Skocz do zawartości


Zawartość użytkownika istotka

Odnotowano 17 pozycji dodanych przez istotka (Rezultat wyszukiwania ograniczony do daty: 2017-01-05 )


Sort by                Order  

#77659 Stało się!

Napisano przez istotka on 2007-10-09, godz. 08:45 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Witam!
Dorzucę i swoich 10 groszy do tych wszystkich wypowiedzi. Sprawa nie jest błaha to fakt. Uczucie piękne i może najlepsze dla Was jest to, że już od początku musicie stawić czoła dużemu problemowi. Wtedy miłość ma szanse na próby i albo przetrwa albo nie. Niestety nie jesteście w stanie wszystkiego omówić i wszystkie kwestie sporne zakończyć satysfakcjonującym kompromisem. Życie niesie ze sobą tak wiele niespodzianek, że nie da się wszystkiego przewidzieć. Będziesz musiał zrezygnować nie tylko z przywileju, ale ze wspólnego kierunku działania. Nie da się w tym przypadku wychowywać dzieci w obydwu denominacjach bo są one ze sobą całkowicie sprzeczne - oczywiście pomijając wiarę w Boga. Brak wspólnego świętowania czegokolwiek, brak porozumienia dusz - wszak jedna jest śmiertelna a druga nie, czy w domu będzie choinka, gdzie będzie Twoja żona podczas wigili, gdzie będziesz Ty, gdzie będą Wasze dzieci, czy na ścianach Waszego domu mogą wisieć niewinne obrazki "święte", kto i czy w ogóle zabierze dzieci na świecenie jajek do Kościoła, czy samotnie będziesz się udawał na każdą pamiątkę, czy jest Mikołaj? To są sparwy do omówienia. A te, które wynikną z codzienności... Będzie naprawdę ciężko... I to dlatego organizacja, do której należysz przestrzega przed nierównym jarzmem. Bowiem w kwestii sumienia nie ma kompromisów. Ważne jest na ile głęboko każde z Was jest osadzone we własnej religii i na ile może poświęcić swoje przekonania na rzecz drugiej strony.

Wiem co piszę. Zostałam wychowana w religii ŚJ, ale nie praktykuję tego wyznania. Właściwie jestem teraz nikim, bo w Boga wierzę, ale nie potrafię odnaleźć do Niego drogi. Jednak wpojone mi przekonania są niezwykle silne. Wyszłam za mąż za katolika, który praktykujący jest tylko w obszarach tradycyjnych. Pomimo wcześniej omówionych kwestii przychodzi nam się borykać z wieloma konfliktami. I tu dodam, że właściwie największym problemem są wierzący rodzice moi i jego. Nie zrozum źle. Nikt się nie wtrąca, ale oboje czujemy się w pewien sposób za nich odpowiedzialni i aby zrobić dobrze im, rozbimy sobie niejako źle. Nikt nikomu nie ubliża, ale każda pliszka swój ogonek chwali i tak naprawdę to najbardziej przes***e mam ja. Z jednej strony przyjemność obchodzenia wigili a zdrugiej wbite do głowy inne przesłanie.

Ty jednak wierzysz, że jesteś w słusznej religii i wigilii obchodzić nie będziesz, ale jak będziesz się czuł kiedy Twoja żona będzie biegała za prezentami gwiazdkowymi dla swojej rodziny? Poza tym jak bardzo będziesz szanował tak kłamilwe w przekonaniu Twojej religii, przekonania o słuszności jej postępowania?

Życzę Wam wszystkiego najlepszego, ale jednocześnie jest mi bardzo trudno wyobrazić sobie Wasze wspólne szczęśliwe życie.



#27402 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez istotka on 2006-05-10, godz. 11:46 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Czytam, czytam i uwierzyć nie mogę... Prawdziwa miłość to ocean wyrozumiałości i kroczenie w tym samym kierunku, zrozumienie, tolerancja i przede wszystkim bycie razem:) A to co tu czytam to moim zdaniem miłośc platoniczna, odczuwana raczej jako bolesne odrzucenie a nie jako dojrzałe uczucie. Aby dojśc do dojrzałej miłości musi upłynąć okres zauroczenia, wspólnego bycia ze sobą (nie tylko w sposób erotyczny), rozmów i planów, wspólnej budowy przyszłości, wyobrażenia o niej. Etap cięcia żył z powodu odrzuconych zalotów, bo trudno tu mówić o odrzuceniu miłości - trzeba ją najpierw zbudować - przechodzi w etap dojrzałości wyboru partnera, który będzie tak samo jak my gotów do porozumienia.

Mam za sobą "znajomość" z pewnym kawalerem, który jako młody, pełen dobrej wiary i swoich uczuć chłopiec targnął się na swoje życie z powodu identycznego jak tu opisany. Otóż wybranką jego młodzieńczych uczuć była młoda panna ŚJ. Skończyło się bardzo niemiło - ona jego odrzuciła (powody identyczne, nacisk rodziny, zboru, wyrzuty sumienia) on na poczatku walczył (identycznie, na poczatku studium, potem wyrozumiałość, tłumaczenia itp.) a potem ciął żyły... potem byłam ja - zainterowanie moją osobą wynikła właśnie z mojego bycia ŚJ...

Podobnie jak wszyscy wierzę w miłość, ale nie w ślepą i jednokierunkową ulicę... poza tym udowodiono naukowo, że tylko miłość rodziców może być bezwarunkowa...



#25038 Zatwardziałość warunkiem zbawienia cudzołożnika?!

Napisano przez istotka on 2006-04-19, godz. 13:31 w Tematyka ogólna

Do Sebastiana: Pragnę zwrócić tu uwage na rzecz nastepującą. Ponieważ wg Ciebie ślub cywilny nie jest przysięgą małżeńską, która byłaby ważna przed Bogiem tak więc wszelkie późniejsze rozwody i kolejne związki SJ są wg Twojej katolickiej logiki Sebastianie nieważne przed Bogiem. Jaki jest więc Twój problem? Bo skoro śluby cywilne nie są wiążące przed Bogiem to wynika z tego, że wszyscy ŚJ żyją w cudzołożnych związkach lub jak wolisz wszetecznych i zaden z nich nie może zostać zbawiony. No chyba, że zaprzestanie cudzołóstwa vel wszeteczeństwa a to oznacza tylko jedno całkowity celibat SJ a co za tym idzie i innych religijnych denominacji.

A co w przypadku kiedy niezbyt subordynowany katolik opuści swoją żonę dla innej laski? Nawet jeśli jego opuszczona zona jest głęboko wierzącą katoliczką to jedyne co może to żyć samotnie do jego lub co gorsza swojej śmierci podczas gdy on będzie płodził dzieci i wychowywał je w wierze katolickiej - tego nikt mu nie zabroni:)

Pozdrawiam
i.



#15094 ŚWIETA, ŚWIĘTA, ŚWIĘTA..........

Napisano przez istotka on 2005-12-12, godz. 15:42 w Boże Narodzenie & Sylwester

Z Bratem Jaraczem jak zwykle zgadzam się w 100%. Wypowiedź Dementora rozumię wg kategorii, o której to Jaracz pisze: jak się człowiek w religii SJ wychował to nigdy mu Świąt brakować nie będzie :) tak po prostu...
Ja osobiście jako dzieck zawsze zazdrościłam koleżankom ubierania choinki i tych pod nią prezentów, oczekiwania pierwszej gwiazdki itp bajerów. Dla dziedziaków to chyba ważne przeżycia, które później objawiają się tęsknota za tymiże świętami. Myślę, że tradycja to nie jest wcale takie zło konieczne i jeśli ktoś z głową podchodzi do okresu światecznego to na pewno nadwagą nie grzeszy :)



#13989 nawracanie się świadków Jehowy na chrześcijaństwo

Napisano przez istotka on 2005-11-16, godz. 10:28 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

osobiście zgadzam sie z bratem jaraczem co do olbrzymiej niechęci wobec KRK urodzonych "w prawdzie". Chodzi tutaj raczej o głeboką niechęć do ich przekonań religijnych i jak to nazywacie doktryn. Jeżeli od dziecka słyszy się o tym, że parafianin to człowiek zaściankowy, że papiestwo ma szanse powiedzieć ludziom prawdę a tego nie robi tylko ich mami tradycjami, ze to wszystko blichtr, choinka po jakichś tam poganach, tudzież jajka i zajaczki, urodziny tudzież itp, itd, to jest tym się przepełnionym po prostu do bólu. Jest to na prawdę trudne do przskoczenia i chociaz na codzień jest ta nicheć głęboko uśpiona to od czasu do czasu ujawnia się nawet wbrew mojej woli.

W temacie zmiany religii z KRK na ŚJ to znam prypadki bardzo głęboko wierzących katolików, których przekonano, że są okłamywani a oni podążyli tym tropem i zostali ŚJ. Nie wiem czy wynikało to z powierzchownej wiary i tercjanizmu czy z też z prostoty doktryn WTS. Nigdy nie byłam katoliczka więc nie wiem na czym polega głęboka wiara w tej religii.

Poza tym jak czytam nieraz Sebastiana i jego głebokie przekonanie o tym, że KRK jest prawdziwą religią to gdzieś w środku wcale niechcąco śmieszy mnie to i wynika to właśnie z mojego świadkowego pochodzenia pomimo iż za ŚJ się nie uważam. Tak że Sebastianie nie czuj się urażony bo to tylko moje odczucia związane z głeboko wszczepioną niechęcią do Twojej obecnej religii.

Pozdrawiam :)



#12703 Małżeństwo ze Świadkami Jehowy

Napisano przez istotka on 2005-10-24, godz. 10:32 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Ostatnio sama przeżyłam podobną sytuację. Opisałam ja w poście "sumienie". Zgadzam się z Sebastianem w 100% i tzw. szerokie horyzonty czy empatia nie mają tutaj zastosowania. Jak sie ma stanowisko starszego to trzeba go pilnować.
Mój brat (starszy zboru) nie przyszedł na mój slub (tylko USC a nie kościół) ze wzgledu na swój przywilej. Jego rodzina czyli żona i dzieci - dorosłe - tudzież nie. Na obiad poślubny i fajną imprezę też im sumienie nie zezwoliło. Ale ja to rozumiem i sznuję bo jak to powiedział brat_jaracz - urodziłam się "w prawdzie"...



#10462 sumienie

Napisano przez istotka on 2005-09-14, godz. 14:21 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Dziękuę Ci Bellastar. Takie pełne ciepła i wyrozumienia słowa powodują, że od razu mi lepiej na duszy. A musze się przyznać, że czasami zastanawiam sie nad swoją "odmiennością" w stosunku do mojego brata i najbardziej jest mi przykro z powodu rodziców, którzy mają dwojako skrajne pociechy. On 300% normy SJ a ja - 50%.

Jednak tekst "sumienie nam nie pozwala" powalił nawet moich rodziców, którzy są "w prawdzie". Mój narzeczony - dla którego specyficzny slang SJ jest zupełnie obcy - skwitował całość, że woli być w błędzie...

Swoją drogą rozmowa zaangażowanych mocno SJ musi być dla ludzi nieoswojonych z ich językiem strasznie dziwna.

Pozdrawiam wszystkich



#10402 sumienie

Napisano przez istotka on 2005-09-13, godz. 09:08 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Witam wszystkich obecnych!

Panna w rozsądnym wieku należąca formalnie niejako do zboru ŚJ, rodzice ŚJ (super fajni ludzie), brat z żoną i dorosłymi dziećmi SJ (100% zaczarowania), reszta rodziny w różnych innych układach religijnych (KK) zapragnęła zmienić stan cywilny i wyjść za mąż za bardzo fajnego faceta z KK (w pełni świadomy sytuacji w jakiej ona się znajduje). Ślub oczywiście tylko cywilny. Rodzice very happy a brat z żoną i dziećmi - dorosłymi zresztą - nie przyjdą na ślub i uroczysty rodzinny obiad (nie żadne tam weselicho) bo im sumienie nie pozwala gdyż ślub nie jest "w Panu".

Czy ktoś słyszał o podobnym przypadku?



#8477 Kryzys sumienia

Napisano przez istotka on 2005-07-13, godz. 10:34 w Raymond Franz "Kryzys Sumienia"

Sebastianie,

Czy równie aktywnie demaskowałeś wszelkie niedoskonałości KK będąc SJ? Zauważyłam bowiem, żeś inteligenta bestia, ale bardzo zapalczywa. Osobiście uważam, że skoro odnalazłeś swoja drogę to pokaż innym watpiącym SJ jak ją odnaleźć a podejrzewam, że takie ataki tylko powodują niezdrowe emocje i wypłoszenie i tak zdezorientowanych osób.

A odnośnie Franza i jego książki to przeczytałam ją, jest ciekawa choć w zasadzie to faktyczny kryzys wiary wystąpił u niego już gdzieś w połowie jego służby. Pozycja ciekawa i warta polecenia.



#8471 Co zostało z tamtych lat...

Napisano przez istotka on 2005-07-13, godz. 10:07 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Jaabesie, zgadzam się z Twoim wywodem. Ja także uważam, że jedna droga to nie jedna religia. Najwazniejszy jest respekt wobec Boga i ofiary jaka poniósł Jezus. Oczywiście, że łatwiej tą drogę pokonywać z kimś o podobnym odczuwaniu i współrozumieniu i dlatego ludzie jednoczą się w zbory już od poczatku istnienia chrześcijaństwa.

Bracie Jaraczu, bardzo podoba mi sie Twoje stanowisko i dlatego chciałabym i sobie życzyć takiego optymizmu i wytrwałości. Czasami jest mi jedynie przykro, że w pewien sposób zawiodłam swoją mamcię, która pomimio iz jest SJ już bardzo długi czas (ponad 40 lat) jest osobą bardzo rozsądną i kochajacą Boga. W każdym badź razie Twoja pogoda ducha bardzo pozytywnie nastraja do pozytywnych przemysleń.



#8466 Co zostało z tamtych lat...

Napisano przez istotka on 2005-07-13, godz. 09:09 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Sebolu, oczywiście religia jest tworem ludzkim. Jakoś tak sie poskładało, że jedni ludzie coś odkrywają, dzielą się z innymi, tym innym to pasuje i już mamy naśladowców w grupie... Religia jednoczy, dzieli, daje nadzieję, zabiera życie...

Duchowość to piekny przymiot świadczący o głębi ludzkiej duszy i należy ten przymiot pielegnować. I moim zdaniem przynależnośc religijna wcale nie decyduje o tym, że ktoś tę duchowść posiada. Rodząc się dostajemy religię niejako w spadku natomiast o duchowść musimy już sami zabiegać czy to poprzez pielęgnowanie jej w wyznaniu z którego sie wywodzimy czy poprzez zmiane religii na taką w której uważamy, że duchowośc nasza rozwinie się w pełni czy też poprzez odcięcie się od formalnych wyznań i ciągłe poszukiwanie. Jeżelić wierzyć Bibli to jest jedna taka droga, która prowadzi do życia wiecznego (w jakimkolwiek wymiarze ono jest) a niewielu jest takich, którzy ja znajdują. Ja ciągle szukam...
Czytając to forum jestem pod wrażeniem tylu emocji tu obecnych. Dużo tutaj pozytywu jak i negatywu. Czasami zazdroszczę SJ ich głębokiego przekonania, że "poznali prawdę".



#8465 Co zostało z tamtych lat...

Napisano przez istotka on 2005-07-13, godz. 08:52 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Bracie Jaraczu, nurtuje mnie ciągle jedna sprawa. Ponieważ podobnie do Ciebie nie utożsamiam się duchowo z wyznaniem SJ to ciągle przynależę do niego w sensie formalnym. Wynika to z pewnego rodzaju strachu przed "zamknięciem tematu" no i jest jeszcze rodzina, której jedna cześć jest naprawde mocno "zaczarowana". Niestety jestem co jakis czas na tapecie i chociaż nie dochodzi do konfrontacji z różnych przyczyn to nie da się tego przeciągać w niskończoność. I ze względu na siebie i ze względu na bliskie mi osoby będące lub nie będące SJ. Wracając do Twojej osoby to interesuje mnie jak Ty radzisz sobie z takimi naciskami i czy w ogóle one istnieją?

Jeśli chodzi o stronę duchową to faktycznie interesuje mnie to ze względu na moje własne odczucia ale jak zauważyłeś nie czas i nie miejsce. Może kiedyś.



#8461 Co zostało z tamtych lat...

Napisano przez istotka on 2005-07-13, godz. 08:00 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

<czyli generalnie nie ma takiego;-) bo zawsze bedzie jakieś ALE ;-) >

Niekoniecznie. Wiara, poziom zaangażowania, chęć pogłębiania wiedzy bibilijnej, zrozumienie przekazywanych informacji to kwestia indywidualna. To co dla Ciebie ma znamiona "ale" nie musi ich mieć dla innych choć nie zawsze bedą potrafili obronić swoich przekonań. Ponadto napisłam, że przynależność do wyznania zwykle opiera się na tym, że odpowiada ono na większość dręczących nas pytań w sposób jak najbardziej nas satysfakcjonujący. Czyli nie na wszystkie pytania i nie w sposób 100% wyczerpujący. To jest po prostu niemożliwe.



#8458 Co zostało z tamtych lat...

Napisano przez istotka on 2005-07-13, godz. 07:18 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Dzień dobry,

Na wstępie słówko wyjaśnienia dla teo: miłowanie Boga to według mnie stawianie jego ducowej osoby na pierwszym miejscu w naszym życiu, to wyrażanie wdzięczności za życie, zdrowie i pomyślność lub modlitwa o nadzieję gdy powyższych chwilowo lub długofalowo brak… to nadzieja na życie bez bólu, cierpienia, śmierci… to pewność spotkania najbliższych, których zabrał czas…
Kiedy kochasz kogoś (mamę, tatę, partnera) bardzo mocno to życie bez tej osoby zatraca sens lub zmienia się całkowicie. Bóg to nasz stwórca, nasz ojciec i dlatego miłość do niego jest niejako wpisana w życiorys człowieka. Miłowanie Boga to poszukiwanie drogi do prawdy o Nim i jego zamierzeniach względem człowieka na tyle na ile pozwala nam nasza wiedza i wyobraźnia. Ponadto nie o rozdzielanie wszystkiego na białe i czarne mi chodzi ale o uporządkowanie swojej drogi do Boga.

Bracie Jaracz: muszę przyznać, że Twoja buntownicza i jednocześnie radosna postawa bardzo mnie intrygują. Z drugiej strony jestem bardzo ciekawa jak wygląda Twoja duchowa droga…

Mad: Nie odpowiedziałaś na moje pytanie ponieważ przynależność do WTS jest dla mnie sprawą bez znaczenia tym bardziej, że sama pisałaś o swoim nadciągającym wyłączeniu. Przyznaję, że rozumiem Twoje intencje, ale kreowanie się na SJ według własnej wizji to dla mnie nieporozumienie. Według Twojej odpowiedzi ja i wielu innych osobników mogłoby być SJ. Piszesz: głośno i wyraźnie mowię (świadczę), że Bóg Wszechmocny ma na imię Jehowa! Wyraźnie mówię, że Bóg ma prawo do absolutnej władzy w świecie, który stworzył! Zdecydowanie i wyraźnie bronię Boga przed zarzutami o złe intencje! I ja podpisuje się pod tym w 100% ale nie czyni to ze mnie jeszcze SJ. Podkreślam, że nie krytykuję tylko zastanawiam się czy bycie SJ i jednoczesne szerzenie poglądów odbiegających od wymienianego tu wyznania mogą iść ze sobą w parze.

Moje własne odczucia dotyczące sfery przynależności religijnej to wybranie takiego wyznanie, które odpowiada na większość dręczących nas pytań w sposób jak najbardziej nas satysfakcjonujący. Oczywiście wszystko zależy od wiary w istnienie Boga i intensywności pragnienia miłowania tej niewidzialnej istoty. I jest to sprawa indywidualna.



#8432 Co zostało z tamtych lat...

Napisano przez istotka on 2005-07-12, godz. 07:45 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Mad chciałabym Ci powiedzieć, że zgadzam się z Tobą prawie całkowicie. Prawie bo moje podsumowanie byłoby krótsze. Ja tez wierzę w Boga i w to, że dając nam życie dał nam również nadzieję po śmierci. Jedynie nasza ludzka wyobraźnia i wiedza ogranicza nam pełne zrozumienie i poznanie istoty Boga. Zgadzam się również, że miłowanie Boga nade wszystko i bliźniego swego jak siebie samego zawiera w sobie wszystkie elemnty prawa jakim powinien kierować się człowiek aby żyć godnie i być szczęśliwym.

Inne sprawy są niejako drugorzędne...

Kiedyś napisałaś, że już niedługo zostaniesz z organizacji ŚJ usunięta. Czy to dlatego, że głosisz swoje poglądy ludziom? Wciąz podkreślasz, że jesteś ŚJ ale czy świadczysz o Jehowie w taki sposób jak wymaga tego organizacja SJ? To troche dziwne bo wypowiadasz się tutaj z pozycji SJ ale tak troche po kumpelsku z odstępcami wszelkiej maści. Nie traktuj tego jako krytykę bynajmniej poniewaz osobiście uważam Cie za osobę, której wypowiedzi są naprawde na bardzo wysokim poziomie. Dziwi mnie jedynie to pełne utożsamainie się z religią SJ z jednej strony i bytnośc tutaj z drugiej, bo nie dostrzegam u Ciebie poszukiwania tzw. prawdy i tego po której stronie stanąć. Prwdopodobnie wynika to z tego, że znam Cie jedynie z kilku wypowiedzi na tym forum...

Ja sama wciąż mam problemy z decyzją pozostania lub odejścia. W zasadzie już mnie tam nie ma choć oficjalnie jestem. Mentalnie nigdy nie byłam SJ a zdrugiej strony wpajane mi przez lata informacje wciąż powodują, że czasami zachowuję sie wręcz dziwnie nawet dla samej siebie. To tak trochę jakbym sobie samej na złość robiła...

Chciałabym Cię kiedyś poznać... :)



#8190 Czy PUBLICZNIE można głosić swe poglądy?

Napisano przez istotka on 2005-07-07, godz. 13:56 w Nowości z kraju i zagranicy

Osobiście jestem za publicznym wyrażaniem swoich poglądów pod warunkiem, że znajdzie się ktoś kto ich słuchać chce a na kongresie chce wielu. I to jest niejako tejże organizacji sukcesem. W sumie do wojen nie namawiają a że chcą się spotykać 3 razy w tygodniu i omawiać "pokarm na czas słuszny" to ich sprawa...

Ja również zostałam wychowana w "prawdzie" i od dziecka wszczepiano mi nichęć do "religii fałszywej" ale z drugiej strony to jak miałam zostać wychowana skoro moi rodzice są ŚJ? Rozumiem gorycz, niesmak, żal, rozczarowanie i wiele innych uczuć towarzyszących osobom, które były, są lub będą w jakikolwiek sposób związane z tą organizacją. Większość tychże osób dyskutuje tutaj sobie o tym jak to dobrze zrobili odchodząc i innym otwierają oczy, ale tak naprawdę wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i jako ludzie (w domyśle niedoskonali) w taki czy inny sposób zostaniemy rozliczeni przez Boga. Po co bawić się w osądy my tacy wy tacy... Ja nie miałam wyboru i zostałam ukształtowana w tej religii, teraz wybór mam i wiem że SJ być nie chcę ale trudno jest żyć z pewnymi mechanizmami zachowań, które ciągle w umysle moim pokutują. Nie chcę jednakże mieć do nikogo żalu a juz na pewno nie do moich cudownych rodziców, którzy pomimo iż SJ są to jednak mają swój rozum i mnie moim też pozwalaja się kierować.

Wracając do tematu to każdego wysłuchać można, nawet jeśli wali absurdy Publiczne głoszeni swoich poglądów tak, nachalność i nagabywanie nie!



#6243 Dlaczego ?

Napisano przez istotka on 2005-05-13, godz. 13:12 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

do ByłaM

Jakbym czytała o sobie. Identyczne przeżycia i wspomnienia z dzieciństwa, które niestety bardzo wpływają na dorosłą samoocenę. Nie wiem jak Ty, ale ja mam cudownych rodziców i pomimo wielu starć, bitew rozumiemy swoje wybory. Nie jest mi łatwo rozstać się z wieloma naprawdę wartościowymi przekazami a z drugiej wiele spraw widzę inaczej. Nie potrafię spokojnie rozmawiać na tematy związane z religią ani z rodziną ani z osobami nie mającymi nic wspólnego z tym wyznaniem.

Pozdrawiam serdecznie
Justyna