Napisano 2007-03-14, godz. 17:28
Ponieważ zbliża się czas Pamiątki, bardzo dobrze, że Ilyad, Adelfos „wskrzesili” ubiegłoroczny temat.
Muszę się przyznać, że takie określenia jak: ‘symbol’ (chrzest), ‘emblematy’ (chleb i wino na Pamiątce Wieczerzy Pańskiej) trącą mi taką „sztucznością” i kojarzą mi się z jakimiś niepełnowartościowymi zamiennikami.
Czy ‘Symbol’, symbolizuje tylko oddanie się Bogu, a nie jest rzeczywistym oddaniem się Jemu? Czy TS nie może tego nazwać po imieniu: po prostu CHRZEST? Oczywiście, że nie, ponieważ musi pojawić się specyficzna, odstająca od innych „nominalnych” religii terminologia.
Ale schodzę z tematu. Miałam pisać o ‘emblematach’. Ach, co też ja plotę – o Pamiątce Wieczerzy Pańskiej a konkretnie Pamiątce Zawarcia Nowego Przymierza – bo w tym tkwi cała istota tej uroczystości.
Jeżeli chodzi o mnie, to owszem nieodpartą potrzebę czynnego przeżywania zawartego z ludzkością Nowego Przymierza odczuwałam będąc jeszcze członkiem kościoła katolickiego ale przyjmowanie Komunii połowicznie zaspokajało tą moją duchową potrzebę. Dlaczego połowicznie? Wiadomo. Brakowało mi uczestnictwa w tej drugiej – równie istotnej części.
Uczestnicząc w Pamiątce u ŚJ rozczarowanie było jeszcze większe. Nie było nawet możliwości połowicznego uczestnictwa w tym najważniejszym, zbawczym dla ludzkości Przymierzu. Za każdym razem, kiedy trafiał w moje ręce talerzyk z przaśnym chlebem dźwięczały w mych uszach słowa Jezusa: „Bierzcie, jedzcie, to jest ciało moje” (Mat 26:26), a podczas kiedy trzymałam w ręku kielich z winem: „Pijcie z niego WSZYSCY” (Mat 26:27). Przekazując ich nietkniętą przeze mnie zawartość czułam jakbym odrzucała te cenne dary – łącznie z życiem wiecznym, jakbym odmawiała ich przyjęcia, choć Jezus mnie do tego zachęcał. Ale przecież nie wypadało, bo nikt z obecnych tego nie tykał.
W końcu teraz, kiedy otworzyły mi się oczy mogę to skwitować następująco: bardziej niż Boga słuchałam ludzi, a raczej o ironio – jego ‘niewolnika’.
Moje odczucia bracia kwitowali gotowcami w postaci wersetów biblijnych, potwierdzających „świadkowe” tezy o niegodnym spożywaniu ‘emblematów’, dokładając stwierdzenie, że to pewnie pozostałości nawyku w religii katolickiej.
Jeżeli to był nawyk, to jak wytłumaczyć, że 15 lat (bo tyle czasu spędziłam w szponach organizacji TS) to za mało, aby się go pozbyć? Przecież tak długi odwyk uczyni abstynenta z najgorszego ćpuna i alkoholika. Choć nie przystoi używać w tym przypadku takiego porównania.
Zbyt długo ten „nawyk” u mnie trwał i nie dał się wykorzenić – bo to nie był nawyk. To prawdziwa potrzeba duchowa.
Dlatego teraz, kiedy jestem naprawdę wolna – chcę być czynnym uczestnikiem Pamiątki.
Tylko gdzie?????
Może ktoś wie?????
Kto z Was czuje to samo?
Prawdomówny świadek nie kłamie, kłamstwa szerzy świadek fałszywy (Prz 14:5)