Skocz do zawartości


Zdjęcie

Gabinet zwierzeń


  • Please log in to reply
229 replies to this topic

#1 ble

ble

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1026 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano 2009-12-06, godz. 09:05

Długo się zastanawiałem i wahałem czy założyć ten temat. Jedna z osób na forum zachęciła mnie do założenia tego tematu. Zauważyłem, że na forum jest wiele off topów, wiele dalszych postów odbiega od głównego tematu, tak więc założyłem ten temat aby można było się tu po prostu wygadać, wyżalić, napisać o jakimś doświadczeniu, o rzeczach negatywnych dotyczących Organizacji.

Nie wiem czy to się przyjmie dlatego jakby co proszę moderatora o usunięcie.

#2 Bordo

Bordo

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 11 Postów

Napisano 2009-12-06, godz. 18:03

To może ja jako nowy użytkownik się wypowiem w tym temacie. Opowiem pokrótce moją historię. Urodziłem się w rodzinie ŚJ, więc już od dziecka chodziłem na zebrania itp. W młodym wieku przyjąłem chrzest (do dzisiaj nie wiem, co mnie do tego popchnęło, chyba chęć podobania się rodzicom). Z racji wywieranej presji moje towarzystwo tworzyli głównie członkowie owej sekty. Czemu mówię sekta? Ponieważ tak się czuję w tej organizacji - jak w sekcie, która kontroluje każdy mój ruch. Zawsze chciałem odejść i teoretycznie mogłem, ale wiązałoby się to z szokiem dla rodziców i utratą "przyjaciół". W cudzysłowiu, bo co o za przyjaciele, co przy zmianie religii wypinają się i nie chcą znać danej osoby. Wiec tak cierpiałem, podczas, gdy wszyscy myśleli, że jestem głęboko wierzący. Przez tą sytuację straciłem dziewczynę, którą kochałem. Teraz wyjechałem na studia, sytuacja trochę się poprawiła jednak nadal nie mogę odejść ze względu na rodziców. Kocham ich, a to byłby dla nich cios prosto w serce. Dalej jestem męczony telefonami, że mam chodzić na zebrania i głosić. Daję temu opór ale czasami jestem nieźle przybity przez to i wiem, że kiedyś będzie trzeba otwarcie pokazać swoje stanowisko. Piszę to wszystko, żeby pokazać, że to wcale nie jest dobra organizacja. Przede wszystkim chcą całkowicie kontrolować życie każdego członka i w zdumiewającym stopniu im się to udaje. Większość członków zdaje się nie mieć w ogóle swojego zdania w wielu sprawach, liczy się tylko to co pisze strażnica. Mogę otwarcie powiedzieć, że ta sekta zmarnowała moją młodość. Do dziś mam problem z normalnymi relacjami z innymi. pomaga mi to, że pierwszy raz mogę być naprawdę sobą w nowym towarzystwie i jest coraz lepiej. Pozdrawiam tych, którzy dali radę się z tego uwolnić bo wiem, że nie jest łatwo.

#3 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2009-12-06, godz. 18:12

Cześć Bordo :) No i znowu czytamy tą samą historię. Czuj się tutaj dobrze. Tu możesz nie udawać. Witaj po drugiej stronie lustra.

#4 qwerty

qwerty

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2138 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-12-06, godz. 18:14

To może ja jako nowy użytkownik się wypowiem w tym temacie.

Witaj Bordo..... Oczywiście Twoja historia zaczyna się jak wiele z naszych tutaj w tym i moja oczywiście, później żyłam podwójnym życiem ok 15 lat.... nie chciałam strcić rodziny, ale po tych kilkunastu latach psychika nie wytrzymała :) Swiadkowie powiedzieliby że Jehowa oczyścił zbór, który na pewno przez moje oszukiwanie nie miał błogosławieństwa..... ale to g... prawda..... 60% oszukuje i siedzi tam tylko dlatego żeby nie strcić rodziny i towarzystwa.... Wiem, bo wielu świaadków napisało do mnie na privie, że mam rację, że muszą udawać bo straciliby wszystko......
Więc nie martw się Bordo, udawaj tak długo, póki możesz, mając pełną świadomość i kontrolując to. Rozwijaj nowe przyjaźnie, nowe znajomości, aby kiedy nadejdzie godzina "0", nie zostać samemu :) I nie wracać po kilku tygodniach na kolanach do przenajświętszej, z powodu niemożności odnależienia się w życiu bez rodziny i znajomych :) Musisz mieć już innych znajomych innych przyjaciół.... wtedy nawet przez myśl Ci nie przemknie żeby paść na kolana przed sektą :) Pozdrawiam bardzo
nie potrafiłam uwierzyć.......

#5 Bordo

Bordo

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 11 Postów

Napisano 2009-12-06, godz. 18:26

Qwerty, właśnie to staram się robić :) teraz otaczam się ludźmi tylko z poza tej sekty, chodź do przyjaźni jeszcze daleko. Ciekawostką jest, że tyle udaje... ja osobiście znam jednego chłopaka, który tak jak ja prowadzi podwójne życie, i my nawzajem o tym wiemy i to była duża ulga na jakichś wyjazdach czy coś :) Już nawet znajomymi bym się nie przejmował, tylko rodziną.... Aż wierzyć mi się nie chce, że można tak dać się zwieść, by odrzucić syna, bo syn odchodzi od religii. A jednak to się często sprawdza. Chyba zostanę na tym forum, miło jest porozmawiać z ludźmi, którzy mnie rozumieją i wiedzą jak to działa. Jak opowiedziałem tą historię moim nowym kumplom, to byli w szoku.

#6 easypadcx

easypadcx

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 245 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-12-06, godz. 18:44

Qwerty, właśnie to staram się robić :) teraz otaczam się ludźmi tylko z poza tej sekty, chodź do przyjaźni jeszcze daleko. Ciekawostką jest, że tyle udaje... ja osobiście znam jednego chłopaka, który tak jak ja prowadzi podwójne życie, i my nawzajem o tym wiemy i to była duża ulga na jakichś wyjazdach czy coś :) Już nawet znajomymi bym się nie przejmował, tylko rodziną.... Aż wierzyć mi się nie chce, że można tak dać się zwieść, by odrzucić syna, bo syn odchodzi od religii. A jednak to się często sprawdza. Chyba zostanę na tym forum, miło jest porozmawiać z ludźmi, którzy mnie rozumieją i wiedzą jak to działa. Jak opowiedziałem tą historię moim nowym kumplom, to byli w szoku.


witam na forum......ja nadal w zborze , swietnie cie rozumiem.... ze slowem sekta bylbym ostrozniejszy ale ogolnie to co piszesz jest prawda... pozdrawiam

#7 malinowa7

malinowa7

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 438 Postów
  • Płeć:Not Telling

Napisano 2009-12-06, godz. 20:25

Mogę otwarcie powiedzieć, że ta sekta zmarnowała moją młodość. Do dziś mam problem z normalnymi relacjami z innymi. pomaga mi to, że pierwszy raz mogę być naprawdę sobą w nowym towarzystwie i jest coraz lepiej. Pozdrawiam tych, którzy dali radę się z tego uwolnić bo wiem, że nie jest łatwo.


Ej skoro teraz rozpocząłeś studia to młodość i wszystko co najlepsze przed Tobą :) Jeszcze nie wszystko zmarnowane, nie strać tego...

#8 Bordo

Bordo

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 11 Postów

Napisano 2009-12-06, godz. 21:57

Może i zbyt często posługuje się słowem sekta ale to przez przykre doświadczenia. Też nadal jestem w zborze... ale czysto teoretycznie :)

#9 ble

ble

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1026 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano 2009-12-06, godz. 21:58

Widzę że temat chwycił :) Niech to miejsce będzie miejscem na poruszanie różnych tematów związanych z doświadczeniami użytkowników forum Watchtower.

