Skocz do zawartości


Zdjęcie

Ilu wykluczonych przypada na jedną rodzinę śJ?


  • Please log in to reply
23 replies to this topic

#1 cara

cara

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1049 Postów
  • Lokalizacja:Wrocław

Napisano 2008-10-25, godz. 18:29

Witajcie!
Obejrzałam wczoraj film "Worlds apart" i nasunęło mi się po nim takie pytanie: jak powszechny jest "problem" wykluczonych wśród świadków? Na ile (mniej więcej) rodzin w całości należących do śJ zdarza się wykluczony/wykluczeni? Czy to duży odsetek, czy też zjawisko marginalne? O traktowaniu wykluczonego przez rodzinę było tu już sporo, natomiast ani słowa o tym, jak często członkowie tego wyznania stają przed problemem stykania się z osobą poza zborem. Pierwszy chyba raz uświadomiłam sobie tragedię rozłączonych rodzin, gdy patrzyłam na przykład rodziny Sary w filmie.
Nie zgadzam się z polityką cichego banowania użytkowników forum.

#2 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2008-10-25, godz. 19:38

łączna ilość odstępców i wykluczonych oraz nieaktywnych głosicieli może wynosić ok. 5-7 mln osób
takie wyniki daje liczenie "metodą raymonda franza" który do liczby głosicieli z poprzedniego roku dodawał liczbę nowo ochrzczonych i porównywał z ilością głosicieli.

jednakże osoby które zostały ochrzczone ale nie zdają owocu to nie koniecznie odstępcy lub wykluczeni mogą to także być osoby "słabe duchowo".

część odstępców lub wykluczonych nie miało rodzin "w prawdzie" (np. ja, np. sebol, itd.)

strzelam szacuję że conajmniej 2/4 rodzin ŚJ w tym 3/4 wielopokoleniowych rodzin ŚJ ma ten problem. Jak myślicie, czy dużo się pomyliłem?

#3 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2008-10-25, godz. 19:51

Wykluczona w mojej rodzinie jest tylko przyrodnia siostra. Żona i ja sami podziękowaliśmy firmie. Natomiast w szoku byłem, gdy kiedyś policzyłem jak wielu wychowywanych w "prawdzie" w naszych rodzinach obecnie nie ma z tym nic wspólnego.
Otóż razem w mojej i żony rodzinie naliczyłem naprędce 12 osób urodzonych w matrixie + moja mama i teściowa, które zostały "wkręcone" z KK. Osiem osób rodzonych w "prawdzie" jest obecnie poza ( nie licząc wnuków moich teściów i mojej mamy, którzy nie mają już nic wspólnego z WTS-em ). W sumie w firmie pozostało 6 osób ( w tym nie wszyscy ochrzczeni ).

Wniosek: jeśli WTS lubi przechwalać się wielkim wzrostem liczebnym, to zapomina dodawać ile osób pozbywa się w końcu iluzji. Czasami myślę, że gdyby wszyscy wychowywani w "prawdzie" i Ci, co niby ją poznali pozostali w firmie, to obecnie byłaby ona o wiele potężniejsza. Tak więc, jak widać, ich produkt w dłuższej perspektywie czasu nie jest aż tak bardzo atrakcyjny dla odbiorców.

#4 alan

alan

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 114 Postów

Napisano 2008-10-25, godz. 19:56

Z mojej autopsji
Z tych rodzin które znam a są to rodziny wielopokoleniowe w jedynej prawdziwej to jest to bardzo poważny problem, ponieważ każdy z tych rodzin które znałem w dzieciństwie mają w swojej rodzinie osobę wykluczoną albo która się sama odłączyła. Jako że są to rodziny które od conajmniej dwóch pokoleń są w prawdzie top wiadomo że jedna osoba dla jednych jest bliższa a dla innych mniej. Ale np. moi równieśnicy którzy ze mną wychowywali się w zborze to 80% poza organizacją. Pozostali to nieczynni albo bardzo słabi duchowo. A był to zbór dość liczebny.
Odkupię stare publikacje z początku poprzedniego wieku (polskie lub angielski)

#5 brat_jaracz

brat_jaracz

    Nadzorca widnokręgu ;-)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 3225 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2008-10-26, godz. 09:16

Zaczynając od siebie i swojej rodziny - jedna osoba była wykluczona - że tak powiem "definitywnie" - i już nie jest świadkiem. Druga była wykluczona i przyłączona (powiedzmy, przez pomyłkę). Natomiast zliczyłem aż 9 osób (łącznie ze mną) samodzielnie powiedziało "pa" organizacji. Teoretycznie możliwy jest ich powrót (mi to nie grozi, jak sądzę).

Ze znanych mi rodzin wielopokoleniowych sytuacja wykluczenia/odłączenia dotyczyła niemal wszystkich klanów, obejmując również głowy rodzin, nieraz na wysokich przywilejach. Przypuszczam, choć to tylko moje szacunki, że taka sytuacja może dotyczyć około 75-80% rodzin, w których co najmniej rodzice i dzieci są świadkami (II pokolenia). Im głębiej w las, tym więcej drzew...
"W świecie panuje skłonność do odrzucania przewodnictwa. (...) W organizacji Bożej nie ma ducha niezależnego myślenia, a ponadto naprawdę możemy ufać tym, którzy nam przewodzą".
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.


"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"

#6 ble

ble

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1026 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano 2008-10-26, godz. 10:10

A ja ciekaw jestem ilu w Organizacji jest osób które nie trzymają się ściśle zasad Organizacji lub prowadzą podwójne życie. Tych pierwszych chyba jest całkiem sporo.

#7 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2008-10-26, godz. 10:17

bracie Jaraczu a czy wielopokoleniowe klany ŚJ mają większą siłę oddziaływania na jednostkę która rozważa odejście?

chodzi mi o to, czy oprócz strachów dostępnych każdemu ŚJ (gniew Jehowy, śmierć własna w armagedonie,
śmierć dzieci w armagedonie, utrata przyjaciół, itp.) jest jeszcze coś takiego jak złamanie tradycji rodzinnej?

w stylu nazywasz się Kowalski i od trzech pokoleń każdy Kowalski musi być ŚJ bo to taka tradycja rodzinna Kowalskich?

i czy to sprzeciwienie się tradycji może być czynnikiem decydującym o pozostaniu w organizacji? przez kogoś kto jakoś
przełknąłby gniew Jehowy, śmierć własną i dzieci w armagedonie i utratę przyjaciół już teraz a dla tradycji rodzinnej nie odejdzie?

#8 brat_jaracz

brat_jaracz

    Nadzorca widnokręgu ;-)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 3225 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2008-10-26, godz. 20:59

[quote name='Sebastian Andryszczak' date='2008-10-26 12:17' post='104323']
bracie Jaraczu a czy wielopokoleniowe klany ŚJ mają większą siłę oddziaływania na jednostkę która rozważa odejście?

chodzi mi o to, czy oprócz strachów dostępnych każdemu ŚJ (gniew Jehowy, śmierć własna w armagedonie,
śmierć dzieci w armagedonie, utrata przyjaciół, itp.) jest jeszcze coś takiego jak złamanie tradycji rodzinnej?



Można tak powiedzieć. Zwłaszcza jeśli ciągnie się to od kilkudziesięciu lat. Sam miałem spory dylemat, jak przełamać w mojej rodzinie brooklyński monopol na religię. I nie było łatwo, choć nie byłem w tym całkiem osamotniony.
Inna sprawa, że oprócz jakiegoś "etosu bycia SJ" dochodzą względy praktyczne. Większość kontaktów, znajomości czy nawet przyjaźni w takich rodzinach nie wykracza poza ramy organizacji. Trzeba sobie wszystko na nowo poukładać, niekiedy po prostu spalić mosty, zacząć żyć w innym trybie. Ja odszedłem z organizacji w młodym wieku, ale po przykładzie innych osób (starszych wiekiem) widzę, że może być to bardzo trudne. Konieczność zrywania więzów rodzinnych i towarzyskich poprzez odejście z organizacji może być skutecznym straszakiem.
Osobiście znałem (i znam) wielu "chodzicieli" (formalnych głosicieli), którzy trzymali się organizacji "z dziada pradziada" - bez zaangażowania, nawet bez wiary, głównie z niechęci do drastycznych zmian w życiu rodzinnym.
"W świecie panuje skłonność do odrzucania przewodnictwa. (...) W organizacji Bożej nie ma ducha niezależnego myślenia, a ponadto naprawdę możemy ufać tym, którzy nam przewodzą".
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.


"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"

#9 Adelfos

Adelfos

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2574 Postów
  • Gadu-Gadu:8433368
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Nietutejszy

Napisano 2008-10-26, godz. 21:54

Nie jestem w stanie wyrachować w taki sposób, aby precyzyjnie odpowiedziać na tematyczne pytanie, ale... Po ponownym zamieszkaniu w Waldenburgu* odwiedzałem Salony Królestwa, żeby spotkać "znajomych". Znanych mi osób - nawet tych tylko z widzenia - zastałem nie wiele. Raczej masowo nie poumierali, ani też nie wyemigrowali porozumiewawczo. Dowodem jest to, że sporo tych znajomych twarzy widuję na ulicach.
______
* 2003 rok po 7-letniej "rozłące".

. Tych pierwszych chyba jest całkiem sporo.

Nawet na salach zdarzało mi się usłyszeć z ust jaknajbardziej czynnych Światusów Jehowy, że "Barc[elon]a przeje**ła"...
Dołączona grafika

#10 novanna

novanna

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 404 Postów
  • Płeć:Female
  • Lokalizacja:3miasto

Napisano 2008-10-26, godz. 21:55

czy oprócz strachów dostępnych każdemu ŚJ (gniew Jehowy, śmierć własna w armagedonie,
śmierć dzieci w armagedonie, utrata przyjaciół, itp.) jest jeszcze coś takiego jak złamanie tradycji rodzinnej?
w stylu nazywasz się Kowalski i od trzech pokoleń każdy Kowalski musi być ŚJ bo to taka tradycja rodzinna Kowalskich?
i czy to sprzeciwienie się tradycji może być czynnikiem decydującym o pozostaniu w organizacji? przez kogoś kto jakoś
przełknąłby gniew Jehowy, śmierć własną i dzieci w armagedonie i utratę przyjaciół już teraz a dla tradycji rodzinnej nie odejdzie?

moja rodzina od początku lat piędziesiątych ubiegłego wieku była "w prawdzie". zaczęło się od dziadka, który bój musiał stoczyć z przeciwną bacią, która na samo słowo "Jehowa" dostawała drgawek z nerów, potem poznała prawdę rodzina na kaszubach, potem rodzina w trójmieście... jak ja się urodziłąm to cała moja rodzina, albo była w prawdzie, albo była sympatykiem, albo ktoś się interesował, albo ktoś był wykluczony, ale traktowany był jak swój, bo takie to były czasy, przynajmniej w mojej rodzinie.uważano, zedana osoba z rodziny tylko chwilowo jest poza organizacją, za chwilę wróci...
od kiedy siegam pamięcią a więc do lat 70 siatych, tak włąśnie było....nie miałam od dzieciństwa kontaktów z rodziną "ze świata".
Oni z nami nie chcieli mieć do czynienia i chyba moja rodzina w prawdzie, już wtedy duża nie miała z nimi o czym rozmawiać....
w ten sposób stworzył sie w mojej rodzinie taki swój włąsny świat. choć moja babcia i dziadek , potem 2 ciotki znalażły się poza organizacją to w zasadzie nic się nie zmieniło w kontaktach z nimi. nie mówili źle o WST, nie mówili źle o braciach, bo u nas w rodzinie wogóle się źłe nie mówiło o ludziach, naprawdę. potem, kiedy nastąpiły lata 80 -te sosunek do wykluczonych w rodzinie bardzo się zmienił ......zaczęlo się oddalanie od tych co "pogardzili Bogiem"....pamietam ,że bardzo źle to przechodziłąm, jako 20 latka. kochałam babcię z całego serca, dziadka również którzy w tym czasie byli poza zborem. miałam bardzo dobre kontakty z moją kuzynką, która po prostu zaczłęła palić jako "chrześcijanka" i już przez to nie mogła przecież być świadkiem, bo zadecydowało tak kilku dziadków w 1975 roku...a na zebaraniach, na strażnicy coraz częsciej "alarmowano" o tym, ze mam się do nich nie odzywać, docierano do sumień, że mam z nimi nie rozmawiać, tyle, co konieczne....moja matka i ojciec którzy byli w prawdzie dalej mieli z nimi kotankty, bo inaczej po prostu nie umieli, a ja....ja chciałam być dobrą chrześcijanką, chciałam naśładować Jezusa....wtedy tak to postrzegałam.,...tak to Matrix był....
dziś to wiem, choć nie dlatego to wiem ze jestem sama już poza organizacją.
jak sobie teraz pomyslę ile przez tą sytuację miałam stresów, ile burz mózgu, ie wyrzutów sumienia, jakie poczucie winy, bo na przykałd rozmawiałam z ciotką wykluczoną o podlewaniu kwiatków....ale czy musiałam, czy to było konieczne....
w tym całym podobaniu się WST doprowadziłam siebie do stanu "WINNOŚCI", jak ja to nazywam.

wg moich subiektywnych odczuć nie było w mojej rodzinie zadnego wywierania presji, gdy ktoś chiał odejść od zboru,,,, po prostu traktowano to jak czyjść błąd, ale dawano zawsze szansę powrotu...
teraz jest inaczej teraz to znaczy w dwudzistym pierwszym wieku. a to dlatego że stare pokolenie w prawdzie wymarło, ludzi kórzy nie poddawali się presji WST. Teraz wogóle się rozluźniły więzi w rodzinie. mało sie spotykamy, bo niby z jakiej okazji? uirodzin? przecież św nie obchodza? imienin? Bozego narodzenia?
moje odejście to odejście było szokiem dla rodziny, bo akurat mnie sie nie spodziewano...ale nikt nigdy nie wywierał na mnie żadnej presji, nikt nigdy nie powdział że musze być św. bo przecież cała rodzina jest....oni po prostu wierzą w to . oni kochają stórcę na sposób przekazany przez WST.stuidiują biblię, chodzą na zebrania, głoszą.... po prostu przestali mieć ze mną kontakt. Tak z dnia na dzień. tak jak bym umarała. tylko dzień przed pamiątką albo kongresem dzwonią, albo wysyłają smsa, zapraszając mnie na "taką ucztę duchową". bo bardzo głęboko wierzą, że to co usłyszą diametralnie mnie zmieni,....

Użytkownik novanna edytował ten post 2008-10-26, godz. 21:55


#11 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2008-10-26, godz. 22:10

zaostrzenie stosunku do wykluczonych w latach 80-tych to wynik odejścia raymonda franza i późniejszego wykluczenia go za spożycie obiadu w towarzystwie odstępcy. musiano nagiąć prawo i stworzyć nową normę poza tym jakoś zapobiec rozprzestrzenianiu się odstępstwa.

dziwi mnie natomiast stwierdzenie że wymarło stare pokolenie które nie poddawało się presji WTS -- mnie się dotąd wydawało że to starsze pokolenie, pokolenie czasów zakazu, czasów izolacji od społeczeństwa było bardziej wyizolowane, bardziej fanatyczne, bardziej skrajne i bardziej oddane ciału kierowniczemu.

#12 novanna

novanna

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 404 Postów
  • Płeć:Female
  • Lokalizacja:3miasto

Napisano 2008-10-27, godz. 12:54

dziwi mnie natomiast stwierdzenie że wymarło stare pokolenie które nie poddawało się presji WTS -- mnie się dotąd wydawało że to starsze pokolenie, pokolenie czasów zakazu, czasów izolacji od społeczeństwa było bardziej wyizolowane, bardziej fanatyczne, bardziej skrajne i bardziej oddane ciału kierowniczemu.

dałam przykład mojej li tylko rodziny. no może jeszcze jednej rodziny, z Kaszub. w niej było mniej więcej tak samo, jak w mojej, tzn. pełna tolerancja dla wykluczonych. Oczywiście nie było pochwalane odejscie danej osoby od prawdy, było naganne, ale nie zauważałam żadnego napiętnowania takich osób co odeszły, ani pogardy. w latach 70-tych rodziny trzymały się ze sobą bardziej, nierzadko mieszkały wielopokoleniowe rodziny w jednym domu, mieszkaniu. stąd kontakty z wykluczonymi członkami były częstsze ,"normalniejsze" . nierzadko zdarzało się że zebrania się odbywały w domu, w którym mieszkali też wykluczeni. nie było takiej schizy, jaka się zrobiła później.
zebrań juz nie mozna w zadnym wypadku urządzać w domu, w którym jest osoba wykluczona, niektórym nawet sumienie nie pozwala na odwiedzenie osobyktóra jest dalej św. w jej domu, bo jej członek rodziny jest wykluczony. stąd zaczęło się takie wprost paniczne trzymanie za wszelką cenę w prawdzie, pilonwanie wszystkich cżłonków rodziny by trzymali sie za wszelką cenę w prawdzie, bo wszyscy zdają sobie sprawę, jak to skomplikuje życie nawet tej osobie, co dalej jest w prawdzie, tylko dlatego że mieszka z osobą wykluczoną. przecież nie jest miłe gdy po raz kolejny twój dom jest "nieodpowieni", "trędowaty" tylko dlatego że twój mąż na przykład jest wykluczony.

#13 Abriella

Abriella

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 427 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Polska

Napisano 2008-10-27, godz. 13:29

przez kogoś kto jakoś
przełknąłby gniew Jehowy, śmierć własną i dzieci w armagedonie i utratę przyjaciół już teraz a dla tradycji rodzinnej nie odejdzie?

Dokładnie tak, to bardzo trudne własnie z tego dodatkowego powodu- ma takie same obawy, lęki jak wszyscy ale do tego dochodzi jeszcze TO ciązące dziedzictwo i żadnych odwołan do czegokolwiek bo ich nie ma... Ja do dziś dnia nie wiem jak wyglada przyjecie urodzinowe dzieci bo nie byłam nigdy, swojego nie miałam- a teraz gdy zapraszane jest moje dziecko, raczej dorosłych juz nie zapraszaja... :lol: Wiec organizuje swojemu tak jak sobie to wyobrażąm, ale emocje towarzyszące dziecku,są poza mna, ja tego nigdy nie przeżyłam. jestem z czegoś odarta!
nie wiem jak wyglada kolacja wigilijna( no chyba ze z telewizji- teraz pokazuja, ale kiedys tego nie było prawie wcale, bo ustrój był jaki był) itp rzeczy do których mozna by wracac, odbudowac wskrzesic... nie ma do czego wracac, odwołac sie, to paralizuje przed zmianami.
Trzeba zrobic wyłom w skostaniałym , wielopokoleniowym murze,a juz samo to nie jest łatwe i na dodatek za nim tylko szczere pole. Nikt nie czeka, nie wesprze... bo dla dotychczasowej rodziny jestes tredowaty a na zawieranie przyjaźni i kontaktów wnoszących jakies wartości w nasze zycie jest raczej ciężko w okolicach 30-tki(podkreślałam to juz w postach wielokrotnie). Nie mówie ze niemożliwe, ale napewno nie od razu, a opuszczajac matrix, robiąc wyłom w murze, potrzebujesz tu,teraz i natychmiast miec bratnia duszę ... a z tym niełatwo. W realu róznie mamy- stad obecnośc wielu z nas na tym forum, mozna wesprzec sie wzajemnie. Na logike wszyscy wszystko wiemy, ze dobrze zrobiliśmy, ze nie mozna inaczej...ale zwłaszcza tym urodzonym w prawdzie jest chyba cięzej. Koszmarł okradł z dzieciństwa, młodości, beztroski no i... jak zgodnie wierdzą specjaliści w zasadzie kazdy z nich musi miec jakis epizod z psychologiem czy psychiatrą , by z tego wyjść.Smutne :huh:
To tak jak w rodzinie z pokolenia w pokolenie adwokatów czy lekarzy, kazdy kolejny w domniemaniu ma byc lekarzem. moze ma troche lżej - bo to tylko zawód a nie światopogląd i kontakty , znajomi czy rodzina sie moze nie odwróci.... ale gdy zechce być szczęsliwym wytwórcą mioteł, raczej entuzjazmu i szacunku rodziny nie wzbudzi, przynajmniej na poczatku, potem zycie pokaże... w kazdym razie niby nie musi zostac tym lekarzem, ale bicz tradycji gdzies tam hula.

Użytkownik Abriella edytował ten post 2008-10-27, godz. 13:32


#14 pojawiamsieiznikam

pojawiamsieiznikam

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 264 Postów

Napisano 2008-10-27, godz. 13:32

Nie zastanawiałem się nad tym nigdy, ale zjawisko nie należy do marginalnych.
Będąc SJ często z osobami które odeszły a z którymi nie łączyło mnie nic więcej poza podaniem ręki na zebraniu traciłem kontakt - o takich osobach się nie mówi. Teraz będąc "po drugiej stronie barykady" przypominam sobie całkiem sporo takich osób. Wydaje mi się że dotyczy to co najmniej co 2-3 rodziny.

O ile osoby z rodzin wielopokoleniowych rzadziej się odłączają to poszczególne jednostki które nie mają rodziny "w prawdzie" czynią to częściej.

#15 cara

cara

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1049 Postów
  • Lokalizacja:Wrocław

Napisano 2008-10-27, godz. 15:27

Nie mam słów nawet, żeby jakoś skomentować to, co piszecie... Posiadanie wykluczonego/odłączonego w rodzinie jest o wiele bardziej powszechne niż mi się wydawało - więc to jest ta silna biblijna rodzina? Podzielona na tych, z którymi można jadać i rozmawiać i na tych, których należy zawsze unikać? Dziękuję za wszystkie wypowiedzi w temacie! Myślę teraz o filmowej sytuacji, w której najmłodszy syn traci najpierw najstarszego brata, później siostrę - nie rozumiejąc w zasadzie dlaczego i po co... Dzieci, które muszą odwrócić się od rodziców, rodzice tworzący podziały między dziećmi... Myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy, jest inaczej.
Nie zgadzam się z polityką cichego banowania użytkowników forum.

#16 malinowa7

malinowa7

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 438 Postów
  • Płeć:Not Telling

Napisano 2008-10-27, godz. 15:43

W większości rodzin ŚJ, które znam, znałam była/jest co najmniej jedna osoba wykluczona bądź taka, która się odłączyła. Kiedy byłam w organizacji nie interesowałam się tym, dla mnie odłączony/wykluczony był jak umarły :( Potem zaczęło mnie to interesować z wiadomych względów.Mam podobne spostrzeżenia do Was odnośnie tego,że łatwiej organizację opuszczają osoby, które nie mają całej rodziny w "prawdzie", albo ich rodzina jest "ze świata". O takich już całkiem się zapomina, bo jeśli odchodzi ktoś z wielopokoleniowej, wpływowej rodziny ŚJ to długo się o tym w zborach plotkuje, a potem wspomina: "O widzisz tego brata taki gorliwy i jego żona także, a syn wykluczony za..."

PS: Kilka dni temu moja mama podekscytowanym głosem powiedziała mi ,że właśnie piecze ciasto i coś tam jeszcze szykuje, bo będą mieli wizytę nadzorcy. Zdziwiłam się bo moich rodziców prawie nigdy nikt z braci nie odwiedza, wiadomo kasy nie mają, na salę królestwa dają grosze, tato nie ma żadnego przywileju, a teraz jeszcze jest poważnie chory, więc są mało użyteczni dla organizacji, a przy tym nie sprawiają kłopotów, więc się przestraszyłam ,że rozmowa będzie dotyczyła ich kontaktów ze mną, że będą nakłaniać moich rodziców do zmiany postępowania w tej kwestii. Aż mnie brzuch rozbolał ze zdenerwowania jak o tym pomyślałam :( ...Wiem,że rodzice mnie bardzo kochają, ale jakoś boję się wpływu WTS na nich.Nie wiem jak bym to przeżyła, gdyby nagle oświadczyli,że nie chcą się ze mną widywać i rozmawiać......

Użytkownik malinowa7 edytował ten post 2008-10-27, godz. 15:44


#17 novanna

novanna

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 404 Postów
  • Płeć:Female
  • Lokalizacja:3miasto

Napisano 2008-10-27, godz. 16:14

Aż mnie brzuch rozbolał ze zdenerwowania jak o tym pomyślałam :( ...Wiem,że rodzice mnie bardzo kochają, ale jakoś boję się wpływu WTS na nich.Nie wiem jak bym to przeżyła, gdyby nagle oświadczyli,że nie chcą się ze mną widywać i rozmawiać......[/i]

Boże Kochany,co oni nam zrobili.... :(
piszę, bo ja też przeszłam to niedawno.
tylko osobą wywierajacą wpływ na moją matkę był supergorliwy dopiero co posłubiony mąż mojej siostry....przez pewien czas "szkolił" moją matkę jak ma sie zachowywać wobec mnie.
Rozumiem ciebie Malinowa7 bardzo dobrze....daj znac jak będzie już po tej wizycie...
ps. krew zalewa na takie wyzyty "pasterzy", których się wszyscy boją i zastanawiają się po kiego chcą przyjść ? i w prawie każdym przypadku tacy pasterze odwiedzają w okreśłonym celu. żeby się do czegoś przyczepić.....żałosna niezgodność z treścią biblii, w której wyrażnie jest powiedziane, że pasterz ma nosić oswce na rękach, ma być schronieniem na pustyni jak skała przed słońcem...
ale chyba odeszłam od tematu. przepraszam

Użytkownik novanna edytował ten post 2008-10-27, godz. 16:15


#18 malinowa7

malinowa7

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 438 Postów
  • Płeć:Not Telling

Napisano 2008-10-27, godz. 16:40

Boże Kochany,co oni nam zrobili.... :(
piszę, bo ja też przeszłam to niedawno.
tylko osobą wywierajacą wpływ na moją matkę był supergorliwy dopiero co posłubiony mąż mojej siostry....przez pewien czas "szkolił" moją matkę jak ma sie zachowywać wobec mnie.
Rozumiem ciebie Malinowa7 bardzo dobrze....daj znac jak będzie już po tej wizycie...
ps. krew zalewa na takie wyzyty "pasterzy", których się wszyscy boją i zastanawiają się po kiego chcą przyjść ? i w prawie każdym przypadku tacy pasterze odwiedzają w okreśłonym celu. żeby się do czegoś przyczepić.....żałosna niezgodność z treścią biblii, w której wyrażnie jest powiedziane, że pasterz ma nosić oswce na rękach, ma być schronieniem na pustyni jak skała przed słońcem...
ale chyba odeszłam od tematu. przepraszam


Novanna moi rodzice są już po tej wizycie i nic się nie zmieniło, normalnie z mamą rozmawiam jak codziennie przez telefon, więc chyba nic się nie wydarzyło na tej wizycie, bo przynajmniej po jej głosie bym poznała,że coś jest nie tak. Nie mogę jej wprost spytać po co był ten nadzorca, tylko z ich zachowania mogę wnioskować, że wszystko będzie jak dawniej.

Użytkownik malinowa7 edytował ten post 2008-10-27, godz. 17:13


#19 Agape

Agape

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 882 Postów
  • Płeć:Not Telling

Napisano 2008-10-27, godz. 16:45

Posiadanie wykluczonego/odłączonego w rodzinie jest o wiele bardziej powszechne niż mi się wydawało




Autor tego artykulu (dziennikarz David Van Biema) na podstawie badan zleconych przez U.S. State Department i przeprowadzonych przez Pew Forum pisze o Swiadkach Jehowy, ze sa ekstremalnym przykladem odchodzenia od rodzimej religii: az dwie trzecie wychowywanych w religii SJ w niej nie pozostaje.
Dołączona grafika

#20 brat_jaracz

brat_jaracz

    Nadzorca widnokręgu ;-)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 3225 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2008-10-27, godz. 19:46

Dorzucę jeszcze to, o czym mówili inni - często w rodzinach wielopokoleniowych następuje "miękka presja" na osoby, które dążą do odłączenia się od organizacji. Pisałem już kiedyś o przykładzie mojej ś.p. babci, która przez całe dorosłe życie była świadkiem - ja nie miałem odwagi, żeby się przed nią otwarcie przyznać do odstępstwa, a ona nie ciosała mi kołków na głowie. Jednak mówiła, że byłoby przykro, gdybyśmy nie spotkali się razem w raju... No cóż, wesołe to nie było. Bo ona święcie wierzyła w to, co mówi. A więc element emocjonalny może być równie silny, a nawet silniejszy niż poczucie pokoleniowej wspólnoty/tradycji religijnej.
"W świecie panuje skłonność do odrzucania przewodnictwa. (...) W organizacji Bożej nie ma ducha niezależnego myślenia, a ponadto naprawdę możemy ufać tym, którzy nam przewodzą".
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.


"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych