Jaki był Twój powód odejścia z organizacji, a jaki byłby dziś.
#21
Napisano 2008-10-11, godz. 14:56
#22
Napisano 2008-11-18, godz. 10:20
To wszystko sprawiło, że nie miałem cienia żalu po ogłoszeniu "wyroku" komitetu. Nie żałuję też że już nie jestem ŚJ. Nie dałem sobie wmówić, że to wszystko moja wina. Ważne jest to, że nie utraciłem wiary w Boga. Bo tylko Bóg potrafi wiarygodnie i rzetelnie osądzić człowieka. Jestem teraz szczęśliwy i mam przyjaciół którzy rozmawiają ze mną nie patrząc na to że moja religia się mnie pozbyła.
Użytkownik ble edytował ten post 2008-11-18, godz. 11:18
#23
Napisano 2008-11-18, godz. 10:42
#24
Napisano 2009-04-12, godz. 22:26
Nigdy nie żałowałam swojej decyzji. Nigdy nie chciałam wrócić. Co ciekawe, w tym okrutnym, złym i szatańskim świecie znalazłam wielu wiernych przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć. Których nie obchodzi, w co wierzę i co robię, bo są ze mną dla mnie, a nie z powodu wiary, którą wyznaję (a nie wyznaję żadnej).
Mam też szczęście, że moi rodzice jednak na pierwszym miejscu stawiają mnie, a dopiero potem Organizację i wiem, że mimo mojego odstępstwa są dumni z drogi, którą wybrałam. Sama decyduję o swoim życiu i uważam, że całkiem dobrze na tym wychodzę.
Na zebrania przestałam chodzić w pierwszej klasie liceum (teraz mam 24 lata). Trzy lata temu z ciekawości poszłam z rodziną na pamiątkę. Czułam się jak kosmitka. Obco i pod ostrzałem setek oczu. Dziwaczne uczucie. Więcej się wśród ŚJ nie pojawiłam.
#25
Napisano 2009-04-13, godz. 06:41
Nigdy nie żałowałam swojej decyzji. Nigdy nie chciałam wrócić. Co ciekawe, w tym okrutnym, złym i szatańskim świecie znalazłam wielu wiernych przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć. Których nie obchodzi, w co wierzę i co robię, bo są ze mną dla mnie, a nie z powodu wiary, którą wyznaję (a nie wyznaję żadnej).
To tak jak ja Witaj na forum Margoś.
#26
Napisano 2009-04-15, godz. 20:19
Musze opisac moja historie.S.J.to ludzie slepi na potrzeby innych.Zostawili mnie i dzieci w potrzebie ale strofowac na ookraglo.Kompletnie mnie olali gdy sufit walil nam sie na glowe,a jako matka samotna dwojga dzieci bez meza i bez zadnej rodziny nie bylam w stanie wyremontowac tego urzedy tez nic.Kilkakrotnie przedstawialam sprawe starszym lecz oni to wypuscili drugim uchem,nie zorganizowali dla mnie zadnej pomocy ani nie probowali mi w zaden sposob pomoc. A warunki w jakich mieszkalismy z byly dramatyczne nie bylam w stanie nic zrobic.mowilam ze zakupie material potrzebny do remontu,bo nie chcialam nikogo obciazac finnsowo.Lecz oni byli glusi na moje prosby.Co ciekawe powiedzili,jakobym ja chciala wykorzystac zbor.To w koncu po co tyle krzycza o wzajemnej pomocy ?Za granice to sie wyrywaja do pomocy,oglaszajac to wszem i wobec,jak to zbor sie wysilil.Ale to,ze we wlasnym zborze maja osoby potrzebujace wsparcia praktycznej pomocy to tego nie widza.I komu mozna sie poskarzyc,ludzom w terenie ? bo gdy zwierzalam sie siostrom to mi zarzucono gonitwe za dobrami tego swiata,ze mam sie bardziej starac to mi Bog bedzi blogoslawl.Wynikalo na to,ze za malo sie staram,by liczyc na zwykly gest.A Bylam wtedy pionierka pomocnicza.Wczesniej tzn.ok 5 lat mialam meza,ktory razaco zaniedbywal swoje obowiazki jako glowa rodziny choc tez byl Swiadkiem Jehowy. Ponadto znecal sie nad rodzina naduzywajac przy tym alkochol i palil nalogowo papierosy.Wielokrotnie rowniez zglaszajac to starszym zboru spotkalam sie z brakiem reakcji z ich strony.Wiec wnioslam sprawe do sadu o znecanie i alimenty. Miedzyczasie wielokrotnie wzywalam Policje,poniewaz mnie bil i wyzywal stosujac nademna i dziecmi terror psychiczny.Wtedy od razu mialam starszych w domu a jeden z nich to mi wprost zarzucal brak podporzadkowania mezowi i jak ja smiem wlasnego meza i brata duchowego po sadach targac!Ze to co ja robie to jest psucie opinii organizacji.Lecz ludzie tzw.''ze swiata''wiedzili co sie u nas dzieje a sasiedzi to juz bardzo dokladnie widzieli bo mi zdarzalo sie ze wielokrotnie mi pomagali dac schrinienie.Mialam swiadkow poza organizacja,ktorzy podjeli sie zeznawac w sadzie.Maz dostal wyrok.To mnie do dzis dziwi dlaczego mezowi pozwalali na cos takiego skoro MIELI DOWODY ?Czyzby meski szowinizm?a moze lepiej:to byl moj drugi maz.Imoze dlatego byli swiecie przekonani o mojej winie bo jak to mawiali za moimi plecami co niektorzy "z pierwszym tez tak bylo".Pierwszy nie byl nigdy w organizacji to i napominac sie nie dawal co wyszedl z wiezienia to wszedl z powrotem.Rozwodlam sie.Wmalzenstwie ze swiadkiem oprawca musialam rowniez zakonczyc wbrew temu co mi "radzili"starsi.Uciekl za granice nie podajac ani adresu ani tel.Jego rodzina go kryla.Tam ponoc zrezygnowal znalazl kogos jakas kobiete i mogl ulozyc zycie ja natomiast mialam zyc "zboznie"do Armagedonu w mieszkaniu gdzie sufit wisial na wlosku i mogl nas zabic podczas snu.Po przemysleniu wszystkiego zdecydowalam sie na opuszczenie organizacji.Myslalam,ze przeciez juz gorzej nie moze byc jedynie lepiej.Tak wiec w swoje juz tylko rece i zaczelam zyc normalnie. Znalalam mezczyzne,z ktorym jestem od trzech lat i nie narzekam tym razem trafilam dobrze i nie jest to zaden ''swiadek''.Zanim na dobre zdecydowalam sie z nim zostac przezylam istna oblawe ze strony starszych.Namawiali do powrotu,bo gdziez rzekomo znajde prawde?Ze jeden ze starszych nie jest juz starszym(bo wczesniej swoje skargi na nich przedstawilam nadzorcy w formie listu),wiec zasugerowal,jakoby przezemnie stracil przywilej liczac na moje zadowolenie i powrot.Lecz ja bylam nieugieta.Nie dali mi skonczyc szkoly,uwazajac to za strate czasu,zagrozenie duchowe i swieckie dazenia.A ja chcialam skonczyc te szkole,by moc potem dostac lepiej platna prace,bo przeciez zostalam jedynym zywicielem rodziny a na krewnych pomoc liczyc nie moglam bo ich nie mialam.Na zbor jak juz wczesniej pisalam nie moglam liczyc w razie kryzysu.Dlatego myslalam odpowiedzialnie.A tu spotkalam sie z jakims wyrzutem na temat szkoly,ktora chcialam skonczyc.Wracajac do tematu wyzej:bylam nie ugieta,nie dalam sie ''nawrocic''.Wtedy nie bylam szczesliwa,bardzo czesto plakalam z bezsilnosci,odrzucenia,poniewaz na zebraniu zbieraly sie grupy ''tych lepszych'',zamozniejszych,zon starszych,ktore byly wyniosle.A ja i dzieci tak na uboczu sami.Jak zapomniani,nikomu niepotrzebni.Najbardziej bylo mi zal dzieci.Gdy pytala mnie moja piecioletnia wtedy coreczka:,,mamusiu,czemu wojki i ciocie sie do nas nie przysiada,by porozmawiac?,,A ja z bolacym sercem na to,ze pewnie nie maja czasu.Dzieci,wbrew pozorom,sa bardzo spostrzegawcze.Ale coz powiedziec dzieciom,by ich nie zrujnowac duchowo?Uczylam dzici o Bogu i do dzis to robie.Doszlam do wniosku,ze to jest religia dla bogatych,bo takiemu nie trzeba pomagac,zeby byl potem jakims niewygodnym ciezarem dla zboru.Teraz jestem czlowiekiem wolnym i szczesliwym.Bo pomogli mi ludzie spoza zboru.
#27
Napisano 2009-04-15, godz. 20:23
Poniżej wklejam historię Ani ([email protected]), która miała wcześniej problemy techniczne z zamieszczeniem tutaj swojego wpisu:
Mam nadzieje ze sufit juz OK?
#28
Napisano 2009-04-15, godz. 21:23
Z Ani sufitem OK. A jak u Ciebie pod sufitem?Mam nadzieje ze sufit juz OK?
#29
Napisano 2009-04-15, godz. 21:50
Z Ani sufitem OK. A jak u Ciebie pod sufitem?
Gratuluje bystrosci umyslu
Lubie ludzi inteligentnych i wybacz ale nie dolaczysz do tego grona
#30
Napisano 2009-04-15, godz. 23:23
Pisze po nocach,bo maluszek smacznie spi;sufit zarwany,a ja sie wynioslam z dziecmi stamtad w strony meza i jastesmy szczesliwi,bez WTS-u,jest spokoj,odpoczelam psychicznie,odzyskalam rownowage i poczucie wlasnej wartosci'a dzieci poczucie bezpieczenstwa.Dobrej nocki,pa,Ania.Mam nadzieje ze sufit juz OK?
#31
Napisano 2009-04-16, godz. 06:28
Pisze po nocach,bo maluszek smacznie spi;sufit zarwany,a ja sie wynioslam z dziecmi stamtad w strony meza i jastesmy szczesliwi,bez WTS-u,jest spokoj,odpoczelam psychicznie,odzyskalam rownowage i poczucie wlasnej wartosci'a dzieci poczucie bezpieczenstwa.Dobrej nocki,pa,Ania.
Wszystkiego najlepszego.
#32
Napisano 2009-04-16, godz. 11:17
piszesz, Aniu: "pomogli mi ludzie ze świata"
pomogło Ci państwo (=urzędnicy), indywidualni miłosierni obcy ludzie ze świata, czy (co wydaje mi sie najbardziej prawdopodobne) pomógł Ci nowy partner życiowy?
#33
Napisano 2009-04-16, godz. 15:29
PS:Wiem jak się czują biedni w sensie materialnym w organizacji, naprawdę bardzo dobrze to wiem i jest wiele prawdy w tym, co napisałaś o grupkach "tych lepszych, bogatszych,starszych i ich żon".
#34
Napisano 2009-04-16, godz. 18:42
Witaj Sebastianie.Tak,pomogli mi ludzie z poza zboru,nie urzednicy,lecz znajomi,ktorych odzyskiwalam powoli po opuszczeniu SJ.Partner zyciowy rowniez.To on sprawil,ze stanelam na nogi.Wiele jemu zawdzieczam.Aniu, czy dobrze rozumiem, że dotychczasowe mieszkanie nie zostało wyremontowane, ale Ty zmieniłaś adres?
piszesz, Aniu: "pomogli mi ludzie ze świata"
pomogło Ci państwo (=urzędnicy), indywidualni miłosierni obcy ludzie ze świata, czy (co wydaje mi sie najbardziej prawdopodobne) pomógł Ci nowy partner życiowy?
Zastanawia mni tylko,dlaczego dopuszcza sie w zborze wynioslosc,akceptuje materializm,moze dlatego ze rodzina,gdzie sa sami wykwalifikowani starsi jest nietykalna i do nich nie czepiaja sie,wile uchodzi im na sucho ?Aniu przeczytałam Twoją historię i naprawdę podziwiam Cię, bo w Twojej sytuacji wyjście z organizacji wymagało zapewne wiele hartu ducha, odwagi i siły.
PS:Wiem jak się czują biedni w sensie materialnym w organizacji, naprawdę bardzo dobrze to wiem i jest wiele prawdy w tym, co napisałaś o grupkach "tych lepszych, bogatszych,starszych i ich żon".
#35
Napisano 2009-04-16, godz. 20:17
Zastanawia mni tylko,dlaczego dopuszcza sie w zborze wynioslosc,akceptuje materializm,moze dlatego ze rodzina,gdzie sa sami wykwalifikowani starsi jest nietykalna i do nich nie czepiaja sie,wile uchodzi im na sucho ?
Aniu myślę, że dlatego, że ŚJ są taką samą społecznością jak wszystkie inne. W każdej większej społeczności tworzą się grupy i grupki, w uproszczeniu mówiąc bogaci, wykształceni, na wysokich pozycjach w hierarchii szukają sobie podobnych. Wśród ŚJ wielu jest ludzi zabiegających o dobra materialne, wielu wyniosłych, wielu utrzymuje się w tej społeczności na zasadzie układów.To nic niezwykłego tyle tylko,że ŚJ zaprzeczają temu, że wśród nich wszystkie te zjawiska zachodzą i mają się całkiem dobrze
#36
Napisano 2009-04-17, godz. 08:12
"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]
#37
Napisano 2009-04-17, godz. 19:42
"Jak blisko końca obecnego powaśnionego systemu rzeczy się właściwie znajdujemy, tego nie da się stwierdzić, bo nawet Jezus powiedział w czasie swej ziemskiej służby, że nie zna dnia ani godziny (Mat. 24:36). Niemniej chronologia biblijna wskazuje, iż Adam został stworzony jesienią roku 4026 p.n.e., co na rok 1975 n.e. wyznacza chwilę, w której upłynie 6000 lat dziejów ludzkich, po czym czeka nas 1000 lat panowania Królestwa Chrystusa. Dlatego bez względu na dokładną datę końca tego systemu jest rzeczą jasną, że pozostało niewiele czasu, bo do końca 6000 lat historii człowieka brakuje jeszcze tylko około pięciu lat (1 Kor. 7:29). Okoliczność ta potwierdza zarazem nasze zrozumienie słów Jezusa, iż pokolenie, które żyło w roku 1914, w chwili wybuchu pierwszej wojny światowej, nie przeminie, aż nadejdzie koniec. Zatem ludziom miłującym sprawiedliwość pozostało już niezbyt wiele czasu na to, by dowieść Bogu, że chcieliby w Jego ; znaleźć schronienie i zaznać błogosławieństw nowego porządku rzeczy."; Mat. 24:34-42.
W związku z upływającym 6000 okresem spodziewano się czegoś niezwykłego, może nawet czegoś więcej, ale
nigdzie i nigdy Swiadkowie nie przypisywali sobie nieomylności. Prawda którą poznajemy jest coraz jaśniejsza, ale wciąż jeszcze wiele nam brakuje do "dnia doskonałego"
I co postanowiliście? Czy to powód by odejść i pluć teraz na byłych współpracowników?
Czujecie się lepiej? Jaką macie nadzieję? Co otrzymaliście w zamian? Lepsze zycie? Szczęście? Szacunek u innych?
Pamiętajcie! Jeżeli Swiadkowie mają rację i przeżyją "jako jedyni" zapowiedziany" wielki ucisk" który prędzej czy później nadejdzie, to Was - niestety - wśrod nich nie bedzie.
Jeżeli natomiast Bóg jest tak dobry że pozwoli przeżyć wszystkim "dobrym" ludziom, to Wy być może sie tam znajdziecie (tego wam szczerze życzę), ale Swiadków tam też nie zabraknie.
I nie piszę tego w "filozofii strachu" byście się przestraszyli, ale by choć jeden pomyślał. Ja też miewam wątpliwości (bo któż ich nie ma?), ja też czasem gryzę się sam ze sobą, ale mimo wszystko więź z Bogiem to coś tak cennego, że żal byłoby to wszystko zostawić przez niedoskonałość współbraci. Pozdrawiam
Użytkownik Liquid33 edytował ten post 2009-04-17, godz. 19:50
#38
Napisano 2009-04-17, godz. 20:01
http://sch.pol.pl/?s...aci-z-bochni,61
http://berea.edu.pl/...na-matusiaka,14
http://www.piotrandr...k.pl/index.html
a szczególnie tę o naszym umiłowanym niewolniku :
http://www.piotrandr.../niewolnik.html
Użytkownik A_Kloo edytował ten post 2009-04-17, godz. 20:05
#39
Napisano 2009-04-17, godz. 20:43
#40
Napisano 2009-04-17, godz. 20:57
I nie piszę tego w "filozofii strachu" byście się przestraszyli, ale by choć jeden pomyślał. Ja też miewam wątpliwości (bo któż ich nie ma?), ja też czasem gryzę się sam ze sobą, ale mimo wszystko więź z Bogiem to coś tak cennego, że żal byłoby to wszystko zostawić przez niedoskonałość współbraci. Pozdrawiam
witaj Krzysztofie,
Pamiętam okres bez wątpliwości i całkowitej pewności, że ŚJ to prawdziwa religia. Jednak te wątpliwości wkradają się powoli i nie da się ich zagłuszyć. One staja się co raz większe i albo się zagłusza je (z autopsji wiem, że tak długo się nie da), albo postępuje w zgodzie ze sobą.
Zgadzam się, że więź z Bogiem jest najważniejsza, ale czy koniecznie trzea być ŚJ, żeby być blisko Boga?
pozdrawiam
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych