Moderatora proszę o przeniesienie prawie całego wątku do innego działu i zatytułowanie go np. "stosunek ex-ŚJ do katolickiej spowiedzi" (przeniosłam tutaj) | jb
Co do traumy wynikającej z wyznawania grzechów, to może się komuś narażę, ale uważam, że zazwyczaj to sami winowajcy są winni swojej traumy, a nie jacyś tam bracia starsi bądź kapłani katoliccy.
Jakby ktoś np. nie dopuszczał się niemoralności, to nie musiałby się z niej spowiadać ani przed kapłanem ani przed komitetem sądowniczym.
Widać jednak mimo wszystko kilka różnic, na korzyść spowiedzi:
1) spowiedź wyłącznie na moją prośbę, a nigdy z donosu od sąsiada
2) mam możliwość wyboru spowiednika, a jak się bardzo wstydzę to mogę jechać na drugi koniec Polski i spowiadać się przed kapłanem, którego pierwszy i ostatni raz widzę na oczy; w zborze zawsze przesłuchują winowajcę bracia starsi z miejscowego zboru, a jakby chciał pojechać na drugi koniec Polski, to i tak sprawa wróci do trych miejscowych
3) wyznaję to, co mi leży na sercu, nikt poza Bogiem i własnym sumieniem nie rozlicza z tego, co ew. chciałbym zataić, nikyt nie ocenia szczerości mojej skruchy, występuje domniemanie moich dobrych intencji,
4) dużo lepsza tajemnica spowiedzi. Nie jest motywowana dobrem organizacji, ale dobrem grzesznika. "Dobro organizacji" oznacza, że w razie odejścia lub wykluczenia starsi mogą rozpowiedzieć praktycznie wszystko, co grzesznik wcześniej wyznał im w zaufaniu. "Dobro penitenta" oznacza, że nikt się nie dowie, choćby księdza solono i krojono.
Ogólnie, różnica między spowiedzią a komitetem sądowniczym jest mniej wiecej taka, jak między zwierzaniem się przyjacielowi a zeznawaniem w prokuraturze.
Dodałabym jeszcze jedną różnicę: w KK spowiadamy się z tego, co jest grzechem, u SJ możemy mieć komitet sądowniczy np. za pracę w stołówce garnizonowej (choć do emerytury brakuje nam pół roku) lub za rozmawę z własną żoną - odstępcą (współżyć z nią można, rozmawiać nie )
PS. Przyklady z życia wzięte