Napisano 2006-09-02, godz. 14:19
Ewa, dałaś ciekawy opis katolików, ale mnie on osobiście nie powalił na kolana. Powód? Znam sporo takich przypadków. Wszędzie można znaleźć s...wieli (vide mój ostatni opis na gg...). Ale co to ma właściwie wspólnego z prawowiernością u SJ i kwestią krwi...? Wybacz, ale to wszystko trochę jednak nie na temat. Nie odpowiedziałaś na pytanie, czy SJ może otwarcie zakwestionować zakaz transfuzji, bo, jak sądzę, dobrze wiesz, że nie może... I nie ma o czym mówić. A zatem podtrzymuję swoje zdanie: jeśli ktoś chce być DOBRYM świadkiem Jehowy MUSI być poplecznikiem Brooklynu. Może również nie być SJ. Życie to sztuka wyborów.
Jeśli powiesz ksiądzu, że nie podoba Ci się zarządzenie (tak to się nazywa?) ostatniego Soboru Watykańskiego, to czy grozi Ci ekskomunika? Nie sądzę. Mam kolegę, gorliwego katolika, który ma hobby - pisze kilka listów miesięcznie do naszego biskupa, wytykając niekonsekwencje w nauczaniu i historii Kościoła. I co? I nic. Nikt nie był w stosunku do niego szorski i prawie zawsze otrzymuje odpowiedź z Kurii. Czy muszę mówić, że nikt mu nie groził ekskomuniką...?
Piszę dla niezorientowanych - u SJ nie jest tak, że istnieje frakcja "mocherów", którzy są ulegli CK. Dobry SJ sam musi być "mocherem". Inaczej długo się nie utrzyma. To samo dotyczy kwestii krwi.
Użytkownik brat_jaracz edytował ten post 2006-09-02, godz. 14:21
"W świecie panuje skłonność do odrzucania przewodnictwa. (...) W organizacji Bożej nie ma ducha niezależnego myślenia, a ponadto naprawdę możemy ufać tym, którzy nam przewodzą".
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"