Dicku: cel tego filmu określa jedna z wypowiadających się w nim osób: "GDYBY ŚWIADKOWIE O TYM WIEDZIELI...". Szkopuł w tym, że w większości przypadków jednak nie wiedzą. Ja osobiście nie dowiedziałem się niczego nowego, ale w końcu nie każdy jest tak wytrawnym filistynem
. To samo można przeczytać u R. Franza.
Filmowi nie brakuje rzeczowości. Nie jest do końca tak, że pokazuje jedynie jedną stronę medalu - autorzy zadali sobie sporo trudu, by dotrzeć do źródeł, by porozmawiać ze świadkami... Fakt, nie ma tam praktycznie żadnych zalet organizacji... Ale czy ktoś obiecywał, że będą? Film o zaletach (i to wyłącznie o zaletach) nakręcili już przecież... sami świadkowie
.
Natomiast autorzy filmu wybili z rąk oręż potencjalnym krytykom - nie można im zarzucić nieścisłości. Materiał dowodowy jest silny i dobrze dobrany (osobiście dorzuciłbym parę szczegółów; szkoda, że mnie nie pytali o zdanie
).
Jak na mój gust trochę za dużo było tam emocji, ukazywania organizacji przez pryzmat poszczególnych przypadków... Nieco wyolbrzymiona była, jak sądzę, skala zaburzeń psychicznych wśród SJ (czy ktoś przeprowadził w tym kierunku wiarygodne badania?). Przegięciem było również stwierdzenie, że SJ nie mogą "nawet wchodzić do kościoła". To akurat jest nieprawda. Zdanie o homoseksualizmie i orgiach na Brooklynie... No coż, nawet ja chyba do końca w to nie wierzę; a może jestem człowiekiem małej wiary
.
Poza tym pozycja godna uwagi dla osób, które są raczkującymi odstępcami. Ci bardziej wytrawni będą ziewać z nudów.
Lektor również nieco przesada z ekspresją
. Prawie jak u Hitchcoka
"W świecie panuje skłonność do odrzucania przewodnictwa. (...) W organizacji Bożej nie ma ducha niezależnego myślenia, a ponadto naprawdę możemy ufać tym, którzy nam przewodzą".
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"