Skocz do zawartości


Zdjęcie

"Przekrój": "Świadkowie Jehowy chcą krwi"


  • Please log in to reply
25 replies to this topic

#1 jb

jb

    ^o^

  • Moderatorzy
  • PipPipPipPip
  • 4057 Postów
  • Płeć:Female
  • Lokalizacja:Polska

Napisano 2009-05-19, godz. 21:56


19.05.2009

Świadkowie Jehowy chcą krwi

Igor Ryciak

Wśród polskich świadków Jehowy narasta bunt przeciwko zakazowi transfuzji krwi. Czy ruch reformatorski przerodzi się w schizmę?

Opozycja jest tak zakamuflowana, że mogłaby inspirować fantazje Dana Browna. Buntownicy zwykle kontaktują się e-mailowo, używają darmowych skrzynek pocztowych. W korespondencji nie wymieniają imion ani nazwisk. Kary bowiem są surowe. Był przypadek, gdy żona odkryła nieprawomyślne e-maile męża i doniosła Starszym. Mężczyznę wykluczono ze zboru bez prawa powrotu (żona w zborze pozostała, małżeństwo trwa).

Opozycjoniści tworzą w Polsce nieformalne Zjednoczenie Świadków Jehowy na rzecz Reform w kwestii Krwi, w którym jest już kilkaset osób. Podobne organizacje, które chcą zniesienia zakazu transfuzji, działają wśród jehowitów już w 20 innych krajach, między innymi w USA, gdzie członkowie zaczynają się ujawniać.

Aktywność protransfuzjonistów można porównać do działalności reformatorów Kościoła katolickiego z XVI wieku. Marcin Luter zanegował nieomylność papieża, a liczbę sakramentów ograniczył do chrztu i komunii. Reformatorzy w związku wyznaniowym świadków Jehowy chcą likwidacji religijnego zakazu transfuzji krwi, a przełożonym swojego Kościoła zarzucają manipulacje informacjami na ten temat.

Rozciągnięty zakaz
Chrześcijański Zbór Świadków Jehowy obchodzi w tym miesiącu 20. rocznicę oficjalnej rejestracji w Polsce – po delegalizacji w 1950 roku. Aktywnych jehowitów jest w naszym kraju około 130 tysięcy. Kojarzą się głównie ze schludnymi domokrążcami oferującymi pisma „Strażnica” czy „Przebudź się”. Ich doktryna opiera się na odczytywaniu i stosowaniu wprost nauk Pisma Świętego.
Świadkowie Jehowy rygorystycznie – nawet w wypadku zagrożenia życia – przestrzegają zakazu transfuzji krwi* (oraz niektórych preparatów wytwarzanych na jej bazie).

Z broszury „Świadkowie Jehowy a kwestia krwi” można się dowiedzieć, że odpowiednich instrukcji Jehowa (Bóg) udzielił Noemu krótko po ustąpieniu potopu (Rdz 9, 4). Co prawda literalnie zakaz dotyczył jedynie spożywania krwi (czego przestrzegają żydzi), ale według interpretacji jehowitów rozciąga się on także na transfuzję. Świadkowie Jehowy „nie powodują się w tej sprawie własnym widzimisię ani bezpodstawnym fanatyzmem. Nie przyjmują krwi ani w pożywieniu, ani przez transfuzję, gdyż chcą być posłuszni najwyższej władzy we wszechświecie” – czytamy w opracowaniu.

– Biblia mówi, że nie powinniśmy spożywać krwi pod żadną postacią. Ale nigdzie w Biblii nie zakazano transfuzji w celu ratowania ludzkiego życia lub leczenia chorób – przekonuje mnie jeden z reformatorów.

Kara za przetaczanie
Ani nasz rozmówca, ani nikt z jego bliskich nie stanął przed dramatycznym wyborem: transfuzja i życie czy nakazy religijne i śmierć. – Robię to dla zasady. Ten dogmat jest antyludzki. A zapisy w Biblii pozostawiają zbyt wiele miejsca do interpretacji – twierdzi świadek Jehowy. Jego koleżanka dodaje: – Chcemy bronić prawa świadków Jehowy do dokonywania zgodnego ze swoim sumieniem wyboru o medycznym zastosowaniu krwi. Bez nadzoru czy sankcji.

Dziś każdy pełnoletni jehowita nosi przy sobie oświadczenie: „Żadnej krwi”. Dzieci mają karty identyfikacyjne z informacją, że należą do rodziny świadków, i prośbą o natychmiastowy kontakt z rodzicami w przypadku, gdyby konieczna była transfuzja. Polskie prawo wymaga zgody pacjenta na przeprowadzenie operacji. Lekarz, który przetoczy krew choremu świadkowi Jehowy, nie informując go o tym, może być pociągnięty do odpowiedzialności karnej, nawet jeśli zabieg był konieczny dla ratowania życia. W przypadku dzieci decyzję rodziców może zmienić jedynie sąd rodzinny. Tylko że w nagłych wypadkach nie ma na to czasu.

W takich sytuacjach lekarze stosują środki krwiopodobne. Ale to nie zawsze wystarcza.

Przyspieszyć nieuchronne
W 2002 roku opinią publiczną wstrząsnęła informacja z Kluczborka. Po wypadku do tamtejszego szpitala trafiła niespełna 18-letnia Magda. Stan dziewczyny nie był tragiczny, ale ranna straciła cztery litry krwi. Postawiony przez rodziców zakaz transfuzji sprawił, że pacjentka zmarła. Wcześniej był przypadek siedmioletniej Noemi, dziewczynki z niewydolnością serca i nerek, która zmarła w szpitalu we Wrocławiu. Transfuzja krwi uratowałaby jej życie.

Opozycja przekonuje, że z każdym rokiem takich śmierci jest coraz więcej (choć dokładnych danych brak). Na razie aktywność protransfuzjonistów ogranicza się do przekonywania innych jehowitów – albo poprzez Internet, albo na tajnych spotkaniach w ściśle ograniczonym gronie. Liczą, że gdy zwolenników zniesienia zakazu będzie wystarczająco dużo, wówczas Ciało Kierownicze (najwyższy komitet odpowiedzialny za sprawy wiary) będzie musiało się ugiąć. – My tylko chcemy przyspieszyć nieuchronną reformę i przedstawić członkom naszej społeczności prawdę – mówią reformatorzy. Krople krwi drążą skałę.

Igor Ryciak
"Przekrój" 20/2009


* - Do lat 50. XX wieku zakaz obejmował także wszelkie szczepienia. Potem został zliberalizowany

--
źródło: Przekroj.pl, link


.jb

#2 ble

ble

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1026 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano 2009-05-20, godz. 11:34

Dziś każdy pełnoletni jehowita nosi przy sobie oświadczenie: „Żadnej krwi”


Kto nosi ten nosi. Ja kiedyś przez pewien czas nosiłem i to stare. Potem jak weszło nowe światło i Dyrektywy dałem sobie spokój z wypełnianiem i noszeniem oświadczenia.

#3 novanna

novanna

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 404 Postów
  • Płeć:Female
  • Lokalizacja:3miasto

Napisano 2009-05-20, godz. 11:52

Kto nosi ten nosi. Ja kiedyś przez pewien czas nosiłem i to stare. Potem jak weszło nowe światło i Dyrektywy dałem sobie spokój z wypełnianiem i noszeniem oświadczenia.


ja tez nie nosiłam.....tylko że ja ani jednego dnia nie miałam przy sobie przez 18 lat bycia świadkiem.....he he....ale transfuzji krwi nie przyjęłam. Gdy dowiedziałam się że musże przejść operację usuniecia guza, porozmawiałam z chirurgiem, który miał mi robić operację , potem w szpitalu z innymi lekarzami, w szpitalu tydzien przed operacją wypełniłam formularz szpitalny, w którym zaznaczyłam, że nie zgadzam się na operację z użyciem krwi. Bracia wogóle się nie interesowali, czy ja wezmę krew, czy nie wezmę..... Gdy próowałma się spotkać z bratem, który był przedstawicielem w kontaktach ze szpitalami , nie za bardzo miała czas, żeby sie ze mną spotkać. Stwierdził, ze przecież mozna to załatwić telefonicznie. W trakcie tej rozmowy wyraznie powiedział kochany brat Dominiczak, ze na erytropoetynę nie mam, co liczyć, bo to kosztuje ok. 10 000 zł, chyba ze mam taką kwotę pieniędzy. Był to dla mnie cios między oczy. W tej chwili spadły mi łuski z oczu. Zawsze myslałam, ze gdy ktoś ma operację to robi się wszystko bez względu na koszty, aby dostarczyć bratu, lub siostrze preparat krwiozastępczy bez względu na koszty. Po to był wg mnie ten cały komitet kontaktu ze szpitalami czy jak on się nazywa.....bzdura!
Pozostawiono mnie samą sobie z tą całą moją operacją i z solą fizjolgoiczną którą mogłam brac do woli......aha. no i oczywiście musiałam trzymac się prawa nie przyjęcia krwi. TO BYŁO NAJWAZNIEJSZE PRZECIEŻ!

Użytkownik novanna edytował ten post 2009-05-20, godz. 12:11


#4 andreaZZ

andreaZZ

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1069 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Trójmiasto

Napisano 2009-05-20, godz. 12:02

Kto nosi ten nosi. Ja kiedyś przez pewien czas nosiłem i to stare. Potem jak weszło nowe światło i Dyrektywy dałem sobie spokój z wypełnianiem i noszeniem oświadczenia.


Ja zupełnie tak samo. Ale w okresie osobistego wzmożonego fanatyzmu religijnego ( :P ) nosiłem się z zamiarem laminowania tego oświadczenia i noszenia pod ubraniem na szyi, bo się bałem, że jak będę nosił razem z dowodem osobistym, to nikt nie zwróci na to uwagi... Poza tym, gdy zdarzyło mi się zapomnieć oświadczenia- zawsze po nie wracałem, dosłownie była to dla mnie nerwica natręctw. Ależ byłem chory! Pamiętam, że rodzice byli zachęcani do tego, by dzieci miały przy sobie oświadczenie "nawet w piaskownicy".

Użytkownik andreaZZ edytował ten post 2009-05-20, godz. 12:03


"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]

#5 malinowa7

malinowa7

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 438 Postów
  • Płeć:Not Telling

Napisano 2009-05-20, godz. 12:58

ja tez nie nosiłam.....tylko że ja ani jednego dnia nie miałam przy sobie przez 18 lat bycia świadkiem.....he he....ale transfuzji krwi nie przyjęłam. Gdy dowiedziałam się że musże przejść operację usuniecia guza, porozmawiałam z chirurgiem, który miał mi robić operację , potem w szpitalu z innymi lekarzami, w szpitalu tydzien przed operacją wypełniłam formularz szpitalny, w którym zaznaczyłam, że nie zgadzam się na operację z użyciem krwi. Bracia wogóle się nie interesowali, czy ja wezmę krew, czy nie wezmę..... Gdy próowałma się spotkać z bratem, który był przedstawicielem w kontaktach ze szpitalami , nie za bardzo miała czas, żeby sie ze mną spotkać. Stwierdził, ze przecież mozna to załatwić telefonicznie. W trakcie tej rozmowy wyraznie powiedział kochany brat Dominiczak, ze na erytropoetynę nie mam, co liczyć, bo to kosztuje ok. 10 000 zł, chyba ze mam taką kwotę pieniędzy. Był to dla mnie cios między oczy. W tej chwili spadły mi łuski z oczu. Zawsze myslałam, ze gdy ktoś ma operację to robi się wszystko bez względu na koszty, aby dostarczyć bratu, lub siostrze preparat krwiozastępczy bez względu na koszty. Po to był wg mnie ten cały komitet kontaktu ze szpitalami czy jak on się nazywa.....bzdura!
Pozostawiono mnie samą sobie z tą całą moją operacją i z solą fizjolgoiczną którą mogłam brac do woli......aha. no i oczywiście musiałam trzymac się prawa nie przyjęcia krwi. TO BYŁO NAJWAZNIEJSZE PRZECIEŻ!


Też tak myślałam...
Twoje przeżycia są bardzo smutne :(

#6 andreaZZ

andreaZZ

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1069 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Trójmiasto

Napisano 2009-05-20, godz. 13:05

ja tez nie nosiłam.....tylko że ja ani jednego dnia nie miałam przy sobie przez 18 lat bycia świadkiem.....he he....ale transfuzji krwi nie przyjęłam. Gdy dowiedziałam się że musże przejść operację usuniecia guza, porozmawiałam z chirurgiem, który miał mi robić operację , potem w szpitalu z innymi lekarzami, w szpitalu tydzien przed operacją wypełniłam formularz szpitalny, w którym zaznaczyłam, że nie zgadzam się na operację z użyciem krwi. Bracia wogóle się nie interesowali, czy ja wezmę krew, czy nie wezmę..... Gdy próowałma się spotkać z bratem, który był przedstawicielem w kontaktach ze szpitalami , nie za bardzo miała czas, żeby sie ze mną spotkać. Stwierdził, ze przecież mozna to załatwić telefonicznie. W trakcie tej rozmowy wyraznie powiedział kochany brat Dominiczak, ze na erytropoetynę nie mam, co liczyć, bo to kosztuje ok. 10 000 zł, chyba ze mam taką kwotę pieniędzy. Był to dla mnie cios między oczy. W tej chwili spadły mi łuski z oczu. Zawsze myslałam, ze gdy ktoś ma operację to robi się wszystko bez względu na koszty, aby dostarczyć bratu, lub siostrze preparat krwiozastępczy bez względu na koszty. Po to był wg mnie ten cały komitet kontaktu ze szpitalami czy jak on się nazywa.....bzdura!
Pozostawiono mnie samą sobie z tą całą moją operacją i z solą fizjolgoiczną którą mogłam brac do woli......aha. no i oczywiście musiałam trzymac się prawa nie przyjęcia krwi. TO BYŁO NAJWAZNIEJSZE PRZECIEŻ!


Nie mam takich doświadczeń, ale postawa tego brata jest mi doskonale znana (mam na myśli nastawienie, a nie osobę) z innych okoliczności. Aż mnie krew zalała, gdy przeczytałem to, co opisałaś :angry: :angry: :angry:

"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]

#7 Matrix

Matrix

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 51 Postów
  • Lokalizacja:Szczecin

Napisano 2009-05-21, godz. 13:40

Z tym noszeniem Oświadczeń dla dla służby zdrowia, czy dyrektyw, jak zwał tak zwał, to przyznaje się, ze nigdy nawet tego nie wypełniałem, nie mówiąc o noszeniu, chociaż jestem aktywnym ŚJ co warto podkreślić w tym temacie.
Ale na zgromadzeniach zauważyłem w ostatnim czasie nową Świadkowską modę, breloczek przyczepiany do torebki/kluczy ze znanym wszystkim logiem przekreślonego czerwonym kółkiem worka krwi, i chyba napis „żadnej krwi”. Zastanawiałem się nad intencją osób przypinających sobie takowe gadgety, bo przecież z prawnego punktu widzenia nie jest to zabezpieczenie przet przetoczeniem krwi, nie każdy może nawet skojarzy o co biega. Może to swoisty sposób zwrócenia na siebie uwagi, taki symbol przynależności, szpan- no nie wiem. Poza tym obiektywnie rzecz biorąc cały ten brelok wspomniany przeze mnie wcześniej, ta czerwona grafika na nim wzbudza u mnie odruch wymiotny, nie jest to szczególnie piękne i estetyczne...

#8 Ida

Ida

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 715 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2009-05-21, godz. 14:41

Okazuje się, że wszyscy moi przedmówcy nie nosili oświadczeń dla służby zdrowia. Ja też nigdy nie nosiłam, na początku to wypełniałam, ale szybko dałam sobie z tym spokój. Nauka o powstrzymywaniu się od wszelkiej krwi od zawsze mi nie leżała. Prześledziłam rozwój tej doktryny u śJ i miałam wyrobione o niej zdanie, z którym oczywiście nie obnosiłam się wobec współwyznawców. Uważałam, że przyjmowanie transfuzji krwi jest kwestią sumienia. Moje sumienie mi tego nie zabraniało, widocznie za mało go szkoliłam na wykładach strażnicowego niewolnika.
"Ten, kto wyrusza na poszukiwanie Boga ... może przebiec wiele ścieżek. Zgłębić wiele religii, wstąpić do wielu sekt, ale w ten sposób nie spotka Boga. Ponieważ Bóg jest tutaj, teraz, obok nas." P.Coelho

#9 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2009-05-21, godz. 17:01

Siostro Ido, jesteś mi zgorszeniem :P jak śmiałaś lekceważyć prawo Jehowy?! :P

Ja nosiłem oświadczenie zawsze i wszędzie nawet idąc po zakupy do sklepu po drugiej stronie ulicy. A jak trafiłem do szpitala ze złamaną ręką to od razu zapoznałem anestezjologa ze swoim stanowiskiem ws. krwi. Pani anestezjolog uspokoiła mnie że przy złamaniach kości rąk krew nie jest potrzebna, bo to ani serce ani wątroba i nawet dużo jej nie stracę. Po operacji obudziłem się po narkozie i przestraszyłem się jakbym diabła zobaczył. z ręki wystawała mi jakaś rurka i w niej była krew. Dopiero po chwili do mnie dotarło że krew odpływa a nie jest wtłaczana a pielęgniarka wyjaśniła mi że rurka odsysająca krew jest lepsza od bandaży bo ręka nie będzie miala siniaków. I to mnie uspokoiło. Innym razem przeciwnik Jehowy uderzył mnie w twarz i rozciął mi wargę. Nie martwilem sie o zdrowie, czy zostanę pobity czy ktoś udzieli mi pomocy, itp. W tamtej sytuacji moim największym zmartwieniem było co mam zrobić aby nie przełknąć ani kropli krwi i nie obrazić w ten sposób Jehowy Boga!

pamiętam jakim szokiem było dla mnie gdy na NSK omawiano temat oświadczeń i mówca poprosił obecnych aby wyjęli swoje oświadczenia. Oprócz mnie wyciągnęło je jeszcze kilka lub kilkanaście osób ale ponad 3/4 obecnych nie miało ich przy sobie!

czyżby aż tyle osób z mojego ex-zboru nie słuchało niewolnika?! Normalnie szok!

#10 andreaZZ

andreaZZ

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1069 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Trójmiasto

Napisano 2009-05-21, godz. 17:31

Okazuje się, że wszyscy moi przedmówcy nie nosili oświadczeń dla służby zdrowia.


zaczynasz mnie ignorować?! ;)

"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]

#11 and

and

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1649 Postów
  • Gadu-Gadu:0
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Toruń

Napisano 2009-05-21, godz. 18:03

ja przeżyłem szok gdy zobaczyłem oświadczenie syna. W oświadczeniu napisane było w razie wypadku powiadomić i nie było tam ani ojca ani matki tylko jakaś nieznana mi osoba.
pozdrawiam Andrzej

#12 Matrix

Matrix

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 51 Postów
  • Lokalizacja:Szczecin

Napisano 2009-05-21, godz. 18:32

-wypowiedz z silnym ładunkiem emocjonalnym. Spokojnie, Andrzeju, już Ci wyjaśniam. Syn Twój jest Świadkiem, stara się przestrzegać wytycznych Organizacji w kontekście krwi. Oświadczenie te ma na celu uniknięcia przetoczenia krwi, swoista polisa zabezpieczająca przed tym. Zapewne syn Twój zna Twoje zdanie w tej kwestii, a chce mieć pewność, komfort psychiczny, że w razie swojej niedyspozycji znajdzie się osoba która podziela jego stanowisko w tej sprawie i będzie go w tym reprezentować. Zapytaj proszę swojego syna o te kwestie, dlaczego Twoich danych nie umieścił w swoim oświadczeniu na temat krwi- jestem przekonany, że powie Ci coś bardzo podobnego, co napisałem powyżej. Jeżeli niepokoi Ciebie fakt, że w oświadczeniu tym figuruje nieznana Ci osoba, porozmawiaj o tym z synem, może uda się byś poznał tego kogoś- wiem, ironizuję teraz ;) A poza tym, znam przypadek, kiedy to podeszła wiekiem siostra wpisała dane swojego syna ( nie będącego ŚJ) który zobowiązał się, przyrzekł mamie, że co by się nie stało, ten uszanuje jej stanowisko w sprawie krwi, kwestia zaufania, żaden z braci starszych, a było to kilka lat temu nie zakwestionował tego. Nie jesteś już w szoku, wiesz już co kierowało Twoim synem, jakie motywy i dlaczego umieścił w tym oswidczeniu nieznaną Tobie osobę? Pozdrawiam 

Użytkownik Matrix edytował ten post 2009-05-21, godz. 18:35


#13 scandik

scandik

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 120 Postów
  • Gadu-Gadu:811867
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Danzig

Napisano 2009-05-21, godz. 21:08

I pomyśleć że gdy jeździłem zawodowo po Europie nieźle musiałem się nakombinować żeby załatwić sobie oświadczenia po angielsku, niemiecku i francusku.......
:o
Gdy nadejdzie ta chwila, gdy staniesz w obliczu czegoś nieznanego....... Gdy na końcu ciemnego tunelu ujrzysz światełko.....

To zejdź do cholery z torów bo pociąg jedzie !!!!!!

#14 jb

jb

    ^o^

  • Moderatorzy
  • PipPipPipPip
  • 4057 Postów
  • Płeć:Female
  • Lokalizacja:Polska

Napisano 2009-05-21, godz. 21:45

"W 2002 roku opinią publiczną wstrząsnęła informacja z Kluczborka. Po wypadku do tamtejszego szpitala trafiła niespełna 18-letnia Magda. (...) Postawiony przez rodziców zakaz transfuzji sprawił, że pacjentka zmarła."

Niezbyt dokładna relacja. Magda była pełnoletnia i będąc przytomną wyraziła swój sprzeciw, więc nie chodziło o samo „postawienie przez rodziców zakazu transfuzji”.

"Wcześniej był przypadek siedmioletniej Noemi, dziewczynki z niewydolnością serca i nerek, która zmarła w szpitalu we Wrocławiu. Transfuzja krwi uratowałaby jej życie."

Więcej na temat tego bardziej złożonego przypadku tutaj: matka -ŚJ oskarżona o utrudnianie leczenia córki
.jb

#15 malinowa7

malinowa7

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 438 Postów
  • Płeć:Not Telling

Napisano 2009-05-22, godz. 13:18

ja przeżyłem szok gdy zobaczyłem oświadczenie syna. W oświadczeniu napisane było w razie wypadku powiadomić i nie było tam ani ojca ani matki tylko jakaś nieznana mi osoba.


Poczułam to samo, kiedy zobaczyłam oświadczenia moich rodziców, gdzie w miejsce PEŁNOMOCNIKA wpisana jest osoba, która nie ma pojęcia na co chorują moi rodzice, jak przebiegają ich choroby (u ojca jest to bardzo poważna choroba), jak się czują, jak się leczą, jak reagować kiedy moja mama ma atak, jak rozmawiać z tatą, żeby powiedział jak naprawdę się czuje, a nie jak zawsze "dobrze" itd. itp...W ich oświadczeniach nie miejsca ani dla mnie, ani dla mojego rodzeństwo,za to są wpisani ludzi, których tak naprawdę nie obchodzi stan zdrowia moich rodziców. :angry:

-wypowiedz z silnym ładunkiem emocjonalnym. Spokojnie, Andrzeju, już Ci wyjaśniam. Syn Twój jest Świadkiem, stara się przestrzegać wytycznych Organizacji w kontekście krwi. Oświadczenie te ma na celu uniknięcia przetoczenia krwi, swoista polisa zabezpieczająca przed tym. Zapewne syn Twój zna Twoje zdanie w tej kwestii, a chce mieć pewność, komfort psychiczny, że w razie swojej niedyspozycji znajdzie się osoba która podziela jego stanowisko w tej sprawie i będzie go w tym reprezentować. Zapytaj proszę swojego syna o te kwestie, dlaczego Twoich danych nie umieścił w swoim oświadczeniu na temat krwi- jestem przekonany, że powie Ci coś bardzo podobnego, co napisałem powyżej. Jeżeli niepokoi Ciebie fakt, że w oświadczeniu tym figuruje nieznana Ci osoba, porozmawiaj o tym z synem, może uda się byś poznał tego kogoś- wiem, ironizuję teraz ;) A poza tym, znam przypadek, kiedy to podeszła wiekiem siostra wpisała dane swojego syna ( nie będącego ŚJ) który zobowiązał się, przyrzekł mamie, że co by się nie stało, ten uszanuje jej stanowisko w sprawie krwi, kwestia zaufania, żaden z braci starszych, a było to kilka lat temu nie zakwestionował tego. Nie jesteś już w szoku, wiesz już co kierowało Twoim synem, jakie motywy i dlaczego umieścił w tym oswidczeniu nieznaną Tobie osobę? Pozdrawiam 


Za to Twoja wypowiedź jest tak wyzuta z wszelkich emocji, że czytając ją poczułam się jakbym czytała Strażnicę. <_<

#16 Ktosia

Ktosia

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 169 Postów
  • Lokalizacja:Wrocław

Napisano 2009-05-22, godz. 15:23

Kwestia krwi budzi we mnie najwięcej wątpliwości, jesli chodzi o kwestie doktrynalne u śJ. Zastanawiam się skąd ten ślepy upór w... zabijaniu siebie, swoich dzieci, bo do tego mniej więcej sprowadza się odmowa transfuzji w razie zagrożenia życia.
Przeczytałam ten cytowany artykuł. Tak sobie myślę, że fajnie, że ktoś cokolwiek pórbuje z tym zrobić. Tylko czy przy tak głęboko zakorzenionym fanatyźmie w tym temacie ta mała grupka ludzi, działających w konspiracji, może naprawdę cokolwiek zdziałać?
Ktosia

"Czasem trzeba umrzeć, by urodzić się na nowo.
Czasem trzeba wiele stracić, by wyjść z podniesioną głową.
Nawet przestać wierzyć, by docenić wiary siłę.
Gdy przeczytasz tysiąc książek, czy zrozumiesz jedną chwilę?"

#17 malinowa7

malinowa7

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 438 Postów
  • Płeć:Not Telling

Napisano 2009-05-22, godz. 20:42

Kwestia krwi budzi we mnie najwięcej wątpliwości, jesli chodzi o kwestie doktrynalne u śJ. Zastanawiam się skąd ten ślepy upór w... zabijaniu siebie, swoich dzieci, bo do tego mniej więcej sprowadza się odmowa transfuzji w razie zagrożenia życia.
Przeczytałam ten cytowany artykuł. Tak sobie myślę, że fajnie, że ktoś cokolwiek pórbuje z tym zrobić. Tylko czy przy tak głęboko zakorzenionym fanatyźmie w tym temacie ta mała grupka ludzi, działających w konspiracji, może naprawdę cokolwiek zdziałać?


Myślę, że im więcej ofiar zakazu transfuzji, im więcej ataków na ŚJ w tej kwestii tym większy i coraz bardziej ślepy upór. Myślę, że CK nigdy nie zniesie całkowicie zakazu transfuzji, bo co by się stało z męczennikami WTS? Nagle wielu ŚJ uświadomiłoby sobie, że ich bracia i siostry oddali życie, zdrowie za...? No właśnie za co? W imię czego? Boga, który zmienia zdanie w takt mrugających "świateł"? Pomyłki kilku starców z CK?
Moja mama z racji swojej choroby często przebywa w szpitalach, zawsze składa oświadczenie i informuje cały personel medyczny o tym, że nie przyjmuje krwi.
Z wypiekami na twarzy, wielokrotnie opowiada o każdej negatywnej reakcji lekarza, pielęgniarki czy innych pacjentów. Widzę jak czuje się wyjątkowa, bohaterska... :( Ostatnio lekarz nie chciał jej zoperować, bo operacja choć konieczna to związana z dużym ryzykiem utraty krwi i w konsekwencji późniejszej transfuzji. A mama swoje. Operacja w końcu się odbyła i zakończyła szczęśliwie. Strach, który za każdym razem w takich sytuacjach przezywam jest nie do opisania....

Użytkownik malinowa7 edytował ten post 2009-05-22, godz. 20:43


#18 jb

jb

    ^o^

  • Moderatorzy
  • PipPipPipPip
  • 4057 Postów
  • Płeć:Female
  • Lokalizacja:Polska

Napisano 2009-05-23, godz. 01:29

Tekst będący komentarzem do omawianego artykułu:


2009-05-19, autor: Zbigniew Głos

Świadkowie Jehowy i transfuzja


Myślałem o tym czy byłbym gotów zaakceptować decyzję swojego dziecka, które w imię własnych przekonań, poglądów, zasad, ideałów, religii, światopoglądu, odmówiłoby ratowania własnego życia... ? I czy w ogóle miałbym moralny obowiązek taką decyzję zaakceptować?


Na internetowej stronie "Przekroju" ciekawy tekst autorstwa Igora Ryciaka: Świadkowie Jechowy chcą krwi" (http://przekroj.pl/w...kul,4732,1.html).

Autor porusza zagadnienie niezgody wyznawców Jehowy na transfuzję krwi, nawet wtedy, gdy może to uratować czyjeś życie. Przywołuje też wydarzenie sprzed kilku lat, kiedy to niespełna 18-letnia Magda zmarła, ponieważ jej rodzice nie wyrazili zgody właśnie na transfuzję.

Ryciak pisze również o tym, że wśród samych Świadków zaczyna narastać opór przeciw takiemu stanowisku ich religii.

Dlaczego o tym piszę? Z dwóch przynajmniej powodów.

Po pierwsze. Chodzi mi o nas, katolików, którzy tak często nie zgadzamy się ze stanowiskiem naszego Kościoła w przeróżnych kwestiach, widząc w nim jedynie zło i działanie na niekorzyść pojedynczego człowieka. Może kiedy uświadomimy sobie absurdalność, a wręcz barbarzyństwo niektórych praktyk i zasad obowiązujących w ramach innych wyznań i religii, wtedy z większym zrozumieniem podchodzić będziemy do własnej.

Po drugie. Miałem kiedyś okazję bardzo długiej rozmowy z bardzo młodą bo zaledwie 13 czy 14 letnią dziwczynką, która należy właśnie do Świadków Jehowy. Zadawałem jej trudne i wymagające pytania odnośnie tego, w co, jak i dlaczego wierzy. Jej odpowiedzi były niezwykle logiczne, spójne, poparte wielką wiedzą, której na próżno szukać u jej rówieśników, młodych katolików, z którymi, siłą rzeczy mam częsty i intensywny kontakt. Na koniec zostawiłem najtrudniejsze moim zdaniem pytanie: właśnie o zakaz transfuzji. Ku mojemu zaskoczeniu, na to pytanie odpowiedziała z takim samym zaangażowaniem, prostotą, subtelnością argumentacji i siłą przekonania o swej, absolutnej i niepodlegającej dyskusji, racji, jak na wszystie wcześniejsze. Bez zmróżenia oka stwierdziła, że sama nosi przy sobie karteczkę, iż w razie wypadku czy choroby nie godzi się na ratowanie życia, jeżeli konieczne byłoby przetoczenie krwi. Bez zajaknięcia mówiła o tym, iż najważniejsze jest życie po śmierci, które stanowi ostateczny i jedyny cel ludzkiej egzystencji tu na ziemi. Zatem przedłużanie życia na siłę jest niezrozumiałe, a wręcz absurdalne z jej punktu widzenia.

Po tej rozmowie długo myślałem o tym na ile to, co mówiła dziewczyna, wynikało z jej własnych najgłębszych, przemyślanych i przeżytych osobiście przekonań i doświadczenia (Boga?, Prawdy?), a na ile było wynikiem "prania mózgu" dokonanego przez jej współwyznawców?

Myślałem o tym czy mam moralne prawo potepiać jej przekonania, nawet wtedy, gdy absolutnie się z nimi nie zgadzam?

Myślałem o tym, co to naprawdę znaczy, że życie jest najważniejsze? Wiem przecież, że są w życiu takie wartości, co do których nie ma najmniejszych wątpliwości, że należy dla nich właśnie poświęcić własne życie

Myślałem o tym czy byłbym gotów zaakceptować decyzję swojego dziecka, które w imię własnych przekonań, poglądów, zasad, ideałów, religii, światopoglądu, odmówiłoby ratowania własnego życia... ? I czy w ogóle miałbym moralny obowiązek taką decyzję zaakceptować?


--
źródło


.jb

#19 Czesiek

Czesiek

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 5701 Postów
  • Lokalizacja:Szczecin

Napisano 2009-05-23, godz. 11:19

Tekst będący komentarzem do omawianego artykułu:

2009-05-19, autor: Zbigniew Głos

Świadkowie Jehowy i transfuzja

Myślałem o tym czy byłbym gotów zaakceptować decyzję swojego dziecka, które w imię własnych przekonań, poglądów, zasad, ideałów, religii, światopoglądu, odmówiłoby ratowania własnego życia... ? I czy w ogóle miałbym moralny obowiązek taką decyzję zaakceptować?


Na internetowej stronie "Przekroju" ciekawy tekst autorstwa Igora Ryciaka: Świadkowie Jechowy chcą krwi" (http://przekroj.pl/w...kul,4732,1.html).

Autor porusza zagadnienie niezgody wyznawców Jehowy na transfuzję krwi, nawet wtedy, gdy może to uratować czyjeś życie. Przywołuje też wydarzenie sprzed kilku lat, kiedy to niespełna 18-letnia Magda zmarła, ponieważ jej rodzice nie wyrazili zgody właśnie na transfuzję.

Ryciak pisze również o tym, że wśród samych Świadków zaczyna narastać opór przeciw takiemu stanowisku ich religii.

Dlaczego o tym piszę? Z dwóch przynajmniej powodów.

Po pierwsze. Chodzi mi o nas, katolików, którzy tak często nie zgadzamy się ze stanowiskiem naszego Kościoła w przeróżnych kwestiach, widząc w nim jedynie zło i działanie na niekorzyść pojedynczego człowieka. Może kiedy uświadomimy sobie absurdalność, a wręcz barbarzyństwo niektórych praktyk i zasad obowiązujących w ramach innych wyznań i religii, wtedy z większym zrozumieniem podchodzić będziemy do własnej.

Po drugie. Miałem kiedyś okazję bardzo długiej rozmowy z bardzo młodą bo zaledwie 13 czy 14 letnią dziwczynką, która należy właśnie do Świadków Jehowy. Zadawałem jej trudne i wymagające pytania odnośnie tego, w co, jak i dlaczego wierzy. Jej odpowiedzi były niezwykle logiczne, spójne, poparte wielką wiedzą, której na próżno szukać u jej rówieśników, młodych katolików, z którymi, siłą rzeczy mam częsty i intensywny kontakt. Na koniec zostawiłem najtrudniejsze moim zdaniem pytanie: właśnie o zakaz transfuzji. Ku mojemu zaskoczeniu, na to pytanie odpowiedziała z takim samym zaangażowaniem, prostotą, subtelnością argumentacji i siłą przekonania o swej, absolutnej i niepodlegającej dyskusji, racji, jak na wszystie wcześniejsze. Bez zmróżenia oka stwierdziła, że sama nosi przy sobie karteczkę, iż w razie wypadku czy choroby nie godzi się na ratowanie życia, jeżeli konieczne byłoby przetoczenie krwi. Bez zajaknięcia mówiła o tym, iż najważniejsze jest życie po śmierci, które stanowi ostateczny i jedyny cel ludzkiej egzystencji tu na ziemi. Zatem przedłużanie życia na siłę jest niezrozumiałe, a wręcz absurdalne z jej punktu widzenia.

Po tej rozmowie długo myślałem o tym na ile to, co mówiła dziewczyna, wynikało z jej własnych najgłębszych, przemyślanych i przeżytych osobiście przekonań i doświadczenia (Boga?, Prawdy?), a na ile było wynikiem "prania mózgu" dokonanego przez jej współwyznawców?

Myślałem o tym czy mam moralne prawo potepiać jej przekonania, nawet wtedy, gdy absolutnie się z nimi nie zgadzam?

Myślałem o tym, co to naprawdę znaczy, że życie jest najważniejsze? Wiem przecież, że są w życiu takie wartości, co do których nie ma najmniejszych wątpliwości, że należy dla nich właśnie poświęcić własne życie

Myślałem o tym czy byłbym gotów zaakceptować decyzję swojego dziecka, które w imię własnych przekonań, poglądów, zasad, ideałów, religii, światopoglądu, odmówiłoby ratowania własnego życia... ? I czy w ogóle miałbym moralny obowiązek taką decyzję zaakceptować?

--
źródło

Bardzo fajny tekst, bo pokazuje na potrzebę kierowania się w swoim życiu wyznawanymi wartościami.
Szkoda tylko, że śJ są gotowi oddać życie dla nauk, które nie pochodzą od Boga, tylko są ludzkimi wymysłami grupy osób podających się za jedyny "kanał łączności" z Bogiem.
Czesiek

#20 Ida

Ida

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 715 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2009-05-23, godz. 14:02

Przykro, ale wniosek P. Głosa odnośnie 13-letniej dziewczyny, że jej przekonania wynikały nie z jej własnych, najgłębszych przeżyć i przemysleń i doświadczania Boga, tylko z "prania mózgu", dokonanego przez jej współwyznawców, uważam za niezwykle trafny. Można powiedzieć organizacja śJ jest perfekcyjnie przygotowana, aby pozbawić cię logicznego, samodzielnego, zdroworozsądkowego myślenia. Wystarczy na początku, że jej bezgranicznie zaufasz i stracisz duchową czujność, później już połkniesz wszystko. Karze ci skakać w ogień - wskoczysz, zakarze ci podać twojemu dziecku transfuzji- będziesz obstawał przy tej wersji podejścia do krwi... albo się opamiętasz i uruchomisz szare komórki.
"Ten, kto wyrusza na poszukiwanie Boga ... może przebiec wiele ścieżek. Zgłębić wiele religii, wstąpić do wielu sekt, ale w ten sposób nie spotka Boga. Ponieważ Bóg jest tutaj, teraz, obok nas." P.Coelho




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych