Skocz do zawartości


Zdjęcie

Dlaczego nie jestem już starszym


  • Please log in to reply
22 replies to this topic

#1 Liberal

Liberal

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1146 Postów
  • Gadu-Gadu:3381793
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:U.K.

Napisano 2009-06-15, godz. 00:33

Marek Boczkowski
zbór Nowa Dęba 3699


BIURO ODDZIAŁU TOWARZYSTWA STRAŻNICA W NADARZYNIE
DZIAŁ SŁUŻBY

Drodzy Bracia!
Piszę do Was w związku ze sprawą mojego skreślenia z urzędu starszego, jakie nastąpiło w maju b.r. Na początku chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że nie mam zamiaru podważać zasadności tego kroku podjętego przez miejscowe grono starszych wspólnie z nadzorcą obwodu. Są jednak pewne kwestie, które mnie niepokoją, gdyż są związane ze sposobem załatwienia przez starszych mojej sprawy oraz rzutują na moja opinię w zborze macierzystym oraz zborach okolicznych.

Z powodu przeciągających się problemów małżeńskich oraz osobistych nie byłem w stanie wywiązywać się należycie ze swoich obowiązków w zborze, co kilkakrotnie zgłaszałem wcześniej starszym oraz nadzorcy podróżującemu. Jednak za każdym razem proszono mnie, żebym wstrzymał się ze swoją rezygnacją, argumentując, że zapewne sprawa nie jest tak poważna jak ją przedstawiam, że każdy ma różne niedomagania, że rezygnując nie pomogę ani sobie ani rodzinie itp. Jedynym rozwiązaniem, jakie mi zaproponowano, było odciążenie mnie od różnych obowiązków zborowych. Jednak to nie rozwiało moich problemów, które w końcu doprowadziły mnie do załamania i depresji. W tym czasie zrezygnowałem z wygłoszenia powierzonego mi na zgromadzeniu obwodowym przemówienia oraz z innych zadań w obrębie zboru. Był to też moment, kiedy postanowiłem wystąpić o separację z żoną.

Wydaje mi się naturalne, że wszystkie te sygnały powinny zaniepokoić starszych i być może bliżej przyjrzeć się mojej sytuacji. Ale o dziwo, bardziej moim stanem bardziej zainteresował się nadzorca podróżujący [który wraz z komitetem obwodu złożył mi wizytę], niż miejscowi starsi. Być może starsi dyskutowali o mojej sytuacji między sobą, niemniej nie wyrażono tego w żaden konkretny sposób, chociażby przez wizytę pasterską czy inne tego rodzaju działania. „Prawdziwa” wizyta odbyła się dopiero wtedy, gdy moja żona powiadomiła zbór o moich planach rozwodowych. Piszę „prawdziwa”, gdyż została ona na mnie wymuszona, chociaż jeszcze tego samego dnia w południe prosiłem brata w rozmowie telefonicznej o przełożenie jej terminu, ponieważ źle się czuję psychicznie i nie jestem w stanie rozmawiać. Niestety, nie uszanowano mojej prośby… Wyszedłem z domu, zostawiając moją żonę sam na sam ze starszymi, którzy rozmawiali z nią blisko dwie godziny [o czym, nie wiem do dziś dnia]. Więcej prób spotkania się ze mną nie podjęto. Była to połowa marca.

W dniach od 29 kwietnia do 4 maja została w naszym zborze zaplanowana wizyta nadzorcy obwodu. Tydzień wcześniej niezapowiedziana wizytę złożyło mi dwóch starszych, którzy chcieli dowiedzieć się, jakie są moje plany na przyszłość oraz oznajmić mi, że moje ostatnie zachowanie stawia pod znakiem zapytania moje kwalifikacje jako starszego. Zgodziłem się z nimi, że nie czuję się już dłużej na siłach być starszym i niech zadecydują sami, co w tej sytuacji należałoby postąpić. Zaproponowano mi napisanie listu z prośbą o skreślenie, na co nie przystałem. Rozmowa zakończyła się właściwie bez żadnych konkretnych ustaleń, chociaż domyślałem się, że sprawa ta zostanie omówiona podczas najbliższej obsługi. Ale były to tylko moje domysły, gdyż nikt więcej nic mi na ten temat nie powiedział. Starsi jakby nabrali wody w usta. Od tej niefortunnej wizyty w marcu starsi nabrali do mnie nieco dystansu [być może to tylko moje urojenia…], a ja czułem się coraz gorzej duchowo i psychicznie. Podczas Pamiątki nikt mnie nie zagadnął… Zacząłem opuszczać zebrania, nie wyruszałem do służby… Był to dla mnie trudny okres – ani jednych odwiedzin, żadnego telefonu, zero zainteresowania. Może patrzę jednostronnie; może przemawia przeze mnie gorycz i żal, sam nie wiem. Ale wiem, że wtedy, kiedy najbardziej potrzebowałem braci i zboru - zostałem sam.

13 czerwca przyszedłem do Sali na zebranie szkoły i służby. Byłem prawie 20 minut wcześniej. W Sali byli już starsi w przeważającej większości grona. Nikt z nich do mnie nie podszedł, tylko ukradkowo się na mnie patrzyli. Pierwsza część zebrania upłynęła w miłej atmosferze. Druga rozpoczęła się „Sprawami lokalnymi”. Brat odczytywał kolejno ogłoszenia i nagle ni stąd ni zowąd ogłosił: „Brat Marek Boczkowski został skreślony z listy starszych naszego zboru”. Poczułem się jakbym dostał w twarz. Kompletne zaskoczenie. Dlaczego nikt mi tego nie powiedział przed zebraniem? Dlaczego nikt wcześniej nie powiedział mi o ustaleniach podjętych podczas wizyty nadzorcy obwodu? To prawda, mogłem się tego wszystkiego domyślać, ale nikt wcześniej nawet mi nie zasygnalizował, że zostałem skreślony, ani nawet nie powiedziano mi, że z Biura przyszła w mojej sprawie decyzja. Obok siedziały moja żona i córka. Były równie jak ja zaszokowane bezceremonialną i ogłoszoną znienacka decyzją. Czyż po 8 latach współpracy z gronem [2 lata jako sługa i 6 lat jako starszy] nie zasłużyłem sobie nawet na taki drobny gest szacunku? A przecież będąc wciąż w wewnętrznym rozdarciu i depresji mogłem zareagować różnie… Nikt tego nie wziął pod uwagę. Po zebraniu żaden starszy nie podszedł do mnie, żeby zapytać o cokolwiek…

Mało tego, do dziś nie wiem, jakie są prawdziwe powody mojego skreślenia. Według tego, o czym mówili starsi na tydzień przed obsługą, główną przyczyną są moje problemy małżeńskie. Jeśli tak, to całkowicie się z tym zgadzam – „Jeśli mężczyzna nie umie przewodzić własnemu domowi, jakże będzie się troszczył o zbór Boży?” (1 Tm 3:5). Nie sprostałem temu wymaganiu, i sam źle się czułem występując jako autorytet przed zborem, zdając sobie sprawę z poważnych niedociągnięć w tej materii. Zatem – pomijając to, że mnie nie poinformowano o decyzji – jestem skłonny zgodzić się z takim zarzutem. Jednak niecałe dwa miesiące po moim skreśleniu zaczęły do mnie dochodzić słuchy, że moje skreślenie miało jakoby związek z moimi odstępczymi poglądami! Nie mam powodu uważać, że są to jedynie bezpodstawne plotki, gdyż usłyszałem to od dwóch zamianowanych braci z różnych okolicznych zborów. Z początku nie brałem tego zbyt poważnie, myśląc sobie, że ponieważ byłem znany tu i ówdzie ludzie po prostu doszukują się sensacji. Ale niestety, to, co z początku wydawało się plotką zaczęło przybierać realnych kształtów. Bracia coraz bardziej nabierali do mnie dystansu, nawet ukradkowo odwracając głowę na mój widok. Kontakt ze zborem stał się jeszcze bardziej luźny. Starsi milczeli, a ja coraz bardziej się odsuwałem.

Kiedy teraz myślę, skąd mogło paść podejrzenie o odstępcze poglądy to mógłbym wyodrębnić dwa punkty: moje wątpliwości co do biblijnie ugruntowanych podstaw odnośnie zakazu transfuzji krwi oraz zaniepokojenie, jakie wywołała we mnie informacja o przynależności Towarzystwa Strażnica od Organizacji Narodów Zjednoczonych jako NGO. Niemniej nigdy nie było moim zamiarem podważać u nikogo w zborze jego lojalności wobec Towarzystwa. Nie upowszechniałem tych niepokojów, ani nie szukałem zwolenników popierających jakikolwiek bunt czy odstępstwo lub sekciarstwo. Po prostu miałem [i mam nadal] wątpliwości. Podzieliłem się nimi z dwoma-trzema starszymi. Następnie napisałem dość szczere moim zdaniem listy do Towarzystwa, żeby rozwiać moje zaniepokojenie i dać wyraz szukaniu odpowiedzi w widzialnej Organizacji Jehowy. [Moje listy datowane są następująco: 10 maja 2002 (krew) i 22 maja 2002 (ONZ)]. Muszę przyznać, że enigmatyczna i oględna [żeby nie powiedzieć zbywająca mnie] odpowiedź na oba listy nie zadowoliła mnie, ale to także przemilczałem nie upowszechniając moich rozterek. Ponieważ jednak kopia odpowiedzi została wysłana do starszych, przy najbliższej okazji na spotkaniu grona jego treść została publicznie poruszona, a po usłyszeniu, że nadal mam swoje zdanie w tych sprawach, zakomunikowano mi, że trzeba się będzie mi baczniej przyglądać, bo to niebezpieczne…

Ale czy w Liście do Galatów 6:1 nie pisze: „Bracia, jeśli nawet jakiś człowiek uczyni fałszywy krok, za nim to sobie uświadomi — wy, którzy macie kwalifikacje duchowe, próbujcie skorygować takiego w duchu łagodności, bacząc każdy na samego siebie, żebyś czasem i ty nie był kuszony”? A List Judy 22,23 dodaje: „Wciąż też okazujcie miłosierdzie tym, którzy mają wątpliwości; wybawiajcie ich, wyrywając z ognia”. Jeśli starsi dostrzegli moje wątpliwości i zaniepokoiły ich one, to dlaczego nie korygowali mnie, dlaczego nie rozmawiali, dlaczego nie próbowali ‘wyrwać mnie z ognia’? Najprościej jest odnieść się do skutków i ocenić suche fakty. Nawet gdybym według mniemania grona starszych „głosił inną naukę i nie zgadzał się ze zdrowymi słowami – słowami naszego Pana, Jezusa Chrystusa – ani z nauczaniem odpowiadającym zbożnemu oddaniu” (1 Tm 6:3), to czyż zwalnia to dojrzałych chrześcijan od udzielania mi pomocy i zawrócenia mnie na słuszną drogę? Idźmy dalej, nawet gdyby dopatrzono się w moich poglądach jakichś odstępczych zapatrywań, to w dalszym ciągu aktualny jest nakaz z Tytusa 3:10: „A człowieka popierającego sektę odrzuć po pierwszym i drugim napomnieniu”.

Niczego z powyższych apostolskich nakazów nie doświadczyłem. Zatem uważam, że jeśli jednym z powodów mojego skreślenia były moje rzekome odstępcze poglądy, jest to powód z gruntu niesprawiedliwy i nie poparty ze strony grona żadnymi dowodami. A jeśli taki powód we wniosku o skreślenie nie padł, to skąd takie pogłoski wśród braci w moim zborze, jak i poza nim? Przecież są to najbardziej poufne sprawy i jakakolwiek decyzja by nie padła, jakikolwiek powód nie stałby się podstawą mojego skreślenia, powinno to zostać wyłącznie w kręgu starszych zboru.

Analizując tą całą sytuację, pozwoliłem sobie cofnąć się myślami do wytycznych Towarzystwa odnośnie skreślania z urzędu starszych zboru wyszczególnionych w Listach Towarzystwa z 14 czerwca 1993, z 22 stycznia 1998, z 28 czerwca 1999 oraz z 15 lutego 2002.
Najbardziej nośne są wytyczne zawarte w Liście Towarzystwa z 15 lutego 2002 roku na str. 4, pod nagłówkiem „Ocena kwalifikacji zamianowanych braci”. Co prawda na wstępie zaznaczono, że taka procedura znajduje zastosowanie zwłaszcza w przypadkach problemów z domownikami starszego, ale cofając się do wcześniejszych listów bez trudu można dostrzec, że są to zasady obowiązujące także w innych okolicznościach.

W Liście czytamy: „Powinno się zebrać całe grono starszych, łącznie z danym bratem, i omówić te sprawy z uwzględnieniem następujących wytycznych:” [Spotkało się ze mną tylko dwóch starszych, przychodząc do mnie znienacka] „1) Należy dopilnować, by przedstawiono wszystkie fakty. Ważne jest też wytworzenie atmosfery sprzyjającej dyskusji. 2) Należy pozostawić bratu odpowiednio dużo czasu, by mógł wyrazić swe odczucia i odpowiedzieć na wszelkie pytania. Niech powie, jak się zapatruje na sprawy omawiane w związku z oceną jego kwalifikacji.” [Trudno mi powiedzieć, czy starsi uwzględnili wszystkie fakty, niemniej ze względu na to, że rozmawiało ze mną jedynie dwóch z grona siedmiu, być może pozostali nie mieli możliwości zapytania mnie o ważne dla całokształtu sprawy, co mogło wpłynąć na brak obiektywności przy rozpatrywaniu moich kwalifikacji]. „3) Starsi proszą brata, by opuścił pomieszczenie, a następnie kontynuują dyskusję i uzgadniają treść zalecenia. 4) Potem proszą brata z powrotem i informują go, jakie zalecenie postanowili dać i na jakich biblijnych podstawach”. [Z przyczyn obiektywnych – ponieważ żadnego spotkania grona ze mną nie było – wymagania tego nie spełniono, nie mówiąc już o przedstawieniu mi biblijnych podstaw swojej decyzji]. „5) Starsi pozwolą bratu wypowiedzieć się na temat powziętej decyzji. Dzięki temu dowiedzą się, co miałby na swoją obronę, gdyby zamierzał z nią wystąpić. Po wysłuchaniu jego opinii w omawianej sprawie mogą następnie powziąć ostateczną decyzję.” [Nie dano mi takiej sposobności]. „6) Jeżeli starsi postanowią zalecić skreślenie go z listy usługujących, lecz on się z tym nie zgodzi, może pisemnie uzasadnić swoje stanowisko. List taki wraz z listem od grona starszych zostanie przekazany do Biura Oddziału.” [Ponieważ grono starszych nie zorganizowało ze mną żadnego spotkania, nie powiadomiło mnie o swojej decyzji, ani nie podało mi powodów skreślenia, niemożliwe było odniesienie się przeze mnie do całej sprawy. Nawet gdyby niedopatrzono stosowności spotkania ze mną, to uważam, że nic nie stało na przeszkodzie, żeby porozmawiać ze mną bezpośrednio po powzięciu decyzji po naradzie z nadzorcą podróżującym. Niestety, nic takiego nie zaszło].

Bardzo podobne myśli wyraża List Towarzystwa z 28 czerwca 1999 roku pod nagłówkiem „Zalecenia dotyczące skreśleń”. Dodaje on jednak bardzo istotną z mojego punktu widzenia informację: „Kiedy Towarzystwo zatwierdzi zalecenie przez odesłanie formularza S-2 lub listu S-52, należy ogłosić w zborze skreślenie danego brata z listy usługujących. Przedtem jednak trzeba powiadomić go o tym, że został skreślony.” (podkreślenie moje). Także i ta rada Towarzystwa została przez miejscowych starszych zignorowana, co przyczyniło się do mojego rozgoryczenia i utraty zaufania dla otwartego i wynikającego z chęci pomocy mi zachowania się braci. Co gorsza, od tej pory starsi pomijają całą sprawę zasłoną milczenia, co dodatkowo nie sprzyja mojej duchowej kondycji.

Drodzy Bracia, nie chciałbym użalać się nad sobą ani podważać autorytetu miejscowych starszych. Ale jak zapewne sami zauważacie, w tej historii jest wiele bolesnych dla mnie wątków, które już ponad pół roku nie znajdują wyjaśnienia. Byłbym zatem niezwykle wdzięczny za poinformowanie mnie, jakie były rzeczywiste powody mojego skreślenia i czy faktycznie można mnie uważać za odstępcę? Jakiś czas temu [trzy tygodnie po ogłoszeniu mojego skreślenia] w zborze wygłoszono ostrzegawcze przemówienie „Strzeż się odstępców”. Ku mojemu zdziwieniu usłyszałem, że główną nauką, jakiej hołdują odstępcy jest podważanie doktryny Towarzystwa o krwi. W zasadzie była to chyba oprócz enigmatycznych zagrożeń płynących z Internetu jedyna charakterystyka odstępców nakreślona przez mówcę. Nie chcę wyciągać zbyt daleko idących wniosków, że przemówienie było wygłoszone głównie „pode mnie”, ale zbieżność wypadków jest co najmniej zastanawiająca.

Zdaję sobie sprawę, że kwestia mojego skreślenia jest już zamknięta. Nie miałem ani nie mam też zamiaru odwoływać się od decyzji grona. Mają oni suwerenne prawo do podejmowania takich decyzji. Jednak sam sposób załatwienia tej sprawy jest dla mnie bolesny. Poczułem się jak wykorzystany i niepotrzebny pracownik, z którego odczuciami nie trzeba się liczyć. Owszem, popełniłem wiele błędów. Ale uważam, że po tych kilku latach poświęceń i wyrzeczeń, jakie poniosłem dla Organizacji zasłużyłem sobie, jeśli nie na ludzkie, to przynajmniej teokratyczne potraktowanie mojej osoby.
Zachciejcie przyjąć ode mnie braterskie pozdrowienia.
Marek Boczkowski


Kopie otrzymują:
- grono starszych zboru Nowa Dęba,
- nadzorca obwodu 307.
Marek Boczkowski
A member of AJWRB group

#2 Liberal

Liberal

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1146 Postów
  • Gadu-Gadu:3381793
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:U.K.

Napisano 2009-06-15, godz. 00:53

Na powyższy list nie otrzymałem odpowiedzi z Biura. Wręczyłem go starszym oraz obwodowemu podczas obsugi. Ponieważ był to nowy obwodowy, po raz pierwszy w zborze, starsi mało sr****i nie dostali, żeby mu to jakoś wytłumaczyć.
Za trzy dni (czyli nawet znim list dotarł do Nadarzyna) przyszedł do mnie brat starszy Sylweriusz S. z obwodowym (którego nie pamietam, bo był przelotem) i wyjaśnili mi, że po prostu nie byli ze mną w stanie rozmawiać ze względu na mój moralny stan. Moje sprawy rodzinne i osobiste były rzekomo dla nich tak ciężkim ciosem, że rozmowa ze mną była ponad ich chęci rozmowy ze mną, zatem postanowili to załatwić sprawę za moimi plecami.

Bzdura! Wiele razy próbowałem rozmawiać o swoich problemach ze współstarszymi.
Bracie Szpunar, bracie Tchórzewski, bracie Piorun!
Okazaliście się moimi największymi wrogami, chociaż deklarowaliście przyjaźń. Zawiedliście na każdej linii... Po moim odejściu od zboru zrobiliście ze mnie degenerata, rozpustnika, dziwkarza i psychola. Bo to przecież niemozliwe, żeby starszy zboru porzucił Organizację z powodów doktrynalnych... więc musiało być coś innego na rzeczy. Mam świadków na wasze plugawe wypowiedzi pod moim adresem. Uciekliście się do kłamstw i oszczerstw, żeby wybielić Organizację. To będzie miało ciąg dalszy...

Piliśmy razem wódkę, robiliśmy teokratyczne przekręty, kradliśmy i kłamaliśmy dla dobra Organizacji, a Wy odpłaciliście mi plugawymi pomówieniami?
Żal mi Was i Waszych sumień.

Marek Boczkowski
A member of AJWRB group

#3 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2009-06-15, godz. 01:25

jak i co "kradliście" dla dobra Organizacji?
na czym polegały "teokratyczne przekręty"?

#4 slawo66

slawo66

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 20 Postów

Napisano 2009-06-15, godz. 05:14

działanie zgodnie z zasadą dajcie mi człowieka a paragraf się na niego znajdzie jak za Stalina a gdzie tu miłosierdzie chrześcijańskie

#5 A_Kloo

A_Kloo

    A_kloo

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 532 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Warszawa - Praga

Napisano 2009-06-15, godz. 06:50

nazwiska jakby znane :rolleyes:
Nie wierzę w to, że ‘życie w nieświadomości jest szczęściem’, nie wierzę, że zachęcanie ludzi do życia złudzeniami jest przejawem życzliwości. Wcześniej czy później iluzja musi zderzyć się z rzeczywistością. Im dłużej trwają złudzenia, tym bardziej bolesny jest powrót do rzeczywistości” Podpisuję się pod tymi słowami Raya Franza.

#6 szperacz

szperacz
  • Gadu-Gadu:12358377
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Wrocław

Napisano 2009-06-15, godz. 06:55

Piliśmy razem wódkę, robiliśmy teokratyczne przekręty, kradliśmy i kłamaliśmy dla dobra Organizacji, a Wy odpłaciliście mi plugawymi pomówieniami?
Żal mi Was i Waszych sumień.


Z większością problemów, które opisałeś w swoim liście ja również się zetknąłem.

To niestety często występujące zjawiska u ŚJ. Organizacja często zagarnia pod swe skrzydła wszelkie miernoty społeczne, ludzi nieporadnych, z przerośniętymi ambicjami, itd. Liczy się ilość zamiast jakości. Ktoś taki za jakiś czas zostaje "pasterzem" tylko dlatego, że jest gorliwy i lojalny. Kwalifikacje duchowe, umysłowe, osobowościowe schodzą na dalszy plan. Tym bardziej, że odpowiednich mężczyzn ciągle ŚJ brakuje. Gdy byłem starszym zboru często mi brakowało fachowego przygotowania. Sama znajomość Biblii to za mało.

Współczuję Ci, ale myślę, że napisałeś o jedno zdanie za dużo. Nawet jeśli to prawda. Jeśli sam brałeś udział w tych "kradzieżach i przekrętach", to nie jesteś od tamtych ludzi lepszy. Często złość bywa złym doradcą. Wyszło na to, że działasz z niskich pobudek, chcąc się po prostu zemścić.

Użytkownik szperacz edytował ten post 2009-06-15, godz. 07:07


#7 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2009-06-15, godz. 07:19

Marek, z całym szacunkiem, ale po chusteczkę pisałeś tej list? Przecież to żałośnie upokarzające! To skamlanie o sprawiedliwość w totalitarnej organizacji. Oczywiście, że usprawiedliwia cię ówczesny stan emocjonalny, ale dla wszystkich, którzy podobnie walczą i żebrzą o ludzkie odruchy, różnymi listami do centrali WTS mam jedną radę - trzeba zlać cały ten WTS ciepłym moczem !!

Nie jestem specjalistą, ale Twój ostatni post wskazuje na to, że sprawa wciąż cię zżera od środka. Trawi ci wątrobę i mózg jak gangrena! I w tym sensie WTS wciąż nad tobą tryumfuje. Wciąż ma w niewoli. Lepiej opanować emocje, zrobić bilans zysków i strat, wylizać rany i zlać, zlać i jeszcze raz zlać "ich" dokładnie! Niech się pławią w swoich urojeniach o armagedonie i raju do końca świata i o jeden dzień dłużej! Nas już to nie dotyczy. Pozdro, Marek!

#8 slawo66

slawo66

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 20 Postów

Napisano 2009-06-15, godz. 07:30

Marek, z całym szacunkiem, ale po chusteczkę pisałeś tej list? Przecież to żałośnie upokarzające! To skamlanie o sprawiedliwość w totalitarnej organizacji. Oczywiście, że usprawiedliwia cię ówczesny stan emocjonalny, ale dla wszystkich, którzy podobnie walczą i żebrzą o ludzkie odruchy, różnymi listami do centrali WTS mam jedną radę - trzeba zlać cały ten WTS ciepłym moczem !!

Nie jestem specjalistą, ale Twój ostatni post wskazuje na to, że sprawa wciąż cię zżera od środka. Trawi ci wątrobę i mózg jak gangrena! I w tym sensie WTS wciąż nad tobą tryumfuje. Wciąż ma w niewoli. Lepiej opanować emocje, zrobić bilans zysków i strat, wylizać rany i zlać, zlać i jeszcze raz zlać "ich" dokładnie! Niech się pławią w swoich urojeniach o armagedonie i raju do końca świata i o jeden dzień dłużej! Nas już to nie dotyczy. Pozdro, Marek!

dokładnie

#9 rhundz

rhundz

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1074 Postów
  • Gadu-Gadu:4898177
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Pasłęk / Gdańsk

Napisano 2009-06-15, godz. 07:35

Mi dziadek mawiał:


"demony przeszłosci zawsze fajnie jest profilaktycznie wyegzorcyzmowac. nawet dwa razy"

^_^
powodzenia

#10 Liberal

Liberal

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1146 Postów
  • Gadu-Gadu:3381793
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:U.K.

Napisano 2009-06-15, godz. 10:47

jak i co "kradliście" dla dobra Organizacji?
na czym polegały "teokratyczne przekręty"?



A różne to były sprawy... począwszy od machlojek przy budowie Sali (za co w końcu wziął się Nadarzyn), a skończywszy na wyszukiwaniu kruczków, żeby pozbyć się niewygodnej pionierki lub wykluczyć wieloletniego starszego.

Współczuję Ci, ale myślę, że napisałeś o jedno zdanie za dużo. Nawet jeśli to prawda. Jeśli sam brałeś udział w tych "kradzieżach i przekrętach", to nie jesteś od tamtych ludzi lepszy. Często złość bywa złym doradcą. Wyszło na to, że działasz z niskich pobudek, chcąc się po prostu zemścić.



Może i napisałem za dużo. Fakt. Ale nie uchylam się od odpowiedzialności za sprawy, w których uczestniczyłem, a których teraz żałuję i których się wstydzę. Nię będę się usprawiedliwiał, bo wyjdzie na to, że wszyscy byli źli, a ja cacy. Nie byłem cacy. Byłem może czasem jeszcze "bardziej sprawiedliwy od papieża". Taka była w moim zborze koniunktura, i temu uległem. Chciałem być "organizacyjny" i "teokratyczny" do bólu. Zdarza się.
A to, co napisałem, może dotrze do moich byłych współstarszych i może oni też się zastanowią nad swoją "sprawiedliwością". I uwierz, że nie jest to żadna zemsta. Zwykłe rozliczenie się z przeszłością. Tyle.

Marek, z całym szacunkiem, ale po chusteczkę pisałeś tej list? Przecież to żałośnie upokarzające! To skamlanie o sprawiedliwość w totalitarnej organizacji. (...) Nie jestem specjalistą, ale Twój ostatni post wskazuje na to, że sprawa wciąż cię zżera od środka. Trawi ci wątrobę i mózg jak gangrena! I w tym sensie WTS wciąż nad tobą tryumfuje. Wciąż ma w niewoli. Lepiej opanować emocje, zrobić bilans zysków i strat, wylizać rany i zlać, zlać i jeszcze raz zlać "ich" dokładnie! Niech się pławią w swoich urojeniach o armagedonie i raju do końca świata i o jeden dzień dłużej! Nas już to nie dotyczy.

Pisałem ten list w 2003 roku, ale dziś pewnie napisałbym podobny. Wiesz dlaczego? Bo po wielu latach "przyjaźni" i pracy dla zboru zasłużyłem przynajmniej na jakieś wyjaśnienie, na zwykłą rozmowę, a nie potraktowania mnie jak szmaciarza. Jest w tym mój ból i moja trauma, nie przeczę. I w jakimś stopniu nadal to we mnie siedzi. Nie, żebym się nad sobą użalał czy rozpaczał, bo dobrze wiedziałem, że wczesniej czy później tak się to wszystko skończy. To był mój głos na jawną niesprawiedliwość i szykany, jakie mnie spotkały kiedy ośmieliłem się podważać pewne nauki Towarzystwa. Najpierw potajemne skreślenie mnie ze starszego, potem naznaczenie mnie przed zborem, następnie mnóstwo plugawych plotek (do tego stopnia, że jeszcze będąc w zborze wiekszość braci nie chciała nawet ze mną rozmawiać), a na koniec zostawienie mnie na pastwę losu. Nie będę się wdawał w szczegóły, bo to zbyt upokarzające.
Ale masz rację, trzeba to zostawić i żyć dalej. Opublikowałem ten list tylko po to, żeby jakiś kolejny kandytat na starszego zastanowił się, co może go czekać w razie problemów.

Pzdr.
Marek Boczkowski
A member of AJWRB group

#11 novanna

novanna

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 404 Postów
  • Płeć:Female
  • Lokalizacja:3miasto

Napisano 2009-06-15, godz. 10:59

[Piliśmy razem wódkę, robiliśmy teokratyczne przekręty, kradliśmy i kłamaliśmy dla dobra Organizacji, a Wy odpłaciliście mi plugawymi pomówieniami?
Żal mi Was i Waszych sumień

Nie, dajcie już spokój...mimo że byłam tyle lat sw. i widziąłam dużo złych rzeczy, to zawsze wierzyłam że to jest religia prawidziwa kierowana przez Boga, a z ludzi którzy podchodza do swoich przywilejów w powyższy sposób Bóg organizację oczyszcza.
Dzisiaj wiem, że niezaleznie od tego, co kryje się pod tymi zacytowanym słowami. ile w tym prawdy WIEM, ŻE W ORGANIZACJI jak i w życiu wszystko jest bardzo wymierne, i względne. nie ma czegoś takiego, jak czarne i białe.
I to jest największa prawda jaka posiadłam przez ostatnie lata mojej marnej egzystencji :lol:


ps. tak samo jak prawdob7 jestem zdziwiona cały czas jątrzącą się raną w twoim sercu Liberał. Szkoda mi ciebie bardzo, bardzo. Chętnie bym cie przytuliła bez podtekstów oczywiście ;)

Użytkownik novanna edytował ten post 2009-06-15, godz. 11:00


#12 Liberal

Liberal

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1146 Postów
  • Gadu-Gadu:3381793
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:U.K.

Napisano 2009-06-15, godz. 11:06

tak samo jak prawdob7 jestem zdziwiona cały czas jątrzącą się raną w twoim sercu Liberał. Szkoda mi ciebie bardzo, bardzo. Chętnie bym cie przytuliła bez podtekstów oczywiście ;)

Dziekuję za dobre słowo :)
Czy się jątrzy jeszcze to nie wiem, na pewno zbyt wiele mnie to wszystko kosztowało, żeby o tym ot tak sobie zapomnieć. Czasem wracają jakieś wspomnienia, żal, doznane przykrości... zwłaszcza kiedy czytam o "wspaniałości" Organizacji. Ale - tak jak napisałem powyżej - niech moja historia będzie przestrogą dla innych, a dla starszych przypomnieniem, że nie powinni być pastuchami, ale pasterzami :)

Marek Boczkowski
A member of AJWRB group

#13 malinowa7

malinowa7

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 438 Postów
  • Płeć:Not Telling

Napisano 2009-06-15, godz. 13:03

Twoja historia to tylko kolejny dowód na to,że starsi nie radzą sobie z rozwiązywaniem tego typu problemów, nie mają do zaoferowania nic poza drętwymi gadkami i bezmyślnym cytowaniem wersetów. Jeśli nie znajdują rozwiązania to zmiatają problem pod dywan. To powszechne.
Uderzający jest jednak zupełny brak jakiegoś "czynnika ludzkiego" pośród tych wszystkich działań podjętych przez starszych. Brak zwykłego ludzkiego zainteresowania, współczucia, chęci zrozumienia. To naprawdę smutne jeśli faktycznie nikt ze starszych nie próbował z Tobą tak zwyczajnie, normalnie pogadać, wysłuchać. Zachowali się tak, jakby zupełnie nie zależało im abyś pozostał w zborze.

PS: Uważam jednak, że publikując swój list na forum powinieneś usunąć nazwiska starszych lub choćby zastąpić je tylko pierwszą literą nazwiska. Skoro zmieściłeś ten list ku przestrodze to nazwiska nie są do niczego potrzebne, a podawanie ich publicznie wygląda trochę jak taka mała zemsta.

#14 brat_jaracz

brat_jaracz

    Nadzorca widnokręgu ;-)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 3225 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-06-15, godz. 13:26

A ja nie mam złudzeń, że zasłużeni dla organizacji mogą liczyć na coś więcej niż oziębłość. Zawsze pamiętam przykład mojego dziadka, który przeżył załamanie nerwowe, po tym, jak go niesłusznie wykluczyli za rzekome przekręty przy budowie sali. Później szybciutko go przyłączyli, gdy się okazało, że jednak księgowość była źle prowadzona, a nie on nawalił. Czy usłyszał kiedyś jakieś dobre słowo? Czy ktoś próbował go przeprosić za upokorzenie, a wręcz zniesławienie? W czasach, gdy wszechwiedzący starsi sikali w pieluchy albo nie było ich na świecie, on ukrywał "bibułę" przed SB, gościł pionierów i śmigał po lasach, uciekając przed milicją. Jakie to wszystko miało później znaczenie? Jak się okazało - zerowe <_<
Podobnych przykładów jest znacznie więcej, na pewno w każdym okręgu, w większości obwodów i w wielu zborach.
"W świecie panuje skłonność do odrzucania przewodnictwa. (...) W organizacji Bożej nie ma ducha niezależnego myślenia, a ponadto naprawdę możemy ufać tym, którzy nam przewodzą".
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.


"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"

#15 A_Kloo

A_Kloo

    A_kloo

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 532 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Warszawa - Praga

Napisano 2009-06-15, godz. 13:43

i dla takich PIONIERÓW tego ruchu w Polsce nie ma poszanowania, są na marginesie, czasem w roczniku się o nich wspomni , a nie daj Bóg jakby z czymś się zaczęli na starość nie zgadzać. :rolleyes:

Użytkownik A_Kloo edytował ten post 2009-06-15, godz. 13:44

Nie wierzę w to, że ‘życie w nieświadomości jest szczęściem’, nie wierzę, że zachęcanie ludzi do życia złudzeniami jest przejawem życzliwości. Wcześniej czy później iluzja musi zderzyć się z rzeczywistością. Im dłużej trwają złudzenia, tym bardziej bolesny jest powrót do rzeczywistości” Podpisuję się pod tymi słowami Raya Franza.

#16 kremówka

kremówka

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 244 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-06-15, godz. 17:55


na pewno zbyt wiele mnie to wszystko kosztowało, żeby o tym ot tak sobie zapomnieć.

Zapomnieć nie wskazane bo przecież to jest jakies doświadczenie życiowe,które może sie przydać,w myśl zasady "co mnie nie zabije to mnie wzmocni",to że po tylu latach ciągle o tym myślisz świadczy tylko o tym że naprawde mamy wrodzoną potrzebę sprawiedliwości.Ważne natomiast żeby wybaczyć,jeśli juz nie dlatego że to po chrześcijansku,to dlatego ,ze taka negatywna emocja obraca sie tylko przeciw Tobie,oni mają sie dobrze.

Użytkownik kremówka edytował ten post 2009-06-15, godz. 17:56


#17 Ktosia

Ktosia

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 169 Postów
  • Lokalizacja:Wrocław

Napisano 2009-06-16, godz. 20:50

A ja w pewnym sensie rozumiem Liberała. Poczuł się urażony sposobem załatwienia tego wszystkiego, zawiódł się na ludziach, na których pomoc liczył i których pewnie uważał za przyjaciół. Niby czas leczy rany, ale jednak... zdrada boli przez całe życie.
Ktosia

"Czasem trzeba umrzeć, by urodzić się na nowo.
Czasem trzeba wiele stracić, by wyjść z podniesioną głową.
Nawet przestać wierzyć, by docenić wiary siłę.
Gdy przeczytasz tysiąc książek, czy zrozumiesz jedną chwilę?"

#18 qwerty

qwerty

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2138 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-06-17, godz. 08:06

Marek, rozumiem Cię oczywiście.

A co do tematu, po raz kolejny powiem to co wszyscy wiedzą. Starsi powinni obowiązkowo przejść jakiś kurs psychologii :) Na świeckiej uczelni.
Bo kurs made by WTS powoduje więcej szkód niż pożytku u osób którym pomagają. Zachęca się aby ze wszystkimi problemami iść do starszych. Ale to jełopy po zawodówkach nieprzystosowane do pomagania psychicznego ludziom. Mają swoje mantry od wtsu których się trzymają.
BO CO CI MIELI POWIEDZIEĆ? Gdyby się z Tobą Marku spotkali i wysłuchali musieliby Ci przyznać rację :) A problem najłatwiej ZASYPAĆ! Wyrzucić wykluczyć i PROBLEM CUDOWNIE ZNIKA :)
Więc starsi to specjaliści od czyszczenia, czyściciele tak zwani. Zalewają śmród grubą warstwą betonu :)

Użytkownik qwerty edytował ten post 2009-06-17, godz. 08:07

nie potrafiłam uwierzyć.......

#19 Liberal

Liberal

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1146 Postów
  • Gadu-Gadu:3381793
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:U.K.

Napisano 2009-06-17, godz. 09:46

Mają swoje mantry od wtsu których się trzymają.
BO CO CI MIELI POWIEDZIEĆ? Gdyby się z Tobą Marku spotkali i wysłuchali musieliby Ci przyznać rację :)

Tak sobie myślę, że brak jakichkolwiek kwalifikacji do zmierzenia się z problemem i pomagania innym, to jedna strona medalu. Ale druga - i to głównie chciałem w swoim liście uwypuklić - to fakt, że oni nawet nie trzymają się wskazówek organizacyjnych. Punkt po punkcie podałem te wytyczne, i nie zastosowali się do ani jednego. OK, rozumiem, mogli mieć jakieś swoje obawy, mogli uważać, że problem ich przerasta, ale w bardzo wielu takich sytuacjach jak moja, popełnia się kardynalne uchybienia proceduralne.
A co by zrobili, gdybym dopuścił się jakiegoś grzechu zasługującego na komitet? Też by mnie cichaczem wykluczyli i dowiedziałbym się o tej zaocznej decyzji dopiero z mównicy, jak to było z moim skreśleniem?
Takim postępowaniem jednym pociągnięciem spuścili do klozetu moje 8 lat usługiwania i rzekomą przyjaźń, jaką mi przez lata deklarowali.
I kto powinien zostać napomniany w dalszej kolejności? Pytanie retoryczne
:)
Marek Boczkowski
A member of AJWRB group

#20 paradise1874

paradise1874

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 236 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2009-06-17, godz. 13:02

Marek, rozumiem Cię oczywiście.

A co do tematu, po raz kolejny powiem to co wszyscy wiedzą. Starsi powinni obowiązkowo przejść jakiś kurs psychologii :) Na świeckiej uczelni.
Bo kurs made by WTS powoduje więcej szkód niż pożytku u osób którym pomagają. Zachęca się aby ze wszystkimi problemami iść do starszych. Ale to jełopy po zawodówkach nieprzystosowane do pomagania psychicznego ludziom. Mają swoje mantry od wtsu których się trzymają.
BO CO CI MIELI POWIEDZIEĆ? Gdyby się z Tobą Marku spotkali i wysłuchali musieliby Ci przyznać rację :) A problem najłatwiej ZASYPAĆ! Wyrzucić wykluczyć i PROBLEM CUDOWNIE ZNIKA :)
Więc starsi to specjaliści od czyszczenia, czyściciele tak zwani. Zalewają śmród grubą warstwą betonu :)

Zgadzam się z Qwerty, rozwiązywanie głębokich problemów psychologicznych na poziomie Strażnic czy innych publikacji WTS zazwyczaj nic nie wnosi, a ludzie, którzy próbują bawić się w terapeutów przy pomocy tychże wydawnictw często wyrządzają szkodę a nierzadko doprowadzają osoby naprawdę przybite do jeszcze większych rozterek emocjonalnych. Ilu z nich ma naprawdę kwalifikacje z kierunku psychologii? Ilu z nich wie jak naprawdę należy pomóc osobie przeżywającej głębokie emocjonalne problemy. Uważam że każdy powinien zajmować się tym czym umie najlepiej. Skoro uczyłeś się za murarza to buduj domy, jeśli jako piekarz to wypiekaj ciasto itd... itp..., a nie zabieraj się za psychologię. Tyle rady dla wszystkich starszych nie mających kwalifikacji w kierunku psychologii.




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych