Skocz do zawartości


Zawartość użytkownika smile

Odnotowano 12 pozycji dodanych przez smile (Rezultat wyszukiwania ograniczony do daty: 2017-01-11 )


Sort by                Order  

#142693 komitet sądowniczy -w jakich przypadkach?

Napisano przez smile on 2011-09-07, godz. 18:42 w Obowiązki teokratyczne

Odświeżę temat:
Mam pytanie troszkę z innej beczki. Jeśli jestem "wiecznie zainteresowana" to nie mogą mi zupełnie nic zrobić, niezależnie od tego, jakie fora i książki czytam? Nic? Trochę dziwne by było, gdyby tolerowaliby moje "złe" zachowania przez cały czas... W końcu mogą mieć obawy, że moje poglądy zagrożą zborowi? Starsi jakoś nie garną się do tego by ze mną rozmawiać czy w jakikolwiek sposób napominać. Czego mogę się po nich spodziewać?



#142692 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez smile on 2011-09-07, godz. 17:43 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Powiem tylko, że się da. Przynajmniej nam się udaje już ponad 1,5 roku (ja - była katoliczka, obecnie niezdeklarowana, on - ŚJ). Fakt, dopiero po ponad roku oswoił się z tym, że nie zostanę siostrą. Przyznam, że nie jest to łatwe.
Moja jedyna rada to cierpliwość. Dużo cierpliwości. Musisz być dla niej wsparciem.
To, że została pionierką... może masz rację, może ma poczucie winy (mój pionierem też w międzyczasie był - bo chciał, bo miał taką potrzebę, niezależnie od naszego związku. Chciał być również sługą pomocniczym - ale ponieważ nie świeci przykładem spotykając się ze mną - nie zostanie). Wkrótce może spotkać się z naciskiem ze strony rodziny i starszych. W naszym przypadku starsi dopiero teraz dowiedzieli się, że przerwałam studium. Największa nagonka na to bym wznowiła to... (choć nie mam zamiaru) dopiero nas czeka.
Jeśli się kochacie to przetrwacie. Mój ŚJ dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że i ja cierpiałam gdy próbował mnie przekonać do swojej religii. Wiem, że teraz będę mogła liczyć na jego wsparcie.
Tego również Wam życzę.



#133428 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez smile on 2010-06-08, godz. 19:57 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Więc... mimo iż się w tym urodził - to fakt, iż nim pozostał jest jego świadomym wyborem ale to już długa historia związane z jego chęcią poznawania świata - jak i również niektórych religii.
Dlaczego nie pozwolę - bo wbrew pozorom on czuje się w tym dobrze... wierzy w to, ufa organizacji, mimo iż nie patrzy na nią bezkrytycznie, też widzi część błędów. To dzięki niej jest tą osobą, którą jest. Nie będzie szczęśliwy jeśli odejdzie. To wiem.
Żarty na temat studium... Wiesz... rozczaruję Cię. Tak z ciekawości zaczęłam. Oczu nie zamydliło, choć odrobinę uspokoiło i zamykało rozmowy - na jakiś czas. Z tym, że w pewnym momencie doszło do nich, iż mimo wszystko - nie widzi mi się być ŚJ.
Jakoś to będzie. Wyżalić się musiałam. Tylko tu ludzie wiedzą jak naprawdę to wygląda.
Póki co zastanawiam się czy nie uciąć sobie pogawędki z panem Starszym. Człowiek, który wydaje się być normalny...



#133377 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez smile on 2010-06-05, godz. 21:30 w Zwyczaje Świadków Jehowy

No i proszę... po pół roku zaczęło się. Bo rodzicom nie podoba się to, nie podoba się tamto. bo nie wykazuję chęci bycia ŚJ, bo zaglądam a to do neopogan, a to do buddystów, a to do mormonów. nie podoba się to, że pracuje zamiast chodzić na zebrania. nie podoba się, że moja rodzina to katolicy.
tylko nie powiedzą mi tego wprost. on nie chce konfrontacji. twierdzi, że niczego nie wskóram a mogę pogorszyć sytuację.
zostawić mnie nie chce. sama nie odejdę, bo... boję się o niego. wariuję.
nie pozwolę na to by odszedł z organizacji... widzę jak bardzo jest z nią związany. nie pozwolę by dla mnie rezygnował z własnego życia (choć kilka razy zasugerował, że o tym myślał).
nerwy... i z jego strony i z mojej. i nie mam pojęcia co dalej.
rada... hmm... tu nie ma dobrego rozwiązania.
zobaczymy



#132302 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez smile on 2010-04-20, godz. 18:33 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Prosta:
Więc i on musi się nauczyć tego jak akceptować drugą osobę.
A dwie osoby z różnymi poglądami... Hmm... To jest do przejścia - do czasu. A co się stanie, jeśli kiedyś będziecie chcieli się pobrać? Nawet jeśli on zgodziłby się na katolicki ślub - chyba nie wierzysz w to, że Starsi się na to zgodzą?
Ślub na ich sposób? W tych bardziej tolerancyjnych zborach - może i dostalibyście zgodę... Może.
Ale to i tak nie problem... A dzieci? Ok, pozwoliłby Ci wierzyć w to, co chcesz - ale dzieci? Dla nich raczej nie ma innej opcji niż to, że zostałyby ŚJ. Zgodzisz się na to? Odbierzesz im możliwość przyjęcia sakramentów?
Tak czy inaczej, życzę szczęścia... i by wszystko się jakoś poukładało.

Cały czas powtarzam człowiekowi, z którym jestem by nie robił sobie nadziei. Że nawet jeśli chodzę na zebrania - to nie znaczy, że chcę być jedną z nich. Poznaję ich świat, próbuję go zrozumieć... Ale mam świadomość, że on ta nadzieję ma. Kiedyś powiedział, że nie wie co zrobi i jak zareaguje gdy stanowczo powiem "nie". A wie, że to możliwe - bo są rzeczy, których zaakceptować u nich nie potrafię.
Mam tylko to szczęście, że zarówno on jaki i jego rodzice - cenią we mnie to, że się buntuję, że zawsze mówię, gdy coś mi nie odpowiada. Widzisz, on właśnie dlatego ze mną jest - dlatego, że mam swoje zdanie. Że nigdy nie pozwolę sobie na to, by ktoś coś mi wmawiał.

Dr House:
"czy pozwoliłby wam umrzeć tylko dlatego, że zabroniona jest transfuzja krwi?" - nie pozwoliłby. W tym jednym przypadku twierdzi, że to kwestia tego, na co pozwala nasze sumienie.
Na tyle, na ile go poznałam - nie pozwoliłby. Może i jestem zbyt pewna siebie, ale wiem, że bardzo dużo dla niego znaczę.
Może to zwariowane... ale gdy nachodzą go chwile zwątpienia... gdy zastanawia się nad tym czy sam zasługuje na to by być świadkiem - wspieram go, pomagam... powtarzam by nie rezygnował ze swojego życia. Jego religia jest ważną częścią jego życia - więc niech w niej pozostanie. Jeśli ona daje mu radość...
I znając go - nie pozwoliłby Starszym wtrącić się w to, co jest między nami.



#132213 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez smile on 2010-04-16, godz. 11:19 w Zwyczaje Świadków Jehowy

"będę musiała chyba zastosować "ich" metodę i zobaczyć czy się sprawdzi..." - sprawdziło?

Wiesz co? Dla mnie to brzmi troszkę tak, jakbyś chciała wydać wojnę organizacji?
Pamiętaj, że atakując ją - atakujesz człowieka, na którym Ci zależy. Wojna z osobą, którą kochasz?
Jeśli nie wróci do niej - jesteś pewna, że będzie szczęśliwy? Że nie będzie mu jej brakowało? To kawałek jego życia. Powiedz mi, naprawdę tego chcesz? Jesteś pewna, że nie będzie za tym tęsknił? Przecież to jego życie, jego świat... i jego rodzina. Wszystko to ma odrzucić - bo Ty tego chcesz?
Może nie jestem na tyle dojrzała, nie znam na tyle życia... Ale wydaje mi się by związek mógł istnieć - musicie się akceptować - swoje poglądy. Wzajemnie. Ty jego świat - on Twój. By związek mógł istnieć - musicie nauczyć się to godzić.



#132022 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez smile on 2010-04-08, godz. 20:23 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Przepraszam.

A te wszystkie frakcje i całe te ich bajeczki o tym, że można przyjmować jakieś tam składniki?
Tyle mówią o tym, że można bez krwi ratować komuś życie.
Znów naiwność.

I nie wyobrażam sobie co może czuć. I prawdopodobnie nigdy tego nie zrozumiem, nigdy się nie dowiem.



#132006 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez smile on 2010-04-08, godz. 16:36 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Hmmm... Może i jestem bardzo naiwna. Ale ufam mu. Może nie organizacji... Ale i jemu i pewnej mojej starej znajomej - tak. I mam wsparcie rodziny.
Zdaję sobie sprawę z tego, że możecie mieć rację - "dłużej w tym siedzicie".
Ślub? Studia pokończyć chcemy, pracę i utrzymanie mieć. A potem myśleć o ślubach... A do tego czasu - wszystko może się pozmieniać. Seks? Przecież bez tego można żyć. Może i jestem dziwna... Ale akurat tu moje i ich zasady się pokrywają.
Tak czy inaczej - większość pisze, że chce walczyć o osoby, na których im zależy. Dlaczego i ja nie miałabym spróbować? Oj tak, jest głosik szepczący "to nie ma sensu".
"Wciągnie, przemieli" - no chwila, przecież duża część ŚJ to normalni ludzie. Żyją prawie normalnie? Czemu prawie? Bo zebrania i chodzenie po domach. Albo rzeczywiście nie jestem świadoma tego co może się z ludźmi dziać. Co takiego strasznego? Że później tak bardzo zależy im na życiu wiecznym? Tego u nich nie pojmuję. Może właśnie dlatego, że jestem poganką i według naszych poglądów śmierć jest czymś naturalnym. Śmierć... A potem nie ma nic. I ok. Coś normalnego.
Że tak bardzo zależy im na tym by Boga nie zranić? Ja mam problem z uświadomieniem sobie, że ktoś taki jak Bóg jest. Dla mnie jest tylko energia i jakaś siła w świecie, z której każdy może korzystać - jeśli tylko wie jak. Ale to już inny temat.
Udawanie... jakoś emocjonalnie się do tego też nie nastawiam... Chodzę tam bo czegoś się o nich dowiaduję, mimo wszystko - czegoś uczę. Ale widzę jak podchodzi do tego człowiek, z którym jestem. Też na niektóre rzeczy potrafi spojrzeć przez palce, też nie ze wszystkim się zgadza. Jeśli on nie musi to czemu ja muszę?
I dziękuję Wam za rady. Doceniam.



#131984 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez smile on 2010-04-07, godz. 19:19 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Niby tak. Ale na chrzest w tej chwili też się nie decyduję. W sumie też nikt nie naciska, niczego nie przyspiesza. Może i ich taktyka - by nie spłoszyć ofiary.
A do własnych poglądów... no cóż, pozostanie mi tylko głośno o nich nie mówić. Z resztą... Tam wszyscy - jak dzieci w podstawówce - przeczytają dwa zdania, a później je powtarzają (co również nie omieszkałam im podsumować "to tak jakby traktowano ludzi jak bezmyślne stado"). Dyskusje, dyskusje można prowadzić wśród zaufanych osób.


Uwierz, widziałam już i większe przewinienia. Mniejsza z tym jakie. Tylko ukryte.



#131980 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez smile on 2010-04-07, godz. 18:41 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Nie wiem czy jestem w stanie.
Ratuje mnie fakt, że nie mam kontaktu ze zborem z moich okolic... Tzn... Przy okazji akcji zapraszania na Pamiątkę wydało się, że "jestem zainteresowaną".
I to, że są mili, albo jak określiłeś "łagodni" tylko z tego powodu - wiem. Widzę to.
A co do nadzoru... Pozwalają im studiować, rozwijać zainteresowania (tego jestem pewna). To nie jest tak, że obserwują nas 24h/dobę. Nie mają pojęcia co się dzieje za zamkniętymi drzwiami. Nie wiedzą tego, czego im się nie powie.
Z resztą... mam swoje sztywne zasady... W kilku kwestiach - podobne do ich zasad. Fakt, czasem przeginają... Ale - czy wszyscy tak w 100% przestrzegają tego, co się im mówi? Albo mam szczęście w życiu i trafiam na bardziej liberalnych ludzi - bo nawet jego rodzice wiedzą o moich dziwnych znajomych. Przedstawiam swój punkt widzenia. Jeszcze mnie za to nikt nie skarcił, jemu nie zabroniono kontaktu ze mną.
Udawanie... pachnie kłamstwem. O tych kilku rzeczach, które mnie rażą - mówię im od razu. Była... aż jedna ostrzejsza sprzeczka. Stanęło na tym, że każdy wie swoje i nie warto dyskutować bo i tak do niczego się nie dojdzie.
Kiedyś padł pomysł... Jeśli kiedyś zdecyduję się na studium - mam zgłosić się do kogoś ze starszych "bo jestem zbyt uparta i za dużo wiem" - hyh, w końcu kiedyś zaliczało się wszelkie organizacje kościelne - poczynając od Dzieci Maryi na Ruchu Światło Życie kończąc.
Nie wiem czy mam na tyle siły. Ani ja ani on. Tego nikt nie wie. Ale jeśli się nie spróbuje - można żałować, że stało się w miejscu. Po to jest życie, by próbować, by zmierzać przed siebie. By nigdy się nie poddawać.
A małżeństwo? Brzmi zbyt abstrakcyjnie. Jeszcze nie czas by o nim myśleć.



