Kolega Arek ma jednak rację, jest coś na rzeczy. Ja czytając jego post poczułem jakbyśmy byli z tego samego zboru. U mnie co prawda nikt nikogo nie przesadzał, ale żona starszego jeżeli zajęto jej rząd!!!
wchodząc na salę patrzyła takim wzrokiem że siedzenie w d...ę parzyło! Było coś w rodzaju niepisanego przepisu że oni tam siedzą i nikt nie śmiał tam się pakować. Mało tego jak były jeszcze zebrania książki to oni oboje rozsiadali się na fotelach, kanapie ze smarkaczem który spał wyciągnięty, gdy w tym czasie stare siostry siedziały na taborecie. Moja córka nie mogła tego zdzierżyć i zawsze zajmowała takie miejsce aby choć smarkaty nie spał. Mieliście widzieć WZROK tejże bogobojnej niewiasty i jej męża. A te zabawne komentarze że synek zmęczony, ach, och. Jakby miało to coś tłumaczyć. Zauważyłem to też w innych zborach, słyszałem też przy grillu podobne opowiastki. Co ciekawe zazwyczaj dotyczyło to żon starszych ( ciałek kierowniczych - jak to ktoś fajnie określił )
Wmoim bylym zborze bylo niemal podobnie,a jeszcze lepiej,gdy po zebraniu ksiazki gospodarz robil kawe no i ...cos na zab.Byly to nie zwykle ciasteczka ze sklepu,a torty z czasem niemalze metrowe,by co zebranie,to popisac sie zdolnosciami kulinarnymi.Kazdy cos ze soba przywozil jakies ciasteczka,ale nikt nie ruszal,kazdy te wykwintnosci wybieral,a ci co ciasteczka(bo moze nie bylo ich stac na wyszukane kulinaria)wstydzili sie i bylo im bardzo przykro.Co zebranie,co siostra,tym wyzszy i bardziej wyszukany tort.Wiec,gdy zaczely chodzic pogloski,ze najwiecej braci przychodzi na zebrania ze wzgledu tych ciast,to zabroniono podawac czegokolwik,procz kawy i skromnych ciasteczek.Jeden brat,prowadzacy modlitwe na takim zebraniu,pewnego razu palnal:,,I Jehowo poblogoslaw te strawe,ktora bedziemy za chwile spozywac...''Wszyscy patrza na siebie i smiesznie sie cos zrobilo.
W moim byłym zborze na Sali też zajmowano "ustalone" miejsca. Pamiętam też, jak kiedyś były zachęty do zajmowania miejsc na przedzie ze względu na matki z małymi dziećmi dla których miejsca były z tyłu. Oprócz nich tylne miejsca były zajmowane też często przez kilka osób wykluczonych. Były też przypadki że zamieniano krzesła miejscami ponieważ niektóre z nich miały wgniecione podpupniki i tyłek wpadał albo były rozklekotane i skrzypiały i było ryzyko że podczas siedzenia się rozkraczą. Sam też zamieniałem
Oczywiście potem ktoś chciał siedzieć na tamtym zamienionym krześle i zamieniał z powrotem na to zepsute 
Miałem kiedyś przypadek że po zgromadzeniu usiadłem z moją byłą żoną w autokarze którym przyjechaliśmy na zgromadzenie. Po pewnym czasie przyszła jakaś siostra i powiedziała: "A ty tu co, to moje miejsce, no już, wstawaj, ja nie będę siedziała na kole". Przyznam się, że trochę mnie zaskoczyło jej zachowanie. Prawdę mówiąc - zero kultury. Takich "bogobojnych" ŚJ jest sporo. Szkoda, że się nie postawiłem. Bo niby co mi by zrobiła. Nawet nie było tam na siedzeniach żadnych ubrań i innych przedmiotów świadczących, że to miejsce jest już przez kogoś zajęte.
Czasem strasznie patrzono,gdy komus zajelo sie ,,jego"miejsce.