Skocz do zawartości


Zdjęcie

Schizofrenia a system wierzeń śJ


  • Please log in to reply
52 replies to this topic

Ankieta: Schizofrenia a śJ.

To jest publiczna ankieta. Inni użytkownicy będą mogli zobaczyć twój oddany głos

Czy sytem wierzeń śJ może wywoływać schizofrenie bądź stany paranoidalne?

Nie możesz zobaczyć wyników tej ankiety dopóki nie oddasz głosu. Proszę zaloguj się i oddaj głos by zobaczyć wyniki.
Głosuj Goście nie mogą oddawać głosów

#1 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2010-01-14, godz. 15:34

Jedna z moich przyrodnich sióstr 13 lat temu zachorowała na schizofrenię paranoidalną. Jak sądzicie, czy fakt, że jest wychowywana przez moją matkę ( gorliwego świadka Jehowy ) mógł mieć wpływ na wystąpienie i rozwój tej choroby? Większość z jej urojeń i omamów ma charakter religijny. Czy system wierzeń śJ może mieć wpływ na pojawianie się paranoi i może przeszkadzać w procesie leczenia chorych na schizofrenię? Czy codzienne katowanie umysłu młodego śJ może doprowadzić mniej odpornych psychicznie do obłędu?

Pozdrawiam, Piotr.

Użytkownik pawdob7 edytował ten post 2010-01-14, godz. 15:39


#2 Terebint

Terebint

    Taoista

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 4710 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2010-01-14, godz. 16:31

Schizofrenia jest wciąż bardzo tajemniczą chorobą. Ale zdaje się, żeby na nią zachorować to trzeba mieć do tego "predyspozycję". Oglądałem kilka lat temu film o dwóch braciach bliźniakach, z których jeden zachorował na tę chorobę. Naukowcy się zastanawiali dlaczego rozwinęła się tylko u jednego z nich, skoro, jak się uważa choroba ma podłoże genetyczne. Okazało się, że ten który zachorował prowadził bardziej stresujący tryb życia, aż w końcu przekroczył pewną granicę, która doprowadziła do tej choroby...

W kontekście sprawy, ciekawe są również badania nad imigrantami. 10% imigrantów choruje na schizofrenię. Jeden z główniejszych powodów to poczucie wyobcowania w nowej społeczności, w której im przyszło żyć. Biorąc pod uwagę, że świadkowie nie utożsamiają się z żadnym krajem, wyobcowani mogą się czuć nawet we własnej ojczyźnie. ;)

"Ot, ma wygląd ptaka, a więc będzie latał, proste". - Baltazar Siedem Słońc


#3 haael

haael

    Inkwizytor

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1863 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2010-01-14, godz. 17:46

Moim zdaniem bycie śJ nie ma nic wspólnego ze schizofrenią. W każdej grupie religijnej znajdzie się pewien odsetek chorych, również urojenia religijne nie są czymś zarezerwowanym dla świadków.

Bycie świadkiem wyzwala za to takie choroby jak nerwica i depresja. Sprawdziłem to na niewielkiej próbce, ale wynik wynosił 100%.

#4 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2010-01-14, godz. 19:08

wg mnie, system wierzeń ŚJ nie sprawia że każdy ŚJ musi popaść w schizofrenię, ale może być czynnikiem wyzwalającym chorobę.

z jednej strony, prawie 100% materialistyczne nauczanie, że człowiek kończy się w chwili śmierci, nie ma żadnej nieśmiertelnej duszy, może hamować chorobę. Przykładowo, ŚJ ma sen w którym ukazuje mu się zmarły dziadek. ŚJ "wie", że dziadek nie mógł osobiście przyjść, bo nie istnieje, więc wzrusza ramionami, myśli sobie "oj, moja głupia mózgownica spłatała mi figla", koniec kropka.

z drugiej strony, wiara w to że diabeł rządzi światem, kusi sług Jehowy do zła, utrudnia im głoszenie itd. itp. może wywoływać różne dziwne zjawiska, nie jest obojętna. W skrajnym przypadku ŚJ może nawet uznać że torba na czasopisma którą wczoraj rzucił w kąt została schowana przez jakiegoś osobowego demona. Demon może chować takiej osobie buty, torbę, a nawet własne myśli typu "nie chce mi sie głosić" mogą być traktowane jako "glosy" z zaświatów. Przy odpowiednim typie osobowości nauczanie ŚJ może sprzyjać rozwojowi choroby. Zdeklarowany ateista uznałby że jest po prostu chory, ŚJ uzna że jest napastowany przez złego ducha.

zauważcie jednak, że ostatni akapit można odnieść do każdej religii chrześcijańkiej

a kto wie, czy nie do każdej religii na ziemi...

#5 kantata

kantata

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 787 Postów
  • Płeć:Not Telling

Napisano 2010-01-14, godz. 20:10

Też mam w rodzinie chorego na schizofrenię (od dziecka aplikowany systemem wierzeń śJ). Uważam, że to zbieg okoliczności. Nikt bezstronny nie przeprowadzał badań statystycznych, czy akurat w tej grupie jest więcej chorych. Ja w to wątpię. Jak haael typuję - nerwicę (depresję trudno stwierdzić, bo to słowo_choroba-wytrych).

#6 Ida

Ida

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 715 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2010-01-14, godz. 21:11

Największe znaczenie w powstawaniu schizofrenii przypisuje się czynnikom endogennym (dziedziczno-metabolicznych). Ale też schizofrenia jest zespołem psychicznym, będacym wyrazem dostosowania się jednostki do środowiska i występuje u osób wykazujacych predyspozycję do takich patologicznych reakcji. Predyspozycja może się wykształcić w dzięki kształtowaniu osobowości w "schizofreniogennych" warunkach środowiskowych, zwłaszcza rodzinnych we wczesnym dzieciństwie. Uważam zatem, że wychowanie w świadkowskiej, skrajnie fanatycznej atmosferze, pełnej emocjonalnych wahań, uczuciowej nieakceptacji ( niespełnienie oczekiwań religijnych rodzica) i częstym przeżywaniem lęków ( odrzucenie nieposłusznego dziecka) czy zbyt apodyktyczne traktowanie przez matkę może hamować prawidłowy rozwój osobowosci młodej osoby i prowadzić do stanu przedschizofrenicznego. Ale samo wychowanie w rodzinie śJ czy innym religijno-sekciarskim środowisku nie wyzwala choroby psychicznej. Bo gdyby wyzwalało to odsetek schizofreników wśród dzieci śJ byłby znaczący.
"Ten, kto wyrusza na poszukiwanie Boga ... może przebiec wiele ścieżek. Zgłębić wiele religii, wstąpić do wielu sekt, ale w ten sposób nie spotka Boga. Ponieważ Bóg jest tutaj, teraz, obok nas." P.Coelho

#7 Fakirek

Fakirek

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 181 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Kraków

Napisano 2010-01-14, godz. 22:42

Z tego co pamiętam z wykładów z psychologii religii - radykalizm religijny, nastroje apokaliptyczne wyzwalają psychozy i mogą prowadzić do ujawnienia się schizofrenii. W przeciwieństwie do ruchów liberalnych - gdzie znacznie wyższy jest poziom neuroz. Ale to cytuje z pamięci - musiałbym pogrzebać "głębiej"... (I tak muszę zdać z tego jeszcze egzamin).
Natomiast - też z pamięci - badania wykazują, że schizofrenia dziecięca szczególnie "przenosi" się z matki na dziecko. W tym typie choroby rokowania są bardzo dobre, jeśli w rodzinie znajdzie się zdrowa osoba, która zapewni opiekę.
Tyle pamiętam.

Użytkownik Fakirek edytował ten post 2010-01-14, godz. 22:43


#8 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2010-01-15, godz. 13:31

Wszystkie Wasze opinie są interesujące. Kantata, pisałaś kiedyś o kierunku zależności: czy system wierzeń śJ powoduje zaburzenia psychiczne, czy raczej przyciąga tych z zaburzeniami? Myślę, że w obu kierunkach jest coś na rzeczy.

Osobiście uważam, że system wierzeń śJ nie jest przyczyną choroby mojej siostry. Pewne skłonności może dziedziczyć po swoich ojcu, który delikatnie mówiąc bywał dziwny ( były śJ, obecnie ex ). Był też chory w naszej rodzinie od strony matki. Ale...jest jednak pewne ale...

...byliśmy wychowywani przez matkę w atmosferze ciągłego wyczekiwania Armagedonu, w poczuciu wiecznej obserwacji przez niby kochającego Boga, lecz surowego, bezlitosnego, pamiętliwego a nawet krwiożerczego. W poczuciu tymczasowości, w poczuciu zła czyhającego dookoła, dodatkowo w beznadziei i szarości socjalistycznej rzeczywistości kraju, w czasach zimnowojennych. Kształcenie, książki, kontakt z rówieśnikami, kino, telewizja itp były nic nie warte. Liczyło się tylko czytanie publikacji, zebrania i ciągłe głoszenie ( zresztą w warunkach zakazu ). Sprawianie sobie choćby małych przyjemności było stratą czasu.

Czy z moją mamą było coś nie tak? Absolutnie nie! Jest ona do dzisiaj przykładem wpływu indoktrynacji. To modelowy wzór tzw. gorliwego świadka. Jest właściwie wewnętrznie uczciwa: myśli, postępuje i czuje zgodnie z linią WTS-u. Nie oszukuje. Jedynym jej grzechem jest chyba to, że nigdy nie potrafiła nabrać dystansu do tych bzdetów. Wierzyła i wierzy bardzo serio. Była też nadopiekuńcza - chciała oszczędzić dzieciom zła tego świata.

I tak nasze dzieciństwo podszyte było psychozami indukowanymi przez WTS i matkę. Ja potrafiłem gdzieś tam w tym szaleństwie nie zatracić się. Trochę oszukiwałem. Trochę żyłem w rozdwojonym świecie. Trochę tu i trochę tam. Wbrew WTS-owskim naukom jednak widziałem dobro w tym świecie, sens istnienia, kształcenia, rozwoju. Potrafiłem cieszyć się codziennymi drobiazgami, bawić się, mieć głowę pełną pomysłów, mieć mnóstwo hobby, potem pasję i wreszcie połknąć niemal całą szkolną i gminną bibliotekę. Od Verne przez Szklarskiego, Hemingway'a aż do Witkacego. Często po kryjomu. I wreszcie w wieku niespełna 20 lat, zaraz po średniej szkole uciekłem do miasta, do pracy. Dzisiaj myślę, że to mnie uratowało przed obłędem.

Siostra była inna. W połowie z innymi genami. Wrażliwa. Nadwrażliwa. Przerażająco smutna od niemal urodzenia. Taką ją pamiętam z dzieciństwa. Miała 7 lat, gdy opuściłem dom. Słabo ją znałem. Zapewne swoimi nadwrażliwym, uzdolnionym, pięknym umysłem oglądała te powykrzywiane twarze przerażonych ludzi z ilustracji "Mojego Zbioru Opowieści Biblijnych" i innych publikacji. Twarze niczym z obrazu "Krzyk" Muncha.

Aż przyszedł dzień, w którym postanowiła "uciekać w góry", bo tam miało być biblijne ocalenie. Bardzo to przeżyłem. Nie mogłem się pogodzić z jej chorobą. Nie zasługiwała na nią. Chciałem pomóc...cdn

Stawiam odważną tezę: życie w świadkowsko gorliwej rodzinie, wręcz fanatycznej, może być czynnikiem wyzwalającym schorzenia psychiczne. A już na pewno może uniemożliwiać proces zdrowienia!

Podobnie zresztą jak i w innych fanatycznych religijnie rodzinach. Bez względu na denominację. To dorastanie i życie w rozdwojeniu. W poczuciu oderwania od rzeczywistości. W czasem bajkowym, czasem upiornym, nierealnym świecie.

Co o tym sądzicie? Właściwie pisze o tym i Sebastian i Ida, Terebint, Fakirek. Ja postaram się później uzasadnić moją tezę. Uzasadnić na podstawie moich obserwacji...

#9 qwerty

qwerty

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2138 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2010-01-15, godz. 13:51

ja uważam, że może być przyczyną chorób psychicznych.
Uzasadnienie:
po traumatycznych przezyciach, dla zdrowia psychicznego trzeba o tym porozmawiac starając się zrobić wszystko, aby winny poniósł karę.
W organizacji wiele spraw jest ukrywanych dla dobra organizacji, więc wszelkie krzydy, niesprawiedliwości nie wychodza na swiatło dzienne, ale sa ukrywane "prierze się brudywe własnym domu", beznadziejni , niewykształceni starsi nie potrafią sprawiedliwie załatwić sprawy, bo muszą kierować się wytycznymi z ck.
Wrażliwe osoby nie są wstanie wewnętrznie pogodzić dwóch systemów, niby sprawiedliwego o którym się mówi, i jawnej niesprawiedliwości o której się milczy......

Miałam przyjaciela, teraz oczywiście nie mam bo pozostal w szeregach. Długo leczył się psychiatrycznie miał skrajną depresję, kilka miesięcy lezał w łózku i nic go nie obchodziło, lekarz znalazł przyczynę w wychowywaniu go przez rodziców gorliwych swiadków, którzy karali go niemiłosiernie za wszystko. Bo organizacja każe dzieci bić! Kto syna nie karci znaczy że go nie kocha, jak mawia straznica! A więc kary cielesne, wymierzane przez ojca , który póxniej stawał przed bracmi i przemawiał o miłości do bliźniego, wszyscy się kochamy wszyscy się witamy wszyscy się uśmiechamy...........

Wrażliwe "dusze" nie wytrzymują tych podwójnych mierników
nie potrafiłam uwierzyć.......

#10 [db]

[db]

    oświecony

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2827 Postów

Napisano 2010-01-15, godz. 13:58

Stawiam odważną tezę: życie w świadkowsko gorliwej rodzinie, wręcz fanatycznej, może być czynnikiem wyzwalającym schorzenia psychiczne. A już na pewno może uniemożliwiać proces zdrowienia!

Podobnie zresztą jak i w innych fanatycznych religijnie rodzinach. Bez względu na denominację.

Genau.
[db]

#11 wwwiola

wwwiola

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 138 Postów
  • Płeć:Not Telling
  • Lokalizacja:Sosnowiec

Napisano 2010-01-15, godz. 14:43

Stawiam odważną tezę: życie w świadkowsko gorliwej rodzinie, wręcz fanatycznej, może być czynnikiem wyzwalającym schorzenia psychiczne. A już na pewno może uniemożliwiać proces zdrowienia!

Podobnie zresztą jak i w innych fanatycznych religijnie rodzinach. Bez względu na denominację. To dorastanie i życie w rozdwojeniu. W poczuciu oderwania od rzeczywistości. W czasem bajkowym, czasem upiornym, nierealnym świecie.


Od 11 lat pracuję z osobami chorującymi psychicznie, głównie na schizofrenię. Abstrahując od "wiedzy książkowej", a skupiając się na doświadczeniach zawodowych i własnych obserwacjach, jestem przekonana o tym, że życie w rodzinie, która naraża osobę chorującą na wysoki poziom stresu, bezpośrednio przyczynia się do licznych nawrotów, krótkiego czasu remisji, a także utrudnia proces rehabilitacji. Nie znam ani jednej osoby chorującej na schizofrenię, która posiadałaby "zdrową", wspierającą rodzinę. Z drugiej strony można powiedzieć, że takich rodzin jest niewiele, a skoro tak, to większość ludzi "powinna" zachorować. W związku z tym trudno uogólniać, mówiąc że wychowywanie się w traumatycznej atmosferze powoduje pojawienie się psychozy. Myślę, że jest tak że osoby chorujące musiały mieć jakieś predyspozycje do zachorowania (genetyczne, biologiczne, osobowościowe). Atmosfera rodzinna może wpływać w sposób znaczący na proces leczenia.
nasza wolność ma bowiem moc dokonywania wyborów nieodwracalnych

#12 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2010-01-15, godz. 15:44

Od 11 lat pracuję z osobami chorującymi psychicznie, głównie na schizofrenię. (...)jestem przekonana o tym, że życie w rodzinie, która naraża osobę chorującą na wysoki poziom stresu, bezpośrednio przyczynia się do licznych nawrotów, krótkiego czasu remisji, a także utrudnia proces rehabilitacji. Nie znam ani jednej osoby chorującej na schizofrenię, która posiadałaby "zdrową", wspierającą rodzinę. (...)Atmosfera rodzinna może wpływać w sposób znaczący na proces leczenia.

Twoja wypowiedź doskonale wpisuje się w moje rodzinne doświadczenie. Gdy 13 lat temu dowiedziałem się o pierwszym epizodzie chorobowych siostry, niemal natychmiast przyjechałem nad morze i zaangażowałem w pomoc. Spotkałem się z lokalnymi lekarzami, zawiozłem siostrę do kliniki w Poznaniu. Wszędzie tam pytałem specjalistów o wpływ apokaliptycznej, psychotycznej atmosfery środowiska śJ. Otrzymałem odpowiedź, że choć z punktu biologii schizofrenia jest chorobą dobrze poznaną ( mówiąc trywialnie, to nadprodukcja dopaminy ), to mechanizmy wyzwalania, czynniki decydujące o zachorowaniu wciąż nie są do końca jasne. Jednak wszyscy podkreślali, że przebywanie w atmosferze indukowanych psychoz ( a za takie uznano WTS-owskie wizje apokaliptyczne ) może skutecznie uniemożliwić rehabilitację i doprowadzać do częstych nawrotów choroby.

Zgodnie z ich prognozą, tak się dzieje do dzisiaj. Siostra jest dobrze prowadzona farmakologicznie. Choroba jest niemal opanowana. Niemniej jednak system wierzeń śJ sprawia, że mogę o niej powiedzieć, że jet to osoba stracona. Jej psychozy zamiast być tonizowane są wręcz podsycane i w domu i na zebraniach. Nie jest aktywizowana. Jej przypadłość ma być niby uleczona w Królestwie Bożym, nie zachęca jej się do kierowania własnym życiem. Jej choroba ma wciąż silne zabarwienie depresyjne. Myślała o samobójstwie. Opowiadała mi o psychoterapii na którą czasami uczęszcza. Jest sensownie, profesjonalnie prowadzona. Co z tego, kiedy w domu i na zebraniach słyszy, że nic nie ma sensu, że świat zmierza do zagłady, i że wreszcie atakowani jesteśmy przez Szatana i demony !!!

Ja również z nią dużo rozmawiałem. Dużo tłumaczyłem. Były to naprawdę sensowne rozmowy. I z mojej i jej strony. Przekonywałem, że każdy jest kowalem swojego losu, że wiele zależy od nas, że jej choroba, to nie wyrok śmierci, że da się z nią żyć. Zwłaszcza w obecnej dobie postępu medycznego i wiedzy o psychologii człowieka. Da się z nią żyć, jak choćby z cukrzycą. Wystarczy być odpowiednio prowadzonym. Potem moje wysiłki brały w łeb, gdy na drugi dzień powtarzała mi WTS-owskie frazesy. Krew się burzy!!!

Od roku nie mam żadnego kontaktu z siostrą. Zabroniła mama i lokalni "biskupi". Siostra żyje z renty i mieszka z matką. Ma 31 lat. Codziennie wstaje, myje się, je, studiuje Strażnice, chodzi na zebrania, ogląda TV i kładzie się spać. Wszechogarniająca beznadzieja. A mogłaby dokończyć liceum, rozwijać zdolności plastyczne a nawet pracować. Gdyby nie ta WTS-owska wizja świata. Tak przynajmniej myślę.

To bardzo smutna i bolesna dla mnie historia. Niestety pogodzony już jestem z myślą, że nic się z tym nie da zrobić. Poddałem się:(

#13 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2010-01-15, godz. 21:51

(...)schizofrenia jest zespołem psychicznym, będacym wyrazem dostosowania się jednostki do środowiska i występuje u osób wykazujacych predyspozycję do takich patologicznych reakcji. Predyspozycja może się wykształcić dzięki kształtowaniu osobowości w "schizofreniogennych" warunkach środowiskowych, zwłaszcza rodzinnych we wczesnym dzieciństwie.

Interesujące. Ida, skąd masz taką wiedzę? Daj ewentualnie linka.

Z tego co pamiętam z wykładów z psychologii religii - radykalizm religijny, nastroje apokaliptyczne wyzwalają psychozy i mogą prowadzić do ujawnienia się schizofrenii.

Fakirek, postaraj się pogrzebać w pamięci i nieco temat rozwinąć.

#14 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2010-01-15, godz. 22:08

Bycie świadkiem wyzwala za to takie choroby jak nerwica i depresja. Sprawdziłem to na niewielkiej próbce, ale wynik wynosił 100%.

Praktycznie większość z nas przyznaje, że często spotyka się depresje wśród śJ. Klinicznie, depresja to niedobór serotoniny. Jak stwierdzono może być wywoływany także czynnikami środowiskowymi. Nie tylko endogennymi. Bez wątpienia ( przynajmniej dla mnie ) system wierzeń śJ często prowadzi do nastrojów depresyjnych. Ciągle mam w pamięci wielu śJ, tkwiących w stanie permanentnego smutku i przygnębienia. Wciąż pamiętam ich z imienia i nazwiska. To był powszechnie spotykany nastrój wśród gorliwych śJ. Wręcz nie wypadało tryskać humorem. Mnie często piętnowano za optymistyczne wypowiedzi choćby na temat rozwoju cywilizacyjnego człowieka, postępu technicznego itp.

Byłoby nadużyciem twierdzenie, że system wierzeń śJ może prowadzić do schizofrenii. Jak zauważyła Kantata, nikt nie przeprowadzał takich badań. Jednak na podstawie własnego doświadczenia, także przemyśleń mogę pokusić się o stwierdzenie, że tenże system wierzeń nosi pewne cechy schizofreniogenne.

Użytkownik pawdob7 edytował ten post 2010-01-15, godz. 22:10


#15 wwwiola

wwwiola

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 138 Postów
  • Płeć:Not Telling
  • Lokalizacja:Sosnowiec

Napisano 2010-01-16, godz. 00:09

"Modele o największym obecnie znaczeniu klinicznym rezygnują ze spostrzegania zaburzeń schizofrenicznych jako uwarunkowanych wyłącznie biologicznie, bądź wyłącznie psychogennie i określane są mianem biologiczno-psychospołecznych. Znaczący jest tu Josepha Zubina model podatności na zranienie – stres (ang. vulnerability-stress model). Schizofrenia jest tu uważana za chorobę epizodyczną, a centralnym zaburzeniem jest po części wrodzona, a po części nabyta podatność na zranienie. Zachorowanie istnieje tylko jako potencjalne ryzyko, które ujawnia się jedynie wówczas, jeżeli stres i obciążenia działają na pacjenta w wystarczającej sile. Podatność na zranienie to wg Zubina obniżony próg reagowania na społeczne bodźce, innymi słowy – wysoki poziom wrażliwości. Przez to obniżenie progu reagowania na bodźce, nawet bodźce o niskim poziomie stymulacji, stają się stresorami i mogą prowadzić do zachorowania(...) Model podatności na zranienie zwraca uwagę, że możliwości społecznego uczenia się, a także kształtowanie podtrzymującego środowiska rodzinnego i społecznego sprawiają, że chory na schizofrenię nie jest zupełnie bezbronny w walce z tą chorobą. Jeśli konstelacja takich czynników, jak odpowiednie mechanizmy radzenia sobie w sytuacjach trudnych, klimat rodzinny, czy oparcie społeczne układa się korzystnie dla pacjenta, to może go ona chronić przed nawrotami epizodu choroby, nawet jeśli znajdzie się w sytuacji stresowej. Tak więc praktyczną implikacją tego podejścia jest uwzględnienie rodziny pacjenta w procesie leczenia jako istotnego czynnika modyfikującego przebieg choroby. Rodzina bowiem może pełnić funkcję korzystną, podtrzymującą pacjenta, bądź niekorzystną – obciążającą i prowokującą ryzyko nawrotów choroby."


http://www.termedia....bpage=FULL_TEXT
nasza wolność ma bowiem moc dokonywania wyborów nieodwracalnych

#16 Ida

Ida

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 715 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2010-01-16, godz. 13:06

Piotrze...cóż można powiedzieć - przykra sprawa z Twoją siostrą. Zgadzam sie z Twoimi przemyśleniami. Myślę, że niewiele możesz jej pomóc. Bo żeby komuś pomóc to przede wszystkich ten ktoś musi chcieć naszej pomocy. Z drugiej strony zdrowienie w chorobach psychicznych nie jest do końca przewidywalne, tak jak nie do końca można zrozumieć, co się dzieje w psychice schizofreników.
Istotne znaczenie w rehabilitacji chorych psychiczne przypisuje się czynnikom środowiskowym. Praca, rodzina, przyjaciele, niezłe przystosowanie do życia w społeczeństwie pomagają zdrowieć. Izolacja, którą daje zbór śJ i zamknięte środowisko współwyznawców oraz system wierzeń, działają wg mnie na niekorzyść chorującego psychicznie i raczej pogłębiają zaburzenia.

Ida, skąd masz taką wiedzę? Daj ewentualnie linka.

Niewiele wiem na temat schizofrenii. Trochę można się dowiedzieć z np."Podstaw psychiatrii" pod kierunkiem Marka Jarosza. Bardzo przystępny podręcznik dla studentów. Po internecie buszuję epizodycznie, nie mam na to czasu i nie jest to dla mnie do końca rzetelne źródło infromacji. To, co napisała Wiola, powołujac się na własne doświadczenie zawodowe, i co przytoczyła z medycznego źródła, jest bardzo kompetentną wypowiedzią.

Użytkownik Ida edytował ten post 2010-01-16, godz. 13:12

"Ten, kto wyrusza na poszukiwanie Boga ... może przebiec wiele ścieżek. Zgłębić wiele religii, wstąpić do wielu sekt, ale w ten sposób nie spotka Boga. Ponieważ Bóg jest tutaj, teraz, obok nas." P.Coelho

#17 Fakirek

Fakirek

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 181 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Kraków

Napisano 2010-01-17, godz. 13:11

Fakirek, postaraj się pogrzebać w pamięci i nieco temat rozwinąć.


Z pamięci to ja już nic więcej nie wygrzebię ;)ale termin egz. już wyznaczony wiec i tak nie mam wyjścia. Podzielę się jak tylko opracuję temat.

Bycie świadkiem wyzwala za to takie choroby jak nerwica i depresja. Sprawdziłem to na niewielkiej próbce, ale wynik wynosił 100%.


Oj, to za mało. Ja mógłbym spokojnie taką średnią próbę do średniej pracy dyplomowej katolików mógł wziąć i wyszła by mi neuroza na neurozie, i kilka psychoz, włącznie z samobójstwem - na oko ewidentnie na tle religijnym... Dlatego nasza własna dziurka od klucza przez którą oceniamy innych zwykle jest baaardzo ograniczona ;-).

#18 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2010-01-17, godz. 13:42

Wiola, model który zaprezentowałaś jest bliski moim obserwacjom. Bez wątpienia siostra posiadała predyspozycje genetyczne, osobowościowe. Była od urodzenia bardzo wrażliwa, krucha psychicznie, wycofana. Niemniej jednak na wykształtowanie się choroby miało zapewne wpływ wiele czynników. Pierwszy epizod chorobowy był następstwem silnego stresu w 3 klasie LO. Czy jakiś wpływ miało wychowanie w skrajnie gorliwym środowisku świadkowskim? Tego nie wiem.

Choć nie jestem fachowcem, to jednak odnoszę wrażenie, że czynnikiem niezbędnym w procesie rehabilitacji chorych psychicznie ( w tym schizofreników ) jest KATEGORYCZNE i ZUPEŁNE odcięcie chorego od systemu wierzeń i środowiska śJ. Przynajmniej wszędzie tam, gdzie jest to możliwe. Sądzę, że trudno mówić o możliwości zdrowienia, powrotu do społeczeństwa, osób aplikowanych codziennie systemem wierzeń śJ. Ich postrzeganiem świata i rzeczywistości. W skrócie powiem tak, że próba rehabilitacji chorego psychicznie ( psychozy, depresje, nerwice ) w środowisku wierzeń śJ przypomina mi leczenie alkoholika poprzez zamykanie na noc w sklepie monopolowym. Uzasadnię to później.

Jestem wręcz przekonany, że wiele z rzeczy, które dla lekarzy wpisują w obraz choroby mojej siostry, jest w jej przypadku po prostu echem systemu wierzeń śJ, jest świadkowskim zahukaniem. Ja sam w dziwactwach siostry dostrzegam tylko 20% objawów chorobowych. Reszta, to wpływ wierzeń, izolacji, gorliwego wychowania i dzikości charakterystycznej dla takiegoż wychowania.

Czy pamiętacie jeszcze, jak często wstydziliśmy się przed tzw. normalnymi ludźmi naszego "dziwacznego" systemu wierzeń? Jak często wydawały nam się nasze zwyczaje, codzienne dylematy delikatnie mówiąc "stuknięte"?

Nikt bezstronny nie przeprowadzał badań statystycznych, czy akurat w tej grupie jest więcej chorych.

prof. Jerry R. Bergman - "The mental health of Jehovah's Witnesses" rok wydania, 1987 ( Zdrowie Psychiczne Świadków Jehowy )

Czy ktoś czytał tą pozycję? Na ile poważna jest to publikacja?

źródło

Izolacja, którą daje zbór śJ i zamknięte środowisko współwyznawców oraz system wierzeń, działają wg mnie na niekorzyść chorującego psychicznie i raczej pogłębiają zaburzenia.

Zgadzam się z powyższym. Spróbuję potem tą myśl rozwinąć. Przypomnę, że jestem jedynym na razie, który w ankiecie zaznaczył, że wpływ wierzeń śJ jest bez znaczenia na pojawienie się schizofrenii, ale może uniemożliwiać proces rehabilitacji.

Użytkownik pawdob7 edytował ten post 2010-01-17, godz. 13:37


#19 babilon

babilon

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 53 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2010-01-17, godz. 17:20

Bycie świadkiem wyzwala za to takie choroby jak nerwica i depresja

Zgadzam się z tym. Zależy od osobowości człowieka, jeśli ktoś jest podatny na takie schorzenia to będąc w organizacji na pewno się to pogłębi i będzie miał problemy psychiczne.
Co do schizofrenii to uważam że każdy prawdziwy ŚJ (oraz każdy fanatyczny wyznawca religii) ma schizofrenię.
Religia = Urojenia = Schizofrenia.
Świadkowie nie żyją tym życiem realnym. Dla nich prawdziwe życie będzie dopiero w raju, do tego trzeba dodać te ciągłe nadzieje.
Zapewniam was że większość prawdziwych ŚJ będzie miało na starość poważne problemy psychiczne.

I na koniec jeszcze najlepsza definicja religii z jaką się spotkałem:
"Jeżeli jedna osoba ma jakieś urojenia nazywamy to szaleństwem. Jeżeli wiele osób cierpi na to samo urojenie nazywamy to religią. "
Świadomość uczy odróżniania tego, co rzeczywiście jest, od tego co na ten temat myślimy i w konsekwencji do prawdziwej wewnętrznej wolności. Wszelkie autorytety, religie, ideologie powodują jedynie budowanie kolejnych fałszywych konstrukcji myślowych. Tylko świadomość i obserwacja pozwalają dostrzec ich iluzję ...
Nie ma prawdy absolutnej, religii prawdziwej - wszystkie religie to syf - BABILON WIELKI
"W pocie oblicza twego będziesz jadł chleb, aż wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz"
"Pokolenie odchodzi i pokolenie przychodzi ale ziemia trwa na wieki"
"To, co było, znowu będzie a co się stało, znowu się stanie: nie ma nic nowego pod słońcem"

#20 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2010-01-17, godz. 17:42

babilonie, zająłeś stanowisko bardzo skrajne. Gdyby potraktować je poważnie, problemy psychiczne na starość powinni mieć wszyscy praktykujący chrześcijanie. A chyba nie jest aż tak źle...




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych