Nie ujmowałbym tego w aż tak skrajny sposób.Werset ten moich przekonań nie podważa, za to Twoje pewnie umacnia.
Jednak kwestia krwi w Prawie Noahickim nie jest jedyną kwestią podważoną w dalszej części Biblii. Weźmy też pod uwagę sprawę nakazu "rozmnażania się i napełniania ziemi". Gdyby Prawo Noahickie było prawem wieczystym, to ani Jezus, ani jego uczniowie nie opowiadali by się za bezżeństwem, a tym samym przeciwko płodzeniu dzieci. Takie postępowanie stoi w wyraźnej sprzeczności z prawem danym Noemu.
Mamy już zatem dwa precedensy przeciwko obowiązywaniu Prawa Noahickiego.
Dlatego, chociaż uważam, że było to prawo Boskie, to nie rozciągam go na nasze czasy, bo po prostu nie ma ku temu uzasadnienia.
Zatem znowu mamy argument przeciwko obowiązywaniu Prawa Hoahickiego, gdyż ono nie dotyczyło wyłącznie Izraelitów, ale wszystkich ludzi, którzy byli potomkami Noego. A jeżeli sam Jehowa zezwolił na spożywanie przez nich niewykrwawionego mięsa, zatem sprawa wydaje się być oczywista.W myśl powyższego przyzwolenia, cudzoziemiec, nie- Izraelita, mógł jeść rzecz nieczystą, niewykrwawione zwierzę. Lud święty miał powstrzymywać się od spożywania wszelkiej krwi. Krew miała olbrzymią wartość - służyła przebłaganiu grzechów.
Wszystko zgoda. I jak sama zauważasz, w tym niby "betonowym" prawie co do krwi także istnieją precedensy, wskazujące na wyższość życia nad symbolem.Oczywiście kierując się literą prawa możemy znaleźć podparcie naszego poglądu na krew - Bóg daje przyzwolenie na spożywanie krwi. Ale co mówi duch prawa? Krew jest święta, zasługuje na szacunek, krew ma związek z życiem teraźniejszym i przyszłym, nie jest czymś pospolitym. PŚ nie w każdej dziedzinie daje szczegółowe wytyczne, nie przedstawia precyzyjnych instrukcji postępowania człowieka wierzącego, często ogólnie mówi o sprawach pomniejszych lub nie mówi nic. Czytając Biblię poddajemy się nie tylko znaczeniu słowu, literze praw, ale przede wszystkim duchowi, intencji, głębszej treści przedstawionych zasad. Odbywa się proces ćwiczenia naszych władz poznawczych do odróżnienia rzeczy prawidłowych od wadliwych, chwalebnych od cielesnych. Zatem moje zrozumienie na kwestię spożywania krwi jest następujące: krew wiąże się z życiem , jest święta, zasługuje na szacunek, nie służy nam za cielesny pokarm. Nie uważam jednakże za stosowne ocenianie kogokowiek wierzącego, ani krytykowanie czyjegoś odmiennego zdania odnośnie krwi. Dopuszczam też użycie krwi jako pokarmu w sytuacji wyjątkowej, gdy zagrożone jest nasze zdrowie lub życie. Przykład wyczerpanego głodem, króla Dawida, spożywającego chleb pokładni z Przybytku z braku innego pożywienia. Wyjątki nie stanowią podstawowej reguły, głównej wytycznej prawa.
Nikt nie przetacza sobie krwi ot tak sobie. Transfuzje mają związek z ratowaniem życia.
No i trochę nie rozumiem tego porównania z jedzeniem... Masz na myśli ten "wspaniały" Strażnicowy przykład z lekarzem, alkoholem i wstrzykiwaniem?
No to proszę:Prawdę mówiąc, nie spotkałam się z takim wyjaśnieniem. No, ale też nie byłam wnikliwym czytelnikiem publikacji WTS-u. Pewnie masz rację, w końcu od dłuższego czasu zajmujesz się problematyką "krwionośną".
The Watchtower z 15 listopada 1964, ss.680-682 (Strażnica nr11 z 1966, ss.22-24)
Izraelitom powiedziano: „Nie będziecie jeść żadnej zdechliny; przychodniowi, który jest w bramach twoich, dasz to, a jeść to będzie, albo sprzedasz cudzoziemcowi; boś ty lud święty Panu [Jehowie, NW], Bogu twemu.” (5 Mojż. 14:21) A zatem pozostaje kwestią sumienia, czy chrześcijanin pracujący w składzie będzie się zajmował wyrobami z krwią, takimi jak kaszanka, sprzedając ją osobom świeckim, które chcą za nią płacić. Sprawą osobistą jest też decyzja innego chrześcijanina, który musi rozstrzygnąć, czy będzie w sklepie chemicznym sprzedawał ludziom ze świata produkty zawierające krew albo czy ma na żądanie światowego pracodawcy rozsiewać na jego polu nawóz z zawartością krwi. Oczywiście chrześcijanin nie postąpiłby słusznie, gdyby zachęcał kogoś do wybrania raczej wyrobów zawierających krew niż wolnych od niej, i nie może bronić żadnego z niewłaściwych sposobów nabycia krwi. Co uczynić, gdy chodzi o postępowanie z takimi produktami, to musimy jednak pozostawić jako osobistą sprawę sumieniu każdego poszczególnego chrześcijanina. (…)
Chrześcijanie zatrudnieni w lecznictwie są osobiście odpowiedzialni za decyzje dotyczące ich pracy. Muszą ponosić konsekwencje swoich postanowień, zgodnie z zasadą wyrażoną w liście do Galatów 6:5. Niektórzy lekarze będący świadkami Jehowy dokonują transfuzji krwi osobom światowym na ich życzenie. Jednak nie robią tego u oddanych Bogu świadków Jehowy. Zgodnie ze słowami 5 Mojżeszowej 14:21 dawanie krwi ludziom ze świata, na ich żądanie pozostawione jest sumieniu chrześcijańskiego lekarza. Sytuacja jest podobna do tej w jakiej znajduje się chrześcijański rzeźnik lub sprzedawca, który musi zadecydować, czy może z czystym sumieniem sprzedawać wędliny z krwią osobom światowym.