Nie jestem ŚJ od 17 roku życia. Lat mam 26. Uuu. Urodziłam dwa lata temu wolne i szczęśliwe dziecko i niech tak pozostanie

Moi rodzice uparcie wierzą, w co wierzyli. Ode mnie się odczepili, wiedzą, że w Boga nie wierzę [są tym zszokowani, bo "mieli nadzieję, że mimo tego błędu, Bóg mi wybaczy ze względu na trudne dzieciństwo"

], ale mam teraz zagwozdkę, co zrobię ze swoim dzieckiem, żeby je przed nimi uchronić. Wiecie dobrze, jak potrafią nakłaść "po dobroci" do łba i jak potrafią małymi mózgami manipulować. Przy mnie temat nie istnieje, ale bardzo chcą, żeby nasza córka przyjechała kiedyś do nich na wakacje... Mieszkają 400 km od nas. Dla córki są kochani, zwariowali na jej punkcie i jak na razie wszystko jest OK. Co będzie, jak urośnie? Nie ma takiej opcji, żebym pozwoliła im zabrać ją na zebranie! No fuckin' way!
I mam problem - kiedyś będzie chciała do nich jechać - jak mam jej wytłumaczyć, dlaczego nie? Jak im wyjaśnić, dlaczego uważam, że dzieci nie powinny wysłuchiwać tych bzdur nawet jedną dziesiątą swojego móżdżku?
Jak uchronić ją przed tym, żeby między wierszami jej nie próbowali OCALIĆ? BRRRRRRR
"Twierdzenie, że wierzący czuje się szczęśliwszy od niewierzącego, nie znaczy nic więcej jak to, że pijany jest szczęśliwszy od trzeźwego."