Maggie:
Rzadki bywalcu, masz bardzo "agresywny" sposob przekonywania do swoich pogladow. Dlatego powtarzam, absolutnie nie zachecilbys mnie do najmniejszej rzeczy.
Te słowa to dowód, że jesteś zmanipulowana. Świat wychowuje ludzi w taki sposób, żeby uznawali za agresywne wszystko, co ich ogranicza. Tymczasem chrystianizm polega m.in. właśnie na tym, że Bóg dopomaga wierzącemu ograniczać się w tym, co jest złe lub co prowadzi do złego. W rzeczywistości nie mnie uznajesz za agresora, ale Ewangelię. To ona jest mocą, która cię ogranicza, bo ostrzega, że jeśli nie będziesz w Chrystusie, nie będziesz zbawiona.
Czyżby świat wyuczył cię, że aby cię poruszyć, potrzebna jest jakaś niezwykła zachęta, najlepiej w stylu reklam telewizyjnych? Albo może w stylu akwizytorów? Rozważ taką oto zachętę:
"Do drugiego zaś [Jezus] rzekł: Pójdź za mną! A ten rzekł: Pozwól mi najpierw odejść i pogrzebać ojca mego. Odrzekł mu: Niech umarli grzebią umarłych swoich, lecz ty idź i głoś Królestwo Boże. Powiedział też inny: Pójdę za tobą, Panie, pierwej jednak pozwól mi pożegnać się z tymi, którzy są w domu moim. A Jezus rzekł do niego: Żaden, który przyłoży rękę do pługa i ogląda się wstecz, nie nadaje się do Królestwa Bożego." (Łuk. 9:59-62)
Nie wydajesz sie przy tym rzeczowy, a skoro brak ci "troskliwosci" w slowach (jaka przejawial Jezus) i jednoczesnie brak rzeczowosci to pozostaje tylko strach - twoje narzedzie do manipulowania. Dokladnie takim samym narzedziem posluguje sie WTS - to nie jest milosc Chrystusa.
O jaką troskliwość w słowach ci chodzi? Czy o taką, jaką usłyszeć można z ust ŚJ? Przecież nią gardzisz, prawda? Więc każdą przesadną troskliwość w słowach uznałabyś za podejrzaną. Prawdziwą troskliwością jest mówienie człowiekowi, że jeśli pozostanie w świecie, to na Sądzie Bożym zostanie ukarany. Z jednoczesnym pokazaniem jedynej Drogi zbawienia. Stąd mowa o Jezusie Chrystusie i Jego Słowie.
Po drugie zarzucasz brak rzeczowości. Wnioskuję, że nie przeczytałaś mojego poprzedniego wpisu. Poza tym ktoś, kto szuka rzeczowych informacji, zabiega o nie, pyta, a nie koncentruje się na zarzutach.
Po trzecie oskarżasz, że stosuję manipulację i używam strachu jako narzędzia. Jeśli manipuluję, to w jakim celu? Co z tego mam? Prócz tego, jeśli twoim zdaniem manipuluję i stosuję strach, to siłą rzeczy ten sam zarzut musiałabyś postawić Jezusowi i apostołom. Przeczytaj choćby przypowieść o talentach i o tym, co stało się z tym, który ukrył swój talent. Jakkolwiek by nie oceniać nauczania Organizacji, to nadchodzący koniec świata, Sąd, ciemności zewnętrzne, płacz i zgrzytanie zębów są prawdami Ewangelii. To nie są rojenia ludzi - to są zapowiedzi Boga i spełnią się niechybnie. Rzecz w tym, żebyś - jeśli tylko miłujesz dobro, wolność i człowieczeństwo - była po właściwej stronie barykady. Piszesz, że "przeszlam przez miesiace snow o Armagedonie, zniszczeniu i caly ten pakiet lekowy zaaplikowany przez matke organizacje". To, że do proroczej prawdy Ewangelii o końcu świata odwołuje się Strażnica nie czyni z tej prawdy fałszu. Koniec świata rzeczywiście nastąpi, mimo że Strażnica błądzi tu w szczegółach. Pakiet lękowy Strażnicy jest o tyle fałszywy, że uzależnia zbawienie od posłuszeństwa naukom samozwańczych przywódców, pseudoapostołów. Prawdą jest natomiast, że nie ma zbawienia poza Chrystusem. I przed tą prawdą nie uciekniesz. Jedność zaś z Chrystusem uzyskuje ten, kto wierząc w Niego chłonie Jego Słowo i okazuje posłuszeństwo Jego nauce, przykazaniom. Dziś Słowo jest dostępne dla każdego. Jeśli natomiast ktoś założy, że nie musi tego czynić, że może sobie żyć w świecie w miarę przyzwoitym życiem - przegra. Nauka Jezusa i apostołów mówi m.in. o tym, że uczniowie powinni trzymać się razem, łączyć się we wspólnoty, żyjąc z dala od świata, z dala od ducha świata (por. Mat. 18:20; 1 Kor. 2:12; Efez. 6:12).
Skad wyciagnales wniosek, ze odrzucam Chrystusa - gdzie sposrod moich kilku marnych postow na tym forum znalazles informacje o tym, ze odrzucam Biblie?
Po pierwsze stąd, że na mój wpis odpowiedziałaś kontrwpisem i polemizujesz z tym, co piszę. Człowiek, który chce być w jedności z Jezusem po prostu przyznałby rację, że życie w świecie (poza Chrystusem) nie ma przyszłości. Zamiast przyznać tu rację napisałaś: "Naprawde wydaje ci sie, ze w "swiecie" mozna byc zajetym tylko zmienianiem ubran, przystojnymi ludzmi i filmami?" W ten sposób dałaś czytelny znak, że jeśli chodzi o świat, jesteś na tak.
Nie zauważyłaś przy tym, że mój wpis, do którego się odniosłaś, nie był skierowany personalnie do ciebie, ale był rozwinięciem wpisu poprzedniego, który powstał zanim przyłączyłaś się do tego wątku.
Po drugie, napisałaś: "przeszlam przez miesiace snow o Armagedonie, zniszczeniu i caly ten pakiet lekowy zaaplikowany przez matke organizacje". Można z tego wywnioskować, że przestałaś martwić się tym, że istotnie, koniec świata nadejdzie, i wówczas każdy z nas zostanie rozliczony.
Poslugujesz sie slowami Jezusa, ale nie przebija przez ciebie jego milosc. To moje odczucia.
Zależy co rozumiesz przez miłość. Czy miłość to uśmiech aprobaty wobec kogoś, kto spiera się z prawdą Ewangelii? Czy miłość to utwierdzanie go, że jest dobrze? Zadaj sobie pytanie, czy ludzie, wobec których Jezus demonstrował oznaki miłości, spierali się z Jego Ewangelią? A co z tymi, którzy się spierali? Przypomnij sobie określenie "plemię żmijowe". Przypomnij też sobie, w jakich słowach został pouczony ten, który przed pójściem za Jezusem chciał się pożegnać z rodziną. Czy takie myślenie nie prowadzi cię czasem do zarzutu, że z zachowania Jezusa nie przebija miłość? Czyżbyś nie wiedziała, że miłość przejawia się czasem w ostrzeżeniu, czasem w krytyce, czasem nawet w gniewie? Poza tym radzę nie skupiać się na człowieku i nie oczekiwać takiego, który dorówna Jezusowi, ale skupiać się na Słowie Pana i na okazywaniu Mu posłuszeństwa.