Czytałem Wasze komentarze na temat Meksyku i Malawii i przyszło mi na myśl to, co ja przeżyłem. Sumienie nie dawało mi spokoju gdy ściągałęm na studiach, więc po roku nie czujać sie na siłach porzuciłem je. MIałem 20 lat był kwiecień. Groziło mi 3-5 lat więzienia za odmowę. Chcieli mnie wziąść do woja, a był to czas kiedy zwijano takich jak ja z ulicy. Chodziłem jak na szpilkach przez wiele miesięcy. MIałem alterantywę - iść na kopalnię a wtedy WKU zapomniałaby o mnie. Bez jakichkolwiek służb zastępczych, bez papierków, po prostu zwykła paraca. Słyszłem jak mi się wydało plotkę, że za pójście do kopalni karano młodych braci wykluczeniem. Nie wierzyłem aż przyszedł do mnie Daniel Z. nadzorca zboru w Rybniku i powiedział mi wprost, że jeśli podejmę pracę na kopalni to wykluczą mnie, bo taki nakaz przysłało im WTS. Spytałem dlaczego. Odpowiedział, że za uchylanie się od otwartego deklarowania się po stronie Jehowy! Spytałęm, co z tą służbą zastępczą nie jest u nas tak, jak w Niemczech, gdzie bracia ją podejmują bez zakazów ze strony WST. Powiedział, że sie na tym nie zna i jemu wystarczy, że Strażnica tego zabroniła u nas, a w Niemczech pozwoliła. Brat starszy Henryk P. twierdził po cichu z żalem, że jedyny powód to taki, że my jesteśmy biedni a oni bogaci. Nie wierzyłem własnym uszom! Odmówiłem służby zastępczej mówiąc majorowi z zakłopotaniem, że to z powodu głosu mojego sumienia. Patrzono na mnie jak na niepełnosprawnego umysłowo fanatyka, choć jednocześnie z żalem, bo żal niewinnego wsadzać do pudła z kryminalistami.
Tak to ludzie, z którymi gotów byłem iść na śmierć zagłuszyli i zdeptali moje poczucie własnej godności. Sprzedali mnie za zyski ze swojej polityki. Ileż pychy jest w ich dążeniach do zastepowania ludzkich sumień!
Robert B. 1968 r
Użytkownik bury edytował ten post 2008-06-05, godz. 19:43