Norweg sie przejał, i chyba ze 40 min. na migi spławiał. Dzisiaj przylazły znowu, z jakąś nową, co to nawet po angielsku How do you do potrafiła powiedzieć. Kłopot w tym, ze Norweg akurat angielskiego nie zna, tylko francuski. Spławił, po czym przylazł sie podzielić wątpliwościami, że to chyba nie są te... no... panienki, bo one z Biblią chodziły. Na co mu powiedziałam, ze to przecież katolicki kraj jest. Pokiwał głową ze zrozumieniem i poszedł do siebie, zapewne pisać list do mamy o specyfice polskiej prostytucji
