Zycie w Organizacji ma swoje zalety. Wypełniony czas, poczucie spełniania misji, towarzystwo osób myślących podobnie. To może nadać sens życiu i pomoże treściwie je spożytkować. Gotowe odpowiedzi na wiele pytań, poczucie bezpieczeństwa, nadzieja ma życie wieczne - większości ludzi to wystarczy. Jednak bycie trybem w większej społeczności niesie tez ograniczenia. Można, bowiem kogoś zgorszyć, zniesmaczyć, podejmuje się zobowiązania i znajdują się tacy, którzy chętnie z nich rozliczają. Można zatracić indywidualność i iść z prądem. Można się rozwijać i uczyć innych. Można uczyć się samemu, możliwe są różne opcje. Zależnie od usposobienia i indywidualnych cech charakteru. Najważniejsze, aby się dobrze czuć tam gdzie się jest. Jeżeli życie nie daje satysfakcji należy wprowadzać w nim zmiany. Niestety czy na lepsze okazuje się często po latach. Po prostu spotyka nas, ludzi wiele niespodzianek. I jest ciekawie.
Ja tam np. strasznie żałuje, że doba ma tylko 24h, z czego muszę przespać parę godzin. Jest tyle ciekawych spraw, jak można się nudzić?
przeczytałem z uwagą i oto jaki wniosek mi sie nasuną:
Zycie w KK ma swoje zalety.
Czas wyłącznie na prywatne zajecia w beztroskim przekonaniu, że nic nie trzeba i wszystko wolno wśród tych, którzy myślą tak samo.
To sens życia i nic nie potrzeba człowiekowi wiecej.
Brak pytań, poczucie zadowolenia z takiego życia, nadzieja ma życie w niebie (choc nie wielu tak naprawdę w życiu myśli i zastanawia się nad tym) - większości ludzi to wystarczy.
Totalny luzik, brak ograniczeń i religia jako dodatek do tego zycia - to jest to co naprawdę cieszy i uspokaja.
Nikogo nie zgorszysz, bo nie musisz się z nikim liczyc (jak sąsiad powie, że wczoraj było głośno o północy, w nagrodę usłyszy: "bujaj się dziadek" (wersja grzecznościowa)- konwersacja między bliźnimi jednego wyznania)
W moim odczuciu to naprawdę wygodne życie. Tyle dowolności, dowolna interpretacja różnych kwestii wyznaniowych. Można znac zagadnienia biblijne, katechizmowe... można ich nie znac. Kto jak chce. Kradniesz, kłamniesz, "łoisz", zdradzasz - nadal jesteś wyznawcą swojego ugrupowania religijnego. Nikt cię nie rozlicza. Nie musisz kompletnie nic. WYGODA do BÓLU...
Nie jestem ŚJ - tak dla ścisłości. I choc wielu posądzi mnie o cynizm, to naprawdę tak właśnie myślę.