Hmmm wiecie jeśli ludzie są świadomi że religia będzie ich dzielić i to bardzo....to czasem może warto wybrać to mniejsze zło...Ja jestem marzycielką i wierzę, że można pokonać wszystko dla miłości ale to wymaga wielu poświęceń a nastolatki nie chcą się poświęcać na ogół...dlatego gdy widzą problem od razu się rozstają...Choć ja wcale nie jestem takiego zdania...uważam że problemy są po to żeby je rozwiązywać...ale w moim przypadku to chłopak zadecydował i szanuję to...choć jesteśmy do siebie tak podobni to jednak tak wiele nas dzieli...wiem że straciłam największą miłość i trudno będzie mi się pozbierać, ale może to wszystko kiedyś mi wyjdzie na dobre...Każdy z nas w coś wierzy...on najbardziej w Boga, a ja w miłość i chyba to go przestraszyło po części...konsekwencje czasem nas paraliżują i wolimy całkiem poświęcić się Bogu niż wybrać uczucie...tak się zdarza...
M!!!
Ta faza miłości zwana "zauroczeniem" jest bardzo fajna, tylko, że ona mija. Kiedy zaczyna się budować wspólny związek z ukochaną osobą, zaczyna się dostrzegać, że ta osoba ma także wady i wtedy powoli zauroczenie przechodzi, albo w dojrzałą miłość, albo w obojętność, a w skrsjnych przypadkach nawet w nienawiść.
To na co zakochani nie chcą zwracać uwagi, albo myślą, że różnice jakie ich dzielą przezwyciężą miłością, okazuje się często przyczyną rozpadu małżeństw. Będąc zakochanym można je lekceważyć, ale co potem?
A różnice religijne, a szczególnie te które są pomiędzy chrześcijanami i śJ są tego rodzaju, że bardzo trudno jest z nimi budować relacje rodzinne, szczególnie kiedy dołoży się nacisk oczekiwań ze strony rodziny śJ a także lokalnego zboru śJ. I niekiedy warto nad tym się zastanowić zanim będzie za późno.