name='bury' date='2008-12-24 10:41' post='108982'
Narysowałeś tu niezwykle sugestywny obraz, który niestety nie jestem w stanie umieścić nigdzie indziej (bez obrazy) jak tylko w dziale malarstwa naiwnego.
Szczególnie rażącymi dla mnie elementami tego obrazu są patetyczne stwierdzenia typu:”Ujrzałem na krzyżu Ich Trzech, a nie samego Jezusa” czy temu podobne „przelana została nie tylko krew człowieka, ale również krew Boga”, które można zaakceptować na płaszczyźnie poezji romantycznej, lecz które z rzeczywistością nie mają wiele wspólnego.
A ponieważ świadom jestem faktu, że wielu uczestników tego forum kształtuje swoje poglądy religijne w oparciu o materiały tu zamieszczane, toteż zmuszony jestem dopracować kilka szczegółów tego obrazu, mocniej zaznaczając kontury pewnych jego elementów.
Napisałeś:
Jezus pełnił całą swą ziemską służbę będąc jedno z Ojcem.
Wydaje się, że dla uniknięcia nieporozumień, należałoby raczej powiedzieć „będąc”, (pozostając) w całkowitej jedności z Ojcem. Odcień, o którego wydobycie tutaj zabiegam, to świadomość odrębności osobowej Boga (Ojca) i człowieka (Jezusa), która uwypukla rolę woli człowieka Jezusa w jedności z wolą Boga (Ojca). Bo to właśnie wola Jezusa jest tym niecodziennym elementem, który na nowo zdefiniował relacje człowieka z Bogiem.
Od poczęcia pełen był Ducha Ojca, z którego notabene się narodził.
Tu też bym coś niecoś podmalował. Kontur mi się podoba ( z Niego się narodził), nie jestem jednak przekonany co do tej pełności o której piszesz. Sam zresztą zaprzeczasz jej w następnym zdaniu. Zatem jest tu jakieś fałszywe światło, bo skoro był już pełen Ducha od urodzenia, to nie było podstaw do namaszczenia, które się dokonało w wyniku zstąpienia (i co niezwykle ważne - lecz o tym potem - pozostania na Nim) Ducha Świętego. Zauważ że dopiero od tej chwili Jezus zaczął chodzić w mocy tego Ducha, wcześniej tej mocy nie przejawiał, mimo iż przejawiał inne cechy dowodzące zrodzenia się z Niego. Mam więc nadzieję, że udało mi się zaznaczyć różnicę oddziaływania Ducha w zależności od rodzaju Jego obecności w człowieku.
Duch zstąpił na niego i namaścił go, dział z taką moca, jak przez nikogo innego.
Tu też nie wszystko się zgadza. Maleńkie drgnięcie ręki odnajduję bowiem w pierwszej części tego zdania. Duch zstąpił na Niego, to fakt, lecz to nie Duch namaszcza, a Bóg namaszcza Duchem, czytaj Joh 3:34 Albowiem ten, którego Bóg posłał, słowo Boże mówi; boć mu nie pod miarą daje Bóg Ducha.
A Jezus nigdy nie zasmucił Ducha Świętego i nigdy się mu nie sprzeciwił. Podobnie Ojciec nigdy nie odmówił Synowi czegokolwiek.
To prawdziwie mistrzowska robota.
Wolą Ich trzech, Ich dążeniem było aby ludzkość została zbawiona i miała życie wieczne.
Nie wiem czy można tak biblijnie powiedzieć. Zastanawiam się nad tym stwierdzeniem przede wszystkim w kontekście informacji o Bogu, który jest nie tylko Duchem (Joh 4:24), ale też Ojcem duchów (Heb 12:9). Przekonuje mnie to o tym, że z Niego (Ojca) pochodzą wszystkie duchy (a poprzez nie wszystkie byty duchowe) jakie istnieją w całym wszechświecie. Wyobrażam więc sobie, (choć nie twierdzę tego z pewnością), że Bóg jest Najwyższym bytem duchowym, a Duch Święty istotą Jego osoby. Dla mnie zatem powiedzenia „zrodzony z Ojca”, „zrodzony z Ducha Świętego” czy „zrodzony z Boga” są doskonale jednoznaczne. Duch Święty może, jeśli taka jest woja Ojca z którego on pochodzi, być udzielany człowiekowi tymczasowo w formie wolnorodnej obecności istoty bożej, choć nie samej osoby bożej. Stan ten opisuje w Biblii pojęcie namaszczenia. Inną formą obecności Ducha Świętego w człowieku jest homogeniczny związek z ciałem (jest to oczywiście określenie schematyczne), który tworzy (nie mylić z aktem stwarzania) osobę ludzką – człowieka. Człowiek taki, właśnie z przyczyny rodzaju Ducha z jakiego jest zrodzony (jaki „składa” się na jego duszę) nazwany jest w Biblii synem bożym. W modelu tym Jezus jest namaszczonym synem bożym, tzn Duch Święty stanowi i podstawę „budowy jego duszy” i jest w nim obecny („wolnorodnie”) aż do czasu ofiary. Zatem powiedzenie „wolą ich trzech” należy uznać za stwierdzenie nieprawdziwe, nie odzwierciedlające rzeczywistości, niezgodne z istotą jednorodzonego (jak wspomina o tym także Za 12:10) bytu, człowieka Jezusa, jednorodzonego syna bożego. Zauważ przy tym, że o ile Jezus dosyć wyraźnie i ( jak wskazałem wyżej) w pełni uzasadniony sposób podkreśla swoją jedność z Ojcem, nie czyni tego w stosunku do Ducha. Skąd więc „ich trzech”?
I żadene z nich się nie sprzeciwił, gdy wzburzyły się narody!? Mieli przecież moc uciszyć burzę i morze, a nie chcieli uciszyć narodów? Nie chcieli zejść z krzyża by pokazać swą władzę, majestat i chwałę? Nie chcieli....
Obawiam się że ten fragment należałoby kompletnie przemalować. Duch Święty jest emanacją, obecnością istoty bożej. Jest jak gdyby duchowym kodem genetycznym samej osoby Boga. Dlatego gdy Jego Duch wstępuje w kogoś (np. proroków) i Bóg Ojciec przekazuje wiadomość do ludzi, to ich słowa brzmią: „Tak mówi Jahwe...” Podobnie, gdy Jezus mówił, że słowa Jego nie są Jego tylko Ojca (Joh 14:10), objawiał właśnie ten mechanizm funkcjonowania osoby Boga poprzez obecność w sobie (Jezusie) Ducha Świętego.
Ten mechanizm w działaniu jest doskonale zilustrowany w czasie chrztu Jezusa. Osoba Ojca (z nieba) wydaje świadectwo o swoim synu, Duch Święty, istota Boga, Jego obecność, zstępują na Jezusa i na nim pozostają, uposażając Go mocą tegoż Ducha do wykonania dzieła, które Ojciec zaplanował przed wiekami. Jeśli nalegasz żeby liczyć, to widzę tu doje, dwie osoby, Ojca i syna, którzy naturalnie są tego samego Ducha, Ducha Świętego. Najbardziej kuriozalnym stwierdzeniem w tym obrazie są słowa „nie chcieli zejść z krzyża”. Misterium złożenia na Jezusa grzechów całego świata i brak obecności (czy też udziału) Ducha Świętego w ofierze Jezusa zaznacza Biblia słowami „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił”(Mat 27:46). Dlaczego Jezus nie zawołał Ojcze mój, Ojcze mój, czemuś mnie opuścił? Gdyż Bóg, (Ojciec) przebywający w niebie i do samego końca zjednoczony w działaniu z synem nigdy syna swego umiłowanego nie opuścił. Bóg Jezusa, Duch Święty, wolnorodna obecność istoty Boga, musiała Go jednak opuścić ze względu na grzech, który Ojciec włożył na plecy Baranka. To ten grzech spowodował odejście Ducha Świętego od Jezusa, Jego śmierć natomiast następuje dopiero po oddaniu Ducha o który mowa w (Mat 27:50).
Zauważ, mamy tu do czynienia z dwoma oddzielnymi zdarzeniami. Pierwsze, odejście tego Ducha, który od chrztu towarzyszył Jezusowi w Jego dziele zbawienia, oraz drugie, oddanie tego Ducha który „stanowił” podstawę istnienia człowieka – Jezusa Chrystusa. Nic więc dziwnego że oddanie tego Ducha spowodowało śmierć Jezusa. Zatem zejść z krzyża, mógł tylko Jezus. Mógł, lecz wybrał na nim pozostać. Człowiek Jezus, znający wolę swego Ojca, komunikowaną mu przez Ducha Świętego, wybrał (jako osoba ludzka) w akcie wolnej woli pozostać doskonale zjednoczonym z wolą swego Ojca. W wyłącznej decyzji Jezusa widzimy zatem doskonałą unię woli dwojga, Ojca i syna. Sama decyzja natomiast nie była decyzją ani Ojca, ani tym bardziej Ducha, lecz wyłącznie Jezusa.
Oddali swoje ciało i krew aby pozostał już tylko Duch w ręku Ojca. Gotowi dać się zabić swoim dzieciom byle tylko ocalić ich od potępienia prawa przeznaczenia adamowego. Tak to umarł człowiek, który odbijał chwałę Bożą jak odzwierciedlenie Jego chwały, jak Księżyc odbijający światło Słońca! A zmartwychwstał ten, który od zarania był Duchem Ożywiającym i Ojcem Odwiecznym.
Tu też proponuje odejść od poezji i zwrócić się ku rzeczywistości.
Ciało i krew, może oddać tylko byt cielesny, człowiek. Bóg jest Duchem, nie posiada ani ciała ani krwi. Człowiek zrodzony z Ducha Boga jest na ziemi bogiem, lecz nie Bogiem.
Sprawy zaczynają się komplikować dopiero po zmartwychwstaniu, gdyż nie zmartwychwstaje już ciało cielesne, lecz duchowa (1Co 15:43). Sytuacja z którą mamy teraz do czynienia to taka, że synowie boży, ci zrodzeni z Ducha Boga, powstając do życia w doskonale kompatybilnych z Duchem bożym ciałach, sami stają się bytami duchowymi, których fundamentem bytu/życia jest sam Duch Boga. Bytu takiego nie można już więcej nazwać człowiekiem (bo ten jest z ciała i krwi), lecz nie można go także nazwać Bogiem Ojcem.
Ten jest Jeden, i nawet poddając wszystko Jezusowi, Sam (jak dowodzi Pismo w 1Co 15:27) nie jest mu poddany. Co więcej jednak , poddanie Jezusowi wszystkiego (a w tym poddanie wszystkiego wszystkim synom bożym w Jezusie) spowoduje poddanie samego Jezusa Ojcu, aby rzeczywistością stała się obecność Boga we wszystkim! (1Co 15:28).
W jakiś tajemniczy dla mnie sposób, synowie boży staną się w rezultacie tej obecności bożej we wszystk(ich) Bogami poddanymi Bogu Jahwe. W tym miejscu jednak odkładam pędzel i decyduję się go dokończyć dopiero wtedy gdy przyjdzie ten dzień.
Pozdrawiam