Chyba niewielu to będzie czytać, nie warto się trudzić.
Piszesz jakbyś był wieloma ludźmi i orzekasz o niewielu. Sęk w tym, że jesteś tylko jednym człowiekiem i nie wiesz co zrobi/myśli 'wielu'. Twój osąd jest równie akcydentalny co osąd jednej mrówki w temacie rozmiaru naszego globu.
Oczywiście nie będzie się to sprzedawać jak Harry Potter ale przecież nie o to chodzi. W Polsce jest tylko 120 000 ŚJ i trochę ich sympatyków. Wielu nie musi kupić tej książki. Wystarczy, że trafi do jakiegoś grona ludzi zainteresowanych tematem a dalej kropla będzie drążyć skałę.
W Polsce w ogóle jest problem z czytelnictwem. Ludzie w ogóle mało czytają, wolą telewizję, Internet. Ten ostatni jest głębszy treściowo i dzięki Bogu, że zdobywa strzechy, bo gdyby go nie było bylibyśmy tylko i wyłącznie społeczeństwem wyedukowanym telewizyjnie, jak to było zwłaszcza w latach 90-tych. Wtedy porozmawianie z kimkolwiek na głębsze tematy, z kimś kto myśli nieszablonowo w jakimkolwiek temacie wymagało naprawdę nie lada farta, gdyż społeczeństwo składało się przeważnie z mediotów widzących świat w jeden ściśle określony (medialny) sposób. Internet zmusza do refleksji i regularnego czytelnictwa, do zapoznawania się z paletą różnych poglądów, więc to w końcu coś więcej. Książka jednak traci swą siłę oddziaływania i jest to problem ogólny. Pozytywem jest tylko to, że zastępuje ją Internet.
Niemniej jednak ukazała się książka o roku 1975 i lepiej niż gdyby w ogóle się to nie stało. W tym momencie jest przynajmniej wybór, można po nią sięgnąć lub nie.
Ciekawą pozycją mogłoby byc opracowanie dotyczące pokolenia 1914, roku 1995, ktory w moim odczuciu byl kompromitacją i jak dla mnie punktem zwrotnym. 1975 jest dla mnie mglistą historią, ale oczywiście ważną jednak nie dotyczącą osobiście.
Autor przygotowuje taką samą książkę o pokoleniu 1914 a poza tym w tej książce o roku 1975 jeden z rozdziałów mówi o pokoleniu 1914.
Ja tam uważam, że czy chodzi o pokolenie roku 1914, czy o rok 1975, czy o rok 1925, to wsjo rawno. W każdym z tych przypadków ludzie uważający się za przekazujących treść od Boga dowiedli, że w rzeczywistości tego nie robią. Nie ważne czy było to na początku ich istnienia, w środku, czy na końcu, jeśli na początku to tym gorzej bo ukazuje, że drzewo miało zgniłe już same korzenie.