padre oczywiście, że się zastanowiłem i zastanawiam. powstaje pytanie co tak naprawdę mam rozbierać na detale. owszem zgodzę się, że pewne rzeczy przewidywane przez Russela okazały się inne, albo okazały się nietrafione. można naturalnie rozpisywać się godzinami na zadane przez Ciebie pytania
pytasz o wiarygodność CK. ja odpowiem a czym jest np. episkopat w kk ? czy nie jest to grupa starannie dobranych osób, które podejmuja rózne decyzje zależnie od aktualnych potrzeb ? każda wspólnota potrzebuje jakiegoś grona przewodników i w zasadzie każda takowe posiada. fakty medyczne odnośnie leczenia krwią ? pytanie do czego jest mi to potrzebne ? bo krew ratuje życie, albo jest niezbędna do życia. mogę uszanować Boski nakaz do uszanowania krwi jako czegoś szczególnego w oczach Boga. owszem wiem, że w ostatnim czasie Towarzystwo złagodziło swoje stanowisko, chociaż bardziej byłbym skłonny zgodzić się z opinią, że w świetle medycznego postępu pojawiły się nowe okoliczności, które dopuszczają korzystanie z niektórych składników. ale czy nie było tak zawsze, że ŚJ mógł podjąć decyzję, zostać wykluczony, a potem "nawrócić się" i dalej pozostawać w społeczności. poza tym nie wiem jak wielka jest skala tego "krwawego problemu" w stosunku do ogółu. czy nie jest tak właśnie, że ŚJ jako stojący sztywno na stanowisku sprzeciwu wobec transfuzji, są przez to "napietnowani" i urasta to do rangi megaproblemu np. na tym forum ?
raj na ziemi ? w sprawiedliwym świecie ? dlaczego nie ? dla mnie ma to sens. a cóż powiedzieć innego ? jakoś nigdy nie trzymało mi się kupy stwierdzenie, że ludzie po śmierci pójdą do nieba lub do piekła. po co zatem nasz żywot na ziemi ? aby Wszechmocny nas wypróbował i zakwalifikował do jakiejś grupy ? poza tym co mówi nam nauka na dzień dzisiejszy ? czy naukowcy nie są skłonni stwierdzić, że ludzie mogliby biologicznie żyć wiecznie, ale włącza się "zegar starości" dlatego umieramy. rok 607 czy 1914. rozumiem nawet jeśli jest dla wielu kłopotliwym ustalenie początkowej daty 607, to dla mnie bezspornym jest, że jednak wcześniej kilku osobom udało sie wytypować 1914 rok, że będzie znamienny. w jakiś sposób to sobie wyliczyli. chyba, że ktoś wogóle poda to w wątpliwość, że zostało sfałszowane na potrzeby nauk i data ta została wytypowana juz po 1914 i skrzętnie przesunięta do tyłu. nie mniej jednak nawet na tym forum nie spotkałem się z takim zarzutem, lecz bardziej trwa dyskusja o zasadność 607. nie wiem czy mnie rozumiesz. ktoś przewidział 1914 zanim te wydarzenia nastąpiły. sam 607 ma dla mnie drugorzędne znaczenie. a co powiedzieć o tzw. "czasach końca" ?
nie trzeba być ŚJ, żeby stwierdzić, że świat stanął na głowie. terroryzm, pedofilia, małżeństwa homoseksualistów, rozpady rodzin, przemoc w szkole lub rodzinie. ktoś powie: normalna kolej rzeczy. oj chyba jednak nie. jak spojrzeć te problemy dotykają wszystkich biednych i bogatych, białych i czarnych ludzi na wschodzie i zachodzie. to jest coś co się odbywa globalnie, a nie lokalnie.
że w oragnizacji są wykluczenia, że głosiciele sami odchodzą, że spotyka to nawet wieloletnich członków nie wyłączając ludzi z "samej góry". w końcu już za czasów Jezusa odchodzili od niego uczniowie. padre jeśli w tamtych czasach w takich okolicznościach miało to miejsce, to co powiedzieć dzisiaj ? powiem tak. dla mnie najważniejsze są przede wszystkim nauki lub teorie jakie głoszą ludzie z "góry". osobiście nie znam przypadku wykluczenia, ktore mogłoby zostać uznane za niesprawiedliwe. co oczywiście nie oznacza, że takich nie ma. jestem jednak bardzo powściągliwy w ocenianiu organizacji na podstawie postępowania jej członków. ludzie są tylko ludźmi i bycie ŚJ nie daje gwarancji na cokolwiek. jestem pewny na 100%, ze również dzisiaj w tej społeczności są osoby, których "serca" są daleko oddalone od zasad jakie ta społeczność głosi. prędzej czy później taki ktoś odpadnie. to tyle w dużym skrócie