Zawsze chciałem odejść i teoretycznie mogłem, ale wiązałoby się to z szokiem dla rodziców i utratą "przyjaciół". W cudzysłowiu, bo co o za przyjaciele, co przy zmianie religii wypinają się i nie chcą znać danej osoby.


Cześć Bordo. Ja nie obawiałem się utraty rodziny i tych śmiesznych pseudoprzyjaciół. Moi rodzice są katolikami (dzięki Bogu) i wykluczenie nie miało wpływu na relacje z nimi. Ale nawet gdyby byli ŚJ to i tak bym miał to gdzieś i nie zawahałbym się. Ja nikogo nie zmuszam żeby mnie na siłę lubił czy kochał. Jak się komuś coś nie podoba to niech sobie poszuka "syna" gdzie indziej, ja sobie doskonale poradzę bez potrzeby szukania akceptacji na siłę. Tak samo z tymi "przyjaciółmi" w zborze. Tylko się ciągle nastawiali na branie ode mnie a sami praktycznie nawet nie kiwnęli palcem. Tacy przyjaciele w ogóle mnie nie interesują. Mam to gdzieś czy oni będą się do mnie odzywać czy nie. Doprawdy, gdy przypomnę sobie ukazywane na łamach publikacji Organizacji teksty w stylu że "wykluczony może się opamiętać bo może mu brakować miłego towarzystwa braci" to stwierdzam że jest to żenujące.

Pamiętam pewnego młodego mężczyznę któremu po jego wykluczeniu ojciec powiedział: "Teraz już dla mnie umarłeś, nie jesteś już moim synem". Jego rodzice niestety okazali się kompletnie nieprzygotowani do rodzicielstwa. Bo co to za rodzice którzy wyrzekają się własnego syna? Na szczęście chłopak się nie poddał, nie załamał się, zaczął sobie układać życie i dobrze się mu powodzi. Dlatego twardo stąpaj po ziemi, bądź mężczyzną. Nie daj się. Musisz być odporny na te wszystkie psychomanipulacje i psychometody. Oczywiście póki sytuacja cię nie zmusi do tego to dalej bądź ŚJ, bo chyba nie ma sensu zmieniać czegoś jeśli to nie jest konieczne.

Przez tą sytuację straciłem dziewczynę, którą kochałem.


Ja również stanąłem przed smutną perspektywą utraty ukochanej osoby. Nie wiem jak było u ciebie, mnie zawezwano na Komitet sądowniczy i postawiono ultimatum, albo zrywam ze swoją dziewczyną albo do widzenia ze zboru. Było to poparte tym że niby nadal mam żonę, co było kompletną bzdurą gdyż moja żona już wcześniej walnęła mnie w rogi i mi się do tego przyznała ale oczywiście nikt w to nie uwierzył. Wymagano dwóch świadków seksu mej żony z jej kochankiem. Oświadczyłem Komitetowi, że nie będę jeździł wszędzie za byłą żoną i jej śledził, zaglądał do łóżka itp., jeśli oni chcą to niech sami jeżdżą i szpiclują i że nie mam zamiaru zrywać z moją dziewczyną gdyż wyraźnie już im powiedziałem że w świetle przyznania się do winy mam do tego prawo i jestem przed Bogiem wolny do ponownego związku, niekoniecznie małżeńskiego. To oni mi znowu wyjeżdżali raz po raz z tymi dwoma świadkami seksu co już po prostu stało się żenujące. Nie wiem na co oni liczyli. Na okazanie skruchy? Za co? Za chęć układania sobie życia? A może na to że nadal będę im czapkował albo bił pokłony? Moje czapkowanie już dawno się skończyło, skończyły się czasy kiedy wszystkim wchodziłem w tyłki i dusiłem w sobie wszelkie negatywne emocje. Oczywiście wykluczenie nastąpiło czym w ogóle się nie przejąłem i nie przejmuję się tym do dnia dzisiejszego. Mam wspaniałą dziewczynę i nigdy bym nie zniszczył tej miłości w imię jakiś chorych zasad jakiejś Organizacji, wolałbym zdradzić niż zrobić coś takiego. Przestały też na mnie działać straszenia w stylu "wykluczeni zginą w Armagedonie". Bo to nie Organizacja decyduje o tym kto ocaleje a kto nie tylko sam Bóg. Oni to mogą sobie osądzać. Werset Mateusza 7:2 wymownie piętnuje takie osądzanie.

Użytkownik ble edytował ten post 2009-12-06, godz. 22:32


#10 Bordo

Bordo

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 11 Postów

Napisano 2009-12-06, godz. 23:22

U mnie to wyglądało tak, że wszyscy mnie dręczyli za to, że miałem dziewczynę z poza zboru. Ja na to zlewałem, ale sytuacja była nieprzyjemna jak niektórzy spotykali mnie z nią na ulicy i zaczynali prawić kazania, że co ja robię i żebym się opamiętał. Ona tego nie wytrzymała i musieliśmy się rozstać. Co do tych niby przyjaciół, nie zależy mi na nich, nie są prawdziwymi przyjaciółmi. Ale co do rodziców, serio nie chcę ich skrzywdzić, to dobrzy ludzie, zawsze o mnie dbali i wiem, że mnie szczerze kochają. Cóż, dali się ponieść tej religii... W sumie tylko dla nich udaję co udaję. Jednak bardzo chciałbym po tych latach przestać prowadzić podwójnej gry i wreszcie w pełni być sobą i żyć swoim życiem. Jedno wiem na pewno, tej manipulacji nie ulegnę. Skoro tyle lat dawałem radę to teraz tym bardziej.

#11 brat_jaracz

brat_jaracz

    Nadzorca widnokręgu ;-)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 3225 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-12-07, godz. 00:00

Cześć Bordo :) No i znowu czytamy tą samą historię. Czuj się tutaj dobrze. Tu możesz nie udawać. Witaj po drugiej stronie lustra.



To samo właśnie chciałem napisać :) W połowie zupełnie tak, jakbym czytał swoją historię.

Bordo, dla mnie studia stały się początkiem końca w sensie faktycznej bytności w organizacji, czego i Tobie życzę :) Sam już chyba rozumiesz, co znaczy czasownik "studiować" i jak bardzo różni się od tego, co mają na myśli SJ... Dociekanie prawdy i samodzielne myślenie - to zabija w każdym świadka.
Jeśli chodzi o rodzinę, to jak wielokrotnie pisałem - mi pomogła metoda małych kroczków. Żadnej terapii wstrząsowej, bo faktycznie mógłbym wówczas bardziej zaszkodzić sobie (i rodzinie) niż pomóc. Polityka faktów dokonanych może się nieźle sprawdzać. Może z czasem po prostu zaczną przełykać "gorzkie pigułki", tyle że w mniejszych, mniej zabójczych dawkach. A to że nie zdajesz owocu, że nie chodzisz na zebrania ani w pracę, że cenisz sobie przyjaciół "ze świata" itp. Może z czasem zrozumieją, że głową muru się nie przebije, a jeśli zechcesz odejść, odejdziesz. "Przyjaciółmi" z Organizacji się nie przejmuj, nie są tego warci.
Trzymaj się i życzę wytrwałości. Odejście urodzonego "w prawdzie" JEST możliwe, choć bywa szalenie uciążliwe i długotrwałe. A jednak może się udać!
"W świecie panuje skłonność do odrzucania przewodnictwa. (...) W organizacji Bożej nie ma ducha niezależnego myślenia, a ponadto naprawdę możemy ufać tym, którzy nam przewodzą".
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.


"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"

#12 malinowa7

malinowa7

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 438 Postów
  • Płeć:Not Telling

Napisano 2009-12-07, godz. 07:45

Ja nie obawiałem się utraty rodziny i tych śmiesznych pseudoprzyjaciół. Moi rodzice są katolikami (dzięki Bogu) i wykluczenie nie miało wpływu na relacje z nimi. Ale nawet gdyby byli ŚJ to i tak bym miał to gdzieś i nie zawahałbym się. Ja nikogo nie zmuszam żeby mnie na siłę lubił czy kochał. Jak się komuś coś nie podoba to niech sobie poszuka "syna" gdzie indziej, ja sobie doskonale poradzę bez potrzeby szukania akceptacji na siłę.


Ble to łatwo jest napisać, zwłaszcza kiedy się nie ma rodziców ŚJ. :(

#13 pawel r

pawel r

    Niepoprawne stworzenie Boga

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 4853 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Scecin City

Napisano 2009-12-07, godz. 08:04

Swiadkowie powiedzieliby że Jehowa oczyścił zbór, który na pewno przez moje oszukiwanie nie miał błogosławieństwa..... ale to g... prawda..... 60% oszukuje i siedzi tam tylko dlatego żeby nie strcić rodziny i towarzystwa.... Wiem, bo wielu świaadków napisało do mnie na privie, że mam rację, że muszą udawać bo straciliby wszystko......

Jakbyście te 60% się razem do kupy wzięli i wszyscy razem odeszli to okazałoby się, że Ci co zostali straciliby większość braterskich kumpli do gadania ;)

Chyba zostanę na tym forum, miło jest porozmawiać z ludźmi, którzy mnie rozumieją i wiedzą jak to działa. Jak opowiedziałem tą historię moim nowym kumplom, to byli w szoku.

Chciałbym zobaczyć ten ich szok ;) No powiedzmy, że ja prawie rozumiem jako człowiek "ze świata" ;)

ze slowem sekta bylbym ostrozniejszy ale ogolnie to co piszesz jest prawda... pozdrawiam

Bo niestety każdy to słowo inaczej pojmuje i kiedy inni je słyszą każdy inaczej odbiera. Z drugiej strony moze być to ciekawy element do rozpoczęcia dyskusji o co chodzi ;)

U mnie to wyglądało tak, że wszyscy mnie dręczyli za to, że miałem dziewczynę z poza zboru. Ja na to zlewałem, ale sytuacja była nieprzyjemna jak niektórzy spotykali mnie z nią na ulicy i zaczynali prawić kazania, że co ja robię i żebym się opamiętał. Ona tego nie wytrzymała i musieliśmy się rozstać.

Takie kazania przy Niej??? Chamówa pierwsza klasa. ja bym się zagotował i nie wiem czy bym ostro nie objechał takiego "kazalnika" ;)
Należę do 144...

Islam zdominuje świat
Islam będzie rządzić światem
Ściąć głowy tym, którzy znieważą Islam
Islam jest religią pokoju...


#14 qwerty

qwerty

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2138 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-12-07, godz. 10:09

Ja nie obawiałem się utraty rodziny i tych śmiesznych pseudoprzyjaciół. Moi rodzice są katolikami (dzięki Bogu) i wykluczenie nie miało wpływu na relacje z nimi. Ale nawet gdyby byli ŚJ to i tak bym miał to gdzieś i nie zawahałbym się. Ja nikogo nie zmuszam żeby mnie na siłę lubił czy kochał. Jak się komuś coś nie podoba to niech sobie poszuka "syna" gdzie indziej, ja sobie doskonale poradzę bez potrzeby szukania akceptacji na siłę.

