mniam mniam - ja tylko czekałem nam miesiące kiedy zebrania będą u cioci gieni- bo tam zawsze było ciacho i dobra wódeczka ;-)
też pamiętam takie mieszkania, że na 100% się wiedziało, że będzie pyszne ciasto, a jak się zostało dłużej to jakaś nalewka.
zawsze starałem się odwdzięczyć tym osobom, bo to zazwyczaj byli starsi ludzie, tacy, wiecie.... a w barku ta mam bracie ukrytą jarzębinówkę... to ja - no dawaj, spróbujemy.
po czasie zrozumiałem, że najlepszym dowodem wdzięczności jest przyjście do nich... na wódeczkę czy kolację i posiedzenie razem, posłuchanie ich wspomnień w dniu niezebraniowym, tak po prostu... i wtedy było jakoś inaczej, nie gadało się o prawdzie, jakoś odchodziło to w kąt, armagedon i takie tam.
siedzieliśmy jak ludzie z innych epok, słuchaliśmy się i uczyliśmy nawzajem.
większość z nich już nie żyje.
bardzo dobrze wspominam te osoby i to, że mogłem im dać siebie, coś przywieźć, naprawić i posiedzieć.
filiżanki, serwetki, lampeczka, rubin 202p w kącie, wgnieciona wersalka, ciężkie bordowe zasłony, niezapomina się takich rzeczy.