Krew spożywam, tylko w przypadkach, gdzie krwi z mięsa nie da się bardziej wykrwawić, bądź w innych przypadkach nieświadomości. Transfuzję u siebie też odrzucam.
Uzasadnienie
Wielu uważa, że Biblia pozwala. Ja uważam, że nie. Jednakże na pewno jest to kwestia co najmniej kontrowersyjna. Jeśli więc Bóg pozwala obecnie na spożywanie krwi w dowolnych ilościach a ja unikam jej używania, to za taki mój pogląd nie będę za to podciągnięty przez Niego do odpowiedzialności. Natomiast jeżeli okazałoby się, że błędna jest interpretacja ludzka jakoby Bóg zezwalał w dowolny sposób jej wykorzystywanie, to istnieje niebezpieczeństwo potępienia Bożego. Z tego powodu wolę "dmuchać na zimne".
Inny motyw usprawiedliwiania się o potrzebie spożywania krwi jest, że
mi produkty spożywcze z krwią bardzo smakują, co ma analogię w zachowaniu Ewy i Adama. Ewa spożyła owoc zakazany przez Stwórcę i oceniła, '
że jest godny pożądania i nakłoniła męża do jego spożycia' (Rdz 3:6). I nie chodzi o to, czy był to dosłowny owoc, czy symbol pewnego ograniczenia. Jedno jest pewne, że to co smakuje lub z innych powodów wydaje się człowiekowi korzystne, to lekceważenie tego Bożego ostrzeżenia może mieć zgubne konsekwencje eschatologiczne a nie natychmiastowe.
Tak więc nie spożywając produktów z krwią nic nie tracę, gdyż istnieje mnóstwo innych pokarmów smakowy przewyższających krwawe - mówiąc szczerze -, że nie traktuję się pokrzywdzony. Natomiast, gdyby miało się okazać prawdą o ograniczeniu przez Boga, to ich spożywanie jest wielce ryzykowne. Jak jednak zauważam, to wielu sobie bimba z tego ryzyka.