"Wkrótce Paula i Marc zostali skierowani jako pionierzy specjalni do małego zboru w odległej części Kanady. Co zyskali dzięki tej przeprowadzce? Marc opowiada: "Gdy zwolniłem się z pracy, w której spędziłem niemal pół życia i która dawała stabilizację finansową, byłem pełen obaw. Ale Jehowa błogosławi nam w służbie. Zaznajemy ogromnej radości wynikającej z niesienia innym pomocy duchowej. Służba pełnoczasowa wzbogaciła również nasze małżeństwo. W rozmowach skupiamy się na tym, co naprawdę ważne – na sprawach duchowych. Jeszcze nigdy nie czuliśmy się tak blisko Jehowy" (Dzieje 20:35). Paula dodaje: "Gdy się zostawia pracę i wygodny dom, trzeba w pełni zaufać Jehowie. Tak zrobiliśmy, a On nam pobłogosławił. Dzięki drogim braciom i siostrom z nowego zboru czujemy się kochani i potrzebni. Siły, które kiedyś poświęcałam na pracę, teraz wykorzystuję do pomagania ludziom pod względem duchowym. Usługuję tu z ogromną radością".
Znam małżeństwo ŚJ, którego historia miała podobny początek, ale inny koniec. Byli to bardzo ciepli, serdeczni, sympatyczni i szczerzy ludzie, bardzo ich lubiłam. Takich starszych, jakim był ten brat to ze świecą szukać w organizacji
i tylko zastanawiało mnie dlaczego tym ludziom "Jehowa przestał błogosławić"? Pracowali w Nadarzynie, a więc dosłownie całe swoje życie podporządkowali WTS, ale siostra zaszła w ciążę i wiadomo musieli się wyprowadzić. Oboje mieli około 30-stki, żadnego doświadczenia zawodowego, żadnego konkretnego fachu, nie mieli też oczywiście wykształcenia,musieli zacząć wszystko od zera (to było jakieś 8 lat temu i o pracę było o wiele trudniej niż obecnie), ale na pewno zdali się na Jehowę. Jednak Bóg, nie wiedzieć czemu olał swoich gorliwych wyznawców, ponieważ oboje musieli pracować niemal od rana do wieczora, oboje zrobili zaocznie licea, zdali maturę, a brat poszedł na studia zaoczne. Było im bardzo trudno, długo brakowało im pieniędzy niemal na wszystko. Sama pamiętam jak po studium książki brat mówił: "Posiedziałbym z Wami bracia chętnie, ale wiecie OKROPNE świeckie studia, nie mam wyboru muszę poświęcać im tyle czasu". To nie był brat, który studiował dla przyjemności czy prestiżu, ale został zmuszony okolicznościami, ponieważ wykształcenie w jego sytuacji równało się możliwości wykonywania pracy, która pozwalała mu utrzymać rodzinę. Gdyby "zdali się na Jehowę" w strażnicowym znaczeniu, zaniechali kształcenia i pełnoetatowej pracy to będąc pionierami umarliby z głodu.