Skocz do zawartości


Zdjęcie

Bóg jest miłością?


  • Please log in to reply
232 replies to this topic

#1 Ktosia

Ktosia

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 169 Postów
  • Lokalizacja:Wrocław

Napisano 2009-08-12, godz. 19:06

Witajcie :)

Kiedy czytam np. fragment dot. przykazania miłości, albo Mat. 5:43:48, zastanawiam się nad jednym. Bóg, którego ja znam, w którego wierzę, jest miłością. Kocha swoje dzieci, itd., itp. Dlaczego śJ robią z niego kata, który np. godzi się na śmierć niewinnych małych istotek, które chociażby potrzebują transfuzji? Czy w milionie innych sytuacji... Może się mylę, ale w czasie całego mojego studium odniosłam wrażenie, że tak właśnie jest. To jeden z głównych powodów, dla których z niego zrezygnowałam. Nie potrafię i nie chcę w takiego Boga wierzyć...

Co o tym myślicie?
Ktosia

"Czasem trzeba umrzeć, by urodzić się na nowo.
Czasem trzeba wiele stracić, by wyjść z podniesioną głową.
Nawet przestać wierzyć, by docenić wiary siłę.
Gdy przeczytasz tysiąc książek, czy zrozumiesz jedną chwilę?"

#2 P.K.Dick

P.K.Dick

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1296 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:space1999

Napisano 2009-08-12, godz. 19:40

Chociaż to trudne, postaraj się spojrzeć na to z Jego punktu widzenia.

Widzę odstępców i wstręt mnie ogarnia, bo mowy Twojej nie strzegą. Psalm 119:158 B.T.



#3 Ktosia

Ktosia

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 169 Postów
  • Lokalizacja:Wrocław

Napisano 2009-08-12, godz. 19:44

Chociaż to trudne, postaraj się spojrzeć na to z Jego punktu widzenia.

To znaczy z jakiego konkretnie?
Ktosia

"Czasem trzeba umrzeć, by urodzić się na nowo.
Czasem trzeba wiele stracić, by wyjść z podniesioną głową.
Nawet przestać wierzyć, by docenić wiary siłę.
Gdy przeczytasz tysiąc książek, czy zrozumiesz jedną chwilę?"

#4 P.K.Dick

P.K.Dick

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1296 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:space1999

Napisano 2009-08-12, godz. 20:09

Istoty nieskończenie mądrzejszej, doświadczonej i jednocześnie będącej Właścicielem całego wszechświata. Dla Niego upływ czasu ani śmierć nie mają większego znaczenia. Ta różnica jaka istnieje między Stwórcą a stworzeniem może być źródłem pozornych paradoksów typu " kocha a pozwala umierać".

Widzę odstępców i wstręt mnie ogarnia, bo mowy Twojej nie strzegą. Psalm 119:158 B.T.



#5 Ktosia

Ktosia

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 169 Postów
  • Lokalizacja:Wrocław

Napisano 2009-08-12, godz. 20:26

Istoty nieskończenie mądrzejszej, doświadczonej i jednocześnie będącej Właścicielem całego wszechświata. Dla Niego upływ czasu ani śmierć nie mają większego znaczenia. Ta różnica jaka istnieje między Stwórcą a stworzeniem może być źródłem pozornych paradoksów typu " kocha a pozwala umierać".

Nie potrafię się z Tobą zgodzić... Zwłaszcza, że życie jest najwspanialszym darem, który dostaliśmy od Boga. Trzeba je pielęgnować, nie niszczyć bezmyślnie.
Btw, czytałeś ten fragment z Mateusza? Nie kojarzy Ci się np. z traktowaniem wykluczonych? Z niewitaniem się z nimi choćby? I gdzie tu miłość przykazana przez Boga?
Ktosia

"Czasem trzeba umrzeć, by urodzić się na nowo.
Czasem trzeba wiele stracić, by wyjść z podniesioną głową.
Nawet przestać wierzyć, by docenić wiary siłę.
Gdy przeczytasz tysiąc książek, czy zrozumiesz jedną chwilę?"

#6 jb

jb

    ^o^

  • Moderatorzy
  • PipPipPipPip
  • 4057 Postów
  • Płeć:Female
  • Lokalizacja:Polska

Napisano 2009-08-12, godz. 20:31

Dlaczego śJ robią z niego kata, który np. godzi się na śmierć niewinnych małych istotek, które chociażby potrzebują transfuzji?

Z punktu widzenia świadków Jehowy może wyglądać to tak, jak w przytoczonej poniżej wypowiedzi matki-ŚJ:

Dratwińska: Nie podałabym tego leku, tej krwi. Z tego względu, że dla mnie najważniejsze jest posłuszeństwo wobez stwórcy. A stwórca nam w swoim słowie obiecuje, że jeżeli nawet dziecko by umarło, to jest nadzieja zmartwychwstania.(link)


Najważniejsze jest życie przyszłe, a nie doczesne, zwłaszcza w warunkach obecnego, złego systemu rzeczy. W tym konteście Bóg pozostaje dawcą nadziei zmartwychwstania i w tym również wyraża się Jego miłość. Świadkowie Jehowy mogą więc nie mieć tutaj podobnych dylematów (ale czy rzeczywiście ich nie mają?).
.jb

#7 P.K.Dick

P.K.Dick

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1296 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:space1999

Napisano 2009-08-12, godz. 20:36

Nie potrafię się z Tobą zgodzić... Zwłaszcza, że życie jest najwspanialszym darem, który dostaliśmy od Boga. Trzeba je pielęgnować, nie niszczyć bezmyślnie.
Btw, czytałeś ten fragment z Mateusza? Nie kojarzy Ci się np. z traktowaniem wykluczonych? Z niewitaniem się z nimi choćby? I gdzie tu miłość przykazana przez Boga?


Nie mam do Ciebie pretensji że masz inne zdanie.
Pamiętaj jednak że jest to dar niezasłużony. A co do wykluczonych... to temat rzeka.

Widzę odstępców i wstręt mnie ogarnia, bo mowy Twojej nie strzegą. Psalm 119:158 B.T.



#8 skywalker

skywalker

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 194 Postów

Napisano 2009-08-13, godz. 05:48

Mnie na przykład zastanawia pewien fakt.

Skoro człowiek jest stworzony na obraz Boga, i widząc kogoś cierpiącego zrobiłby wszystko (mówimy o normalnych ludziach) żeby pomóc lub ulżyć w cierpieniach, dlaczego wszechmocny Bóg, tak wrażliwy - patrzy na nie od tysięcy lat.

Niestety , mimo bycia świadkiem ten temat mnie bardzo nęka, nie docierają do mnie argumenty typu kwestia sporna, podważenie zwierzchnictwa.
Gdyby ktoś robił krzywdę mojemu dziecku a ja patrzyłbym na to i nie reagował tylko dlatego, że chcę udowodnić że jestem prawy i że ten ktoś nie ma racji to sorry....
Chyba takiej sytuacji w realu ludzkim sobie nie wyobrażamy.

Nie mogę się pogodzić, kiedy widzę cierpiące dzieci, chore, często wykorzystywane. Nie mogę patrzeć na osoby starsze, które nie radzą sobie w życiu. I naprawdę się wtedy zastanawiam : Dlaczego, Boże ? Czy kochasz nas, ludzi ? Czy dobrze się bawisz obserwując to wszystko...

Konkluzja: Albo my nie jesteśmy stworzeni na obraz Boga, albo to Bóg nie jest miłością... Uprzedzając odpowiedzi - czy NIEDOSKONAŁOŚĆ powoduje że jesteśmy wrażliwsi i chcemy ulżyć w cierpieniach TERAZ ?
Nie ważne na którym piętrze jesteś, gdy zatniesz się w windzie. I tak jesteś bez wyjścia.

#9 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2009-08-13, godz. 05:58

Nie mogę się pogodzić, kiedy widzę cierpiące dzieci, chore, często wykorzystywane. Nie mogę patrzeć na osoby starsze, które nie radzą sobie w życiu. I naprawdę się wtedy zastanawiam : Dlaczego, Boże ? Czy kochasz nas, ludzi ? Czy dobrze się bawisz obserwując to wszystko...

Konkluzja: Albo my nie jesteśmy stworzeni na obraz Boga, albo to Bóg nie jest miłością...

Jest jeszcze trzecia opcja...pomyśl...

PS. Kwestia braku reakcji Boga na cierpienia jego dzieci również dla mnie jest niewytłumaczalna, a właściwie wytłumaczalna w jeden logiczny sposób.

#10 gruby drab

gruby drab

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 871 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-08-13, godz. 06:45

Jest jeszcze trzecia opcja...pomyśl...



wiem o czym piszesz i czasami jak biorę pod uwagę trzecią opcję, to odczuwam dziwną ulgę.
Z naszych rozmów o niczym
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej

#11 skywalker

skywalker

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 194 Postów

Napisano 2009-08-13, godz. 06:50

wiem o czym piszesz i czasami jak biorę pod uwagę trzecią opcję, to odczuwam dziwną ulgę.

oswiećcie mnie, bom ciemny :)
Nie ważne na którym piętrze jesteś, gdy zatniesz się w windzie. I tak jesteś bez wyjścia.

#12 gruby drab

gruby drab

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 871 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-08-13, godz. 07:07

oswiećcie mnie, bom ciemny :)




krzyczymy w ciemnosc, by ktos nas uslyszal, a tam ciagle ciemnosc.
milosc Boga tonie w morzu ludzkich pytan, brakuje logicznych odpowiedzi, wszystko staje sie intuicją, wiarą, emocją. a moze nie ma MILOSCI BOZEJ moze swiat jest jaki jest, specyficznie harmonijny, utrzymujacy rownowagę po przez agresję.

opcja, ze swiat jest agresywny sam w sobie i sam z siebie, wyglada na bardziej logiczną.
tygrys ma 10 noży, przeciez nie do wykopywania chrzanu, taki jest od poczatku swiata, killer. rekin ma 50 tasaków przeciez nie do robienia sałatki z glonów. dlaczego z nami nie ma byc podobnie?
Z naszych rozmów o niczym
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej

#13 qwerty

qwerty

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2138 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-08-13, godz. 07:10

skay, pawdob, ja o tym pisalam także już wielokrotnie, nie potrafię się z tym pogodzić.
Trzecia opcja.... a nawet czwarta.....
jest ale coś mu się nie udało, i nie umie tego odkręcic....
Jest ale nie jest miłością tylko bawi go to co się dzieje.....
Nie ma go........

Bo jesli ja jestem stworzona na jego podobieństwo, i ja mając tę władzę ( Mickiewicz Dziady 3 ) już dawno zrobiłabym porzadek, wytukłabym wszystkich pedofili..... i ludzi krzywdzących innych........ przecież aniołowie to istoty rozsądne i nie trzeba milionów lat aby ich przekonać że szatan to zło.... więc jeśli ja mam taklie odczucia to co robi ON????????
To głównie spowodowało że nie potrafiłam i nie potrafie w niego uwierzyć!
nie potrafiłam uwierzyć.......

#14 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2009-08-13, godz. 07:34

Rozumiem cię Serducho doskonale! od momentu, gdy wziąłem pod uwagę trzecią opcję, podobnie jak Drab, odczułem wielką ulgę. Chaotyczne pytania zaczęły układać się w całość jak porozrzucane puzzle. Odpowiedź na wiele z nich brzmiała tak samo. Wiecie zapewne jak. I o dziwo - wcale mnie to nie doprowadziło w stan beznadziei, w stan totalnej rozpaczy czy przygnębienia. Już nie odczuwam potrzeby zadawania sobie tysięcy pytań, na które i tak odpowiedzi nie ma. Bóg jest miłością?...a może miłość jest Bogiem?
Już wiem, że życie cudem jest i zdarza się raz. Dlatego warto je przeżyć sensownie, w zgodzie z samym sobą, pozwolić żyć innym. Drugiej szansy nie będzie. To w moim przekonaniu prawda absolutna. To trudność pogodzenia się z tą prawdą, trudność akceptacji własnego przemijania pcha niektórych w objęcia takich szaleńczych utopii ( życie wieczne ), jakie serwują np. ŚJ

Odkąd opanowałem strach przed własną śmiercią, odkąd pogodziłem się z własnym przemijaniem odtąd jestem dziwnie spokojniejszy.

Użytkownik pawdob7 edytował ten post 2009-08-13, godz. 07:59


#15 Młody Wilk

Młody Wilk

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 118 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-08-13, godz. 08:34

Rozumiem cię Serducho doskonale! od momentu, gdy wziąłem pod uwagę trzecią opcję, podobnie jak Drab, odczułem wielką ulgę. Chaotyczne pytania zaczęły układać się w całość jak porozrzucane puzzle. Odpowiedź na wiele z nich brzmiała tak samo. Wiecie zapewne jak. I o dziwo - wcale mnie to nie doprowadziło w stan beznadziei, w stan totalnej rozpaczy czy przygnębienia. Już nie odczuwam potrzeby zadawania sobie tysięcy pytań, na które i tak odpowiedzi nie ma. Bóg jest miłością?...a może miłość jest Bogiem?
Już wiem, że życie cudem jest i zdarza się raz. Dlatego warto je przeżyć sensownie, w zgodzie z samym sobą, pozwolić żyć innym. Drugiej szansy nie będzie. To w moim przekonaniu prawda absolutna. To trudność pogodzenia się z tą prawdą, trudność akceptacji własnego przemijania pcha niektórych w objęcia takich szaleńczych utopii ( życie wieczne ), jakie serwują np. ŚJ

Odkąd opanowałem strach przed własną śmiercią, odkąd pogodziłem się z własnym przemijaniem odtąd jestem dziwnie spokojniejszy.

Otóż to: strach przed śmiercią. Myślę, że w głownej mierze ludzie usprawiedliwają Boga i szuakają jakiegoś sensownego wytłumaczenia dla Jego bierności, aby zagłuszyć paniczny lęk przed niebytem. Ja się coraz bardziej przestaję bać śmierci i zaczynam widzieć w tym coś naturalnego. Strach przed jej nadejściem zanika.

Co do Boga i miłości widzę w Biblii i próbach jej interpretacji pomieszanie dwóch kwestii: ludzkiego podejścia do sprawy i abstrakcyjnego, wykraczającego poza ludzkie pojęcie. Biblijny Bóg jest dla mnie bardzo ludzki. Właściwie gdy patrzę na jego działania jawi mi się jako człowiek z nieograniczoną władzą. Człowiek, który popełnia błędy, myli się, żałuje, unosi gniewem. Biblijny Bóg jak taran prze do obranego prze siebie celu niszcząc wszystko, co staje mu na drodze. Wspiera niewolnictwo, chociaż sam wyciągnął swój naród z niewoli. Domaga się uwielbiania i czci (jakieś to małostkowe, jak na tak uduchowioną istotę). Ma dziwne kaprysy - dzieli zwierzęta na czyste i nieczyste (to tak jakby jakiś monarcha zakazał obywatelom chodzenia w niebieskich spodniach, ot tak - bo mu się nie podobają). Jest porywczy i nie rozumie, co to znaczy odruch bezwarunkowy (zabicie Uzzy). To jedna strona medalu. Druga to określające go pojęcia abstrakcyjne typu: Bóg jest miłością, Bóg jest doskonale sprawiedliwy, nieskończenie mądry itp. Gdy próbujemy porównać je z Jego działaniami trafiamy na sprzeczność. Nie wiem, dlaczego ktoś nieskończony w każdym aspekcie miałby się tak wczuwać w zabawę garstką ludzików na jednej z planet wszechświata. Nie rozumiem, czemu miałby komuś coś udowadniać i po co mu poklask i uwielbienie. A już najtrudniej mi pojąć, jak może nie rozumieć złożoności naszej psychiki i tego, że każdy ma prawo do własnych poglądów, nawet ateistycznych. On natomiast wymaga od nas wyparcia się rozumu i wiary w pogłoski przekazywane od tysięcy lat. Pasuje mi to do Jego sylwetki biblijnej (bez opiewania), natomiast nijak nie łączy się z abstrakcyjnymi pojęciami, jakimi jest często opisywany. Niektórzy mnisi buddyjscy osiągneli już wyższy stan duchowości. Czemu Bóg miałby być gorszy? Dlaczego miałby rządzić nami istota o tak prymitywnej mentalności? A może tak właśnie jest? Może rządzi nami ktoś taki, a my popełniamy błąd gloryfikując Go i przypisując cechy, których nie ma? Chociaż w sumie, chyba nie mamy wyboru. Inaczej nas zgładzi.

#16 skywalker

skywalker

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 194 Postów

Napisano 2009-08-13, godz. 08:38

Odkąd opanowałem strach przed własną śmiercią, odkąd pogodziłem się z własnym przemijaniem odtąd jestem dziwnie spokojniejszy.


Odkąd uświadomiłem sobie, że nawet jeśli zginę w Armagedonie to moje życie TERAZ powinno być jak najlepsze i najpewniejsze, też czuję się spokojny.

oczywiście jeśli zginę ....

bo może jeśli Bóg jest i widzi to co się dzieje, widzi co w naszych sercach się dzieje (jak u Hioba) i okaże miłosierdzie...
Nie ważne na którym piętrze jesteś, gdy zatniesz się w windzie. I tak jesteś bez wyjścia.

