Niesłuszna krytyka organizacji WTS przez odstępców
#21
Napisano 2008-07-20, godz. 09:17
#22
Napisano 2008-07-20, godz. 09:23
Podobne techniki jakie sugerujesz zawiera cały NT. Przecież oprócz zagadnień doktrynalnych jest tam mnóstwo pouczeń. Moralnych jak i zwyczajowych. W zborach byli nauczyciele. Nic więc dziwnego, że i wszyscy członkowie wspólnot zwani byli uczniami. Jak więc mogli nie być wyuczeni?szperacz i qwerty krytykują że to postawy wyuczone. Ale jaka jest alternatywa: nie wymagać, nie uczyć dobra?
1Tym 4:7
A pospolitych i babskich baśni unikaj, ćwicz się natomiast w pobożności
Doglądający wielu zborów ustanowiony przez Pawła, Tymoteusz, ćwiczył się w pobożności. Krytycy mogliby mu wprost powiedzieć: "twoja pobożność jest wyćwiczona, a nie spontaniczna z serca i miłości".
Masz racje Sebastianie. Ja też widziałem wiele i nadal widzę wiele wypaczeń. Ale nie dajmy sie zwariować, tylko dlatego, ze ktoś inny przeżywa traumę. Raczej ci którzy już ostygli, powinni uczyć trzeźwego spojrzenia na WTS.
Pozdrawiam.
Użytkownik Olo. edytował ten post 2008-07-20, godz. 09:24
#24
Napisano 2008-07-20, godz. 10:49
Odpowiedzią na Twoje rozterki jest jedno słowo tylko i aż MIŁOŚĆ.qwerty czaję różnicę, ale uważam że we wszystkim potrzebny jest umiar w krytykowaniu obłudy też.
każdy z nas jest przynajmniej trochę obłudny, bo chcemy dążyć do pewnych ideałów pomimo niedoskonałości i nam nie wychodzi
szperacz i qwerty krytykują że to postawy wyuczone. Ale jaka jest alternatywa: nie wymagać, nie uczyć dobra?
tam gdzie są wymagania, tam jest próba ich obejścia, potrzeba kary, restrykcji, przymusu, itp. gdzie drwa rąbią tam wióry lecą...
nieobłudne mogłoby być jedynie środowisko kompletnych chamów, cyników i hedonistów.
Myślę, że definicję miłości z Pisma świętego znasz aż nadto dobrze. Miłość wszystko wybaczy, zrozumie, nie nadyma się itd... Klucz dał Jezus : PO MIŁOŚCI ICH POZNACIE! I teraz odpowiedz sobie, czy w organizacji w której panuje miłość wogóle byłaby jakakolwiek obłuda? Czy trzebaby WYMAGAC tego dobra? Nie bo dobro płynie z miłości, Miłość to nie KARA, RESTRYKCJE, i PRZYMUS. Z miłości wszystko robisz bo CHCESZ! To kluczowe słowo BO CHCESZ.
Kiedy kochasz starasz się zrozumieć, kiedy kochasz czynisz dobro, czyniąc dobro, rzadko kiedy ktoś Ci tego dobra nie odda. Więc po prostu dwa najwieksze przykazania KOCHAJ BOGA I BLIŹNIEGO........
Skoro organizacja nie jest wstanie tego zrozumieć, to choć my KOCHAJMY Wszystko i wszystkich
#25
Napisano 2008-07-20, godz. 12:55
Podzielam rozterki. Potrzeba kary oczywista. Tylko gdzie jej granice, by mieściły się w miłości?Ale jaka jest alternatywa: nie wymagać, nie uczyć dobra? tam gdzie są wymagania, tam jest próba ich obejścia, potrzeba kary,
Mamy być naśladowcami Boga (Ef.5:1), a On wielokrotnie przez swoje Słowo wskazuje na niektóre formy karania (np.Heb.12:6,11),’aby nauczyć Bożych ustaw’.(Ps.119:71) Jedną z głównych form karania jest wykluczanie, ze społeczności. (1 Kor.5:9-13) Jednakże, jak historia pokazuje, religie wypaczyły sprawiedliwość, (niekiedy mając dobre intencje) a co za tym idzie miłość. A oto jeden z przykładów Joanny d’Arc.Myślę, że definicję miłości z Pisma świętego znasz aż nadto dobrze. Miłość wszystko wybaczy, zrozumie, nie nadyma się itd... Nie bo dobro płynie z miłości, Miłość to nie KARA, RESTRYKCJE, i PRZYMUS.
Ostatecznie jak wiemy skazana na śmierć. Natomiast;,,…śledztwo wstępne [proces d’office]. Prowadzone przez dwudziestu jeden księży (z rzadka tylko obecnych w komplecie). Przewodniczył im biskup Beauvais,…”
Czytając metody jej procesu przypominają, proces prowadzony przez Ś.J., gdy mnie wykluczano, w którym to pozbawiono mnie praw do obrony. Mam duże przekonanie, aby pozostali Ś.J. nie dowiedzieli się prawdy. Nieoficjalnie dowiedziałem się, że jedność zboru jest ważniejsza, od ujawnienia prawdy, która prowadziła by do rozłamu z podaniem m.in.1 Kor.1:10; Kol.3:14,6 czerwca 1904 roku papież Pius X ogłosił Joannę d’Arc ,,służebnicą Bożą”, a 13 grudnia roku 1908 beatyfikował ją. 9 maja 1920 roku została kanonizowana przez papieża Benedykta XV, a miesiąc później rząd francuski ogłosił dzień 30 maja świętem narodowym. (Encyklopedia Czarów i Demonologii str. 161,165)
-- gambit
#26
Napisano 2008-07-20, godz. 13:27
Na to nie ma złotej reguły, przez setki lat różnie stawiano tę granicę.Podzielam rozterki. Potrzeba kary oczywista. Tylko gdzie jej granice, by mieściły się w miłości?
Napewno nie akceptuję poziomu kontroli i represyjności WTS, oni mnie się kojarzą z więzieniem, zakładem karnym a nie ze szkołą życia.
Natomiast moim zdaniem bez sensu jest krytykowanie samego istnienia kar i przymusu, bo one muszą istnieć, ale powinny być mniej nasilone niż w WTS-ie.
#27
Napisano 2008-07-20, godz. 13:50
Bardzo istotna różnica, to ta, że za rzucające się w oczy grzechy stosuje się wykluczenie. Chociaż z czymś takim co stosują niektórzy śJ nie spotkałem się nigdzie indziej, a mianowicie:Masz rację, że wśród ŚJ wystepują te same zjawiska, które istnieją w innych grupach. Jednak powiedziałbym, że procentowo biją innych na głowę. Z pewnością mniej jest rozwodów, zdrad, niemoralności, złodziejstwa itd. Napewno ŚJ przewyższają innych pod względem znajomości Biblii, są lepiej zorganizowani, bardziej starają się przestrzegać wymagań religijnych. Piszę o tym, bo chcę uniknąć zaślepienia krytyką. Będąc członkiem tej organizacji widziałem w niej wiele dobrego. Odszedłem, gdy stwierdziłem, że podstawą tego dobrego zachowania jest strach i wszechobecny przymus. Gdyby zmienić motywację...
Ta wyższość procentowa bierze się stąd, że każdego, kto nie przestrzega "regulaminu" wywala się z organizacji. W innych religiach to bardzo rzadkie zjawisko.
małżonkom marzą się nowi partnerzy, więc jedno z nich dopuszcza się zdrady małżeńskiej, co daje podstawy do "biblijnego" rozwodu i wykluczenia strony winnej. Druga strona jest wolna i poślubia nowego partnera, co powoduje, że strona winna może zawrzeć nowy związek małżeński, wyrazić skruchę przed zborem i w ten sposób dawni małżonkowie w nowych związkach małżeńskich mogą znowu być w jednym zborze. Jedyna kara, to pozbawienie dostępu do "przywilejów" strony winnej, czyli tej, która dopuściła się zdrady.
Bardzo ciekawy sposób na obejście zasad chrześcijańskiego postępowania wymyślili śJ, a przeczytałem o tym w "Zważajcie" ot takim podręczniku dla starszych.
I to co podkreśliłem - gdyby śJ znali Biblię i to co ona pisze o Bogu, nigdy nie odważyliby się na głoszenie nauk stojących w tak jawnej sprzeczności z tym co naucza Pismo Święte.
#28
Napisano 2008-07-20, godz. 13:56
OOOO to ja nigdziesię nie doczytałam, że mamy być nasladowcami Boga, czytałam że Jezusa i owszem, ale to też w zakresie jego bytności na ziemi jako człowieka, czyli człowiek dał przykład człowiekowi.Podzielam rozterki. Potrzeba kary oczywista. Tylko gdzie jej granice, by mieściły się w miłości?
Mamy być naśladowcami Boga (Ef.5:1), a On wielokrotnie przez swoje Słowo wskazuje na niektóre formy karania (np.Heb.12:6,11),’aby nauczyć Bożych ustaw’.(Ps.119:71) Jedną z głównych form karania jest wykluczanie, ze społeczności. (1 Kor.5:9-13) Jednakże, jak historia pokazuje, religie wypaczyły sprawiedliwość, (niekiedy mając dobre intencje) a co za tym idzie miłość. A oto jeden z przykładów Joanny d’Arc. Ostatecznie jak wiemy skazana na śmierć. Natomiast; Czytając metody jej procesu przypominają, proces prowadzony przez Ś.J., gdy mnie wykluczano, w którym to pozbawiono mnie praw do obrony. Mam duże przekonanie, aby pozostali Ś.J. nie dowiedzieli się prawdy. Nieoficjalnie dowiedziałem się, że jedność zboru jest ważniejsza, od ujawnienia prawdy, która prowadziła by do rozłamu z podaniem m.in.1 Kor.1:10; Kol.3:14,
-- gambit
Jak możemy być nasladowcami Boga, jeśli nie jesteśmy doskonali a On jest? Jak my możemy karać, skoro nie znamy "prawdy" o całej sprawie? Karać może ylko ten, który wie wszystko, ileż to niesprawiedliwych wyroków wydały sądy ludzie na podstawie poszlak i "widzimisie"...... Sam pisałes o Joannie, najpierw ją skazali a potem wynieśli na ołtarze...... Jakim prawem MY MAMY OSĄDZAĆ I FEROWAĆ WYROKI ??????? W piśmie świętym jest napisane NIE SĄDZCIE ABYŚCIE NIE BYLI SĄDZENI! MIŁUJCIE SIĘ NAWZAJEM.... i mój dopisek i z miłością rozpatrujcie każdą sprawę..... niestety na 1000 braci starszych jest tylko jeden, który faktycznie kocha trzodę bożą i z miłością podchodzi do spraw....... OT CO
#29
Napisano 2008-07-20, godz. 13:59
O rozwodach są inne wątki, tutaj chcę przekazać tylko tyle, że zarzucane ŚJ przez Czesława kombinatorstwo rozwodowe nie jest czymś wyjątkowym...
#30
Napisano 2008-07-20, godz. 14:03
Dodam tylko jedno do tego co piszesz Qwerty. Ta prawdziwa miłość nie jest uczuciem, lecz postanowieniem woli - chcę kochać i czynić dobrze innym nawet wbrew temu, co nieraz odczuwam z powodu postępowania innych. Dlatego chrześcijanin morze okazywać miłość tym, którzy występują przeciwko niemu, czy też krzywdzą go, bo mimo, że może odczuwać niechęć, gorycz, czy też inne przykre odczucia - to kochając Boga i czerpiąc z niego moc, może czynić dobrze tym, którzy go nienawidzą. Tylko, że tego jednak trzeba się nauczyć tak jak i miłości małżeńskiej, kiedy to mija zauroczenie i zaczyna się codzienne życie. I wtedy albo naprawdę się kochają, albo są sobie obojętni, albo się nienawidzą.Odpowiedzią na Twoje rozterki jest jedno słowo tylko i aż MIŁOŚĆ.
Myślę, że definicję miłości z Pisma świętego znasz aż nadto dobrze. Miłość wszystko wybaczy, zrozumie, nie nadyma się itd... Klucz dał Jezus : PO MIŁOŚCI ICH POZNACIE! I teraz odpowiedz sobie, czy w organizacji w której panuje miłość wogóle byłaby jakakolwiek obłuda? Czy trzebaby WYMAGAC tego dobra? Nie bo dobro płynie z miłości, Miłość to nie KARA, RESTRYKCJE, i PRZYMUS. Z miłości wszystko robisz bo CHCESZ! To kluczowe słowo BO CHCESZ.
Kiedy kochasz starasz się zrozumieć, kiedy kochasz czynisz dobro, czyniąc dobro, rzadko kiedy ktoś Ci tego dobra nie odda. Więc po prostu dwa najwieksze przykazania KOCHAJ BOGA I BLIŹNIEGO........
Skoro organizacja nie jest wstanie tego zrozumieć, to choć my KOCHAJMY Wszystko i wszystkich
#31
Napisano 2008-07-20, godz. 16:01
Poza tym, o odczuciach się nie dyskutuje, jeśli ktoś z nas miał poczucie sztuczności na przykład witania się przed zebraniem i wymuszonych uśmiechów ma prawo to powiedzieć. Tym bardziej, że w ORGANIZACJI wszelkie odczucia i uczucia były TŁUMIONE. Nie można było spontanicznie reagować ( oprócz spontanicznie wymuszonych oklasków ) wszystko musiało być w ryzach strażnicowych okowów, więc nie dziwne, że po zerwaniu się z łańcucha niewoli, wszyscy obszczekujemy byłego złego Pana. Pewnie chodzi ci o to że nikt z nas nie jest obiektywny i racja, Ty też nie jesteś, nie ma obiektywizmu jeśli problem CIebie też dotyka, I TERAZ NAJLEPSZE: KAŻDY Z NAS MA PRAWO DO SWOICH SUBIEKTYWNYCH ODCZUĆ
A skoro kilka osób ma podobnie to znaczy, że coś w tym musi być.....
Użytkownik qwerty edytował ten post 2008-07-20, godz. 16:02
#32
Napisano 2008-07-20, godz. 16:34
#33
Napisano 2008-07-20, godz. 16:49
Dla mnie warościowsze jest to co czynione z nieprzymuszonego wolnego serca, czyli taki wdowi grosik, niż tony złota w postaci nakazów zakazów i wychowywania tysięcy osób w karności zaprzęgu Strażnicy!
Generalnie dąze do tego, ŻE NAJWAŻNIEJSZE JEST TO CO W SERCU A nie czynienie pozorów
#34
Napisano 2008-07-20, godz. 17:00
Nie byłoby takiej obłudy wśród śJ, gdyby nie ich wynoszenie "organizacji" pod niebiosa jaka to ona wspaniała. Nawet tu padło to sloganowe hasło:
co przyczynia się do podtrzymywania poglądu, że są obłudni w tym co robią, bo nie są tacy, jakimi siebie przedstawiają wychwalając "organizację". Gdyby jednak otwarcie przyznawali, że są po prostu ludźmi i tak jak we wszystkich organizacją ludzkich zdarzają się w niej ludzie, którzy źle czynią, a inni starają się pracować nad sobą wtedy nie byłoby tego udawania, że jest się kimś innym, nie byłoby tej obłudy.
Jednak to co najbardziej mnie irytuje w samochwalstwie śJ, to to, że przedstawiają siebie jako jedyną grupę religijną która wiernie trzyma się Biblii. Bo kiedy się to co głoszą porówna z tym co głosi Biblia, takie stwierdzenie okazuje się szczytem zakłamania.
Amen.
#35
Napisano 2008-07-20, godz. 17:11
Przyrównanie kongresów z Lednicą... nie wiem, ale moje doświadczenia są inne.
Sama uczestniczyłam w swiatowych dniach młodzieży w Czestochowie i jakoś nie zrobiło to na mnie dobrego wrażenia, większą szczerość widzę u SJ, ale nie można tu generalizować. Każdy z nas spotkał się pewnie z innymi ludźmi. Ja miałam to szczęście, ze spotkałam świetnych SJ i miło ich wspominam. Weszłam na to forum, aby pomóc sobie i raczej nie mam zamiaru krytykować SJ, bo wiem, że to mi nie pomoże, a wręcz wytworzy nienawiść do nich, a tego nie chcę, bo czym będę się wtedy od nich różniła...
Nie podobało mi sie jak byłam SJ krytykowanie katolików, protestantów itp, naśmiewanie się z ich wierzeń, sposobu postępowania i dlatego nie chcę być taka sama i krytykować SJ za brak miłości, sztuczność, wymuszone postępowanie itp. Gdy spojrzę globalnie (pomijając nauki) to oceniam SJ jako wartościowych ludzi, oni poprostu wierzą w to co robią, a mi zwyczajnie zabrakło tej wiary, ale wrogość nic mi nie pomoże.
Przychodząc do Organizacji to właśnie ludzie i ich postępowanie robiły na mnie największe wrażenie, a nie nauki.
#36
Napisano 2008-07-20, godz. 17:21
Chyba własnie tojest główna przyczyną tej "krytyki w czambuł". WTS maroszczenia przewyższające wszystkie znane mi osobiście religie. A to zobowiącuje! Niestety zeswojegozobowiązania WTS nie wywiązuje się w sposób oczywisty, amimoto zamiast przepraszam czytqamy i słyszymy zwalanie winy na milczące drugie owce. Ojjojo! Jaśnie panująca potrafi wkurzyć!Sebolku, to oczywiste rzeczy, wszyscy kretaczą mataczą oki, ALE SWIADKOWIE JEHOWY mają siebie za LEPSZYCH od innych, wręcz uważają się za NARÓD WYBRANY, każdy z nich ma poczucie wyższości nad członkiem każdej innej religii..... i tu dochodzimy do sedna. Inni kombinują z rozwodami... Swiadkowie też Więc na czym polega ta wyjątkowa wyjątkowość ich religii??????
#37
Napisano 2008-07-20, godz. 17:28
#38
Napisano 2008-07-20, godz. 17:29
Takie bzdury jak podawanie reki to tylko kwestia gustow.
#39
Napisano 2008-07-20, godz. 18:32
,,Bądźcie więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane;, (Ef.5:1 Bw.) Mamy się starać na miarę naszych zdolności, czyli według ,,talentów; jak podaje przypowieść Jezusa. (Mt.25:15)OOOO to ja nigdzie się nie doczytałam, że mamy być naśladowcami Boga, czytałam że Jezusa i owszem, ale to też w zakresie jego bytności na ziemi jako człowieka, czyli człowiek dał przykład człowiekowi. […] Jak możemy być naśladowcami Boga, jeśli nie jesteśmy doskonali a On jest?
To prawda, nauki Jezusa i apostołów mocno zdominowane są powyższą wypowiedzią Jezusa. Myślę jednak, że dotyczy to spraw pomniejszych. Chociażby wydawania opinii, negowania odmiennych poglądów na tym forum ma małe rozmiary sądzenia. Ale czy o to chodzi, czy raczej nie mamy wydawania wyroków dotyczących zbawienia czy potępienia, o czym będzie decydował Jezus w dniu sądu? Jednakże, gdy dochodzi do rażących krzywd, Jezus radzi zrobić dochodzenie, by sprawę wyjaśnić i wydać werdykt. Polegał głównie na izolacji. ,,A jeśli ich nie usłuchał, powiedz zborowi; a jeśliby zboru nie usłuchał, niech będzie dla ciebie jak poganin i celnik”. (Mt.18:15-17;7:6)) Czy jest jakaś religia, która wywiązuje się tego zalecenia?W piśmie świętym jest napisane NIE SĄDZCIE ABYŚCIE NIE BYLI SĄDZENI! MIŁUJCIE SIĘ NAWZAJEM....
qwerty to cieszy, że przebaczaniem wyrażasz swą miłość. Tylko pomyśl, gdyby przestępcy zorientowali się, że nic im nie grozi, to by zabijali, gwałcili, kradli itp. Owszem była by to miłość do nich, ale czy była by to miłość do pokrzywdzonych? Więc wobec takiej alternatywy, na kogo lepiej skierować miłość? Czy nie bylibyśmy raczej budowniczymi anarchii, gdybyśmy przebaczali przestępcą? Główny problem w dzisiejszym świecie – moim zdaniem – polega na lekceważeniu rad biblijnych, oraz brak umiejętności w poprawnym jej zrozumieniu. I z tego kryzysu nie potrafimy wyjść. Chociażby boje nie tylko na tym forum w sprawach: podać komuś rękę czy nie, Trójcy, nieśmiertelnej duszy, ducha świętego, życia eschatologicznego, które wyznanie cieszy się poparciem Bożym itp.
-- gambit
#40
Napisano 2008-07-20, godz. 19:00
Bardzo istotna różnica, to ta, że za rzucające się w oczy grzechy stosuje się wykluczenie. Chociaż z czymś takim co stosują niektórzy śJ nie spotkałem się nigdzie indziej, a mianowicie:
małżonkom marzą się nowi partnerzy, więc jedno z nich dopuszcza się zdrady małżeńskiej, co daje podstawy do "biblijnego" rozwodu i wykluczenia strony winnej. Druga strona jest wolna i poślubia nowego partnera, co powoduje, że strona winna może zawrzeć nowy związek małżeński, wyrazić skruchę przed zborem i w ten sposób dawni małżonkowie w nowych związkach małżeńskich mogą znowu być w jednym zborze. Jedyna kara, to pozbawienie dostępu do "przywilejów" strony winnej, czyli tej, która dopuściła się zdrady.
Bardzo ciekawy sposób na obejście zasad chrześcijańskiego postępowania wymyślili śJ, a przeczytałem o tym w "Zważajcie" ot takim podręczniku dla starszych.
I to co podkreśliłem - gdyby śJ znali Biblię i to co ona pisze o Bogu, nigdy nie odważyliby się na głoszenie nauk stojących w tak jawnej sprzeczności z tym co naucza Pismo Święte.
Też się spotkałem z takim przypadkiem, jednak myślę, że to rzadkie, skrajne zjawisko.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych