Pierwszy kroczek do uwolnienia
#1
Napisano 2009-06-17, godz. 22:04
Moi rodzice są świadkami jehowy. I starali się mnie w tej sekcie wychować. Na szczęście Diabeł miał wobec mnie inne plany
Mój problem polegał tylko na tym, że kontrolowany przez nich umysł nie pozwalał mi na świadome myślenie o tym, co robią. Nasze życie polegało na łażeniu na zebrania 3 razy w tygodniu, czytaniu codziennie Biblii i wiecznego szlajania się po domach. Na każdym spotkaniu przez kilkanaście lat słyszałam, że mam brać wszystko tak, jak jest mi podane, i nie zadawać pytań, bo "Bóg będzie zły". I że na wszystko muszę sobie "zasłużyć". Matka lała mnie kablem od odkurzacza wrzeszcząc, że moje zachowanie "nie podoba się Bogu". Ojciec sprzedawał mi wykłady o tym, jak okropne jest moje zachowanie i że "bycie na coś złym jest odrażające dla Boga". Nie mogłam kogoś nie lubić, bo "Jezus kazał milować wszystkich ludzi". Nie mogłam kontaktować się z ludźmi spoza wspólnoty, bo oni byli tego nie warci i "nie rozumieli moich potrzeb duchowych". W szkole miałam siedzieć cicho i się nie wychylać, bo "nie wolno się wtrącać w sprawy świata".
Kiedyś po kryjomu zostałam przewodniczącą szkoły. Bracia donieśli na mnie. Ojciec nie pogadał nawet ze mną, tylko wywiesił kartkę w szkole, że rezygnuję z tego stanowiska, bo jestem SWIADKIEM JEHOWY. Wrócił do domu oburzony, mówiąc, że "niszczę jego reputację" [był nadzorcą zboru]. Takie akcje zdarzały się bez przerwy. A ja tak bardzo chciałam, żeby ten Bóg mnie kochał, więc byłam pionierką, chodziłam głosić codziennie, mimo że przez 17 lat życia nigdy nie przestałam czuć wstydu, gdy stałam przy drzwiach. Myślałam, że to ze mną jest coś nie tak.
Czułam się inna w podstawówce [koszmarne zażenowanie, gdy wszyscy mogli śpiewać kolędy, a ja nie; wszyscy robili ozdoby choinkowe, a ja nie], ale czułam się też nieswojo na zebraniach. Zawsze było coś, co się komuś nie spodobało - fryzura, za krótka spódnica albo za duży dekolt, zbyt czerwona bluzka...
Czułam, że nie pasuję nigdzie, że nie mam swojego miejsca.
Żyłam w przerażeniu, że zawsze będę inna niż wszyscy, że nigdy nie osiągnę tego, o czym marzę, że nie będę żyła jak normalni ludzie. "Katowałam" samą siebie za te myśli, ale i tak się pojawiały. Zaczęłam brać bardzo silne leki, od których się szybko uzależniłam.
Kiedy to piszę, myślę sobie, że uratowały mnie stamtąd. Ech.
Kiedy miałam 16 lat przeszłam załamanie nerwowe i próbowałam się zabić. Co zrobili starsi? Zwołali Komitet Sądowniczy i odczytali dziesięć wersetów na temat braku szacunku do życia. A że było mi wszystko jedno, zaświeciła mi się w głowie lampka - czy ci ludzie dbają o mnie, czy o swój wizerunek? To ma być ta Jedyna religia? Rozpłakałam się, bo po raz pierwszy pozwoliłam sobie na myślenie w pełnym znaczeniu tego słowa. Na to, żeby się z nimi nie zgodzić. Nic nie powiedziałam. Uznali to za akt skruchy i chyba bali się roztrząsać sprawę.
Rok później byłam już w ośrodku odwykowym, mogłam pożyć z dala od tego syfu, zobaczyć kim jestem, czego chcę i gdy wróciłam z ośrodka, powiedziałam rodzicom, że nigdy już nie pójdę z nimi na żadne zebranie. Wiedziałam, że rozpętuję piekło, ale czułam też, że jeśli będę się dalej oszukiwać, nie dam rady. Nie wiedziałam, co zrobią, ale musiałam zawalczyć o siebie. Ojciec był załamany - głównie tym, że straci stołek nadzorcy. Matka płakała mówiąc, że pozbawiam się nadziei na zbawienie. Obydwoje nie odzywali się do mnie przez m-c. Później i w nich zaszły zmiany. Musieli się z tym pogodzić. Teraz nasze stosunki są całkiem w porządku. Wiem, że byli tacy, jacy umieli być i robili to wszystko ze strachu.
A ja wyjechałam sobie, poznałam swojego obecnego męża, urodziłam najsłodsze dziecko świata i spełniam wszystkie swoje marzenia. Myślę, czuję i jestem wolna.
Z perspektywy 9 lat widzę, że na zewnątrz świadkowie nadal są postrzegani jako najuczciwsi, najbardziej kochający ludzie na świecie. Ale w środku jest tak jak wszędzie indziej. I mam wrażenie, że im piękniej wygląda wspólnota/organizacja z zewnątrz, tym większe bagno w środku...
Zrzuciłam. Pora ruszyć w kolejną podróż bez niepotrzebnego bagażu. Dzięki
#2
Napisano 2009-06-17, godz. 22:16
#3
Napisano 2009-06-18, godz. 04:46
z tego co czytam, szczerze - to nigdy nie chciałbym się znaleźć w Twojej skórze! taka mnie naszła myśl, jak czytałem Twoje wspomnienia - praktycznie można Twoje przezycia przyrównać do przezyć molestowanych dzieci, z ta tylko różnicą, że Ty byłaś molestowana psychicznie, a nie fizycznie ! mam nadzieje, że już pozbierałaś się i nie patrzysz na to co było, ale na to co jest !
"Religia jest obrazą godności ludzkiej
Bez niej mamy dobrych ludzi czyniących dobre rzeczy
i złych ludzi czyniących złe rzeczy
Żeby jednak dobrzy ludzie czynili złe rzeczy,
potrzeba religii" Richard Dawkins
#4
Napisano 2009-06-18, godz. 06:40
"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]
#5
Napisano 2009-06-18, godz. 06:59
Pozdrawiam
Użytkownik brat_jaracz edytował ten post 2009-06-18, godz. 06:59
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#6
Napisano 2009-06-18, godz. 08:01
Sciskam Cię wirtualnie
#7
Napisano 2009-06-18, godz. 08:58
: *
#8
Napisano 2009-06-18, godz. 09:45
sorry,mam problemy z netem i stad dublowanie postu
Użytkownik jb edytował ten post 2009-06-18, godz. 17:08
#9
Napisano 2009-06-18, godz. 10:06
Pamiętaj że nie jesteś sama, myślę że prawie każdy z nas, odchodząc potrzebuje zrozumienia i wsparcia, potrzebuje się poprostu wygadać i poczuć PRAWDZIWĄ I SZCZERĄ MIŁOŚĆ a nie tą warunkową, którą serwuje WTS. Piętno, które wywarła na naszej duszy organizacja wielu ciąży i będzie ciążyć przez jakiś czas ale jesteśmy wolni od chorego ludzkiego systemu, który nie ma nic wspólnego z Chrystianizmem.Dzięki, kochani!
: *
Nie obrażaj się na Boga, bo On jest wśród nas. Pokładaj ufność tylko w nim i Jezusie Chrystusie a poczujesz ulgę.
Do zobaczenia
#10
Napisano 2009-06-18, godz. 10:40
#11
Napisano 2009-06-18, godz. 10:56
Dziś nawet nie mogę mu powiedzieć, że czuję się przez niego oszukana.
#12
Napisano 2009-06-18, godz. 16:13
#13
Napisano 2009-06-18, godz. 16:19
Qwerty, on też był czyjąś ofiarą i też był przez kogoś oszukany. Po prostu lepiej nie potrafił. Zrozumienie rodzi współczucie.Dziś nawet nie mogę mu powiedzieć, że czuję się przez niego oszukana.
#14
Napisano 2009-06-18, godz. 16:24
Qwerty, on też był czyjąś ofiarą i też był przez kogoś oszukany. Po prostu lepiej nie potrafił. Zrozumienie rodzi współczucie.
To prawda, mihau. Ale każdy ma też prawo czuć przez chwilę współczucie dla samego siebie. Wściekłość uderza w nas samych, ale przebaczanie na siłę i duszenie złości też nie jest dobrym wyjściem.
Oczywiście masz rację. To, co pomogło mi naprawić kontakty z moimi rodzicami, to właśnie zrozumienie. Wiem, że wszystko, co do tej pory robią, wynika z tego, że nie umieją inaczej. Z różnych powodów. I nie mam do nich żalu. Ale minęło kilka dobrych lat, zanim udało mi się im to zupełnie wybaczyć.
#15
Napisano 2009-06-18, godz. 16:40
#16
Napisano 2009-06-18, godz. 17:08
A zauważyłaś jaki masz fajny numer użytkownika?Na szczęście Diabeł miał wobec mnie inne plany
Pozdrawiam słodziutko
#17
Napisano 2009-06-18, godz. 17:35
#18
Napisano 2009-06-18, godz. 17:37
Nie odmawiam Querty prawa do litowania się nad samą sobą. Jednak z tego co pisze wynika że jest dorosła a może i starsza od Ciebie. Najwyższa pora z toksycznych emocji wyrosnąć. A może wolisz mieć rację?
litowanie się nad sobą, a przeżycie żalu to dwie różne rzeczy
I wiek nie ma nic do tego. Wszystko zależy, kiedy ktoś uświadamia sobie, ile stracił. Jestem za tym, żeby to przeżyć i pójść dalej
Tak, zauważyłam swój nr kilka lat temu i wciąż jestem z niego dumna. hahaha
Nie ma przypadków!
diabeł_w_ludzkiej skórze_
Myślę, że to co napisano tutaj dużymi literkami przyda się wielu czytelnikom tego forum: http://zenforest.wor...i/#comment-9495
zgadzam się Wielu ludziom by się przydało.
Ale nie oceniajmy ludzi po jednym wpisie
#19
Napisano 2009-06-18, godz. 17:58
Czy to jest sprawka szatana czy tylko przypadek prze pana...A zauważyłaś jaki masz fajny numer użytkownika?
Pozdrawiam słodziutko
By Kazik
#20
Napisano 2009-06-18, godz. 18:07
Kiedyś po kryjomu zostałam przewodniczącą szkoły. Bracia donieśli na mnie. Ojciec nie pogadał nawet ze mną, tylko wywiesił kartkę w szkole, że rezygnuję z tego stanowiska, bo jestem SWIADKIEM JEHOWY. Wrócił do domu oburzony, mówiąc, że "niszczę jego reputację"
Chyba każdy z nas przechodził takie akcje Ja w trzeciej klasie podstawówki przełamałam się i na lekcji plastyki namalowałam choinkę (to było przed świętami). Pani mnie pochwaliła, powiedziała że to najładniejszy obrazek w klasie i wstawiła piątkę do dziennika, a ja - pękając z dumy - pobiegłam do domu pochwalić się rodzicom. Rezultat - tata podarł na strzępy moje dzieło, zbił mnie pasem i zwyzywał od pogan :/
Nigdy więcej się nie przyznałam, że robię w szkole aniołki, pisanki i ozdoby świąteczne i sprawia mi to przyjemność
ByłaM --> Czy u Ciebie też tak było, że ze strachu przed laniem i awanturą po prostu nauczyłaś się okłamywac rodziców w pewnych sprawach?
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych