Pierwszy kroczek do uwolnienia
#21
Napisano 2009-06-18, godz. 19:02
#22
Napisano 2009-06-18, godz. 19:12
ByłaM --> Czy u Ciebie też tak było, że ze strachu przed laniem i awanturą po prostu nauczyłaś się okłamywac rodziców w pewnych sprawach?
W pewnym momencie tak, ale bardzo późno, bo wkręcono mi genialną samokontrolę. Ale bywało, że robiłam różne rzeczy w ukryciu - np. śpiewałam w chórze szkolnym podczas świąt albo grałam w POGAŃSKIM przedstawieniu [czytaj DZIADY Mickiewicza]. Zazwyczaj i tak wychodziło to na jaw i miałam przes***e.
Kiedy odkryłam, że popełniać błędy można tylko w teorii i że miłość, o której słyszałam, wcale nie jest bezinteresowna, po prostu zaczęłam udawać w domu kogoś innego niż byłam w środku. Myślę, że skończyłoby się na rozdwojeniu jaźni , bo robiłam to całkowicie podświadomie. Zawsze czułam, że jestem dwiema osobami na raz i nie wiedziałam, która jest prawdziwa. Niezła paranoja.
Ale nauczyło mnie to czegoś ważnego - po pierwsze wiem dzięki temu, że zakazywanie czegoś dziecku bez wyjaśnienia mu DLACZEGO i rozmowy, mija się z celem.
Oraz, że gdy dziecko zrobi coś nie do końca wspaniałego, nie można go wyłącznie krytykować, ale naprawdę pozwolić mu na to, żeby mogło popełniać błędy i nie bało się przyjść i powiedzieć o tym, co je martwi. Mam nadzieję, że uda mi się to z moją córką
#23
Napisano 2009-06-19, godz. 07:44
To świetnie, że choć przykre doświadczenia były Twoim udziałem, to jednak sporo Cię to nauczyło. I potrafisz z przeżyć świadkowskim wyciągnąć lekcję- nie powielić błędów rodziców.Ale nauczyło mnie to czegoś ważnego - po pierwsze wiem dzięki temu, że zakazywanie czegoś dziecku bez wyjaśnienia mu DLACZEGO i rozmowy, mija się z celem.
Oraz, że gdy dziecko zrobi coś nie do końca wspaniałego, nie można go wyłącznie krytykować, ale naprawdę pozwolić mu na to, żeby mogło popełniać błędy i nie bało się przyjść i powiedzieć o tym, co je martwi. Mam nadzieję, że uda mi się to z moją córką
Nasunęła mi się refleksja... Czy nie przenosisz uzasadnionego oburzenia za druzgoczące Cię przeżycia z okresu, gdy byłaś śJ, na organizację. Bo z Twojego opisu wynika, że skrzywdzili Cię przede wszystkim rodzice. Nie rozumieli Ciebie, nie interesowali się co czujesz, jakim problemom musisz stawić czoło. Wymagali posłuszeństwa wobec organizacji i wobec siebie jako przedstawicieli tej organizacji. Ale przede wszystkim byli Twoimi rodzicami, byłaś ich kochanym dzieckiem i powinni Cię chronić, bezgranicznie kochać, opiekować się Tobą zwłaszcza jak jest Ci źle i jak błądzisz. A oni postawili wyżej od Ciebie WTS, choć to Ty powinnaś być dla nich najważniejsza. Może uprościłam za bardzo pewne sprawy, może w ogóle nie mam racji. Ja też wychowałam się w rodzinie śJ. Na pewno byli to inni śJ, może mniej zaangażowani w "sprawy królestwa", mniej lojalni wobec organizacji, mniej też kryształowi jako ludzie. Ale jestem przekonana, że nas kochali i rozumieli, choć nie zawsze ze wszystkim się zgadzaliśmy.
#24
Napisano 2009-06-19, godz. 08:00
Takie "grzeszki" to pewnie ma większość świadkowskich dzieci. Ja nazywam to przystosowaniem do życia w grupie. Człowiek, zwłaszcza młody, nie lubi się wyróżniać i potrzebuje akceptacji rówieśników. ŚJ nazywają takie zachowania prowadzeniem podwójnego życia, ja nazywałam je elastycznością. To naturalne, że jako dorastająca młodzież chcieliśmy mieć przyjaciół, którzy nas lepiej rozumieli od rodziców i byli fajni, przebojowi, luzaccy. A jednocześnie nie chcieliśmy zawieść rodziców, staraliśmy sie być posłusznymi dziećmi śJ.a ja po kryjomu ale czując , że grzeszę kupowałem prezent dla wylosowanej osoby na mikołajki bo w 7 i 8 klasie było głupio się wykręcać.
Jednego się wstydzę do dziś. Jako licealistka poleciałam na pochód 1-majowy, a tyle ze mną wałkonili tę sprawę rodzice i mieli sporo racji, prawdę mówiąc mieli rację zupełną. Nic tak skutecznie nie uczy człowieka, jak osobiste doświadczenia. Za 2 lata nie było już pochodów, a ja nauczyłam się, że nie zawsze warto iść na kompromis, za to dobrze jest mieć własne zdanie.
#25
Napisano 2009-06-19, godz. 08:07
Piszecie, że to nie wina organizacji tylko rodziców.
Otóż nie. Organizacja nauczyła ich kochac warunkowo! A instynkt podpowiada - rodzice kochają bez żadnych warunków.
Nawet Biblia daje przykłady miłości bezwarunkowej do swoich dzieci Syn marnotrawny na przykład.
Rodzice świadkowie kochają dzieci tylko za to że chodza na zebrania, na zbiórki, za dawanie komentarza na zebraniu.
Za osiągnięcia świeckie nie moga pochwalić.
Więc jednak to wina organizacji, iż tak nakazuje nie kochac kochac swoje dzieci.
#26
Napisano 2009-06-19, godz. 08:38
chyba tylko za takie można chwalić, gdzie dziecko bedzie w jakiś sposób wciskać kit brooklynski i o których bedzie można popodniecac się na zgromadzeniach w punktach w stylu "przychodzi baba do lekarza" lub poczytać w wts-owskich gazetkach "reklamowych"Za osiągnięcia świeckie nie moga pochwalić.
Użytkownik sebol edytował ten post 2009-06-19, godz. 08:39
"Religia jest obrazą godności ludzkiej
Bez niej mamy dobrych ludzi czyniących dobre rzeczy
i złych ludzi czyniących złe rzeczy
Żeby jednak dobrzy ludzie czynili złe rzeczy,
potrzeba religii" Richard Dawkins
#27
Napisano 2009-06-19, godz. 09:31
a ja tam nigdy nie robiłem takich rzeczy. Jak się w szkole pytali dlaczego tego lub tamtego NIE, to odpowiadałem że nie bo nie lub że to głupota, nigdy się nie demaskowałem z poglądami świadkowskimi, nie miałem takiego zamiaru. Może to ze względu na moją nonkonformistyczną postawę i chęć robienia wszystkiego na opak w stosunku do ogółu?a ja po kryjomu ale czując , że grzeszę kupowałem prezent dla wylosowanej osoby na mikołajki bo w 7 i 8 klasie było głupio się wykręcać. zamiast dyskotek były prywatki w latach 70 i 80-siątych, też parę razy zgrzeszyłem, podpalałem papierosy z czym potem miałem poważny problem, echhhhh działo się działo
byłaM, niezły sajgon miałaś. Współczuję... i gratuluję!
#28
Napisano 2009-06-19, godz. 10:17
Nasunęła mi się refleksja... Czy nie przenosisz uzasadnionego oburzenia za druzgoczące Cię przeżycia z okresu, gdy byłaś śJ, na organizację. Bo z Twojego opisu wynika, że skrzywdzili Cię przede wszystkim rodzice.
Winię za to głównie organizację
To w domyśle jest
Jasne, że moi rodzice nie musieli się do niej przyłączać, ale wiem, że byli przekonani, że to coś dobrego. Uważam, że d...y dała głównie ta sekta. Wyszukuje zagubionych ludzi i wykorzystuje ich desperację.
nie do końca się zgadzam z przedmówcami. Pomijając że wyszło iż się lituję nad sobą
Mnie tak nie wyszło
Użytkownik byłaM edytował ten post 2009-06-19, godz. 10:16
#29
Napisano 2009-06-19, godz. 23:55
nie do końca się zgadzam z przedmówcami. Pomijając że wyszło iż się lituję nad sobą A może faktycznie tak jest chcę wrócić do tematu miłości.
Piszecie, że to nie wina organizacji tylko rodziców.
Otóż nie. Organizacja nauczyła ich kochac warunkowo! A instynkt podpowiada - rodzice kochają bez żadnych warunków.
Nawet Biblia daje przykłady miłości bezwarunkowej do swoich dzieci Syn marnotrawny na przykład.
Rodzice świadkowie kochają dzieci tylko za to że chodza na zebrania, na zbiórki, za dawanie komentarza na zebraniu.
Za osiągnięcia świeckie nie moga pochwalić.
Więc jednak to wina organizacji, iż tak nakazuje nie kochac kochac swoje dzieci.
W ten sposób rodzą się stereotypy. Jednak nikt rodzicom w organizacji nie zabrania kochać swe dzieci bezwarunkowo. Masz złe doświadczenia, ale musisz się wznieść ponad nie, by uczciwie móc to ocenić. Mnie jest łatwiej- moja mama kochała mnie zawsze bezwarunkowo, nawet gdy się buntowałem przeciw zborowi i przestałem chodzić na zebrania.
"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]
#30
Napisano 2009-06-20, godz. 09:01
W ten sposób rodzą się stereotypy. Jednak nikt rodzicom w organizacji nie zabrania kochać swe dzieci bezwarunkowo. Masz złe doświadczenia, ale musisz się wznieść ponad nie, by uczciwie móc to ocenić.
Rozdźwięk pomiędzy tym, co oficjalnie mówi ta organizacja, a tym, co "daje do zrozumienia" jest znaczny. To musisz przyznać AndreaZZ
A mimo to zgadzam się z Tobą - są rodzice, również wśród ŚJ, którzy potrafią kochać bez względu na wszystko. Ale jest takich niewielu. Bo żeby kochać bezinteresownie trzeba być w miarę zdrowym psychicznie , a jak wiadomo mało takich osób w tej wspólnocie
#31
Napisano 2009-06-20, godz. 09:56
Rozdźwięk pomiędzy tym, co oficjalnie mówi ta organizacja, a tym, co "daje do zrozumienia" jest znaczny.
Dobrze, że to mówisz. Ja również byłem w grupie destrukcyjnej (nie ŚJ) i to, co padało z mównicy (dobra mowa, tak aby ludzie "spoza" nie zorentowali się, jaka jest prawda), było uzupełniane przez różne zachowania tych na czele poza kulisami, które "dawały do zrozumienia".
pozdrawiam
#32
Napisano 2009-06-20, godz. 13:14
Rozdźwięk pomiędzy tym, co oficjalnie mówi ta organizacja, a tym, co "daje do zrozumienia" jest znaczny. To musisz przyznać AndreaZZ
A mimo to zgadzam się z Tobą - są rodzice, również wśród ŚJ, którzy potrafią kochać bez względu na wszystko. Ale jest takich niewielu. Bo żeby kochać bezinteresownie trzeba być w miarę zdrowym psychicznie , a jak wiadomo mało takich osób w tej wspólnocie
Na przykład moi W czasach mojego dzieciństwa bywali zbyt gorliwi, ale na szczęście im przeszło
#33
Napisano 2009-06-20, godz. 13:19
Na przykład moi W czasach mojego dzieciństwa bywali zbyt gorliwi, ale na szczęście im przeszło
Moi też znormalnieli Nie do końca, ale musieli zastanowić się trochę nad życiem
Najpierw odeszłam ja, rok później moja siostra... Nie mogli tego nie zauważyć.
Teraz są OK. Nie wtrącają się za bardzo i narzucają w przeciętnym stopniu
#34
Napisano 2009-06-20, godz. 13:24
#35
Napisano 2009-06-20, godz. 14:06
Moja rodzina narzuca się tylko w okresach okołopamiątkowych i okołokongresowych...
U mnie dokładnie tak samo
Jeszcze bywa, że w czasie obsługi się nakręcą.
#36
Napisano 2009-06-20, godz. 14:08
U mnie dokładnie tak samo
Jeszcze bywa, że w czasie obsługi się nakręcą.
Moja mama zostawia u nas strażnicę i ps jak przyjeżdża i udaje, że zapomniała )
#37
Napisano 2009-06-21, godz. 19:57
Szkoda, że czasopismo Strażnica podaje tylko "piękne przykłady teokratycznych rodzin", jak to wszystkie dzieci grzecznie zostały ochrzczonymi Świadkami Jehowy i nadal nimi są. Czy zdajecie sobie sprawę co by było, gdyby Strażnica zaczęła podawać wszystkie przykre doświadczenia które mają miejsce a są zamieszczane na tym forum? Niestety, Organizacja jak zwykle woli się wybielać a swoje zgniłe owoce zakopuje głęboko w ziemi, żeby ludzie ich nie widzieli. A takich zgniłych owoców jest coraz więcej, nie tylko w Polsce ale w skali całego świata. Strach pomyśleć, ile jeszcze takich kochających chrześcijańskich rodziców wychowuje swoje dzieci...
W moich okolicach z niesmakiem wspominam pewną kobietę - ŚJ która - będąc sama z małym synkiem w domu - musiała koniecznie wyjść do sklepu na zakupy czy coś w tym stylu. Jednak nie było nikogo kto by mógł przypilnować jej synka żeby sobie nic nie zrobił. Wiecie co wymyśliła? Przywiązała go za nóżkę do nogi stolika... Ale wiecie co jest w tym wszystkim szokujące? Że opowiadała naszej grupie o tym po zebraniu książki (!) Ja bym się wstydził przyznawać do tego. No ale czego się można spodziewać po kobiecie która podczas zebrania nie pilnuje swojej małej córeczki pozwalając jej tarzać się po całym dywanie pod nogami braci?
Czasami myślę, że dobrze by było zebrać takie wszystkie niechlubne historie i wysłać to wszystko przetłumaczone na angielski do Brooklynu, zaś nieprzetłumaczone do Biura Oddziału w adekwatnym kraju. Skala tego zjawiska jest być może o wiele większa niż się mogłoby wydawać.
Ja może nie przeszedłem przez to piekło ponieważ moi rodzice są katolikami. Moja matka i mój ojciec nigdy nie zmuszali mnie do chodzenia na religię, gdy przestałem na nią chodzić, pomimo że siostra zakonna przysłała list w którym powiadomiła moich rodziców że nie byłem ileś tam razy na lekcji religii. Tak samo gdy zostałem ŚJ żaden z rodziców nie robił mi z tego powodu bulwersacji. Miałem zawsze wolny wybór.
Niemniej jednak staram się przejawiać empatię i zrozumieć wyjątkowo ciężkie położenie pokrzywdzonych przez rodziców dzieci. Tak więc po raz kolejny staje się oczywiste że fanatyzm religijny jest niewłaściwy i nie powinien mieć miejsca w żadnej rodzinie.
Czy takiego zachowania w stosunku do dzieci uczył Pan Jezus? Rozumiem, że karcenie dziecka jest potrzebne, ale czy w taki sposób z takich powodów? Organizacja coraz bardziej cofa się wstecz, jej chore zasady są ważniejsze niż miłość której uczył Jezus. Czy tak ma wyglądać religia prawdziwa?
Użytkownik ble edytował ten post 2009-06-21, godz. 20:17
#38
Napisano 2009-06-21, godz. 21:12
pozdrawiam bardzo cieplo! trzymaj sie
#39
Napisano 2009-06-21, godz. 21:18
Moja mama zostawia u nas strażnicę i ps jak przyjeżdża i udaje, że zapomniała )
...a potm pewnie raportuje dwa czasopisma rozpowszechnione
#40
Napisano 2009-06-22, godz. 09:32
...a potm pewnie raportuje dwa czasopisma rozpowszechnione
hahahahhahaha
racja.
bylaM, kiedy czytam Twoja historie czuje jakbym czytala swoja wlasna. to niesamowite jak wiele takich historii kryje WTS i jakie one wszystkie sa podobne. ten sam schemat, ta sama "wina" i ta sama "kara"....
pozdrawiam bardzo cieplo! trzymaj sie
Dzięki! Buziak! :*
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych