Napisano 2009-09-06, godz. 14:15
Z życia: młody mężczyzna odchodzi z Organizacji, w której pozostawia rodzinę (rodziców, rodzeństwo i babkę). Życie pod jednym dachem szybko staje się problematyczne. Wyprowadza się. Niedługo później jego matka próbuje popełnić samobójstwo. Powodem jest jej przekonanie, że zawiodła na całej linii (Boga, rodzinę, znajomych, siebie samą), nie udało jej się wychować syna na porządnego człowieka – na dobrego świadka Jehowy. Próba samobójcza była nieudana. Kobieta nadal się zmaga, nadal ma nadzieję, że syn się nad nią ulituje i wróci...
Zmaga się tym bardziej, że wspomniana babka, teściowa tej kobiety, to osoba gorliwa w wierze, bardzo wymagająca, apodyktyczna. Za każdym razem, kiedy w rodzinie pojawiał się jakiś problem, kiedy dzieciom przytrafiały się najdrobniejsze potknięcia, to w oczach teściowej winna była zawsze matka, której wciąż przypominano, że jednak wychowanie w Prawdzie robi swoje, a jej tego najwyraźniej zabrakło i stąd nie daje teraz rady, wydaje zgniłe owoce... Próba samobójcza to kolejny wstyd dla rodziny, kolejne jej przewinienie...
Po tym zdarzeniu syn zaczął rozważać powrót. Miał wrażenie, że znalazł się w pułapce zastawionej przez życie i nie może liczyć na szczęście – jeżeli wróci, to będzie to dla niego absurdem i koszmarem (nawet sam nie wie, czy jeszcze wierzy w Boga), a jeżeli nie wróci, to wciąż będzie musiał walczyć z narastającym poczuciem winy, bo widok złamanego serca matki to wielki ciężar.
Rodzeństwo jasno dało mu do zrozumienia, co o nim myśli: jest nic nie wartym śmieciem, który odwrócił się do Boga i zniszczył rodzinę, doprowadził matkę do ostateczności. Nie chcą z nim rozmawiać, nie chcą wpuszczać do mieszkania. Ojciec ogranicza się do chłodnych uwag dotyczących stanu zdrowia matki czy bieżących planów związanych z ich życiem rodzinnym. Dla nich jest już prawie jak obcy człowiek.
Matka stara się podsuwać mu literaturę, dzwoni potem i pyta o wrażenia, chce wiedzieć, czy „przyjął prawdę do swojego serca”. On nie wie, co odpowiedzieć. Zaczyna pytać o zdrowie, o rodzeństwo, znajomych... Nie jest to rozsądne, bo wtedy słyszy, że znajomi chyba (chyba, bo to pewnie tylko nadzieja matki, a nie rzeczywiste chęci ludzi, którzy od kilku lat nie szukają z nim kontaktu) chcieliby go znowu spotkać – oni tak mocno trzymają się Prawdy, może więc mogliby jakoś pomóc, przekonać, naprostować... Zaczyna się namawianie, aby przyszedł chociaż w niedzielę, pójdą wszyscy razem, jak dawniej... Takie rozmowy przeciągają się bez końca. Musi mnożyć wymówki, bo matka łapie go za słówka i we wszystkim widzi nadzieję na sprowadzenie go na właściwą drogę.
Uważa na każde słowo. Obawia się, że powie coś, co wywoła w matce nową falę żalu. Boi się jednocześnie, że da się ponieść chwili i zgodzi się na coś, co będzie go potem psychicznie przerastać. Nie chce bywać na zebraniach, nie chce zaproszeń na Pamiątkę czy kongres, nie chce aranżowania spotkań z braćmi ze zboru. Po prostu on już w to wszystko nie wierzy, nie jest już uczestnikiem, lecz obserwatorem ich świata. Dziwi się ich naiwności, nie rozumie ich wiary...
Mówi, że ma „blokadę na Boga”. Nadal wierzy, ale... Ale sam nie wie dokładnie w co. Wierzy w Boga, ale kiedy zaczyna się zastanawiać nad tym, jaki On jest, zaczyna sięgać po Biblię, szukać wersetów, przeglądać komentarze, opracowania... Zaczyna się w tym gubić i przestaje widzieć w tym sens. Woli żyć bez obciążeń, swoim własnym życiem, swoimi nowymi planami.
Rozmyśla nad wyjazdem, ale nawiązał już nowe znajomości, znalazł kogoś bliskiego... Nie jest w stanie tego zostawić, nie chce zaczynać od nowa w innym mieście czy kraju.
Nie jest łatwo żyć w obliczu presji ze strony matki oraz wrogości przeplatanej z obojętnością ze strony pozostałych członków rodziny. Formalnie od Organizacji już się uwolnił, ale w praktyce przez rodzinę ta Organizacja nadal ma władzę nad jego życiem. Nie może się z tym pogodzić.
Czuje się bezsilny, swoim odejściem nie chciał nikogo skrzywdzić, miał nadzieję, że „jakoś to będzie”. I jakoś to jest, ale do normalności wciąż daleko. Komfort psychiczny i radość z wolności to nadal kwestia przyszłości, na którą nie może się już doczekać. Jest wyczerpany tym oczekiwaniem, żyje w zawieszeniu...