mnie do dziś odrzuca treść niektórych pieśni które nie podobały mi się nawet jako ŚJ
w jednej np. padały słowa "wciąż niepokój w mym sercu trwał, gdym chwalić Boga w religii złej chciał" -- jeśli takie jest odczucie autora tej pieśni, ciężko z tym polemizować. Może jakaś tam jedna jednostka odczuwała niepokój w religii nie-ŚJ a ukojenie w WTS -- ale dawanie czegoś takiego do śpiewnika, aby ludzie to śpiewali, jest moim zdaniem co najmniej kontrowersyjne.
ostatnio trafiłem na ten tekst (szukałem czegoś w biblioteczcie i otwrzył mi się śpiewnik na tej stronie) -- tekst ten odczytałem jako własne (zbyt długie o dwa lata) trwanie w organizacji. Wtedy faktycznie miałem niepokój w sercu, tkwiąc w religii którą uważałem za złą.
ciekawe czy inni mają podobne odczucia?
dziwne jest też przerabianie słów modlitwy ojcze nasz (pieśń nr 52) -- wg nauczania WTS modlitwy tej nie powinno się recytować. Dlaczego więc po małej przeróbce i dopisaniu "brakującego" imienia Jehowa, można ją śpiewać?
bardzo wielki niesmak budzą we mnie pieśni królestwa podgrzewające nienawiść czy nietolerancję religijną z główną myślą w stylu "poginiecie frajerzy, z ręki Boga, a ja będę patrzył i się z tego śmiał" Jeśli ktoś jest zdziwiony ostatnim zdaniem niech przypomni sobie słowa "martwe bożki ludzie czczą, Boga prawdziwego lżą, chociaż już im nie raz moc okazał swą"... W zasadzie to samo, co napisałem w pierwszym zdaniu tego akapitu, tyle że ujęte innym językiem (czy bardziej łagodnym, niech czytelnik sam oceni). Czy nie sądzicie że chodzi tutaj o przeciwstawienie: my, ŚJ jesteśmy wspaniali, a reszta świata to debile i balwochwalcy, pospolite durnie, które klękają przed "martwymi bożkami"?
uprzedzając zarzut, przytoczę słowa tej pieśni: "Niech świadectwo nasze brzmi, brońmy nim Jehowy czci, by to ostrzeżenie usłyszeli źli. Bóg przebaczy winy im, gdy uwierzą sercem swym. Zatem z radością głośmy co dnia, a życie wieczne On nam da." Cytowana zwrotka zawiera asekurancki zwrot ale nie zmienia to moim zdaniem ogólnej wymowy tej pieśni. Nawet w tej pieśni autor mówi że to "nam" (ŚJ) Bóg da życie, a nie "im" (tym "złym"), co pozwala uznać, że nie dowierza w slowa "gdy uwierzą". Pamiętam dobrze jak członkowie zboru z góry patrzyli na inaczej wierzących i jaką perwersyjną wręcz satysfakcję sprawiała im świadomość że niewierni poginą w agmagedonie i będą leżeć jako gnój na polu.
Co więcej, niektóre inne sformułowania tej samej pieśni są (mówiąc delikatnie) dość kontrowersyjne, a dotychczasowa historia WTS pozwala nawet na zadanie pytania, czy ŚJ czczą prawdziwego Boga czy "jakiegoś bożka", który nie umie przewidywać przyszłości: "Bożki nic nie wiedzą, nie, co w przyszłości stanie się,"
(patrz 1975) "ani nie mają dziś świadków swych, którzy potwierdzą boskość ich."
(dziękuję za takie "potwierdzenie") Refren: "My świadczymy dziś bez trwóg, że Jehowa to nasz Bóg. Dał nam proroctwa i Słowo swe. Wszystko, co rzekł, spełni się."
(to już prawie kpina z Boga, po tylu niespełnionych proroctwach WTS) Słowa pieśni skłaniają do refleksji czy świadkowie Jehowy służą prawdziwemu Bogu Jehowie, który daje spełniające się proroctwa czy oddają cześć marwym bożkom (kartkom strażnicy) które "nic nie wiedzą, nie, co w przyszłości stanie się,"
Tyle moich refleksji na temat
treści pieśni królestwa. Do muzyki nie mam zastrzeżeń.
Uprzedzając ew. dyskusję, odpowiedziałem na pytanie czy podobają mi się pieśni królestwa i opisałem swoje odczucia.
Z uwagi na subiektywny charakter powyższych słów, nie oczekuję, że każdy czytelnik zgodzi się z powyższymi słowami.
Użytkownik Sebastian Andryszczak edytował ten post 2008-04-09, godz. 05:46