Czy odstępstwo jednego ze współmałżonków zawsze skutkuje rozbiciem małżeństwa?
#1
Napisano 2007-07-03, godz. 23:17
#2
Napisano 2007-07-04, godz. 13:58
#3
Napisano 2007-07-04, godz. 18:04
Ankieta służy ustaleniu stanu faktycznego. Chcę dowiedzieć, się czy przeciętny żonaty ŚJ (przeciętna zamężna ŚJ) ryzykuje utratą rodziny w razie odstąpienia od organizacji. W szerszym ujęciu, badam skalę represji lub restrykcji z którymi musi liczyć się kandydat na odstępcę.
Jak na razie, okazuje się że moje obserwacje są niereprezentatywne. Wszyscy głosujący głosowali inaczej niż ja.
Negatywna weryfikacja mojej hipotezy jest powodem do radości.
#4
Napisano 2007-07-04, godz. 20:49
Myślę Sebastianie, że źle podchodzisz do tematu. Powodem rozpadu małżeństwa nie może być odstępstwo jednego ze współmałżonków a jedynie rozpad, lub nie istnienie głębokiej relacji miedzy nimi. Inaczej mówiąc, jeśli ktoś się kocha to zmiana pogladów religijnych raczej tego nie zmieni. Myślę, że wiele związków małżeńskich wśród sj jest zawieranych na niewłaściwym fundamencie np pociąg seksualny, lub idiotyczne rady ze straznicy. W rezultacie wielu sj przeżywa kryzysy w małżeństwie które są tłumione ze znanych powodów. W momencie odstepstwa pojawia się furtka aby wyzwolić się z nieudanego związku. Takie moje zdanie na podstawie autopsji (moja żona jest sj i nie chce mnie zostawić) a także doświadczeń innych znanych mi sj. PozdrawiamWg mojej wiedzy (zgodnie z którą zagłosowałem na opcję pierwszą od góry) praktycznie KAŻDY odstępca ryzykuje utratą współmałżonka i najbliższej rodziny. Chcę zweryfikować swoje obserwacje/
Ankieta służy ustaleniu stanu faktycznego. Chcę dowiedzieć, się czy przeciętny żonaty ŚJ (przeciętna zamężna ŚJ) ryzykuje utratą rodziny w razie odstąpienia od organizacji. W szerszym ujęciu, badam skalę represji lub restrykcji z którymi musi liczyć się kandydat na odstępcę.
Jak na razie, okazuje się że moje obserwacje są niereprezentatywne. Wszyscy głosujący głosowali inaczej niż ja.
Negatywna weryfikacja mojej hipotezy jest powodem do radości.
#5
Napisano 2007-07-04, godz. 21:33
#6
Napisano 2007-07-04, godz. 21:43
Nie ma takich zasad straznicowych aby w przypadku odejścia od "prawdy" rozluźniać więzyA jeśli jest kochające się małżeństwo zawarte na właściwym fundamencie miłości wzajemnej, a potem jeden ze współmałżonków "przestaje służyć Jehowie"... Czy często zdarza się że "wierna Jehowie" żona lub mąż mówi "kocham Cię, ale miłość do Boga jest ważniejsza i..." stosując się do rad strażnicowych rozluźnia więzi ze współmałżonkiem?
#7
Napisano 2007-07-04, godz. 22:05
#8
Napisano 2007-07-04, godz. 22:18
a czy nie jest zalecane aby "dać odczuć" takiej osobie, że jest traktowana inaczej? Kiedyś czytałem nie pamiętam czy na tym forum czy na innym, o nastolatku, który nie mógł siadać do obiadu razem z całą rodziną, bo "zgodnie z listem do koryntian" bogobojna rodzinka "nawet nie jadała z takim", który został wykluczony...
Masz rację Sebastianie. Jestem jednak przekonany, że jeśli w małżeństwie jest wszystko ok, to strażnicowe wskazówki bedą obchodzone jak inne niewygodne zakazy i nakazy. Za kontakty z wykluczonym współmałżonkiem nikogo jeszcze nie wykluczono, nie ma w tym temacie jakiejś wielkiej presji. Oczywiście są różne przypadki, jednak byłbym daleki od wniosku, że odstępstwo to pierwszy stopień do rozwodu.
#9
Napisano 2007-07-04, godz. 22:22
Dobrze sformułowałeś ankietę, bo mimo, że nie zawsze dochodzi do rozpadu związku czy nawet separacji, uważam, że trudno uniknąć pogorszenia stosunków między mężem i żoną w takim wypadku.
Myślę, że nie bez znaczenia pozostaje tu presja organizacji czy najbliższego otoczenia ŚJ.
I jak to już w życiu bywa są dwa typy ludzi, jedni są na taką presję podatni bardziej, inni mniej.
Co do zachowań wobec wykluczonych, uważam, że niejednokrotnie są wręcz fanatyczne. Ale fanatycy zdarzają się w każdym wyznaniu. Przykładem może być mój ojciec, który od czasu kiedy mnie wykluczono w ogóle się do mnie nie odzywa, powiedział, że nie mogę go odwiedzać, a kiedy zdarzało mi się go spotkać, nigdy mnie nie zauważał, przechodził obok z odwróconą głową. Ale znam też wiele przypadków, kiedy to rodzina nigdy nie odwróciła się od wykluczonego dziecka, rodzica, męża czy żony.
Aleksander Świętochowski
#10
Napisano 2007-07-05, godz. 07:51
Z moich doświadczeń wynika, że medal ma dwie strony.
to nie wszystko człowiekowi wolno.
Jest stróżem brata swego
i nie wolno mu brata swego zasmucać,
opowiadając, że Boga nie ma."
#11
Napisano 2007-07-05, godz. 08:15
są inni, normalni, którzy nie odwrócą się, pozostaną przy swoich wierzeniach, ale będą TOLEROWAĆ INNYCH. Ja trafiłam na tych pierwszych Odsunęli się, nie jadają ze mną, dobrze, że choć się czasem odzywają
......
#12
Napisano 2007-07-05, godz. 11:26
Niestety, wielu ŚJ trzyma się jakichkolwiek zasad tylko ze strachu przed Bogiem i organizacją, a kiedy występują z organizacji, zdarza się (na szczęście nie tak często jak chciałaby propaganda Brooklynu) że postępują bardzo nagannie.Ja znam przypadki, w których doszło do poluzowania więzi małżeńskich a nawet rozpadu związku, ponieważ odstępca odchodzący ze względu na problemy alkoholowe zaczynał bez większego skrępowania maltretować resztę rodziny, pozostającą ŚJ.
Z moich doświadczeń wynika, że medal ma dwie strony.
#13
Napisano 2007-07-07, godz. 14:25
#14
Napisano 2007-07-07, godz. 16:53
A swój stosunek do organizacji ŚJ możesz określić jako pozytywny, negatywny czy obojętny?
#15
Napisano 2007-07-07, godz. 17:32
Nie jestem odstępcą a na ich zebraniach byłem kilka razy z ciekawości,moje wrarzenia po są bardziej negatywne niż pozytywne.Niejestem też gorliwym katolikiem,Bilie czytałem i porównywałem wiele przekładów z przekładem nowego świata próbowałem pokazac żonie sprzeczności ale ona niachciała otym rozmawiać.A Ty jesteś "światusem" czy "odstępcą"?
A swój stosunek do organizacji ŚJ możesz określić jako pozytywny, negatywny czy obojętny?
#16
Napisano 2007-07-07, godz. 17:35
WITAM MOJA ŻONA JEST Ś.J. I POWIEDZIAŁA MI ŻE JAKBY MIAŁA WYBIERAĆ POMIĘDZY MNĄ A T.S. TO WYBRAŁABY TO DRUGIE.
Napisałes tylko jedno zdanie i dość ogólnie dlatego trudno odpisać trafnie jednym zdaniem.
Może chciała podkreślić ile znaczy dla niej ta organizacja?
Nie sądzę by miała na myśli to ze jesteś zerem bo gdyby tak było to byłaby z kims innym.
Ludzie żyją ze sobą pod jednym dachem ale więzi miedzy nimi są rożne.
Moze powiedziała tak bo w tej chwili byliście w kłótni?
Czy jej słowa oznaczają ze chce wyjść "za mąż" za tą organizacje?Bzdura.Moim zdaniem w przypływie emocji niesprawiedliwie i błędnie porównała ciebie do organizacji.
Karzdy chce zyc w spokoju w swoim domu i pewnie wy oboje tez tego chcecie ale zeby tak było obie strony muszą sie wysilic i cos w tym kierunku zrobic.
Mozna by tak gdybać dalej.
Nic mi więcej w tej chwili nie przychodzi do głowy.Trzymcie sie.
#17
Napisano 2007-07-07, godz. 17:40
Ja tez juz to tyle razy slyszalam i mowie drzwi sa otwarte jednak ta osoba nie chce mnie uwolnic od swojej"milosci" i kiedy przyjdzie zew pojscia zeby spozyc pokarm duchowy to zadne sily go nie zatrzymaja a ty bidna ,durna babo siedz sama jak ta wdowa a wkolo pelno fajnych facetowWITAM MOJA ŻONA JEST Ś.J. I POWIEDZIAŁA MI ŻE JAKBY MIAŁA WYBIERAĆ POMIĘDZY MNĄ A T.S. TO WYBRAŁABY TO DRUGIE.
#18
Napisano 2007-07-07, godz. 17:45
Oczywiście jest to TYLKO przypuszczenie...
Moim zdaniem była to próba wynegocjowania przez żonę, aby mąż pozwolił jej praktykować religię ŚJ bez przeszkód.
Takiej "twardej postawy negocjacyjnej" nie należy CHYBA uważać za realnie istniejącą grobę rozwodu.
#19
Napisano 2007-07-07, godz. 18:10
Facet chce to i tamto a kobitka to i owo a Bóg tez coś.Czy to jest Ś.J czy Katolik czy Muzułmanin czy Ateista to potrzeby życiowe jednakowe.
Praktykowanie religii tez zabiera jakiś czas ale ile kto na to poświęca na to czas to zalezy od wielu czynników.
Jesli zakładają rodzine i mają dzieci to trudno by im było być w tym momencie misjonarzami.
Czemu jedni dużo praktykują i są szczęśliwi a inni mało a są nieszczesliwi albo odwrotnie?
Każdy ma jakieś swoje zdanie a religii setki.
Wszystko OK ale jak wychodząc z domu trzaskam drzwiami to co to za droga życiową którą idę?
Wiadomo ze idealnie nigdy w tym świecie nie będzie.Czemus złemu można zapobiec ale wypadkom nie da sie.
Jasli czytając biblie pół godziny dziennie i zyjąc według jej przykazan osiągne zycie wieczne to jak bede czytał 5 godzin dziennie to dodatkowo bede jeszcze niesmiertelny?Takiej obietnicy nie znam.
Jeden wierzy w to i tamto i jest ok a drugi inaczej i tez jest happy.
No to o co biega?
Zyj i pozwój zyc innym-tak mi sie zdaje. A jesli szukasz szczescia bo jestes w małzenstwie to juz nie tylko twoje szczescie i potrzeby są najwazniejsze.
#20
Napisano 2007-07-07, godz. 18:33
Chciała i dobitnie podkreśliła ile ta organizacja dla niej znaczy,mała sprzeczka była to fakt ale przy innych okazjach też daje to do zrozumienia. Za zero mnie nie uwarza broń Boże przynajmniej tak mi się wydaje,ale od czasu jej przstąpienia do tej organizacji (trzy lata temu) nasze stosunki i stosunki między nami a naszymi znajomymi stanowczo się pogorszyły,ona żyje organizacją w 70% na dobe (nie pracuje) zebrania,siostry,bracia,głoszenie itd.Napisałes tylko jedno zdanie i dość ogólnie dlatego trudno odpisać trafnie jednym zdaniem.
Może chciała podkreślić ile znaczy dla niej ta organizacja?
Nie sądzę by miała na myśli to ze jesteś zerem bo gdyby tak było to byłaby z kims innym.
Ludzie żyją ze sobą pod jednym dachem ale więzi miedzy nimi są rożne.
Moze powiedziała tak bo w tej chwili byliście w kłótni?
Czy jej słowa oznaczają ze chce wyjść "za mąż" za tą organizacje?Bzdura.Moim zdaniem w przypływie emocji niesprawiedliwie i błędnie porównała ciebie do organizacji.
Karzdy chce zyc w spokoju w swoim domu i pewnie wy oboje tez tego chcecie ale zeby tak było obie strony muszą sie wysilic i cos w tym kierunku zrobic.
Mozna by tak gdybać dalej.
Nic mi więcej w tej chwili nie przychodzi do głowy.Trzymcie sie.
O wruciła właśnie z kongresu!! to narazie się spadam bo znowu będzie że czytam odstępcze strony.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych