Przykładowo - rok 2003
głosicieli czynnych - 64
głosicieli regularnych - 55
głosicieli ochrzczonych - 61
nieczynni - 4
Własnym dzieciom głosiła wtedy jedna osoba, 1 godzinkę oddawało 7-9 osób.
Jeśli dobrze liczę to w tamtym zborze "powinno" chodzic regularnie od domu do domu 61 osób ochrzczonych + 7 nieochrzczonych, a 4 osoby w ogóle nie glosiły, natomiast 8-10 osób balansowało na granicy uznania ich za nie głoszące.
Daje to 12-14 osób spośród 68 zagrożonych wg nauczania WTS tym, że Jehowa zgładzi je w armagedonie motywując to słowami Ezechiela że bezbożny zginie z powodu własnych win, ale jego krwi (wg interpretacji WTS) zażąda od zaniedbującego głoszenie sługi Jehowy.
Znaczyłoby to ze w zborze szperacza sytuacja wyglądała dość dobrze bo "sam się prosił o smierć z rąk Jehowy" tylko co szósty albo co piaty sługa Jehowy, a nie jak przypuszczalem co trzeci lub co drugi.
Ale jest bardzo mało prawdopodobne aby NO mówił o nieczynnych lub nieregularnych. To "niebudujące". O tym była mowa na spotkaniu ze starszymi
W Karpaczu nadzorca mówił o tym na zebraniu do ogółu słuchaczy. Być może postąpił niezgodnie z wytycznymi WTS, wywołał swoim przemówieniem zdziwienie tak duże że bracia nazywali go 'bratem
objeżdżającym" (nie wiem czy w calej Polsce tak się mowi, ale wyrażenie "objechać kogoś" przynajmniej w moich stronach oznacza 'skrytykować kogoś'). Wyrażenie "brat objeżdżający" można wiec (i taka była intencja osób które świadomie użyły tego zwrotu) rozumieć zarówno jako "brat podróżujący" jak i jako "brat (przesadnie) krytykujący".
Wówczas odebraliśmy jego przemowienie tak, jakby w ocenie nadzorcy Karpacz był na tle innych zborów wyjątkowo zaniedbany pod względem głoszenia. Tym sobie tłumaczyliśmy ostrość wypowiedzi i cytowanie wersetu sugerującego że poginiemy z rąk Jehowy jeśli nie zaczniemy gorliwiej głosić.
Informacje szperacza wskazują, że jego zbór prezentował się podobnie (17%-20% zboru zagrożona śmiercią z rąk Jehowy).
Sumując, kryzys w organizacji jest poważny ale nie aż tak poważny jak przypuszczałem.