Skocz do zawartości


Zawartość użytkownika ble

Odnotowano 981 pozycji dodanych przez ble (Rezultat wyszukiwania ograniczony do daty: 2017-01-23 )



Sort by                Order  

#131983 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-04-07, godz. 19:11 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Ale - czy wszyscy tak w 100% przestrzegają tego, co się im mówi?


Jeśli chodzi o ŚJ - nie. Są dalej ŚJ bo albo są to przewinienia za które nie grozi komitet, ukrywają to albo mają "plecy".

Przedstawiam swój punkt widzenia. Jeszcze mnie za to nikt nie skarcił, jemu nie zabroniono kontaktu ze mną.


Nikt cię nie skarcił, bo jesteś zainteresowaną, potencjalną owcą, kimś z kogo jest szansa, że zrobi się Świadka Jehowy. Potencjalnej owcy się nie wygania poza pastwisko. Gdybyś była po chrzcie to twoje odmienne punkty widzenia mogłoby zostać odebrane jako odstępstwo. Ale ponieważ nie jesteś ochrzczona to nikt się nie czepia.



#132031 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-04-09, godz. 05:37 w Zwyczaje Świadków Jehowy

jestem bardzo zła i rozgoryczona, i strasznie okropnie smutna i nieszczęsliwa, wiecie?


Rozumiem cię.

Odmienne poglądy religijne - jeśli są usilnie praktykowane - dzielą ludzi. Dzielą uczucia. Ja nie wiem co to w ogóle jest, jak mężczyzna np. mówi "jak będziesz poznawała prawdę to będę z tobą a jak nie to musimy się rozstać bo mi rodzice i starsi ględzą a poza tym ja nie mogę się wiązać z dziewczyną nie będącą ŚJ". Czy trzeba zawsze w ten dziwny sposób rozumować, czy nie można pomyśleć po swojemu? Niech mi jakiś ŚJ pokaże gdzie w Biblii jest napisane że ŚJ nie może się wiązać z katoliczką albo z poganką wierzącą w Boga. Już jeden kiedyś próbował ale marnie mu to wyszło. Mgliste mantry organizacji mnie nie przekonują.

Ja dla swojej narzeczonej olałem całkiem to wszystko, fakt, zrobili mi dodatkowo krzywdę, to było czynnikiem dodatkowo wyzwalającym brak zgody z nimi, ale nie wyobrażałem sobie też abym miał dla jakiś niepoważnych starszych zostawiać moją kobietę. Musiałbym chyba być tak niepoważny jak oni.

Mimo wszystko wpakowałem się w toksyczny związek. Na szczęście znalazłem w sobie siłę by to zakończyć zanim będzie za późno. Swoją decyzję okupiłem bólem, wręcz to ciężko odchorowałem. Dużo mi pomogło wsparcie moich przyjaciół, za co zawsze będę im wdzięczny. Po tym wszystkim położyłem lagę na związkach, przestałem rozglądać się za partnerką skupiając się na pielęgnowaniu przyjaźni, również z kobietami.

Po jakimś czasie odpowiednia dla mnie partnerka przypadkiem sama się znalazła. Zapewne w dużym stopniu dzięki temu że niczego nie oczekiwałem, na nic się nie nastawiałem, nie napinałem się, nie siliłem się na pokazanie się od lepszej strony. Teraz mam udany, satysfakcjonujący związek.


Miałem bardzo podobnie jak ty. Tyle że to był toksyczny związek "w prawdzie" lecz z niemal całkowitym - jak się później okazało - niedopasowaniem. Nie odchorowałem go ale za to musiałem przechodzić przez piekło rozwodu oraz komitetu sądowniczego. Lagi na związkach nie położyłem ale też nie szukałem na siłę.



#131978 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-04-07, godz. 17:39 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Witam Was:)
Wtrącę się, bo jestem w podobnej sytuacji do koleżanki... Hmmm... albo i głupszej. Bo nie jestem światkiem, nie jestem katoliczką... jestem poganką. A człowiek, z którym jestem (o dziwo jestem, choć długo trwała dziwna sytuacja, w której wyglądało jakby i jemu na mnie zależało i mi na nim... tylko, że - nie jestem świadkiem) robił wszystko co mógł byśmy się pokłócili, o sobie zapomnieli. Problem w tym, że nie znałam ich religii na tyle, by wiedzieć, że znajomość z nie-świadkami nie jest mile widziana. Znałam go dosyć długo, wiedziałam jaki jest i owe zachowania nie były dla mnie normalne... A że jestem dociekliwa - musiałam się dowiedzieć o co chodzi. I jestem tutaj. Kilka miesięcy temu przeczytałam te 50-kilka stron. Dało mi to dużo do myślenia... Brnąć dalej czy wycofać się. I mimo kolejnych zdań w stylu "uciekaj!" zaryzykowałam. W grudniu pierwszy raz byłam na ich zebraniu. I od czasu do czasu chodzę. Była Pamiątka... A zaraz potem spotkanie z innymi poganami...


Jego rodzina? Wierzy, że zostanę jedną z nich, mimo, że za każdym razem proszę by nie robili sobie nadziei. Jego rodzina? Lubi mnie.
Jemu obiecałam, że ograniczę swoje kontakty z poganami...


W cytatach masz odpowiedź na to, dlaczego traktują cię "łagodnie". Gdybyś się nie interesowała religią Świadków to zapewne twój chłopak zbierałby cykliczny ochrzan od rodziców/starszych zboru.

Różnica między tobą a Unpredictable jest taka, że ona nie ma zamiaru chodzić na zebrania, Pamiątki jak również zmieniać swych wierzeń. U ciebie sytuacja jest lepsza bo ty już wykazujesz zainteresowanie okazując to w czynach.

Kiedyś miałem podobnie jak ty. Opisywałem to w którymś miejscu forum.

Wiem tylko, że nie chcę się zmieniać... I nie zgodzę się na to by ktoś nadzorował moje życie (czyt. starsi) - albo jestem przewrażliwiona. Co będzie to będzie. Czas pokaże - przynajmniej tak sobie powtarzamy w chwilach zwątpienia.

A co do własnych poglądów - dużo tego i nie koniecznie nadaje się to do opisywania w tym wątku.


Musisz zrozumieć, że organizacja wymaga WYŁĄCZNEGO oddania i to starsi zawsze mają rację a nie ty. Musisz się ze wszystkim zgadzać, chyba że będziesz udawała. Czy jesteś gotowa spełniać wszystkie wymagania organizacji? Pamiętaj, że później, w razie popełnienia poważnego według organizacji grzechu i nie okazania skruchy jesteś wykluczana a co za tym idzie wszyscy którzy należą do organizacji mogą się od ciebie odsunąć, włącznie z twoim chłopakiem/narzeczonym/mężem. Poważne według organizacji grzechy można oczywiście ukrywać, ale jeśli starsi się o tym dowiedzą to jest to najprostsza droga do komitetu. Znane są też przypadki, gdy niesłusznie wykluczano osoby za "grzechy" typu nie chodzenie na zebrania. Już to kiedyś pisałem, napiszę jeszcze raz: przyjęcie chrztu w organizacji to przekroczenie granicy, spoza której NIE MA akceptowalnego przez organizację powrotu.

Nie zamierzam cię zniechęcać. Chcę tylko abyś wiedziała co i jak. Jeśli czujesz się na siłach - spróbuj. Wiele małżeństw w organizacji jest takich, że późniejsza żona nie była wcześniej ŚJ a mąż wcześniej był i zapoznał ją z prawdą, ożenił się z nią i do dzisiaj jest OK. Znam takie małżeństwa.



#131955 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-04-06, godz. 15:22 w Zwyczaje Świadków Jehowy

zrozumiałam,że uważacie, że nie warto walczyć, a jak się potoczy sytuacja z ' moim ' śJ pokaże przyszłość.


Warto walczyć, ale nigdy nie wiesz jaki będzie rezultat tej walki. Dziś człowiek ma wystarczająco dużo problemów. Życie szybko ucieka. Wskazaliśmy ci jedynie pewne argumenty za i przeciw. Osobiście w takiej sytuacji nie chciałoby mi się walczyć. Wybór należy do ciebie. Nikt z nas tej decyzji za ciebie nie podejmie.



#131800 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-04-02, godz. 20:07 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Ja zdecydowalam się na związek z Katolikiem, obydwoje poszliśmy na pewne kompromisy, z tym że ja chyba na większe, niż on, i wiecie....nie jestem zbyt szczęśliwa...Zbyt często musialam dusić swoje sumienie...


Ja jako jeszcze ówczesny ŚJ również poszedłem na pewne kompromisy i na większe niż moja ukochana i niczego nie żałuję. Jestem szczęśliwy. Nie dusiłem swego sumienia bo moje sumienie już wcześniej reagowało nie wg przepisów organizacji ale wg logicznego, ludzkiego myślenia. Ty się dusiłaś bo widocznie za bardzo jesteś związana myślami, sumieniem i sercem z organizacją. Ja już związku z nią nie czułem... Za dużo przykrości i negatywnych przeżyć...

Milość miłością...ale , wbrew temu co pisał Ble, milość to nie chemia....chemia sie kończy pojakimś czasie, zwylke nie na dlugo starcza...


IMHO prawdziwa miłość to właśnie chemia. To nie chemia się kończy po jakimś czasie tylko pierwsza fascynacja. Chemia pozostaje a pierwsza fascynacja zamienia się w przywiązanie i przyzwyczajenie do partnera. Nie znaczy to, że wtedy zanika miłość. Wiele zależy oczywiście od samych partnerów.

Ważniejsze to patrzeć w jednym kierunku, mieć podobne wartości, to o wiele lepsze oparcie dla związku. Kocham męża i czuję się kochana, ale brak w tym związku harmonii.


Te rzeczy są ważne, ale wg mnie nie najważniejsze. Dlatego, że można patrzeć w jednym kierunku, mieć podobne wartości, ale jeśli się nie kocha prawdziwe, "z rozsądku" albo po to "żeby kogoś mieć" to nie może być mowy o udanym związku.

Skoro w twoim związku brak harmonii to musisz się zastanowić co zrobić, żeby ten stan rzeczy zmienić na lepsze. Pomoże tutaj szczera i spokojna rozmowa z partnerem i pójście za głosem serca.

Kilka osób na wyścigi pisze w tym temacie, że prawdziwej miłości nie przeszkadza wiara, ale to twierdzenie jest prawdziwe tylko w sytuacji, gdy obie strony nie traktują religii na poważnie. Kiedy jedna lub obie strony przywiązują do niej dużą wagę, to będą szarpać się całe życie w związku z innowiercą. Jest to smutna prawda


Częściowo się z tobą zgodzę. Chęć traktowania religii na poważnie (trzymania się w całości jej zasad) często brutalnie zderza się chęcią pójścia na kompromis religijny wobec partnera. Szarpać się jednak raczej nie będą. Po pewnym czasie znudzi im się i pójdą własnymi drogami. Każdy nadmiernie obciążony materiał w końcu ulegnie zmęczeniu...

Tak poza tym to przykre że tyle osób na tym forum zarzuca Unpredictable że nie jest naprawdę zaangażowana... Myślę że jest...jak cholera;) Po co poswięcalaby tyle czasu na dyskusje na tym forum, dzieliłaby się swoimi uczuciami...Zrywa, kończy i...wraca...To jest zaangażowanie.


Kto wie, jak jest naprawdę... My bazujemy tylko na jej wypowiedziach które choć nie pozwalają nam ocenić na 100% to co ma w sercu, wskazują w jakim kierunku to zmierza.

Dla mnie zawsze to było dziwne i głupie to zrywanie, wracanie, zrywanie, wracanie, zastanawianie się czy warto, co mi to da... Po co tak się "bujać", lepiej podjąć męską decyzję, raz a dobrze.



#132501 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-04-25, godz. 22:09 w Zwyczaje Świadków Jehowy

A teraz pytanie do was co wy o tym sadzicie, czy ktos ze starszych zboru mogł jej to nakazac??


Wszystko idzie "łańcuchowo". Ciało Kierownicze Świadków Jehowy wymyśla różne doktryny i przepisy mniemając, że to sam Bóg poprzez swego ducha im to objawił jako namaszczonym Duchem Świętym. Potem te wszystkie doktryny i przepisy rozpowszechniają na cały świat głównie poprzez wydawaną przez siebie literaturę. Wszyscy którzy im uwierzyli myślą, że stosowanie się do tych doktryn i przepisów to w gruncie rzeczy spełnianie woli samego Boga. W zborze są starsi zboru którzy może nie tyle nakazują ich przestrzeganie co pilnują żeby w zborze były one przestrzegane. Dopóki o niczym nie wiedzą to nic się nie dzieje. Ale gdy się dowiedzą dzięki co niektórym uprzejmym i kochającym zarazem braciom i siostrom to wtedy wizyta pasterska albo przynajmniej rozmowa na adekwatny temat gwarantowana. W twoim przypadku najczęściej "winowajczyni" wysłuchuje standardowego marudzenia i przekonywania niby na podstawie Biblii jakie to złe jest spotykanie się z mężczyzną ze świata (w tym przypadku z niewierzącym, co w twoim przypadku zapewne nie jest prawdą) bo on nie czci Jehowy więc już z samego tego powodu stanowi dla "Świadkowej" kobiety złe towarzystwo, że może ją namówić do pieszczot lub seksu przed ślubem wskutek czego ona zgrzeszy, że ewentualne małżeństwo będzie nieudane bo on ma inne cele, że może chcieć ją przeciągnąć na stronę religii fałszywej, ona straci błogosławieństwo Jehowy itd.

Nakazać jej nikt nie może tak samo jak zmusić ją do zerwania z tobą. Zarówno kandydat na ŚJ jak i ten który nim już jest (również ochrzczony), jest nauczany na podstawie "Świadkowej" interpretacji Biblii oraz literatury ŚJ. Ma obowiązek przestrzegania w całości tego, czego się dowiaduje. W przypadku ujawnienia popełnienia któregoś z ciężkiego (wg doktryn ŚJ) grzechu i braku skruchy (obietnicy zmiany na lepsze), ochrzczony ŚJ jest wykluczany ze zboru. Oczywiście pojęcie ciężkiego grzechu jest dzisiaj u ŚJ dość "mętnym" pojęciem, ponieważ w przypadku ciągłego dopuszczania się nawet pomniejszych przewinień starsi zboru mogą oskarżyć delikwenta (lub delikwentkę) o wyuzdanie i/lub rozpasanie czyli krótko mówiąc o nieposłuszeństwo z premedytacją wobec rad starszych zboru. Jest to dość rozpowszechniona w ostatnim czasie niecna praktyka która stanowi swego rodzaju "teokratyczny odkurzacz zborowych brudów". Jest bowiem wielu ŚJ którzy choć nie dopuszczają się poważnych grzechów to nie przestrzegają w pełni wielu przepisów ŚJ przez co wg starszych stanowią kalają czystość zboru i przynoszą obciach organizacji. W przypadku nagminnego dopuszczania się wyuzdania i/lub rozpasania (zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy związane z płcią przeciwną) wyuzdanie/rozpasanie zostaje uznane za ciężki grzech i obowiązuje wtedy również taka sama procedura sądownicza jak przy "typowym" grzechu ciężkim. Końcowy stopień gradacji/interpretacji grzechu jest dodatkowo różny w każdym zborze, zależy to od stopnia "gorliwości" i wiedzy teokratycznej starszych.

Tak więc starsi zboru mogą tylko nauczać, egzekwować przestrzegania doktryn/przepisów w przypadku określonego rodzaju nieposłuszeństwa oraz karać. Nakazywać czy zmuszać nie mogą. Jednak jeśli twoja dziewczyna jest ochrzczona, narażać się będzie na ciągłą gadaninę oraz utraci przywileje teokratyczne (jeśli je ma). Z czasem również zostanie zapewne naznaczona oraz może (choć nie musi) zostać wykluczona ze zboru jeśli będzie nadal się z tobą spotykać a ty nie będziesz co najmniej studiującym ze ŚJ zainteresowanym.



#132575 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-04-28, godz. 07:50 w Zwyczaje Świadków Jehowy

ochrzczony nie jest to wiem napewno , zwracac sie do starszych zboru nie bede bo nie wiem do kogo a zreszta on i tak nie chodz na spotkania od dluzszego czasu.


Jeśli nie jest ochrzczony to zwracanie się do starszych nic nie da. Pokiwają głowami i wrócą do swojej "papierkowej roboty".

nie mam sily na dalsze trwanie w tym zwiazku.


Więc daj sobie z nim spokój i poszukaj mądrego i odpowiedzialnego faceta.

Ale jest dziecko o ktore sie strasznie boje


Jeśli będzie robił jakieś problemy, zawsze możesz zadzwonić na Policję i/lub skierować sprawę do sądu. O ile się nie mylę dodatkowo może dostać karę od sądu za fanatyzm religijny który doprowadził do znęcania się nad dziećmi. Jeśli chce popaść w konflikt z prawem to jego wybór. I matka ani bracia ze zboru mu nie pomogą. Przypadki ekstremistycznego fanatyzmu religijnego prowadzące do przemocy w rodzinie należy zgłaszać odpowiednim władzom. Prawo gwarantuje nietykalność matki i dzieci.



#138420 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-10-11, godz. 05:32 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Starsi zboru sie dowiedzą


Albo się nigdy nie dowiedzą. Bo nikt nie będzie jej do łóżka wchodził żeby zobaczyć co ona tam robi.

Jaka pewność że kiedyś nie zacznie kłamać mnie, jeśli teraz kłamie Boga i współwyznawców.


Akurat jedno może nie być zależne od drugiego. Poza tym Boga nie można okłamać bo on wszystko widzi. Współwyznawców nie musi kłamać bo jeśli się jej nie pytają czy współżyje z mężczyzną bez ślubu to jakie to kłamstwo?



#138394 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-10-10, godz. 09:56 w Zwyczaje Świadków Jehowy

W sumie to jest ich sprawa co robią. Dużo katolików uprawia seks bez ślubu. Bóg osądzi każdego a on ma konkretny problem i szuka rady.

Lord, wszedłeś w skomplikowany związek i któreś z was będzie musiało w końcu ustąpić, zmienić coś. Jeśli tak się nie stanie to nastaw się na to, że kiedyś możecie się rozstać na tle różnic religijnych i światopoglądowych. Coś o tym wiem. Nic na siłę. Nie odciągaj swojej dziewczyny na siłę od organizacji. Ona musi sama zrozumieć co i jak. Wystarczy spokojnie z nią rozmawiać.



#135683 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-08-17, godz. 05:17 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Jeszcze odnośnie krytyki o której pisałem w poprzednim poście. Pamiętam jedno z zebrań. To było kiedy dopiero co zacząłem poznawać "prawdę". Akurat była mowa o świecie i udzielane były komentarze obecnych do studium Strażnicy. Jeden ŚJ powiedział: "ten świat jest okropny i zepsuty". Chwilę potem jakaś kobieta ŚJ dodała: "ten świat jest bezbożny". Za chwilę kolejna dodała: "ten świat jest szatański". W końcu brat prowadzący studium Strażnicy rzekł: "może przestańmy już opowiadać jak ten świat można nazwać..." Chyba jego też już to poirytowało.



#135675 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-08-16, godz. 21:09 w Zwyczaje Świadków Jehowy

wariuję juz powoli od tego, ranią mnie jego komentarze, z pogardą dla wszystkich i wszystkiego co nie jest po jego mysli, może czas przestać wiązac to z jego wierzeniami i organizacją?


Może to być wina organizacji choć nie musi. Powody mogą być dwa. Zarówno jeden z dwóch jak i dwa razem.

Zobacz co robi organizacja. Krytykuje cały "nie-świadkowski" świat i ludzi. Krytykuje inne religie. Krytykuje polityków. Wszyscy są "be", tylko organizacja i ŚJ są OK. Ktoś kto sobie te nauki mocno wpoił w głowę i zaczął na tym układać swoje emocje będzie tak samo krytykował wszystko i wszystkich. Swego czasu przestawałem (z konieczności) z ludźmi którzy również krytykowali wszystko i wszystkich. Przebywanie w ich towarzystwie nie było miłe. Na szczęście w końcu przestałem z nimi się spotykać.

Może być to też wina odziedziczonej osobowości czy wychowania, bądź wyraz doznanych wielu krzywd w życiu ze strony wielu ludzi.

czy to jest powszechne zachowanie świadków mężczyzn, ze dążą do tego zeby kobietę podporządkować sobie i swoim poglądom?


Pamiętam małżeństwo: starszy zboru i jego żona. Pamiętam jak to u nich było. Gdy on coś tam mówił a ona się z tym nie zgadzała to mówiła: "ok ty tu rządzisz". Czy tak ma wyglądać szczęśliwe małżeństwo? Mąż rozkazuje a żona wykonuje? Moim zdaniem jest to bez sensu. W małżeństwie, tak jak w każdym innym związku powinno być partnerstwo. Organizacja partnerstwa nie uznaje. Owszem, twierdzi, że żona ma coś do powiedzenia ale twierdzi również, że jeśli mężowi nie odpowiada zdanie żony to żona powinna być mężowi posłuszna choćby z nim się nie zgadzała. Problem w tym, że kobieta może być posłuszna swemu facetowi i oddać mu serce i ciało i go mocno kochać ale to jest zależne od zupełnie innych czynników. Nic tu nie da przekonywanie na siłę, "logiczne" tłumaczenie, nerwy itp. Kobiety tego nie lubią. Nie lubią przemądrzałych, niedojrzałych i nerwowych mężczyzn.



#131732 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-04-01, godz. 21:29 w Zwyczaje Świadków Jehowy

My też nie analizujemy, mamy różne poglądy i chyba już teraz mniej więcej się z tym pogodziliśmy.


Jak na razie bardziej analizujecie, bo gdybyście nie analizowali to już dawno byście zdecydowali się być ze sobą na dobre i na złe i byście byli razem w pełnym tego słowa znaczeniu. A tak ciągle jakieś zastanawianie się, "zrywanie", powroty, godzenia...

Jak dowiedziałam się o jego wyznaniu, byłam zła, że mi nie powiedział i jakieś kłótnie miały miejsce. Przestraszyłam się. Dopóki go nie poznałam nie znałam za bardzo nic poza samą nazwą ' świadków Jehowy' i tego,że 'nachodzą' ludzi w domach. Ja dzielę się z Wami tym, co mnie trochę nurtuje w środku, czym się martwię.


Moja nie była zła. Uśmiechnęła się i powiedziała: "Wiedziałam, coś mi mówiło, że to właśnie to". Zero pretensji, zero kłótni.

Ty dzielisz się z nami a my staramy pomóc. Martwisz się, ale jak na razie niewiele robisz, żeby ten stan rzeczy zmienić.

"mój"świadek oficjalnie świadkiem nie jest, jest wykluczony, zdaje sie jednak że chce wrócić, to jest włąsnie TA ODMIANA po paru latach
wiedziałm od początku że był, teraz pojawiła sie chyba chęć powrotu, nic jeszcze nie zostało zrobione w tym kierunku ale świadomosc mam
do tej pory nie było nacisków na mnie o wiarę tylko ogólna niechęć do KK z jego strony i wszelkich objawów KK w moim życiu
więc biorąc pod uwagę powyższe nacisków na niego ze strony ewentualnych braci nie ma, ale on sam wewnętrznie albo czuje głęboko zakorzenioną presję albo wpojono mu takie a nie inne zasady moralne w zwiazku z zalegalizowaniem związków wogóle, albo (co też oczywiście biorę pod uwagę ;-))kocha mnie zwyczajnie, chce ze mną być aż po grób i żenić sie chce
i żeby było jasne: ja też go kocham i jeśli taka będzie jego (podkreślam JEGO) wola i głęboka potrzeba to mimo że ja ślubu raczej nie bardzo to rozważę możliwość legalizacji :-)


To u was jest trochę inaczej niż u nas. Pewne szczegóły są jednak podobne. Myślę, że powinniście postawić sprawę jasno. Nie może być takich sytuacji, że on po latach ci mówi, że z ciebie zerwać bo musi wrócić do organizacji a innowierstwo w związku jest niedobre. Można zerwać z różnych powodów, ale dla organizacji? To już jest chore.

Ja nie rozważam samopowrotu do organizacji. Jeśli do czegoś takiego w ogóle kiedyś dojdzie to na pewno nie będzie to już to samo co kiedyś. Na pewno nie będę tak jak kiedyś na każdym zebraniu, na pewno nie będę się wczuwał, przygotowywał i stawał na głowie żeby wszystkich zadowolić. Organizacja i starsi sprawili mi wielki zawód oraz stracili moje zaufanie. Oznajmiłem również jasno i zrozumiale swojej ukochanej że nie mam zamiaru ani teraz ani później chodzić do starszych i prosić o przyłączenie. Wiadomo, że ona czasami jakieś niewielkie obawy ma (bezpodstawne zresztą) lecz nie jest to jakiś paniczny strach czy wkręcanie sobie jakiś bzdur. Najgorzej było gdy został powołany wobec mnie komitet sądowniczy. Obawiała się, że ja z nią zerwę dla organizacji/starszych. A ja po prostu w duchu śmiałem się z tego bo głupszej rzeczy nie wyobrażałem sobie chyba zrobić. Nie jestem frajerem tylko normalnym mężczyzną.

Nie mam niechęci do KK. Często uczestniczymy oboje w niedzielnej eucharystii, święta spędzamy razem.



#131724 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-04-01, godz. 20:16 w Zwyczaje Świadków Jehowy

tak czy siak "mój" swiadek jest wogóle przecudownym człowiekiem,który i kocha mocno ale i zranić potrafi dość mocno


Zranić to potrafi każdy mężczyzna, nie tylko Świadek.

Ślub to też kwestia wiary jak również moralności i etyki. Jeśli się wierzy w Boga i chce się przestrzegać jego przykazań to powinno się zalegalizować związek, zgodnie z tym co mówi Pismo Święte. Oczywiście nie pochopnie i nie za szybko - trzeba się najpierw dobrze poznać. Ja póki co poprzestałem na zaręczynach i na razie nie zamierzam wstępować w związek małżeński. Nie neguję, ale czekam. Może nawet kilka lat.

Prosta, a ty na jakim etapie ze swoim "Świadkiem" jesteś? Nie robi mu nikt problemów w związku z tobą?



#129780 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-01-27, godz. 21:43 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Ciężko jest przewidzieć, jak wyglądałoby życie ze świadkiem Jehowy, nie wiem, czy nie byłoby tak,że po kilku latach to on zacząłby mnie na siłę 'uświadamiać'? Dlatego właśnie wolałabym, żeby on po prostu zrozumiał, jak to jest z Organizacją,że to nie są same superlatywy, a może wtedy i pogląd na ewentualny ślub kościelny z czasem uległby zmianie?


Niczego nie jesteś w stanie przewidzieć. Po latach może być różnie. Ludzie czasami się zmieniają, mają walenia. Tak jak moja była żona która dostała walenia półtora roku po ślubie i zaczęła mi wyrzygiwać jakieś cuda, zaczęła mnie uświadamiać, chociaż do końca nie miała racji.

Można domniemać, że jeśli on będzie nadal ŚJ to co jakiś czas będzie podejmował próby namówienia cię do swej religii. Zależy jak dużo znaczy dla niego jego religia (nie rodzice).

Jedno jest pewne - ani jedna ani druga strona nie powinna nagabywać partnera do wyznawania określonych wierzeń, uczestniczenia w rytuałach religijnych swej religii ani wciskać niczego na siłę. Potrzebna jest szczera rozmowa i zrozumienie. Kiedyś moja dziewczyna zaczęła mnie coraz częściej namawiać do pójścia z nią do kościoła. W końcu stało się to dość nagminne i delikatnie zwróciłem jej uwagę, że na razie nie widzę takiej potrzeby i jeśli będę chciał to pójdę i sam zaproponuję wspólne pójście. Zrozumiała i zyskała na tym, ponieważ po pewnym czasie sam zdecydowałem się na udanie się wspólnie na niedzielne nabożeństwo.

Myślę,że będę miała błogosławieństwo, ale czy takie zupełne?
Skoro chcę żyć zgodnie z Bogiem, to dlaczego nie miałabym tego powiedzieć w przysiędze?
Teoretycznie przysięga, to tylko słowa, a może dla niektórych te słowa mają nieco głębszy wymiar?


Skoro praktycznie każda religia może zawierać błędy w interpretacji osoby Pana Boga i jego wymagań to nie można chyba powiedzieć o tym czy będziesz miała zupełne błogosławieństwo czy niezupełne. Życie zgodne z Bogiem to wg mnie nie tyle życie według przykazań jakiejś religii ale życie według przykazań Pisma Świętego. Rozumiem jednak, że postrzegasz przykazania kościelne jako przykazania samego Boga. Jak większość gorliwych katoliczek. Oczywiście nie potępiam tego, sam praktykuję co nieco z przykazań kościelnych chociaż jestem teraz bezreligijny (kilka lat temu wystąpiłem z Kościoła Rzymskokatolickiego i były ŚJ, wykluczony).



#130973 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-03-04, godz. 21:46 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Żeby się nie okazało kiedyś, że z braku decyzji trwaliście tak długi czas, a potem coś na was spadnie jak grom z jasnego nieba i trzeba będzie się rozstać. Im dłużej się ciągnie to "coś" to boleśniejsze potem jest rozstanie. Związki z przeszkodami których nie chce się pokonywać często kończą się rozstaniem



#129777 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-01-27, godz. 21:18 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Rzecz w tym, że ani jedna ani druga strona nie musi odchodzić od swej religii. Ja nie odszedłem od swej religii i nie zamierzałem tego robić. To moja religia odeszła ode mnie.

Jestem katoliczką od urodzenia, religia jest częścią mojego życia, a ślub katolicki jest dla mnie w pewien sposób tego uwieńczeniem.
Jest podziękowaniem za to,że Bóg postawił tę osobę na mojej drodze. Jest dowodem na to,że kocham tego człowieka,że chcę z tym człowiekiem żyć w zdrowiu, w chorobie, wtedy, kiedy jest dobrze i wtedy, kiedy jest źle,ale z Bożym błogosławieństwem. Ukazuje,że Bóg jest dla mnie ważny i chcę żyć zgodnie z Jego przykazaniami.


Czyli uważasz, że bez ślubu kościelnego nie możesz podziękować Bogu w inny sposób za to że masz fajnego męża i że chcesz z nim żyć oraz pokazać, że Bóg jest dla ciebie ważny? Uważasz, że bez tego nie będziesz miała błogosławieństwa Bożego?

Nie obraź się, ale czasami odnoszę wrażenie, że ŚJ i gorliwi katolicy mają jedną wspólną cechę. Chcą za wszelką cenę szczegółowo przestrzegać nakazów swych religii w obawie, że nie będą spełnieni albo że Bogu się coś nie spodoba. Bóg to Bóg, a dana religia jest tylko interpretacją Jego osoby, niekoniecznie w pełni słuszną. Np. czy człowiek bezreligijny ale wierzący w Boga może się cieszyć jego uznaniem i błogosławieństwem? Czy Bóg chce aby koniecznie zaczął przestrzegać wierzeń jakiejś religii?



#129772 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-01-27, godz. 20:58 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Tylko właśnie chodzi o to,że Dementor na to przystał, a mój chłopak póki co, raczej nie jest w stanie.
On uważa,że taki ślub jest przyznaniem wyższości mojej wiary, nad jego, że to byłoby dowodem na to,że zgadza się w zupełności z zasadami panującymi w Katolicyzmie, a tak, niestety, nie jest.
Chłopak od około 9 lat jest świadkiem, ma już ma wyrobione ('Organizacyjne') zdanie na temat Kościoła.
Może z czasem uda się jednak dojść do jakiegoś kompromisu...


Ja też byłem ŚJ mniej więcej tyle czasu i co z tego. Zapytaj się swego chłopaka co Organizacja tak naprawdę mu takiego dobrego dała, że aż tak to wszystko "łyka". U mnie było tak, że w Organizacji nikt praktycznie mi nie pomógł, ciągle tylko słyszałem, że robię coś nie tak. Czy on słyszy to samo? Pewnie słyszy, a to o czymś świadczy. Organizacja to ciągła kontrola i marudzenie, tego nie wolno, tamtego nie wolno, to nie dla ciebie, ta dziewczyna nie dla ciebie, te rzeczy nie dla ciebie. Tylko co tak naprawdę te zakazy dobrego (namacalnego) mu dają?

Kompromis to dobra rzecz. Ale wtedy musiałabyś zrezygnować ze ślubu kościelnego i zdecydować się na cywilny. Jednak najpierw niech on uporządkuje swoje sprawy z rodzicami. Bez tego wasz związek utknie w martwym punkcie. Szkoda wtedy marnować waszego cennego czasu i zawracać głowy. Chyba że chcecie bez sensu to ciągnąć pomimo, że po pewnym czasie wyjdzie wszystko na jaw.

Ja nawet nie wiem, czy ślub kościelny jest uznawany przez Organizację za prawnie ważny. Ciekaw jestem czy gdzieś w publikacjach była o tym mowa.



#129748 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-01-27, godz. 16:41 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Właśnie, jaka jest granica 'bliskości' według Organizacji?
Na co się zezwala? Gdzie jest ta granica, za którą znajduje się to, co Bogu się już nie podoba?


Zależy o co dokładnie ci chodzi.

On doskonale wie,że mógłby wziąć ślub z katoliczką, sam mi o tym mówi, ale z drugiej strony, to wiąże się z niezadowoleniem rodziców i pewnie starszych, więc czy nie narażałby się na własne życzenie na wielkie wykłady i kazania, że czego to on nie robi przeciwko Bogu?


Jeśli jego rodzice się dowiedzą o waszej znajomości to w zależności od stopnia fanatyczności (przepraszam za nieco dosadne wyrażenie ale nie potrafiłem tego inaczej wyrazić) i charakteru rodziców będą się do tego wprost proporcjonalnie ustosunkowywać. Jeśli są bardzo fanatyczni i impulsywni to może być ostro: awantury, wyzwiska od Szatanów, babilonów, donosy do starszych, w najgorszym wypadku bicie i wyrzucanie z domu, ale są to już skrajne przypadki. Jeśli jednak są letni "duchowo" i spokojni to może się po prostu skończyć na kilkurazowym ględzeniu mantr ze Strażnicy, przeczytaniu jakiegoś błędnie zinterpretowanego przez Organizację fragmentu z Biblii, ew. strasznie Armagedonem itp. Wszystko zależy od tego jakimi są ludźmi.

Jeśli starsi się o tym dowiedzą, to raczej po pewnym czasie zostanie wezwany na rozmowę po zebraniu, zaproszony na herbatę do jednego ze starszych lub złożona mu będzie wizyta pasterska w trakcie obsługi. Nie będą to jednak spotkania mające charakter komitetu sądowniczego. Po prostu pogadają, pogadają i koniec. Grozi mu wtedy również zdjęcie z przywilejów służby jeśli takie posiada, np. lektorowanie na zebraniach, służba w charakterze porządkowego, służba pionierska itp. Może być również naznaczony przez starszych co będzie skutkowało przedstawionym po niedługim czasie od wizytacji wykładu publicznego w jego zborze mówiącego o tym jak złe jest wiązanie się z osobami nie będącymi ŚJ. Za samo spotykanie się z tobą wykluczyć go nie mogą, o ile nie uprawiacie czynów rozpustnych, nie chodzicie razem do kościoła i nie obchodzicie świąt zakazanych przez Organizację, i o ile starsi się o takich uczynkach nie dowiedzą.

Dodatkowo pozostaje kwestia, co zrobią ŚJ w jego mieście którzy go znają a dowiedzą się o waszej znajomości. A dowiedzą się na 99% ponieważ plotkarstwo jest w Organizacji bardzo nagminne. Wtedy niektórzy (ci bardziej gorliwi) ŚJ z pewnością będą się na niego krzywo patrzeć.

Wg mnie największe "zagrożenie" ma ze strony rodziców. Resztę można olać, byleby trzymać się zasad o których napisałem wyżej.



#131486 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-03-25, godz. 19:33 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Tak to jest. Jak jedno i drugie się uprze i nie chcą się dogadać to wtedy rozstanie murowane. Teraz co niektórzy z jego zboru pewnie będą niemal piać z radości, że "już nie ma tej światuski, lepiej niech znajdzie sobie siostrę". Religia/stosunek do religii dzielą ludzi. Szkoda, że wielu ludzi patrzy niemal wyłącznie przez pryzmat swej religii i z tego powodu rezygnują z drugiej połówki pomimo istniejącej głębi uczuć, miłości, szacunku. Już kiedyś jedną osobę z którą byłem i byłbym nadal szczęśliwy straciłem, głównie przez moją "wiarę" w przepisy i doktryny organizacji. Czułem się wtedy okropnie. Na szczęście dostałem drugą szansę którą wykorzystałem. Nie muszę odmawiać sobie czegoś dobrego tylko dlatego, że Ciało Kierownicze tak nakazuje. Tym bardziej że w organizacji nie znalazłem dla siebie nikogo podobnego, wręcz przeciwnie.



#131604 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-03-29, godz. 19:57 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Unpredictable, musisz zdecydować, albo rybki albo akwarium. Jeśli chcecie być razem to któreś z was musi w czymś ustąpić. Jeśli tak się nie stanie to ciągnięcie dalej tej farsy będzie szkodliwe dla was obojga i frustrujące. Ponadto będzie to strata czasu.

Dla przykładu, znam historię pewnego mężczyzny który spotyka się z mężatką, oni oboje doskonale wiedzą, że to wszystko jest bez przyszłości, ona nie chce się rozwieść z mężem ze względu na dzieci (chociaż są już dorosłe), nawet dzieci nie mogą mieć a mimo to dalej ciągną ten układ. Pytanie tylko po co. On chce mieć dzieci, kochającą partnerkę itp. a ona też chce z nim być ale nie chce odejść od męża. Odstawiła męża od łóżka ale mąż i tak dalej z nią jest i mieszka z nią pod jednym dachem bo jest strasznym zazdrośnikiem i pantoflarzem.

Byłem kiedyś żonaty, nie będę przytaczał co było nie tak bo to niestosowne. Powiem tylko tyle: było źle i nieprzyjemnie. Dałem sobie spokój bo nie miałem już innego wyjścia. I tak za długo czekałem. Wybór mógł być tylko jeden. Ostateczną decyzję podjąłem bez wahania.

Są to przykłady toksycznych związków, związków bez jakiejkolwiek przyszłości. Jeśli chcesz aby wasz "związek" (czy jak to tam nazwać inaczej) wyglądał podobnie to spoko, możecie się zadręczać oboje do późnej starości. A potem się okaże że zmarnowaliście kupę lat na jakieś bzdury. Nie możecie się za przeproszeniem zachowywać się jak dzieciuchy. Musicie być dojrzałymi, odpowiedzialnymi ludźmi a nie marzycielami fruwającymi w obłokach i myślącymi nie wiadomo o czym. Kręcicie się i kręcicie koło siebie ale zdecydować się na nic nie możecie. I nie zdecydujecie się bo musicie do tego dojrzeć.

Słuchajcie się dalej ludzi i własnego ego. Daleko zajedziecie. Życzę miłej męczarni ;)



#131719 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-04-01, godz. 19:42 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Ja nie wiem, czy ja się w nim nie zakochałam, staram się nie nazywać tego, co czuję. Ja chcę z nim być, bardzo, ale staram się myśleć jak najbardziej racjonalnie w obawie przed przyszłością.


Duża chęć bycia to za mało. Chcesz to myśl dalej racjonalnie. Racjonalizm jest odwrotnością miłości.

To już trwa prawie pół roku i... chyba mimo wszystko chcę walczyć, bo przecież gdyby nie kwestia wiary, moglibyśmy być naprawdę szczęśliwi. Może naprawdę warto spróbować coś z tym zrobić, a nie rezygnować?


To znaczy co trwa pół roku? Ten niby "związek"? Wiara jedyną przeszkodą na drodze do wspólnego szczęścia? Co ty chcesz z tym robić? Czekać aż on pierwszy ustąpi? Przestań żyć złudzeniami.

Ble, więc gdybym napisała tutaj za 5 lat, to sytuacja wyglądałaby inaczej? Wtedy warto byłoby walczyć, a teraz ze względu na to,że bliżej jesteśmy pół roku - nie warto?


Tak, pod warunkiem, że od początku byłoby wszystko OK. U was od początku nie jest OK. Taki początek nie wróży nic dobrego w przyszłości.

Gdy poznałem swoją obecną partnerkę (jest w miarę gorliwą katoliczką) to spotykaliśmy się i nie analizowaliśmy jaki to jest wielki problem że nie mamy wspólnej wiary. Skupiliśmy się na naszej znajomości i nie wymyślaliśmy sztucznych problemów. Oczywiście czasami rozmawialiśmy o religii ale nigdy nie było tekstów w stylu "wolałbym/wolałabym abyś uczestniczył w pewnych aspektach mej religii bo tak będzie dla mnie lepiej a jak nie chcesz to ja nie wiem czy z tobą będę". W ogóle nie analizowaliśmy co będzie potem. Ale do tego jak już napisałem trzeba dojrzeć, a nie zachowywać się jak rozkapryszone dziecko któremu rodzic nie chce kupić drogiej zabawki. Prawdziwa miłość to nie ultimatum, nie analizowanie czy warto czy nie warto, nie ocenianie tylko rozumem.

qwerty, Ty mnie od razu krytykujesz, potępiasz,że źle robię, że powinnam go rzucić i nie zawracać sobie nim głowy, że go nie kocham. Nie wiesz przecież nawet, jak ja się z tym czuję. To,że jestem młoda nie znaczy,że nie mam uczuć.


Nikt tu nie twierdzi, że nie masz uczuć. Problem w tym, że nie masz uczuć do tego człowieka. Co najwyżej zauroczenie. Wyraźnie to wynika z wszystkich twoich wypowiedzi.

Kalkuluję, bo boję się,że pomimo poświęceń i tak może mnie zostawić ze względu na wiarę, jeżeli wtrącą się starsi. Ta świadomość boli.


Jeśli tak by zrobił to znaczy, że też niewiele do ciebie czuje. Rozumem się nie kocha tylko sercem. Jeśli chcesz się tak zadręczać do końca życia to proszę bardzo, twój wybór.

Moje początkowe podejście było dość dziecinne, przyznaję, ale przecież każdy, kto znajdzie się pierwszy raz w takiej sytuacji,kto nie jest doświadczony, nie myśli tak, jak powinien myśleć, wolałby wszystko ' po swojemu '. Wszystko tak, żeby było jak najłatwiej ,żeby nie było problemów, a to wcale nie jest takie łatwe, jak mi się wydawało... Nie przeżyłam jeszcze wszystkiego.


Właśnie próbujemy ci wytłumaczyć co i jak, żeby oszczędzić tobie zgryzot i marnowania czasu. A ty dalej swoje. Zadaj sobie pytanie z jakiego powodu chcesz być z tym chłopakiem?



#131716 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-04-01, godz. 18:35 w Zwyczaje Świadków Jehowy

nie wiem czy ktoś z was wie jak to jest stanąc twarzą w twarz po paru latach z osobą która sie kocha najbardziej i usłyszeć od niej że chyba sie rozstaniemy, bo on "sobie nie wyobraża domu podzielonego"?


Rozumiem twe rozgoryczenie. W tym wypadku myślę, że ktoś kto po kilku latach nagle zmienia zdanie w tak poważnych kwestiach nie może być do końca normalny.

Tyle że Unpredictable nawet nie jest w związku z tym chłopakiem, znają się cokolwiek dość krótko a co dopiero mówić o kilku latach znajomości.



#131708 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-04-01, godz. 16:59 w Zwyczaje Świadków Jehowy

ale co jeśli niezgodność wyznania, dla świadka to ogromny problem przecież, już na początku z definicji stanie sie barierą, której świadek czynnie wspierany przez braci, nie pokona?


Zależy dla jakiego Świadka. Są różni ludzie, tak samo są różni Świadkowie. Niektórzy są gorliwi w doktrynie, inni są letni albo mają wątpliwości. Jeszcze inni zostali pokrzywdzeni przez organizację albo nie mogą znaleźć sobie nikogo "w wierze" z racji niedojrzałości/nieodpowiedzialności potencjalnych kandydatów co jest dość częstym zjawiskiem w organizacji. Rzecz jasna nie miałem na myśli tych gorliwych bo oni dopóki tacy będą to na pewno nawet nie wezmą pod uwagę wiązania się z innowiercą, wybiorą samotność dopóki nie znajdą kogoś "w wierze". Tak więc wszystko zależy od "typu" Świadka. A wspieranie przez braci też nie zawsze przynosi pożądane rezultaty. Ponadto za związanie się z innowiercą nie grozi wykluczenie więc jest to plus. Co najwyżej zdejmą z przywilejów/naznaczą ale nie każdemu ŚJ zależy na przywilejach i "dobrej" opinii w zborze.

Ble, qwerty
Strasznie ciężko jest mi uwierzyć w to, co tu piszecie. Czy wiara jest dla Was naprawdę tak błahą sprawą, że jeżeli się kogoś kocha, to nie jest problemem?


A czy dla ciebie wiara jest aż taką przeszkodą, żeby na siłę rezygnować z pięknego uczucia?

A co, jeżeli wszystkie wszystkie warunki ' chemii ' są spełnione, a jego odmienna wiara mimo wszystko boli? Może człowiek dopiero z czasem jest w stanie się przełamać i pogodzić się z odmiennością wiary ewentualnej drugiej połowy? Czy taka akceptacja powinna przychodzić z dnia na dzień? Wszystkie dawne wyobrażenia powinny się zmienić z dnia na dzień bez żadnego cierpienia, zastanowienia i żalu?


Jeśli jest prawdziwa "chemia", przyciąganie, to nie wierzę że odmienna wiara boli. Ciebie boli bo nie kochasz go tak jak powinnaś kochać i tu jest pies pogrzebany. Tu nie chodzi o akceptację z dnia na dzień czy w dłuższym okresie. Jak się kogoś szczerze kocha to się nie patrzy przez pryzmat akceptacji. Akceptować można osobę której się nie kocha i z którą chce się po prostu być aby być. Zacznij kochać sercem i szczerze, zauważysz różnicę. A jeśli nie potrafisz się w nim zakochać (bo pewnie tak jest) to poszukaj kogoś innego. Skoro do tej pory się w nim nie zakochałaś to raczej nie licz, że w przyszłości coś się zmieni.

Widzę,że nie ja jedna przeżywam coś takiego. Też mam mnóstwo wątpliwości i pytań, na które nikt nie potrafi mi odpowiedzieć tak,żebym w końcu zrozumiała, dlaczego tak musi być?!


Odpowiedzi już uzyskałaś. Powinnaś zrozumieć w czym rzecz.

My, kobiety - porzućmy dla miłości (?) dotychczasowe życie, weźmy cywilny ślub, nie chrzcijmy dzieci, żeby być z nimi... Mamy rezygnować z wszystkiego, a oni z niczego?


Równie dobrze my mężczyźni moglibyśmy tak samo powiedzieć. Wiesz w ogóle co to jest partnerstwo?

Nawet robiąc coś takiego, nie mamy gwarancji,że nie będą chcieli nas do końca zmienić


Nigdy nie ma takiej gwarancji. Gdyby tak każdy myślał to nikt by nie szedł na kompromis.

Ja chyba nie jestem w stanie zgadzać się na takie ' kompromisy ', nie ten charakter, nie ta łatwość rezygnacji. Przynajmniej na dzień dzisiejszy.


Więc daj sobie z nim spokój i szukaj wśród katolików. Nie zadręczaj siebie a chłopakowi nie rób nadziei. Sama sobie odpowiedziałaś.

Ja po prostu obawiam się, że jak pójdę na jeden kompromis, to zaczną się kolejne, większe, tylko z mojej strony, a dlaczego tylko ja mam iść na kompromis, skoro związek, to dwie osoby... ?


Skąd wiesz co się zacznie? Skąd wiesz co będzie? Wkręcasz sobie, zupełnie niepotrzebnie. To tak samo jakby się martwić, że jutro można się w ogóle nie obudzić po przespanej nocy.



#131674 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-03-31, godz. 18:56 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Powiedziałam mu, że chciałabym z ciekawości własnej zobaczyć, jak wygląda zebranie, ale bez niego, pokłóciliśmy się o to, ale w końcu zrozumiał.


Moja dziewczyna też chciała zobaczyć. Jednak gdy starsi zaczęli się mnie czepiać zrezygnowała. A ja zrozumiałem, że nie warto zapraszać ukochanej osoby na zebranie na którym są obecni ludzie którzy mnie oczerniają.

Jesli włączasz kalkulator to nie kochasz :)
Gdybyś naprawdę kochała..... nie miałabyś takich rozterek.


Podpisuję się pod tym. Gdy jest tzw. chemia to kochamy swoją drugą połówkę i akceptujemy ją nawet pomimo wad w jej charakterze, wyglądzie czy pewnej różnicy zdań. Wiemy, że ta osoba nie jest naszym ideałem a mimo to ją kochamy i uwielbiamy z nią przebywać. Trzeba trafić na siebie. To jest właśnie miłość, chemia, partnerstwo. Zgodność wyznania i jego wspólne praktykowanie ma moim zdaniem niewielki wpływ na udany związek, wbrew temu co od wielu lat głosi organizacja.

Najgorzej jak człowiek zaczyna się za dużo zastanawiać i/lub marudzić. Wtedy trudno mówić o jakimkolwiek uczuciu. Już lepiej pozostać w układzie typu kolega-koleżanka albo w ogóle dać sobie spokój, żeby komuś nie robić nadziei.



#129714 moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

Napisano przez ble on 2010-01-26, godz. 22:56 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Teraz zupełnie poboczny temat, chłopaka widac nieciagnie do "sióstr" ciekawqe dlaczego, czy aż tak mały wybór???


Odpowiedź nasuwa się sama. Wiele sióstr to osoby które poza głoszeniem i plotkowaniem nie nadają się do innych rzeczy a już na pewno do związków. W dodatku wiele sióstr szuka "księcia z teokratycznej bajki" na zasadzie pionierka stała - pionier stały, przyszła betelka - betelczyk itp., albo chodzącego ideału wyimaginowanego przez Organizację - takiego co mało mówi o rozrywce i rzeczach przyziemnych, za to jak nakręcony nawija o sprawach duchowych, zebraniach i służbie. Wiele z nich (zwłaszcza te atrakcyjne, no chyba że gruba i brzydka) nie zgadza się również na bliższe poznanie się, bo przecież Organizacja raz po raz ostrzega, że w wielu mężczyznach może być "coś nie tak" i żeby być ostrożną, żeby nie popaść w niezadowolenie Boże, nieczystość, w stosunki przedmałżeńskie. Wiele sióstr jest dziwnych, ma dziwne nastawienie do chłopaków. Długo by na ten temat można było dyskutować. Oczywiście dużą winę za ten stan rzeczy ponosi Organizacja. Wiem coś o tym.

Łatwiej jest związać się z kimś spoza Organizacji. Kiedyś, gdy byłem ŚJ poznałem pewną fajną dziewczynę. Miała 16 lat ale jak na swój wiek była naprawdę inteligentna. Dobrze nam było razem, ale ostatecznie poróżniły nas głównie nasze wierzenia. Rozstaliśmy się. Potem żałowałem ale było już za późno. Gdy kilka lat temu poznałem swoją obecną partnerkę (byłem wtedy jeszcze ŚJ) która również okazała się fajna i inteligentna stwierdziłem, że przestanę być posłuszny Organizacji (bo to posłuszeństwo nic nie daje i nawet Biblia o niczym takim nie mówi) i pójdę za głosem serca. I tak oto zwodnicze serce mnie zwiodło ;) W ten sposób jestem dzisiaj o wiele bardziej szczęśliwszy z "niewierzącą" narzeczoną niż w małżeństwie z "wierzącą" żoną.

Twój chłopak musi dojrzeć przede wszystkim do tego aby spojrzeć prawdzie i faktom w oczy. Prawdzie na temat Organizacji. Musi sam zrozumieć, że wiele z tych wierzeń które praktykuje wcale nie jest nakazanych w Biblii. Np. nakaz, że ŚJ nie może wiązać się z nikim spoza swej religii. Gdzie w Biblii jest napisane, że ŚJ nie może poślubić katoliczki? Czy osoba "niewierząca" to katoliczka? Przecież ty wierzysz w Boga, czy nie tak? To tylko jeden przykład, a jest ich więcej.

Kolejna blokada to rodzice, rodzina. Może się obawiać, że będą z nimi konflikty na tle waszej znajomości.