#131977 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez smile on 2010-04-07, godz. 17:23 w Zwyczaje Świadków Jehowy

No tak, odpowiedziałam. Tylko, że się boję... Mimo wszystko, to walka ze sobą. Wszystko to, co przeczytałam i usłyszałam o nich a z drugiej strony to, czego dowiedziałam się od nich samych.
Wiem tylko, że nie chcę się zmieniać... I nie zgodzę się na to by ktoś nadzorował moje życie (czyt. starsi) - albo jestem przewrażliwiona. Co będzie to będzie. Czas pokaże - przynajmniej tak sobie powtarzamy w chwilach zwątpienia.

A co do własnych poglądów - dużo tego i nie koniecznie nadaje się to do opisywania w tym wątku.



#131975 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez smile on 2010-04-07, godz. 16:27 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Witam Was:)
Wtrącę się, bo jestem w podobnej sytuacji do koleżanki... Hmmm... albo i głupszej. Bo nie jestem światkiem, nie jestem katoliczką... jestem poganką. A człowiek, z którym jestem (o dziwo jestem, choć długo trwała dziwna sytuacja, w której wyglądało jakby i jemu na mnie zależało i mi na nim... tylko, że - nie jestem świadkiem) robił wszystko co mógł byśmy się pokłócili, o sobie zapomnieli. Problem w tym, że nie znałam ich religii na tyle, by wiedzieć, że znajomość z nie-świadkami nie jest mile widziana. Znałam go dosyć długo, wiedziałam jaki jest i owe zachowania nie były dla mnie normalne... A że jestem dociekliwa - musiałam się dowiedzieć o co chodzi. I jestem tutaj. Kilka miesięcy temu przeczytałam te 50-kilka stron. Dało mi to dużo do myślenia... Brnąć dalej czy wycofać się. I mimo kolejnych zdań w stylu "uciekaj!" zaryzykowałam. W grudniu pierwszy raz byłam na ich zebraniu. I od czasu do czasu chodzę. Była Pamiątka... A zaraz potem spotkanie z innymi poganami... w następnej kolejności Wielkanoc z rodziną. Chyba sama nie wiem w co się pakuję. W którąkolwiek stroną pójdę - wiem, że będzie źle.
Świadkowie? Moja rodzina przyjęła to lepiej niż się spodziewałam. Przełknęli by nawet fakt gdybym została jedną z nich. Pytanie tylko czy ja jestem w stanie przełknąć. Czy byłabym w stanie iść na ustępstwo? Chyba tak... Nie muszę się przecież ze wszystkim zgadzać. Mam swoje zdanie, mam swoje poglądy, swoje zasady - nie pozwolę sobą manipulować. To w czym problem? Lubię czuć się bezpiecznie. Wejść w ich środowisko nie mając gwarancji, że nie zostanę sama? Zrezygnować ze swojej wiary... podczas gdy wszystko może się rozpaść?
Jego rodzina? Wierzy, że zostanę jedną z nich, mimo, że za każdym razem proszę by nie robili sobie nadziei. Jego rodzina? Lubi mnie.
Jemu obiecałam, że ograniczę swoje kontakty z poganami...
Nie wiem, nie wiem, nie wiem.
Jeśli mimo wszystko jakoś się nam układa? Jeśli on jest świadom moich tradycji, mojego przywiązania do mojej rodziny...
Cieszę się, że jesteś y zbyt młodzi by myśleć poważnie o dalszym życiu. Cieszę się, że mamy czas... I szansę by los sam ułożył naszą historię.
Do czego zmierzam? Do tego, że warto walczyć. Cokolwiek będzie dalej. Zawsze jest szansa, że czegoś nas to nauczy.
I gdybym nie była wyrwała... Nie wiedziałabym dlaczego się zmienił, nadal płynęłyby łzy.