Wiem co to trauma. Widzę tu jakąś niekonsekwencję, bo rozpatrujesz tylko skutki zostania głosicielem, natomiast skutków chrztu, które są konsekwencją tegoż już nie chcesz widzieć. I ja w tym sensie, Ty natomiast, odpowiadajac mi, tak naprawdę odniosłaś się do słów novanny.
Droga Brie, albo mnie nie czytasz, albo nie chcesz zrozumieć.
Piszesz:
Wiem co to trauma
ale post wyżej, w odpowiedzi na moją wypowiedz:
Znam kilku "dobrowolnych głosicieli",którzy traumę dobrowolnego" głoszenia przeżywają do dzisiaj. Za to jakoś nie spotkałam ani jednego ochrzczonego w niemowlęctwie, dla którego ten fakt byłby traumatycznym przeżyciem z dzieciństwa.
twierdzisz:
To możesz zacząć mnie uważać za pierwszy taki przypadek
. Czyli mogłam odnieść wrażenie, że nie bardzo orientuesz się co to trauma, bo traumą nie może być zdarzenie, którego ze wzgledu na wiek się nie pamięta, na dodatek samo zdarzenie nie dostardcza negatywnych bodźców. Zarzucasz mi przy okazji, niekonsekwencję:
Widzę tu jakąś niekonsekwencję, bo rozpatrujesz tylko skutki zostania głosicielem, natomiast skutków chrztu, które są konsekwencją tegoż już nie chcesz widzieć.
ale ja odpowiadałam na:
bo czuje się oszukana nie tylko przez śJ, ale również przez Kościół Katolicki
co w połączeniu z postem novanny:
nieochrzczonym głosicielem zostaje się dobrowolnie. w przeciwieństwie do narzuconego pokropienia wodą w niemowlęctwie.
sugerowało, że chodzi Ci o chrzest w Kościele Katolickim. Do którego ja się odniosłam:
Natomiast do uczucia oszukania, które Ci towarzyszy, na myśl o tym, że zostałaś ochrzczona, masz pełne prawo. (...) że zrobino coś, z czym teraz się nie zgadzasz i uważasz, że było to zbędne.
Więc to nie ja mieszam...
Pozdrawiam cieplutko
Dosia