-------------------------------
Wiele razy, jako argument przemawiający za prawdziwością religii Świadków Jehowy, mówiono mi o cudownej atmosferze wzajemnej miłości, która między nimi panuje. Wychowałam się w rodzinie ŚJ, więc powinnam to znać z autopsji. Jednak nie mogę powiedzieć, żeby życie wśród świadków było lepsze niż wśród "światusów". Atmosfera, jaka panuje na zebraniach, jest bardzo często sztuczna i kuriozalna - na przykład przyklejanie uśmiechu do twarzy i przeciskanie się między krzesłami z wyciągniętą ręką do każdego uważam za dziwny i pusty zwyczaj. Staruszki zwykle są dla wszystkich miłe, ale to nic szczególnego, bo staruszki często są miłe Z młodymi ludźmi jest tak, jak wszędzie - też tworzą grupki, jednych lubią bardziej, innych mniej i mówienie, że wszyscy w zborze są przyjaciółmi, to oczywista bzdura.
Jeśli chodzi o pomoc innym, to świadkowie chętnie porozmawiają z głosicielem mającym problem z głoszeniem, w przypadku wątpiącego jest trudniej, bo nie na każde pytanie uzyska się odpowiedź, a zbyt częste ich zadawanie może doprowadzić do "naznaczenia". Czasem organizuje się zbiórki dla chorych braci, ale w przypadku "światusów" ŚJ zwykle umywają ręce. W takim wypadku nie można mówić o tym, że są to ludzie wyjątkowi i pełni miłości; powiem więcej - PCK i Owsiak są w takim razie lepsi, bo oni pomagają wszystkim, nie czyniąc różnic ze względu na religię.
W kwestii przestrzegania zasad biblijnych (czy też WTS-owskich) to, owszem, oficjalnie tak to wygląda.
Patrząc z boku, to świadkowie naprawdę nie przeklinają, nie kłamią, nie kradną ani nie cudzołożą. Ale, przyjrzawszy się z bliska, widać, że oni się po prostu lepiej ukrywają i tyle. W gronie znajomych nikt nie hamuje się przed opowiedzeniem soczystego dowcipu, bracia też ściągają filmy z sieci (choć to przecież kradzież), normalnie przechodzą okres przedmałżeński, z pocałunkami i pewnie jeszcze innymi jego elementami. Tylko na zebraniu w środowy wieczór recytują gładkie odpowiedzi ze Strażnicy o złym towarzystwie i czystości moralnej. Tak więc, w wielu przypadkach są gorsi niż krytykowani przez nich katolicy, którzy przynajmniej nie udają świętych i wybranych.
To, że na zgromadzeniach można pozostawić w spokoju torebkę na siedzeniu i nikt ci jej nie zwinie, to nie musi być kwestia religii, ale własnych zasad - mały odsetek ludzi tak na bezczelnego zakosiłby komuś cokolwiek. Nie mówiąc już o tym, że wokół jest pełno ludzi, którzy patrzą innym na ręce. To samo tyczy się tego oddawania znalezionych pieniędzy, czym ŚJ tak często się chwalą - masa ludzi zrobiłaby to samo, nie dorabiając do tego religijnej teorii.
Mimo tego wszystkiego świadkowie uważają się za wyjątkowych ludzi, pełnych chrześcijańskiej miłości i innych zbożnych przymiotów. Dlatego chciałabym Was spytać - czy Wy sami odczuliście na sobie tę ich wyjątkowość? Czy Wam też się kiedyś wydawało, że to nadludzie i sam fakt przynależności do tej religii zmienia człowieka w szczere złoto? A co teraz o tym sądzicie?
Z swej strony mogę dodać, że nigdy nie miałam przyjaciół wśród ŚJ z mojego zboru. O wiele więcej miłości i ciepła otrzymałam od ludzi "ze świata" niż od moich rodziców, nie mówiąc już o całkowicie obojętnych mi braci, dla których zawsze już będę "odstępcą".
Użytkownik Emka edytował ten post 2008-02-04, godz. 16:25