Na przedstawienie siebie i co mnie boli przyjdzie jeszcze czas i nie chce robić tego na siłę, więc od razu przechodzę do tematu który chciałbym poruszyc.
Chodzi o zajmowanie przez braci miejsc siedzących na zebraniach na sali. Starsi wielokrotnie zachęcali ( zachęty...zachęty..) z mównicy by nie siadac stale w to samo miejsce tylko na kazdym zebraniu starac się siadac róznorodnie. No tak szybciej przyszedłes więc masz jakby prawo do zajęcia najbardziej odpowiadającego Ci miejsca. Jakże WIELKIE było moje zdziwienie gdy prawie cały zbór ( 95%) zwyczajnie nie stosowali się do tych zachęt. Nic wielkiego powiecie? Niestety parę razy doznalem z tego powodu przykrosci gdyż byłem przeganiany ( oczywiscie z miłoscią z miejsc "nalęzących" do kogoś. Kilka razy zaobserwowałem gdy sugerowało sie osobom nowo przybylym ,że powinni usiąsc gdzie indziej gdyż tam siedzi nie byle kto. Najlepsi byli starsi z żonami, nie dosc że mieli nietykalne miejsca ( bracia nawet nie odwazyliby sie ich zając...) to jeszcze obstawiali boczne siedzenia, teczkami, torebkami zeby przypadkiem im nikt z boku nie przeszkadzał. I patrzyli się przenajswiętlej w mownicę...
Najdziwniejsze jest że sam starszy który udzielał zborowi zachęt miał je głęboko w pupie. Jaka obłuda!!!
Jak to u Was wyglądało? Czy to tylko u mnie? Czy znaczenie ma wielkosc zboru?
Z utęsknieniem czekam na Armagedon jakkolwiek on nie będzie wyglądał i czymkolwiek by nie był, kiedy to Bóg który jest miłoscią ZABIJE wielu ludzi..
Użytkownik Arek z Wrocławia edytował ten post 2009-05-06, godz. 12:09