#17 Ida

Ida

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 715 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2009-08-13, godz. 08:50

Albo my nie jesteśmy stworzeni na obraz Boga, albo to Bóg nie jest miłością... Uprzedzając odpowiedzi - czy NIEDOSKONAŁOŚĆ powoduje że jesteśmy wrażliwsi i chcemy ulżyć w cierpieniach TERAZ ?

Jest jeszcze jedna możliwość. Bóg jest miłością, my jesteśmy stworzeni na obraz Boga, ale tworzymy obraz Boga oparty na naszym ograniczonym poznaniu duchowego świata. Jak rozumiemy, że zostaliśmy stworzeni na obraz Boga? Czy to znaczy, ze Bóg jest do nas podobny albo podobnie do nas myśli? Wg mnie to daleko idące uproszczenie. Jako ograniczone, ziemskie istoty mamy zdolność do trójwymiarowego postrzegania świata i niektóre rzeczy są dla nas niepoznawalne, za daleko nam do Bożych spraw. Dlatego nikt z ludzi nie ujrzał duchowego Boga, stanięcie "twarzą w twarz" z Istotą Najwyższą jest obecnie dla nas nieosiągalne.
Pewnie fakt naszej niedoskonałości ma przełożenie na naszą wrażliwość w odbiorze pewnych niekorzystnych dla człowieka zjawisk, w myśleniu pełnym współczucia dla cierpiących ludzi i dochodzeniu do dobrych rozwiązań wg naszej ludzkiej wizji.


krzyczymy w ciemnosc, by ktos nas uslyszal, a tam ciagle ciemnosc.
milosc Boga tonie w morzu ludzkich pytan, brakuje logicznych odpowiedzi, wszystko staje sie intuicją, wiarą, emocją. a moze nie ma MILOSCI BOZEJ moze swiat jest jaki jest, specyficznie harmonijny, utrzymujacy rownowagę po przez agresję.

Wołamy do Boga, a Bóg nie odpowiada i na ten podstawie dochodzimy do wniosku, że Boga nie ma, a jeśli nawet jest, to jest Mu obojętny nasz los. Fakt, że Bóg teraz nie odpowiada nie dowodzi, że w odpowiednim czasie nie usłyszymy Jego głosu. Może jeszcze nie nadszedł ten najodpowiedniejszy moment, choć nam się wydaje zupełnie inaczej, bo myślimy po ludzku i często przez pryzmat własnych, tragicznych zdarzeń. Bóg przepowiedział, kiedy mamy oczekiwać Jego ingerencji. Dlaczego miałby przyspieszać bieg rzeczy, wyprzedzać spełnienie pewnych obietnic- dlatego, że nam się wydaje to najpotrzebniejsze już teraz?


jest ale coś mu się nie udało, i nie umie tego odkręcic....
Jest ale nie jest miłością tylko bawi go to co się dzieje.....
Nie ma go........

A Chrystus pewnie nie był Synem Bożym, tylko jakimś tam nie do końca zdrowym na umyśle Żydem, któremu się marzyły wielkie rzeczy i przy okazji założył kółko wędkarskie( jak w kawale) pod górnolotną nazwą CHRZEŚCIJAŃSTWO. Czy Bóg istotnie tak bardzo umiłował świat, że Swego Jednorodzonego Syna oddał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał żywot wieczny? To najwyższy akt miłości do człowieka, niestety tylko dla człowieka wierzącego w Pana.

gdy wziąłem pod uwagę trzecią opcję, podobnie jak Drab, odczułem wielką ulgę. Chaotyczne pytania zaczęły układać się w całość jak porozrzucane puzzle. Odpowiedź na wiele z nich brzmiała tak samo. Wiecie zapewne jak. I o dziwo - wcale mnie to nie doprowadziło w stan beznadziei, w stan totalnej rozpaczy czy przygnębienia. Już nie odczuwam potrzeby zadawania sobie tysięcy pytań, na które i tak odpowiedzi nie ma. Bóg jest miłością?...a może miłość jest Bogiem?
Już wiem, że życie cudem jest i zdarza się raz. Dlatego warto je przeżyć sensownie, w zgodzie z samym sobą, pozwolić żyć innym. Drugiej szansy nie będzie. To w moim przekonaniu prawda absolutna. To trudność pogodzenia się z tą prawdą, trudność akceptacji własnego przemijania pcha niektórych w objęcia takich szaleńczych utopii ( życie wieczne ), jakie serwują np. ŚJ


Czyli pychą z mojej strony jest, że wierzę w Boga miłości. Cóż...może i brakuje mi czasem pokory. Jeśli wiara w Boga jest chorobą, to mam nadzieję, że w moim przypadku nieuleczalną i przewlekłą. Dzięki niej łatwiej przychodzi mi znosić problemy dnia codziennego i patrzeć z optymizmem w przyszłość.

Użytkownik Ida edytował ten post 2009-08-13, godz. 09:05

"Ten, kto wyrusza na poszukiwanie Boga ... może przebiec wiele ścieżek. Zgłębić wiele religii, wstąpić do wielu sekt, ale w ten sposób nie spotka Boga. Ponieważ Bóg jest tutaj, teraz, obok nas." P.Coelho

#18 Młody Wilk

Młody Wilk

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 118 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-08-13, godz. 09:24

Jest jeszcze jedna możliwość. Bóg jest miłością, my jesteśmy stworzeni na obraz Boga, ale tworzymy obraz Boga oparty na naszym ograniczonym poznaniu duchowego świata. Jak rozumiemy, że zostaliśmy stworzeni na obraz Boga? Czy to znaczy, ze Bóg jest do nas podobny albo podobnie do nas myśli? Wg mnie to daleko idące uproszczenie. Jako ograniczone, ziemskie istoty mamy zdolność do trójwymiarowego postrzegania świata i niektóre rzeczy są dla nas niepoznawalne, za daleko nam do Bożych spraw. Dlatego nikt z ludzi nie ujrzał duchowego Boga, stanięcie "twarzą w twarz" z Istotą Najwyższą jest obecnie dla nas nieosiągalne.
Pewnie fakt naszej niedoskonałości ma przełożenie na naszą wrażliwość w odbiorze pewnych niekorzystnych dla człowieka zjawisk, w myśleniu pełnym współczucia dla cierpiących ludzi i dochodzeniu do dobrych rozwiązań wg naszej ludzkiej wizji.

Chcesz powiedzieć, że z naszego punktu widzenia zabicie kogoś postrzegamy jako przeciwieństwo miłości, ale z Bożego punktu widzenia obie kwestie są synonimami? Idąc dalej, my współczujemy bo jesteśmy niedoskonali w naszej miłości, a Bóg osiągając doskonałą miłość wyzbył się tego uczucia?

Dzięki niej łatwiej przychodzi mi znosić problemy dnia codziennego i patrzeć z optymizmem w przyszłość.

Wiara jako forma terapii.

#19 gruby drab

gruby drab

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 871 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-08-13, godz. 09:31

Jest jeszcze jedna możliwość. Bóg jest miłością, my jesteśmy stworzeni na obraz Boga, ale tworzymy obraz Boga oparty na naszym ograniczonym poznaniu duchowego świata. Co znaczy, że zostaliśmy stworzeni na obraz Boga? Czy to znaczy, ze Bóg jest do nas podobny albo podobnie do nas myśli? Wg mnie to daleko idące uproszczenie. Jako ograniczone, ziemskie istoty mamy zdolność do trójwymiarowego postrzegania świata i niektóre rzeczy są dla nas niepoznawalne, za daleko nam do Bożych spraw. Dlatego nikt nie z ludzi nie ujrzał duchowego Boga, stanięcie "twarzą w twarz" z Istotą Najwyższą jest obecnie dla nas nieosiągalne.
Pewnie fakt naszej niedoskonałości ma przełożenie na naszą wrażliwość w odbiorze pewnych niekorzystnych dla człowieka zjawisk, w myśleniu pełnym współczucia dla cierpiących ludzi i dochodzeniu do dobrych rozwiązań wg naszej ludzkiej wizji.


Ida twój sposob postrzegania tematu jest mi bliski, jestem w stanie myslec tak samo ja ty, ale tylko gdy uruchamiam przelacznik o nazwie intuicja. wtedy podchodze do sprawy emocjonalnie, wzbudzam w sobie cechy, ktore ulatwiaja mi podejscie do tematu w jaki prezentujesz. postrzegam sie jako ograniczoną cialem i malym rozumem istote.

tylko nie za dobrze sie z tym czuję. tak brak mi pokory. na pocieche mam to, ze Bog kochal czasami takich niepokornych, widzial w ich postawie determinacje i zacięcie ;)

"czy smialbys zniczyc to miasto gdyby bylo tam 30 sprawiedliwych" szkoda, ze to tylko dawna zadziorna opowiesc i nikt nie wie czy jest prawdą, ale bardzo mi sie podoba.



Gdy przelaczam sie na opcje: logika, rozum, wypieram to co powyzej. odpowiadam sobie jasno, ze Boga znam takiego jakim dal sie poznac, nie ma zadnych tajemnic, Biblia jest kompletna i nie musze sie zastanawiac nad tym co jeszcze on ma na mysli. tejemnice tworza niezliczone interpretacje za ktorymi kryja sie konkretni ludzie.

Natomiast sam Bog pokazal jak potrafi traktowac ludzi, skrajnie dobrze i skrajnie zle, wszystko jest czarno biale, wspolczucie dla wijacych sie pod ciezarem jego gniewu ludzi pryska jak mydlana banka, ci co mu sluza, musza ciagle sie bac, ze zginal w armegedonie, piekle, odbiera im sie zdroworozsadkowy poglad na relacje miedzy ojcem a dzieckiem, ktory kocha bezwarunkowo. kazdy rodzic, absolutnie kazdy, ktory straszylby swoje dziecko smiercią, uznany bylby za kogo? no wlasnie...




Wołamy do Boga, a Bóg nie odpowiada i na ten podstawie dochodzimy do wniosku, że Boga nie ma, a jeśli nawet jest, to jest Mu obojętny nasz los. Fakt, że Bóg teraz nie odpowiada nie dowodzi, że w odpowiednim czasie nie usłyszymy Jego głosu. Może jeszcze nie nadszedł ten najodpowiedniejszy moment, choć nam się wydaje zupełnie inaczej, bo myślimy po ludzku i często przez pryzmat własnych, tragicznych zdarzeń. Bóg przepowiedział, kiedy mamy oczekiwać Jego ingerencji. Dlaczego miałby przyspieszać bieg rzeczy, wyprzedzać spełnienie pewnych obietnic- dlatego, że nam się wydaje to najpotrzebniejsze już teraz?



odpowiedni czas na glos Boga jest wtedy gdy on jest odpowiedni dla nas. jak twoje dziecko mowi ze jest glodne, to jest to odpowiedni czas zeby je nakarmic. Bog nie istnieje dla siebie tylko dla nas, bez nas go nie ma. Przeciągajac strunę wiary, sam Bog powoduje, ze pęka ona w wielu ludzkich sercach i najlepsze jest to, ze On za to ich zabije. Dla mnie jest to obraz najbardziej wyrafinowanego dzialania jakie jestem w stanie sobie wyobrazic.

Obrazek z Nigerii: wpadaja do domu partyzanci, obicinaja dlonie mezczyznie zeby nie mogl bronic rodziny, matke przybijaja do drzwi i gwalcą, 12 letnią corke zabieraj do lasu i torturuja, przezywa tylko ona, po latach jako ateistka dowie sie ze zginie za to ze nie wierzy w Boga. A przeciez tam w lesie krzyczala w nieboglosy proszac go...




Czyli pychą z mojej strony jest, że wierzę w Boga miłości. Cóż...może i brakuje mi czasem pokory. Jeśli wiara w Boga jest chorobą, to mam nadzieję, że w moim przypadku nieuleczalną i przewlekłą. Dzięki niej łatwiej przychodzi mi znosić problemy dnia codziennego i patrzeć z optymizmem w przyszłość.



wiara w Boga nie jest chorobą. jest fenomenem.
Z naszych rozmów o niczym
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej

#20 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2009-08-13, godz. 10:00

Obrazek z Nigerii: wpadaja do domu partyzanci, obicinaja dlonie mezczyznie zeby nie mogl bronic rodziny, matke przybijaja do drzwi i gwalcą, 12 letnią corke zabieraj do lasu i torturuja, przezywa tylko ona, po latach jako ateistka dowie sie ze zginie za to ze nie wierzy w Boga. A przeciez tam w lesie krzyczala w nieboglosy proszac go...

Kur...jego...mać! miej litość nade mną! łzy więzną mi w gardle...obudziłeś tym obrazkiem emocje, które odczuwam zawsze, gdy próbuję wytłumaczyć sobie Jego bierność. Gdzie jesteś, Panie!!! Do kurny nędzy...obudź się wreszcie!!!




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych