomu ogólnego spadku wartości, jaki dotknął wszystkie inne gałęzie handlu, dwu lub trzykrotnie pomnożyły swój kapitał (potocznie nazwane rozwodnieniem posiadanego przez nie kapitału) bez dodania do niego rzeczywistej wartości. Dochodzi więc do tego, że wielkie przedsiębiorstwa kolejowe usiłują płacić podatki i dywidendy od pożyczek państwowych i długów obligacyjnych, które przeciętnie są czterokrotnie większe od realnych kosztów wybudowania nowych linii kolejowych. W rezultacie cierpi na tym społeczeństwo. Farmerzy muszą płacić wysokie ceny za przewóz zboża, tak iż czasami bardziej opłaca się im wykorzystywać je jako opał. Tym samym ceny żywności są dla społeczeństwa wyższe a produkcja rolna nie przynosi farmerom dochodu. W tej sytuacji proponuje się, by koleje płaciły swym akcjonariuszom około czterech procent od posiadanej przez nich obecnej wartości akcji a nie cztery do ośmiu procent w stosunku do trzy lub czterokrotnie większej od posiadanej obecnie wartości, co wielu z nich czyni ograniczając konkurencję przez tworzenie trustów.

Dobrze wiemy, mówią rzemieślnicy, że w oczach tych, którzy posiadają rozwodnione akcje przedsiębiorstw kolejowych jak i inne akcje, proponowana tu redukcja dochodów od zainwestowanego przez nich kapitału będzie wydawać się czymś okropnym, czymś takim jak wyrywanie zębów. Będzie im się wydawać, że ich prawa (?) do korzystania z przywilejów, jakimi obdarował ich naród, i które uprawniają do wyciskana z niego potężnych korzyści, w oparciu o fikcyjne wartości, zostały dotkliwie pogwałcone oraz że oni sami będą się przeciwstawiać takiej sytuacji wszystkimi znanymi im sposobami. Nam się jednak wydaje, że oni powinni być wdzięczni, iż społeczeństwo jest tak łagodne i nie wymaga, by zwrócili zdobyte w ten sposób miliony. Odnosimy wrażenie, że przyszedł czas, aby szerokie rzesze społeczeństwa stały się uczestnikami tych błogosławieństw w obecnym błogosławionym dniu. Żeby do tego doszło należy stworzyć takie prawodawstwo, które ograniczyłoby działalność wszystkich zachłannych korporacji, tuczących się zyskami i władzą czerpanymi ze społeczeństwa i prawnie zmusiło je do służenia w granicach rozsądku społeczeństwu. W żaden inny sposób błogosławieństwa opatrzności nie mogą stać się udziałem mas. Stąd wielkie korporacje reprezentujące kapitał w dużej mierze były błogosławieństwem i dobrodziejstwem a obecnie dostrzegamy, że przestały spełniać dobroczynną rolę przekształcając się w panów rządzących ludem. Jeśli nie podda się ich kontroli, wpędzą klasę robotniczą w nędzę i niewolnictwo. Korporacje składające się z pewnej liczby osób, z których wszystkie są mniej lub bardziej zamożne, zaczynają szybko zajmować tę samą pozycję w stosunku do ogółu społeczeństwa Ameryki, co magnaci w Wielkiej Brytanii i całej Europie względem tamtejszych mas, z tą różnicą, że korporacje mają więcej władzy.

Aby osiągnąć nasze cele, mówią dalej robotnicy, potrzebna jest nam organizacja. Musimy współdziałać z masami, bo w przeciwnym razie nigdy niczego nie osiągniemy wobec tak potężnej władzy i wpływów. Mimo, iż jesteśmy zorganizowani w związkach itd., nie należy przez to rozumieć, że naszym celem jest anarchia lub niesprawiedliwość wobec jakiejkolwiek klasy. Jako masy społeczeństwa pragniemy jedynie chronić własne prawa i prawa naszych dzieci przez nałożenie rozsądnych więzów na tych, których bogactwo i władza bez tych ograniczeń mogłyby nas zmiażdżyć, i których bogactwa i władza właściwie użyte oraz ograniczone mogą stać się powszechnym błogosławieństwem. Jednym słowem, wnioskują oni, chcielibyśmy wymusić na wszystkich stosowanie złotej reguły — „(...) cobyście chcieli, aby wam ludzie czynili, tak wy czyńcie im”.

Wielkim szczęściem byłoby dla wszystkich zainteresowanych, gdyby tak skromne i rozsądne sposoby działania przyniosły powodzenie; gdyby bogaci zadowolili się swym obecnym stanem posiadania i współpracowali z szerokimi rzeszami społeczeństwa na rzecz powszechnej i stałej poprawy warunków bytowych wszystkich klas; gdyby robotnicy zadowolili się rozsądnymi żądaniami; gdyby złota reguła miłości i sprawiedliwości mogła tym samym być zastosowana w praktyce. Jednakże ludzie w obecnym stanie nie będą przestrzegać tej reguły bez zastosowania wobec nich środków przymusu. Chociaż pośród rzemieślników żyjących na świecie znajdą się tacy, którzy byliby umiarkowani i sprawiedliwi w swych poglądach, większość zajmuje stanowisko ekstremalne, niesprawiedliwe i lekceważące. Każde ustępstwo ze strony kapitalistów zwiększy jedynie żądania i pobudzi wyobraźnię. Każdy kto posiada pewne doświadczenie wie, że zarozumiałość i władza sprawowana przez niewykształconych biedaków jest podwójnie bolesna. Podobnie jest z bogatymi. Niektórzy całkowicie sympatyzują z klasą pracującą i chętnie okazaliby tę sympatię przez wydanie takich zarządzeń, które stopniowo przyniosłyby konieczne reformy, lecz stanowią oni mniejszość i są zupełnie bezsilni wobec funkcjonowania korporacji, a także w znacznej mierze wobec ich własnych prywatnych przedsiębiorstw. Jeśli są kupcami lub wytwórcami, nie mogą skrócić godzin pracy ani podnieść zarobków swych pracowników, ponieważ wtedy konkurenci sprzedawaliby taniej od nich, co sprowadziłoby katastrofę finansową ich samych, ich kredytodawców i pracowników.

Tak więc, widzimy naturalną przyczynę wielkiego ucisku w obecnym dniu Jehowy. Samolubstwo i zaślepienie wobec wszystkiego, oprócz własnych korzyści, rządzić będzie większością po obu stronach. Robotnicy zorganizują się i połączą swoje interesy, lecz samolubstwo zniszczy ten związek. Każdy pobudzany głównie przez tę zasadę będzie podejmował samolubne plany. Większość, niewykształcona i arogancka przejmie kontrolę, a lepsza część nie będzie miała dość siły, aby utrzymać w karbach to, co dzięki swej inteligencji zorganizowała. Klasa kapitalistyczna nabierze przekonania, że im więcej będzie ustępować, tym większe będą stawiane przed nią wymagania i wkrótce postanowi oprzeć się wszelkim wymaganiom. W rezultacie dojdzie do powstania i w atmosferze ogólnej trwogi oraz nieufności kapitał zostanie wycofany z państwowych i prywatnych przedsiębiorstw, tak że nastąpi depresja i popłoch finansowy. Tysiące ludzi wyrzuconych z pracy dojdzie ostatecznie do stanu desperacji. Wtedy prawo i porządek zostaną obalone. Góry zostaną pochłonięte przez wzburzone morze. W taki sposób ziemia w znaczeniu społeczeństwa roztopi się, a rządzące niebiosa (kościół i państwo) przeminą. Wszyscy pyszni i źli będą jako ściernisko. Wówczas mocarze gorzko płakać będą, bogaci narzekać a masy przeżyją strach i rozpacz. Nawet teraz mądrzy i dalekowzroczni ludzie boją się, gdy patrzą na to, co przyjdzie na świat, tak jak nasz Pan przepowiedział (Łuk. 21:26). Pismo Święte pokazuje nam, że w tym ogólnym zamęcie nominalny kościół (włączając wszystkie denominacje) stopniowo coraz bardziej będzie się zbliżał do rządów i bogaczy, tracąc wiele ze swego wpływu, jaki wywiera na ludzi, aby ostatecznie upaść wraz z rządami. W taki sposób niebo [rządy kościelne], znalazłszy się w ogniu, przeminie z wielkim trzaskiem.

Cały ten ucisk będzie jedynie krokiem przygotowującym świat do uświadomienia sobie, że chociaż ludzie mogą tworzyć najlepsze i najmądrzejsze plany i zarządzenia, wszystkie one okazywać się będą próżne tak długo, jak długo ignorancja i samolubstwo będą dominować. Wszyscy przekonają się, że jedynym możliwym sposobem usunięcia powstałych trudności będzie ustanowienie silnego i sprawiedliwego rządu, który podporządkuje sobie wszystkie klasy i narzuci im zasady sprawiedliwości, aż stopniowo skamieniałe ludzkie serca, dzięki korzystnym wpływom, ustąpią pierwotnemu obrazowi Boga. Będzie to właśnie stan, jaki Bóg obiecał przygotować dla wszystkich podczas tysiącletnich rządów Chrystusa i dzięki tym rządom, które Jehowa rozpocznie od karania i nauk tego dnia ucisku — Ezech. 11:19; 36:25, 36; Jer. 31:29–34; Sof. 3:9; Ps. 46:9–11.

Mimo iż dzień ucisku przychodzi jako naturalny i nieunikniony rezultat upadłego, samolubnego stanu człowieka i był w pełni przewidziany oraz potwierdzony przez Pana, który przepowiedział, że Jego prawa i przykazania nie będą przestrzegane przez wszystkich, lecz jedynie przez niewielu, aż do czasu, gdy doświadczenia i środki przymusu wymogą posłuszeństwo, to wszyscy, którzy zdawać będą sobie sprawę z nadchodzącego stanu rzeczy, powinni odpowiednio uporządkować swe sprawy i zgodnie z tym zająć stanowisko. Zwracamy się więc do wszystkich cichych — pokornych tego świata, jak również do ciała Chrystusowego: Szukajcie Pana wszyscy pokorni na ziemi, którzy sąd jego [Jego wolę] czynicie; szukajcie sprawiedliwości, szukajcie pokory, snać się ukryjecie w dzień zapalczywości Pańskiej (Sof. 2:3). Nikt nie uniknie ucisku zupełnie, ale ci, którzy poszukiwać będą sprawiedliwości i radować się w cichości, zdobędą więcej korzyści od innych. Przyjęty przez nich sposób życia, myślenia, działania i okazywana przez nich sympatia dla dobra, pozwolą im zrozumieć istniejący stan rzeczy i docenić biblijny opis ucisku oraz jego wynik, co sprawi, że będą mniej cierpieć od innych, szczególnie z powodu nękającego strachu i przewidywań.

Przebieg wydarzeń zachodzących w dniu Pańskim będzie bardzo zwodniczy dla tych, którzy nie posiadają informacji zawartych w Piśmie Świętym. W porównaniu z długimi okresami minionych wieków i ich powolnym przemijaniem, rozpocznie się on nagle jak ogień pochłaniający plewy (Sof. 2:2), lecz nie będzie tak nagły jak światło błyskawicy jak się tego błędnie spodziewają ci, którzy przypuszczają, że wszystkie opisane sprawy mające związek z dniem Pańskim wypełnią się podczas jednej doby. Przyjdzie on „jako złodziej w nocy” w tym sensie, że jego nadejście będzie ukradkowe i niedostrzeżone przez ogół świata. Ucisk pojawiający się w tym dniu będzie przebiegał spazmatycznie. Będzie serią konwulsji zwiększających częstotliwość i surowość wraz z upływem dnia, aż do ostatniej. Wskazuje na to Apostoł, gdy mówi — „jako ból na niewiastę brzemienną” (1 Tes. 5:2, 3). Ulga przyjdzie dopiero wraz z narodzeniem się NOWEGO PORZĄDKU rzeczy — wraz z nowym niebem (duchowym panowaniem Chrystusa) i nową ziemią (zreorganizowanym społeczeństwem), w których sprawiedliwość mieszka (2 Piotra 3:10, 13), w których sprawiedliwość i miłość, w miejsce siły i samolubstwa, będzie prawem.

Każdym razem, gdy następuje ból związany z rodzeniem się nowej ery, ciało obecnej polityki, jej siła i odwaga okazują się coraz mniejsze a ból coraz sroższy. Udzielenie pomocy oraz mądre kierowanie przebiegiem nieuchronnych narodzin, polegające na stopniowym przygotowaniu drogi prowadzącej do tego wydarzenia, to wszystko, co lekarze (ekonomiści polityczni) społeczeństwa mogą zrobić, aby przynieść mu ulgę. Nawet gdyby chcieli, nie mogą powstrzymać wydarzeń, bowiem Bóg postanowił dekretem, że tak musi się stać. Wielu z tych lekarzy społeczeństwa pozostanie jednakże w całkowitej nieznajomości prawdziwego stanu choroby oraz nagłości sprawy. Ci właśnie podejmą działania opóźniające poród. Wraz z przemijaniem każdego paroksyzmu ucisku wykorzystywać będą przerwy na stosowanie środków opornych tym samym wzmagając bóle. I kiedy sami nie będą już mogli opóźnić porodu, ich złe praktyki przyspieszą śmierć ich pacjenta, bowiem stary porządek rzeczy umrze w bólach rodząc nowy.

Odłóżmy na razie przekonywający obraz zaproponowany przez Apostoła i mówmy jasno. Wysiłki mas, w celu uwolnienia się z ucisku kapitału i postępu technicznego, będą niedojrzałe; plany i zarządzenia okażą się niepełne i niedostateczne, bowiem za każdym razem masy będą starać się postawić na swoim i rozerwać pęta oraz ograniczenia związane z prawem „podaży i popytu”, gdyż okażą się one dla nich zbyt słabe. Każda nieudana próba zwiększy zaufanie kapitału do swoich umiejętności utrzymania nowego porządku rzeczy w dotychczasowych granicach, aż wreszcie obecna ograniczająca władza organizacji i rządów osiągnie swój punkt kulminacyjny, rdzeń organizmu społecznego pęknie, prawo i porządek przestaną istnieć, a szeroko rozpowszechniająca się anarchia przyniesie to wszystko, co przepowiedzieli prorocy o ucisku, iż „będzie czas uciśnienia, jakiego nie było, jako narody poczęły być” — i dzięki Bogu za dodatkowe zapewnienie — „ani potem będzie”.

Wydaje się, że wyzwolenie Izraela z Egiptu i uwolnienie od plag, jakie spotkały Egipcjan, przedstawia przyszłe wyzwolenie świata, rękoma wodza większego niż Mojżesz, którego ten ostatni był typem. Będzie to wyswobodzenie spod władzy szatana i wszelkich czynników, jakie on przygotował, w celu uczynienia człowieka niewolnikiem grzechu i błędu. I jak plagi zsyłane na Egipt miały uodparniający skutek, gdy tylko ustępowało ich działanie, tak czasowa ulga od cierpień dnia Pańskiego posłuży niektórym do przyjęcia zatwardziałej postawy. I właśnie ci zwrócą się do biednych tak jak Egipcjanie do Izraela: „Próżnujecie” i dlatego jesteście niezadowoleni! Prawdopodobnie tak jak Egipcjanie będą próbowali powiększyć ich brzemię (2 Moj. 5:4–23). W końcu jednak będą tego żałować, tak jak faraon o północy podczas działania ostatniej plagi żałował, że już dawniej nie działał łagodniej i mądrzej (2 Moj. 12:30–33). Aby zaznaczyć dalsze podobieństwa, przypomnijmy sobie, że utrapienia dnia Pańskiego nazwane są „siedmioma czaszami gniewu” lub „siedmioma plagami ostatecznymi”, i że dopiero, gdy spadnie ostatnia z nich, nastanie wielkie trzęsienie ziemi (rewolucja), w którym zniknie każda góra (królestwo) Obj. 16:17–20.

Inna myśl związana z dniem ucisku wskazuje, że przyszedł dokładnie we właściwym czasie — we właściwym czasie Bożym. W następnym tomie tego dzieła, przytoczone zostały dowody pochodzące ze świadectw podanych w Zakonie i przez proroków Starego Testamentu, jak również wypowiedzianych przez Jezusa i apostolskich proroków Nowego Testamentu, które wyraźnie i bezbłędnie pokazują, że chronologicznie dzień ucisku umiejscowiony jest na początku okresu chwalebnych tysiącletnich rządów Mesjasza. Właśnie konieczność podjęcia przygotowań na przyjście restytucji w wieku Tysiąclecia jest czynnikiem przyspieszającym ucisk.

W okresie sześciu tysięcy lat tymczasowego panowania zła, aż do wyznaczonego czasu na ustanowienie sprawiedliwego i potężnego rządu Chrystusa, byłoby szkodą dla upadłych ludzi, gdyby posiadali zbyt dużo wolnego czasu uzyskanego na skutek wcześniejszego rozwoju urządzeń technicznych lub w inny sposób. Z doświadczenia powstało przysłowie, mówiące, że „próżniactwo jest matką występku” i wyrażające jednocześnie aprobatę dla mądrości dekretu Boskiego: „W pocie oblicza twego będziesz pożywał chleba, aż się nawrócisz do ziemi”. Podobnie jak wszystkie Boskie zarządzenia i to jest mądre, dobroczynne i przyczynia się do ostatecznego dobra Jego stworzeń. Ucisk dnia Pańskiego, który, jak widzimy, już się wzmaga, jest potwierdzeniem mądrości Boskich zarządzeń, bowiem jak już zauważyliśmy, zbliża się jako wynik nadprodukcji spowodowanej wprowadzeniem udogodnień technicznych oszczędzających pracę człowieka oraz w wyniku samolubstwa różnych grup społecznych i nieumiejętności przystosowania się do nowych warunków.

Podnoszenie przez Boga zasłony ciemnoty i stopniowe ukazywanie rodzajowi ludzkiemu światła inteligencji i wynalazczości, dokładnie tak jak to zostało przepowiedziane i zgodnie z przewidywanym rezultatem, jest niepodważalnym argumentem dowodzącym, że nadszedł Boski czas właściwy, aby rozpoczął się nowy porządek rzeczy (Dan. 12:4, 1). Gdyby rozwój wiedzy nastąpił wcześniej, wcześniej też musiałby nastąpić ucisk, i chociaż społeczeństwo mogłoby się zreorganizować po doświadczeniu wichru i stopienia się, to nie byłaby to nowa ziemia [społeczny porządek], gdzie panowałaby i mieszkała sprawiedliwość, ale nowa ziemia lub porządek, w którym grzech i występek rozwinęłyby się bardziej niż obecnie. Sprawiedliwy podział dóbr płynących z wprowadzenia udogodnień technicznych oszczędzających pracę przyniósłby od jakiegoś momentu coraz krótszy czas pracy, a tym samym upadły człowiek, uwolniony od pierwotnego zabezpieczenia i posiadający zdeprawowane upodobania, nie wykorzystałby wolności i wolnego czasu na rozwój umysłowy, moralny czy fizyczny, lecz jak dowodzi tego historia dążyłby do rozwiązłości i występku.

Częściowe podniesienie zasłony, które obecnie się dokonuje, przygotowuje tysiące udogodnień dla rodzaju ludzkiego i tym samym od samego początku wieku restytucji dostarcza czasu na naukę oraz rozwój moralny i fizyczny, jak również na przygotowanie pokarmu i odzieży dla towarzyszy, którzy będą od czasu do czasu budzeni z grobów. A co więcej, umieszcza czas ucisku dokładnie w takim momencie, który będzie najbardziej korzystny dla rodzaju ludzkiego przez to, że dając mu nauczkę, udowodni dokładnie w poranku Tysiąclecia brak umiejętności rządzenia sobą, właśnie wtedy, gdy według Pańskiego naznaczenia Ten, który wszystkich odkupił zacznie błogosławić wprowadzając mocne rządy żelaznej laski oraz dając całkowitą znajomość i pomoc, dzięki której można będzie brać udział w procesie odnowy prowadzącym aż do stanu pierwotnej doskonałości i życia wiecznego.

Obowiązki i przywileje świętych

Nasuwa się ważne pytanie dotyczące obowiązków świętych w czasie tego ucisku i ich właściwej postawy wobec dwóch przeciwstawnych klas zdobywających obecnie znaczenie. Wydaje się możliwe, że niektórzy święci będą nadal w ciele przynajmniej podczas pewnego okresu opisywanego przez nas gorączkowego czasu. Ich sytuacja będzie się różniła od sytuacji innych ludzi, jednak nie tak bardzo, by mogli zostać w cudowny sposób zachowani (mimo, iż wyraźnie przyrzeczono, że chleba i wody im nie zabraknie), lecz przez pouczenie Słowem Bożym, nie będą odczuwali podniecenia i beznadziejnego strachu, jaki ogarnie świat. Potraktują ucisk jako zgodny z Boskim planem okres przygotowania całego świata na przyjęcie błogosławieństwa i dzięki temu będą podniesieni na duchu i pocieszeni. Jest to przekonywująco podane w Psalmie 91 i u Izaj. 33:2–14, 15–24.

Pocieszeni i ubłogosławieni w ten sposób Boskim zapewnieniem święci mają uważać za swój pierwszy obowiązek pokazanie światu, że pomimo całego panującego ucisku i atmosfery niezadowolenia, nawet jeśli sami uczestniczą w tym ucisku i cierpią z jego powodu, zachowują nadzieję, pogodę ducha i zawsze radują się widokiem chwalebnego końca, przepowiedzianego w Słowie Bożym.

Apostoł pisze: „jestci wieki zysk pobożność z przestawaniem na swoim”. I chociaż, twierdzenie to zawsze było prawdziwe, nabiera podwójnej mocy w dniu Pańskim, gdy niezadowolenie staje się główną dolegliwością pośród wszystkich światowych klas. Tymczasem święci powinni im się wydawać zauważalnym wyjątkiem. Nigdy nie było czasu, w którym niezadowolenie byłoby tak szeroko rozpowszechnione, i jednocześnie nie było okresu, w którym człowiek miałby dostęp do tak wielu łask i błogosławieństw. Gdziekolwiek spojrzymy, czy to w pałacach bogaczy zapełnionych wygodami i świetnością o jakiej Salomon w całej swej chwale nie miał w ogóle pojęcia, czy do wygodnego mieszkania oszczędnego i umiarkowanego robotnika, mieszkania, którego urządzenie odznacza się dobrym smakiem, wygodą, artyzmem i zbytkiem, w każdym wypadku przekonamy się, że istniejąca obecnie obfitość towarów przerasta pod tym względem każdy inny okres od początku stworzenia. Mimo to ludzie są nieszczęśliwi i niezadowoleni. Faktem jest, że pragnienia samolubnego i zdeprawowanego serca nie znają granic. Samolubstwo ogarnęło wszystkich i gdy się rozejrzymy, zobaczymy, że cały świat szaleńczo pędzi, rozpycha się i ugania za bogactwem. Tylko niewielu odnosi tu sukces, pozostali są zazdrośni i zgorzkniali, ponieważ nie należą do szczęśliwców a wszyscy są niezadowoleni i przygnębieni bardziej niż w jakimkolwiek z poprzednich okresów.

Człowiek poświęcony nie powinien brać w tej walce żadnego udziału. W swoim ślubowaniu przyrzekł, że będzie walczył, zdobywał i biegł po wyższą niebiańską nagrodę, a tym samym będzie odłączał się od ziemskich ambicji, nie pracując, by zdobyć ziemskie rzeczy, z wyjątkiem tych, które są właściwe i konieczne, bo on zwraca uwagę na postępowanie oraz wzór Mistrza i Apostołów.

W związku z tym poświęceni są zadowoleni w swojej pobożności nie dlatego, by nie posiadali żadnych ambicji, ale dlatego, że ich ambicje skierowane są do nieba i zaabsorbowane wysiłkami odkładania skarbów w niebie, aby mogli być bogatymi w Bogu. Ta perspektywa oraz zdobywana przez nich znajomość planu Bożego objawionego w Jego Słowie, pozwala osiągnąć im zadowolenie, bez względu na to czym Bóg darzy ich na ziemi. Tacy z radością mogą zaśpiewać:

 

Ja się raduję w każdej biedzie,

Jeśli to Pańska ręka mnie wiedzie.

 

Ale niestety! Nie wszystkie dzieci Boże przyjęły taką postawę. Wielu z nich popadło w niezadowolenie przeważające na świecie i pozbawiło się radości życia, ponieważ przestało naśladować Pana i rzuciło swój los oraz przyjęło aspiracje świata poszukując rzeczy ziemskich, bez względu na to czy je zdobędą, czy nie. Tacy dzielą niezadowolenie świata, przez co pozbawiają się świadomości, że istnieje zadowolenie i pokój, jakiego świat nie może ofiarować ani odebrać.

Dlatego upominamy poświęconych, by porzucili drogę chciwości, pogoni za próżną chwałą i płynące z niej niezadowolenie a raczej ubiegali się o wznioślejsze bogactwa i pokój, jaki one dają. Chcielibyśmy im przypomnieć słowa Apostoła:

„A jestci wielki zysk pobożność z przestawaniem na swoim; albowiem niceśmy nie przynieśli na ten świat, bez pochyby że też wynieść nic nie możemy; Ale mając [niezbędną] żywność i odzienie, na tym przestawać mamy. Bo którzy chcą bogatymi być [bez względu na to czy powiedzie się im, czy nie], wpadają w pokuszenie i w sidło i w wiele głupich i szkodliwych pożądliwości, które pogrążają ludzi na zatracenie i zginienie. Albowiem korzeń wszystkiego złego jest miłość pieniędzy [tak u bogatych, jak i u biednych], których niektórzy pragnąc, pobłądzili od wiary i poprzebijali się wieloma boleściami. Ale ty, człowiecze Boży! chroń się takich rzeczy, a naśladuj sprawiedliwości, pobożności, wiary, miłości, cierpliwości, cichości. Bojuj on dobry bój wiary, chwyć się żywota wiecznego, do któregoś też powołany, i wyznałeś dobre wyznanie”. 1 Tym. 6:6–12.

Skoro przykład poświęconych jest wzorem zadowolenia i radosnego wyczekiwania, pogodnego poddania się obecnym próbom w niezachwianej nadziei na przyjście lepszych czasów, to już takie żywe przykłady stanowią cenną lekcję dla świata. Uzupełnieniem tych przykładów jest udzielana przez poświęconych wszystkim wokół nich rada, która powinna pozostawać w harmonii z ich wiarą. Powinna mieć charakter uzdrawiającej maści i balsamu. Należałoby więc korzystać zawsze z nadarzającej się okazji i wskazywać światu na nadchodzące dobre czasy, głosić mu o przyszłym królestwie Bożym i pokazywać prawdziwy powód obecnego ucisku oraz jedyne przeciw niemu lekarstwo — Łuk. 3:14; Żyd. 13:5; Filip. 4:11.

Biedny świat wzdycha nie tylko z powodu swych rzeczywistych, ale i urojonych bolączek, szczególnie z powodu niezadowolenia rodzącego się z samolubstwa, pychy i ambicji, które trapią i martwią ludzi, ponieważ nie potrafią w pełni ich zaspokoić. W związku z tym, choć widzimy obie strony problemu, chcielibyśmy udzielić rady tym, którzy chętnie słuchają, aby poprzestawali na tym, co posiadają i cierpliwie czekali aż Bóg w naznaczonym przez siebie czasie i w sposób przez siebie wybrany udzieli im owych licznych błogosławieństw, które przygotowała Jego miłość i mądrość.

Powodując podrażnienia i zaognienia czy to prawdziwych, czy też urojonych ran i krzywd wyrządzilibyśmy szkodę tym, którym powinniśmy nieść pomoc i błogosławieństwo, a tym samym zwiększylibyśmy ich niezadowolenie i stąd dotykający ich ucisk. Lecz przez wypełnienie powierzonej nam misji, przez głoszenie dobrej nowiny o okupie złożonym za WSZYSTKICH, w wyniku którego WSZYSCY otrzymają błogosławieństwa, stajemy się prawdziwymi zwiastunami królestwa, ambasadorami jego pokoju. Tak o tym napisano: „O jako piękne są na górach [w królestwach] nogi tego [ostatnich członków ciała Chrystusowego], co pocieszne rzeczy zwiastuje, i opowiada pokój; tego, co zwiastuje dobre” — Izaj. 52:7.

Ucisk „dnia Jehowy” stworzy możliwość głoszenia dobrej nowiny przyszłego dobra, jaka rzadko się zdarza. Błogosławieni są ci, którzy kroczyć będą śladami Mistrza i staną się dobrymi samarytanami opatrującymi rany i polewającymi je oliwą oraz winem pocieszenia i radości. Udzielone im zapewnienie mówi, że ich praca nie pójdzie na marne, bo gdy sądy Pańskie będą odprawiać się na ziemi, obywatele świata nauczą się sprawiedliwości — Izaj. 26:9.

Współczucie okazywane przez Pańskie dzieci, podobne do tego, które okazuje ich niebiański Ojciec, musi być w dużym stopniu odpowiednie do poziomu wzdychającego stworzenia, usiłującego zdobyć jakiekolwiek wyzwolenie z niewoli. Chociaż podobnie jak On, powinni oni również pamiętać i okazywać współczucie tym, którzy należą do klas przeciwnych, którzy pragną być sprawiedliwi i hojni, ale ich wysiłki są osłabiane i opóźniane nie tylko przez słabości ich upadłej natury, ale również przez warunki prowadzonego przez nich życia oraz ich powiązań wynikających z uzależnienia się od innych. Dzieci Pańskie nie powinny jednak okazywać żadnego współczucia zarozumiałym i nienasyconym pragnieniom i staraniom jakiejkolwiek klasy. Ich wypowiedzi powinny być spokojne i umiarkowane, dążące do zachowania pokoju, jeśli nie grozi to złamaniem zasady. Powinni pamiętać, że jest to Pańska walka i w sprawie polityki czy problemów społecznych nie znajdą żadnego innego rozwiązania, oprócz tego, jakie zostało przepowiedziane w Słowie Bożym. Dlatego też, obowiązkiem poświęconych jest przede wszystkim zachowanie ostrożności, aby nie znaleźli się na drodze rydwanów Jehowy, a następnie „stać spokojnie i oglądać zbawienie Boże”, w znaczeniu uświadomienia sobie, że udział w walce nie jest wcale częścią ich pracy, lecz że to jest walka Pańska prowadzona przy pomocy innych czynników. Nie zważając na te wszystkie sprawy, powinni trzymać się linii swej misji, głosząc, że bliskie już królestwo niebieskie jest jedynym lekarstwem dla wszystkich klas i jedyną nadzieją.


WYKŁAD XVI

MYŚLI KOŃCOWE

Nasze obowiązki wobec prawdy – Jej cena, wartość i pożytek z niej

 

W

 POPRZEDNICH rozdziałach zauważyliśmy, że światło natury jak i objawienia wyraźnie dowodzi faktu, iż inteligentny, mądry, wszechpotężny i sprawiedliwy Bóg jest Stwórcą wszystkich rzeczy i że jest On najwyższym, prawowitym Panem wszystkiego; że wszystkie rzeczy ożywione i nieożywione są poddane Jego kontroli; i że Biblia jest objawieniem Jego charakteru i planów o tyle, o ile podoba się Jemu odkryć je ludziom. Z Biblii dowiedzieliśmy się, że chociaż zło obecnie przeważa pośród niektórych stworzeń Boga, to istnienie tego zła jest ograniczone do pewnego czasu i stopnia z Jego dozwolenia dla mądrych celów, jakie On ma na względzie. Dowiedzieliśmy się też, że chociaż ciemność pokrywa ziemię a wielka ciemność narody, jednak Boskie światło we właściwym czasie rozproszy wszelkie chmury a cała ziemia będzie napełniona chwałą Bożą.

Zauważyliśmy, że wielki plan Boga wymagał kilku wieków, by mógł się wypełnić, i że jeszcze jeden wiek jest potrzebny, by zupełnie go zrealizować. Mimo iż w ciągu minionych wieków średniowiecza zdawało się, że Bóg prawie zapomniał o swoich stworzeniach, Jego plan dotyczący przyszłych błogosławieństw bezgłośnie, lecz wspaniale rozwijał się, chociaż w tych wszystkich wiekach tajemnice Jego planu były mądrze ukryte przed człowiekiem. Zrozumieliśmy też, że ów dzień lub wiek, który zaczyna wschodzić ma być sądem świata, czyli próbą, i że wszystkie wcześniejsze przygotowania przebiegały pod kątem udzielenia ludzkości tak dogodnych sposobności, jak tylko było to możliwe, kiedy ludzie osobiście będą poddani próbie decydującej o ich życiu wiecznym. Długi okres sześciu tysięcy lat bardzo zwielokrotnił liczę ludzi a poniewierka i cierpienie znoszone pod panowaniem zła dały im doświadczenie, które okaże się bardzo korzystne, gdy nastanie sąd. I chociaż cała ludzkość musiała cierpieć przez sześć tysięcy lat, każdy jednak indywidualnie odbył swoją drogę w stosunkowo krótkim czasie kilku lat.

Dowiedzieliśmy się też, że kiedy ludzkość doświadczała niezbędnych kar, Bóg we właściwym czasie posłał swego syna, by ją odkupił. A kiedy rzesze ludzkości nie poznały Odkupiciela w Jego uniżeniu, i nie chciały uwierzyć, że Pański Pomazaniec w taki sposób przyjdzie, by je wybawić, to jednak pośród nich znalazły się serca, którym bliski był Bóg, i które wierzyły w Jego obietnice. W ciągu tych minionych wieków Bóg wybierał dwie grupy, które miały dostąpić zaszczytu w Jego królestwie — zaszczytu uczestniczenia w realizowaniu Boskiego planu. Wspominane dwie wybrane grupy, jak zauważyliśmy, mają stanowić dwie formy królestwa Bożego. Z proroctw dowiedzieliśmy się, że to królestwo wkrótce będzie ustanowione na ziemi; że pod kontrolą jego mądrej i sprawiedliwej administracji wszystkie narody ziemi będą błogosławione najbardziej sprzyjającą sposobnością udowodnienia, że zasługują na życie wieczne; że w rezultacie odkupienia ich drogocenną krwią Chrystusa, zostanie otwarty gościniec świątobliwości; że odkupieni Pańscy (cała ludzkość — Żyd. 2:9) będą nim kroczyć; że będzie to droga publiczna, stosunkowo łatwa dla tych wszystkich, którzy serdecznie będą pragnęli stać się czystymi, świętymi; i że wszystkie kamienie obrażenia zostaną wybrane a wszelkie sidła, powaby i pułapki usunięte. Błogosławionymi będą ci wszyscy, którzy tą drogą pójdą do doskonałości i wiecznego życia.

Oczywistym jest, że ten sąd, czyli panowanie, nie może się zacząć dopóki Chrystus, którego Jehowa wyznaczył na sędziego, czyli władcę świata, nie przyjdzie ponownie, lecz tym razem nie w uniżeniu, lecz mocy i wielkiej chwale: nie po to, by jeszcze raz odkupić świat, ale aby sądzić [panować] świat w sprawiedliwości. W żadnym wypadku proces sądowy nie może nastąpić przed zajęciem ławy sędziowskiej przez sędziego a sąd nie rozpocznie rozprawy w wyznaczonym czasie, chociaż przedtem może trwać wielka praca przygotowawcza. Potem dopiero zasiądzie Król na tronie chwały a przed Niego zostaną zgromadzone wszystkie narody a On będzie je sądził przez cały ten wiek na podstawie ich uczynków, otwierając przed nimi księgi Pisma Świętego i napełniając ziemię wiedzą Pańską. Na podstawie postępowania wszystkich ludzi w przyjaznych warunkach i okazanej im pomocy, Pan zadecyduje, kto jest godny wiecznego życia w przyszłych wiekach chwały i radości — Mat. 25:31; Obj. 20:11–13.

Następnie dowiedzieliśmy się, że drugi adwent Mesjasza, by mógł założyć swoje królestwo na ziemi, jest wydarzeniem, w którym mogą pokładać nadzieję wszystkie klasy ludzkości, wydarzeniem, które, gdy będzie w pełni zrozumiane, przyniesie radość i zadowolenie wszystkim sercom. Jest to dzień, w którym „maluczkie stadko” poświęconych świętych ma najwyższy powód do radości. Jest to radosny dzień, w którym poślubiony dziewiczy Kościół z radością stanie się Oblubienicą, małżonką Branka, gdy powróci „z pustyni” wsparta na ramieniu umiłowanego i wejdzie do swego chwalebnego dziedzictwa. Jest to ów dzień, w którym prawdziwy Kościół dostąpi chwały swojej Głowy i zostanie obdarzony Boskim autorytetem oraz mocą. Rozpocznie wtedy wielką działalność na rzecz świata, której rezultatem będzie zupełna restytucja wszystkich rzeczy. Będzie to radosny dzień dla świata, bowiem wielki przeciwnik zostanie związany a pęta, którymi krępował ludzkość przez sześć tysięcy lat, zostaną zerwane. Cała ziemia będzie napełniona znajomością Pańską, tak jak morze jest wypełnione wodą.

Wiedza o tych rzeczach i dowody, że one są blisko, nawet we drzwiach, powinny wywierać silny wpływ na wszystkich, lecz szczególnie na poświęcone dzieci Boże ubiegające się o nagrodę Boskiej natury. Zalecamy takim, gdy podnoszą swe głowy i cieszą się, że ich odkupienie się zbliża, odłożenie na bok wszelkiego ciężaru i przeszkód, by z cierpliwością biegli w rozpoczętych zawodach. Odwróć wzrok od siebie i nieuniknionych słabości oraz niedoskonałości i wiedz, że te wszystkie słabości są w pełni przykryte przez zasługi wynikające z okupu danego przez Chrystusa Jezusa naszego Pana, i że Twoje ofiary oraz samozaparcie są możliwe do przyjęcia przez Boga dzięki naszemu Odkupicielowi i Panu — i tylko przez Niego. Pamiętajmy, że dostateczna moc, jaką Bóg nam obiecał, przez posługiwanie się którą możemy stać się „zwycięzcami”, jest zapewniona w Jego Słowie. Jest to moc czerpana ze znajomości Boskiego charakteru i planów oraz warunków, dzięki którym możemy w niej uczestniczyć. Piotr wyraża to następująco: „Łaska i pokój nich się wam rozmnoży przez poznanie Boga i Jezusa, Pana naszego. Jako nam jego Boska moc wszystko, co do żywota i do pobożności należy, darowała przez poznanie tego, który nas powołał przez sławę i przez cnotę; Przez co bardzo wielkie i kosztowne obietnice nam są darowane, abyście się PRZEZ NIE stali uczestnikami Boskiego przyrodzenia, uszedłszy skażenia tego, które jest na świecie w pożądliwościach” — 2 Piotra 1:2–4.

Abyś mógł otrzymać tę wiedzę i moc, które Bóg w taki sposób proponuje uzupełniać każdemu zawodnikowi o niebiańską nagrodę, będziesz na pewno poddany próbie, co do szczerości ślubów poświęcenia. Poświęciłeś swój wszystek czas, wszystkie talenty, Panu, zatem powstaje pytanie: Ile z tego oddałeś? Czy ciągle jeszcze, zgodnie z Twoim przymierzem zobowiązującym do poświęcenia się, chętnie oddasz wszystko? Odrzucisz własne plany i teorie swoje oraz drugich, by przyjąć Boski plan, sposoby i czas przeprowadzania Jego wielkiego dzieła? Czy jesteś gotów czynić to kosztem ziemskich przyjaźni i kontaktów towarzyskich? I czy jesteś skłonny zrezygnować z innych rzeczy, by móc badać te chwalebne tematy tak wzmacniające serce rzeczywiście poświęconych osób, mając pewną świadomość, że to wymaga z Twojej strony samozaparcia? Jeśli wszystkiego nie poświęciłeś, jeśli myślałeś o połowie, mówiąc, że dajesz Panu wszystko, to będziesz żałował czasu i wysiłku potrzebnego do studiowania Jego Słowa jako skarbu ukrytego, by tym samym zyskać moc we wszystkich próbach wiary, potrzebną obecnie (w brzasku Tysiąclecia) bardziej niż w innych czasach.

Nie myśl, że poświęcenie skończy się oddaniem potrzebnego czasu i energii na te studia: ono się wtedy nie kończy. Szczerość Twego ofiarowania się będzie w pełni wypróbowana i dowiedzie czy jesteś godny lub nie członkostwa w tym „maluczkim stadku”, zwycięskim Kościele, który otrzyma zaszczyty królestwa. Jeśli dodasz pilności do badania Słowa Bożego i przyjmiesz jego prawdy do dobrego, uczciwego poświęconego serca, zrodzi to w Tobie taką miłość do Boga i Jego planu oraz takie pragnienie opowiadania tej radosnej nowiny, głoszenia Ewangelii, że stanie się ona pasjonującym tematem o przyszłym życiu. To nie tylko odłączy Cię w duchu od świata i licznych nominalnych chrześcijan, ale poprowadzi do odłączenia się od nich zupełnie. Pomyślą, że jesteś dziwakiem i odłączą Ciebie od swego grona. Będą Cię lekceważyć i uważać za głupca dla sprawy Chrystusa, bo nie rozumieją nas, tak jak nie rozumieli naszego Pana. 2 Kor. 4:8–10; Łuk. 6:22; 1 Jana 3:1; 1 Kor. 3:18.

Czy jesteś skłonny dalej tak postępować, by poznać Pana, bez względu na to czy mówią o Tobie źle, czy dobrze? Czy chętnie opuścisz wszystko, aby iść tam, gdzie On Cię poprowadzi przez swoje Słowo? — nie zwracając uwagi na życzenia przyjaciół i na własne pragnienia? Jest nadzieja, że wielu z poświęconych po przeczytaniu tego dzieła, zostanie przez nie tak ożywionych, iż z nową gorliwością i żarliwością ducha, dzięki jaśniejszemu zrozumieniu Boskiego planu, będą w stanie powiedzieć: Przez łaskę Bożą będą postępował naprzód, by znać Pana i służyć Jemu, bez względu na to, jakiej by to wymagało ofiary. Jak szlachetni berejczycy (Dz. Ap. 17:11) niech pilnie się przekonują, co było przedstawione na poprzednich stronach. Niech sprawdzą, nie na podstawie sprzecznej tradycji i ludzkich wyznań wiary, ale na podstawie jedynego poprawnego i przez Boga zaaprobowanego kryterium — własnego Słowa Boga. Dla ułatwienia takiego badania zacytowaliśmy wiele wersetów Pisma Świętego.

Bezcelowe byłoby usiłowanie zharmonizowania Boskiego planu tu przedstawionego z wieloma poglądami dawniej podtrzymywanymi, rzekomo przedstawionymi w Piśmie Świętym, jednak nie potwierdzonymi przez nie. Można zauważyć, że Boski plan jest zupełny i harmonijny, i że pozostaje w doskonałej zgodzie z charakterem, jaki Pismo Święte przypisuje jego Autorowi. Jest ono manifestacją mądrości, sprawiedliwości, miłości i mocy. Niesie z sobą dowody nadludzkiego zamysłu, będącego poza możliwościami ludzkiego rozumowania i prawie ponad możliwość ludzkiego pojmowania.

Bez wątpienia zrodzą się pytania odnośnie różnych punktów wymagających wyjaśnienia w związku z prezentowanym tu planem. Staranne i rozważne studiowanie Biblii usunie wiele z nich od razu. Wszystkim możemy śmiało powiedzieć: Nie ma pytania, jakie mogłoby się nasunąć, na które nie można by było udzielić pełnej odpowiedzi w harmonii z poglądami tu przedstawionymi. Następne tomy podają szczegóły różnych zagadnień tego planu odkrywając na każdym kroku niezrównaną harmonię, jaką sama Prawda może się poszczycić. Niech będzie wiadomym, że żaden inny system teologiczny nawet nie twierdził, że zharmonizował lub usiłował zharmonizować, wszystkie oświadczenia Biblii. Można by jednak powiedzieć, że cała Biblia pozostaje w harmonii z przedstawionymi tu poglądami. Harmonia ta, występująca nie tylko w Biblii, lecz również w Boskim charakterze i uświęconym zdrowym rozsądku, musiała już zwrócić uwagę sumiennego Czytelnika napełnionego podziwem oraz nadzieją i ufnością. Jest to istotnie cudowne, czego też powinniśmy się spodziewać od PRAWDY i Boskiego nieskończenie mądrego i dobroczynnego planu.

Podczas gdy Biblia z tego punktu widzenia odkrywa i wyjawia wspaniałe rzeczy (Ps. 119:18), światło obecnego dnia zupełnie przeciwnie oddziaływa na rozmaite wyznania i ludzką tradycję. Sami wyznawcy uważają, że ich nauki są niedoskonałe i zniekształcone i stąd w pewnym stopniu je lekceważą. Chociaż się do nich jeszcze przyznają to jednak z samego wstydu rzadko je głoszą. I ten wstyd przywiązany do ludzkich wyznań i tradycji jest przeniesiony na Biblię i przypuszcza się, że to ona podtrzymuje te deformacje jakoby pochodziły od Boga. Stąd z taką otwartością różni tak zwani postępowi myśliciele zaczynają zaprzeczać różnym częściom Biblii nie zbliżonym do ich zapatrywań. Zatem jakże uderzająca jest Boska opatrzność, która w obecnych czasach odkrywa ten prawdziwie chwalebny i harmonijny plan — plan, który nie odrzuca żadnej, ale harmonizuje wszystkie części i pozycje Jego Słowa. Prawda we właściwym czasie staje się pokarmem dla domowników wiary, aby dzięki niemu mogli wzrastać (Mat. 24:45). Ktokolwiek wchodzi w kontakt z Prawdą, zdając sobie sprawę z jej charakteru, ma wobec niej odpowiedzialność. Ten, kto ją przyjmuje, musi według niej postępować lub ją odrzuci i nią pogardzi. Zignorowana nie uwalnia od odpowiedzialności. Jeśli ją przyjmujemy mamy WOBEC NIEJ także odpowiedzialność, ponieważ ona jest dla WSZYSTKICH domowników wiary. Każdy, kto ją przyjmuje, staje się jej dłużnikiem i jeśli jest wiernym szafarzem musi udzielać ją innym członkom rodziny Boga. Niech Twoje światło świeci! Jeśli ono stanie się ciemnością, jakże wielką będzie ta ciemność. Podnieście światło! Podnieście sztandar dla narodów!

Boskie tkanie

Spójrz, oto Tkacz ów tajemniczy, jakże zamyślony,
Wysoko na niebiosach nad krosnem schylony.
To w górę to w dół biegną pedały krosienka,
Ciemne wieki świata tka osnowy nić cienka.
A nabrawszy wątek tka królów i mędrców,
Tka szlachtę i paziów całe zastępy,
Tka wszystkie stany i naród ów tępy.
Wrzeciona w Jego czółenku stoją jako struny —
Obalą je zastępy wojsk dobrze uzbrojonych;
Przez wątek przebiec musi niteczka osnowy,
Raz wywyższony naród, raz w upadku nowym —
Według Woli Tkacza i sukces, i klęska!

 

Spokojny, jak widzisz, ów Tkacz tajemniczy
Biegnących w prawo i lewo swych nitek nie liczy.
Zda się, iż mimo wrzawy i zgiełku dzikiego,
Zna dobrze ów Tkacz koniec dzieła swego,
Wiedząc, że ruch każdy, każde nici drgnienie,
Że każdy barw kontrast i ich połączenie
Wspaniały efekt przyniesie.

 

Cud chwalebny! Cóż za tkanie!
A barw gama, ponad wiarę!
I w dawnych czasach takiego nie stanie.
I tylko wiara pojmie tajemnicy miarę,
Że gdy w historii korytarze zboczysz,
Gdzie tylko mędrzec swą nogę postawił,
Najpiękniejszy, najszlachetniejsze radując oczy,
Tajemniczy gobelin leży rozłożony,
Jakby dla nóg anielskich tylko przeznaczony.
Na wieczność się rozciąga, miękki i puszysty,
Z kół, co z sobą się łączą, wzór na nim przejrzysty.
W każdej zaś figurze Tkacz wzory porobił.
Świetliste od blasku krzyża, co środek ozdobił;
Kontury ostre figury mają i tło cieniowane —
Komuż to wszystko zrozumieć jest dane!

 

„Ot gadanie” — rzeką tysiące, co weń wiary nie dały,
Że odbiciem jest tylko jego blask wspaniały,
Że wykreśliło gobelinu linie zawiłe
Jakieś słońce, co po niebie sieje blaski miłe.
Lecz to pewne — ten rzecze, kto uwierzył,
Że to sam Bóg wielki z krosnem się mierzy.
W świetle wiary i w zgodzie z historii biegiem,
Ciemną świata tajemnicę wyjaśniając każdym ściegiem.
I coraz krótsza nić wątku i osnowy,
A gdy przyjdzie Mu zrobić rząd końcowy,
Wtedy chwalebny Złoty Wiek nastanie,
O którym głosi mędrca i wieszcza podanie.


DODATEK

CZĘŚĆ I — Uwaga do strony 65

„Doktryna o Tysiącleciu napotyka bardzo poważne trudności. Gdyby bowiem ludność świata podwajała się w ciągu każdego z minionych sześćdziesięciu stuleci, co wydaje się bardzo rozsądnym mniemaniem, obecnie liczba ludności na ziemi wynosiłaby dwa i jedną trzecią kwintyliona. Ludzie ci, stojąc przy sobie, zajęliby przeszło pięćdziesiąt milionów mil kwadratowych powierzchni naszego globu tworząc warstwę sięgającą czterech tysięcy stóp. Przy założeniu, że każdy człowiek miał pięć stóp wysokości, warstwa ta sięgałaby w górę prawie cztery mile. Bez wątpienia liczba ludzi urodzonych dotąd równa się wyżej wymienionej”. Powyższe uwagi były skierowane (27 kwietnia 1903 roku) przez wielebnego E. L. Eatona, doktora teologii, do metodystyczno-episkopalnych duchownych Pitsburga. Przemówienie zostało przychylnie przyjęte przez obecnych panów i tak wysoko ocenione, że je wydrukowano celem rozpowszechnienia. Sześć miesięcy później ten sam doktor teologii E. L. Eaton podczas debaty z pastorem C. T. Russellem powtórzył tyle tylko z powyższego, ile potrzebował zastosować do jego metody kalkulacji, jednakże skorygował liczby dotyczące ogólnej liczby ludzkości żyjącej w minionych sześciu tysiącach lat. Aby zilustrować wielkość ustępstwa podajemy te liczby obok siebie:

 

Pierwsze twierdzenie

2 333 333 333 333 333 333

Drugie twierdzenie

98 098 300 000 000

Ubytek w ciągu sześciu miesięcy

2 333 235 235 033 333 333

 

Miejmy nadzieję, że człowiek o tak liberalnym umyśle i takiej łatwości pisania ujrzy sprawę, na temat której dyskutował, we właściwym świetle. Miejmy nadzieję, że inteligentni, myślący, wykształceni duchowni, którzy tak naiwnie przyjęli pierwszą wyolbrzymioną liczbę, będą gotowi przyjąć prawdę na ten temat, jak przyjęli błąd. Nie mamy zamiaru wyrażać się z lekceważeniem o czyichkolwiek usiłowaniach ustalenia prawdy, chociażby nawet ktoś w swoich staraniach błądził. Nie mamy też zamiaru krytykować kogoś osobiście. Jednak błędne twierdzenia przedstawione lekkomyślnie i bez żenady przez osoby o wielkiej reputacji i wadliwym rozumowaniu, wymagają, aby w obronie prawdy i w celu udzielenia pomocy ludziom nie mającym wykształcenia i nie będącym profesjonalistami w dziedzinie religii, krytycznie je rozważyć. Dlatego nasza wypowiedź nie powinna być rozumiana jako osobista, ale jako ogólna krytyka, dotycząca wszystkich uczonych wypowiadających się tak nierozsądnie na ten temat. Tak więc, dr Eaton i jego wyliczenia pojawiły się po prostu w odpowiednim czasie. Nasza krytyka dotyczy jednocześnie tysięcy innych wielkich umysłów, które również nie rozumieją prawdy w zakresie tego przedmiotu.

Przed podaniem uzasadnionych liczb dotyczących całej ludzkości, jaka kiedykolwiek żyła na ziemi, niech nam będzie wolno dać prostą ilustrację niedokładnych obliczeń dra Eatona, co będzie niezaprzeczonym dowodem wielkości jego błędu, nawet w jego skorygowanym obliczeniu, zrozumiałym dla każdego posiadającego dostateczną liczbę „szarych komórek” umożliwiających rozumowanie na jakikolwiek temat. Każdy może ją zademonstrować, ponieważ doktor powiedział, że jego metoda obliczenia polega na podwajaniu ludności w każdym stuleciu. W konsekwencji w ostatnim z tych sześćdziesięciu stuleci będzie prawie połowa całej ludzkości żyjącej w ciągu sześciu tysięcy lat. Oto ilustracja:

 

Według pierwszego obliczenia doktora Eatona ogólna

liczba ludności w obecnym czasie wynosiłaby

 

1 166 666 666 666 666 666

Według jego skorygowanego obliczenia

49 049 150 000 000

Według przeprowadzonego spisu ludności wynosi

1 800 000 000

 

Nie sądzimy, aby brat Eaton kwestionował dokładność ostatniego spisu ludności (pisane w roku 1935 — przypis tłumacza) i na pewno też wie, że w obecnym czasie „pięćdziesiąt milionów mil kwadratowych powierzchni naszego globu” nie jest pokrytych „ludźmi stojącymi przy sobie” w warstwie sięgającej dwa tysiące stóp w głąb i wznoszącej się w górę prawie na dwie mile. Do tego jeszcze mówi powyżej, że dla niego „wydaje się to rozsądnym mniemaniem”, i dodaje, że sam „nie ma wątpliwości” co do tego przedmiotu. Widocznie pragnieniem tego brata było doktrynę o Tysiącleciu przedstawić jako niewartą „złamanego grosza” a wyrażenie, aby „zadać jej cios między oczy, po którym by się już nigdy więcej nie podniosła”, oślepiło go do tego stopnia, że spowodowało dziwactwo jego pióra. Lecz niestety dr Eaton i wielu z oklaskujących jego niedorzeczne twierdzenia, jest tak daleko od prawdy w ogólnym pojmowaniu Boskiego planu, jak daleko tkwi w błędzie w odniesieniu do tego prostego świeckiego twierdzenia. Tajemnica tego braku mądrości leży w odrzuceniu jasnego świadectwa Biblii i sprzeciwianiu się mu przez twierdzenie, że Apostołowie i pierwotny Kościół w oczekiwaniu na Tysiąclecie byli zwiedzeni z powodu nieznajomości spraw teraz dobrze znanych (?) współczesnym teologom szkół wyższego krytycyzmu. Dobrze powiedział Apostoł, że dla takich nauka o krzyżu jest głupstwem. Oni nie widzą korzyści wypływającej z doktryny o okupie, nie widzą, że jesteśmy wykupieni od zagłady ceną okupu oraz drogocenną krwią Chrystusa. Słowa proroka cytowane przez Apostoła dotąd jeszcze odnoszą się do takich i dotąd jeszcze wyjaśniają dlaczego świecka mądrość nie kierowana literą i duchem objawienia jest tak skłonna do błądzenia. Cytat ów brzmi: „W niwecz obrócę mądrość mądrych, a rozum rozumnych odrzucę. Gdzież jest mądry? Gdzież jest uczony w Piśmie? Gdzież badacz wieku tego? Izali w głupstwo nie obrócił Bóg mądrości świata tego?” — 1 Kor. 1:19, 20.

Wnioski dotyczące rzeczy nieznanych powinniśmy wyciągać na podstawie spraw znanych. Wiemy, że dzisiaj ludzkość świata liczy w przybliżeniu 1 800 000 000. Wiemy, że tempo przyrostu w ostatnich dziesięciu latach wynosi osiem procent, co daje dokładnie sto piętnaście procent przyrostu w stuleciu. Jesteśmy jednak pewni, że przyrost ten w przeszłości nie był tak wielki. Z łatwością można to udowodnić przez obliczanie wstecz, według tego samego współczynnika przyrostu, aż do pierwszej pary (Adama i Ewy), cofając się około trzy tysiące lat. Tymczasem mamy argumenty biblijne, dowodzące, że minęło pełnych sześć tysięcy lat od chwili stworzenia pierwszej pary rodziców. Wierzymy, że każdy skrupulatny, myślący rachmistrz, który razem z nami będzie śledził historię biblijną i historię świecką, dojdzie do ścisłej zgodności z naszymi wnioskami na ten temat. Liczba przez nas podana na określenie wszystkich ludzi, którzy się dotąd urodzili na ziemi, wynosi 28 741 126 838, włączając obecną ludność — co po zaokrągleniu daje 29 000 000 000. Jesteśmy przeświadczeni, że te cyfry są podwojone w stosunku do rzeczywistej liczby, lecz pragniemy w tym obliczeniu być hojni, aby nawet oponenci nie mieli nic do zarzucenia. Inna kalkulacja wykazująca tę szczodrość będzie podana później. Wspomniane cyfry uzyskujemy w następujący sposób:

Pismo Święte wskazuje, że podczas pierwszego tysiąca sześćset pięćdziesięciu sześciu lat do potopu ludzkość żyła dłużej i rozwijała się później niż teraz. Wiele dzieci rodziło się dopiero po osiągnięciu przez ich rodziców ponad stu lat. Tak Set, syn Adama, miał sto pięć lat, gdy urodził mu się syn Enos, Enos miał dziewięćdziesiąt lat, gdy urodził mu się syn Kenan; Kenan miał siedemdziesiąt lat, gdy spłodził Mahalaleela; ten ostatni miał sześćdziesiąt pięć lat, gdy spłodził Jareda, który miał sto sześćdziesiąt dwa lata, gdy spłodził Enocha; Enoch miał sześćdziesiąt pięć lat, gdy spłodził Matusalema, który z kolei, gdy miał sto osiemdziesiąt siedem lat spłodził Lamecha, ojca Noego. Jesteśmy skłonni wierzyć, że cała ówczesna ludzkość nie przekraczała stu tysięcy, aby jednak być hojnymi uwzględniliśmy ją w naszym powyższym obliczeniu jako wynoszącą jeden milion.

Po potopie pozostało jedynie osiem osób i po pewnym czasie można było zauważyć, że przyrost jest o wiele szybszy niż był przed potopem. W naszym hojnym obliczeniu przyjęliśmy, że liczba ludności pomnażała się pięciokrotnie w każdym stuleciu przez pierwszych pięć stuleci, co nas przyprowadza do czasów Abrahama i wskazuje, że ludność w czasach Abrahama wynosiła pięćdziesiąt osiem tysięcy, choć według naszej opinii cyfry te są dwukrotnie wyższe w stosunku do rzeczywistych. Robimy to ustępstwo ze względu na „wyższych krytyków”, którzy zazwyczaj kierują się nierealnym rozumowaniem w odniesieniu do spraw czasów starożytnych. Dowodzą na przykład, że Asyria była wówczas wielkim państwem, bo wykopaliska świadczą o wielkim królu Chodorlahomerze, który według nich prawdopodobnie był władcą milionów. Nie biorą pod uwagę potopu i faktu, że wówczas nie mogło być na ziemi więcej niż pięćdziesiąt tysięcy ludzi.

Opowieść Pisma Świętego chroni jednakże lud Boży przed wypowiadaniem takich błędnych sądów, ponieważ ów wielki król Chodorlahomer jest wyraźnie wymieniony w Księdze Rodzaju w rozdziale czternastym w łączności z trzema innymi zaprzyjaźnionymi królami, którzy wspólnie z nim jednocząc swe siły zaatakowali pięciu innych królów w dolinie Syddym. Wielki Chodorlahomer i jego sojusznicy wspólnie zwyciężyli tych pięciu królów, zabrali łupy oraz Lota, bratanka Abrahama, z jego dobytkiem. Opowiadanie podkreśla, że ci królowie choć wielcy w owych czasach, gdy ludzi było niewiele, posiadali jednak nieliczne armie i obawiali się zaatakować (króla) Abrahama, który był „bardzo bogatym” w stada, trzody itd. Tymczasem, gdy (król) Abraham dowiedział się, że jego bratanek Lot jest w niewoli, uzbroił swych trzystu osiemnastu sług i udał się w pościg za czterema wielkimi królami i ich armiami, pobił ich na głowę i sprowadził Lota z powrotem ze wszystkimi jego dobrami. Dla prawdziwych studentów biblijnych najważniejszą rzeczą dotyczącą króla Chodorlahomera jest jego imię. Nie będą oni wprowadzeni w zakłopotanie przesadnymi ocenami wyższych krytyków, odnoszącymi się do milionów żyjących wówczas, ponieważ ich cyfry są tak samo wiarygodne, jak zacytowane powyżej przez doktora Eatona. Z naszej strony czyniąc dalej hojne ustępstwa ustaliliśmy, że podczas następnych pięciu stuleci ludność świata powiększała się trzykrotnie w każdym stuleciu. To nam da globalnie w okresie exodusu liczbę wynoszącą 14 241 744. Patrz dwa ostatnie paragrafy niniejszej uwagi.

Dochodzimy teraz do czasów wojen i musimy liczyć się z powolniejszym wzrostem ludności aniżeli w okresie pasterskim. Idąc dalej, łączymy następne sześćset lat razem, pamiętając, że w tym okresie Izraelici mieszkający w Chanaanie byli osiemnaście razy w niewoli u swoich nieprzyjaciół i że spis ludności przeprowadzony przez Joaba pod koniec panowania Dawida wskazywał, iż zdolnych do służenia w armii było 1 300 000. Cała więc ówczesna ludność Palestyny nie mogła wynosić więcej jak 5 000 000. Ten sam wojowniczy duch panował wśród innych narodów i podobnie hamował szybkie rozmnażanie się. Stąd nasza ocena, że rodzaj ludzki podwoił się w ciągu tych sześciuset lat, co wskazywałoby, że w czasach Salomona żyło ponad 37 000 000 ludzi na całym świecie — i znów hojna ocena, w stosunku do rzetelnych informacji będących w naszej dyspozycji, która prawdopodobnie podwaja rzeczywistą liczbę.

Łączymy następnych dwanaście stuleci, wnioskując, że rodzaj ludzki podwoił się w tym czasie. Niektórym może się wydawać stopa przyrostu zbyt powolna, lecz musimy wziąć pod uwagę ogromne wojny tego okresu, podczas których padła Asyria, a powstał Babilon, który podbił cały świat, niszcząc zupełnie wiele narodów. Sam padł zwyciężony przez Medów i Persów, którzy także obficie przelewali krew i z kolei padli zwyciężeni przez Greków. Ci ostatni pod wodzą Aleksandra Wielkiego podbili cały świat i nad nim panowali, lecz sami padli pokonani przez Rzymian, którzy kosztem milionów straconych w kwiecie wieku mieli swój udział w zahamowaniu szybkiego rozmnażania się rasy ludzkiej. Cyfry te dadzą nam liczbę ludności świata wynoszącą w czasach Nabuchodonozora 82 000 000, w czasach Chrystusa 100 000 000 i 113 000 000 w okresie największej potęgi imperium rzymskiego, którego granice rozciągały się na znacznych obszarach Europy, Afryki i Azji. Historyk ocenia ówczesną ludność świata rzymskiego na 50 000 000, my wykazujemy nadwyżkę wynoszącą aż 63 000 000 uwzględniając znane i nieznane obszary ziemi w tym czasie — ponownie bardzo hojne obliczenie. Zaokrąglone cyfry są podane szacunkowo. Wymienione wydarzenia niekoniecznie musiały mieć miejsce a osoby żyć przy końcu stulecia.

W następnych czterech stuleciach obliczamy wzrost ludzkości po dwadzieścia pięć procent w każdym stuleciu, ponieważ zmniejszenie skutków wojny, od momentu ustalenia potężnej władzy rzymskiej, musiało dać taki właśnie rezultat. To nas doprowadza do czasów Karola Wielkiego, końca ósmego stulecia, gdy ludzkość liczyła ponad 227 000 000.

Wreszcie nastąpiły stulecia wypraw krzyżowych, w których zginęły miliony młodzieży z całego świata. Nasze wyliczenia wskazują, że ludność świata podwoiła się w ciągu tych sześciu stuleci od roku 800 do 1400 po Chrystusie. A więc, jak obliczenia wykazują, w roku 1400 mamy liczbę 454 000 000 ludzi żyjących wówczas na świecie.

Następne trzy stulecia były pomyślniejsze dla rozmnażania się rasy ludzkiej. Wielkie wojny i wyludniające zarazy występowały rzadziej. W tym okresie przebiegały reformacje religijne. Obliczamy, że ludność podwoiła się w ciągu tych trzech stuleci i otrzymujemy wzrost ludności do 911 467 616 w roku 1700. Cyfry te, jak już wiemy, wielce przewyższają wszelkie wiarygodne statystyki.

W okresie od roku 1700 do roku 1800 naszej ery obliczamy tempo wzrostu w wysokości dwudziestu procent, co daje w roku 1800 liczbę ludności w wysokości 1 093 759 939.

W dziewiętnastym stuleciu, od roku 1800 do roku 1900 obliczyliśmy wzrost o czterdzieści procent, otrzymując w 1900 roku 1 531 163 915 ludności. Chociaż, jak to już powiedzieliśmy, tempo przyrostu naturalnego w ostatnich dziesięciu latach, według ostatniego spisu ludności, wynosiło osiem procent, co stanowi sto piętnaście procent w stuleciu, to jednak jest oczywiste, że wzrost ten na początku dziewiętnastego wieku w związku z licznymi bardzo destrukcyjnymi wojnami był powolniejszy. Jak dotychczas, mimo wojny światowej, warunki sprzyjają wzrostowi rozmnażania się rodzaju ludzkiego oraz jego długowieczności.

Poniższe tabele zawierają wyniki obliczeń ludności na świecie dokonanych w dziewiętnastym wieku i wskazują jasno, że podane przez nas cyfry są nadzwyczaj hojne. Prócz tego za podstawę obliczeń dla całego stulecia przyjęliśmy cyfry z jego końca.

 

Volney w 1804 r. obliczył ludność świata na

437 000 000

Pinkerton w 1805 r. obliczył ludność świata na

700 000 000

Malte-Brun w 1810 r. obliczył ludność świata na

640 000 000

Morse w 1812 r. obliczył ludność świata na

766 000 000

Graberg v. Hemso w 1813 r. obliczył ludność świata na

686 000 000

Balbi w 1816 r. obliczył ludność świata na

704 000 000

Balbi w 1843 r. obliczył ludność świata na

739 000 000

 

Sądzimy, że wszyscy ostrożni i myślący ludzie uznają hojność naszych obliczeń, bo i naszym zdaniem one są podwojone.

Następnym krokiem będzie podanie w przybliżeniu liczby zgonów w każdym stuleciu. Obliczyliśmy, że dwukrotna liczba ogółu ludzkości z końca każdego stulecia umierała aż do czasów Salomona. Od tego czasu, aż do dnia dzisiejszego, trzykrotna liczba wszystkich ludzi z końca każdego stulecia umiera w każdym stuleciu. Na podstawie tej kalkulacji ustaliliśmy liczbę 28 741 126 838. Należałoby też pamiętać, iż w tym obliczeniu rzeczywista liczba jest prawie podwojona. Weźmy na przykład pod uwagę ostatnie stulecie, które rozpoczęło się liczbą 1 093 759 939 a zakończyło 1 531 163 915. W obliczeniu tym nie mnożyliśmy przez trzy przypuszczalnej liczby żyjących w połowie stulecia, tj. w 1850 r., ale pomnożyliśmy przez trzy całą liczbę żyjących przy końcu stulecia.

Teraz więc, w świetle tak wielkiej tolerancji i tak hojnego obliczenia, prawie dwukrotnie powiększonego, co moglibyśmy powiedzieć w odniesieniu do Ziemi w zakresie jej możliwości udzielenia mieszkania i wyżywienia wszystkim ludziom? Pamiętając o obietnicy Pańskiej mówiącej, iż w tysiącletnim okresie „wyda ziemia urodzaj swój” a pustynie i dzikie miejsca na ziemi staną się ogrodem Eden, możemy bezpiecznie oszacować wszystkie lądy (zgodnie z ostatnimi obliczeniami) na 57 000 000 mil kwadratowych lub 36 000 000 000 akrów. Jak to wpływa na określenie wielkości miejsca przypadającego każdemu człowiekowi żyjącemu na świecie, w nawiązaniu do naszego hojnego obliczenia? Oznacza to, że dla każdej małej wioski liczącej dwieście rodzin (tysiąc osób) wyznaczono by tysiąc dwieście siedemdziesiąt pięć akrów. Wszyscy przyznają, że całkiem wystarczająca ilość miejsca w obiecanych nowych warunkach. Gdyby jednak większa przestrzeń była potrzebna, miejmy trochę tej wiary, jaką ojciec Abraham okazał, gdy spodziewał się, że Bóg, aby dotrzymać swojej obietnicy, zdolny jest Izaaka wzbudzić z umarłych. Mając taką wiarę zauważymy, że w Boskiej mocy leży podźwignięcie rozległych kontynentów z głębi oceanów lub nadanie zarówno literalnego, jak i symbolicznego wypełnienia oświadczeniu „morza już więcej nie będzie”. Z tego wypływa wniosek, że ci, którzy trwają w naukach Pana, w wierze Apostołów i pierwotnego Kościoła, nie będą zawstydzeni w żadnym stopniu przez mądrość tego świata.

Popatrzmy teraz na drugą stronę sprawy i zauważmy, czy nie jest prawdą to, co było napisane prawie trzy tysiące lat temu w odniesieniu do mądrości świeckiej: „(...) Który chwyta mądrych w chytrości ich” (Ijob 5:13); „I powieszono Hamana na onej szubienicy, którą był zgotował Mardocheuszowi” (Est. 7:10). Wszyscy, którzy lojalnie trwają w podtrzymywaniu nauk naszego Pana i Jego Apostołów w odniesieniu do nadchodzącego Królestwa „pod całym niebem”, zazwyczaj zadowalają się zajmowaniem pozycji defensywnej. Ci, którzy zupełnie ufają w obietnicę Boga daną Abrahamowi: „błogosławione będą w nasieniu twoim wszystkie narody ziemi”, zbyt długo znosili szyderstwa mądrych tego świata i wstrzymywali się od nakłuwania (mydlanych) baniek samozadowolenia, dumy, złośliwości i kapryśnych plotek tych, którzy uważając siebie za wielkich dyskredytowali natchnione objawienie i trzymających się nauk biblijnych. Nadszedł czas uciszenia na zawsze tych oponentów Boskiego Słowa. Postaramy się teraz prowadzić dalej nasze obliczenia. Ponownie musimy użyć słów brata Eatona, ale jeszcze raz podkreślamy, że nie kierujemy się żadnymi względami osobistymi, uznając go jedynie za jednego z klasy, wielkiej klasy, wpływowej klasy, klasy doktorów teologii, których opinie i wyrażenia na ten temat są takie same jak brata Eatona. Przytaczamy raczej jego słowa niż kogoś innego, ponieważ były wypowiedziane publicznie na ten właśnie temat o Tysiącleciu, były słyszane przez setki osób i czytane przez tysiące. Musimy się oprzeć na twierdzeniu kategorycznym a jego jest najtrafniejsze, najodpowiedniejsze. Z tego też powodu a nie z osobistych względów jego słowa są krytykowane. Prócz wyżej cytowanych i krytykowanych słów dotyczących argumentacji przeciwko słuszności oczekiwania na Tysiąclecie dr Eaton dodatkowo powiedział, że nie spodziewa się drugiego przyjścia naszego Pana przed nawróceniem świata i końcem obecnego „świata”, co prawdopodobnie nastąpi dopiero za „50 000 lat”.

Brat Eaton przyzwyczaił się do swego zdradliwego pióra, lecz ufamy, że dojdzie on do wniosku, iż chociaż swobodnie może go używać w zagadnieniach astronomii, bowiem łatwowierny czytelnik nie zauważy i kilkaset tysięcy systemów słonecznych, to jednak użycie jego pióra jest bardzo niepewne w odniesieniu do spraw ziemskich. Rozważmy teraz starannie to twierdzenie wypowiedziane nie tylko przez doktora teologii E. L. Eatona, lecz także przez setki innych podobnie utytułowanych panów, których trzody zbyt ufnie wierzą w zajmowane przez nich stanowiska nauczycieli ludu Bożego i świata. Spodziewamy się, że w dyskutowanym przedmiocie i we wszystkich innych będą analizować swe metody „błazeńskich mów” (Efez. 5:4) i będą pamiętać, że ci, którzy pozują na sług Ewangelii Chrystusowej, powinni stosownie do napomnienia Apostoła Piotra „mówić jako wyroki Boże”, prawdziwie i dokładnie, w sposób zasługujący na zaufanie. Tymczasem, spodziewamy się, że ich zwolennicy nie będą więcej darzyć zaufaniem dokładności ich obliczeń w różnych zarysach nauk religijnych, jak i w przedmiocie, który obecnie rozważamy.

Wykonajmy małe obliczenie. Zróbmy to w taki sposób, żeby każdy uczeń szkolny mógł je powtórzyć. Chcielibyśmy dowiedzieć się, ile ludzi będzie żyło na ziemi przy końcu pięćdziesięciu tysięcy lat, tj. w czasie, w którym według obliczeń dra Eatona nastąpi przyjście Chrystusa. Obliczenie to przeprowadzimy na podstawie obecnego spisu ludności na świecie, który podaje liczbę 1 800 000 000 a około 1 600 000 000 na początku stulecia. Za podstawę obecnego obliczenia przyrostu naturalnego przyjmiemy spis ludności za ostatnią dekadę dziewiętnastego wieku, wynoszącą osiem procent, co oznacza sto piętnaście procent przyrostu w stuleciu. O ile obecne pomyślne warunki będą trwać nadal to bez wątpienia przyrost daleko przewyższy osiem procent. My jednakże ograniczymy się do obecnych warunków. Małe obliczenie pokazuje, że przy końcu pierwszego z tych pięćdziesięciu tysięcy lat ludność żyjąca na świecie przekroczyłaby 3 491 000 000 000 a według tego samego współczynnika przyrostu pod koniec drugiego tysiąca lat ludność żyjąca na ziemi liczyłaby ponad 7 249 000 000 000 000. Co te cyfry mówią? Mówią one, że jeżeli Słowo Boże nie jest prawdą, jeżeli nie nastąpi owa wielka zmiana inaugurująca wiek, o którym uczymy, cały rodzaj ludzki znajdzie się w wielkiej niedoli i to nie tylko ze względu na wyżywienie, ale i miejsce do stania. Obliczyliśmy tylko dwa tysiące z pięćdziesięciu tysięcy lat dra Eatona! Jakie cyfry osiągnęlibyśmy kontynuując to obliczanie?

Wszyscy zaprzeczający nauce o Tysiącleciu muszą też ignorować obietnice, mówiące, iż „pustynia (...) zakwitnie jak róża” a „miejsce leśne (odludne) rozraduje się”. W konsekwencji każde obliczenie z ich punktu widzenia musi wykluczać wszystkie obecne nieurodzajne części powierzchni ziemskiej. W przybliżeniu obliczając zamieszkałe i nadające się do uprawy obszary ziemi o powierzchni 25 000 000 mil kwadratowych, wyniosłyby 16 000 000 000 akrów lub 696 960 000 000 000 stóp kwadratowych. Porównując te cyfry z podanymi wyżej obliczeniami ludności stwierdzamy, że przy końcu pierwszego tysiąca lat wypadnie dwieście osiemnaście osób na każdy akr ziemi nadającej się do zamieszkania. Przy końcu drugiego tysiąca lat wypadnie 10 osób na stopę kwadratową a w trzecim 10 400 na każdą stopę kwadratową nadającej się o zamieszkania ziemi lub, innymi słowy, jeden człowiek drugiemu stałby na głowie w liczbie dwudziestu tysięcy warstw w górę. Natomiast gdybyśmy włączyli regiony polarne i pustynne ziemi wyniosłoby to wtedy dziesięć tysięcy warstw ludzi stojących na głowach drugim. Połączenie wszystkich powierzchni wód i lądów dałoby tysiąc siedemset osób na każdą stopę kwadratową. Gdybyśmy przeznaczyli dwie stopy kwadratowe dla każdej osoby, wszyscy musieliby stać w kolumnach równych wysokością trzem tysiącom czterystu ludzi, ściśle stłoczeni na całej powierzchni lądu i morza. Jakie liczby otrzymalibyśmy przy końcu pięćdziesięciu tysięcy lat, gdyby każdy z następnych czterdziestu ośmiu był obliczony według tej samej rozsądnej podstawy co dwa już obliczone?

Czyż teraz nie jest odpowiedni czas, aby ci, którzy nie wierzą w zbliżający się wiek Tysiąclecia, zaczęli prosić Boga o jego nadejście? Czyż nie jest widoczne, że gdyby Królestwo Chrystusowe opóźniło się tylko o trzysta lat, świat znalazłby się w strasznej sytuacji? Ludność na podstawie obecnej stopy przyrostu naturalnego liczyłaby wówczas 16 000 000 000 a na osobę przypadałby mniej niż jeden mieszkalny akr. W takiej sytuacji tylko dzięki bardzo „intensywnej gospodarce” ludzie mogliby istnieć. Ależ — mógłby niejeden powiedzieć — zapomniałeś w swoim obliczeniu, że śmierć zawsze, tak jak teraz, utrzyma w tych sprawach równowagę. Nie, nie zapomnieliśmy o śmierci, lecz uwzględniliśmy jej przeciętną na podstawie obecnych danych. Obliczamy przyrost ludności tylko na podstawie ostatniego spisu dokonanego w dziewiętnastym wieku. Fakty, gdy patrzymy wstecz i naprzód, jasno pokazują, że znajdujemy się w najodpowiedniejszym czasie do założenia „Królestwa umiłowanego Syna Bożego”. Oświadczeniem Boga na początku było, że ziemia będzie napełniona i zgodnie z naszymi obliczeniami teraz osiągnęliśmy moment, w którym urodziła się na ziemi dostateczna liczba ludzi, aby ją rozumnie i właściwie napełnić, gdyby wszyscy, co już umarli, powstali z grobów. Patrząc bowiem w przyszłość nie tylko widzimy niemożliwość kontynuacji obecnych warunków, lecz widzimy, że nawet trzysta lat przy obecnej stopie przyrostu powiększyłoby liczbę umarłych o 59 000 000 000 lub więcej niż podwójną liczbę naszego powyższego hojnego obliczenia tych wszystkich, którzy umarli w przeszłości, doprowadzając do ogólnej cyfry 87 000 000 000. Dodajmy do tej liczby zmarłych przy końcu trzech stuleci liczbę osób wówczas żyjących, według obecnej stopy przyrostu, to jest 16 000 000 000, a otrzymamy ogólną liczbę ponad stu trzech miliardów. Wówczas będzie odpowiednia chwila do udowodnienia możliwości wypełnienia się przepowiedzianej przez Boga obietnicy o „naprawieniu wszystkich rzeczy co był przepowiedział” (Dz.Ap. 3:19–21). Wzbudzenie takiej armii wymagałoby tylko jednego akra obecnie używalnej ziemi dla sześciu osób. A te trzy stulecia są przed nami!

Im bardziej zgłębiamy tę kwestię w oparciu o właściwe podstawy, tym silniejsza musi się stawać nasza wiara w obietnice Słowa Bożego w odniesieniu do „czasów naprawienia wszystkich rzeczy, co był przepowiedział Bóg przez usta wszystkich świętych proroków od wieków”, które mają się rozpocząć drugim przyjściem naszego Pana (Dz. Ap. 3:19–21). Czasy te na pewno są bliskie a fakty potwierdzają świadectwa Biblii. Zobacz Wykłady Pisma Świętego, tom II. W świetle powyższego widzimy, że wszystkie wyliczenia brata Eatona są błędne. Jego skorygowane cyfry są więcej niż o trzy tysiące razy powiększone, podczas gdy pierwsze wyliczenie było wyolbrzymione więcej niż siedemdziesiąt milionów razy! Trzymajmy się zatem Księgi Słowa Bożego. „Świadectwo Pańskie jest wierne, dawające mądrość nieumiejętnemu” — Ps. 19:8.

Weźmy teraz pod uwagę inną kalkulację opartą na znanym początku po potopie — osiem osób — i znanym spisie ludności z roku 1900 wynoszącym 1 600 000 000. Popatrzmy na całość jako na trójkąt, obliczając stopniowy procent przyrostu od jednej liczby do następnej. Licząc tak właśnie i przyjmując, że trzy generacje umierają w każdym stuleciu, cała ludność żyjąca dotąd wyniosłaby mniej niż 10 000 000 000 (dziesięć miliardów). Ciągle jeszcze trzymamy się cyfr mających podstawę w naszym poprzednim obliczeniu wynoszącym 29 000 000 000, prawie dwadzieścia dziewięć miliardów. Podajemy jednak owe cyfry w oparciu o „trójkąt” jako dowód potwierdzający nasze pierwsze bardzo hojne obliczenie.

Niektórzy może byliby skłonni kwestionować liczby dotyczące exodusu i dowodzić, że w tym czasie Izrael miał 603 550 mężczyzn zdolnych nosić broń i ciężary, miał także kobiety i dzieci dwunastu pokoleń nie licząc pokolenia Lewiego, które miało 22 300 mężczyzn od miesiąca wzwyż (4 Moj. 1:45–47; 3:22, 28, 34). Przyjmujemy te cyfry oświadczając, że wśród Izraelitów nie było żadnych chorych. Stosownie do tego liczymy, że łącznie ze wszystkimi mężczyznami, poza Lewitami, od dwudziestu lat wzwyż i kobietami oraz dziećmi było około 2 000 000. Przyrost Izraelitów był fenomenalny, cudowny. Inaczej nie moglibyśmy sobie wytłumaczyć, w jaki sposób Jakub oraz jego dwunastu synów z ich rodzinami mogli w krótkim czasie, stu dziewięćdziesięciu ośmiu lat, rozwinąć się z siedemdziesięciu osób do około dwóch milionów. Cud ten nie trwał długo i widzimy, że czterdzieści lat później, gdy wchodzili do Chanaanu, mężczyzn było mniej, niż gdy opuszczali Egipt (4 Moj. 26). Kilka stuleci później król Saul policzył całą armię przygotowaną do wojny z Amalekitami, która wynosiła 210 000 wojowników, trochę więcej niż jedną trzecią tej, co opuszczała Egipt (1 Sam. 15:4). Takie zmniejszenie się stanu ludności nie jest wyjątkiem. Gdzie są dawne ludy Palestyny i Egiptu? Zwróćmy uwagę na zniknięcie w czasach nowożytnych Azteków i Montezumy w Centralnej Ameryce i gwałtowny zanik północnoamerykańskich Indian.

Widocznie żyzny teren i umiarkowany klimat w pobliżu Morza Śródziemnego uczyniły z tego regionu kolebkę rodzaju ludzkiego po potopie. Stamtąd ludzkość rozeszła się na wszystkie strony świata. Sama Palestyna była ojczyzną siedmiu wielkich w tych czasach narodów, większych i potężniejszych niż Izrael (5 Moj. 7:1). Musi to oznaczać, że te narody połączone były większe i potężniejsze, gdyż w przeciwnym razie oznaczałoby, że były wielkimi wzrostem — olbrzymami. Ta ostatnia myśl jest zgodna z raportem szpiegów (4 Moj. 13:22, 28, 33) i słowami Mojżesza (5 Moj. 9:2). Na pewno siedem ówczesnych wielkich narodów nie mogło liczyć dużo więcej niż ponad milion dusz, bo w przeciwnym razie jak taki mały kraj mógłby wszystkich utrzymać? Cała jego powierzchnia wynosiła tylko 6 040 mil kwadratowych, mniej niż jedna siódma obszaru stanu Pensylwania i mniej niż jedna czterdziesta obszaru stanu Teksas. Powtarzamy, że wówczas Izrael był wielkim narodem (5 Moj. 2:25). Bezsprzecznie, Egipt był głównym narodem w tych czasach, jednak władca Egiptu swobodnie przyznawał, iż „lud synów Izraelskich wielki, i [fizycznie] możniejszy” jest niż Egipcjanie (2 Moj. 1:9; 5 Moj. 1:10; Ps. 105:24, 25, 37).

CZĘŚĆ II — Uwaga do strony 111

Zamieszczany w Strażnicach od 15 stycznia do 15 marca 1930 roku długi artykuł J. F. Rurherforda pod tytułem „Królewski dom Jehowy” dosłownie roi się od błędów. Jednym z nich jest twierdzenie, że nie ma różnicy między spłodzeniem i narodzeniem z Ducha i że obydwa pojęcia odnoszą się do tego, co spotkało naszego Pana w Jordanie i podczas Jego zmartwychwstania. Stąd też Rutherford naucza, że już w tym życiu jesteśmy narodzeni z Ducha i stanowimy istoty duchowe. W tym przedmiocie wrócił on do zamieszania właściwego nominalnemu kościołowi, a nawet większego. Oczywiście, jak nasz Pastor wykazał, greckie słowo gennao jest używane dla określenia obydwóch wymienionych aktów. To jest prawdą, ponieważ greckie słowo gennao ma trzy znaczenia: (1) spłodzić (jedynie w odniesieniu do osobników męskich), (2) doprowadzić do urodzenia (używane w odniesieniu do osobników męskich i żeńskich) i (3) urodzić (używane wyłącznie w odniesieniu do osobników żeńskich). Zaprzeczając pierwszemu znaczeniu jako biblijnie użytemu w odniesieniu do Boga i ludzkich istot, on uznaje drugie i trzecie jako wyłącznie biblijne, wyznaczając im sens wspólnego udziału rodziców w doprowadzeniu do urodzenia dzieci a Boga do urodzenia nowego stworzenia, które on identyfikuje z tym, co lud Boży uznaje jako spłodzenie z Ducha. Aby obalić jego twierdzenie poniżej cytowane teksty dowiodą między innymi, że słowo gennao jest użyte w Biblii w łączności z Bogiem i ludzkimi istotami męskimi spładzającymi w sensie złożenia zarodkowego nasienia: „albowiem, co się w niej poczęło [gennao; czas przeszły]” (Mat. 1:20); „przetoż i to, co się z ciebie święte narodzi [dosłownie: to święte będąc spłodzone — imiesłów bierny czasu teraźniejszego], nazwane będzie Synem Bożym” — A.R.V. (Łuk. 1:35); „Jam się na to narodził i na tom przyszedł na świat” [tutaj jest widoczne, że gennao użyte w pierwszym przypadku oznacza spłodzenie Jezusa, bo Jego narodzenie jest opisane w drugim oświadczeniu: „i na tom przyszedł na świat” — Jan 18:37]. To dowodzi prawdziwości naszego punktu widzenia odnośnie sprawy, którą omawiamy.

Bez wątpienia w chronologicznych genealogiach 1 Księgi Mojżeszowej hebrajskie słowo yalad oznacza doprowadzić do urodzenia a nie spłodzić. Gdyby mu się nadało znaczenie spłodzić, to przedłużyłoby się okres chronologiczny o dalszych dziewięć miesięcy dla każdego wymienionego spłodzenia. Nie byłoby też zastrzeżeń do nadania greckiemu słowu gennao, występującemu w Ewangelii Mateusza w 1 rozdziale, sensu doprowadzić do urodzenia, chociaż można by równie dobrze oddać je przez wyrażenie spłodzić, jak to czynią wszystkie przekłady biblijne. Widzimy, że nie ma tu niczego, co upoważniałoby nas do ograniczania używania go w jednym lub drugim znaczeniu. Nie ma przeto potrzeby spierać się o znaczenie wyrażenia doprowadzić do urodzenia w genealogii Mateusza, lecz gdy jest tak użyte, nie oznacza wyłącznie złożenia nasienia, co jednakże jest jedynym znaczeniem słowa spłodzić. Tak więc, te dwa znaczenia odnoszą się do dwóch różnych rzeczy, które w ludzkim rozmnażaniu zaczynają się w tym samym momencie, lecz są dopełnione po dziewięciu miesiącach. To, że J. F. Rutherford jest całkowicie w błędzie, nauczając, iż Bóg dokonuje złożenia zarodkowego nasienia duchowego (tzn., że według niego spłodzenie jest tym samym co narodzenie z Ducha) jest pokazane w Ewangelii Jana 3:6–8, gdzie czytamy, że ten, co się narodził z Ducha, jest nazwany [także w języku greckim] duchem i jest niewidzialny jak wiatr. Dlatego my, którzy w tym życiu jesteśmy nowymi stworzeniami, nie możemy być teraz narodzonymi z Ducha, bo nie jesteśmy ani duchami, ani niewidzialnymi. Nasz Pastor miał słuszność, gdy nauczał, że spłodzenie z Ducha występuje w formie nowego życia jako zaszczepienie go w sercu i umyśle osoby poświęconej.

Na zaprzeczenie J. F. Rutherforda odnośnie istnienia aktów spłodzenia (złożenia zarodkowego nasienia), ożywienia, wzrostu, wzmocnienia, zrównoważenia, dopełnienia i narodzenia istoty ludzkiej — takich samych jak te, które towarzyszą rozwijaniu się istot duchowych i odwrotnie — odpowiadamy, że natura wskazuje na te wszystkie procesy jako etapy kształtujące istotę ludzką a Biblia naucza o nich wszystkich jako prowadzących do zupełnego wytworzenia nowego stworzenia.

Poniższe wersety tego dowiodą: (1) spłodzenie następuje wskutek złożenia Słowa jako zarodkowego nasienia (Jak. 1:18; 1 Piotra 1:3, 23; Jan 1:12, 13; 3:3; 1 Kor. 4:15; Filem. 10; 1 Jana 5:1). Spłodzenie czyni członków ludu Bożego nowymi stworzeniami w stanie embrionalnym (2 Kor. 5:17; Gal. 6:15). (2) Później następuje ożywienie każdego z nich jako embrionu (Jan 6:63; Efez. 2:1, 5; Kol. 2:13; 1 Tym. 6:13). Jeszcze później (3) zaczynają wzrastać w łasce, znajomości i służbie w ich stanie embrionalnym (2 Piotra 3:18; Efez. 4:15; 1 Piotra 2:2). (4) Wreszcie następuje wzmocnienie embrionów w każdym dobrym słowie i czynie (Efez. 3:16; 6:10–17; Kol. 1:11; 2 Tym. 2:1; 1 Piotra 5:10). (5) Następnie nowe stworzenia rozwijają się jeszcze bardziej w ich stanie embrionalnym przez zrównoważenie we wzajemnych kontaktach różnych części charakteru podobnego do Chrystusowego (2 Tes. 2:16; 3:3; 1 Tes. 3:12, 13; Jak. 5:8; 1 Piotra 5:10; 2 Piotra 1:12). (6) Pełny ich rozwój jako embrionów jest zakończony przez udoskonalenie ich charakterów, które całkowicie odpowiadają obrazowi Chrystusa (Rzym. 8:29; Łuk. 6:40; Efez. 4:12; Żyd. 13:20, 21; 1 Piotra 5:10). To powoduje, że jako płody są gotowi do narodzenia z Ducha, którego doznają (7) przez udział w pierwszym zmartwychwstaniu i przez otrzymanie Boskiej natury, uzyskując nieśmiertelność (Jan 3:5–8; Kol. 1:18; Obj. 1:5; 1 Kor. 15:20, 23; Jak. 1:18; 2 Piotra 1:4; 1 Kor. 15:50, 52–54). Tych siedem procesów, rozpoczynając od spłodzenia z Ducha a kończąc na narodzeniu z Ducha, to akty, przez które Bóg stwarza nowy rodzaj istot i to na Boskim, najwyższym poziomie egzystencji. Odpowiadają one siedmiu stopniom powstawania istot ludzkich, co zbija twierdzenie J. F. Rutherforda, dowodzące, że nie ma paraleli pomiędzy kolejnymi stadiami procesu rodzenia się ludzkiej i duchowej istoty.

Twierdzi on także, iż wyrażenie „Tyś jest syn mój, jam cię dziś spłodził” [według Rotherhama: doprowadziłem cię do urodzenia] odnosi się do Jezusa w trzech różnych okresach: (1) w Jordanie, (2) podczas Jego zmartwychwstania i (3) podczas Jego drugiego przyjścia. Odpowiadamy, że święty Paweł wyjaśnił ten ustęp trzy razy jako odnoszący się do zmartwychwstania Jezusa. Dwa z tych wersetów bezpośrednio odnoszą się do zmartwychwstania naszego Pana (Dz.Ap. 13:33; Żyd. 1:3–5 [proszę zwrócić baczną uwagę na czasy użyte w drugim wersecie jako dowód, że odnoszą się, jak i Dz. Ap 13:33, do zmartwychwstania naszego Pana]), a trzeci (Żyd. 5:5) pośrednio, ponieważ odnosi się do naszego Pana w chwale Boskiej natury. Święty Paweł używa tego wersetu, aby dowieść, że Chrystus został Najwyższym Kapłanem według porządku Melchizedeka (króla-kapłana), przez porównanie go z oświadczeniem, iż został kapłanem według porządku Melchizedeka, co dowodzi, że ten werset nie odnosi się do okresu, gdy był w ciele. Nasz Pan został uwielbiony przez Boga, aby w swym zmartwychwstaniu mógł być Kapłanem — Królem i dlatego stał się On Kapłanem według porządku Melchizedeka. Zaprzeczamy więc, na podstawie trzykrotnego użycia tego wersetu, że odnosi się on do naszego Pana w Jordanie i podczas Jego drugiego przyjścia, jak dowodzi J. F. Rutherford. Wraz ze świętym Pawłem ograniczamy jego zastosowanie do narodzenia się naszego Pana z Ducha podczas zmartwychwstania. Dlatego to dowodzi, że On nie narodził się z Ducha w Jordanie, gdzie był spłodzony z Ducha, lecz narodził się z Ducha w czasie Jego zmartwychwstania. To wskazuje, że nasze narodziny z Ducha nie dotyczą okresu, w którym Bóg uczynił nas [embrionami] nowymi stworzeniami, ale odnoszą się do zmartwychwstania, gdy staniemy się duchami i jako tacy będziemy niewidzialni, czym w obu przypadkach teraz nie jesteśmy (Jan 3:6–8).

J. F. Rutherford sądzi, iż fakt nazwania nas teraz synami Boga wskazuje, że obecnie, już jesteśmy narodzeni z Ducha, i dlatego, jak określa jesteśmy duchowymi istotami. Na podstawie tego rozumowania nazywa on szatana duchową istotą. Wydaje się jednak, że unika nazywania nas obecnie istotami duchowymi, chociaż w innych wypadkach szatana nazywa istotą duchową. Jest to po prostu żonglowanie słowami, bo bez wątpienia obawia się powstania zbyt wielkiej opozycji w przypadku nazwania nas teraz duchowymi istotami. Gdy utrzymuje on, że nowe stworzenie jest rzeczywistością a nie fikcją, mówi prawdę, lecz gdy nasuwa myśl, że embrion nowych stworzeń nie jest rzeczywistością, lecz fikcją, błądzi. Święte władze, które Bóg zaszczepia w komórkach naszych mózgów podczas spłodzenia, święte przymioty tworzące święty charakter rozwijane z tych świętych władz przez ćwiczenie — są rzeczywistością (2 Kor. 5:17; Gal. 6:15). W odpowiedzi na jego twierdzenie, że nie jesteśmy nowymi stworzeniami w stanie embrionalnym, tj. synami, ale narodzonymi nowymi stworzeniami, tj. synami, ponieważ jesteśmy nazwani synami Boga, podajemy, co następuje: Podczas, gdy aktualnie jesteśmy w stanie embrionalnych a nie narodzonych nowych stworzeń lub synów, jesteśmy w rzeczywistości traktowani jak synowie i dlatego tak nazywani przez Biblię. Dowodzą tego literalne i typiczne wersety Pisma Świętego. Porównanie dwóch literalnych cytatów to wykaże: „teraz [uznaniowo] dziatkami Bożymi jesteśmy” (1 Jana 3:2). „Sami w sobie wzdychamy oczekując [spodziewając się aktualnego] synostwa [Diaglott], odkupienia [wyzwolenia w zmartwychwstaniu] ciała naszego [nie ciał, lecz ciała Chrystusa]. Albowiem nadziejąśmy zbawieni [w oczekiwaniu, stąd uznaniowo]. A nadzieja widoma [doznana; Łuk. 2:26; Ps. 90:15; Żyd. 11:5] nie jest nadzieją, bo co kto widzi [doznaje] przecz się tego spodziewa?” (Rzym. 8:23, 24). Porównanie tych dwóch wersetów dowodzi, że obecnie jesteśmy uznani za synów a dopiero podczas zmartwychwstania rzeczywiście osiągniemy stan rzeczywistych synów Boga.

Typy wykazują to następująco: nasz obecny faktyczny stan embrionów jest reprezentowany przez Izaaka w łonie Sary, jego urodzenie przedstawia nasze zmartwychwstanie — zupełne synostwo (Żyd. 11:11; Rzym. 9:9). Nasz obecny poczytany stan jakoby urodzonych synów Boga jest przedstawiony przez Izaaka po jego urodzeniu się, np. w jego obrzezaniu, odstawieniu od piersi, prześladowaniu przez Agarę i Ismaela, ofiarowaniu przez Abrahama itd. (Gal. 4:28–31; Żyd. 11:17–19). I jeszcze walkę dwóch embrionów, Ezawa i Jakuba, w łonie Rebeki Bóg przedstawia wyraźnie jako dwa narody (1 Moj. 25:22, 23). Płód Jakuba, jak święty Paweł mówi, przedstawia rzeczywisty stan duchowego Izraela (Rzym. 9:10–13), nas samych w stanie embrionalnym, uznanych za urodzonych synów Boga, jak to jest przedstawione przez Jakuba i jego czyny po urodzeniu. Tak samo jest to pokazane w wypadku Beniamina. Jako embrion do swego urodzenia się przedstawiał faktyczny stan Wielkiej Kompanii jako zarodkowych synów Boga, co jest udowodnione przez śmierć Racheli, która nastąpiła w czasie jego narodzenia się. Jego matka, Rachela, reprezentuje duchowe prawdy o wyborze i sług prawdy, którzy doprowadzili do urodzenia się pozafiguralnego Józefa (Maluczkiego Stadka) i pozafiguralnego Beniamina (Wielkiej Kompanii). Jej śmierć wyobraża, iż te prawdy i słudzy prawdy przestaną działać od narodzenia (zmartwychwstania) Wielkiej Kompanii. Z drugiej strony, uznaniowy stan członków Wielkiej Kompanii jako synów Boga w czasie ich pobytu w ciele jest reprezentowany przez wydarzenia, w jakich uczestniczył Beniamin po urodzeniu się, np. przez rozpieszczanie go przez ojca po stracie Józefa, wysłanie go do Egiptu, łagodniejsze traktowanie niż jego braci, zatrzymanie go, pokazanie mu stopnia jego pokrewieństwa do premiera Egiptu, jego dojazd do Palestyny i powrót do Egiptu. Tak więc, literalne i typiczne wersety dowodzą, że obecnie jesteśmy aktualnymi embrionami, uznanymi za urodzonych synów, którzy w zmartwychwstaniu będą rzeczywiście urodzonymi synami. Powyższe rozważania całkowicie zbijają pogląd wyznaniowy o naszym obecnym faktycznym narodzeniu z Ducha, z większym naciskiem rozpowszechniany przez J. F. Rutherforda wśród ludu w Prawdzie. Powód dla którego Bóg dopuszcza nowym stworzeniom przechodzić przez opisanych siedem stopni odradzającego procesu jest następujący: jeżeli któreś z nich zawiedzie i upadnie na jednym z pięciu stopni pomiędzy spłodzeniem i narodzeniem z Ducha może być zatrzymane przed przekroczeniem ostatniego stopnia, który daje Boską naturę. W przeciwnym razie Bóg miałby na Boskim poziomie nieśmiertelne istoty niegodne Boskiej natury a jednak wiecznie nieśmiertelne.

 

 




* Cytaty biblijne bez wskazania przekładu pochodzą z Biblii gdańskiej.

* Dla dobra niektórych Czytelników pozwalamy sobie zwrócić uwagę, iż zmiany przekształcające gąsienicę w motyla nie są zmianami natury, gdyż gąsienica jest larwą, która się wylęga z jaja motyla.

* Emphatic Diaglott i inne wersje podają: „Chrystus w was”.

* Manuskrypt synajski nie podaje słowa duchownych przed słowem „ofiar”.

* W celu podtrzymania tej teorii wykorzystuje się dwa wersety Pisma Świętego (Izaj. 45:7 i Am. 3:6), w których źle został przetłumaczony wyraz zło. Grzech zawsze jest złem, lecz zło nie zawsze jest grzechem. Trzęsienie ziemi, pożar, powódź lub epidemia są klęskami, złem, ale nie są grzechem. Wyraz zło występujący w tych wersetach znaczy klęski. To samo słowo hebrajskie w Ps. 34:20; 107:39; Jer. 48:16; Zach. 1:15; Ps. 27:5; 41:2; 88:4; 107:26; Jer. 51:2; Treny 1:21; 1 Sam. 10:19; Ps. 10:6; 94:13; 141:5; Kazn. 7:14; Neh. 2:17 zostało przetłumaczone jako zło, utrapienie, nieszczęście itp. Te same wyrazy w innych wersetach zostały oddane jako krzywda, szkoda, ból, niedola, smutek.

W Izaj. 45:7 i Am. 3:6 Bóg przypomina Izraelowi o przymierzu zawartym z nim jako narodem — jeśli Izraelici będą posłuszni Jego prawu, On będzie im błogosławił i chronił przed klęskami powszechnymi w świecie, jeśli jednak zapomną o Nim, to On zezwoli na klęski (zło) wobec nich jako kary. Patrz: 5 Moj. 28:1–14, 15–32; 3 Moj. 26:14–16; Joz. 23:6–11, 12–16.

Kiedy klęski występowały Izraelici skłaniali się do uznawania ich za przypadek a nie kary. Przeto Bóg przez proroków posyłał im słowo przypominające o ich przymierzu i mówił im, że przeżywane przez nich klęski pochodziły od Niego i były wyrazem Jego woli, w celu ich naprawy. Niedorzecznością byłoby użycie dwóch zacytowanych wersetów na dowód, że Bóg jest autorem grzechu, gdyż one w ogóle nie odnoszą się do grzechu.

* W wyrażeniu Apostoła można dostrzec także dodatkowe, szersze znaczenie tego słowa, mianowicie, iż cały rodzaj ludzki jest objęty słowem „umarli”. Z Boskiego punktu widzenia cała ludzkość pod wyrokiem śmierci jest traktowana jakoby już nie żyła (Mat. 8:22), dlatego wyrażenie „żywi” stosowałoby się do istot nie należących do rodziny ludzkiej, do takich, które nie utraciły swego życia — do aniołów.

* Wyraz natura czasem bywa używany w znaczeniu przenośnym, na przykład, gdy się mówi, że pies ma dziką naturę lub koń ma łagodną naturę. Słowo tu użyte w taki sposób oznacza jedynie usposobienie kogoś opisywanego w porównaniu z drugim. Ściśle mówiąc nie ma ono związku z naturą.

* Nasze ludzkie ciała stale doznają przemiany. Nauka dowodzi, że co siedem lat doświadczamy zupełnej zmiany składu atomów. Tak więc obiecana przemiana z ludzkich w duchowe ciała nie zniszczy ani naszej pamięci, ani tożsamości, ale zwiększy ich zdolności i zakres. Ten sam Boski umysł, który obecnie rozwija się w nas, ta sama pamięć i te same zdolności rozumowania itd. wówczas rozszerzą się do niezmierzonych wysokości i głębokości w harmonii z ich nowymi duchowymi ciałami. Pamięć będzie zdolna pójść śladem całej naszej przeszłości od wczesnego dzieciństwa, a my będziemy w stanie przez kontrast w pełni zdać sobie sprawę z chwalebnej nagrody za nasze poświęcenie się. To jednak nie mogłoby nastąpić, gdyby ludzka natura nie była obrazem duchowej.

1 Patrz Przedmowa Autora w tomie szóstym tej serii, s. 2, 3, gdzie dodano wyjaśnienie na temat usprawiedliwienia.

* Wyraz natura jest użyty w znaczeniu umownym, gdy mówi się o człowieku, że ma złą naturę. Ściśle mówiąc, żaden człowiek nie jest zły z natury. Ludzka natura jest „bardzo dobra”, bo jest ziemskim obrazem Boskiej natury. Tak więc każdy człowiek ma dobrą naturę, trudność leży w tym, że dobra natura została zdeprawowana. Nienaturalnym jest dla człowieka być złym, brutalnym itp., a naturalnym jest być podobnym do Boga. W tym właśnie podstawowym sensie użyliśmy powyższe słowa natura. Jesteśmy usprawiedliwieni przez Chrystusa do odzyskania wszystkich przywilejów i błogosławieństw naszej ludzkiej natury — ziemskiego obrazu Boga.

2 Patrz Przedmowa Autora, Przyjdź Królestwo Twoje, tom trzeci, s. I, tej samej serii Wykładów Pisma Świętego (wydanie z 1925 roku).

3 W celu uzyskania wyczerpujących wyjaśnień na temat typów przybytku patrz Cienie przybytku lepszych ofiar.

* Fakt, iż Rzym nazwany jest „diabłem” w żadnym sensie nie zbija poglądu o istnieniu osobowego diabła. Raczej jest odwrotnie. Istnieją różne bestie na ziemi, takie jak lwy, niedźwiedzie, lamparty. Ich cechy charakterystyczne są znane. Niektóre rządy były do nich przyrównane. To samo dotyczy diabła, jego charakter jest znany, dlatego czwarte imperium zostało porównane z nim.

* Tłumaczenie Diaglotta i Rotherhama przekłada oryginał jako „wśród was”, co jest synonimiczne z wyrażeniem „wewnątrz was”. Z pewnością żadna teoria nie zgodziłaby się z poglądem, że Królestwo, które, jak Jezus twierdził, miało być wkrótce ustanowione, mogłoby znaleźć się w sercach faryzeuszy, których On określał mianem hipokrytów i grobów pobielanych. Lecz to Królestwo, gdy będzie ustanowione, będzie „wewnątrz” lub „wśród” wszystkich klas, panując i sądząc wszystkich.

* Greckie słowo gennao oraz słowa od niego pochodzące, tłumaczone czasami jako spłodzony, a czasem jako narodzony, w rzeczywistości zawiera w sobie oba te pojęcia i powinno być tłumaczone jednym lub drugim z tych polskich słów, zgodnie z sensem kontekstu, w którym występuje. Oba znaczenia, spłodzenie i narodzenie, zawsze są w powyższym słowie zawarte, tak więc, gdy jedno jest wyrażone, drugie pojawia się zawsze jako sugestia, ponieważ narodziny są naturalną konsekwencją spłodzenia, a spłodzenie naturalnym poprzedzeniem narodzin. Gdy podmiot czynności, z którym związane jest słowo gennao jest rodzaju męskiego, to powinno ono być w takim wypadku oddane jako spłodzony, a gdy rodzaju żeńskiego — jako narodzony. W związku z tym w 1 Jana 2:29; 3:9; 4:7 i 5:1, 18 gennao powinno oznaczać spłodzony, ponieważ Bóg (rodzaju męskiego) jest tu czynnikiem aktywnym.

Czasem jednakże tłumaczenie uzależnione jest od charakteru aktu w zależności od występowania rodzaju męskiego lub żeńskiego. W związku z tym w połączeniu z ek, które oznacza od lub z powinno być przetłumaczone na narodzony. Tak więc, w Ewangelii Jana 3:5, 6 gennao powinno być przetłumaczone na narodziny, jak wskazuje na to użycie słowa ek — „z wody”, „z ciała”, „z ducha”.

** To samo greckie słowo jest przetłumaczone jako wejrzeć w Dz.Ap. 15:6. „Zgromadzili się tedy Apostołowie i starsi, aby wejrzeli [poznali lub zrozumieli] w tę sprawę”. To samo słowo oddane jest jako zobaczyć w Rzym. 11:22. „Obaczże [rozważ, zrozum], tedy dobrotliwość i srogość Bożą”; także w 1 Jana 3:1 — „Patrzcie [rozważcie, poznajcie, zrozumcie], jaką miłość dał nam Ojciec”.

* Słowa „który jest w niebie” (wiersz 13) nie znajdują się w najstarszych manuskryptach.

* W wersecie tym słowa „A insi z umarłych nie ożyli, ażby się skończyło tysiąc lat” są dopiskiem. Nie znajdujemy ich w najstarszych a więc najpewniejszych greckich manuskryptach, synajskim i watykańskim nr 1209 i 1160, ani w starosyryjskim. Należy pamiętać, że wiele ustępów znajdujących się w wydaniach współczesnych zawiera dodatki, które według wersji poprawnych nie należą do Biblii. Zgodnie z danym nam przykazaniem, aby nie dodawać do Słowa Bożego, naszym obowiązkiem jest odrzucenie ich, gdy tylko się ustali ich wątpliwą przynależność do Biblii. Słowa występujące w zacytowanym wersecie zakradły się prawdopodobnie do oryginalnego tekstu przez przypadek w piątym wieku, bowiem żaden manuskrypt z wcześniejszego okresu (synajski czy starosyryjski) nie zawiera tego zdania. Być może, iż początkowo była to po prostu notatka zapisana na marginesie przez któregoś z czytelników, pragnącego wyrazić swą myśl mającą związek z wersetem, a następnie została wpisana w istotną część wersetu przez któregoś z kolejnych przepisywaczy, który nie zdołał rozróżnić tekstu wersetu od komentarza.

Jednakże usunięcie tego zdania nie jest istotne dla przedstawionego tu „planu”, ponieważ pozostali z umarłych — ogół ludzkości — nie będą żyli ponownie w pełni w znaczeniu doskonałym, jakim Adam żył, zanim zgrzeszył i znalazł się pod wyrokiem: „umierając umrzesz”. Doskonałe życie bez słabości i procesu umierania jest jedynym znaczeniem, jakie Bóg nadaje słowu życie. Z Boskiego punktu widzenia cały świat już utracił życie, umiera i właściwiej mógłby być określony jako umarły a nie żywy — 2 Kor. 5:14; Mat. 8:22.

Słowo zmartwychwstanie (od greckiego anastasis) znaczy powstanie. W odniesieniu do człowieka znaczy powstanie do stanu, jaki stracił, do stanu zupełnej doskonałości człowieczeństwa — cechy utraconej przez Adama. Doskonałość, którą przez upadek ludzkość utraciła, jest doskonałością, do której ludzie stopniowo będą dochodzić podczas restytucji, czyli zmartwychwstania (powstawania), w wieku Tysiąclecia. Wiek Tysiąclecia jest nie tylko wiekiem próby, lecz również wiekiem błogosławienia i przywracanie przez zmartwychwstanie, czyli restytucję, do życia tego, co zostało utracone. Zostanie ono przywrócone wszystkim, którzy, gdy się o tym dowiedzą i będą mieli tę sposobność, wykorzystają ją z radością przez posłuszeństwo. Zmartwychwstanie będzie stopniowym procesem wymagającym całego wieku na jego pełne osiągnięcie, chociaż samo wzbudzenie dające pewną miarę życia i świadomości, jakimi cieszymy się obecnie, będzie oczywiście dziełem momentalnym. W konsekwencji, nie prędzej aż po zakończeniu się tysiąca lat, ludzkość osiągnie pełną miarę życia utraconego w Adamie. A skoro wszystko, czemu brak jest doskonałego życia, podlega stanowi częściowej śmierci, wynika z tego, że, mimo iż powyższe słowa nie są częścią natchnionego zapisu, zupełną prawdą będzie twierdzenie, mówiące, że pozostali umarli nie ożyją ponownie (nie odzyskają w pełni utraconego życia), dopóki nie zakończy się okres tysiąca lat restytucji i błogosławieństw.

* Najbardziej wiarygodne starożytne manuskrypty pomijają w tym wersecie następujące słowa: „które będą zbawione” oraz „i cześć”. Ostatnich słów nie ma także w wersecie 26.

* Duchowy Izrael nie jest nigdy nazywany „Jakubem”.

* Wspominamy o tym, traktując powyższe rozważania jako odpowiedź na argumenty tych, którzy uważają, że opisany tu ogień jest literalny, twierdząc, że literalna ziemia ulegnie stopieniu itd. Ci właśnie, chcąc podbudować swą teorię, twierdzą, iż wymienione tu „narody” to święci, którzy, gdy ziemia ostygnie po stopieniu się, powrócą na ziemię i zbudują sobie domy, zamieszkają w nich, zasadzą winnice i spożywać będą ich owoce, długo radując się z pracy swych rąk. Uważają oni, że obecne krótkie życie jest okresem przygotowującym i szkolącym do objęcia dziedzictwa, zapominając niestety, że całkowicie utracą nabyte przygotowanie w napowietrznych doświadczeniach, gdy — według ich własnej teorii — oczekiwać będą na ostygnięcie ziemi przez tysiąc lub więcej lat. Jest to poważny błąd, jaki powstał w wyniku zbyt literalnej interpretacji figur, przypowieści, symboli i niejasnych oświadczeń naszego Pana, Apostołów i Proroków. Według tego samego błędu twierdzą oni, że po wygaśnięciu ognia nie będzie ani gór, ani mórz, nie rozumiejąc, że wszystkie te elementy, i opisany tu ogień, są symbolami.