Nie zgodzę się. Zauważ, że Tertulian nie argumentuje, że nie było Syna "bo w Bogu nie było wówczas kategorii takich jak Ojciec czy Sędzia". Jego argumentacja jest odwrotna: Bóg nie zawsze był Ojcem, bo przecież kiedyś nie było Syna.
Słowa "kiedyś nie było Syna" są założeniem a nie wnioskiem dla Tertuliana!
Myślę, że to jest jednak inaczej. Tertulian argumentuje:
Bóg nie zawsze był Sędzią (nie Ojcem), bo nie zawsze istniał grzech.
Bóg nie zawsze był Ojcem, bo nie zawsze istniał Syn.
Tertulian więc przyjmuje dwa oczywiste dla niego założenia:
1) kiedyś nie było grzechu
2) kiedyś nie było Syna
i na tych podstawach dopiero wysnuwa, że Bóg nie zawsze był Sędzią (1) i nie zawsze był Ojcem (2).
W ten sposób odpowiada na twierdzenie Hermogenesa, że materia zawsze istniała bo Bóg jest Panem, musiał więc zawsze być Panem nad czymś. Tertulian odpowiada: nie, to że Bóg jest Panem nie musi oznaczać że zawsze był Panem, po czym podaje przykłady że Bóg stawał się czymś czym wcześniej nie był (Sędzią i Ojcem).
Argumentacja Tertuliana tylko ma sens jeśli zrodzenie Syna odbyło się jako konkretne wydarzenie w czasie. Był czas (przed zrodzeniem) w którym istniał Bóg ale nie istniał Syn (nie został jeszcze zrodzony).
W twej argumentacji problemem jest to, że sprowadzasz do wspólnego mianownika materię, grzech, Syna po czym wnioskujesz: tak samo jak dla Tertuliana kiedyś nie było materii, w ten sam dokładnie sposób nie było grzechu i Syna. Tylko, że Tertulian już nigdzie nie mówi, że "tak samo". To musiałeś więc dointerpretować. A więc dla mnie nie jest to oczywiste, tym bardziej, że te rozważania są w ogóle mocno abstrakcyjne a nauka o wyłonieniu się Logosu z Ojca w sensie platońskiej emanacji nie jest odpowiednikiem kreacji Syna ex nihilo, tak jak ex nihilo była wykreowana materia, jak to nauczają już ŚJ i jak pewnie sam to pojmujesz. Nawet w polemice z Prakseaszem Tertulian podkreślał, że Logos istniał w Ojcu przed wyłonieniem/zrodzeniem/emanacją, tylko nie był jeszcze wtedy nazwany Synem:
„aby wielość fałszywych bogów została wyparta przez jedność bóstwa, mającego jednak Syna, tak nierozdzielnego i nieodłącznego od Ojca, że powinno się uważać, że był w Ojcu, nawet gdy nie był jeszcze nazwany” („Przeciw Prakseaszowi” 18:3).
„Mogę zatem nie bez podstaw przyjąć, że i wówczas, przed założeniem świata, Bóg nie był sam, a miał w sobie rozum, a w rozumie Słowo, które było kimś drugim, gdy przebywało w jego wnętrzu” („Przeciw Prakseaszowi” 5:7).
A potem zrodzenie/emanacja:
„I dość już o tym, bo przecież Słowo, czy to pod nazwą Mądrości, czy Rozumu, czy czegokolwiek w Bożym umyśle i duchu jest tym samym: stało się Synem Boga, gdy wyszło z niego” („Przeciw Prakseaszowi” 7:4).
Syn wyłonił się z Ojca jak płomień oddziela się od świecy, ale to rozdzielenie a nie kreacja ex nihilo.
"Słowo bowiem, jak poucza Paraklet, wyszło z Boga, podobnie jak krzak z korzenia, strumień ze źródła, czy promień ze słońca. Postacie te stanowią bowiem również emanacje tych substancji, z których wychodzą. (...) Nie da się jednak oddzielić ani krzaka od korzenia, ani strumienia od źródła, ani promienia od słońca, podobnie jak Słowa od Boga” („Przeciw Prakseaszowi” 8:4-5).
Tak więc w tym tekście Tertulian wcale nie naucza, że Syn nie egzystował na równi z nieegzystującą materią, przeciwnie, istniał odwiecznie jako wewnętrzny byt. Co najwyżej nie był jeszcze wtedy stricte Synem w późniejszym znanym nam odrębnym znaczeniu po wyłonieniu się z Ojca w sensie platońskiej emanacji. Nawet grzech i materia to już zupełnie inne formy bytowania.
Jak widać trzeba odczytywać Ojców zgodnie z kontekstem kulturowo pojęciowym ich czasów a nie robić z nich na siłę Świadków Jehowy. Ja nie widzę, żeby nauczali oni jak Strażnica w tym punkcie, gdzie ci antytrynitarze obecnie tak nauczają? Nic takiego nie ma, platonizm to zresztą dla nich twór szatana.
Tak więc mimo że w późniejszych pismach (np. Przeciw Prakseaszowi) Tertulian wydaje się bardziej bliski dzisiejszemu trynitaryzmowi (które to fragmenty przytaczasz), to jego wypowiedź w Przeciw Hermogenesowi) świadczy wyraźnie o tym że jego teologia była przynajmniej w tym okresie nie była ortodoksyjna.
Możnaby spekulować, że jego poglądy ewoluowały z czasem w kierunku bardziej ortodoksyjnym (trynitarnym), chociaż teksty które przytaczasz akurat nie pokazują, że zaczął uważać że Syn jest odwieczny (chyba że coś przegapiłem?).
Przede wszystkim trzeba sobie zdawać sprawę, że Tertulian polemizował tu z Hermogenesem platonikiem, bo to właśnie oni uważali materię za odwieczną. A to oznacza, że w polemice mógł przyjąć roboczo pewne punkty widzenia i wcale nie oznacza to, że te poglądy musiały z czasem ewoluować w coś innego. To tak jakby powiedzieć, że ktoś kto dziś próbuje argumentować w dyskusji z ateistą fizykiem, że Trójca ma troistą naturę jak woda, lód i para, wierzy w materialną naturę Trójcy, bo taką formę ma woda. A kiedy później mówi, że tak wcale nie jest to jego poglądy ewoluowały. Bez sensu. Ojcowie nawracali pogan i używali sposobu ich myślenia ale mieli ortodoksyjną naukę czemu dawali wyraz gdzie indziej. Oczywiście nie była to ortodoksja w sensie XX wiecznej teologii, ale to nie ma większego znaczenia. Liczą się pewne podstawowe pojęcia, które są tu wspólne.
Co więcej, historycy patrystyki wskazują na to, że platońska nauka o emanacji bytów z siebie była tylko ilustracją użytą w stosunku do Trójcy na zasadzie akomodacji. A więc Ojcowie wcale nie musieli wyznawać tej platońskiej idei. To mogła być tylko taka para, woda i lód w ich argumentacji. Innymi słowy nie jest wykluczone, że Tertulian podporządkował się tu tylko chwilowo pod sposób myślenia oponenta.
Wątpię. Czy uważasz Janie, że zrodzenie Syna było punktowym wydarzeniem w czasie czy, że jest odwieczną i ciągłą relacją pomiędzy Ojcem i Synem?
Mogę uważać i tak i tak i nadal być trynitarzem. Nawet pogląd o emanacji Syna z Ojca nie burzy mojego światopoglądu, gdy tak jak Tertulian czy raczej roboczo akomodując platońską naukę do tych kwestii uznam, że Syn istniał w Ojcu jako świadomy byt przed wyłonieniem/zrodzeniem w penym momencie. I tak samo dla mnie jak i dla niego "W ten sposób to, co z Boga wyszło, jest Bogiem i Synem Boga i jednym Bogiem obaj” (Tertulian, „Apologetyk” 21:11-13). Czy słowa Tertuliana o Ojcu i Synu, że są "jednym Bogiem obaj", to twoim zdaniem słowa nietrynitarza? Czy Świadek Jehowy na przykład wypowiedziałby takie słowa?
A jeśli chodzi o zrodzenie w pewnym momencie to nawet ten moment trudno zdefiniować w czasie bo materia jest funkcją czasu a przed kreacją jej nie było zdaje się (choć Biblia się chyba nawet przy tym nie upiera). Ale to już temat na inne rozważania.