Skocz do zawartości


Zdjęcie

"W Dzień Wszystkich Świętych", artykuł ze "Złotego Wieku"


  • Please log in to reply
No replies to this topic

#1 jb

jb

    ^o^

  • Moderatorzy
  • PipPipPipPip
  • 4057 Postów
  • Płeć:Female
  • Lokalizacja:Polska

Napisano 2008-10-31, godz. 23:16

Poniżej zamieszczona kiedyś na łamach "Złotego Wieku" relacja z głoszenia na cmentarzu w dniu Wszystkich Świętych:




W Dzień Wszystkich Świętych.




Przez bramę cmentarną ciśnie się tłum, by złożyć wieńce na grobach umiłowanych. Wieńce te to znaki pamięci, wierności, cichego smutku. Tylko niekiedy są one znakami słabej, niejasnej nadziei, a nader rzadko znakami silnej wiary w zobaczenie się. W zobaczenie się na ziemi kwitnącej, wyzwolonej z przekleństwa! W zobaczenie się w królestwie Chrystusowem, gdy bóg świata tego (2 Koryntjan 4:4) już będzie zrzucony z tronu, a sprawować rządy będzie Książę Żywota. Czemu oni tego nie wiedzą, ci biedni, stroskani ludzie, którzy śmierć — swego największego wroga — uważają za objaw naturalny? Może nawet za prawo natury! — podczas gdy życie jest prawem natury, a śmierć nienaturalnym przerywem tego prawa.

Czemu oni tego nic wiedzą?

Tekst wyżej podany daje nam odpowiedź. Dlatego, że bóg świata tego niewierzącym oślepił zmysły, aby im nie świeciła światłość ewangelji chwały Chrystusowej!

O biedni oślepieńcy, którzy w niemym żalu kroczycie między grobami, nie widząc świecącej światłości!

Na pamięć przychodzi mi stara pieśń, autor której pragnie mieć tysiąc języków i tysiączne usta, by mógł lepiej chwalić Stwórcę.

Lecz któż słuchałby tych tysięcy słów, zwiastujących chwałę Bożą, świętość Jego imienia i nietykalność Jego postanowień?

A jednak rozlega się głos tysiącznych ust w wirze teraźniejszości. W skromnem odzieniu znajduje on drogę, do rąk i przed oczy tych, którzy w tym dniu smutku zwiedzają miejsce spoczynku swych ukochanych. Bogatymi, nader bogatymi między wieloma biednymi zdają się ci, którzy dziś u wszystkich wejść cmentarza rozdają małe drukowane zwiastuny. Wiedzeni nieprzepartą chęcią, starają się udzielić swego bogactwa tym, co przybywają na miejsce milczenia, by w bezustannym pośpiechu życia na chwilę skupić swe myśli nad celem ludzkiego istnienia.

Wzrok odbiorców, wyrażając powątpiewanie lub nieśmiałą nadzieję, pada na napis „Wzbudzenie Umarłych”, umieszczony na początku pisemka.

Tysiące tych małych zwiastunów oznajmia, że Pismo Św. powiada, iż „przyjdzie godzina, w którą wszyscy, co są w grobach, usłyszą głos jego i wynijdą do wiecznego życia.”

Głos tego, który zstąpił z niebiańskiej chwały, stał się człowiekiem i dał życie za wszystkich.

Nad mogiłą, jeszcze pokrytą wieńcami z dnia pogrzebu, stoi młoda kobieta. Zimny wiatr listopadowy szarpie długi welon. Oczy, czerwone od płaczu, nieruchomo patrzą w przestrzeń i wreszcie smutno i beznadziejnie zwracają się ku bladej czerwieni, ożywiającej zimowe niebo. To nie jest wzrok osoby, mającej pewność, że tam wysoko nad nią, daleko od ziemskich cierpień, w nieskończonej światłości znajduje się ukochany zmarły. Takie oczy winny patrzeć inaczej! Ona nie widzi, że jej może czteroletni synek obiema rączkami zdrapuje ziemię z mogiły. Dopiero teraz, gdy w zawziętym uporze usiłuje obcasami buciczków skopywać twardą ziemię, ona schyla się ku niemu i przemawia doń. Nie słyszę cichych słów matki, lecz dochodzi mnie płaczący głos dziecka:

„Chcę wydobyć tatusia.”
„Chcę mieć nazad tatusia.”

Łkając matka klęka przy swem dziecku i zdaje się, że mówi mu coś o niebie. Ono patrzy w szybujące chmury i trzęsie główką.

„Nie — tatuś Jest tu w dole.”
„Włożyli go tutaj w dół.”

Ono przyciska bladą, nerwową twarzyczkę do mogiły. Na dole stroskana miłość dziecięcia szuka zmarłego.

Cicho zbliżam się do nich — boleść ta jest mi świętą — i powiadam matce: „Dziecię ma słuszność. Słowa Pańskie głoszą, że wszyscy, co są w grobach, usłyszą głos Jego. Powiedziane jest, że z grobów — a nie z nieba — wynijdą wskutek okupu, który On złożył za wszystkich, którym wyzwolił żywych i umarłych.

Milcząc i z widoczną niechęcią przyjmuje ona pisemko, zawierające radosną wieść o zmartwychwstaniu i życiu. Ona tego nie wierzy; bóg tego świata oślepił jej umysł. Ona patrzy na mnie oniemal wrogo. Ona nie chce, bym podzielał jej boleść. Ona nie wie, że są serca, które pałają miłością swego Mistrza, które napełnia święte pragnienie zwracania oczu wszystkich płaczących ku Temu, który zapowiedział:

„Oto wszystko nowe czynię!”

Opodal stoi wózek dziecięcy, a maleństwo w nim bawi się złocistemi liśćmi, spadającemi z wiązu. Naraz starszy chłopiec woła: „Mamo, chodźmy stąd, bo i Marysię nam zakopią!”

O, jak przeraża spokojne dziecię niespodziany, omal dziki ruch matki, którym chwyta za wózek i posuwa go naprzód. Drugą ręką ujmuje rączkę chłopca i prowadzi go koło siebie.

„Nie chcę cię znać, nie wierzę ci,” mówi jej zachowywanie się. Mały jeszcze raz zwraca wzrok swój ku mnie. Jego wielkie, niebieskie oczy patrzą na mnie błagalnie.

Śmierć, jakaś ty okrutna. Jak to dziecięce serce odczuło już twą grozę. Spokojnie układam znów wieńce, pozrzucane przez ruchliwe ręce dziecka, a serce moje prosi: „Przyjdź królestwo twoje!”

Wtem przechodzi stara kobiecina, zgarbiona brzemieniem lat, a chyba i trosk. Z ręki jej zwisa wieniec. Przyglądając się uważnie nagrobkom, kroczy powoli od grobu do grobu, jakby nie znajdując poszukiwanego. Chcę jej pomóc w szukaniu nazwiska, bo zdaje mi się, że te stare oczy już dobrze nie widzą.

„Ach, powiada żałośnie, mój jedynak spoczywa w obcej ziemi. Ponieważ nie mogę pójść na jego grób, co rok składam wieniec na jakiejś opuszczonej mogile, myśląc, że Bóg mu go pokaże.”

„Więcej, Babciu, znacznie więcej Bóg mu pokaże niż wieniec pośmiertny. Pokaże mu bujnie kwitnący wieniec życia — naprawienie wszystkich rzeczy i wskrzesi go, jak młodzieńca z Naim. Wszak Jezus powiedział: „boć przyjdzie godzina”. Grób jego może się znajdować w jakiemkolwiek miejscu: w obcej ziemi, w morzu lub tutaj, będąc ozdobiony wieńcami. Ręka Boża o nikim nie zapomni; ona znajdzie i jego i dojdzie go rozkaz „wstań i żyj”.

„Niech Pani tego nie wierzy”, powiada inna niewiasta, która wraz z młodym chłopcem podeszła do nas.

„Niech Pani w to nie wierzy — kto umarł, ten umarł na zawsze,” a zwracając się do mnie, pyta: „Czy Pan już widział, że jakiś nieboszczyk wrócił?”

Chcę jej powiedzieć, dlaczego tego jeszcze nie widzimy i że Jezus jest przecie pierworodnym z umarłych. Ale ona przecina mi mowę: „Gdyby był Bóg — nie chcę Panu ubliżyć, ale nawet głupcy już w to nie wierzą, ani dziatwa szkolna.”

Proszę ją, by posłuchała poselstwa, które Słowo Boże oznajmia umierającej ludzkości.

„Słowo Boże?” Ona rzuca podane jej pisemko „Wzbudzenie Umarłych” na ziemię, chłopiec jej się śmieje i z wyrazem wzgardy na twarzach odchodzą.

O okrutny książę śmierci, boże świata tego, jak wspaniale udało ci się dzieło twoje I Jak bardzo oślepiłeś umysł niewierzących!

Nigdy nie głoszono ludziom tak cudownego poselstwa, a oni depczą je nogami. Na pamięć przychodzą mi Słowa Jezusa:

„A gdy przyjdzie Syn człowieczy, izali znajdzie wiarę na ziemi?” — Ew. Łukasza 18:8.

Stara kobiecina starannie składa pisemko, zapewniając mnie, że je przeczyta w domu.

Tak uczyni wielu.

Jeden będzie je czytał, pragnąc by tak się stało, a drugi drwiąc się wyrzuci je. Bo poselstwo, że „przyjdzie godzina” w dniu wszystkich świętych włożono w ręce ozdobione pierścieniami i odziane w rękawiczki, w ręce twarde i popękane od pracy, w ręce mężczyzn i kobiet, a tu i ówdzie nawet w ręce dziecka, gdy małe usta serdecznie prosiły: „chcę zanieść je do domu!”

A więc jakoby tysiącem języków rozeszłaś się znów po świecie, błoga wieści o ustanowieniu królestwa Chrystusowego. Tak wypełniają się słowa Jezusa z ew. Mateusza 24:14:

„I będzie kazana ta ewangelja królestwa po wszystkim świecie, na świadectwo wszystkim narodom. A tedyć przyjdzie koniec.”

Koniec nocy smutku, bólu i śmierci, koniec nocy, w której panował książę ciemności — — — aż poranku będzie wesele. — Psalm 30:6.
M. H.

--
źródło: "Złoty Wiek" z 1 listopada 1925 roku, nr 16


.jb




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych