Skocz do zawartości


Zdjęcie

Strażnica nr 19/1956 zmanipulowała swą historię w kwestii krwi?


  • Please log in to reply
10 replies to this topic

#1 Jan Lewandowski

Jan Lewandowski

    Domownik forum (501-1000)

  • Moderatorzy
  • PipPipPip
  • 815 Postów

Napisano 2009-04-18, godz. 09:59

http://www.piotrandr...ja_faktami.html

#2 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2009-04-18, godz. 10:13

od siebie mogę powiedzieć że znam SJ którzy jedzą parówki i nawet im nie przyjdzie do głowy że w nich może się znajdować krew. Kiedyś przed laty powiedziałem Piotrowi że tak może być, był mocno zdziwiony bo nikt nigdy ani jego ani jego mamy (ochrzczonej SJ) nie powiadomił że SJ powinien zwracać uwagę na takie kwestie. Starszy zboru podczas omawiania na studium książki kwestii krwi zdystansował się od zaleceń z lat 70-tych twierdząc że zmienił się ustrój masarnie sa prywatne i nie obowiązuje je rozporządzenie komunistycznych władz sprzed wielu lat. Ogólny sens wypowiedzi był taki, że owszem, można pytać w sklepach (gdzie i tak nikt nic nie wie) albo w masarni ale po co? lepiej jeść bez zadawania pytań

wg mojej wiedzy, w Karpaczu, mało kto nie przejmował sie zawartością plazmy krwi w mięsie.

znam jedno małżeństwo i kilka innych osób z długoletnim stażem w organizacji, które robiły próbę jodyną. O ile mi wiadomo, osoby dokonujące próby jodyną są rzadkością.

#3 andreaZZ

andreaZZ

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1069 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Trójmiasto

Napisano 2009-04-18, godz. 10:46

Słyszałem że na wybrzeżu w latach 80ych krążyły po zborach listy przetworów zakazanych. Od początku moich kontaktów ze śJ (czyli początek lat 90ych) spotkałem się tylko ze spekulacjami na ten temat w prywatnych rozmowach. Pamiętam też plotkę, że w batoniku "Mars" jest krew i wiele osób wtedy spanikowało.

"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]

#4 A_Kloo

A_Kloo

    A_kloo

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 532 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Warszawa - Praga

Napisano 2009-04-18, godz. 15:20

potwierdzam tak było i w Warszawie zwłaszcza w latach 70 -80 siatych, ale mówiąc szczerze bracia z Pragi podchodzili do tego - poza nielicznymi wyjątkami - z przymrużeniem oka
Nie wierzę w to, że ‘życie w nieświadomości jest szczęściem’, nie wierzę, że zachęcanie ludzi do życia złudzeniami jest przejawem życzliwości. Wcześniej czy później iluzja musi zderzyć się z rzeczywistością. Im dłużej trwają złudzenia, tym bardziej bolesny jest powrót do rzeczywistości” Podpisuję się pod tymi słowami Raya Franza.

#5 malinowa7

malinowa7

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 438 Postów
  • Płeć:Not Telling

Napisano 2009-04-18, godz. 15:32

W moim zborze (ok. roku 1998 i później) panował pogląd, że nie ma sensu sprawdzać produktów mięsnych mogących zwierać krew, bo "i tak nigdy nie wiadomo co oni tam pakują, a prawdy nie powiedzą". Także nikt nie przejmował się niczym poza kaszanką (i popularną kiedyś w stronach rodzinnych mojego taty, nie wiem jak teraz, zupą czerniną).

Użytkownik malinowa7 edytował ten post 2009-04-18, godz. 15:33


#6 [db]

[db]

    oświecony

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2827 Postów

Napisano 2009-04-18, godz. 19:04

W moich okolicach skrupulatnie się to sprawdzało (np. w spisie składników konserw). Mam stąd taki imprint z dzieciństwa, że parówki kojarzą mi się ze Śląskiem, bo jadłem je tylko i wyłącznie podczas wizyty u naszej rodziny mieszkającej tam. Ponoć tamte były OK a u nas z plazmą. Potem, w latach 90-tych parówy już były OK, ale puszki dalej się sprawdzało.

Pamiętam w latach 90-tych była jakaś wzmianka chyba w NSK, że jeśli nie jest oczywiste, że do produkcji jakiegoś produktu używa się krwi (kaszana itp.) to można zakładać, że jest OK, nie drążyć tematu i szamać z czystym sumieniem.

Pamiętam też krążące legendy, że składników krwi będą dodawać do chleba i trzeba będzie samemu piec. Teraz, z perspektywy czasu, przypomina mi to legendy miejskie o dodawaniu karbidu do wódki, ale wtedy nie było śmieszne.
[db]

#7 Liberal

Liberal

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1146 Postów
  • Gadu-Gadu:3381793
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:U.K.

Napisano 2009-06-08, godz. 10:01

http://www.piotrandr...ja_faktami.html

Myślę, że ten artykuł z 1956 został nieco błędnie zrozumiany. Jest to odpowiednik angielskiego The Watchtower z 1 grudnia 1955, s.726. W akapicie 9 poruszono dwie kwestie - neutralność i świętość krwi. Zamieszanie może powodować mało szczęśliwe użycie w tym tekście słówka "zarazem" (ang. "also"). Trudno powiedzieć, czym się kierował tłumacz oddając "also" na "zarazem", gdyż bardziej prawidłowo powinno brzmieć "także; również; ponadto", i wtedy te dwie sprawy rozdzialają się na dwa różne zagadnienia. Tym bardziej, że na końcu tych myśli potwierdzono je odnośnikami do dwóch różnych Strażnic: "Zobacz Strażnicę, wydanie angielskie z 1 listopada 1939 r. (pt. "Neutralność") i z 1 lipca 1945 r."

Inną rzeczą jest to, że w Strażnicy z 1 lipca 1945 o kwestii transfuzji wypowiedziano się marginalnie i zdawkowo, a artykuł skupia się bardziej na ściągnięciu na siebie winy krwi poprzez zbrodnicze obchodzenie się z życiem zwierzęcia bądź człowieka. Szeroko rozpisano się także nad kwestią unikania spożywania krwi, co uzasadniano "wiecznotrwałym przymierzem z Noem". I w kontekście spożywania krwi pojawia się cytat z Encyclopedia Americana (ed. 1929), gdzie nadmieniono, że transfuzje krwi były znane już w starożytnym Egipcie, później na przestrzeni wieków dokonywano wielu eksperymentów w tej dziedzinie, a rozkwit transfuzjiologii nastąpił na przełomie XVIII i XIX wieku. Wcześniej wspomniano także o pogańskich obrzędach Fenicjan, którzy podobno w czasie bałwochwalczych uroczystości pili krew zmieszaną z winem. Takie zestawienie różnych poglądów faktycznie mogło wskazywać na zakaz transfuzji.

Jednak okazuje się, że nie było to tak jednoznaczne, jak próbuje dzisiaj odmalowywać Strażnica powołująca się często na ówczesny materiał z 1945. Większość Świadków nie do końca zrozumiała przesłanie tej nowej doktryny, dlatego w kilku kolejnych latach pojawiły się dodatkowe artykuły już wprost atakujące "barbarzyńską i uwłaczającą Bogu praktykę 'spożywania krwi poprzez żyły'" - Watchtower z 1 grudnia 1949, ss.367,368; Watchtower z 1 marca 1950, ss.79,80 oraz Watchtower z 1 lipca 1951, s.415.

Niemniej jeszcze w Watchtower z 1 sierpnia 1958, s.478 napisano wprost:
"Za dobrowolne poddanie się transfuzji krwi albo za pochwalanie transfuzji zastosowanej komuś bliskiemu czy członkowi rodziny nikt nie zostaje pozbawiany społeczności."
Transfuzja stała się poważnym grzechem zasługującym na wykluczenie dopiero w 1961 - The Watchtower z 15 stycznia 1961, ss.63,64.

Marek Boczkowski
A member of AJWRB group

#8 Liberal

Liberal

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1146 Postów
  • Gadu-Gadu:3381793
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:U.K.

Napisano 2009-06-11, godz. 14:09

Manipulacji ciąg dalszy.
Chciałbym "pogratulować" niniejszym tłumaczom czasopism z Nadarzyna, którzy wykazali się żałosną nieznajomościa terminologii medycznej, wprowadzając przy tym w błąd czytelników.

*** g97 8.2 s.29 ***
Doktor David Crombie junior, naczelny chirurg szpitala w Hartford, szczerze przyznaje: „Uczyłem się medycyny w czasach, gdy krew traktowano jak odżywkę. Teraz uważa się ją za truciznę”.

A jak jest w angielskim oryginale?

*** g97 2/8 p.29 ***
Dr. David Crombie, Jr., chief of surgery at Hartford Hospital, candidly admits: “I was raised in medicine at a time when blood was thought of as a tonic. Now it’s thought to be a poison.”

Zauważmy, że "angliści" z Nadarzyna przetłumaczyli słowo "tonic" na "odżwkę", co sugerowałoby, że krew jest pożywieniem.
Nic bardziej mylnego.
"Tonic" to w terminologii medycznej dosłownie środek wzmacniający, wspomagający, terapia medyczna z użyciem leków, ale w żadnym wypadku nie jest odżywką, a już na pewno nie w sensie odżywiania organizmu krwią.
Manipulacja na całego. Ciekawe na ile świadoma?

Marek Boczkowski
A member of AJWRB group

#9 augustusgermanicus

augustusgermanicus

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 510 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Daleko

Napisano 2009-06-11, godz. 14:52

Manipulacji ciąg dalszy.
Chciałbym "pogratulować" niniejszym tłumaczom czasopism z Nadarzyna, którzy wykazali się żałosną nieznajomościa terminologii medycznej, wprowadzając przy tym w błąd czytelników.

*** g97 8.2 s.29 ***
Doktor David Crombie junior, naczelny chirurg szpitala w Hartford, szczerze przyznaje: „Uczyłem się medycyny w czasach, gdy krew traktowano jak odżywkę. Teraz uważa się ją za truciznę”.

A jak jest w angielskim oryginale?

*** g97 2/8 p.29 ***
Dr. David Crombie, Jr., chief of surgery at Hartford Hospital, candidly admits: “I was raised in medicine at a time when blood was thought of as a tonic. Now it’s thought to be a poison.”

Zauważmy, że "angliści" z Nadarzyna przetłumaczyli słowo "tonic" na "odżwkę", co sugerowałoby, że krew jest pożywieniem.
Nic bardziej mylnego.
"Tonic" to w terminologii medycznej dosłownie środek wzmacniający, wspomagający, terapia medyczna z użyciem leków, ale w żadnym wypadku nie jest odżywką, a już na pewno nie w sensie odżywiania organizmu krwią.
Manipulacja na całego. Ciekawe na ile świadoma?



Biorac pod uwage jakosc tlumaczen jakie produkuje Nadarzyn, wcale nie zdziwilbym sie gdyby okazalo sie ze to tlumaczenie jest dowodem na ignorancje tlumacza.

Dzieki tlumaczom WTS Biblia Nowego Swiata jest zaledwie wyrobem bibliopodobnym
Umbre Summum

#10 novanna

novanna

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 404 Postów
  • Płeć:Female
  • Lokalizacja:3miasto

Napisano 2009-06-11, godz. 14:56

Słyszałem że na wybrzeżu w latach 80ych krążyły po zborach listy przetworów zakazanych. Od początku moich kontaktów ze śJ (czyli początek lat 90ych) spotkałem się tylko ze spekulacjami na ten temat w prywatnych rozmowach. Pamiętam też plotkę, że w batoniku "Mars" jest krew i wiele osób wtedy spanikowało.

były listy. pamiętam, jak na zebraniach u nas w domu (gdańsk -zaspa), gdy byłam dzieckiem mój ojciec, który wtedy był starszym wyciągał po zabraniu taką listę i czytał. Wszystkie "ciotki klotki" z przejęciem słuchały mojego ojca, a potem była gorąca dyskusja na ten temat...tzn, jak ustrzec się choc malutkiej plazemki ....czasy były takie, że wogóle było wtedy wszystkiego mało i to jeszcze na kartki...więc dyskusje były bardzo żywe....mi się takie zebrania, jako dziecku podobały....było chociaż ciekawie. :lol:

#11 Liberal

Liberal

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1146 Postów
  • Gadu-Gadu:3381793
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:U.K.

Napisano 2009-06-11, godz. 15:26

Biorac pod uwage jakosc tlumaczen jakie produkuje Nadarzyn, wcale nie zdziwilbym sie gdyby okazalo sie ze to tlumaczenie jest dowodem na ignorancje tlumacza.

Nie jestem specjalistą od języka angielskiego, ale czytając i porównując polskie tłumaczenia wielu artykułów włos mi się na głowie jeży.
Przekręty sa tak oczywiste, że nie sposób czasem tego pominąć milczeniem.

Dwa przykłady:
1. Strażnica z 15 czerwca 2000, s.31:
"poszczególne frakcje tych składników"
Watchtower z 15 czerwca 2000, s.31:
"fractions of any of the primary components"
Toż przecież dziecko ze słownikiem w ręku widzi, że "any" to nie "poszczególne" ale "wszystkie, każde, jakiekolwiek".
Co chcieli przez to ukryć polscy tłumacze?

2. "Miłość Boża", 2008, s.209
"Powodowani lojalnością wobec Jehowy i Jego organizacji, popierają biblijny sposób traktowania zatwardziałych grzeszników."
"God's Love", 2008, s.209
"Rather, loyality to Jehovah and his organization moves them to uphold the scriptual arragment of disfellowshipping."
I znowu totalny błąd: w oryginale czytamy o "traktowaniu wykluczonych", a nie o "zatwardziałych grzesznikach".
Kontekst natomiast wskazuje na odnoszenie się do wykluczonych krewnych. Czyżby polskie Biuro każdego wykluczonego krewnego traktowało jako zatwardziałego grzesznika, żeby jeszcze bardziej wzmóc rozdziwięk w rodzinach?

Marek Boczkowski
A member of AJWRB group




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych