Pomoc miedzy ŚJ
#1
Napisano 2006-03-19, godz. 01:36
Zdziuwiło mnie gdy osoba która zoferowała swoja pomoc dla swojej siostry została nagle zaatakowana przez starszych że wpier****a się w nie swoje sprawy a ich pomoc ograniczyła sie tylko do przeprowadzenia rozmowy no i oczywiscie stwierdzenie starszego ze musi zaufac JEHOWIE
jesli tak wygląda pomoc braci i sióstr to ja dziekuję i zaczne się modlic do Jehowy o dobry gar zupy pomidorowej
#2
Napisano 2006-03-19, godz. 05:37
"Religia jest obrazą godności ludzkiej
Bez niej mamy dobrych ludzi czyniących dobre rzeczy
i złych ludzi czyniących złe rzeczy
Żeby jednak dobrzy ludzie czynili złe rzeczy,
potrzeba religii" Richard Dawkins
#3
Napisano 2006-03-19, godz. 12:46
chcielibyście powołać "teokratyczne ośrodki pomocy społecznej"?
ustalić kwotę pomocy finansowej uzależnionej od dochodow głosiciela?
wtedy rozległoby się wołanie o prozelityzmie i uzależnianiu kogoś od zboru
Ja wiem, że pomoc dla współwyznawców funkcjonuje w zborach ŚJ dość dobrze
Pamiętam, że żyła kiedyś w Karpaczu sparaliżowana emerytka ŚJ, co tydzień ustalano dyżury, kto będzie jej robił zakupy sprzątał mieszkanie, itp.
Innym razem inna emerytka zgubiła całą swoją emeryturę. Starsi zboru
zaproponowali przyjecie przez zbór uchwały, o tym, aby pomóc tej osobie
ze środków zboru. Wszyscy byli za, jeden emeryt coś pyskował że to nie dobrze.
Najczęściej, każdy ŚJ ma kilku bliskich przyjaciół ŚJ i oni mu pomagają sami,
bez proszenia, od serca, a nie dlatego że tak trzeba. Dlatego najczęściej nie ma
potrzeby instytucjonalnego pomagania przez zbor.
Moim zdaniem, jest (pod tym względem) dobrze.
#4
Napisano 2006-03-19, godz. 16:17
Zdaje się, że przerabialiśmy już ten temat dość gruntownie. Powtórzę tylko: SJ stawiają sobie bardzo wysoką poprzeczkę morlności. Zbyt wysoką. I uważam, że sami wpadli w dołek wykopany własnymi rękami. Bo praktycznie NIE DA SIĘ być aż takim ideałem, jak chcieliby tego SJ...
Czy "jest dobrze" pod względem pomocy współwyznawcom...? Moim zdaniem — nie. Zastrzegam jednak, że to moja całkowicie subiektywna i oczywiście jadowita opinia . CHoć mogę ją poprzeć wieloma przykładami... Owszem, zdarzały się JEDNOSTKI, którym szczerze zależało na pomocy innym. Cóż, jak mówią, jedna jaskółka wiosny nie czyni...
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#5
Napisano 2006-03-19, godz. 16:44
ale to co sami robią, jest normalne i przeciętne.
Nie są gorsi, bardziej nieczuli niż reszta.
W tym sensie jest dobrze.
#6
Napisano 2006-03-19, godz. 17:38
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#7
Napisano 2006-03-19, godz. 18:50
Zdecydowanie gorzej sytuacja wygląda, gdy trzeba komuś poświęcić swój prywatny czas. Np. przy remoncie mieszkania, czy przeprowadzce. Wtedy chętnych jakby mniej, ale wynika to już z powodu braku czasu. Nie od dziś wiadomo, że przeciętny śJ ma więcej obowiązków od przeciętnego mieszkańca kraju nad Wisłą.
A już kompletnie jest źle, gdy chodzi o sprawy intelektualno-teologiczno-duchowe (pozwoliłem sobie na taką trochę skomplikowaną nazwę ) Wtedy dopiero na jaw wychodzi brak kompetencji starszych zborów (chyba zaraz HC mnie zruga ) Na samym początku, gdy starsi mieli w moich oczach zdecydowanie większy autorytet niż kiedykolwiek później, przychodziłem do nich z różnymi problemami. Naprawdę różnymi. A to natury duchowej, kiedy indziej moje pytania przybierały powłokę teologiczną, czasami psychologiczną i intelektualną. Właściwie do kogo bym nie poszedł i ile czasu by mi nie poświęcono to zazwyczaj kończyły się odpowiedzi starszych podobną konkluzją, typu: "z wyjaśnieniami trzeba poczekać na Jehowę"; "należy ufać Jehowie" itp. Później już zrezygnowałem z przychodzenia do starszych bo z góry wiedziałem jaka będzie odpowiedź. Zawsze taka sama, nigdy inna. Wydaje mi się, że JEHOWA stał się niezłą wymówką dla rozleniwionych /i lub zabieganych starszyzny (bywali i tacy i tacy ). Przecież takich porad to ja sam mógłbym udzielać wszystkim na około.
pzdr.
"Ot, ma wygląd ptaka, a więc będzie latał, proste". - Baltazar Siedem Słońc
#8
Napisano 2006-03-19, godz. 19:49
Pomoc dla wspolwyznawcow i nie tylko wspolwyznawcow funkcjonuje dobrze zawsze wtedy gdy jest milosc miedzy nimi .Ja wiem, że pomoc dla współwyznawców funkcjonuje w zborach ŚJ dość dobrze
Mozna ja zaobserwowac rowniez u innych grup religijnych , a nawet "niezrzeszonych" mam rowniez rodzine nie bedaca SJ i rowniez doswiadczam z ich strony tego pieknego uczucia :-)
Lk 5:5 Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je.
#9
Napisano 2006-03-19, godz. 19:57
Dlaczego mialbym kogos zrugac ?Wtedy dopiero na jaw wychodzi brak kompetencji starszych zborów (chyba zaraz HC mnie zruga )
To sa tylko ludzie
jacy powinni byc starsi (biskupi )?
1Tymoteusza 3:1 Nauka ta zasługuje na wiarę. Jeśli ktoś dąży do biskupstwa, pożąda dobrego zadania. 2 Biskup więc powinien być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny, przyzwoity, gościnny, sposobny do nauczania, 3 nie przebierający miary w piciu wina, nieskłonny do bicia, ale opanowany, niekłótliwy, niechciwy na grosz, 4 dobrze rządzący własnym domem, trzymający dzieci w uległości, z całą godnością. 5 Jeśli ktoś bowiem nie umie stanąć na czele własnego domu, jakżeż będzie się troszczył o Kościół Boży? 6 Nie [może być] świeżo ochrzczony, ażeby wbiwszy się w pychę nie wpadł w diabelskie potępienie. 7 Powinien też mieć dobre świadectwo ze strony tych, którzy są z zewnątrz, żeby się nie naraził na wzgardę i sidła diabelskie.
Jak zauwazamy powinni oni byc "sposobni do nauczania" co oznacza ze powinni miec wiedze ale nie musza przeciez w swietle tego i innych wersetow byc wszechwiedzacy ............. bo takich ludzi nie ma .
Lk 5:5 Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je.
#10
Napisano 2006-03-19, godz. 19:58
a moze pozostawic im mozliwosc sprawdzenia osobiscie ??a nawet powinniśmy ich w tym wyręczyć.
Lk 5:5 Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je.
#11
Napisano 2006-03-19, godz. 20:41
ja to wiem, Ty to wiesz, a czy oni to wiedza? wątpie ! a obrazki rodem ze Straszaka dalej swoje : "siostra z ciastem u Twoich drzwi ;-) " a pod nim napis: "my się różnimy od świata bo miłośc u nas taka, że ah eh oh" - takie słodkie jak serial "Wszyscy kochamy Lucie" ;-)potwierdzam, że ŚJ nie sprostali wymogom własnej propagandy.
ale to co sami robią, jest normalne i przeciętne.
Nie są gorsi, bardziej nieczuli niż reszta.
W tym sensie jest dobrze.
"Religia jest obrazą godności ludzkiej
Bez niej mamy dobrych ludzi czyniących dobre rzeczy
i złych ludzi czyniących złe rzeczy
Żeby jednak dobrzy ludzie czynili złe rzeczy,
potrzeba religii" Richard Dawkins
#12
Napisano 2006-03-19, godz. 21:20
Ok. Ale cóż by im zaszkodziło tej wiedzy trochę więcej zdobyć? Ja nie odmawiam większości starszym ambicji sumiennego przodownictwa w zborach, chęci niesienia pomocy innym oraz bycia wzorowym przykładem dla innych. Ale dość często wszystko spełza na dobrych chęciach lub na wypaleniu i wynudzeniu stanowiskiem. Niestety wiem, że tak jest ponieważ 7 lat byłem śJ. W moim zborze było 4 starszych z wyższym wykształceniem (w tym dwóch nauczycieli). 1 ze średnim i dwóch z zawodowym (o ile dobrze wszystko pamiętam ) Muszę obiektywnie przyznać, że Ci z wyższym wykształceniem - jeśli porównać między starszymi ich wykłady - błyszczeli na tle tych z wykształceniem zawodowym. Piszę to naprawdę obiektywnie. Sam nie jestem człowiekiem jakoś specjalnie wykształconym, ale naprawdę różnicę pomiędzy starszymi było widać. Choć nie jest to kwestia tylko wykształcenia, ale chęci i umiejętności przyswajania wiedzy. Znałem kiedyś nadzorcę, który miał tylko "zawodówkę", ale zarówno intelektem i sposobem bycia przerastał niejednego "światowca". Jednak powrócę do mojego zboru. Starsi z wykształceniem zawodowym w swoich wykładach spełniali rolę "czepialskich". To znaczy nic im zazwyczaj nie pasowało. Ciągle wracali do utartych schematów o za krótkich sukienkach, o potrzebie noszenia marynarek na zebraniu nawet w najcieplejsze dni. Czasami, których wyleciał z jakimś "bzdetem" typu, że gra w piłkę nożną to szatańskie przedsięwzięcie. Natomiast Ci z wyższym byli bardziej kreatywni. Zwracali uwagę na to jak się można lepiej rozwijać, np. poprzez naukę języków obcych, języka migowego itp.Dlaczego mialbym kogos zrugac ?Wtedy dopiero na jaw wychodzi brak kompetencji starszych zborów (chyba zaraz HC mnie zruga )
To sa tylko ludzie
jacy powinni byc starsi (biskupi )?
[...]
Jak zauwazamy powinni oni byc "sposobni do nauczania" co oznacza ze powinni miec wiedze ale nie musza przeciez w swietle tego i innych wersetow byc wszechwiedzacy ............. bo takich ludzi nie ma .
Co do I wieku. Ja to widzę tak. Apostoł Paweł w liście do Koryntian wspomina jak niewielu z braci zostało powołanych jako wykształconych, ze szlachetnych domów, czy bogatych. Pisze on, że Bóg wybrał to co słabe u świata, aby zawstydzić to co silne u świata. Jednak Bóg chrześcijanom z I wieku DAŁ cudowne DARY Ducha Świętego, które znakomicie zrekompensowały im gorsze pochodzenie i wykształcenie. Taki dar mówienia językami jest wspaniałym tego przykładem.
Dziś w zborach śJ nie ma takich darów. Do dobrego przewodzenia w "stadzie" jest potrzebna empatia oraz... poczucie humoru. Te przymioty są ważniejsze niż jakiekolwiek wykształcenie - to prawda. Lecz jeśli nie ma tych przymiotów to wyższe wykształcenie może stać się wspaniałą łatą. A dzięki dowartościowaniu (tak mi się wydaje) jakie ze sobą niesie zdobycie wyższego wykształcenia i poczucie humoru by się poprawiło, a dzięki poczuciu humoru, łatwiej jest nabrać dystansu do życia, a nie tylko posępnym wzrokiem każdego karcić kogo się da i wykluczać za byle co.
No nic, to tyle co mam do powiedzenia w tym temacie.
pzdr.
"Ot, ma wygląd ptaka, a więc będzie latał, proste". - Baltazar Siedem Słońc
#13
Napisano 2006-03-19, godz. 21:47
#14
Napisano 2006-03-19, godz. 22:09
A co lepsze? Ostrzec kogoś, że w bagnie można się utopić, czy kazać mu wdepnąć w to bagno?a moze pozostawic im mozliwosc sprawdzenia osobiscie ??a nawet powinniśmy ich w tym wyręczyć.
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#15
Napisano 2006-03-20, godz. 09:26
Wszystko zalezy od tego jak mocne sa wiezi miedzy osobami potrzebujacymi i ofiarodawcami.
Jesli sie wogole nie znaja - pomocy nie bedzie, moze nawet potencjalny ofiarodawca nie bedzie wiedzial o potrzebie brata.
W takim przypadku do pomocy moze pobudzic odpowiednio nastawiony i zainteresowany problemami owiec starszy. Ale wtedy pomoc moze byc wymuszona postulatem - po milosci maja poznac, pokazmy, powinnismy, etc., albo ktos zrobi to z sympatii do wnioskodawcy.
Jednak w przypadkach normalnej zarzylosci, kolezenstwie, przyjazni śJ sa tacy sami jak inni ludzie ktorych lacza takie wiezi
Jak mialem wypadek i lezalem w szpitalu to przyszla zona, rodzice, najblizsi mi wujek i ciocia, najblizszy mi brat cioteczny z zona. Wszyscy śJ ale to rodzina z ktora mam najwieksze wiezi, czyli ich obecnosc nie jest niczym niezwyklym.
Z poza rodziny, przyszlo dwoch kolegow z podworka z ktorymi mam bardzo dobry kontakt (ludzie ze swiata ) i za naturalne uznali odwiedzic kumpla w szpitalu po "dzwonie"
Nikogo wiecej nie uswiadczylem, zona byla tylko pytana "czemu nie ma meza na zebraniu?, chory jest?"
"tak, w szpitalu, mial wypadek."
"aaa .... no to pozdrow go ..."
Moze wiecej braterskiej milosci odczul bym w przypadku koniecznosci zastosowania transfuzji krwi. Wtedy to okazuje sie milosc i zainteresowanie jak nigdy Pozdrowienia ze zboru, wizyty "wyksztalconych" w temacie braci, etc.
Co do pomocy materialnej, finansowej czy innej rzecz ma sie identycznie jak opisalem to wyzej.
Na zakonczenie doswiadczenie
Starszy zboru w ktorym bylem mial super kontakt z mlodzieza. Powiedzial kiedys do mnie i dwoch moich kolegow, mielismy po 17-18 lat, "chlopaki ten niepelnosprawny brat x, zyje w takich kiepskich warunkach, kawalerka jak melina, ci z pomocy spolecznej mu nie pomagaja, opiekunka z urzedu oporzadzi go i idzie. Wstyd.
Idziecie ze mna w weekend do niego? Odmalujemy mu mieszkanie i posprzatamy, a ja zorganizowalem mu nowe lozko, stare pogonimy na smietnik bo sie zapadlo"
No to my, "jasne ze idziemy".
No i odmalowalismy i bylo fajnie. Braciszek x sie poplakal i nam podziekowal. Milo mi sie wtedy zrobilo i ta akcje pamietam do dzisiaj.
Czy to wyjatkowa milosc śJ?
Ja juz wtedy nie kochalem Boga ani "jego" organizacji, ale bardzo lubilismy tego starszego
Mozna by to skwitowac farmazonkiem w stylu: "Bog posluzyl sie wami", etc. ale ja to mam w d..ie, swoje wiem
#16
Napisano 2006-03-20, godz. 13:18
"Religia jest obrazą godności ludzkiej
Bez niej mamy dobrych ludzi czyniących dobre rzeczy
i złych ludzi czyniących złe rzeczy
Żeby jednak dobrzy ludzie czynili złe rzeczy,
potrzeba religii" Richard Dawkins
#17
Napisano 2006-03-20, godz. 13:47
Na ogół nie wiedzą o tym zainteresowani i często imponuje im sposób bycia SJ (uczynność, uczciwość, wzajemny szacunek...). To się nazywa sprzedaż image'u...
Oczywiście, znałem i znam wśród SJ ludzi godnych szacunku i zaufania. Ale ja mam chyba pecha w życiu, bo w najbardziej newralgicznych momentach pomagali mi nie bracia, ale "filistyny" . Zresztą nie tylko mi... Pewnie znów źle trafiłem
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#18
Napisano 2006-03-20, godz. 14:07
a w WTS: dostajecie pokarm duchowy na czas słuszny, to o resztę powinniście się troszczyć sami no i głosić, głosić .... taka pikna ogranizacyje momy ;-)
"Religia jest obrazą godności ludzkiej
Bez niej mamy dobrych ludzi czyniących dobre rzeczy
i złych ludzi czyniących złe rzeczy
Żeby jednak dobrzy ludzie czynili złe rzeczy,
potrzeba religii" Richard Dawkins
#19
Napisano 2006-03-20, godz. 15:13
swiadkowie Jehowy nie wyrozniaja sie jako grupa ,wspolnota [bo nia nie sa]
szczegolnym dbaniem o braci w wierze .
pomoc miedzy swiadkami istnieje tylko wowczs jesli zawiaze sie nic kolezenstwa ,przyjazni miedzy ludzmi .
reszta to fikcja lub dzialanie majace na celu korzysc taka czy inna .
jesli ktos ma watpliwosci bo na zebraniu bracia robia takie kochane miny to niech zrobi probe ,ale taka konkretna na pare tysiecy...[pozyczka]
blahahahahaha.
i koniec mrzonek o braterstwie .
jesli mysli ze jest wszystko OK .to niech poczyta o tym co robili pierwsi chrzescianie ...
#20
Napisano 2006-03-20, godz. 15:42
zastanawia mnie jednak to że wsród ŚJ jednak mozna wyczuć niechęc i stwierdzenia typu Jehowa ci pomoze, jest to bardzo bolesne gdy z problemem idzie się do starszego a ont może mówic takie coś, i jeszcze potrafi opier****ic osobe która naprawde wyciąga pomocna dłon.
czasem to mi sie smiac chce z tego wszystkiego, choc uważam ze i tak jestescie bardziej zorganizowani niz Katolicy i brawa wam za to ale za niektóre wasze przekonania to bym was spalił na stosie
pozdrawiam wszystkich serdecznie Rafcio
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych