"Żadnej krwi"
W wypadku drogowym w sierpniu 2004 r. poważne obrażenia odniosła Bogusława Ł., a jej mąż stracił w nim życie. Przy rannej, która była nieprzytomna, znaleziono "Oświadczenie dla służby zdrowia" z czerwonym nadrukiem: "Żadnej krwi". Bogusława Ł. kategorycznie sprzeciwiała się w nim przetaczaniu krwi pełnej i preparatów krwiopochodnych. Jednocześnie wyrażała zgodę na przyjęcie wszystkich leków niekrwiopochodnych. Wyjaśniała też swoje pobudki - płynęły dla świadków Jehowy z nakazu religijnego zapisanego w Biblii. Deklarowała rezygnację z wszelkich roszczeń w razie negatywnych skutków zastosowania się do jej życzenia.
Oświadczenie spisane zostało na drukowanym formularzu na pół roku przed wypadkiem i podpisane przez dwu świadków z podaniem ich adresów i numerów dowodów osobistych. Takie same oświadczenia noszą przy sobie, z reguły w dowodzie tożsamości, inni świadkowie Jehowy.
Sąd wyraża zgodę
Lekarz ratujący Bogusławę Ł. powstrzymał się od transfuzji, mimo że jej stan tego wymagał. Wystąpił jednak natychmiast do sądu o wyrażenie zgody na przetoczenie krwi. Sąd taką zgodę następnego dnia wyraził. Uznał oświadczenie za niewiarygodne, a transfuzję za konieczną i w pełni uzasadnioną.
Zabiegu jednak nie przeprowadzono. Lekarze zastosowali lek zwiększający liczbę krwinek czerwonych dostarczony przez rodzinę Bogusławy Ł. Tym razem wszystko skończyło się szczęśliwie.
Z decyzją sądu nie zgodził się syn Bogusławy Ł. i ona sama. Sąd II instancji nie rozpatrzył ich apelacji co do meritum. Tymczasem bowiem Bogusława Ł. wyszła ze szpitala, a więc - tłumaczył sąd - rozstrzygnięcie w tej kwestii nie było już potrzebne.
Prawo do dwu instancji
W kasacji zarzucono przede wszystkim naruszenie przepisów ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, statuujących zasadę zgody pacjenta na badania i leczenie i określających wyjątki od tej reguły. Pełnomocnik Bogusławy Ł. polemizował przed Sądem Najwyższym przede wszystkim ze stanowiskiem wyrażonym w uzasadnieniu zaskarżonego werdyktu, że jej oświadczenie nie mogło być uznane za wiarygodne z braku notarialnego poświadczenia podpisu. Zwracał uwagę, w żadnej ustawie nie ma klauzuli obligującej do ratowania życia wbrew woli pacjenta i stosowania w tym celu metody, na którą on się nie godzi.
Sąd Najwyższy kasację uwzględnił i przekazał sądowi sprawę do ponownego rozpatrzenia.
Przede wszystkim za bezpodstawne uznał umorzenie postępowania, widząc w tym nie tylko naruszenie konkretnych przepisów kodeksu postępowania cywilnego, ale też konstytucyjnego prawa do rozpatrzenia sprawy w dwu instancjach.
- Każdy może żądać skontrolowania decyzji dotyczącej jego integralności cielesnej - mówił sędzia Jacek Gudowski.
Bez szczególnych wymagań
Badając, czy oświadczenie o sprzeciwie wobec metody leczniczej na wypadek utraty przytomności jest wiarygodne i skuteczne, sąd musi rozważyć wszystkie okoliczności. W tej jednak sprawie podstaw do kwestionowania go nie było.
Sędzia Gudowski zaznaczył, że żaden przepis nie wymaga szczególnej formy takiego oświadczenia. Jeśli spełnia warunki oświadczenia woli, trzeba przyjąć, że jest prawdziwe.
I kwestia najważniejsza
-Zdaniem SN - mówił sędzia Gudowski - oświadczenie dorosłego człowieka, sporządzone na wypadek utraty przytomności, że nie wyraża zgody na dany zabieg czy metodę leczenia, jest dla lekarza wiążące, i to bez względu na motywy tego oświadczenia. Stanowisko takie - zaznaczył - znajduje uzasadnienie także w europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i godności istoty ludzkiej wobec zastosowań biologii i medycyny, która nakazuje uwzględniać życzenia pacjenta dotyczące interwencji na jego ciele (sygn. III CK 155/05).
(Izabela Lewandowska, Rzeczpospolita)
cały artykuł: link
aktualnie artykuł ten można znaleźć tutaj: link
Inny artykuł o tej sprawie: link (link nie jest już aktywny)