Skocz do zawartości


Zdjęcie

Bóg jest miłością?


  • Please log in to reply
232 replies to this topic

#21 qwerty

qwerty

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2138 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-08-13, godz. 10:14

Odkąd uświadomiłem sobie, że nawet jeśli zginę w Armagedonie to moje życie TERAZ powinno być jak najlepsze i najpewniejsze, też czuję się spokojny.

oczywiście jeśli zginę ....

bo może jeśli Bóg jest i widzi to co się dzieje, widzi co w naszych sercach się dzieje (jak u Hioba) i okaże miłosierdzie...

Ja tez 15 lat temu pogodziłam się z tym że zginę w armagedonie, ale wtedy jeszcze miałam straznicowe okulary, które zdejmuje się długo och jak długo..... Ale zawsze wgłebi serca czułam, że jeśli Bóg jest, i jeśli jest miłościa, to on na pewno mnie zrozumie, bo ja nawet nie będe musiała tłumaczyć, On będzie wiedział dlaczego myślę i czuję tak a nie inaczej i co miało na to wpływ.....
Tak, trudno mi uwierzyć w Boga, ale odnosząc się do Jezusa, nie umiem sobie jeszcze na dzień dzisiejszy odpowiedziec na pytanie, czy to po prostu jakoś tak wyszło, że był taki człowiek może niekoniecznie poukładany i głosił sobie różne rzeczy i z tego powstało chrzescijaństwo ( to tak jak z ciałem kierowniczym, powstało sobie niekoniecznie na jakiś konkretnych fundamentach i dziś ma 6 milionowa rzesze wielbicieli )a reszta ludzi ponaginała fakty pomagając mu w osiągnięciu "świętości", czy to po prostu jest naprawdę BÓG nowotestamentowy, w którego mozna uwierzyć i proszac Go o tę wiarę mozna ją otrzymać......

Kur...jego...mać! miej litość nade mną! łzy więzną mi w gardle...obudziłeś tym obrazkiem emocje, które odczuwam zawsze, gdy próbuję wytłumaczyć sobie Jego bierność. Gdzie jesteś, Panie!!! Do kurny nędzy...obudź się wreszcie!!!

No własnie, GDZIE JEST MIŁOSCIWY KOCHAJACY OJCIEC którego dzieci BŁAGAJĄ o pomoc???
nie potrafiłam uwierzyć.......

#22 gruby drab

gruby drab

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 871 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-08-13, godz. 10:29

Ale zawsze wgłebi serca czułam, że jeśli Bóg jest, i jeśli jest miłościa, to on na pewno mnie zrozumie, bo ja nawet nie będe musiała tłumaczyć, On będzie wiedział dlaczego myślę i czuję tak a nie inaczej i co miało na to wpływ.....



mam podobnie.

aczkolwiek zacytowany przez Mlodego Wilka przyklad Uzzy, nie daje takiej pewnosci. chlopak nawet nie zdazyl zrozumiec za co zostal zabity i padl jak kłoda, nawet sie nie zająknął, aby sie wytlumaczyc. Literatura chrzescijanska tlumaczy to zuchwalstwem. :o

A sumerowie to podobno mieli kondensator. Tak gdzies sluszalem :D

Annuaki wedlug przetlumaczonych pism klinowych, potrzebowali zlota do swych statkow i innych urządzeń. Moze Uzzę zabił prąd.

Z prądem się nie dyskutuje ;)
Z naszych rozmów o niczym
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej

#23 haael

haael

    Inkwizytor

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1863 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-08-13, godz. 10:33

Kur...jego...mać! miej litość nade mną! łzy więzną mi w gardle...obudziłeś tym obrazkiem emocje, które odczuwam zawsze, gdy próbuję wytłumaczyć sobie Jego bierność. Gdzie jesteś, Panie!!! Do kurny nędzy...obudź się wreszcie!!!

Jest takie powiedzonko: Co Bóg zrobił, żeby było lepiej na świecie? Stworzył Ciebie.

Dbanie o los tego świata to nasz obowiązek. Nie można domagać się od Boga reakcji a jednocześnie nic nie robić. A naprawdę niewiele trzeba zrobić, żeby było lepiej. Kiedy człowiek pomaga innym, takie uczucia jak Twoje znikają, dzięki poczuciu kontroli.
Możesz twierdzić, że w porównaniu do wszechmocnego Boga masz bardzo małe możliwości i nie uda Ci się nic zdziałać. I właśnie w tym punkcie się mylisz. Kiedy zaczniesz coś robić, Bóg zacznie Ci pomagać. W tej chwili modlisz się, płaczesz i klniesz, ale to nie jest właściwa metoda skłonienia Boga do współpracy. Bóg odezwie się z nieba dopiero wtedy, kiedy zaczniesz robić coś konkretnego.
Dobrą ilustracją jest bł. matka Teresa z Kalkuty. Zaczęło się od tego, że nie mogła znieść widoku ludzi umierających na ulicach (stadium podobne do Twojego). Ale zdecydowała się na działanie na miarę swoich możliwości i gdy widziała taką umierającą osobę, podchodziła do niej i trzymała ją za rękę. To wystarczyło, żeby Bóg zainterweniował i pomógł jej stworzyć organizację charytatywną, chociaż zapewne sama matka Teresa nie wierzyłaby, że jest do tego zdolna.

Jeżeli masz takie uczucia jak teraz, to znaczy, że pomagasz za mało. Jeżeli nie chcesz od razu zostawać katolickim misjonarzem w Afryce :), to rozejrzyj się dookoła siebie. Zapisz się do jakiegoś wolontariatu albo co.

A sumerowie to podobno mieli kondensator. Tak gdzies sluszalem

Nie kondensator, tylko ogniwo galwaniczne (dwie blaszki zalane kwasem) do pokrywania metalowych przedmiotów warstewką miedzi.

Użytkownik haael edytował ten post 2009-08-13, godz. 10:35


#24 qwerty

qwerty

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2138 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-08-13, godz. 10:52

haael, to nie pawdob obiecywał wszystkim ludziom, że ukróci zło, to nie pawdob wzbudził nadzieję na lepsze życie!
Bądz sprawiedliwy, Bóg obiecał ludziom zbawienie, cokolwiek miałoby ono oznaczac....... Tak jak Wałęsa obiecął każdemu po 100 tysięcy......
Więc jeśli mi coś obiecano mam prawo na to liczyć! Ja jak ja, Ale jeśli obiecano coś wszystkim? to tym bardzIej kazdy z nas ma prawo oczekiwac że tak się stanie, więc jest to tylko pokazanie, że obietnica była i jest bez pokrycia, ten co obiecał może jest może nie ma , może wcale nie obiecywał tylko wszyscy sobie tak wmowili, może po prostu od wieków los człowieczy jest tak cięzki, że każdy chciałby uwierzyć że czeka go cos lepszego, jak nie teraz to po śmierci.......
nie potrafiłam uwierzyć.......

#25 haael

haael

    Inkwizytor

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1863 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-08-13, godz. 11:07

haael, to nie pawdob obiecywał wszystkim ludziom, że ukróci zło, to nie pawdob wzbudził nadzieję na lepsze życie!
(...)
Więc jeśli mi coś obiecano mam prawo na to liczyć! Ja jak ja, Ale jeśli obiecano coś wszystkim?

Lol, ale roszczeniowa postawa. Te obietnice Boga to łaska, czyli coś, co Ci się nie należy. Nie domagaj się rzeczy, które Ci się nie należą.
BTW taka cukierkowa wizja obietnic Boga raczej kojarzy mi się z naukami WTSu niż Jezusa. Jezus mówił, żeby jego naśladowcy nieśli swój krzyż, nie mieli domów, pieniędzy i oddali własny płaszcz. To jest obietnica Boga a nie domek nad rzeczką z wodospadem tonący w kwiatach malwy.

Tak jak Wałęsa obiecął każdemu po 100 tysięcy......

Nie 100 tysięcy, tylko 100 milionów (odpowiednik dzisiejszych 10000zł), ale to bardzo dobra analogia. Przejście z komunizmu do wolności oznacza tyle, że dzisiaj 10000 możesz sobie sama zarobić. Ta kasa nie spadnie sama z nieba. Rusz d(...)pę, świat stoi przed Tobą otworem!

Bądz sprawiedliwy, Bóg obiecał ludziom zbawienie, cokolwiek miałoby ono oznaczac.......

Zbawienie to o wiele więcej niż ziemski dobrobyt.

Nic się nie zrobi samo. Jeżeli chcemy, żeby na świecie było dobrze, to musimy sami tutaj zrobić porządek. Bez obaw, Bóg nam w tym pomoże. Nie cofajmy się do stadium dziecka, które jak najgłośniej płacze, kiedy narobi w pieluchę.

#26 skywalker

skywalker

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 194 Postów

Napisano 2009-08-13, godz. 11:20

haael, to nie pawdob obiecywał wszystkim ludziom, że ukróci zło, to nie pawdob wzbudził nadzieję na lepsze życie!
Bądz sprawiedliwy, Bóg obiecał ludziom zbawienie, cokolwiek miałoby ono oznaczac....... Tak jak Wałęsa obiecął każdemu po 100 tysięcy......
Więc jeśli mi coś obiecano mam prawo na to liczyć! Ja jak ja, Ale jeśli obiecano coś wszystkim? to tym bardzIej kazdy z nas ma prawo oczekiwac że tak się stanie, więc jest to tylko pokazanie, że obietnica była i jest bez pokrycia, ten co obiecał może jest może nie ma , może wcale nie obiecywał tylko wszyscy sobie tak wmowili, może po prostu od wieków los człowieczy jest tak cięzki, że każdy chciałby uwierzyć że czeka go cos lepszego, jak nie teraz to po śmierci.......

Widzę że dyskusja ostro się rozwija.

A ja wracam do utartego przez siebie przykładu. Przychodzi do mnie MOJE dziecko i prosi żebym pomógł mu wyciągnąć coś z oka, bo go boli. A samo nie może. A ja na to : "niestety kochanie, nie pomogę ci chociaż mogę, bo inni ojcowie twierdzą że jestem niekochający i jak ci to wyjmę to również innym dzieciom bym musiał pomagać... Miej to w oku a jak minie jakiś czas to ci to wyjmę ale teraz nie, bo nie..."

Coś mi tu nie gra ....

Jeśli jesteśmy podobni do Boga ( wg strażnicy mamy podobne uczucia i zachowania) i jeśli Jezus był podobny do Boga będąc na ziemi (wskrzeszał , uzdrawiał itp) to co jest nie tak. Czy ktoś kto kocha dzieci lubi patrzeć jak one cierpią ? Ja sam nie potrafiłbym sobie tego wyobrazić w stosunku do swojego dziecka. Kocham je nad życie i wskoczyłbym za nim w ogień, żeby uratować. To samo jest widoczne w przyrodzie...

P.s. do Boga : nie to żebym utracił wiarę w Ciebie, ale chcę po prostu Cię zrozumieć ... (myślicie, że Bóg czyta to forum ? )

Rusz d(...)pę, świat stoi przed Tobą otworem!


A to sobie normalnie wpiszę do złotych myśli :) 2 otwory w jednym zdaniu :)
Nie ważne na którym piętrze jesteś, gdy zatniesz się w windzie. I tak jesteś bez wyjścia.

#27 piotrz

piotrz

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 349 Postów
  • Gadu-Gadu:9115170
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Nowy Sącz

Napisano 2009-09-07, godz. 12:41

Znalazłem ten tamat, ostatni post sprzed 2 miesięcy więc jeszcze nie taki całkiem stary, i spędziłem tu dziś sporo czasu (co widać chyba). Wybrałem dwa posty do skomentowania, nie po to, aby znalazły się znalazły 'na celowniku', ale dlatego, że prawdopodobnie wszyscy w mniejszym lub większym stopniu, wcześniej czy później się z tym borykamy, a są to rzeczy, które całkiem niedawno we mnie Bóg wypracował, czy może raczej 'wprowadził'. Jedna rzecz, która utrzymywała mnie przez wiele bardzo trudnych lat i doświadczeń, jak też niezrozumiałych tekstów biblijnych było zapewnienie, które setki razy prawdopodobnie pojawia się w Piśmie, a mianowicie, że "BÓG JEST SPRAWIEDLIWY". TAk wiele razy powtarza się to niemal we wszystkich większych księgach Pisma, że niemożliwe jest, aby tak nie było. Napisano nowet, że 'SPARAWIEDLIWOŚĆ JEST PODSTAWĄ JEGO TRONU". W jakiś sposób Duch Boży zawsze naświetlał to Słowo, gdy zakradały się wątpliwości i ostatecznie dotarłem do tego miejsca, choć oczywiście jeszcze nie do końca, w którym zaczyna się ta Jego sprawiedliwość klarować.
1.
Czy nie wydaje się zdumiewające to, że potrafimy (sam to robiłem) robić sprawiedliwemu Bogu tak wiele wyrzutów i zarzutów, co do Jego sprawiedliwości, sami będą pozbawieni tej sprawiedliwości. Pismo uznaje nas wszystkich za niesprawiedliwych "nie ma sprawiedliwego, nie ma ani jednego, który by dobrze czynił". Brak tej wewnętrznej sprawiedliwości zawsze wykrzywia nasze sądy. Zawsze będziemy skłonni domagać się większej kary dla gwałciciela własnej córki/żony, niż jakiejś inne kobiety, podobnie w stosunku do złodzieja czy mordercy. Zawsze będzie łagodniej oceniany/osądzany ten, kto popełnia przestępstwa, w których sami bierzemy udział. (Piszę MY, dla większej gramatycznej wygody, żeby nie tworzyć kilometrowych zdań opisowych). Zatem ktoś, kto regularnie wynosi z firmy jakieś materiały, nie będzie bardzo 'twardy' wobec kolegi, którego złapano 'na gorącym uczynku'. Uzależniony od pornografii będzie jej zazwyczaj bronił, lub niezbyt ostro krytykował, chyba, że totalny hipokryta (zdarza sie).
itd.itd.itd..
Bóg rzeczywiście JEST sprawiedliwy, ponieważ nie ma w Nim żadnej nieprawości, żadnej niesprawiedliwości, żadnego grzechu, żadnej nieczystości, niczego, co zakłócałoby w jakikolwiek sposób sprawiedliwą ocenę sytuacji.

Z drugiej strony, Bóg nie jest tez jakimś strażakiem, żeby miał 'biegać' po świecie i gasić różne drobne osobiste sytuacje, czy nawet wielkie dramaty. Niekoniecznie trzeba się odwoływać do tanscendentalnych Jego cech, aby bardzo powierzchownie zrozumieć o co chodzi czasami, ale o tym później.
Sprawiedliwość Boża była takim kluczem, który utrzymywał mnie na powierzchni tych wszystkich wątpliwosci, które w tym tematcie, i kilku innych, sie pojawiły i pojawiają, a przez które sam kiedyś 'pływałem'.
Mam nadzieję, że uda mi się to w miarę przystępnie wyjaśnić, mimo ułomności w umiejętności jasnego wyrażania się, jak to tu już w innym miejscu wychodziło.


Mnie na przykład zastanawia pewien fakt.
Skoro człowiek jest stworzony na obraz Boga, i widząc kogoś cierpiącego zrobiłby wszystko (mówimy o normalnych ludziach) żeby pomóc lub ulżyć w cierpieniach, dlaczego wszechmocny Bóg, tak wrażliwy - patrzy na nie od tysięcy lat.

Niestety , mimo bycia świadkiem ten temat mnie bardzo nęka, nie docierają do mnie argumenty typu kwestia sporna, podważenie zwierzchnictwa.
Gdyby ktoś robił krzywdę mojemu dziecku a ja patrzyłbym na to i nie reagował tylko dlatego, że chcę udowodnić że jestem prawy i że ten ktoś nie ma racji to sorry....
Chyba takiej sytuacji w realu ludzkim sobie nie wyobrażamy.
Nie mogę się pogodzić, kiedy widzę cierpiące dzieci, chore, często wykorzystywane. Nie mogę patrzeć na osoby starsze, które nie radzą sobie w życiu. I naprawdę się wtedy zastanawiam : Dlaczego, Boże ? Czy kochasz nas, ludzi ? Czy dobrze się bawisz obserwując to wszystko...

Konkluzja: Albo my nie jesteśmy stworzeni na obraz Boga, albo to Bóg nie jest miłością... Uprzedzając odpowiedzi - czy NIEDOSKONAŁOŚĆ powoduje że jesteśmy wrażliwsi i chcemy ulżyć w cierpieniach TERAZ ?


To, że zostaliśmy stworzeni na obraz Boga i dlatego mamy pewne uczucia/wrażenia/ współczucia itd,.. jest bezwzględnym faktem, zapisanym w piśmie i potwierdzanym w nim tysiące razy. Ale jest jedno WIELKIE ALE,...
Jest to zaledwie (i aż) obraz i podobieństwo, to cząstka Boga w każdym z nas. Dobrze widać to po idei kościoła, Ciała Chrystusa, które potrzebuje wszystkich członków, aby wyrazić Chryustusa. Bóg dał nam te uczucia właśnie po to, abyśmy zajmując się drobnym, lokalnymi sprawami starali się wyjść dalej, poza tan lokalny plan i zrozumieć Jego wielki plan zbawienia ludzi.
Ciekawe wnioski wyciągasz, Skywalker, bardzo ludzkie i powiedziałbym zgodne z adamową naturą, co do obserwacji tych zdarzeń, dzieci, starców, nieszczęść itd...

Uwaga na marginesie, ale potrzebna dalej: W tym upadłym świecie, wśród chorób i nieszczęść wielkim Bożym błogosławieństwem jest to, że możemy odczuwać ból, ponieważ kiedy nas coś boli to wiemy od razu, że coś jest nie w porządku z bolącą częścią ciała. Wtedy możemy zwrócić na nią uwagę, zająć się tym samemu, lub iść do lekarza. Wielką Bożą łaską dla ludzkości jest współczesna medycyna, ale . . . Gdy więc coś boli, wiemy, że coś jest nie tak i zajmujemy się leczeniem.
Gdy zaś widzimy nieszczęścia, nie zastanawiamy się nad tym, co jest nie w porządku z człowiekiem/ ludzkością, która takie rzeczy robi, tylko zwracamy się do Boga z pretensjami; "Czemu nic nie robisz?". Podobnie jak Maria z Martą w wielkich wyrzutach: "Panie, gdybyś tu był, nie byłby umarł brat mój". Ile w tym oskarżenia,...

Wracając do dzieci, starszych i nieszczęść. Czemu nie pytamy, co jest z ludźmi nie tak, że takie rzeczy czynią? Co pomogłoby jednorazowa (czy 100razowa, czy 1000 razowa) pomoc Boga w takich przypadkach?? Czy zmieniłoby to cokolwiek naturę człowieka, który to czyni? Czy można zabić wszystkich przestępców?? A może okazałoby się, że trzeba w takim razie zabić absolutnie wszyskich ludzi, z nami włącznie? Bo wszyscy jesteśmy lub byliśmy przestępcami wobec Boga "Kiedy jeszcze byliśmy grzesznikami, (Bóg dał dowód miłości do nas), Chrytus za nas umarł". Bo na doskonale czystym tle grzeszki naszym zdaniem drobne, mogłyby się okazać całkiem duże.
Historia powtarza się stale i wciąż, a zeszłe stulecie to pobiło wszelkie rekordy ujawniania prawdziwej nautry Adama, totalnego zepsucia, tego, że wyłącznie od okoliczności zależy to, do czego człowiek jest zdolny. Dwie wojny światowe, reżimy odpowiedzialne za miliony ofiar (Stalin, Pol Pot, Kambodża, Chile, afrykańskie rzezie,... koszmar),
a jednak każdy odsuwa od siebie myśl, że może też byłbym do tego zdolny, gdybym tam się znalazł?
(Tu polecam na YouTube film pt.: "Pięc kroków do ttyranii"; daje bardzo dużo do myślenia ()).
Żydzi, mimo, że mieli do dyspozycji zakon, który przekonywał o grzechu, nie mieli żadnego pojecia, przemyśleń o tak ogólnej naturze. Też wydawało im się, że oni nie zrobiliby tego, co ich ojcowie. Zwróćmy uwagę na ten tekst w całości:
Mat 23:
(28) Tak i wy na zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, wewnątrz zaś jesteście pełni obłudy i bezprawia. (29) Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że budujecie grobowce prorokom i zdobicie nagrobki sprawiedliwych, (30) i mówicie: Gdybyśmy żyli za dni ojców naszych, nie bylibyśmy ich wspólnikami w przelaniu krwi proroków. (31) A tak wystawiacie sobie świadectwo, że jesteście synami tych, którzy mordowali proroków. (32) Wy też dopełnijcie miary ojców waszych. (33) Węże! Plemię żmijowe! Jakże będziecie mogli ujść przed sądem ognia piekielnego? (34) Oto dlatego Ja posyłam do was proroków i mędrców, i uczonych w Piśmie, a z nich niektórych będziecie zabijać i krzyżować, innych znowu będziecie biczować w waszych synagogach i przepędzać z miasta do miasta.

Tak im też powiedział Jezus. Skoro uważacie siebie za lepszych od waszych ojców, to sami niedługo przekonacie się, że jesteście zdolni do tego samego, a nawet jeszcze gorzej, bo przecież Mesjasz przyszedł i was ostrzegł.
Piotrowi wydawało się, że on jest lepszy od pozostałych: "Panie, choćby wszyscy się zaparli, ja jednak nie". Co usłyszał? "Jeszcze tej nocy,... " zrobisz to, co twierdziłeś, że nigdy byś nie zrobił.




1.
Otóż to: strach przed śmiercią. Myślę, że w głownej mierze ludzie usprawiedliwają Boga i szuakają jakiegoś sensownego wytłumaczenia dla Jego bierności, aby zagłuszyć paniczny lęk przed niebytem. Ja się coraz bardziej przestaję bać śmierci i zaczynam widzieć w tym coś naturalnego. Strach przed jej nadejściem zanika.
2.
Co do Boga i miłości widzę w Biblii i próbach jej interpretacji pomieszanie dwóch kwestii: ludzkiego podejścia do sprawy i abstrakcyjnego, wykraczającego poza ludzkie pojęcie. Biblijny Bóg jest dla mnie bardzo ludzki. Właściwie gdy patrzę na jego działania jawi mi się jako człowiek z nieograniczoną władzą. Człowiek, który popełnia błędy, myli się, żałuje, unosi gniewem. Biblijny Bóg jak taran prze do obranego prze siebie celu niszcząc wszystko, co staje mu na drodze. Wspiera niewolnictwo, chociaż sam wyciągnął swój naród z niewoli. Domaga się uwielbiania i czci (jakieś to małostkowe, jak na tak uduchowioną istotę). Ma dziwne kaprysy - dzieli zwierzęta na czyste i nieczyste (to tak jakby jakiś monarcha zakazał obywatelom chodzenia w niebieskich spodniach, ot tak - bo mu się nie podobają). Jest porywczy i nie rozumie, co to znaczy odruch bezwarunkowy (zabicie Uzzy). To jedna strona medalu. Druga to określające go pojęcia abstrakcyjne typu: Bóg jest miłością, Bóg jest doskonale sprawiedliwy, nieskończenie mądry itp. Gdy próbujemy porównać je z Jego działaniami trafiamy na sprzeczność. Nie wiem, dlaczego ktoś nieskończony w każdym aspekcie miałby się tak wczuwać w zabawę garstką ludzików na jednej z planet wszechświata. Nie rozumiem, czemu miałby komuś coś udowadniać i po co mu poklask i uwielbienie. A już najtrudniej mi pojąć, jak może nie rozumieć złożoności naszej psychiki i tego, że każdy ma prawo do własnych poglądów, nawet ateistycznych. On natomiast wymaga od nas wyparcia się rozumu i wiary w pogłoski przekazywane od tysięcy lat. Pasuje mi to do Jego sylwetki biblijnej (bez opiewania), natomiast nijak nie łączy się z abstrakcyjnymi pojęciami, jakimi jest często opisywany. Niektórzy mnisi buddyjscy osiągneli już wyższy stan duchowości. Czemu Bóg miałby być gorszy? Dlaczego miałby rządzić nami istota o tak prymitywnej mentalności? A może tak właśnie jest? Może rządzi nami ktoś taki, a my popełniamy błąd gloryfikując Go i przypisując cechy, których nie ma? Chociaż w sumie, chyba nie mamy wyboru. Inaczej nas zgładzi.


Ad.1. Tu widzę ciągle pozostałości po fałszywej nauce o zaniku po śmierci i ucieczkę przed 'niesmiertelną duszą' (osobny temat, wiem, że dyskutowany, ale nie dam rady wejść w to w najbliższym czasie).
Właśnie wielką nadzieją i DOBRĄ NOWINĄ ewangelii jest to, że człowiek odkupiony przez JEzusa nie znika, lecz spędza z Nim wieczność i tam dopiero wypełniają się Jego obietnice. List do HEbrajczyków mówi o tym, że Jezus przyszedł, "aby wyzwolić tych wszystkich, którzy z powodu lęku przed śmiercią przez całe życie byli w niewoli" (2:15).
ale to inny temat.

Ad. 2.

Co do Boga i miłości widzę w Biblii i próbach jej interpretacji pomieszanie dwóch kwestii: ludzkiego podejścia do sprawy i abstrakcyjnego, wykraczającego poza ludzkie pojęcie. Biblijny Bóg jest dla mnie bardzo ludzki. Właściwie gdy patrzę na jego działania jawi mi się jako człowiek z nieograniczoną władzą. Człowiek, który popełnia błędy, myli się, żałuje, unosi gniewem. Biblijny Bóg jak taran prze do obranego prze siebie celu niszcząc wszystko, co staje mu na drodze.

Bardzo ludzki, ponieważ sam Go sobie przyciąłeś na własny użytek, co zresztą jest powszechna praktyką ostatnich prawie 200o lat kościoła. Nic dziwnego, z każdej strony jesteśmy atakowani tym fałszywym obrazem Boga uczłowieczonego. Nic z tego, co zawarłeś w dwóch ostatnich słowach nie jest prawdą, ale może później się to wyjaśni.

Ma dziwne kaprysy - dzieli zwierzęta na czyste i nieczyste (to tak jakby jakiś monarcha zakazał obywatelom chodzenia w niebieskich spodniach, ot tak - bo mu się nie podobają). Jest porywczy i nie rozumie, co to znaczy odruch bezwarunkowy (zabicie Uzzy). To jedna strona medalu. Druga to określające go pojęcia abstrakcyjne typu: Bóg jest miłością, Bóg jest doskonale sprawiedliwy, nieskończenie mądry itp. Gdy próbujemy porównać je z Jego działaniami trafiamy na sprzeczność.

Tu znowu trzeba mieć troszkę szerszą perspektywę na całe tło historyczne i kulturowe. Podzielenie zwierząt na czyste i nieczyste nie był tylko pomysłem rozkapryszonego monarchy wszechświata, lecz przejawem wielkie Mądrośc i Łaski Jedynie Dobrego Boga. Trudno mi tu wchodzić we wszystkie szczegóły tych 'zakazanych zwierząt', ale z jednej strony dziś łatwo sprawdzić, że praktycznie wszystkie z tych wymienionych, nie są dziś przez specjalistów od wyżywienia polecane do jedzenia (sprawa wieprzowiny chyba najbadziej oczywista). Większość tych mięs jest powszechnie uznawana za szkodliwa dla zrowia, proste.
Z drugiej strony, te przepisy miały na celu PRZEDE WSZYSTKIM, uchronić lud Boży od bałwochwalstaw i demonicznych praktyk. Poganie składali ofiary bałwanom właśnie z tych zwierząt (świni w szczególności), a 'idiotyczny' przepis, że nie wolno 'gotowac koźlęcia w mleku matki' jest bezpośrednim odniesieniem do pogańskiej praktyki z terenów do których Izrael był prowadzony, Ziemi Obiecanej, gdzie właśnie tym mlekiem później skrapiano ziemię, aby przynosiła obfitsze plony na następny rok. Dlatego też Daniel wraz z przyjaciółmi "postanowił nie kalać się potrawami ze stołu króla", bo były one wszystkie przed przerobieniem na potrawy składane w ofierze bałwanom, stąd w mądrości Bożej wcześniej 'zakazane' i nazwane 'nieczystymi'. (Tzn. nieczyste były już przed złożeniem w ofierze, a co dopiero po.).
Bóg nie musi tłumaczyć się z każdego przykazania jakie daje, nie dlatego, że daje je jako Władca Wszechświata, ale dlatego, że chce naszego zaufania, nie ślepej wiary, tego, że "nikt nie jest dobry, tylko Bóg jedyni". Jeśli jest dobry, to znaczy, że daje nam jakieś polecenie chcąc naszego dobra, a nie odebrania nam jakiejś radochy.

Jest porywczy i nie rozumie, co to znaczy odruch bezwarunkowy (zabicie Uzzy).

Łał, ładnieś Go skwitował. Może trzeba by było spojrzeć na całą sytuację, która zaszła i zobaczyć czy nie przejawiła się tutaj sprawiedliwość Boża, choć to może zdumiewające.
On nie zginął z powodu 'odruchu warunkowego', lecz jako ostrzeżenie dla całego Izraela. Jeden trup to naprawdę niedużo za głupotę tych, którzy byli za to odpowiedzialni, a śmierć odniosła zamierzony przez Boga skutek.
Zobaczmy, co się działo:
2Sam. 6
(1) Potem Dawid zgromadził znów trzydzieści tysięcy doborowych wojowników z całego Izraela. (2) I ruszył Dawid wraz z całym swoim ludem do Baali judzkiej, aby sprowadzić stamtąd Skrzynię Bożą, która jest nazwana imieniem Pana Zastępów, siedzącego nad cherubami. (3) I wieźli Skrzynię Bożą na nowym wozie, zabrawszy ją z domu Abinadaba, położonego na wzgórzu; Uzza zaś i Achio, synowie Abinadaba, prowadzili ten nowy wóz (4) ze Skrzynią Bożą, a Achio szedł przed Skrzynią. (5) Dawid zaś i cały dom Izraela tańczyli i grali z całej siły przed Panem na różnego rodzaju instrumentach z cyprysowego drzewa, na cytrach, harfach, fletach, bębnach, dzwonkach i cymbałach. (6) A gdy dotarli do klepiska Nachona, Uzza wyciągnął swoją rękę ku Skrzyni Bożej i chciał ją podtrzymać, gdyż woły się potknęły.
Otóż główym problemem tutaj było sposób sprowadzenia skrzyni Bożej!! Bóg bardzo wyraźnie i jednoznacznie zapisał w Prawie Mojżeszowym to jaki sposób i komu wolno było przenosić Skrzynię Świadectwa, a nic z tych rzeczy nie zostało dochowane.
Wyj. 25:
(13) I zrobisz drążki z drzewa akacjowego, i pokryjesz je złotem. (14) Drążki te włożysz do pierścieni po bokach skrzyni, aby na nich nosić skrzynię.

Słowo Boże jest dane po to, aby je wykonywać, nie z czystej złośliwości bożej, lecz dla naszego bezpieczeństwa. Całe zło jakie się działo i dzieje jest skutekiem nieposłuszeństwa przykazaniom.

Ciekawe, że nie ma w całym tym fragmencie słowa o kapłanach, choć wydaje się oczywiste, że takie wydarzenie nie mogło się bez nich obejść. Absolutnie nie, skoro "Dawid i cały dom Izraela tańczyli i grali z całej siły przed Panem,..." musili tam być kapłani, od których Bóg zawsze wymagał: "Z ust kapłana lud chce mieć pouczenie i poznać zakon Pana" (cyt. z pamięci, gdzieś z większych proroków). Własnie zostało to zaniedbane, zarówno król Dawid, któremu nawet nie przyszło do głowy zapytać, ani kapłani,którzy byli przy tym obecni nie sprawdzili, JAK należy przenieść skrzynię Bożą. O ile 'znam' mojego Pana, to na pewno w jakiś sposób sygnalizował, utrudniał, bądź niepokoił Dawida i kapłanów, aby ich ustrzec przed tym nieszczęściem, ale najwyraźniej byli nieczuli na to. Bóg wybrał więc jedyny właściwy środek, jaki jest dostępny i skuteczny dla ludzi, którzy "mają uszy, a nie słyszą", śmierć Uzzy i skutek był natychmiastowy:
wers 9:
Dawid zląkł się w tym dniu i rzekł: Jakże ma być sporwadzona do mnie Skrzynia Boża
Brak bojaźni Bożej i spoufalanie się z NIm nigdy dobrze się nie kończą, jak powiada mędrzec: "Mądry boi się Boga i unika złego, głupiec spoufala się z Nim i czuje się bezpieczny".
Druga próba przenisienia Skrzyni, zgodna ze słowem Pana, było już udana.


Czy teraz ta historia wygląda inaczej w Twoich oczach?

Druga to określające go pojęcia abstrakcyjne typu: Bóg jest miłością, Bóg jest doskonale sprawiedliwy, nieskończenie mądry itp. Gdy próbujemy porównać je z Jego działaniami trafiamy na sprzeczność.

Ja nie widzę żadnych sprzeczności. Wszystko zależy od interpretacji, prawdopodobnie mógłbym wyjaśnić Ci z rzeczywiście biblijnej perspektywy większość takich wątpliwości, jak probem Uzzy czy ratowania przez Boga jednostek (choć i to się czasami przecież zdarza).

Dalej to musiałbym po kolei na każde zdanie rozprawę napisać, żadne z nich nie zawiera nawet mikrograma prawdy,
to ludzkie pomówienia Boga, czyste wynalazki 'ojca kłamstwa', które bardzo łatwo obalić. Między innymi dlatego, Jezus powiedział, że "poznacie prawdę i prawda was uwolni". To wielka wolność i radość żyć w prawdzie o Bogu.

Spróbuję przekazac kilka myśli w wielkim skrócie, mam nadzieję, że nie narobię jeszcze wiecej zamieszania :/

Nie wiem, dlaczego ktoś nieskończony w każdym aspekcie miałby się tak wczuwać w zabawę garstką ludzików na jednej z planet wszechświata.

Bo jest Bogiem relacyjnym i Bogiem przymierza. Zamysł "ja będę ich Bogiem, a oni będą mi ludem" jest realizacją Bozego zamiaru jeszcze sprzed założenia świata. Jezus został przeznaczony na ukrzyżowanie 'przed założeniem świata' jak pisze Piotr. Nie zabawia się nami. Tylko doskonałość i wielkość Boga zapewniły to, że On mógł sam sobie tyle 'problemów' stwarzają człowieka zdolnego do samodzielnych wybórów (jak i Bóg je ma) i ryzykując jego nieposłuszeństwo. Bóg nie 'zwolnił hamulca', wiedział co grozi w sytaucji nieposłuszeństwa i ostrzegł przed tym ludzi.

Nie rozumiem, czemu miałby komuś coś udowadniać i po co mu poklask i uwielbienie. A już najtrudniej mi pojąć, jak może nie rozumieć złożoności naszej psychiki i tego, że każdy ma prawo do własnych poglądów, nawet ateistycznych. On natomiast wymaga od nas wyparcia się rozumu i wiary w pogłoski przekazywane od tysięcy lat.

Aleś Mu nagadał. Sam nie rozumiejac złożoności psychiki ludzkiej, lub mając na nią ludzki pogląd, mówisz, ze nie rozumie. Oczywiście, że każdy ma prawo do własnych poglądów, i Bóg dał człowiekowi tą możliwość juz w ogrodzie Eden.
Czy faktycznie, jeśli mówisz swojemy synowi 15 razy, żeby nie grzebał gwoździem w kontaktcie, a on za 16 razem i tak go tam do konca wsadzi to "ty zwolniłeś hamulce"?? Prawo Boże jest dla ludzkiego dobra, włacznie z tym pierwszym, które mówiło: "ZE wszystkich owoców możecie korzystać, z wyjątkiem owoców drzewa poznania dobra i zła..."
Bóg nie po to dał nam rozum, aby wiara opierała się na pogłoskach. Biblia jest nieprawdopodobnie spójna, jednolita i rzeczywiście doskonała w przekazie Bozej woli, obrazu Boga i Jego celów i zamiarów, tylko właśnie trzeba tego rozumu właściwie używać, a raczej używac rozumu odnowionego przez nowe narodzenie, odnowionego przez narodzenie z Ducha, bo inaczej "człowiek cielesny nie rozumie rzeczy, które są z Ducha, bo są dlań głupstwem". Czy nie tak się właśnie sprawy mają?
Kiedy pojmie się "głębokość mądrości i poznania Bożego" z duchowego punktu widzenia, chwała płynie z odrodzonego ducha sama i bez większych oporów, człowiek zaczyna "cieszyć się z obietnic Bożych, jak ten, który zdobył wielki łup" (Ps. ??).

Pasuje mi to do Jego sylwetki biblijnej (bez opiewania), natomiast nijak nie łączy się z abstrakcyjnymi pojęciami, jakimi jest często opisywany. Niektórzy mnisi buddyjscy osiągneli już wyższy stan duchowości. Czemu Bóg miałby być gorszy? Dlaczego miałby rządzić nami istota o tak prymitywnej mentalności? A może tak właśnie jest? Może rządzi nami ktoś taki, a my popełniamy błąd gloryfikując Go i przypisując cechy, których nie ma? Chociaż w sumie, chyba nie mamy wyboru. Inaczej nas zgładzi.

To nie jest biblijny opis Jego sylwetki, tylko ludzki, cielesny, taki, który "nie pojmuje rzeczy, które są z Ducha", czego też ostatnie zdanie jest dowodem. Bogu nigdy nie chodziło zgładzenie ludzi, powtarzał to setki razy w Piśmie, dał tego dowody niezliczoną ilość razy, a na zakończnie powiedział: "Kto Mnie widział, widział Ojca" - to jest ostateczne i najwyższe objawienie Boga Ojca.

Znasz takie miejsca Pisma jak:
Ez. 18:
(21) Lecz gdy bezbożny odwróci się od wszystkich swoich grzechów, które popełnił, i będzie przestrzegał wszystkich moich przykazań, i będzie wykonywał prawo i sprawiedliwość, na pewno będzie żył, nie umrze. (22) Nie będzie mu się przypominać żadnych jego przestępstw, które popełnił, będzie żył przez sprawiedliwość, którą się kierował. (23) Czy rzeczywiście mam upodobanie w śmierci bezbożnego - mówi Wszechmocny Pan - a nie raczej w tym, by się odwrócił od swoich dróg i żył? (24) A gdy sprawiedliwy odwróci się od swojej sprawiedliwości i popełnia bezprawie, i czyni wszystkie te ohydne rzeczy, których dopuszcza się bezbożny, czy ma żyć? Nie będzie mu się przypominało tych wszystkich sprawiedliwych czynów, które spełnił; z powodu niewierności, której się dopuścił, i z powodu swojego grzechu, który popełnił, umrze!

Oz.11
(7) Bo mój lud uporczywie trwa w odstępstwie ode mnie, a chociaż wzywają Baala, jednak im nie pomaga. (8) Jakże mógłbym cię porzucić, Efraimie, zaniechać ciebie, Izraelu? Jakże mógłbym zrównać ciebie z Adam, postąpić z tobą jak z Seboim? Zadrżało we mnie serce, byłem do głębi poruszony. (9) Nie wyleję mego srogiego gniewu, nie chcę ponownie zniszczyć Efraima,bo Ja jestem Bogiem, a nie człowiekiem, jestem pośród ciebie jako Święty i nie przychodzę, aby niszczyć. (10) Pójdą za Panem, który jak lew zaryczy, a gdy tak zaryczy, dzieci z drżeniem przybiegną od zachodu.

WIdziałeś kiedyś miejsca, w których Bóg bardzo ubolewał nad tym, że musiał tyle ran i bólu zadawać Izraelowi? (Jest ich kilka). To nigdy Go nie cieszyło, zawsze starał się uniknąć tego, "posyłając do nich nieustannie Swoje sługi, proroków", Czytaj dokładnie księgę Jeremiasza, nieustanne nawoływanie do nawrócenia Izraela.

Wracając do początku postu, ból w organizmie zwraca nasza uwagę na bolące miejsce. Czy ludzkość jako całość, a początkowo Izrael jako naród można w inny sposób nauczyć czegoś o jego własnej naturze niż zadając mu taki właśnie ból? Znasz Iz. 1:
(1) Widzenie Izajasza, syna Amosa, które miał w sprawie Judy i Jerozolimy, w czasach królów judzkich: Ozjasza, Jotama, Achaza i Ezechiasza. (2) Niebiosa, słuchajcie, ziemio, nadstaw uszu, bo Pan przemawia: Wykarmiłem i wychowałem synów, lecz oni wystąpili przeciw Mnie. (3) Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela, Izrael na niczym się nie zna, lud mój niczego nie rozumie. (4) Biada ci, narodzie grzeszny, ludu obciążony nieprawością, plemię zbójeckie, dzieci wyrodne! Opuścili Pana, wzgardzili Świętym Izraela, odwrócili się wstecz. (5) Gdzie was jeszcze uderzyć, skoro mnożycie przestępstwa? Cała głowa chora, całe serce osłabłe; (6) od stopy nogi do szczytu głowy nie ma w nim części nietkniętej: rany i sińce i opuchnięte pręgi, nie opatrzone ani przewiązane, nie złagodzone oliwą. (7) Kraj wasz spustoszony, wasze miasta ogniem spalone, cudzoziemcy tratują wam niwy na waszych oczach: spustoszenie jak po zagładzie Sodomy
Cały ST uczy tego, ze gdy tylko nawracali się do Niego, wszystkie boleści i niewygody ustępowały.
Czy nie po to jest ból, żeby leczyć przyczynę, czy nie po to dzieją się te rzeczy, żeby leczyć przyczynę?

Czy więc Bóg nie leczy różnych drobnych bólów (nie wyciaga drzazgi z oka dziecka)?
A może właśnie usiłuje "wycisnąć" prawdziwą drzazgę, grzech/bunt/nieposłuszeństwo, które ten ból sprawiają?
STara się zwrócić uwagę nie na sam ból, lecz na przyczynę?
Ponieważ jedynym lekarstwem jest pokuta i nawrócenie, krew Jezusa i narodzenie z Ducha, dopóki człowiek nie dojdzie do wniosku, że stać go na każdy, najbardziej obrzydliwy grzech czy zbrodnię, jaka się na świecie kiedykolwiek zdarzyła bądź dzieje obecnie, dopoki ból będzie trwał, a nawet będzie coraz większy, bo wyciągnąć trzeba rzeczywistą przyczynę tego bólu - grzech, adamową naturę, skłonność do popełnienia grzechu. I znowu jest miejsce na własną opinię każdego, nawet ateistyczną, tylko jak oni wyjaśniają to całe zło? Bóg dopuścił, Bóg nie reaguje, Boga nie obchodzi, Boga nie ma? Wolno każdemu według własnego sumienia i pomysłu na życie, ale te niczego nie zmienią w ludzkim charakterze.
Jeśli dla ciebie, człowieka niesprawiedliwego, grzechem jest gwałt na nieletniem dziecku, i wydaje Ci się to oczywiste, to dlaczego nie może byc oczywiste, że grzechem jest to, co Bóg wylicza jako grzech w Piśmie? Czy On w swej doskonałej świętości nie postrzega tych rzeczy w znacznie ostrzejszych kontrastach niż my tamte przestępstwa?

#28 nunek

nunek

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 193 Postów
  • Gadu-Gadu:18612649
  • Płeć:Male

Napisano 2009-09-07, godz. 12:55

Ja tylko pytam,czy ten ból musi być tak potworny w skutkach? Mój syn gdy coś przeskrobie otrzymuje jedno upomnienie.Pomaga.Nie mam też zamiaru wypominać jego ewentualnym dzieciom w przyszłości,że Filip zrobił to i tamto.

#29 Ktosia

Ktosia

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 169 Postów
  • Lokalizacja:Wrocław

Napisano 2009-09-07, godz. 19:52

Witajcie,
od bardzo dawna zastanawia mnie właśnie temat bożej miłości. Bardzo, bardzo dużo myślę od jakiegoś czasu o Bogu, układam sobie pewne sprawy. W którymś momencie odeszłam od Boga, od KK.

Znam PŚ, czytałam o okrutnych karach, które spotykały ludzkość i to mnie przeraża. Ale z drugiej strony są Jezusowe przykazania miłości Boga i bliźniego. Dziwny trochę ten dysonans. Tak naprawdę, od jakiegoś czasu mogę spokojnie powiedzieć znów, że wierzę w Boga. Ale wierzę w Boga, który kocha wszystkie swoje dzieci, który jest litościwy, który przygarnia dzieci jak tego syna marnotrawnego.

Właśnie kwestia miłości Bożej była tym, co mnie odrzuciło w śJ. Sposób, w jaki bezlitośnie traktuje się wykluczonych i odstępców, nawet jeśli są nam najbliższymi ludźmi. W czasie studium najbardziej nie mogłam znieść hipokryzji w słowach "mojego" starszego. Tego, z jakim przekonaniem potrafił mówić, że to słuszne i zgodne w Bożym zamysłem w tak nieludzki sposób traktować ludzi, którzy odeszli lub nawet są w organizacji. Tego, jak ze słów Chrystusa, który podkreślał, że należy miłować bliźnich, śJ zrobić słowa pełne nienawiści do ludzi inaczej nazywających Boga, choć tak naprawdę to wciąż ten sam Bóg.

Może boli mnie to bardziej, bo tej nienawiści, tej hipokryzji, tego prania mózgu doświadczyłam na sobie, a właściwie zmuszona byłam patrzeć na kogoś mi bliskiego, kto dał sobie wmówić, że wszelkie pozytywne uczucia wobec mnie są najgorszą rzeczą, jaka może go spotkać, bo jestem ze świata.

Stąd moje pytanie czy dla Was Bóg jest miłością. Bardziej chciałam wiedzieć jak to jest po prostu w Waszych sumieniach.

Pozdrawiam,
Ktosia
Ktosia

"Czasem trzeba umrzeć, by urodzić się na nowo.
Czasem trzeba wiele stracić, by wyjść z podniesioną głową.
Nawet przestać wierzyć, by docenić wiary siłę.
Gdy przeczytasz tysiąc książek, czy zrozumiesz jedną chwilę?"

#30 Młody Wilk

Młody Wilk

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 118 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-09-07, godz. 22:09


Witaj, kolego :)

Zastanawiałem się, czy wchodzić z Tobą w dyskusję, bo piszesz trochę jakby na afmie, ale spróbuję. Najwyżej sobie odpuszczę w trakcie. Przede wszystkich proszę Cię o to, abyś pisał zwięźle i nie rozwodził się na temat nieistotnych pierdół popierając je wieloma przykładami - tylko konkrety. No dobra, a teraz do dzieła :)

Ad.1. Tu widzę ciągle pozostałości po fałszywej nauce o zaniku po śmierci i ucieczkę przed 'niesmiertelną duszą' (osobny temat, wiem, że dyskutowany, ale nie dam rady wejść w to w najbliższym czasie).
Właśnie wielką nadzieją i DOBRĄ NOWINĄ ewangelii jest to, że człowiek odkupiony przez JEzusa nie znika, lecz spędza z Nim wieczność i tam dopiero wypełniają się Jego obietnice. List do HEbrajczyków mówi o tym, że Jezus przyszedł, "aby wyzwolić tych wszystkich, którzy z powodu lęku przed śmiercią przez całe życie byli w niewoli" (2:15).
ale to inny temat.

W tym ostatnim zdaniu jest dużo racji. Wierzysz w duszę, czy zmartwychwstanie cielesne, bo boisz się śmierci. Z powodu lęku przed nią jesteś niewolnkiem utopijnych wizji. Zastanów się, co by było gdybyś tak miał odejść w niebyt bezpowrotnie? Już się boisz? :)

Bardzo ludzki, ponieważ sam Go sobie przyciąłeś na własny użytek, co zresztą jest powszechna praktyką ostatnich prawie 200o lat kościoła. Nic dziwnego, z każdej strony jesteśmy atakowani tym fałszywym obrazem Boga uczłowieczonego. Nic z tego, co zawarłeś w dwóch ostatnich słowach nie jest prawdą, ale może później się to wyjaśni.


Nie "przyciąłem" tylko odczytuję to z Jego poczynań uwiecznionych w Biblii. W ogóle daruj sobie te teksty - proszę o merytoryczną argumenty.

Tu znowu trzeba mieć troszkę szerszą perspektywę na całe tło historyczne i kulturowe. Podzielenie zwierząt na czyste i nieczyste nie był tylko pomysłem rozkapryszonego monarchy wszechświata, lecz przejawem wielkie Mądrośc i Łaski Jedynie Dobrego Boga. Trudno mi tu wchodzić we wszystkie szczegóły tych 'zakazanych zwierząt', ale z jednej strony dziś łatwo sprawdzić, że praktycznie wszystkie z tych wymienionych, nie są dziś przez specjalistów od wyżywienia polecane do jedzenia (sprawa wieprzowiny chyba najbadziej oczywista). Większość tych mięs jest powszechnie uznawana za szkodliwa dla zrowia, proste.


Jak Ci trudno wchodzić w szczegóły, to nie zaczynaj tematu. A jak już koniecznie chcesz, to wymień, czym szkodzi spożywanie biblijnych "zwierząt nieczystych". I nie pisz mi tu o "powszechności" i "specjalistach od wyżywienia", bo zasłaniasz się autorytetami, a tak naprawdę pewnie niewiele wiesz.

On nie zginął z powodu 'odruchu warunkowego', lecz jako ostrzeżenie dla całego Izraela. Jeden trup to naprawdę niedużo za głupotę tych, którzy byli za to odpowiedzialni, a śmierć odniosła zamierzony przez Boga skutek.

Może Ty też będziesz "trupem dla przykładu". Kto wie, czego można się spodziewać po Twoim Bogu. Robienie kozła ofiarnego z tak naprawdę niewinnego człowieka, jest niesprawiedliwością.

Otóż główym problemem tutaj było sposób sprowadzenia skrzyni Bożej!! Bóg bardzo wyraźnie i jednoznacznie zapisał w Prawie Mojżeszowym to jaki sposób i komu wolno było przenosić Skrzynię Świadectwa, a nic z tych rzeczy nie zostało dochowane.

Twoja teoria nie jest zbyt mocna, bo dopóki arka nie została tknięta nikt nie poniósł kary za rzekome nieprawidłowości w jej transporcie. A zatem, wg mnie chodziło o "zły dotyk", który wywołał kolejny :) Nawet gdyby przyjąć Twoje tłumaczenia, to są następnym przykładem formalistycznego podejścia Boga do sprawy, typu: "kazałem wam założyć zielone buty, a wy ubraliście czerwone. To nic, że nie pokaleczyliście nóg. Po prostu mnie nie posłuchaliście".

Dalej to musiałbym po kolei na każde zdanie rozprawę napisać, żadne z nich nie zawiera nawet mikrograma prawdy,
to ludzkie pomówienia Boga, czyste wynalazki 'ojca kłamstwa', które bardzo łatwo obalić. Między innymi dlatego, Jezus powiedział, że "poznacie prawdę i prawda was uwolni". To wielka wolność i radość żyć w prawdzie o Bogu.


Ja nie propaguję "prawdy" tylko przedstawiam swoje zdanie. Tego typu wypowiedzi nie wnoszą nic dyskusji, tylko wydłużają Twoje posty i zniechęcają potencjalnie zaintersowanych ich treścią.

Bo jest Bogiem relacyjnym i Bogiem przymierza. Zamysł "ja będę ich Bogiem, a oni będą mi ludem" jest realizacją Bozego zamiaru jeszcze sprzed założenia świata. Jezus został przeznaczony na ukrzyżowanie 'przed założeniem świata' jak pisze Piotr. Nie zabawia się nami. Tylko doskonałość i wielkość Boga zapewniły to, że On mógł sam sobie tyle 'problemów' stwarzają człowieka zdolnego do samodzielnych wybórów (jak i Bóg je ma) i ryzykując jego nieposłuszeństwo. Bóg nie 'zwolnił hamulca', wiedział co grozi w sytaucji nieposłuszeństwa i ostrzegł przed tym ludzi.

Poza pierwszym zdaniem, które nic nie wyjaśnia, reszta jest nie na temat. Tak przypominam, żebyś się pilnował następnym razem.


Aleś Mu nagadał. Sam nie rozumiejac złożoności psychiki ludzkiej, lub mając na nią ludzki pogląd, mówisz, ze nie rozumie. Oczywiście, że każdy ma prawo do własnych poglądów, i Bóg dał człowiekowi tą możliwość juz w ogrodzie Eden.
Czy faktycznie, jeśli mówisz swojemy synowi 15 razy, żeby nie grzebał gwoździem w kontaktcie, a on za 16 razem i tak go tam do konca wsadzi to "ty zwolniłeś hamulce"?? Prawo Boże jest dla ludzkiego dobra, włacznie z tym pierwszym, które mówiło: "ZE wszystkich owoców możecie korzystać, z wyjątkiem owoców drzewa poznania dobra i zła..."

Co Ty wygadujesz? Adam z Ewą nie mieli innej możliwości, jak nie wykonywać rozkazów Boga. Czy jeśli powiem Ci, że masz robić, co Ci mówię, bo inaczej Cię zabiję, to daję Ci prawo wyboru? Chyba tylko do niewolnictwa lub szybkiej śmierci.

Bóg nie po to dał nam rozum, aby wiara opierała się na pogłoskach. Biblia jest nieprawdopodobnie spójna, jednolita i rzeczywiście doskonała w przekazie Bozej woli, obrazu Boga i Jego celów i zamiarów, tylko właśnie trzeba tego rozumu właściwie używać, a raczej używac rozumu odnowionego przez nowe narodzenie, odnowionego przez narodzenie z Ducha, bo inaczej "człowiek cielesny nie rozumie rzeczy, które są z Ducha, bo są dlań głupstwem". Czy nie tak się właśnie sprawy mają?
Kiedy pojmie się "głębokość mądrości i poznania Bożego" z duchowego punktu widzenia, chwała płynie z odrodzonego ducha sama i bez większych oporów, człowiek zaczyna "cieszyć się z obietnic Bożych, jak ten, który zdobył wielki łup" (Ps. ??).


Tak, trzeba używać rozumu "odnowionego przez nowe narodzenie" czyli jakiegoś religijnie przepranego.

To nie jest biblijny opis Jego sylwetki, tylko ludzki, cielesny, taki, który "nie pojmuje rzeczy, które są z Ducha", czego też ostatnie zdanie jest dowodem. Bogu nigdy nie chodziło zgładzenie ludzi, powtarzał to setki razy w Piśmie, dał tego dowody niezliczoną ilość razy, a na zakończnie powiedział: "Kto Mnie widział, widział Ojca" - to jest ostateczne i najwyższe objawienie Boga Ojca.


Tak, tak, prawidłowy opis to jest taki, który usprawiedliwia wszystkie Jego potknięcia. No cóż, ja to czytam na trzeźwo, bez religijnej zaprawy.

WIdziałeś kiedyś miejsca, w których Bóg bardzo ubolewał nad tym, że musiał tyle ran i bólu zadawać Izraelowi? (Jest ich kilka). To nigdy Go nie cieszyło, zawsze starał się uniknąć tego, "posyłając do nich nieustannie Swoje sługi, proroków", Czytaj dokładnie księgę Jeremiasza, nieustanne nawoływanie do nawrócenia Izraela.

Ja nie patrzę, na to co Bóg mówi o sobie tylko co czyni.


Jeśli dla ciebie, człowieka niesprawiedliwego, grzechem jest gwałt na nieletniem dziecku, i wydaje Ci się to oczywiste, to dlaczego nie może byc oczywiste, że grzechem jest to, co Bóg wylicza jako grzech w Piśmie? Czy On w swej doskonałej świętości nie postrzega tych rzeczy w znacznie ostrzejszych kontrastach niż my tamte przestępstwa?

Jakoś zaliczyłeś mnie od razu do ludzi niesprawiedliwych. Na Twoje szczęście, niewiele mnie to obchodzi. I kto powiedział, że to dla mnie grzech? Gwałciciel ma tak ukształtowany mózg, że pragnie tego czynu, tak jak Ty pragniesz czegoś innego, co ma aprobatę u większości ludzi. Po prostu Ci się pofarciło, że reagujesz tak jak większość i możesz teraz dyskryminować innych. Anyway, nie uważam, że gwałcicielom powinno się pozwalać na realizację ich pragnień, po prostu nie uznaję ich za złych.

Użytkownik jb edytował ten post 2009-09-07, godz. 22:16


#31 gruby drab

gruby drab

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 871 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-09-08, godz. 06:16

Jest takie powiedzonko: Co Bóg zrobił, żeby było lepiej na świecie? Stworzył Ciebie.

Dbanie o los tego świata to nasz obowiązek.

Jeżeli masz takie uczucia jak teraz, to znaczy, że pomagasz za mało.

Nie kondensator, tylko ogniwo galwaniczne (dwie blaszki zalane kwasem) do pokrywania metalowych przedmiotów warstewką miedzi.



dzieki haael za ten post, wniosl jak dla mnie troche równowagi, ale troche. ociera sie pomimo wszystko o typową demagogię religijną. ale to co napisales jest ciepłe, ładne i potrzebne.

Z tym pomaganiem za mało: wzbudzanie w nas poczucia mistycznego poczucia winy, ze w zwiazku z naszym małym zaangazowaniem Bóg nie ingeruje jest typowym zabiegiem, który wykorzystywany jest od tysiecy lat. ja bym unikal takich twierdzen. pewnie, intencje mogą być dobre nalezy jednak pamietac, ze teoria o tym, ze Bog nie pomaga bo to nasza wina jest gloszona nie z nieba tylko przez ludzi, a im nie ufam tak do konca i nie wiem co maja na mysli sklaniajac mnie abym wszedl do jakiejs grupy i pomagal innym i wtedy dopiero poczuł boską moc na sobie, eee to juz nie dla mnie te numery.


O tym kondesatorze to chyba jednak prawda, ale sie nie upieram to bylo z gazety, znalazlem fragment:


Zabił go gniew Boga?

Albo wyładowanie elektryczne.

Tego nie da się chyba wyjaśnić naukowo.

Można jednak spróbować. Prawdopodobnie arka działała niczym ogromna bateria elektryczna.

Nonsens, przecież baterię elektryczną wynalazł Volta dopiero w XVIII wieku.

Nieprawda! Sumerowie już około 3 tysięcy lat przed naszą erą pokrywali różne przedmioty złotem, srebrem lub miedzią za pomocą elektrolizy. Świadczy o tym znalezisko archeologiczne zwane "baterią z Bagdadu".

To znaczy, że Arka Przymierza była swoistym akumulatorem?

Prawdopodobnie była rodzajem kondensatora elektrycznego: złoto, jakim ją pokryto, doskonale przewodzi prąd i ciepło, a drewno akacjowe jest bardzo twarde, lekkie i wytrzymałe. Na pewno mogła zmagazynować sporo energii...

A jak ładowano ten akumulator?

W nocy, podczas postojów na pustyni arkę umieszczano pośrodku tabernakulum, namiotu z koziej skóry. A nie ma silniejszego generatora elektryczności niż sierść kozy. Święta skrzynia Hebrajczyków była naładowana energią i w nocy świeciła w namiocie. Z jej wieka sterczały dwa siedzące na wprost siebie cheruby ze złota, a ich rozpostarte, ostro zakończone skrzydła prawie się ze sobą stykały i sypały się z nich iskry. To światło nazywano "shekinah", co znaczy: "obecność Boga".

Mojżesz musiał być genialny.

Na pewno doskonale posługiwał się społecznymi narzędziami kontroli.

cytat z La Vanguardia nie mam jednak numeru ani daty.

Użytkownik gruby drab edytował ten post 2009-09-08, godz. 06:18

Z naszych rozmów o niczym
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej

#32 Dudu

Dudu

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 88 Postów

Napisano 2009-09-08, godz. 07:00

Czy to nie zadziwiające, że my, z tak wielkim trudem poznający samych siebie i otaczający nas Wszechświat, my , którzy nie potrafimy uczynić żadnego swego włosa siwym lub czarnym z taką łatwością próbujemy dopasować Stwórcę do ram swego marnego pojmowania. Pojmowania, które jest uwikłane w nasze bardziej lub mniej świadome lęki, uprzedzenia i oczekiwania.
Bóg pozwala w Swej łaskawości odnaleźć się pokornemu.
Siostra Faustyna stała przed Jego Obliczem. W swoim dzienniczku zapisała : "O, jak wielki jest Pan i Bóg nasz i niepojęta jest świętość Jego. Nie będę się kusić opisywać tej wielkości, bo niedługo ujrzymy Go wszyscy, jakim jest."

Bóg jest Miłością i Miłosierdziem samym.

Użytkownik Dudu edytował ten post 2009-09-08, godz. 07:02


#33 haael

haael

    Inkwizytor

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1863 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-09-08, godz. 15:53

w zwiazku z naszym małym zaangazowaniem Bóg nie ingeruje

Myśl pozytywnie. Kiedy wykazujemy choćby minimalne zaangażowanie, Bóg ingeruje.

#34 jb

jb

    ^o^

  • Moderatorzy
  • PipPipPipPip
  • 4057 Postów
  • Płeć:Female
  • Lokalizacja:Polska

Napisano 2009-09-08, godz. 16:14

O tym kondesatorze to chyba jednak prawda, ale sie nie upieram to bylo z gazety

Ten artykuł był już tutaj kiedyś omawiany: link
.jb

#35 gruby drab

gruby drab

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 871 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-09-09, godz. 07:08

Myśl pozytywnie. Kiedy wykazujemy choćby minimalne zaangażowanie, Bóg ingeruje.



Dziękuję, staram się.
Bardziej przypisuję takie odczucie (ingerencje sił nadnaturalnych) stymulowaniu umysłu. tak czy inaczej masz rację działa.


pozdrawiam

Użytkownik gruby drab edytował ten post 2009-09-09, godz. 07:10

Z naszych rozmów o niczym
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej

#36 [db]

[db]

    oświecony

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2827 Postów

Napisano 2009-09-09, godz. 07:52

dzieki haael za ten post, wniosl jak dla mnie troche równowagi, ale troche. ociera sie pomimo wszystko o typową demagogię religijną. ale to co napisales jest ciepłe, ładne i potrzebne.

Z tym pomaganiem za mało: wzbudzanie w nas poczucia mistycznego poczucia winy, ze w zwiazku z naszym małym zaangazowaniem Bóg nie ingeruje jest typowym zabiegiem, który wykorzystywany jest od tysiecy lat. ja bym unikal takich twierdzen. pewnie, intencje mogą być dobre nalezy jednak pamietac, ze teoria o tym, ze Bog nie pomaga bo to nasza wina jest gloszona nie z nieba tylko przez ludzi, a im nie ufam tak do konca i nie wiem co maja na mysli sklaniajac mnie abym wszedl do jakiejs grupy i pomagal innym i wtedy dopiero poczuł boską moc na sobie, eee to juz nie dla mnie te numery.


O tym kondesatorze to chyba jednak prawda, ale sie nie upieram to bylo z gazety, znalazlem fragment:


Zabił go gniew Boga?

Albo wyładowanie elektryczne.

Tego nie da się chyba wyjaśnić naukowo.

Można jednak spróbować. Prawdopodobnie arka działała niczym ogromna bateria elektryczna.

Nonsens, przecież baterię elektryczną wynalazł Volta dopiero w XVIII wieku.

Nieprawda! Sumerowie już około 3 tysięcy lat przed naszą erą pokrywali różne przedmioty złotem, srebrem lub miedzią za pomocą elektrolizy. Świadczy o tym znalezisko archeologiczne zwane "baterią z Bagdadu".

To znaczy, że Arka Przymierza była swoistym akumulatorem?

Prawdopodobnie była rodzajem kondensatora elektrycznego: złoto, jakim ją pokryto, doskonale przewodzi prąd i ciepło, a drewno akacjowe jest bardzo twarde, lekkie i wytrzymałe. Na pewno mogła zmagazynować sporo energii...

A jak ładowano ten akumulator?

W nocy, podczas postojów na pustyni arkę umieszczano pośrodku tabernakulum, namiotu z koziej skóry. A nie ma silniejszego generatora elektryczności niż sierść kozy. Święta skrzynia Hebrajczyków była naładowana energią i w nocy świeciła w namiocie. Z jej wieka sterczały dwa siedzące na wprost siebie cheruby ze złota, a ich rozpostarte, ostro zakończone skrzydła prawie się ze sobą stykały i sypały się z nich iskry. To światło nazywano "shekinah", co znaczy: "obecność Boga".

Mojżesz musiał być genialny.

Na pewno doskonale posługiwał się społecznymi narzędziami kontroli.

cytat z La Vanguardia nie mam jednak numeru ani daty.

Jeżeli ktoś zamiennie używa pojęć "akumulator" i "kondensator" to od razu wiadomo, że jest technicznym analfabetą.
[db]

#37 gruby drab

gruby drab

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 871 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-09-09, godz. 08:15

Jeżeli ktoś zamiennie używa pojęć "akumulator" i "kondensator" to od razu wiadomo, że jest technicznym analfabetą.


zgadza się. myślę, że temat jest już wyczerpany jak stary akumulator ;) wątek podany przez jb bardzo ciekawy, taki na opowieść Browna :)


Bardziej pewnie chodzi o samo pytanie czy Bóg jest miłością w zestawieniu z samym wydarzeniem związanym z Uzzą.


Moja odpowiedź brzmi w kontekście tej sytuacji: Nie nie jest miłością, jest superdoskonałym prawnikiem.
Z naszych rozmów o niczym
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej

#38 [db]

[db]

    oświecony

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2827 Postów

Napisano 2009-09-09, godz. 08:29

zgadza się. myślę, że temat jest już wyczerpany jak stary akumulator ;) wątek podany przez jb bardzo ciekawy, taki na opowieść Browna :)


Bardziej pewnie chodzi o samo pytanie czy Bóg jest miłością w zestawieniu z samym wydarzeniem związanym z Uzzą.


Moja odpowiedź brzmi w kontekście tej sytuacji: Nie nie jest miłością, jest superdoskonałym prawnikiem.

Nawet odstawiając na bok opowieści o akumulatorach itp. i zakładając prawdziwość opowieści o Uzzie, już sam strach przed dotknięciem tabu, nie mówiąc już o przeskoku choćby minimalnej iskry (na metalowym przedmiocie mógł się zgromadzić ładunek wystarczający do "kopnięcia" - to akurat dość oczywiste) mógł z łatwością spowodować u zabobonnego mężczyzny atak serca. Nie wiem, czym jest Bóg w zestawieniu z tym wydarzeniem, bo brzytwa Ockhama go wycięła :P

Szamani afrykańscy potrafią zabić człowieka wzrokiem albo dotykiem. Warunek - ten człowiek musi wierzyć, że to potrafią. Bum.

Użytkownik [db] edytował ten post 2009-09-09, godz. 08:30

[db]

#39 piotrz

piotrz

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 349 Postów
  • Gadu-Gadu:9115170
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Nowy Sącz

Napisano 2009-09-09, godz. 08:30

Co Ty wygadujesz? Adam z Ewą nie mieli innej możliwości, jak nie wykonywać rozkazów Boga. Czy jeśli powiem Ci, że masz robić, co Ci mówię, bo inaczej Cię zabiję, to daję Ci prawo wyboru? Chyba tylko do niewolnictwa lub szybkiej śmierci.

Bzdura, kolego, Bóg nie powiedział, że ich zabije, lecz że konsekwencją będzie śmierć, a to zupelnie nie to samo. Jak powiesz dziecku, że jak wyskoczy przez okno to sie zabije (bo takie są prawa fizyki -ono tego nie musi rozumieć, Ty to wiesz), a ono Cie nie posłucha, to znaczy, że Ty je zabiłeś?

Jak Ci trudno wchodzić w szczegóły, to nie zaczynaj tematu. A jak już koniecznie chcesz, to wymień, czym szkodzi spożywanie biblijnych "zwierząt nieczystych". I nie pisz mi tu o "powszechności" i "specjalistach od wyżywienia", bo zasłaniasz się autorytetami, a tak naprawdę pewnie niewiele wiesz[


Dobre sobie, raz mi piszesz, żeby nie przedłużać pierdołami, a raz, zeby wchdziś w szczegóły, Jak Cie temat interesuje to sam sobie znajdź w necie, wszystko tam jest, a jak chcesz ze mnie zrobić ignoranta, to nie wchodze w tego typu przepychanki.

Ja nie patrzę, na to co Bóg mówi o sobie tylko co czyni.

I dlatego niewiele rozumiesz.

Jakoś zaliczyłeś mnie od razu do ludzi niesprawiedliwych. Na Twoje szczęście, niewiele mnie to obchodzi. I kto powiedział, że to dla mnie grzech? Gwałciciel ma tak ukształtowany mózg, że pragnie tego czynu, tak jak Ty pragniesz czegoś innego, co ma aprobatę u większości ludzi. Po prostu Ci się pofarciło, że reagujesz tak jak większość i możesz teraz dyskryminować innych. Anyway, nie uważam, że gwałcicielom powinno się pozwalać na realizację ich pragnień, po prostu nie uznaję ich za złych.


1
Zastosowałem tylko cytowany wcześniej biblijny 'przymiar', który dla mnie jest wiarygodny.

2.
To nie nazywajmy tego grzechem tylko złem, co na jedno wychodzi, tylko kwestia terminologii.

3.
A co to za kolejna bzdura z mózgiem ukształtowanym u gwałciciela??
Szkoda komentarza, jak i na to "nie uważam ich za złych". To czemu to tyle zła potrafi wyrządzić? Wiesz cokolwiek na ten temat? Jeśli to nie jest zło, to za co ich karać?
Masz jakiekolwiek pojęcie na ten temat?
Jeśli nie są źli, że tak powiem, sami w sobie, to podjęli bardzo złą decyzję, i wyrządzili bafdzo wiele zla.
Jeśli robią to stale, to są zboczeńcy, czyli bardzo źli ludzie.
Pomijając to, że "ukształtowanym mózgiem" można w takim razie usprawiedliwić każde zło i z główy. Na szczęście nauka tego nie potwierdza, a Bóg skutecznie osądzi.

#40 gruby drab

gruby drab

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 871 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-09-09, godz. 09:23

Szamani afrykańscy potrafią zabić człowieka wzrokiem albo dotykiem. Warunek - ten człowiek musi wierzyć, że to potrafią. Bum.


dzisiaj takich ludzi nie mazywamy szamanami, tylko mistrzami neurolingwistycznego programowania umysłu. to, że Uzza był zaprogramowany nie ulega najmniejszej wątpliwości. siła przekazu prawa mojzeszowego miescila sie w jego demonstracyjnym charakterze, wszyscy za przeproszenie sra.. w majtki. wiec byli zaprogramowani skutecznie.


Ludzie kochani (KOCHANI ???) co to jest miłość?

Lubię ten model (Model Ira Reiss)
na podstawie tego sprobuje zbudowac zalozenia odnosnie boga

1.Zrozumienie
Bóg rozumie wszystko, słabości, pragnienia, potrafi usprawiedliwic błąd. tak postepuje kazdy, kto stara sie zrozumiec.


2.Wzajemne uzależnienie
Bóg pokazuje, ze wszystko zalezy od niego, a jego istnienie odbierane jest przez swiadomosc ludzką, której pragnie. W takim wypadku nie zabija sie tysięcy, jezeli ktos tak robi, czyli straszy smiercia, mowimy o uzaleznieniu toksycznym.


3.Ujawnienie siebie

Bóg pragnie dac sie poznac (jak kazdy z nas w wypadku projekcji milosci na druga osobę) od najlepszej strony. Bog np. widzac ze kananejczycy oddaja czesc falszywemu bostwu, uswiadamia ich,np. rozbija ich oltarz, rozbija posągi baala, molocha i wyraznie mowi, kochani to ja wam daje plony, jezdenie, plodnosc, a ci kolesie nie istnieja. to jest ujawnianie siebie. skoro moze rozdzielic morze, otowrzyc ziemię, stworzyc slup ognia jak w rafinerii lub dymu, to moze bez problemu pochylic sie nad glupim czlowieczkiem i rozbic jego bezsensowny ołtarzyk, tak zrobiły kazdy normalny ojciec, tata. mozna oczywiscie inaczej. mozna kazac jednym ludziom uzbroic sie w najostrzejsze narzedzia znane pod sloncem i poderznąć gardła osobnikom o wysokosci od 20 cm do 190 cm, ktorzy w swojej subiektywnej ocenie sytuacji najwyrazniej sie pomylili i nie chcąco oddawali czesc drewnianej figurce. I w ten sposob mozna ujawnic sie jako niezaprzeczalny wladca swiata.

4.Spełnianie się osobowości i realizacja potrzeb

Realizacja tego zalozenia wymaga wspolpracy. Zaklada, ze ktos odkrywa w sobie poczucie szczescia wynikajace z bliskosci osob ktore sie kocha. Realizacja potrzeb poprzez pryzmat obcowania z kochanymi osobami staje sie centralnym punktem zycia. Bog w tym wypadku realizuje swoja potrzebe bycia kochanym, po przez zabicie Adama i wskazaniu na to, ze kto go nie kocha skonczy jak on. Po to jednak by zlagodzic ten wizerunek, poswieca wlasnego syna, zeby sobie udowdonic dowod lojalnosci, chociaz byl on udowodniony niejednokrotnie przez wielu prawych ludzi. W ten sposob jednak bog zrealizowal swoja potrzebę bycia kochanym w sposob niezwykle specyficzny, we wspolczesnej psychologii okreslamy to jako miłość warunkowa, najczesciej odnoszaca sie do osób skrzywdzonych w dziecinstwie, niedojrzalych, nie cechujacych sie wysokim stopniem empatii.

Użytkownik gruby drab edytował ten post 2009-09-09, godz. 09:36

Z naszych rozmów o niczym
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych