Nie zgadzają się na transfuzję, bo tak nakazuje im wiara
Świadkowie Jehowy nie dopuszczają do siebie myśli o transfuzji krwi. Z głębokiego przekonania religijnego są przeciwko przetaczaniu krwi, koncentratów z czerwonych i białych krwinek lub płytek krwi. Swoje stanowisko uzasadniają powołując się na biblijne wersety, wg których przetaczanie krwi jest gwałtem na człowieku, a więc grzechem. Tymczasem, ciągle zdarzają się wypadki śmierci członków tej wspólnoty wyznaniowej, ponieważ nie zgadzają się na transfuzję. Podczas leczenia tych osób, zarówno lekarze, jak i sędziowie stają wobec szczególnego wyzwania.
13 bm. na jednej z krośnieńskich dróg doszło do groźnego wypadku, w którym ucierpiała 14. letnia dziewczynka potrącona przez samochód. Po tym wydarzeniu odebraliśmy w redakcji „NG" kilka telefonów. Nasi telefoniczni rozmówcy dopytywali o szczegóły wypadku: -Czy to prawda, że po przywiezieniu dziewczynki do szpitala, jej rodzice nie wyrazili zgody na transfuzję krwi, bo nie pozwalało im na to wyznanie? Czy to prawda, że ta rodzina należy do świadków Jehowy, a im wiara zabrania przetaczania krwi? Tak brzmiały najczęściej zadawane pytania. Rozmówcy nie omieszkali wyrazić swojego punktu widzenia w tej właśnie sprawie, a zwykła wymiana zdań przerodziła się w zagorzałą dyskusję, w której padały argumenty „za" i „przeciw" tej sytuacji. Doszliśmy jednak do wspólnego wniosku, że to na pewno jest kwestia, której nie da się postrzegać jednostronnie i że warto coś na ten temat napisać.
Ten artykuł jest owocem poszukiwań materiałów i rozstrzygnięć w sytuacjach analogicznych do krośnieńskiego wydarzenia. Materiałów o świadkach Jehowy jest mnóstwo, my oparliśmy się jedynie na tych, traktujących o kwestii transfuzji krwi wśród osób tego wyznania. Przypadki, na które się powołujemy, miały miejsce zarówno w Polsce, jak i poza granicami kraju. Oto niektóre z nich.
Zagraniczne media poinformowały, że w Colorado ofiarą napadu został 39. letni mężczyzna, nijaki Aron Davis, który został postrzelony na parkingu pod sklepem. W wyniku postrzału stracił dużo krwi, a jedyną szansą na uratowanie mu życia było przeprowadzenie transfuzji krwi. Jednak mężczyzna pozostał wierny przekonaniom świadków Jehowy i nie wyraził zgody na transfuzję i niedługo zmarł. Policja zatrzymała strzelającego, jednak zdaniem prokuratury, odmowa przyjęcia transfuzji przez Dawisa mogła utrudnić skazanie przestępcy, którego obrona może twierdzić, że powodem śmierci Dawisa nie był postrzał, tylko odmowa transfuzji, która mogła pacjentowi uratować życie.
Gorzów Wielkopolski. Piętnastolatek przeżył upadek z dachu 11. piętrowego wieżowca, a w szpitalu jego rodzice - świadkowie Jehowy - nie zgodzili się na transfuzję krwi. Przeprowadzono ją wbrew ich woli. Po zabiegu stan chłopca określono jako stabilny.
Niemcy. Tuż po porodzie zmarła 32. letnia kobieta. Pozostawiła po sobie dwójkę dzieci. Przyczyną zgonu była jej kategoryczna odmowa przeprowadzenia transfuzji krwi. Wg lekarzy przeprowadzenie transfuzji było konieczne przez wzgląd na dużą utratę krwi podczas porodu. Kobieta zmarła na oczach nic niemogących zrobić w tej sprawie lekarzy. W akcie zgonu odnotowano: niewyjaśnione, ponieważ wg personelu medycznego, nie można było uznać tego zgonu za śmierć naturalną.
Rzeszów. Sąd Rejonowy w Rzeszowie wbrew woli rodziców - świadków Jehowy - na wniosek lekarzy wyraził zgodę na transfuzję krwi u rannej 8. letniej dziewczynki, która zraniła się w nogę na pękniętej szybie i straciła dużo krwi. W szpitalu stwierdzono, że tylko transfuzja może uratować jej życie. Rodzice sprzeciwili się, argumentując, że transfuzja jest sprzeczna z ich przekonaniami religijnymi. Lekarze zwrócili się do sądu, który wydał postanowienie w pół godziny. Rodzice zdążyli się jeszcze odwołać do sądu wojewódzkiego, ale ten oddalił ich zażalenie informuje rzeszowska prasa.
Kanada. Zmarła 17. letnia Bethany. Dziewczynka chorowała na białaczkę, jednak przez wzgląd na zasady swojej wiary (była świadkiem Jehowy), nie przyjęła transfuzji krwi. Bethany odmówiła leczenia nawet po nakazie wydanym przez sąd. U innej, 14. letniej dziewczynki z Kanady wykryto nowotwór. Po operacji i cyklu chemioterapii lekarze stwierdzili konieczność przeprowadzenia transfuzji krwi w celu odbudowania czerwonych krwinek, zniszczonych w trakcie procesu leczenia. Świadkowie Jehowy wierzą, że krew jest czymś świętym i nienaruszalnym, w związku z tym dziewczynka odwołała się do sądu, aby zapobiec przeprowadzeniu transfuzji. Sędzia, mając na względzie zdrowie nastolatki orzekł, że zabieg jest konieczny. Po nieprzychylnym wyroku sądowym dziewczynka z rodzicami uciekła do innego miasta. Jednak tamtejszy sąd podtrzymał decyzję pierwszego sądu i nakazał jej wrócić w celu przeprowadzenia zabiegu. Rodzice byli oburzeni nakazem sądu, a dziewczynkę odwieziono do szpitala pod kuratelą.
Dallas. Na jednym z dyżurów lekarze odebrali przedterminowy poród. Urodziły się bliźniaki, każde dziecko ważyło ok. 1 kg, jednak, aby przeżyły, koniecznie trzeba było przeprowadzić transfuzję krwi, na którą nie zgodzili się rodzice dzieci świadkowie Jehowy. Bezsilni lekarze oddali sprawę do sądu, w którym sędzia nakazał lekarzom przeprowadzenie zabiegu, a rodzicom nie przeszkadzać w ratowaniu życia ich dzieci. Jednak do tego czasu jedno z dzieci zmarło.
Wołczyn. 18. letnia Magda ofiara wypadku samochodowego zmarła w szpitalu, bo nie zgodziła się na transfuzję krwi, była świadkiem Jehowy. Dziewczyna miała obrażenia wewnętrzne i złamaną miednicę. Z relacji lekarzy wynika, że stan pacjentki był ciężki, ale istniała duża szansa uratowania jej życia. Konieczna jednak była transfuzja krwi. Z przytoczonych powyżej przypadków wynika, że do wyznaniowego zakazu przyjmowania transfuzji krwi przez świadków Jehowy, opinia publiczna, personel medyczny i pracownicy sądowi odnoszą się różnie. Zawsze jednak mają poważny dylemat. Można zauważyć dwojakie postępowanie w zależności od tego, czy ma się do czynienia z dzieckiem czy z osobą dorosłą tego wyznania. W przypadku, kiedy istnieje potrzeba przeprowadzenia transfuzji krwi u dzieci, lekarze zazwyczaj wnoszą o rozstrzygniecie sprawy przed sądem, a ten zwykle stawia zdrowie dziecka ponad wolność wyznaniową rodziców. Natomiast kiedy chodzi o osoby dorosłe tego wyznania, zazwyczaj ani lekarze, ani sądownictwo nie są w stanie zmusić ich do zabiegu. Aczkolwiek, również od tej sytuacji zdarzają się odstępstwa. Jako przykład posilę się przypadkiem spoza granic kraju, kiedy tuż po porodzie, dla uratowania życia matki sąd postanowił wbrew jej woli przetoczyć jej krew. Jako uzasadnienie podał, że jeśli nie w interesie samej kobiety, to przynajmniej w interesie dziecka jest, żeby nie straciło matki.
„Fakty mówią same za siebie. Jedyne, co chcemy zrobić, to przykuć uwagę na kwestię absurdalnej polityki dopuszczającej stosowanie hemoglobiny, lecz zabraniającej stosowania krwinek czerwonych, które są niczym więcej jak błonkami otaczającymi cząsteczkę hemoglobiny" napisał Lee Elder na stronie internetowej poświęconej problemowi transfuzji krwi wśród świadków Jehowy. Dodał również, że „Hemoglobina stanowi 97% suchej masy krwinek czerwonych. Zatem zabrania się 3% tego, co stanowi błonkę krwinki czerwonej. To absurdalna polityka, która zmusza poszczególne osoby do odrzucenia rozsądku i ludzkich odruchów, na skutek której poświęcają życia swoje i swoich dzieci dla popierania ludzkich zakazów"
. Sami wyznawcy odmowę przyjęcia transfuzji krwi traktują jako gotowość do dania świadectwa. Mimo iż główni kierujący tą grupą wyznaniową w Brukseli stwierdzili, że pozwolenie na transfuzję krwi pozostawiają sumieniu każdego z wyznawców, zwykle, jeśli któryś z nich się na to zdecyduje, zostaje odsunięty i wykluczony ze zboru.
M. S.
Przeklęła swoje dziecko
W 2005 r. w Warszawie 12. letnia Małgosia została poważnie potrącona przez samochód osobowy. Dziewczynka przechodziła przez ulicę w miejscu niedozwolonym dla pieszych. Gosia strasznie krwawiła. Kierowca natychmiast wezwał pogotowie. Dziecko przewieziono do szpitala. Lekarka, która jechała w karetce, przez całą drogę uciskała dziewczynce przeciętą tętnicę. Gdyby nie to, dziecko nie dojechałoby nawet do szpitala. W wyniku wypadku konieczna była transfuzja krwi. Liczyła się każda minuta, dziecku groziła śmierć. Dr Anna po przybyciu do szpitala, nie pytając rodziców o zgodę, natychmiast dokonała transfuzji krwi, w przeciwnym razie Gosia zmarłaby.
Po dwóch godzinach od wypadku do szpitala przyjechała mama Gosi. Okazało się, że jest ona świadkiem Jehowy. Na wiadomość o transfuzji krwi wpadła w furię, była bardzo agresywna. Zaczęła przeklinać lekarkę, pielęgniarki i swoje dziecko. Wezwała też prokuratora, który przyznał rację lekarce i wybronił ją, mówiąc do matki: Dziewczynka jest niepełnoletnia, a lekarka nie wiedziała o tym, że jej wiara nie pozwala na transfuzję. Jednak gdyby wiedziała, że jest świadkiem Jehowy i zwróciłaby się do mnie o pomoc, to zapewniam, że wystąpiłbym do sądu rodzinnego o zawieszeniu pani praw rodzicielskich i o zgodę na transfuzję krwi. W tym przypadku nie było nawet czasu na powiadomienie rodziców o wypadku. W pierwszej kolejności trzeba było ratować życie.
Ponadto trzej lekarze podpisywali oświadczenie o konieczności transfuzji dodała lekarka, dzięki której Gosia przeżyła. Pragnę również zaznaczyć, że obowiązuje mnie przysięga Hipokratesa. I zawsze gdy tylko stanę przed takim wypadkiem, postąpię tak jak z pani córką. Dorośli nie mają bowiem prawa decydować o śmierci ich dziecka. Dziecku zawsze trzeba dać szansę żyć, nawet wbrew rodzicom.
Gosia przebywała w szpitalu kilkanaście dni. Matka nie odwiedzała dziewczynki. W końcu, gdy przyszło do wypisu, musiała zgłosić się w szpitalu, żeby odebrać córkę.
Kiedy wychodziła z córką ze szpitala, szła kilka kroków od niej. Brzydziła się dzieckiem i nie patrzyła na nie. Dziecko było jeszcze zbyt małe, nie bardzo rozumiało postawę mamy.
W domu dziewczynka przeżyła prawdziwy horror. Była bita, opluwana i dręczona. W lecie, gdy było ciepło, matka rzucała jej mały kocyk w piwnicy i kazała na nim spać, w zimie zaś okazała jej „trochę serca" i rzucała kocyk na podłogę. Nienawiść matki rosła z każdym dniem, w końcu nie mogąc patrzeć na córkę oddała ją do adopcji.
Dzisiaj Małgosia jest bardzo szczęśliwą nastolatką. Trafiła do wspaniałej rodziny, która otoczyła ją wielką miłością. Jednak wspomnienie chwil, spędzonych w domu rodzinnym po wypadku na zawsze pozostawiło ślad w jej sercu.
Marzena Z.
Wspomnienie lekarki z warszawskiego Instytutu Hematologii
W 2002 r. przywieziono do nas trzydziestoletniego chłopaka z wypadku, który wymagał natychmiastowej transfuzji. Był nieprzytomny. Pech chciał, że wypadł mu dowód osobisty oświadczeniem świadków Jehowy „Żadnej krwi". Przeklinam ten moment, w którym wzięłam otrzymaną przez pielęgniarkę kartkę z nr telefonu do ręki i zadzwoniłam pod podany numer. Momentalnie zjawił się ich lekarz i do końca, przez 24 godziny na dobę, pilnował, żeby pacjent nie przyjmował krwi. Cały zespół lekarzy dosłownie kipiał ze zdenerwowania, ludzie roztrzęsieni wracali do domu, ale Jehowici nie dali się przekonać. Gdyby nie ci ludzie, sama bym przetoczyła tę krew, która była przygotowana, a pacjent zupełnie zdrowy wyszedłby za parę dni do domu, do żony i dzieci, które na niego czekały. Tymczasem rodzina, zamiast go ratować, patrzyła jak umiera. To była „śmierć na życzenie rodziny". Pacjent 7 dni leżał nieprzytomny, umierał w mękach, krew miał tak rozcieńczoną preparatami, że to praktycznie była woda. Do dziś nie mogę sobie tego darować, do tej pory mam potworne myśli.
źródło: "NASZ GŁOS", Ilustrowany Tygodnik Regionalny, link