Może dlatego nie za bardzo wiesz o czym piszesz.... Twoi rodzice byli, są katolikami.... Wiesz, w życiou bywa różnie, ale zawsze jest a przynajmniej powinno być coś , ktoś na kogo zawsze można liczyć, zawsze i pomimo wszystko, to rodzina. Miłość bezwarunkowa, zrozumienie.... Jesli rodzina jest niepatologiczna ( nie są alkoholikami, narkomanami ) to normalne jest, że można się dogadać , wybaczyć kochać i wzajemnie na siebie liczyć w trudnych chwilach..... W przypadku odejścia kogoś z rodziny od sj, na takie normalne relacje nie można już liczyć, mimo tego, że rodzina pozostająca w sj jest rozdarta, bo z jednej strony kocha członka rodziny a z drugiej CK mówi, że nie wolno już kochać...... To jest chore, i Ci którzy tego doświadczyli rozumiejąc te mechanizmy nie są wstanie tego pojąć i zaakceptować.
Pozdr
nie potrafiłam uwierzyć.......

#15 Warmianka

Warmianka

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 155 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2009-12-07, godz. 14:33

Ale z drugiej strony musicie zrozumieć ble.
To co Wy przeżywaliście jak odchodziliscie z Organizacji, On przechodził, gdy zostawał SJ.
To również są podzielone rodziny, ktoś odchodząc od KK również odchodził od "prawdy".
To jest brak wspólnie spędzonych świąt i innych uroczystości rodzinnych.
To są wszelkiego rodzaju prześladowania i rozterki,wyrzucenia z domu, których nie przeżywały niestety osoby wychowane od dziecka w "prawdzie".
Dlatego dla takich osób jak ble (ja go rozumiem) nie zrozumiałe jest, że ktoś robi coś dla rodziny, bo w momencie, gdy "światus" poznaje prawdę, wierzy, ale nie chce zostać SJ to jakie jest o nim zdanie?

#16 Samb

Samb

    Site Admin

  • Członkowie
  • PipPipPipPipPipPip
  • 2 Postów
  • Płeć:Female
  • Lokalizacja:Skoczów

Napisano 2009-12-07, godz. 20:48

Chwała niech będzie Panu za Was , którzy mieliście odwagę odejść!!! :D
Trwajcie w tym postanowieniu i budujcie się w Żywym Bogu i relacji z Nim. :rolleyes:
Początki są trudne i bolesne, ale kto powiedział że życie nie boli????? :huh:
Pozostaje nam modlitwa za tych co pozwalają sobą manipulować ( zostają ), oraz za tych co żyją w "świecie" w "błogiej nieświadomości"
Pozdrawiam serdecznie :rolleyes:

#17 louve21

louve21

    Site Admin

  • Członkowie
  • PipPipPipPipPipPip
  • 1 Postów
  • Płeć:Female
  • Lokalizacja:Italia

Napisano 2009-12-07, godz. 21:13

Ja tez jestem tu nowa.
Nigdy nie bylam SJ, ale mnie kusilo, i to nawet bardzo, dwa razy studiowalam ze swiadkami(najpierw bedac w domu, potem na studiach). W domu mialam spora biblioteke ponad 100 straznic i przebudzcie sie, ponad tuzin ksiazek i innych broszur, traktatow, co tydzien bylam w zborze, nawet myslam o gloszeniu. No ale to bylo dawno temu.
Musze jednak przyznac, ze zainteresowanie pozostalo, nie zebym miala zamiar zmienic wiare. Zastanawia mnie co tez SJ maja w sobie co tak bardzo intryguje innych ludzi?

#18 ble

ble

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1026 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano 2009-12-07, godz. 23:15

Ja na to zlewałem, ale sytuacja była nieprzyjemna jak niektórzy spotykali mnie z nią na ulicy i zaczynali prawić kazania, że co ja robię i żebym się opamiętał. Ona tego nie wytrzymała i musieliśmy się rozstać.


To niezłe sceny ci robili. Wyobrażam sobie jak czuła się twoja dziewczyna. Szkoda tylko że zrezygnowała ze znajomości z tobą. Organizacja dzieli ludzi którzy mogliby być ze sobą szczęśliwi. W zamian za to "oferuje" nierzadko niezbyt dojrzałe do związku a co dopiero do małżeństwa osoby.

Gdy poznawałem religię ŚJ to poznałem bardzo fajną młodą dziewczynę - katoliczkę. Spotykaliśmy się ale potem wszystko się rozpadło bo weszliśmy na temat kwestii chrzczenia dzieci w Kościele Rzymskokatolickim no i oczywiście ona chciała a ja nie, potem doszły jeszcze rozmowy na temat świąt i tak od słowa do słowa aż w końcu któregoś pięknego dnia rozstaliśmy się. Po jakimś czasie chciałem się z nią znowu spotykać ale już nie chciała. Ale czasami porozmawiamy i tak jest do dzisiaj. Tamto doświadczenie mnie czegoś nauczyło, nauczyło mnie tego żeby doceniać ukochaną osobę która jest w porządku i nie robić problemów. Ale wtedy miałem już dość duże nastawienie "pro-WTS", wiadomo o co chodzi. Potem postanowiłem szukać ukochanej osoby w Organizacji. Znalazła się sama, skończyło się rozwodem. Gdy poznałem moją obecną dziewczynę to byłem jeszcze ŚJ ale tym razem religię oddzieliłem od uczuć. "Kazałem" religii pozostać na swoim miejscu i nie wtrącać się do mnie i mojej dziewczyny.

Ale co do rodziców, serio nie chcę ich skrzywdzić, to dobrzy ludzie, zawsze o mnie dbali i wiem, że mnie szczerze kochają. Cóż, dali się ponieść tej religii... W sumie tylko dla nich udaję co udaję. Jednak bardzo chciałbym po tych latach przestać prowadzić podwójnej gry i wreszcie w pełni być sobą i żyć swoim życiem. Jedno wiem na pewno, tej manipulacji nie ulegnę. Skoro tyle lat dawałem radę to teraz tym bardziej.


To niemałe poświęcenie. Rozumiem, że chciałbyś w końcu przestać być ŚJ bo przeszłe i teraźniejsze przeżycia cię dobijają. Ale nic na siłę. Na wszystko przyjdzie czas. Może rodzice też kiedyś pewne rzeczy zrozumieją i będziesz mógł coś zmienić.

Mi nie zależało na tym aby odchodzić od Organizacji. Byłbym po prostu nieczynny i tyle. Może czasami bym poszedł na zebranie.

Ble to łatwo jest napisać, zwłaszcza kiedy się nie ma rodziców ŚJ. :(


Tak czy inaczej, trzeba mieć swoją godność. Nie raz się poważnie pokłóciłem z rodzicami i to też całkiem niedawno. W kaszę to ja sobie dmuchać nie dam, nawet rodzicom. Zbyt nerwowy jestem ;) Tak to w życiu zwykle jest i tak jest ten świat zwykle poukładany że jak nie będziesz się "pięściami i łokciami" rozpychał to wszyscy łącznie z rodziną zrobią z ciebie szmatławca.

Oczywiście gdyby moi rodzice byli od dziecka ŚJ to zapewne otrzymałbym zupełnie inne wychowanie niż to co mam teraz. Inna sprawa gdyby zostali ŚJ dopiero w młodym lub dorosłym życiu, wtedy pewnie by było trochę luzu.

Ale z drugiej strony musicie zrozumieć ble.
To co Wy przeżywaliście jak odchodziliscie z Organizacji, On przechodził, gdy zostawał SJ.
To również są podzielone rodziny, ktoś odchodząc od KK również odchodził od "prawdy".
To jest brak wspólnie spędzonych świąt i innych uroczystości rodzinnych.
To są wszelkiego rodzaju prześladowania i rozterki,wyrzucenia z domu, których nie przeżywały niestety osoby wychowane od dziecka w "prawdzie".
Dlatego dla takich osób jak ble (ja go rozumiem) nie zrozumiałe jest, że ktoś robi coś dla rodziny, bo w momencie, gdy "światus" poznaje prawdę, wierzy, ale nie chce zostać SJ to jakie jest o nim zdanie?


Moje zostanie ŚJ nie zmieniło praktycznie w żadnym stopniu moich stosunków z rodzicami. Rodzice w pełni zaakceptowali moją zmianę religii. Ani wcześniej ani później nie robili mi żadnych przeszkód. Nawet czasami cieszyli się, że z nieco "zbuntowanego" nastolatka stałem się trochę lepiej postępującym człowiekiem. Święta spędzałem razem z nimi. Siadałem do stołu wigilijnego, spożywałem potrawy. Rzecz jasna nie kolędowałem, nie dzieliłem się opłatkiem i nie spożywałem tzw. święconek. Tak naprawdę to nigdy nie czułem jakiegoś szczególnego przywiązania do Świąt w rodzinnym domu. Nie przeżywałem ich duchowo. Były to po prostu miłe chwile w gronie rodziny, no chyba że ktoś za dużo wódki wypił to już nie było tak miło. Urodzin ani imienin w moim rodzinnym domu nie obchodzimy od wielu lat, tak jakoś się utarło, no może czasami tylko jakieś życzenia. Za to Sylwestra jak najbardziej - obchodziłem go "połowicznie", na zasadzie "bawię się, ale to nie jest dla mnie żaden Sylwester" :)

Użytkownik ble edytował ten post 2009-12-07, godz. 23:29


#19 kremówka

kremówka

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 244 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-12-08, godz. 13:42

...czuję przeogromny smutek.Moja córeczka wychodzi za mąż za miesiąc,a ja dostałam tylko powiadomienie o ślubie,wszystko przez to że nie potrafiłam wytrzymac jeszcze pół roku w organizacji,nie umie udawac ani prowadzic podwójnego życia,ale koszty mojej wolności są bardzo wysokie...bo przecież nie zobaczę jej pierwszego tańca :( ,nie mam do niej żalu,wiem że nie może inaczej ale to strasznie boli..tak czekałam na ten dzień jak każda matka a teraz czuję sie taka nieważna,choc nigdy jej tego nie okaże.Tak mi przykro że to wszystko sie tak ułożyło sama sobie jestem winna :(

#20 paradise1874

paradise1874

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 236 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2009-12-08, godz. 14:33

...czuję przeogromny smutek.Moja córeczka wychodzi za mąż za miesiąc,a ja dostałam tylko powiadomienie o ślubie,wszystko przez to że nie potrafiłam wytrzymac jeszcze pół roku w organizacji,nie umiem udawac ani prowadzic podwójnego życia,ale koszty mojej wolności są bardzo wysokie...bo przecież nie zobaczę jej pierwszego tańca :( ,nie mam do niej żalu,wiem że nie może inaczej ale to strasznie boli..tak czekałam na ten dzień jak każda matka a teraz czuję sie taka nieważna,choc nigdy jej tego nie okaże.Tak mi przykro że to wszystko sie tak ułożyło sama sobie jestem winna :(

Myślę że niepotrzebnie aż tak bardzo siebie obwiniasz za zaistniałą sytuację. Uważam że delikatne zwrócenie uwagi córki na ból jaki Ci zadaje swoją postawą może być dla niej bodźcem do przemyśleń. W miarę możliwości okazuj jej jak bardzo zależy Ci na jej pomyślności życiowej i jak bardzo jest dla Ciebie ważna. Może roznieci w niej to ludzkie, normalne, nie zmącone sekciarstwem uczucie do matki. W tej sytuacji tylko swoją postawą i czynami możesz odbierać córce argumenty co do jej postawy wobec Ciebie.

Użytkownik paradise1874 edytował ten post 2009-12-08, godz. 14:34





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych