Skocz do zawartości


Zdjęcie

DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW


  • Please log in to reply
22 replies to this topic

#1 andreaZZ

andreaZZ

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1069 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Trójmiasto

Napisano 2009-04-25, godz. 18:06

Mam młodsze przyrodnie rodzeństwo, siostrę 23 i brata 21 lat. Ich matka jest zdegenerowaną alkoholiczką. Coraz częściej dochodzi do niebezpiecznych awantur. Zawsze była dla nich wyrodną matką, ale oni mimo to bardzo ją kochają i przebaczają jej każdy incydent. Dzisiaj podniosła na mnie rękę i wyzywała od najgorszych, bo powiedziałem jej, że zrobię z tym porządek i nie pozwolę ich dłużej krzywdzić. Wiem sporo o jej niechlubnej przeszłości, ale nie mówię o tym rodzeństwu, by ich nie ranić. Są młodzi i niedoświadczeni. Może ktoś z Was miał podobne przeżycia i wie, jak najlepiej im uzmysłowić, że ich matka nie jest warta ich bezcelowej troski. Chodzi o ich przyszłość i to, jak to wszystko będzie rzutowało na nią. Czy powiedzieć im całą prawdę o matce? Może mimo zranienia to pomoże... Nie wiem co robić. Za każdą radę będę bardzo wdzięczny!!!

"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]

#2 haael

haael

    Inkwizytor

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1863 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-04-25, godz. 18:36

Czy powiedzieć im całą prawdę o matce?

Nie wierzę, że nie wiedzą.

#3 rhundz

rhundz

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1074 Postów
  • Gadu-Gadu:4898177
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Pasłęk / Gdańsk

Napisano 2009-04-25, godz. 20:25

Nie wierzę, że nie wiedzą.


Pojecia nie masz jak czasem pozno mozna sie dowiedziec roznych rzeczy o wlasnych rodzicach.



do tematu: a moze przymusowa terapia? wchodzi takie cos w ogole w gre?

#4 andreaZZ

andreaZZ

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1069 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Trójmiasto

Napisano 2009-04-25, godz. 20:42

Nie wierzę, że nie wiedzą.


Są sprawy o których wiem tylko ja, które wydarzyły się przed ich przyjściem na świat lub, gdy byli mali, nikt inny z rodziny nie pozostał przy życiu.

do tematu: a moze przymusowa terapia? wchodzi takie cos w ogole w gre?


Wszystko zależy od nich, ja nie mam prawnych możliwości, bo nie jestem z ich matką spokrewniony. Chodzi tylko oto, w jaki sposób ich do tego skłonić. Już mam takie desperackie myśli, by dać się przez nią pobić i iść na obdukcję, no a potem wiadomo. Dzisiejszy incydent uwieczniłem kamerą.

Użytkownik andreaZZ edytował ten post 2009-04-25, godz. 20:43


"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]

#5 rhundz

rhundz

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1074 Postów
  • Gadu-Gadu:4898177
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Pasłęk / Gdańsk

Napisano 2009-04-25, godz. 21:25

a opieka spoleczna? - jesli sa niesamodzielni

w innym przypadku to ciezko mi powiedziec, musieliby sie zgodzic na sąd chyba .-.
albo sami ją jakos przekonac, hmmm...
zapytam popytam i powiem co sie dowiem

#6 andreaZZ

andreaZZ

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1069 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Trójmiasto

Napisano 2009-04-26, godz. 09:19

a opieka spoleczna? - jesli sa niesamodzielni

w innym przypadku to ciezko mi powiedziec, musieliby sie zgodzic na sąd chyba .-.
albo sami ją jakos przekonac, hmmm...
zapytam popytam i powiem co sie dowiem


Od strony prawnej już wszystko wiem. Ona nie chce się leczyć. Przymusowe leczenie jest możliwe, ale tylko, gdy zgłoszą ją dzieci. Gdyby byli niepełnoletni, mógłbym zrobić to ja. Sęk w tym, że ich zapał, który wciąż na nowo rozpalam gaśnie po jednym dobrym geście ze strony ich matki. Ona już wie, jak nimi manipulować. Kilka razy była na terapii tylko po to, by odpuścili, ale dalej chleje.

"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]

#7 Ida

Ida

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 715 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2009-04-26, godz. 13:36

Problem alkoholizmu w rodzinie niestety jest trudny do rozwiązania. Uzależnienie jednego z członków rodziny doprowadza do zachwiania równowagi funkcjonalnej całej rodziny (zaburzone relacje między członkami rodziny, zatarty podział ról w rodzinie, chwiejność zasad, chaos, nierzadko przemoc). Metody mające na celu zwalczenie nałogu najczęściej okazują się nieskuteczne. Pojawiają się mechanizmy obronne, które mają na celu złagodzenie skutków alkoholizmu w rodzinie. Np. rodzina próbuje udawać, że problem nie istnieje i stara się funkcjonować jakby wszystko było w porządku. Czasami stosuje metodę omijania problemu. Zdarza się, że rodzina usprawiedliwia nadmierne picie alkoholu przez jednego z jej członków albo ukrywa problem przed otoczeniem. Wszelkie zachowania i wysiłki rodziny skierowane są głównie na niwelowanie skutków niekontrolowanego picia alkoholu. Powoduje to nadmierne napięcie emocjonalne, stałe uczucie niepewności, głęboką flustrację, czasem poczucie winy oraz z czasem zaburzenia psychosomatyczne, będące efektem długotrwałego stresu związanego z problemem alkoholowym (obniżenie kondycji fizycznej i psychicznej poszczególnych członków, zaburzenia żołądkowo jelitowe, migreny, objawy ze strony układu krążenia, zaburzenia snu, zaburzenia nerwicowe). Zatem alkoholik powoduje, że choruje cała rodzina.
Wszelkie zachowania i postępowanie członków rodziny podporządkowane są i wynikają z dostosowania się do zachowań alkoholika. Początkowe zachowania to często próby mające na celu kontrolowanie picia alkoholu,np. wylewanie lub chowanie alkoholu, utrudnianie dostępu do trunków lub do pieniędzy, likwidowanie rzekomych przyczyn picia( przepracowanie, żestresowanie, załatwianie spraw przynależnych osobie uzależnionej). Zwykle te działania przynoszą mierne efekty. Wówczas rodzina podejmuje próby zapanowania nad konsekwencjami picia. Aby ochronić rodzinę przed wstydem lub rozpadem, członkowie często tuszują skutki picia. W efekcie pijący czuje się zwolniony z wszelkiej odpowiedzialności za swoje zachowanie, widząc, że bliscy biorą odpowiedzialność za jego czyny. W ten sposób rodzina pomaga alkoholikowi w ucieczce od przykrych konsekwencji picia i utwierdza go w poczuciu bezkarności picia. Tak jest zapewne w przypadku Twojego przyrodniego rodzeństwa.
Nie ma doskonałej rady jeśli chodzi o radzenie sobie z problemem alkoholowym w rodzinie. Najważniejsze jest, aby ochronić członków rodziny przed konsekwencjami tego problemu, aby nie doszło do wycofania z życia społecznego i do stanu izolacji społecznej. Mieszkanie pod wspólnym dachem z alkoholikiem jest wielkim wyzwaniem. Wg mnie potrzebna jest rodzeństwu pomoc psychologa lub pracownika socjalnego( takich porad udzielają pracownicy społecznej opieki społecznej), mają rozeznanie w problematyce i mogą właściwie naświetlić sytuację. Poza tym inaczej słucha się obcych osób, a zupełnie inaczej własnego brata. Wydaje mi się, że sam niewiele możesz zdziałać.

Kilka razy była na terapii tylko po to, by odpuścili, ale dalej chleje.

Wyjście z nałogu jest bardzo trudne. Człowiek musi bardzo nisko się stoczyć, sięgnąć przysłowiowego dna, aby sobie uświadomić, że ma problem z alkoholem i chce z nim walczyć. Najlepiej jest nie wpadać w żadne nałogi.
Znam osobiście młodego człowieka (ok.35 lat), zresztą trochę nawet kuzyn( 5 woda po kisielu), który od młodych lat nadużywał alkoholu, aż go niemal ten nałóg zniszczył. Kilkakrotnie był na terapii odwykowej, bez efektu. W końcu niemalże zapił się na śmierć. Stanęły nerki i wątroba. Przez 2 miesiące był na kuracji w szpitalu, odżywiany drogą pozajelitową i dopiero wtedy zdał sobie sprawę ze swojego nałogu, że mało brakowało a przypłaciłby go własną śmiercią. Od 2 lat nie wziął kropli alkoholu do ust, żyje, pracuje i jakoś sobie radzi z problemami życia codziennego na trzeźwo.
"Ten, kto wyrusza na poszukiwanie Boga ... może przebiec wiele ścieżek. Zgłębić wiele religii, wstąpić do wielu sekt, ale w ten sposób nie spotka Boga. Ponieważ Bóg jest tutaj, teraz, obok nas." P.Coelho

#8 pharao29

pharao29

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 166 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Jarocin

Napisano 2009-04-26, godz. 19:07

Wydaje mi się, że wiek 21 i 23 lata jest już optymalny, by poznać część prawdy, tylko wg mnie nie może to się odbyć w trakcie awantury, czy króciutko po niej, bo wtedy często padają słowa, których nie chcemy powiedzieć. Moim zdaniem najgorsza prawda jest lepsza niż słodkie kłamstwa. Ja niestety miałem pecha, bo wielu rzeczy dowiedziałem się jako dziecko, jako nastolatek. Miałem ojca alkoholika, więc doskonale znam problem. Może zacznij od tego, że spokojnie będziesz tłumaczyć pewne rzeczy, aż do znudzenia - niech zaczną WIDZIEĆ swoje postępowanie i negatywne skutki takiego przyzwalania? Tak naprawdę to toksyczna miłość i dobrze byłoby, gdyby Twoje rodzeństwo skontaktowało się z psychologiem.
"Szlachetny rzecz każdą z wielu stron ogląda i nie ma uprzedzeń"

#9 wwwiola

wwwiola

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 138 Postów
  • Płeć:Not Telling
  • Lokalizacja:Sosnowiec

Napisano 2009-04-26, godz. 22:23

Wydaje mi się, że wiek 21 i 23 lata jest już optymalny, by poznać część prawdy

Ale po co? Co ta prawda ma zmienić? Oni już teraz mają wystarczająco dużo stresów...

Tak naprawdę to toksyczna miłość i dobrze byłoby gdyby Twoje rodzeństwo skontaktowało się z psychologiem.

To chyba najrozsądniejsze. Istnieje coś takiego jak terapia DDA. Niech zaczną od siebie. Matki nie zmienią.
nasza wolność ma bowiem moc dokonywania wyborów nieodwracalnych

#10 andreaZZ

andreaZZ

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1069 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Trójmiasto

Napisano 2009-04-27, godz. 10:06

Siostra już chodzi na DDA, brat nie chce. Rozmawiałem z nimi wczoraj. Aż się popłakaliśmy (brat "twardziel" nie). Problem w tym, że jego nie da się przekonać, by podał matkę na przymusowe leczenie. Siostra jest raczej ugodowa. Mieszkają z matką. Jedno i drugie chce się wyprowadzić. Ale przez to stracą mieszkanie własnościowe po matce, bo ona je przehula. Ja od dwóch miesięcy jestem u nich "między młotem a kowadłem". Sam dopiero mam za sobą utratę mieszkania, pracy, większości "przyjaciół" i znajomych ze zborów. Ciągnę dzień za dniem na krawędzi wytrzymałości psychicznej. Żyję świadomością tego, że nie mogę zostawić szczególnie siostry. Facet macochy- żul zawodowy od lat, nieraz tu wpadał i leciały noże. Boję się o siostrę. Gdy mieszkałem osobno, nie mogłem się skupić na pracy, co przy obróbce bursztynu mogło sporo kosztować. Wiem, że muszę ten problem rozwiązać, póki stoję na nogach. Dlatego nie cofnę się przed niczym. Macocha wyląduje w kiciu, jeżeli nie da się jej posłać na terapię. To jest kobieta, której nawet suką nazwać nie można - bo to obraza dla suki, która troszczy się o swoje młode. Ona była wyrodna od początku.

Gdy mój ojciec ją poznał, była okoliczną darmodajką, a on lubił takie. Moja siostra, to był przypadek i od samej maleńkości jej za to nienawidziła. Moja ś.p. Mama opowiadała mi (Mój ojciec miał romans wtedy z tą kobietą, z resztą nigdy się nie krył z romansami), jak urodziła mi się przyrodnia siostra, to moja macocha chciała ją oddać mojej mamie. Po rozwodzie i ślubie, mój ojciec twierdził, że jego nowa żona jest najlepsza, bo cyt. "Z kurew są najlepsze żony".

Zanim została jego żoną i traktował ją tylko jako nałożnicę, powiedział do mojego dwudziestokilkuletniego wówczas brata: "To dobra d...a. Ćwicz się na niej." Z resztą ona startowała też do mojego brata. Zamieszkała u nas jako "pomoc domowa" i w nocy potrafiła do niego przychodzić do łóżka. Moja mama podejrzewała, że chcą brata wrobić w ojcostwo.

Gdy moja siostra miała roczek, a ja 11 lat- mój ojciec zabrał mnie razem ze zwoją nową rodziną do Niemiec. Oficjalnie na 2 tygodnie. Ale nie zamierzał wracać. Porwał mnie i zabraniał kontaktów z mamą przez 2 lata, co było dla niej i dla mnie traumatycznym przeżyciem. Po dwóch latach pozwolił wysyłać listy. Wszystkie czytał i cenzurował. Musiałem pisać, że jest mi u nich wspaniale.

Macocha zrobiła sobie ze mnie ofiarę. Ojciec bezgranicznie jej wierzył. Musiałem być dosłownie "kopciuszkiem". Gdy cokolwiek jej się nie spodobało, wymyślała kłamstwa i mówiła ojcu, a on mnie katował. Podam tylko jeden przykład: Pewnego razu z uśmiechem na twarzy porysowała przy mnie kluczem meblościankę w pokoju i powiedziała ojcu, że to ja na złość jej ją zniszczyłem. Latałem po ścianach. Jedyną oazą była dla mnie szkoła.

Znęcali się nade mną pięć lat. W końcu uciekłem do Polski. Tu po latach wszystko jej wybaczyłem, bo moja mama mnie tak uczyła. Świadkowie Jehowy tyle dobrego nas nauczyli- by się nie mścić. Moje przyrodnie rodzeństwo mówiło do mojej mamy "ciocia". Moja mama im współczuła i zawsze mówiła, że nie są niczemu winne. A ja ich kochałem od małego i kocham nadal.

By nie robić im przykrości odnosiłem się do ich matki z szacunkiem i nie ujawniałem jej przeszłości. Teraz, gdy na własne oczy ujrzałem, jak podnosi rękę na córkę, nie wytrzymałem. Wygarnąłem jej, że już nie jestem małym bezbronnym Andrzejkiem i zrobię z nią porządek. Teraz mamy w domu piekło...

Dodam jeszcze, że kobieta ta ma za sobą wiele aborcji i za ten fakt, oraz za to, że rozbiła rodzinę jej katolicka rodzina ma ją za "czarną owcę". Jej obydwie siostry są zakonnicami, ale ich pomoc ogranicza się do wysyłania pieniędzy rodzeństwu raz na jakiś czas. Mieszkają na wschodzie Polski i nie odwiedzają ich od lat. Tu na miejscu mają tylko mnie.

Użytkownik andreaZZ edytował ten post 2009-04-27, godz. 11:04


"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]

#11 wwwiola

wwwiola

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 138 Postów
  • Płeć:Not Telling
  • Lokalizacja:Sosnowiec

Napisano 2009-04-27, godz. 13:44

Myślę, że Tobie łatwiej jest wyrazić złość na tę kobietę, bo nie łączy Was pokrewieństwo. Twojemu przyrodniemu rodzeństwu już tak łatwo nie jest, bądź co bądź to JEST ich matka. Co zmieni się w ich życiu, jeśli poznają fakty z jej życia? Pozostaną tak samo uwikłani. Współuzależnienie ma to do siebie, że człowiek traci umiejętność dystansowania się, krytycznego spojrzenia. Myślę, ze mieszkając ze swoją matką, Twoje rodzeństwo nie takie rzeczy słyszało i widziało, a jednak wciąż przy niej trwają.
Rozumiem, ze się o nich martwisz, ale dopóki oni sami nie zdecydują, ze są gotowi do zmian, to Ty chyba niewiele mozesz zrobić. Mam wrażenie, że ta sytuacja bardzo mocno na Ciebie działa, a gwałtowne emocje nie są dobrym doradcą. Ochłoń i na spokojnie przeanalizujcie sytuację z rodzeństwem, bo tak naprawdę to tylko ich decyzja może cokolwiek zmienić.
nasza wolność ma bowiem moc dokonywania wyborów nieodwracalnych

#12 andreaZZ

andreaZZ

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1069 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Trójmiasto

Napisano 2009-04-27, godz. 14:04

Też bym tego chciał, ale co zrobić, jeżeli mój brat jest egoistą w każdym calu? Wszystko ma dźwigać moja siostra, a on spijać śmietankę??? Uwierz mi, że pal licho, co ta kobieta mi zrobiła, nie szukałem zemsty tyle lat- nie szukam i teraz. Zrobiłbym wszystko, by im tego zaoszczędzić. Chcę tylko, by do nich dotarło, że powinni się już martwić tylko o siebie. Przerabiałem terapeutów, psychologów, prawników dziesiątki razy. Aż mdło mi się robi od tej teoretycznej wiedzy. JA MUSZĘ TYLKO WIEDZIEĆ, JAK DOTRZEĆ DO NICH. Chyba, że to ponad moje możliwości, wtedy napiszcie mi o tym wprost, to rozważę kapitulację...

"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]

#13 wwwiola

wwwiola

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 138 Postów
  • Płeć:Not Telling
  • Lokalizacja:Sosnowiec

Napisano 2009-04-27, godz. 17:08

Chyba, że to ponad moje możliwości, wtedy napiszcie mi o tym wprost, to rozważę kapitulację...


Myślę, że trudno jest dawać komuś gotową receptę. Nikt nie weźmie odpowiedzialności za Twoje decyzje.
Tak sobie pomyślałam, że skoro siostra jest w terapii, to można sądzić, ze w perspektywie dojrzeje np. do tego, zeby się wyprowadzić. Do takiej decyzji trzeba gotowości. Terapia powinna przyczynić się do zmian, jednak na efekty trzeba czasu. I tego nikt nie przyśpieszy, nawet Ty.
Zastanawiam się co w tej sytuacji jest dla Ciebie naistotniejsze. Jakiego rozwiązania byś oczekiwał, a jakiego potrzebuje Twoje rodzeństwo?
nasza wolność ma bowiem moc dokonywania wyborów nieodwracalnych

#14 andreaZZ

andreaZZ

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1069 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Trójmiasto

Napisano 2009-04-27, godz. 17:40

To, czego potrzebują oni, zapewne musieliby sami powiedzieć. Ja oczekuję tego, by wyszli z tej sytuacji jak najmniej stratni psychicznie i materialnie. Jako osoba, która straciła majątek wiem, że aspekt materialny ma swoje znaczenie. Nie chcę, by ich doraźny spokój nastąpił za cenę własnościowego mieszkania. W dzisiejszych czasach to kapitał.

"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]

#15 wwwiola

wwwiola

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 138 Postów
  • Płeć:Not Telling
  • Lokalizacja:Sosnowiec

Napisano 2009-04-27, godz. 18:16

To co jest dobre dla Ciebie nie musi być dobre dla nich. Banał, ale sporo w nim racji.
nasza wolność ma bowiem moc dokonywania wyborów nieodwracalnych

#16 andreaZZ

andreaZZ

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1069 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Trójmiasto

Napisano 2009-04-27, godz. 18:45

To co jest dobre dla Ciebie nie musi być dobre dla nich. Banał, ale sporo w nim racji.


A przepraszam, co w tym ma niby być dobrego jak dla mnie? Ani ja nie jestem materialistą, ani oni pustelnikami. Kwestia w tym, że ja mam doświadczenie, a oni nie. Wiem, ile to może ich kosztować i wiem też, że w przyszłości będą mieli inne spojrzenie na sprawę. Młodzi ludzie często nie posiadają daru wybiegania realną wizją w daleką przyszłość i często kierują się uchwytnymi korzyściami. Wiem, jak to jest- znam ten gorzki smak, gdy później nic nie zostaje. I nie prawdą jest, że każdy musi się uczyć na własnych błędach. Szukam tylko pomocy w tym jak im to uświadomić. Nie pozjadałem wszystkich rozumów i czekam na kogoś doświadczonego lub mądrego w tej kwestii.

"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]

#17 Ida

Ida

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 715 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2009-04-28, godz. 17:18

Przerabiałem terapeutów, psychologów, prawników dziesiątki razy. Aż mdło mi się robi od tej teoretycznej wiedzy. JA MUSZĘ TYLKO WIEDZIEĆ, JAK DOTRZEĆ DO NICH. Chyba, że to ponad moje możliwości, wtedy napiszcie mi o tym wprost, to rozważę kapitulację...


Istotnie wiedza teoretyczna, a praktyka i doświadczenie to dwie zupełnie inne rzeczy. Nie wiem, czy można dotrzeć do drugiego człowieka, jeśli ten wybitnie blokuje się na przyjęcie pewnych informacji. Może paść wiele słów, w różnej intonacji i o mocnym zabarwieniu emocjonalnym, a mimo to nie dotrze się do człowieka. Sprawa, o której piszesz i która wywołuje u Ciebie mnóstwo negatywnych skojarzeń, jest bardzo trudna do rozwiązania. Znam osoby mądre i życiowo doświadczone, które nie poradziły sobie z problemem alkoholowym w rodzinie. Często zdarza się, że stają się( członkowie rodziny) największą ofiarą alkoholizmu, w przeciwieństwie do osoby pijącej, która żyje na luzie i nic sobie nie robi z nałogu. Bardzo często zdarza się, że dopiero śmierć alkoholika radykalnie rozwiązje problemy rodziny.
Naturalną rzeczą jest chęć pomocy bliskim, przyrodniej siostrze. Ale samymi chęciami niewiele zdziałasz. Mieszkanie prawdopodobnie stoi na macochę, a rodzice nie są zobowiązani wywianować dzieci, przepisując na nich np. mieszkanie. To ich dobra wola, jeśli przepiszą na dzieci majątek.
Wg mnie to, co możesz zrobić, aby pomóc bliskim sprowadza się do:
1) znajdź sobie pracę, uniezależnij się
2) wyprowadź się od krewnych (Twoja obecność w domu macochy tylko potęguje rodzinny konflikt )
3) bądź wparciem emocjonalnym dla siostry, ale także w miarę możliwości stwórz zaplecze, gdzie siosra mogłaby odetchnąć ''czystym powietrzem".
Nie jestem jednak ani doświadczona, ani mądra w tej kwestii.

Jeszcze jedno. Z ogromnym, negatywnym ładunkiem emocjonalnym podchodzisz do swojej macochy. Rozumiem, masz powody. Myślę, że jest to osoba wybitnie nieszczęśliwa. Niewykluczone, że ma za sobą traumatyczne przeżycia wyniesione z dzieciństwa. Rzadko zdarza się, żeby do tego stopnia człowiek sam siebie nie szanował. Rozwiązłe życie seksualne, problemy z okazaniem miłości do dzieci, a teraz topienie smutku w alkoholu świadczy o chęci ucieczki od życia. Jej siostry uciekły przed prawdziwym życiem do zakonu, ona wybrała drogę powolnego unicestwienia się. Mogę się mylić.
"Ten, kto wyrusza na poszukiwanie Boga ... może przebiec wiele ścieżek. Zgłębić wiele religii, wstąpić do wielu sekt, ale w ten sposób nie spotka Boga. Ponieważ Bóg jest tutaj, teraz, obok nas." P.Coelho

#18 andreaZZ

andreaZZ

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1069 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Trójmiasto

Napisano 2009-04-29, godz. 06:25

Dziękuję Ida, pewnie masz rację. Muszę to jeszcze raz przemyśleć. Co do macochy, to do ostatniego incydentu nawet nie dałem jej odczuć, co o niej myślę. Wręcz przeciwnie, umawiałem ją i dzieci z psychologami i terapeutami, jeździłem, zachęcałem, prosiłem, tłumaczyłem, starałem się pomóc im zyskać matkę, której nigdy nie mieli. Niestety sprawdziło się moje najgłębsze wewnętrzne przekonanie, że jest ona dogłębnie zepsutym człowiekiem.

"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]

#19 andreaZZ

andreaZZ

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1069 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Trójmiasto

Napisano 2009-05-01, godz. 20:50

W tej chwili wycofuję się z pola bitwy. Mój brat poległ (dzisiaj groził mi przemocą fizyczną). Jedynie co mi pozostało, to osłaniać siostrę. Po raz enty byliśmy na konsultacji u pana "prawnikopsychologa" biegłego w temacie. Moja siostra złoży wniosek o przymusowe leczenie dla swojej matki, ja będę jednym z dwóch świadków. Z tego co wywnioskowałem, to szanse są na 30/70 dla nas. Nie napawa mnie to optymizmem, bo polskie prawo powinno zdobyć jakąś nagrodę międzynarodową w kategorii "ŚWIATOWE ABSURDY WSZECHCZASÓW". W praktyce wygląda to tak, że osoba, która prześladuje swoją rodzinę i naraża ją na stresy wynikające z jej problemu alkoholowego robi wielką łaskę i przysługę wszystkim naokoło, że idzie się leczyć. To, co mam ochotę w tej chwili napisać i tak zostanie wykropkowane, więc tego nie napiszę.

"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]

#20 Ida

Ida

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 715 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2009-05-02, godz. 22:36

W praktyce wygląda to tak, że osoba, która prześladuje swoją rodzinę i naraża ją na stresy wynikające z jej problemu alkoholowego robi wielką łaskę i przysługę wszystkim naokoło, że idzie się leczyć.

Stety lub niestety alkoholizm jest traktowany przez urzędy, służbę publiczną i medycynę przede wszystkim jako choroba. A chorobę, jak każdą inną, leczy się, zmaga się z nią dostępnymi środkami, stosuje się profilaktykę. Odczucia jednostkowe , co do alkoholizmu są zazwyczaj inne. Mnie też czasami się krew w żyłach gotuje, jak zjeżdża do szpitala alkoholik z rozbitym łbem i na wejscie ma zrobione CT głowy - prezent od NFZ. Zwykli ludzie czekają na tomografię komputerową około miesiąca. I gdzie tu jest sprawiedliwość na tym świecie?
Przymusowe leczenie alkoholików zazwyczaj nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Ale jeśli uda się Wam załatwić terapię dla matki, to przynajmniej na jakiś czas odpoczniecie od problemu. Ja nie liczłabym jednak na radykalne rozwiązanie tej kwestii. A orientowałeś się może w sądzie rodzinnym, czy wchodziłaby sprawa ubezwłasnowolnienia macochy? ( tak, żeby mieszkanie pozostało do dyspozycji rodziny)
"Ten, kto wyrusza na poszukiwanie Boga ... może przebiec wiele ścieżek. Zgłębić wiele religii, wstąpić do wielu sekt, ale w ten sposób nie spotka Boga. Ponieważ Bóg jest tutaj, teraz, obok nas." P.Coelho




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych