W tym konkretnym przypadku,zaproponowana przez Świadków Jehowy interpretacja Mt 10,28 nie zaprzecza tradycyjnemu znaczeniu.
Jest jednak nieznana staremu przekazowi chrześcijańskiemu, to nowożytna koncepcja, zatem należy ją traktować jako współczesną filozofię ludzką w wykonaniu "mędrców" z Brooklynu. Jest to mniej więcej tyle samo warte co koncepcja, że psyche w Mt 10,28 to Miki Mouse.
Rozumiem,że to znaczenie jest szerszą definicją słowa "dusza" obejmującą szereg kontekstów w jakich uzywano tego terminu.Z tego co sie oriętuje ŚJ nie chcą sie zgodzić na te aspekty definicji,które wiąza "duszę" z ideą swego rodzaju duchowego pierwiastka życia przeżywającego smierć ciała.
W ten sposób sprzeciwiają się wymowie takich wersów jak tekst z Ap 6,9, który jasno sugeruje, iż
psyche może posiadać znaczenie pierwiastka przeżywającego śmierć ciała. Symboliczne próby tłumaczenia przez ŚJ tych wersów są nieprzekonujące, ponieważ metoda wprowadzająca symbolikę wszędzie tam, gdzie komuś tylko nie pasuje bezpośrednia wymowa jakiegoś wersu, jest metodologią skrajnego subiektywizmu a nie postępu w rozumieniu i poszukiwaniu prawdy. W ten sposób zamykamy się tylko na nowe dane i ograniczamy krąg posiadanych przez nas danych do zakresu ustalanego przez nas a nie przez dane. Nauki ŚJ są o tyle podejrzane i mało przekonujące dla kogoś obiektywnego, że nie były one tworzone w wyniku szczerego pozukiwania prawdy. Ludzie, którzy opracowywali te nauki nie mieli bowiem na celu szczerego poszukiwania prawdy, lecz ich najważniejszym celem była walka z klasycznymi koncepcjami ortodoksyjnego chrześcijaństwa. Chcieli oni założyć nowe religie, nie mogli więc głosić starych i oklepanych od wieków znanych nauk, bo nikt by za nimi nie poszedł. Musieli stać się "oryginalni" w myśl zasad agresywnego makrketingu (sprzedasz się tylko wtedy, gdy będziesz charakterystyczny, charakterystyczny będziesz wtedy, gdy będziesz oryginalny). W takim kontekście przesadnego nowatorstwa można interpretować dziwaczną koncepcję
psyche z Mt 10,28 w rozumieniu ŚJ. Jest to zresztą niekonsekwencja, bo ludzie, którzy twierdzą, że przekazują tylko apostolską naukę i nic więcej, sami wprowadzają nieznane w starożytności rozumienia danego fragmentu Biblii.
Czyli w tym wypadku ta interpretacja niejako poszerzałaby definicję o jeszcze jeden punk widzenia
Punktów widzenia może być nieskończenie wiele, słuszny może być tylko jeden. Problem zaczyna się, gdy ktoś twierdzi, że jego punkt widzenia to informacja przekazana przez Boga za pomocą jakiegoś tam kanału łączności.
Czy materiał "historyczno dowodowy"-jak rozumiem pozabiblijny,
Również, choć nie tylko.
musi sugerować wszystkie możliwe aspekty znaczeniowe tego słowa?Czy np. specyficzny kontekst Biblii w jakim zastosowano ten termi ("dusza") nie moze stanowić sam w sobie jedynego dowodu na całkiem nowe znaczenie.
W przypadku Mt 10,28 kontekst wskazuje tylko na jedną jedyną możliwość bezpośredniego odczytania znaczenia
psyche: coś co nie umiera wraz ze śmiercią ciała. Wszystkie inne interpretacje znaczenia
psyche w tym wersie (włącznie z wysoce filozoficzną i dalece przenośną interpretacją ŚJ, zdaniem której psyche oznacza tu "widoki na przyszłe życie") są już dalece przenośne, filozoficzne i spekulatywne.
Myśle,ze właśnie tak rozumują ŚJ przynajmniej ci z którymi poruszałem tę kwestię.Z wypowiedzi tych ludzi wynika,ze przy próbach definiowania znaczeń okreslonych terminów biblijnych nie wiele biora pod uwage żródła pozabiblijne szczególnie jezeli wchodziłby w kolizję z ich doktryną.Zakładają np.,że ludzie je piszący mogli być pod wpływem jakiejś "fałszywej nauki".
No dobrze, ale jeśli tak, to w takim razie jaka jest gwarancja na to, że pod wpływem fałszywej nauki nie byli protoplaści koncepcji doktrynalnych ŚJ? Przecież owi protoplaści tworzyli te nauki pod wpływem czegoś co dziś jest przez ŚJ uważane za Babilon - Adwentystów i innych ekscentryków religijnych. Dowody historyczne na to, wraz z oświadczeniami samych protoplastów ŚJ, którzy nie ukrywali tego (w tym samego pastora Russella) zebrałem w tekście:
http://warsaw.com.pl...kibabilonsj.htmMyślę, że mamy tu sytuację kuriozalną. Pojawiają się na arenie naszych dziejów ludzie, którzy odrzucają rozumienia danych terminów i koncepcji biblijnych podawane nam przez często uczniów lub uczniów uczniów apostołów, bowiem ich zdaniem nauki te mogły powstać pod wpływem jakichś złych prądów myślowych. Jednocześnie ci sami ludzie nie dają nam w zamian za to nic lepszego, jak jedynie inną naukę ludzką, przejętą o dziwo od tych, których uważąją za Bablion. W rozumowaniu takim nie ma za grosz konsekwencji i myślę, że nie ma co się przejmować takim argumentowaniem jakie nakreśliłeś wyżej.
Poza tym spotkałem sie z twierdzeniem,ze definicja jakiegoś słowa nie może obejmować sprzecznych znaczeń (dusza=umiera-dusza=nie umiera).
Jeśli dane słowo posiada wieloznaczne znaczenie, to jak najbardziej mogą istnieć sprzeczne znaczenia danego terminu leksykalnego. Przykładowo, w języku angielskim słowo
alas ("niestety") może posiadać wydźwięk zarówno "tak" i "nie". Wszystko jest zależne od sposobu użycia danego słowa.
Częstą opinią z jaką sie spotykam jest twierdzenie,że Biblia sama w sobie bez odwoływania się do innych zródeł dokonuje definiowania własnych pojęć.
Co na ten temat sądzisz?
Uważam takie stanowisko za punkt widzenia nie do utrzymania z wielu powodów. Po pierwsze jest ono błędnokołowe (jest zatem błędem logicznym petitio principii) w sytuacji, gdy dany termin występuje tylko raz (
hapax logomena), gdy dany wers Biblii jest jedyny w swym rodzaju (a o takie wersy ŚJ często kruszą kopie), lub gdy dany termin występuje w danym tekście Biblii w znaczeniu różnym i spornym. Wtedy powstaje błędnokołowość, bo ktoś najpierw twierdzi, że "kontekst potwierdza" mu rozumienie danego wersu (kontekst może coś czasem potwierdzać, ale rzadko kiedy robi to w sposob pewny, powołanie się na "kontekst" jest więc częstym nadużyciem), po czym wkłada w ten kontekst swe rozumienie danego wersu/terminu z Biblii i "uzasadnia" tym owo rozumienie tego wersu. Tak ŚJ robią właśnie w przypadku swej interpretacji słowa dusza z Mt 10,28. Jest to klasyczne błędne koło w rozumowaniu. Co więc pozostaje? Nie da rady, jak odwołać się właśnie do pozabiblijnych rozumień danego wersu/terminu z Biblii. Skoro bowiem Biblia nie daje nam żadnych wskazówek odnośnie tego jak rozumieć dany wers, co zdarza się niestety dość często, musimy postarać się zobaczyć jak rozumieli go najstarsi chrześcijanie (Ojcowie Apostolscy, późniejsi Ojcowie Kościoła itd.). Trzeba oczywiście te pozabiblijne rozumienia dobierać jak najstaranniej, źródło do jakiego się odwołujemy musi być pewne i jak najstarsze. Jeśli tą drogą nie pójdziemy to kręcimy się w błędnym kole tak zwanej "wolnej" interpretacji. Interpretacja ta często nie jest niczym obwarowana, jest dyktowana jedynie przez widzimisię konkretnej jednostki, czy grupy ludzi. Tak jest w przypadku interpretacji słowa dusza z Mt 10,28 u ŚJ. Jest ona nieznana najstarszym źródłom chrześcijańskim, będąc wysoce spekulatywną i filozoficzną nowożytną koncepcją. W tej sytuacji nie tylko więc lepiej jest odwołać się do międzybiblijnych starożytnych chrześcijańskich źródeł interpretacji tego wersu, lub przynajmniej do starożytnych chrześcijańskich źródeł interpretacji słowa "dusza" z NT, wręcz jest to nieuniknione. Inaczej nigdy nie wyjdziemy z błędnego koła, w jakim są ŚJ. Te zaś międzybiblijne źródła interpretacji potwierdzają, iż słowo "dusza" z NT wśród pierwszych chrześcijan rozumiano tak jak dziś rozumie go ortodoksyjne chrześcijaństwo i zarazem rozumiano go inaczej niż ŚJ. Oczywiście wyjście do takich międzybiblijnych źródeł też nie jest do końca bezproblemowe, problemy te są jednak o wiele mniejsze (przy jednoczesnym uzyskaniu zalet tego wyjścia [starożytność danych, ich większa bliskość względem czasów apostolskich], nie do otrzymania w drodze obranej przez ŚJ) niż problem tzw. "wolnej" interpretacji Pisma w duchu swobodnych filozoficznych koncepcji współczesnych. Musimy wybrać najlepszą drogę z możliwych, nie zaś tak jak czynią ŚJ - wyolbrzymiać w tym wypadku wady najlepszej drogi i udawać, że zupełnie nie istnieją o wiele większe problemy ich drogi (będącą swobodną i czysto spekulatywną interpretacją Pisma, nieznaną często w swych wynikach najstarszym źródłom chrześcijańskim).